Co zrobić z tym Misiewiczem?

avatar użytkownika elig

  Sprawa Bartlomieja Misiewicza datuje się od sierpnia 2016, kiedy to otrzymał on z okazji Świeta Wojska Polskiego Złoty Medal za Zasługi dla Obronności Kraju {TUTAJ}.  To zwróciło na niego uwagę antypisowskiego mainstreamu i zaczęła się kampania hejtu, która trwa do dziś.  Zorientowano się, że atakując Misiewicza - można dopiec Macierewiczowi.  Zaczęto od doniesień do prokuratury.  Szybko okazały sie one bezpodstawne.  Szukano więc dziury w całym, a to pisząc o jakiejś rzekomej popijawie w Białymstoku, a to rozpuszczając fałszywe wieści o hamburgerach w Elblągu lub opowiadając o oficerach meldujących się Misiewiczowi [coś takiego zdarzyło się raz i to dawno].

 Jest to zwykła nagonka obliczona na zniszczenie Misiewicza, którego głównymi "przewinami" są: młody wiek i brak wyższego wykształcenia [studiuje na studiach licencjackich].  Narozsądniej w tej sprawie zachowuje się premir Beata Szydło odsyłając wszystkich do Macierewicza, który powinien decydować w tej sprawie.  Niestety, mniej roztropnie zachowali się dziś [6.02.2017] Jarosław Kaczyński oraz marszałek Senatu Karczewski.  Według Jarosława Kaczyńskiego:

 " - To jest wizerunkowy problem. Skoro wciąż staje się bohaterem mediów, to nie ma w tym nic dobrego i wierzę, że minister Macierewicz tę sprawę załatwi. Misiewicz to skądinąd sympatyczny, uprzejmy młody człowiek, bardzo sprawny w tym, czym się zajmuje. I powiedzmy sobie szczerze - to, żę poszedł do knajpy i wypił piwo, nie jest zbrodnią, media często robią z igły widły. Chociaż oczywiście wiem, że są też rzeczy poważniejsze i niedobre - na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody - w takim tonie o Bartłomieju Misiewiczu w wywiadzie dla "Do rzeczy" wypowiadał się prezes PiS, Jarosław Kaczyński." {TUTAJ}.

 Oznacza to zgodę Kaczyńskiego na to, by wrogie mu media formowały rząd PiS.  Marszałek Senatu powiedział zaś:

 " - Uważam, że limit tych przypadków został wyczerpany. Tak, zachowań [Bartłomieja Misiewicza]. One szkodzą nam wizerunkowo i są zupełnie niepotrzebne. Część została w znacznym stopniu wykreowana przez media i nagłośniona w nadmiernym stopniu, ale uważam, że minister Macierewicz podejmie… Dziś jest konferencja, można się zapytać. Myślę, że minister już niebawem poinformuje o swoich decyzjach – " [link j.w.].

 Dziś rano Robert Mazurek z portalu RMF24,pl ogłosił dymisję Misiewicza.  Wiadomość ta została później sprostowana, gdyż minister Macierewicz ogłosił:

 "W poniedziałek podczas konferencji w sprawie ustanowienia Roku gen. Józefa Hallera szef MON pytany o Bartłomieja Misiewicza powiedział: jest pracownikiem Ministerstwa Obrony Narodowej. Minister Antoni Macierewicz zapowiedział również skierowanie do prokuratury zawiadomienia ws. działań na szkodę MON m.in. w związku z rozpowszechnianiem nieprawdy.(...)
 Minister Antoni Macierewicz podkreślił jednocześnie, że obowiązki Bartłomieja Misiewicza jako rzecznika przejęło biuro prasowe, a jako szefa gabinetu politycznego - Krzysztof Łączyński.
  W związku z działaniami, które mają w sposób oczywisty znamiona przestępstwa, podjąłem decyzję o skierowaniu tej sprawy do prokuratury i służb specjalnych celem wyjaśnienia, jakie osoby, jakie środowiska podejmują działania przestępcze na szkodę Ministerstwa Obrony Narodowej i urzędników MON- tłumaczył szef MON. Jak wyjaśnił,  chodzi m.in. o sfałszowanie konta urzędnika na portalu społecznościowym i "realizowanie działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika MON"." {TUTAJ}.

    Ja uważam, iż Macierewicz ma rację, broniąc Misiewicza.  Co wiecej , sądzę, że najmądrzejszą rzeczą byłoby awansowanie Misiewicza na dobrze płatne stanowisko pełnomocnika do jakichś spraw tajnych i ogłoszenie, iż awans ten jest właśnie skutkiem całej tej nagonki.  Tajemnica wojskowa sprawiłaby , że media musiałyby się od Misiewicza odczepić.  To mógłby być strzał w dziesiątkę.

 

5 komentarzy

avatar użytkownika UPARTY

1. Całkowicie się zgadzam.

Każdego można zniszczyć fałszywym słowem, najpierw Misiewicza a później i innych. Zarówno Oni jak i my musimy przyjąć, że ich słowa są bez znaczenia. Dopiero wtedy zaczniemy móc skutecznie naprawiać państwo.

uparty

avatar użytkownika Morsik

2. A ja powtórzę, że...

..."na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą". Najpierw był dzieciak z USA - geniusz podobno, potem skądś wytrzaśnięto młodziaka w trakcie kursów pomaturalnych (nie ma czegoś takiego jak "studia licencjackie"!).

Kiedy pracowałem zawodowo dorabiałem u poważnego przedsiębiorcy, który zatrudniał tylko fachowców "po 40.", zapytałem, dlaczego nie zatrudnia ludzi młodych, po studiach. Odpowiedział, że właśnie zatrudnia młodych i że w Polsce prawo zabrania zatrudniania dzieci.

To, że gość ma 26 lat, nie dowodzi, że jest dorosły. Większość dzisiejszych 26 latków zatrzymało się w rozwoju emocjonalnym 10 lat wcześniej.

Co po panu Misiewiczu widać, słychać i czuć.

Ergo: Prezes Jarosław Kaczyński ma rację, bo - jak na wstępie - "na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą".

PS. Moja Kochana Babunia zaraz by zapytała: "A czyj on jest?"

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika kazef

3. @elig

Sprawa Bartlomieja Misiewicza datuje się od sierpnia 2016...


Nie. Datuje się od początku jego działalności jako rzecznika. Zwróciłem na niego uwagę już na pierwszych konferencjach prasowych oglądanych w TV. Kim jest ten młody chłopak? - myślałem. Wygadany, nienaganna polszczyzna, zawsze merytorycznie super przygotowany, zachowuje się jak stary wyjadacz, broni wyśmienicie posunięć swojego pryncypała, które wywołują wściekłość medialnego ścieku. Na dodatek owych agresywnych funkcjonariuszy medialnych z różnych onetów, toków, zetek i eremefów przeczołgiwał w sposób popisowy, z lekko bezczelnym uśmiechem, odpowiadając na ich arogancję w taki sposób, że musieli bezsilnie zaciskać pięści. Oni mu tego nie darują - myślałem już wtedy.

avatar użytkownika Maryla

4. ESBECKI GAMBIT - A.Ścios

https://bezdekretu.blogspot.com/2017/02/esbecki-gambit.html
(..)
W ramach prowadzonej przez to środowisko wojny, można wskazać jeden, za to niezwykle spektakularny przykład, który znakomicie obrazuje charakterystykę pracy operacyjnej bezpieki i obnaża intencje mocodawców „opozycji”.
Od wielu miesięcy, a dokładnie od dnia likwidacji tzw. Centrum Eksperckiego NATO (grudzień 2015) osoba Bartłomieja Misiewicza znajduje się na celowniku środowisk chcących uderzyć w samego szefa MON. Ataki na dyrektora gabinetu politycznego, są efektem stosowania opisanej powyżej metody operacyjnej i częścią kombinacji zmierzającej do pozbawienia stanowiska Antoniego Macierewicza . To jest przyczyna owej „koncentracji wysiłku dezinformacyjnego”, o którą pytał niedawno szef MON.
„Zastępczy cel” nie jest oczywiście przypadkowy.
Likwidacja „Centrum”, w której aktywnie uczestniczył Bartłomiej Misiewicz uniemożliwiła ludziom ze środowiska b.WSI stworzenie „eksterytorialnej” służby specjalnej, wyjętej spod władzy i jurysdykcji ministra obrony narodowej. Szefami nowej struktury mieli zostać oficerowie SKW, przyjęci do służby przez reżim PO-PSL. Projekt realizowany przez ówczesne kierownictwo SKW, miał stanowić rodzaj „wyborczego spadochronu”, dzięki któremu oficerowie ci staliby się „nietykalni” i praktycznie nieusuwalni ze struktur Sił Zbrojnych. Jedynie szybka i zdecydowana reakcja ministra Macierewicza, zapobiegła tym planom. Na odpowiedź „skrzywdzonych” nie trzeba było długo czekać. Pułkownik Dusza wysmarował natychmiast sześciostronicowy elaborat, a publikująca go „GW” przypuściła atak na nowe kierownictwo MON, alarmując o „Demolce kontrwywiadu”. Marek Biernacki, były koordynator służb specjalnych, w liście do prezydenta Andrzeja Dudy zadawał zaś dramatyczne pytanie - "Czy przypadkiem celem niespodziewanego najścia nie była potencjalna a bardziej domniemana zawartość kasy pancernej w CEK NATO? Ciekawe, a na jakie to dokumenty liczyli trafić kontrolerzy ministra?"
Nietrudno zauważyć, że od tej chwili Bartłomiej Misiewicz – „kontroler ministra”, stał się „ulubionym” celem rozlicznych ataków medialnych, kłamstw, oszczerstw i dezinformacji.
Już przed wieloma miesiącami zwracałem uwagę, że schemat akcji, w których atakuje się najbliższych współpracowników szefa MON jednoznacznie wskazuje na proweniencję sprawców i każe ich szukać wśród ludzi służb specjalnych. Występują w nim bowiem charakterystyczne cechy stosowania dezinformacji, jako narzędzia wpływu i oręża w wojnie hybrydowej.
Przykłady: do prawdziwej informacji o powołaniu B. Misiewicza na członka rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej (temat przewodni) dodano fałszywy komentarz (interpretację) o rzekomej bezprawności takiej decyzji z uwagi na brak wyższego wykształcenia. Z kolei, prawdziwą informację o jednym z projektów Obrony Terytorialnej sporządzonym w NCSS, skonfrontowano z wiedzą o koncepcji OT wdrażanej w MON, by wyprowadzić stąd wniosek (negacja faktów) o bliskiej współpracy obu instytucji i ścisłych związkach personalnych. Ponieważ jedna z osób działających w NCSS została skojarzona z tzw. aferą reprywatyzacyjną, kolejny krok prowadził już w stronę sugestii (modyfikacja okoliczności), jakoby również MON miał związek z tą aferą. Posłużono się tu sprawdzoną metodą wykorzystania chwytliwej tematyki (afera warszawska) do przeniesienia i zaszczepienia treści dezinformujących.
Jednozdaniową „wrzutkę” o wycieczce Bartłomieja Misiewicza do McDonalda, rozpowszechniono natychmiast w ośrodkach propagandy (pudła rezonansowe), nadając jej, (poprzez zwielokrotnienie ilości przekaźników) pozór medialnej wiarygodności. Zastosowano przy tym szereg modyfikacji, rozszerzając temat przewodni o interpretację (Misiewicz musiał być pijany) czy generalizację (ludzie PiS nadużywają władzy i stanowisk). Poprzez powtarzanie - podstawową technikę manipulowania świadomością, doprowadzono do wytworzenia fałszywego wizerunku „sprawcy” i przedstawienia równie fałszywych okoliczności.
Jak w przypadku wszystkich kampanii dezinformacyjnych realizowanych w III RP, efekt końcowy spełnił oczekiwania mocodawców: grupa docelowa (społeczeństwo, wyborcy PiS) są utwierdzani w przeświadczeniu, że „coś jest na rzeczy” (stan pożądanej psychozy), klienci zaś, czyli środowiska zyskujące na operacji, zdobywają kolejne pseudoargumenty do walki politycznej i gromadzą narzędzia służące dezintegracji partii rządzącej.
Nie ma potrzeby wymieniania wszystkich „narzędzi operacyjnych” użytych przeciwko Misiewiczowi. Nie dlatego, by nie miały znaczenia dla analizy opisywanego tu zjawiska, ale z tej przyczyny, że nagłaśnianie dezinformacji (nawet dla celów publicystycznych) jest zawsze uczestnictwem w akcji dezinformacyjnej. Niestety, tej zasady zdają się nie rozumieć nawet decydenci MON i w wydawanych przez ministerstwo oświadczeniach i komunikatach pojawiają się zadziwiające stwierdzenia o „prostowaniu” dezinformacji, a nawet polemika z jej tezami.
Może to świadczyć, że politycy Prawa i Sprawiedliwości nie wiedzą, iż w dezinformacji chodzi wyłącznie o jeden cel – upublicznienie i utrwalenie przekazu. Nie ma znaczenia, jak dalece jest on fałszywy lub na jak miałkich opiera się przesłankach. Wystarczy, by podstawowe tezy dezinformacji zostały udostępnione odbiorcy – nieważne, w jakiej formie i przez kogo. Dlatego celom dezinformacji nigdy nie zaszkodzi jakakolwiek „polemika” ani najbardziej krytyczna ocena. Zostają osiągnięte, gdy dotrą do świadomości odbiorców, wywołają pożądane odczucia i reakcje.
Ta reguła pokazuje istotną różnicę dzielącą propagandę od dezinformacji. W przypadku tej pierwszej, obowiązuje prosta zasada „kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie”. W przypadku dezinformacji, zasada natomiast mówi -„gadajcie o tym, gadajcie, w końcu odpowiednio do tego postąpicie". Odbiorca, po raz setny karmiony tezą o „nieodpowiedzialnym zachowaniu” Misiewicza, jego rzekomej nonszalancji, braku wykształcenia i wiedzy, nie tylko buduje fałszywy wizerunek tej postaci, ale gotów jest z ulgą przyjąć wiadomość, że szef gabinetu politycznego ministra zostanie zdymisjonowany. (..)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

5. Scios jest bardzo tendencyjny

i inne kryteria oceny stosuje np. do prezesa, a inne do ministra. Zreszto zawsze był jego fanem, tak jak służby zawsze polowały na Macierewicza przykładając mu łatkę niezrównowazonego. Tym razem pewne wątpliwości do materii z ministrem związanej wyrażał i prezes i premier i inni ministrowie z PISu, którzy z esbeckim gambitem nie moga mieć nic wspólnego, a więc jest pewien problem z samym ministrem, który siebie i rząd narażał na niepotrzebny atak.

No chyba, że jest to celowe dostarczanie igrzysk jako osłony - dajmy na to na przyklepywanie CETA, albo aneksu do 1066 o pozwolenie na użycie ostrej amunicji w czasie pokoju przez wojska obce, ustawy hazardowej itp.

Wsłuchujac sie w skargi prezesa o wsadzaniu amerykańskiego nosa, można przypuszczać, że na stołek wsadziły go jastrzębie Obamy i Clinton do wplątania nas w wojnę z Rosją.

Proszę zwrócić uwagę, że wraz ze zwycięstwem Trumpa jakoś przestał nas straszyć Putinem. Niewykluczone, ze Trump będzie wolał kogoś innego.

Wojciech Kozlowski