Św. Jan Damasceński, Wyznawca i Doktor Kościoła

avatar użytkownika intix

       



      


       “Nawrócenie (metanoia) jest odejściem od tego, co jest wbrew naturze i powrotem do tego, co jest z naturą zgodne - czyli odejściem od diabła i powrotem do Boga - poprzez ascezę i trud” (Św. Jan Damasceński - Wykład wiary prawdziwej)



       Żywot św. Jana Damasceńskiego, Ojca Kościoła świętego
       (Żył około roku Pańskiego 780)

       Święty Jan urodził się roku 676 w mieście Damaszku, położonym w Syrii, z rodziców zamożnych i pełnych pobożności. Ojciec jego miał wielkie znaczenie u Saracenów, którzy w roku 633 zdobyli Syrię, i zasiadał w radzie państwa. Na urzędzie tym używał majątku i swych wielkich wpływów ku opiece uciśnionych chrześcijan i na wykupno licznych więźniów i niewolników. Za te piękne czyny miłości bliźniego wynagrodził go Bóg w ten sposób, że mu pewnego dnia na targu niewolników w Damaszku pozwolił znaleźć pomiędzy wystawionymi na sprzedaż niewolnikami zakonnika Kosmasa, rodem z Włoch. Wykupiwszy z niewoli tego wysoko uczonego i pobożnego męża, powołał go na nauczyciela swego syna. Nic dziwnego, że pod kierunkiem takiego ojca i w szkole takiego nauczyciela zdolny i dobry Jan czynił wielkie postępy w naukach i w pobożności.

       Po śmierci ojca powołali Saraceni Jana do rady państwa. Jan nie bardzo chętnie przyjął tę godność, gdyż gardził światem i dążył tylko do rozmyślania nad sprawami dotyczącymi Boga i własnego zbawienia, atoli w końcu ustąpił i przychylił się do życzeń kalifa.

       W tym samym czasie cesarz Leon, władca Konstantynopola, wydał ostre rozporządzenie przeciwko czcicielom obrazów, aby sobie tym sposobem zjednać przychylność Saracenów, głównych niszczycieli wyobrażeń Chrystusa Pana i Świętych Pańskich. Jan, głęboko zasmucony tym bezbożnym wdzieraniem się cesarza w prawa i nauki Kościoła, napisał dużo listów do znanych wyznawców chrześcijańskich, w których bronił czci obrazów, a zarazem napominał współwyznawców do cierpliwego znoszenia wszelkich prześladowań. Cesarz, oburzony, że Jan tym sposobem w niwecz obraca jego plany, a nie mogąc mu gwałtem nic zrobić, gdyż miasto Damaszek nie należało już wówczas do jego państwa, postanowił go zgubić szatańskim podstępem.

       Postarawszy się o rękopis Jana, kazał swemu sekretarzowi napisać list podobnym pismem, po czym posłał go kalifowi, z uwagą, że list ten otrzymał od Jana. W liście tym wzywano cesarza greckiego, ażeby najechał i zajął słabo broniony Damaszek. Kalif, porównawszy jakiś rękopis Jana z owym sfałszowanym listem i stwierdziwszy podobieństwo pisma, kazał Świętemu uciąć prawą rękę i wystawić ją na widok publiczny. Wieczorem pozwolono ją Świętemu zabrać i pogrzebać.



      
                  Święty Jan Damasceński

       Jan postąpił inaczej: pobiegł z nią do kaplicy domowej, padł na kolana przed obrazem Matki Boskiej i ze łzami zaczął prosić: "Matko Boża! Matko moja! W obronie Twoich i Twego Syna obrazów straciłem moją prawicę! Uzdrów ją! Będę nią nadal bronił świętej sprawy!" Znużony zasnął wśród modlitwy. Gdy się przebudził, jego prawica była znowu zdrowa; tylko czerwony pasek w miejscu strasznej rany pozostał mu na całe życie. Kalif, przekonany tym cudem o zupełnej niewinności Jana, powołał go znów do dawnej godności, lecz Jan urzędu nie przyjął, rozdzielił majątek między ubogich i na kościoły, udał się w podróż do Jerozolimy i wstąpił do zakonu św. Sabusa. Nauczycielem jego w tym zakonie był uczony starzec, który dał mu taką pierwszą naukę: "Nie działaj nigdy według własnej woli, a wszelkie przywiązanie i uczucia cielesne do stworzeń wyrzuć z serca twego; Bogu ofiaruj czyny swoje, modlitwy i cierpienia, i staraj się zmazać łzami grzechy dawniejszego żywota; skupiaj często umysł; nie bądź dumnym z nabytych nauk, lecz utwierdź w sobie przekonanie, że sam w sobie jesteś niedołężnym i nieukiem; nie szukaj nadzwyczajności w objawieniach, nie pisuj listów i zawsze zachowuj milczenie". Tych przepisów mądrości ludzkiej wysłuchał Jan z pokorą i ściśle je wypełniał.

       Pewnego dnia rzekł przeor do niego: "Janie, słyszałem, że koszyki w Damaszku są bardzo drogie. Mamy ich znaczny zapas, a potrzeba nam innych rzeczy, idź przeto i sprzedaj je, ale nie taniej, niż za cenę ustanowioną". Po tych słowach podał mu cenę tak wysoką, że każdy kupujący musiałby go wyśmiać i uważać za głupca. Jan zdawał sobie z tego sprawę, mimo to jednak bez oporu zabrał koszyki i w sukni zakonnika udał się na targ do Damaszku, gdzie niedawno jeszcze był pierwszą osobą po kalifie. Chętnych do kupna nie brakowało, ale każdy, usłyszawszy cenę, odchodził ze śmiechem i urąganiem, gdy wtem zjawił się jeden z jego dawnych sług i z litości oraz przywiązania kupił od niego wszystkie koszyki po oznaczonej cenie. W ten sposób Jan pomyślnie zdał próbę bezwzględnego posłuszeństwa zakonnego, po czym władze zakonne pozwoliły mu znowu mówić do woli i pisać na korzyść Kościoła św., - co mu oznajmił ów nauczyciel zakonny słowami: "Synu mój, otwórz teraz usta i ogłoś światu, jakie owoce zebrałeś z głębokich rozmyślań".

       Odtąd zaczął Jan pisać bardzo cenne dzieła o nauce Wiary świętej i o moralności, ujmując je w formy naukowe i w styl bardzo piękny, przekonywujący każdego swoją jasnością i dobitnością wyrażeń. Napisał poza tym kilka kazań, pomiędzy którymi szczególnie odznaczają się kazania o czci Matki Boskiej; napisał również dużo pieśni kościelnych, z których znaczną liczbę umieszczono w brewiarzu dla duchownych. Bardzo wysoką wartość ma także jego powieść pod tytułem: "Barlaam i Józafat", w której mowa o miłości Boga.

       Patriarcha jerozolimski, chcąc uczcić uczonego zakonnika, kazał mu w roku 740 przyjąć święcenia kapłańskie.

       Łaski tego Sakramentu św. cudownie podziałały na świętego Jana. Wydawał się sam sobie jakby nowonarodzony, a umysł jego zajaśniał nadprzyrodzonym światłem. Stał się teraz jednym z najznakomitszych obrońców prześladowanego Kościoła św. i objawianych przezeń prawd, i to w czasie, kiedy syn i następca Leona, niegodziwy cesarz Konstantyn Kopronimus, jeszcze zacieklej prześladował czcicieli obrazów, wypędzał biskupów i męczył zakonników.

       Jan opuścił wówczas celę klasztorną i zaczął przebiegać całą Palestynę i Syrię, mimo że nadworni biskupi cesarscy grozili mu wyklęciem, a nawet śmiercią, gdyby go ujęto. Wierni wyznawcy mimo to przyjmowali go wszędzie z czcią i radością, a on utwierdzał ich w wierze.

       Tak pielgrzymując, doszedł do Konstantynopola, zawsze gotów ponieść śmierć męczeńską, ale Bóg mu jej nie zesłał. Wyniszczony wiekiem powrócił do klasztoru i zasnął w nim snem wiecznym w roku 780, mając lat 104.

       Nauka moralna

       Nie tylko w ósmym wieku ery chrześcijańskiej, ale nawet w osiemnastym i w dziewiętnastym wieku powstało bezmyślne uprzedzenie przeciwko czcicielom obrazów, rozważmy przeto niektóre punkty tej sprawy:

       Jeżeli człowiek, chcący uchodzić za wysoko wykształconego, drwi, mówiąc że tylko człowiek głupi lub zabobonny klęka i modli się do obrazu nie mającego życia, to mu odpowiedz: "W istocie głupotą jest i zabobonem modlić się do drzewa, kamienia lub płótna, aby one wyjednały nam jakie łaski, ale żaden prawowierny katolik nie modli się do tych materiałów, lecz do tego, co one wyobrażają, do pamięci Świętych i do ich wielkich cnót, które modlącemu się stają w tej chwili przed oczyma i nasuwają mu myśl rozpamiętywania w wszystkich szczegółach tych samych cnót.

       W takim samym celu wieszamy na ścianach naszych mieszkań wizerunki sławnych ludzi i stawiamy posągi królów, książąt i sławnych mężów na miejscach publicznych. Nie czcimy przez to ani spiżu, z którego je ulano, czy marmuru, z którego je wykuto, ale czcimy pamięć sławnych osób i bohaterów, które przedstawiają. Wszyscy chwalą również postęp w naukach szkolnych, który na tym się zasadza, że nauki te nie odbywają się już wyłącznie słownie i pamięciowo, ale przy pomocy stosownych obrazów i modeli. Czyż zatem Kościół św. katolicki ma zasługiwać na naganę dlatego, że już blisko od dwóch tysięcy lat używa obrazów, jako podobizn Świętych, o których życiu i czynach wyznawców swoich poucza?

       Jeżeli protestant jakiś będzie wam mówił: "Wy katolicy jesteście bałwochwalcami, gdyż modlicie się do obrazów", i jeżeli to swoje twierdzenie będzie opierał na słowach Pisma świętego:"Nie uczynisz sobie obrazu rytego, ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie w górze, i co na ziemi nisko, ani z tych rzeczy, które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał, ani służył" (2 Mojż. 20,4. 5), to mu zaraz śmiało odpowiedz: "Ależ ten sam Bóg nakazał Mojżeszowi: "Dwa też Cherubiny ze złota kute uczynisz, po obu stron wyrocznicy (2 Mojż. 25,18)". Te dwa Cherubiny niezawodnie miały być obrazem tych, którzy są w Niebie.

       Dalej jest w Piśmie świętym napisane: "Uczyń węża miedzianego, a postaw go na znak: kto ukąszony wejrzy nań, żyw będzie" (4 Mojż. 21,8). Tu znów jest porównanie z tym, co jest na ziemi, a zatem przykazanie: "Nie masz sobie czynić obrazu" tak powinno być rozumiane, jak Bóg sam je objaśnia przez usta Proroka: "Nie masz ani ich czcić, ani im służyć". Zatem nie zrobienie obrazu jest zakazane, lecz oddawanie mu czci. Jakże pięknie wypowiada tę myśl święty Jan Damasceński, że po wcieleniu się Jezusa Chrystusa wolno nam robić Jego obrazy, albowiem On sam stał się dla nas widzialnym i jako człowiek obcował z nami. Obrazy są tym dla oka, czym słowa dla ucha. Człowiekowi koniecznie potrzebne są obrazy do podniesienia w modlitwie i do pobożnej zachęty.

       A cóż znaczy: "obraz cudowny", "obraz łaski?" Czy istnieją obrazy, które tylko jako obrazy cuda sprawiają i łask udzielają? Nie, obrazy cudów sprawiać nie mogą, ale Bóg przez obrazy je objawia. Potwierdza to Pismo święte, że wąż spiżowy leczył pokąsanych przez węże, a obraz świętego Piotra leczył chorych, - nie wąż spiżowy jednakże, ani obraz Piotra świętego sprawiał cuda, lecz Bóg sam to czynił.

       Przeto nie zwiedzamy też miejsc cudownych dlatego, ażeby tam obraz jaki udzielał nam jakichkolwiek łask, lecz dlatego, że Bóg w tym ulubionym miejscu udziela szczególniejszych łask. Bogu tylko samemu znany jest powód, czemu raczej na tym a tym miejscu, a nie na innym, za pośrednictwem tego a tego Świętego, a nie innego, modlitwy naszej wysłuchuje. Nam tego badać nie wolno i wystarczyć winny same wypadki, po tysiąc razy stwierdzone, że tak jest, a nie inaczej.

       Nie daj się przeto szyderstwem ludzi nie mających wiary odciągać od modlitwy przed obrazami Świętych, wpatruj się w nie, a wpatrując się rozważaj to, co one przedstawiają, albowiem we wszystkich obrazach przemawia Bóg do ciebie: "Masz być zbawionym!"

       Modlitwa

       Panie Jezu Chryste, który przez Kościół święty w czci obrazów podałeś nam środek do wzbudzenia w sobie myśli i uczuć pobożnych, racz sprawić łaską Swoją, abyśmy tego środka pilnie i nabożnie używali i tym sposobem budzili w sobie chęć naśladowania tych, których obrazy przedstawiają, a tym samym stawali się Ciebie coraz godniejszymi. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.




      

       Dnia 27. marca
       Święty Jan Damasceński, doktor Kościoła.
(Roku 676-780.)

       Jan urodził się w Damaszku w r. 676 z bardzo pobożnych i znakomitych rodziców. Ojciec jego piastował wysoki urząd w Syryi, podbitej przez Saracenów. Używał możnego swego wpływu i bogactw swych na dobro Kościoła. Przedewszystkiem stawił sobie za zadanie życia, wykupywać niewolników chrześcijańskich, których przyprowadzano na rynek w Damaszku. Razu pewnego wydobył w ten sposób z rąk Saracenów starego zakonnika, imieniem Kuźma. Ten to duchowny, pełen nauki, był nauczycielem młodego Jana. Nabrał pod kierownictwem więc zakonnika niemałej wiedzy w rzeczach wiary, nawykł także do pobożności. Był z natury młodzieńcem bardzo zdolnym i skłonnym do dobrego.
   
       Urząd ojca, po śmierci rodzica, powierzył Kalif synowi; znał bowiem młodego Jana tak z energii jako i nauki. Jan niechętnie przyjął odznaczenie, chciał bowiem poświęcić się więcej sprawom Bożym jak świeckim. Lecz życzeniu władzcy nie mógł odmówić.
   
       Nastały czasy, w których cesarz Leon zwany Ikonoklastą wydał w swem państwie ostre prawa i przepisy przeciwko czci obrazów świętych, aby pozyskać sobie wywołanemi rozterkami w Kościele uznanie i przyjaźń groźnych sąsiadów saraceńskich. Jan święty oburzony na takie bezprawne wystąpienie cesarza, sprzeciwiające się nauce Kościoła, chwycił za pióro i bronił dotychczasowych zwyczajów pobożnych. Pisał wiele listów do wpływowych osób w państwie cesarza; w nich wykazywał bezpodstawność zakazu cesarskiego i tłomaczył naukę Kościoła; wzywając równocześnie do oporu a nawet do męczeństwa, jeśliby tego była potrzeba.
   
       Dowiedział się o tem cesarz Leon i poprzysiągł Janowi zemstę; nie mógł go jednak gniewem swem dosięgnąć, bo Damaszek nie należał do jego państwa; postanowił zdradą zemścić się na dzielnym obrońcy Kościoła. Powiadają, że sfałszował list, podrabiając dokładnie charakter pisma, w którym Jan jakoby namawiał cesarza, aby z wojskiem wpadł do Damaszku, przyrzekając rzekomo otworzyć cesarzowi bramy miasta. Ten list miał Leon posłać Kalifowi jako dowód swej szczerości ale zarazem jako dowód zdrady Jana.
   
       Kalif, jak mówią, uwierzył, że list pisany przez Jana, kazał go na sąd zawołać i uciąć mu prawą rękę. Jan padł na kolana przed obrazem Najświętszej Panieńki i trzymając odciętą rękę prosił jak dziecko, by się Matka Boża zmiłowała nad nim i w dowód jego niewinności uleczyła mu rękę. Przyrzekł, że tą ręką będzie całe życie bronił wiary Chrystusowej. W tem usłyszał słowa: Synu mój, jesteś uleczony, czyń, jakoś przyrzekł. W tej chwili wedle podania za dotknięciem przyrosła ręka do ciała.
   
       Sława tego cudu rozeszła się lotem błyskawicy po całem mieście. Słysząc o tem Kalif, zawołał Jana do siebie, a przekonawszy się naocznie po bliźnie widocznej na około ręki o prawdziwości wypadku, poznał, że niesprawiedliwie ukarał świętego. Prosił go, by był pierwszym w jego domu i państwie i by radą swą służył mu w rządach państwa. Równocześnie przywrócił mu urząd dawniejszy.
   
       Jan wszakże postanowił wstąpić do klasztoru. Sprzedał wszystkie swe dobra, pieniądze rozdał ubogim, sam zaś poszedł w ubogiej szacie do klasztoru świętej Saby, położonego niedaleko Jerozolimy i prosił gorąco o przyjęcie. Ojcowie, znając Jana z sławy i gorliwości w służbie Bożej, przyjęli go chętnie.
   
       Dano mu zakonnika jako mistrza duchownego. Był to światły ale nieugięty starzec. Na samym wstępie udzielił Janowi następującej przestrogi: Nie czyń niczego z własnej woli, pracę ofiaruj Panu Bogu, żałuj za grzechy swej młodości, nie baw się myślami świeckiemi, oczyszczaj umysł swój od nieprzystojnych rzeczy, obawiaj się własnej pychy, nie uważaj się za uczonego, radź się w potrzebie swych przełożonych. Nadto zakazał mu pisania wszelkich listów i książek, zakazał mu zajmowania się rzeczami świeckiemi i polecił ćwiczenie zupełnego milczenia.
   
       Wszystkie te reguły mądrości chrześcijańskiej wypełniał gorliwy nowicyusz z największem posłuszeństwem i zaparciem się siebie. Mądry starzec stawiał pokorę jego na wszelkie próby. Razu pewnego polecił mu, aby zaniósł kosze na sprzedaż do Damaszku; przytem wyznaczył mu za nie nadzwyczaj wysoką cenę. W pokorze serca wziął Jan kosze i w skromnej szacie zakonnej usiadł na rynku w Damaszku, on, który niedawno był namiestnikiem i pierwszą osobą w mieście po władzcy. Poznał jeden z dawnych sług w skromnym zakonniku swego dawnego pana i kupił kosze za żądaną cenę.
   
       Kiedy Jan na prośby pewnego brata zakonnego ułożył wesoły wierszyk do śpiewu, mistrz zakonnik wypędził go za to z celki klasztornej. Jan płakał jak dziecko; przepraszając mistrza tłomaczył się, że przekroczył przepisy na to, aby pocieszyć braciszka w smutku. Starzec był nieugięty. Nakazał mu za karę wymieść i wyczyścić wszystkie celki braci. Jan zabrał się z pokorą do miotły, by spełnić nadaną pokutę. Widząc to mistrz, padł mu na szyję i ucałował go serdecznie, zwalniając go z dalszej pokuty.
   
       Razu pewnego miał ów starzec widzenie, podczas którego usłyszał głos: Czemu nie dopuścisz rzece płynąć a źródłom wytrysnąć a wodę toczyć na ochłodę dusz ludzkich? Zrozumiał starzec, że chodziło o Jana, którego nauka miała być oną wodą wytryskającą z źródła obfitego na korzyść Kościoła. Zawołał więc Jana i rzekł do niego: Synu mój, otwórz teraz swe usta i objaw światu, coś nagromadził w swem sercu przez długie rozmyślanie.
   
       Jan zaczął znowu pisać. Napisał piękną książkę o nauce wiary i obyczajów. Był on pierwszy z Greków, który w systematyczny sposób ułożył podobne dzieło z niezwykłą bystrością ducha i siłą słowa. Oprócz tego napisał kilka pięknych nauk na cześć Maryi i utworzył kilka pięknych hymnów, które Kościół św. przejął do modlitw kościelnych.
   
       Patryarcha jerozolimski Jan V. wyświęcił go na kapłana w roku 740. Kiedy umarł Leon Ikonoklasta, a nastąpił po nim Konstantyn Kopronymus, zacięty wróg wiary świętej, który szalał w swej złości i okrucieństwie przeciwko Kościołowi, wypędzał biskupów, burzył kościoły i męczył wiernych, Jan św. opuścił swe zacisze klasztorne i udał się w świat, by walczyć przeciwko błędom heretyckim. Mimo że na jego głowę wyznaczono nagrodę, przeszedł całą Palestynę, Syryą, nawet doszedł do Konstantynopola, wszędzie głosząc prawdy wiary, zawsze gotów na śmierć. Pan Bóg nie chciał jego śmierci męczeńskiej; mimo niebezpieczeństw wrócił do swego klasztoru, gdzie dokonał żywota w roku 780. Miał wtenczas lat 104.
   
       Dla swego znaczenia w rozwoju i ułożeniu nauki wiary na podstawie dotychczasowej tradycyi i orzeczeń Kościoła, św. Jan uznany jest doktorem Kościoła.

       Nauka

       W ósmym i dziewiątym wieku pojawili się ludzie, którzy występowali przeciw czci obrazów. Tych ludzi nazywamy obrazoburcami czyli ikonoklastami. Twierdzili, że jest to zabobonem, oddawać cześć obrazom. I słusznie zupełnie, bo któż może oddawać cześć obrazom martwym? Cześć obrazom się należy przez wzgląd na to, co wyobrażają; czcimy więc obrazy świętych, bo przedstawiają nam sługi Boże, zachęcają do ich naśladowania i do modlitwy. Stąd też obrazoburcy nie rozumieli nauki wiary świętej. Doświadczenie potwierdza, że wogóle ci, którzy występują i szydzą z obrządków i praktyk pobożnych, prawie nigdy nie znają ich myśli, intencyi i pobudek. Stąd prawie zawsze jest nieświadomość powodem szyderstwa podnoszonego przeciwko Kościołowi. Podobnie i obrazoburcy nie wiedzieli, lub nie chcieli wiedzieć, że Kościół nie czci obrazów samych, bo byłoby to bałwochwalstwem.

       W obrazach, powtarzamy, cześć oddajemy tym, których one nam przedstawiają t.j. Panu Bogu, Matce Boskiej, Świętym Pańskim. Do duszy ludzkiej tylko przez zmysły docierają pojęcia nadprzyrodzone i duchowe. Otórz pomocą dla zmysłów naszych są obrazy. One uprzytomniają nam Pana Boga lub Świętych, stawiają nam ich przed oczy i w ten sposób ułatwiają nam modlitwą do Pana Boga lub sług Jego.
   
       Módlmy się więc przed obrazami Pana Boga, Matki Boskiej i Świętych Pańskich, zawieszajmy je w domach swych, bo takie zwyczaje pobożne wskazują na dom katolicki, w którym kwitnie cześć ku Panu Bogu i Świętym Pańskim.


"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski




      

       Jan z Damaszku - Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu

      

       Św. Jan Damasceński:
       III MOWA OBRONNA PRZECIW TYM, KTÓRZY ODRZUCAJĄ ŚWIĘTE OBRAZY

       (Contra imaginum calumniatores)



.

3 komentarze

avatar użytkownika intix

1. Św. Jan Damasceński - O poznaniu



Znalezione obrazy dla zapytania Św. Jan Damasceński - obrazki

       (...)
       Nie ma nic cenniejszego od poznania: jeżeli bowiem poznanie jest światłem duszy rozumnej, to brak poznania jest ciemnością. Jak bowiem brakiem światła jest ciemność, tak brakiem poznania jest ciemność rozumu.

       Nierozumnym właściwa jest niewiedza, rozumnym zaś – poznanie. Ten więc, kto nie posiada poznania, będąc z natury zdolny do poznania i zdobywania wiedzy, chociaż według natury jest rozumny, to z powodu zaniedbania i lekkomyślności duszy jest gorszy od stworzeń nierozumnych.
 
       Poznaniem zaś nazywam prawdziwe poznanie rzeczy istniejących. Jeżeli zaś poznanie dotyczy rzeczy istniejących, to fałszywe poznanie jest poznaniem jakby nieistniejącego i jest bardziej niewiedzą niż poznaniem, fałsz bowiem nie jest niczym innym jak czymś nieistniejącym.

       Skoro żyjemy nie samą nagą duszą, lecz tak, jakby pod zasłoną ciała ukryta była nasza dusza, to posiada ona rozum widzący i poznający, jak oko nabywający i przyjmujący poznanie i wiedzę o bycie – nie od siebie zaś dusza posiada poznanie i wiedzę, lecz potrzebuje pouczającego – przystąpmy więc do nauczyciela niefałszywego: do prawdy. (20)

       Chrystus zaś jest uosobioną Mądrością i Prawdą, w Nim są ukryte wszystkie skarby wiedzy[6] oraz jest On Mądrością i Mocą Boga Ojca[7].

       Posłuchajmy przez Pisma Boże Jego głosu i nauczmy się prawdziwego poznania wszystkiego, co istnieje.

       Przystępując zaś do tego, zbliżajmy się w skupieniu i czystym sercem, nie otępiając przez namiętności intelektualnego oka naszej duszy. Albowiem zaledwie ktoś mógłby nawet najbardziej czystym i przejrzystym spojrzeniem oka wyraźnie utkwić spojrzenie w prawdzie.

       Jeżeli bowiem światło, które jest w nas, czyli umysł, jest ciemnością, to jak wielka jest ciemność![8]

       Przystąpmy więc całą duszą i rozumem.

       Ponieważ nie jest możliwe zobaczyć coś wyraźnie, przenosząc wzrok i rozpraszając uwagę na różne rzeczy widzialne, trzeba uważnie skierować oko na jedną rzecz oglądaną.

       Tak i my, odrzuciwszy każdy niepokój umysłu, nieskalani materią przystąpmy do prawdy.

       Przystępując zaś i przybywając do bram, nie poprzestawajmy, lecz mocno pukajmy, żebyśmy mogli zobaczyć, gdy otworzą się nam drzwi pokoju małżeńskiego, jego piękno wewnętrzne. Brama jest pismem, pokój zaś wewnątrz bramy oznacza ukryte w nim piękno myśli, czyli Ducha prawdy. (41)

       Pukajmy mocno, inaczej mówiąc, poznajmy to raz, po raz drugi, wiele razy i tak zagłębiając się, znajdziemy ten skarb wiedzy i będziemy rozkoszować się pełnią.

       Będziemy szukać, badać, dociekać, wypytywać. Każdy bowiem, kto prosi – otrzyma, kto szuka – odnajdzie, a kołaczącemu otworzy się[9] oraz: zapytaj ojca swego i odpowie tobie, i starsi twoi w poznaniu powiedzą tobie[10].

       Jeżeli więc będziemy miłośnikami nauki, będziemy wiele wiedzieć[11], bo z natury rzeczy wszystko da się osiągnąć przez staranność i trud, ale – i to przede wszystkim i po wszystkim – przez łaskę daną od Boga.
       (...)

Św. Jan Damasceński, Dialektyka albo rozdziały filozoficzne. O herezjach, przekł. i oprac. A. Zhyrkova, Wydawnictwo WAM Kraków 2011
Przypisy:
6.  Kol 2, 3.
7.  1 Kor 1, 24.
8.  Mt 6, 23.
9.  Mt 7, 8.
10. Por. Pwt 32, 7.
11. Isokrates, Ad Demonicum 4.

avatar użytkownika intix

2. Z dzieła św. Jana Damasceńskiego


Z dzieła św. Jana Damasceńskiego, prezbitera, Wyznanie wiary
(rozdz. 1)

Wezwałeś mnie, Panie, abym służył Twoim uczniom


       Tobie, Panie, a po Tobie memu ojcu zawdzięczam życie. Ty również ukształtowałeś mnie w łonie mojej matki. Ty wyprowadziłeś mnie na światło dzienne, bo prawa natury przebiegają niezmiennie, tak jak je ustanowiłeś.

       Ty przez ożywcze działanie Ducha Świętego przygotowałeś stworzenie mnie i moje istnienie; nie stało się to więc ani z woli męża, ani z żądzy ciała, lecz dzięki Twej łasce, której nie sposób wypowiedzieć. Twoje postanowienia są większe niż prawa natury i przygotowałeś moje przyjście na świat, aby mnie uczynić Twym przybranym synem, i dołączyłeś mnie do grona dzieci Twojego Kościoła, świętego i nieskalanego.

       Ty mnie żywiłeś mlekiem Twojej Boskiej nauki, czyli mlekiem słów Twoich. Ty mnie podtrzymywałeś umacniającym pokarmem Ciała Jezusa Chrystusa, Twojego Jednorodzonego i Najświętszego Syna, i dałeś mi pić z kielicha Jego Krwi życiodajnej, którą przelał za zbawienie całego świata.
 
       Umiłowałeś nas, Panie, i dla naszego odkupienia wydałeś zamiast nas samych Twojego jedynego i ukochanego Syna. On zaś przyjął Twoją wolę dobrowolnie i bez sprzeciwu, a nawet jak niewinny baranek przeznaczony na ofiarę, sam się ofiarował. Albowiem będąc Bogiem, stał się człowiekiem i swoją ludzką wolą poddał się Tobie, Bogu Ojcu swojemu, i stał się posłuszny "aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej".

       Tak więc, o Chryste, mój Boże, uniżyłeś samego siebie, aby mnie, owcę zbłąkaną, móc wziąć na swoje ramiona, pożywić na zielonych pastwiskach i poić wodą nauk Twoich przez posługiwanie Twych pasterzy. Dzięki temu, że Ty ich żywisz, oni też mogą żywić Twój lud wybrany.

       Teraz zaś, Panie, przez włożenie na mnie rąk Twego biskupa powołałeś mnie do posługiwania Twym wybranym. Nie wiem, dlaczego tak uczyniłeś, wie to tylko Twoja opatrzność.

       Panie, uczyń lżejszym ciężkie brzemię moich grzechów, którymi tak bardzo zawiniłem. Oczyść me serce i mojego ducha, wyprowadź mnie na drogę prostą, bądź mi oświecającą pochodnią.

       Otwórz me usta do głoszenia słowa; spraw, by ognisty płomień Twojego Ducha Świętego uczynił moją mowę jasną i płynną, i niech zawsze będę świadomy, że jesteś przy mnie i na mnie patrzysz.

       Paś mnie, o Panie, i paś ze mną, aby moje serce nie skłaniało się ani na prawo, ani na lewo, a Twój Duch, Duch dobry, niech mnie prowadzi drogą prostą; i niech moje poczynania teraz i aż do końca życia będą według Twojej woli.

       Ty zaś, o wybrane zgromadzenie Kościoła, szlachetne grono o wypróbowanej wierności, wy, którzy szukacie pomocy u Boga i wśród których Bóg przebywa, przyjmijcie od nas nieskalaną naukę prawowiernej wiary; dzięki niej umacnia się Kościół, tak jak nam to zostało przekazane przez naszych Ojców.

http://brewiarz.pl/indeksy/pokaz.php3?id=6&nr=063

avatar użytkownika intix

3. WYKŁAD WIARY PRAWDZIWEJ

ŚW. JAN DAMASCEŃSKI
DOKTOR KOŚCIOŁA
––––––––
Rozdział XXVI

Antychryst (1)

       Jest rzeczą pewną, że Antychryst się pojawi. Wprawdzie antychrystem (2) jest każdy "kto nie przyjmuje, że Syn Boży przyszedł w ciele" (3) i że będąc prawdziwym Bogiem, stał się prawdziwym człowiekiem, pozostając nadal Bogiem – jednak Antychrystem w znaczeniu właściwym i szczególnym jest ten, który ma przyjść przed końcem świata (4). Pierwej jednak muszą wszystkie narody usłyszeć Ewangelię, jak powiedział Pan (5), a wtedy ten przyjdzie, by dowieść bezbożności Żydów. Bo mówił Pan [do nich]: "Przyszedłem ja w imię Ojca mego, a nie przyjmujecie mnie; przyjdzie inny w imię swoje własne i przyjmiecie go" (6). I Apostoł pisze: "Ponieważ nie przyjęli miłości prawdy ku swemu zbawieniu, dlatego pośle im Bóg działanie błędu, które ich przywiedzie do uwierzenia kłamstwu, aby sądzeni byli wszyscy ci, co nie uwierzyli prawdzie, ale przystali na nieprawość" (7). Żydzi nie przyjęli prawdziwego Syna Bożego i Boga, Pana Jezusa Chrystusa, lecz przyjmą oszusta, który będzie się podawał za Boga (8). O tym bowiem, że ogłosi się on Bogiem, tak mówił anioł, pouczając Daniela: "Na bogów swych ojców zważać nie będzie" (9). Apostoł też ostrzega: "Niech was nikt nie zwodzi w jakikolwiek sposób, [gdyż nie nastąpi dzień Sądu], jeśli pierwej nie przyjdzie odstępstwo i nie objawi się człowiek nieprawości, syn zatracenia, przeciwnik i napastnik wobec wszystkiego, co ma związek z Bogiem i świętością, tak że sam zasiądzie w świątyni Bożej i będzie się podawał za Boga" (10). W świątyni Bożej – nie naszej, lecz dawnej, żydowskiej, zasiądzie. Bo nie przyjdzie do nas, ale do Żydów, i nie ze względu na Chrystusa lub na tych, którzy do Niego należą. Dlatego właśnie nazywa się Antychrystem.

       Najpierw więc będzie głoszona Ewangelia wszystkim narodom. "I wtedy objawi się ten niegodziwiec, którego przyjście spowoduje szatan i ukaże go w całej mocy wśród znaków i fałszywych cudów, z całym oszustwem nieprawości wobec tych, którzy giną. Lecz Pan zabije go słowem ust swoich i zetrze go obecnością swego blasku" (11).

       Więc nie diabeł stanie się człowiekiem przez wcielenie jak Pan (wzdryga się na to nasza myśl), lecz człowiek zrodzi się z cudzołóstwa i podda się zupełnie działaniu szatana. Bo Bóg, znając naprzód okropność jego przyszłych zamierzeń, pozwoli, by diabeł w nim zamieszkał.

       A zatem przyjdzie z cudzołóstwa, jak powiedzieliśmy, i potajemnie się wychowa, a potem z nagła powstanie, podniesie bunt i będzie panował. Na wstępie tego panowania, czy raczej tyranii, będzie udawał świętość. Jednak skoro tylko wzmocni się, prześladować zacznie Kościół Boży i okaże całą swoją przewrotność.

       Przyjdzie zaś "w znakach i dziwach kłamstwa" (12) – fikcyjnych, nie prawdziwych cudów – i zwiedzie tych, których umysł opiera się na słabych i chwiejnych zasadach, i oderwie ich od Boga żywego tak podstępnie, że "nawet wybranych w błąd by wprowadził, gdyby to było możliwe" (13).

       Henoch i Eliasz posłani zostaną na ziemię, by zwracać "serca ojców ku synom" (14), czyli Synagogę, do Pana naszego Jezusa Chrystusa i do nauki apostolskiej, i będą przez niego usunięci. A wtedy zjawi się Pan z nieba, taki jakim widzieli Go apostołowie idącego do nieba (15) – prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek – w chwale i mocy, i zabije człowieka nieprawości, syna zatracenia, "tchnieniem ust swoich" (16). Niech więc nikt nie oczekuje, że Pan przyjdzie z ziemi (17), bo przyjdzie z nieba, jak sam zapewnił (18).


–––––––––––


Św. Jan Damasceński, Wykład wiary prawdziwej. Przełożył Bronisław Wojkowski. Warszawa 1969, ss. 261-263. (a)

Przypisy:
(1) Jedynie św. Hipolit Rzymski w starożytności chrześcijańskiej napisał oddzielną księgę O Antychryście, wydał ją H. Achelis, GCS 1, 2, Berlin 1897, ss. 1-47. Z tego dzieła czerpie św. Jan Damasceński, posługując się także uwagami św. Ireneusza, zawartymi w Adversus Haereses, PG 7.
(2) Tu przenośnie: przeciwnikiem Chrystusa.
(3) 2 Jan. 7.
(4) Św. Ireneusz, Adversus Haereses, lib. V, c. 25.
(5) Por. Mt. 24, 14.
(6) Jan. 5, 43.
(7) 2 Tes. 2, 10-12.
(8) Por. 2 Jan. 7.
(9) Dan. 11, 37.
(10) 2 Tes. 2, 3-4.
(11) Por. 2 Tes. 2, 8 ns.
(12) 2 Tes. 2, 9.
(13) Mt. 24, 24.
(14) Mal. 4, 6. Por. Apok. 11, 3.
(15) Por. Dz. Ap. 1, 11.
(16) 2 Tes. 2, 8.
(17) W ten sposób przyjdzie Antychryst, mogłaby więc zajść pomyłka.
(18) Por.: Mt. 25, 31; Łk. 21, 27.

(a) Por. 1) Przekład łaciński: S. Joannes Damascenus, Expositio accurata fidei orthodoxae. De antichristo.

            2) Ks. Franciszek Antoni Staudenmaier, Antychryst.

            3) Ks. Henryk Fiatowski, Antychryst.

            4) Ks. Franciszek Pouget, Nauki katolickie w sposób katechizmowy. O końcu świata, o Antychryście, o przyjściu Eliasza i Henocha, i o nawróceniu żydów.

            5) Ks. Piotr Skarga SI, Kazanie na XXIV niedzielę po Świątkach. (O końcu świata i o Antychryście).

            6) Bp Władysław Krynicki, Dzieje Kościoła powszechnego.

            7) Ks. Maciej Sieniatycki, a) Apologetyka czyli dogmatyka fundamentalna. b) Zarys dogmatyki katolickiej.

            8) Św. Cyprian Biskup Kartagiński, a) O jedności Kościoła Katolickiego. b) O śmiertelności.

            9) Kwintus Septymiusz Florens Tertulian, Preskrypcja przeciw heretykom.

          10) Św. Wincenty z Lerynu, Pamiętnik (Commonitorium). Rozprawa Pielgrzyma o starożytności i powszechności wiary katolickiej przeciw niezbożnym nowościom wszystkich kacerzy.

(Przyp. od red. Ultra montes).
http://www.ultramontes.pl/jan_damascenski_wyklad_antychryst.htm