Nadzwyczajna Sprawność Państwa Służb Specjalnych- sprawa mł.insp. J.Sekuły

avatar użytkownika Redakcja BM24

Temat:  Nadzwyczajna Sprawność Państwa Służb Specjalnych
Wysłane do:
parlamentarzyści RP - wszyscy 460

Senatorowie RP - 99
polscy europarlamentarzyści - 24
kluby "Gazety Polskiej" - 399

indywidualne adresy min.członkowie WiR, Solidarności, IPN-ów, polskie rozgłośnie radiowe i portale int.

 

Lublin, 18.01.2017r.

 

NADZWYCZAJNA     SPRAWNOŚĆ

PAŃSTWA    SŁUŻB     SPECJALNYCH   (PSS)

 

Wyrok  apelacyjny Sądu Okręgowego w Lublinie z dnia 18.01.2017r. sygn. akt  V Ka 1408/16

 

Wyciąg z uzasadnienia ustnego do wyroku Sądu Okręgowego w Lublinie sygn. akt      V Ka 1408/16 przedstawionego przez sędziego Sądu Okręgowego w Lublinie Artura Ozimka na rozprawie apelacyjnej w dniu 18.01.2017r.:

 

… Zdaniem Sądu należało by zakończyć te spory, czy ktoś był tajnym współpracownikiem SB, czy nie był, bo to może przynieść dalsze negatywne konsekwencje również  dla  oskarżonego Juliana Sekuły.

 

Sam oskarżony składając ostatnie pismo do SO jako załącznik do apelacji  wraz z wyciągiem z „listy Wildsteina” dotyczącym oskarżyciela W. M., która to lista w żaden sposób żadnym dokumentem nie jest, naraża się na kolejny akt oskarżenia za to samo.

 

Czy tak naprawdę ten element współpracy z SB ma być wyznacznikiem w życiu prywatnym i publicznym i czy tak nieskończenie mamy się opierać na tym, czy ktoś był tajnym współpracownikiem SB, czy  nim  nie był.

 

Zdaniem Sądu Okręgowego należy rozliczyć przeszłość i dłużej już nie można tego przeciągać, bo upłynęło już 28 lat od zmiany władzy i minęło już wystarczająco dużo czasu, aby wreszcie  zaprzestać  oskarżania  innych osób o współpracę z SB.

 

Dlatego zdaniem Sądu Okręgowego nie możemy już dłużej chodzić z tym bagażem  historii i najwyższy czas  jest  skończyć  z  pomawianiem  ludzi  o  współpracę  z  SB.

 

Z tych powodów Sąd Okręgowy uważa, że apelacja oskarżonego jest bezzasadna i oddala  ją  w całości,  uznając winnym Juliana Sekułę za niesłuszne pomawianie W.M. o współpracę z SB ...

 

(zastrzegam, że powyższe słowa są słowami wyłącznie zapamiętanymi i nie stanowią cytatu  słów sędziego)

 

 

Mój komentarz do uzasadnienia wyroku:

 

 

Zastanawiam się, czy Sąd Okręgowy ma uprawnienia do decydowania o zakończeniu sporów dotyczących TW (tajnych współpracowników), czy raczej jest to tylko „dobra rada sądu”. Nie wiem również, czy w tej sprawie jedynie władnym w ocenie jest wyłącznie sąd ?  Czy w tej sprawie nie mają nic do powiedzenia prokuratorzy IPN i Ministerstwo Sprawiedliwości lub wreszcie Sejm ustanawiający prawo?  Czy nie należy również zapytać o zdanie ludzi, którzy zostali pokrzywdzeni przez służby i ich agentów?

 

Słowa użyte przez sędziego na wstępie uzasadnienia odebrałem jako groźby o możliwość wytaczania mi kolejnych procesów za mówienie i szukanie prawdy o ludziach, którzy swoim zachowaniem przysporzyli tylu kłopotów i upokorzeń innym ludziom walczącym o Demokratyczną i Wolną Polskę.

 

Zastanawiam się również, czy sędziemu przystoi wreszcie w ten sposób mnie zastraszać i czy jest to zgodne z prawem?

 

Sąd oczywiście ma prawo mieć swoje zdanie na temat, czy  ten element współpracy z SB ma być wyznacznikiem w życiu prywatnym i publicznym i czy tak nieskończenie mamy się opierać na tym, czy ktoś był tajnym współpracownikiem SB, czy nim nie był.

 

Ja jednak mimo wszystko myślę, że zdaniem wielu obywateli  Naszej Ojczyzny - mamy prawo zadecydować, co w naszym życiu jest wyznacznikiem do oceny współpracowników SB, gdyż to oni zrobili i robią nadal wiele zła naszej Ojczyźnie.

 

Z uzasadnienia Sądu Okręgowego wynika, że „Lista Wildsteina” zamieszczona cały czas w Internecie od 2005r., nie jest żadnym dokumentem, więc zastanawiam się czym jest?  Może jest fikcją i nieprawdziwą publikacją opartą na wymyślonych przez Pana Wildsteina dokumentach ? Ciekawe, że nikt jeszcze nie wytoczył  Wildsteinowi  z tego powodu procesów sądowych ? 

 

Dziwnym jest takie uzasadnienie Sądu Okręgowego, bo numery teczek W. M. odczytane z  „listy Wildsteina” o numerze IPN BU 00200/1184  i  IPN BU 001102/787  zgadzają się o dziwo z numerami teczek faktycznie istniejących, a nawet znajdujących się jako załączniki w aktach sprawy sądowej.

 

Sąd Okręgowy uważa jak mi się wydaje, że wszyscy ci, co doznali cierpień z powodu „sprzedawania” ich i gnębienia przez agentów bezpieki mają natychmiast o tym wszystkim zapomnieć i nic więcej nie mówić  -  bo  upłynęło już 28 lat.

 

Zastanawiam się również, czy 28 lat które upłynęło od zmiany władzy jest wyznacznikiem  przedawnienia  zbrodni  komunistycznych?   Jeśli tak, to  jaki przepis prawa o tym stanowi?  A może ta wypowiedź  Sądu jest apelem do IPN-u o samorozwiązanie?

 

Takie  stwierdzenie  Sądu  Okręgowego  jednoznacznie jest według mnie tożsame z tym, że „stan wojenny” oraz mroczne czasy PRL były tylko „kulturalnym wydarzeniem” jak stwierdził to płk Mazguła i zapewne zdaniem SO -  nie warto aż tak długo o tych wydarzeniach pamiętać. Czy takie stwierdzenie jest wyłącznie stwierdzeniem sędziego, czy również stwierdzeniem Sądu Okręgowego w Lublinie i Ministerstwa Sprawiedliwości ?

 

Doprawdy trudno jest mi uwierzyć, że do takich wniosków doszedł Sąd Okręgowy demokratycznego podobno Państwa jakim mieni się Polska.

 

Z całym szacunkiem dla Sądu Okręgowego, to jednak ja mam odmienne zdanie na temat  tego, czy chcemy chodzić czy nie, z tym bagażem historii i to właśnie my, a nie Sąd mamy prawo zadecydować  ile  ten  ciężar  zgotowany  przez komunę będziemy nosić. My również  nikogo  nie  pomawiamy bezpodstawnie, jak stwierdził sąd, ale dociekamy prawdy w imieniu swoim i w imieniu tych ludzi, których już nie ma pośród nas, a którzy wiele ucierpieli od tych co współpracowali z SB.

 

Konkluzja Sądu Okręgowego w Lublinie jest dla mnie porażająca i jednoznaczna – bowiem oznacza, że dostałem wyraźny zakaz od Sądu, iż od tej pory, pod groźbą kary nie mam prawa już nic mówić na temat sprzedawczyków i sługusów bezpieki, a tym bardziej na temat innych porażających przekrętów jakich to całe towarzystwo - wspólnej adoracji -  dokonywało w Naszej Ojczyźnie.

 

Odczytałem z tego uzasadnienia  również to, że moje dochodzenie  do prawdy jest  mało  ważne – ważny  jest  wątpliwy  „honor”  tych  sprzedawczyków – honor,  którego  nigdy  nie  mieli,  nie mają i mieć nie będą.

 

Dla mnie ci ludzie na zawsze pozostaną jednak wyłącznie sprzedawczykami i konfidentami SB, nawet gdybym za to stwierdzenie został skazany przez ten „niezawisły sąd” i  musiał  pójść  odsiedzieć  wymierzoną  karę  do  kryminału.

 

Jak sami  widzicie, Państwo Służb Specjalnych (PSS) działa szybko i sprawnie: 

 

8.01.2017 r. – zamieszczono w Internecie oraz  wysłano e-mail do posłów,

senatorów i euro posłów - publikację Państwo Służb Specjalnych.

  

17.01.2017r. – wywiad w „Radio Wnet” m.in. dotyczący publikacji PSS.

 

18.01.2017r. – prawomocny wyrok w Sądzie Okręgowym w Lublinie wydany na

autora tej publikacji.

 

Żałuje tylko, że sądy w Naszym Kraju nie działają tak sprawnie i szybko w innych sprawach, jak  FOZZ,  AMBERGOLD i całym szeregu innych.

 

Widocznie chyba znowu czeka mnie przymusowa emigracja z Polski, bo w tym Kraju nie ma widocznie miejsca dla ludzi, którzy nie godzą się z wszechobecnym bezprawiem.  

 

Nie poddam się jednak przemocy (PSS), będę dalej ścigał agentów, sprzedawczyków Naszego Kraju  i  z  Polski  nigdy  nie  wyjadę,  tak  mi   dopomóż  Bóg.

 

Ps.

Sąd nakazał mi zapłatę na rzecz W. M. łączną kwotę ponad 12 000 zł i oddalił również mój wniosek o nieuwzględnienie kosztów procesu, które naliczone zostały w sposób gorszy niż faktury Pana Kijowskiego, bo Kijowski faktury wystawił, a tu niestety Sąd w wyroku oparł się tylko na rzekomo dokonanych przelewach, a nie tak jak stanowi prawo na fakturach, czym co jest dla mnie niepojęte, Sąd przyczynił się do uszczuplenia Budżetu Państwa o kwoty należnego podatku VAT. Przypadek, przeoczenie, czy zamierzone działanie ?

                                                                          

                                                               mł. insp. w st. spocz. Julian Sekuła

 

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Stanisław Janecki: To


Stanisław Janecki: To wajchowy organizuje opór przeciwko rządom PiS. I to wajchowy był jednym z ojców założycieli III RP

Państwo polskie pokaże swoją siłę wtedy, gdy maksymalnie
ograniczy działanie wajchowego. Niewiele wskazuje na to, że zdarzy się
to szybko.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Joanna K.

2. Są rzeczy na ziemi, o których się SSO nie śniło:

tą rzeczą jest HONOR. Panie sędzio SO - dla nas ma znaczenie, czy ktoś się ześwinił, rozumiem że dla Pana nie ...nawet nie mówię: szkoda.
Natomiast Polski mi żal, że ma takich pracowników wymiaru niesprawiedliwości.
Jadnego nie rozumiem, to pan W.M.ocenił swoją szkodę na 12 baksów czy też jest to następna gratyfikacja dla byłego TW? Chciałabym wiedzieć.
Dzisiaj nastąpiło pierwsze odtajnienie "zbioru zastrzeżonego IPN", do końca marca mamy trochę czasu - będzie pociesznie jak pan W.M będzie musiał w tempie ekspresowym zwracać tą kwotę panu Sekule, razem z odsetkami. Doprawdy, cała rodzina się uśmieje.
Jak On to przeżyje - i z kim?

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Tymczasowy

3. Nazwisko

Lartura Lozimka powinno trwac wiecznie jak mysli Lenina.
To konfident, czlowiek ze zlamanym kregoslupem, sluzacy wrogim Polsce sluzbom ma byc jak nigdy niby nic? Otoczenie sie nie liczy? Polska sie nie liczy? Przeciez jego dzialanie "po swojemu' oznacza szkode dla Polski.
A pipek sedzia z Lublina ma byc wyrocznia dziejowa? A w rylo, a w morde, to on chce?

avatar użytkownika Joanna K.

4. Tymczasowy - nazwisko p.sędziego i Jego "wybitny"

wyrok istotnie wejdzie do annałów jurysprudencji.
Jak powiada p.Michalkiewicz, można będzie się na tym wyroku doktoryzować i habilitować.
Na razie tyle wiemy, ile nam p.sędzia objawić z własnej wiedzy raczył. Ale to wystarczy, prawda?

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Redakcja BM24

5. ECHA PUBLIKACJI

Warszawa, dnia 09.02.2017r.

ECHA PUBLIKACJI

O PAŃSTWIE SŁUŻB SPECJALNYCH

Nie sądziłem, że moje publikacje dotyczące niewidocznego gołym okiem Państwa Służb Specjalnych wzbudzą takie zainteresowanie wśród czytelników (m.in. strony www.sfmogodnosc.pl) i przyczynią się do wymiany poglądów oraz ocen na ten temat.

Takie reakcje świadczą, że bardziej precyzyjna analiza faktów, które dookoła nas się dzieją pozwala wyciągać bardziej trafne oceny na temat poziomu demokracji w Polsce oraz funkcjonowania w Naszym Kraju podstawowych organów Państwa, które mają istotne znaczenie dla bezpiecznego funkcjonowania wszystkich obywateli w Naszej Ojczyźnie.

Z korespondencji jaką otrzymałem w tej sprawie, jak również z rozmów jakie przeprowadziłem wynika, że zdecydowana większość osób uważa za bardzo wiarygodne moje podejście do oceny sytuacji w Polsce, a nawet przyznaje, że moja analiza otworzyła im oczy na dzisiejszą rzeczywistość, co przyznam bardzo mnie cieszy.

Najbardziej ucieszyła mnie ocena znanej legendy „Solidarności” Pana Andrzeja Gwiazdy, który napisał: „J. Sekuła realistycznie opisuje znaną z powszechnej autopsji sytuację. Odpowiedzialni są również ślepcy wierzący w propagandę mimo oczywistych faktów” dalej Pan Andrzej Gwiazda pisał: „Przykre oczywiście było rozeznanie prawdziwej roli „przyjaciół” z lat 70-tych, ale nie przeżywałem załamań lecz ulgę, gdy te role się ujawniły. Pana tekst jest ważny, bo ślepych wciąż jest dużo”.

Pamiętam doskonale Pana Andrzeja Gwiazdę z lat 80. Wówczas jako jeden z nielicznych wykazywał się trzeźwą oceną ruchu solidarnościowego, a szczególnie oceną jego prominentnych wówczas działaczy i ich prawdziwej roli w tym ruchu. Wiem, że z tego powodu miał wielu przeciwników i wrogów w gronie działaczy Solidarności, gdyż w sposób jasny i obiektywny oceniał to co się działo dookoła. Miał już wówczas większą wiedzę na temat prawdziwych ról poszczególnych działaczy Solidarności, jak również planów reżimu do konstrukcji Państwa opartego na dziwnych układach z ludźmi, którzy wówczas byli „bardzo zaangażowanymi działaczami Solidarności”. Poznałem Pana Andrzeja Gwiazdę we wrześniu 1981r. na Zjeździe Solidarności. Był razem z nami gdy składaliśmy – jako Związkowcy z ZZ FMO - kwiaty pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w czasie trwania II tury Zjazdu NSZZ "Solidarność".

Oczywiście są również i przeciwnicy zamieszczania informacji o faktach historycznych i ich wpływowi na dzisiejszą rzeczywistość (zapewne wzięli sobie do serca słowa sędziego Ozimka – że najwyższy czas o wszystkim co kiedyś było zapomnieć). Otrzymałem list od Pani Bożeny z Białegostoku, działaczki Klubu Gazety Polskiej która informuje mnie o bardzo nerwowych reakcjach niektórych posłów i senatorów – jak np. senatora Jana Rulewskiego i posła Marka Rząsy, którego treść korespondencji posła z Panią Bożeną przytaczam za jej pozwoleniem:
„1. posłałam tekst osw również posłom m.in. p. posłowi Rząsa.
2. p. Rząsa odpowiada, przeklejam: "Czy na sali jest lekarz? Najlepiej psychiatra"!
3. Moja odp. przeklejam: "Postaram się spełnić Pańską prośbę o lekarza psychiatrę... panie pośle. Proszę podać adres, pod który ma się zjawić."
4. Pan poseł pisze - przeklejam: "Nie jest mi potrzebny lekarz. Nie życzę sobie maili od Pani ponieważ ich treść w ogóle mnie nie interesuje. Jaśniej napisać się nie da"
5. Moja odpowiedź - przeklejam: "Będę musiała prosić Sejm o wstrzymanie finansowania dla Pana posła - jeśli nie interesuje Pana głos Polaków - droga wolna, nie zatrzymujemy w Ojczyźnie".
6. Ja zaś zawiadomię policję, że nieustannie nęka mnie pani swoimi bredniami, mimo iż informowałem że siebie tego nie życzę. Umie pani czytać ze zrozumieniem?
7. Oto finał "kontaktu" z posłem PO Markiem Rząsa, widać do białości rozdrażniony ...ciekawe, policja Mu pomoże ?
- Przesłałam ją także pp. Kuchcińskiemu i Zielińskiemu.”

Uważam, że trudno tutaj nawet o jakiś komentarz. Oczywiście Pan poseł Rząsa i Pan senator Rulewski mają prawo mieć swoje własne zdanie na każdy temat, lecz traktowanie przez tych Panów w ten sposób ludzi, którzy mają inne poglądy i inne zdanie na temat oceny naszej mrocznej historii jest nie tylko wyrazem braku kultury, ale również brakiem szacunku dla ludzi i szacunku do naszej historii, która dla wielu z nas nie była tak łaskawa jak dla Pana Rząsy i Pana Rulewskiego. Faktycznie Pan Rząsa powinien zawiadomić Policję aby go bezpiecznie do granic Polski eskortowała, a na granicy powinien zdać dowódcy konwoju policyjnego legitymację posła, bowiem niegodny jest piastowania takiej funkcji. Może warto również i Pana Rulewskiego zapytać, czy w taką podróż nie chciałby się zabrać? Komentarze Pana Rulewskiego nawet nie bardzo nadają się do upublicznienia.

Przyznam, że słowa Pana Andrzeja Gwiazdy i postawa niektórych przeciwników publikacji wyzwoliła we mnie dalszą wielką motywację do działania w interesie odkłamania rzeczywistości i pokazania właściwego oblicza ludzi, którzy dzisiaj stoją na świecznikach w świecie polityki i innych instytucji w Polsce oraz uważają się za „bohaterów narodowych” przed którymi należy składać pokłony a nawet bić czołem w ziemię.

Najważniejszym zadaniem jakie sobie postawiłem jest poznanie źródeł i przyczyn błyskawicznych karier jakie ci ludzi zrobili w polityce i gospodarce Polski i kto przyczynił się do tego. W jaki sposób budowano te papierowe zasługi jakimi chwalą się ci ludzie i uważają się za wielkich i zasłużonych dla polskiej demokracji – choć w rzeczywistości są zwykłymi sprzedawczykami i zdrajcami polskiej racji stanu.

Ciekawym zapewne również będzie dotarcie do źródeł wiedzy na temat osób, które przyczyniły się do wytworzenia „immunitetów bezkarności ” dla tych wszystkich „bohaterów narodowych”

Teraz wiem, że mam wielu sprzymierzeńców do pozyskania takiej wiedzy i upublicznienia jej, aby raz na zawsze pokazać prawdziwe oblicze tych ludzi i prawdziwe ich zasługi, które z zasługami dla Naszej Ojczyzny zupełnie nic wspólnego nie mają, bowiem ludzie ci byli i są szkodnikami polskiej racji stanu oraz należy nazywać ich po imieniu – czyli zdrajcami.
Aby wyjaśnić sens dokonanych „przekształceń agentów w bohaterów” należy wrócić do okresu narodzin i powstawania ruchu solidarnościowego, a nawet i wcześniej – czyli do czasów powstawania powojennej opozycji antykomunistycznej.

Raczej nie muszę nikogo przekonywać, że dawny Urząd Bezpieczeństwa a później Służba Bezpieczeństwa wykorzystywała do walki z opozycją całą rzeszę wszelkiej maści agentów usadowionych zarówno w środowiskach opozycyjnych, ale również i w zdecydowanej większości zakładach pracy PRL, które wówczas były zakładami państwowymi. Wiedzę o tym, co się dzieje w zakładach pracy przekazywali również funkcyjni członkowie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, którzy mawiali, że „socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości”.

Służby specjalne posługiwały się w rozpracowywaniu środowisk opozycyjnych przy pomocy pozyskiwanych w różny sposób agentów. Najczęściej w tej grupie znajdowały się osoby pozyskane na materiałach obciążających:

1. Przyłapanie pracownika na drobnej kradzieży pracowniczej lub innym drobnym przestępstwie.
2. Uzyskanie materiałów kompromitujących np. zdrady małżeńskie, jazda po alkoholu, mających inną orientację seksualną itp.
3. Dopuszczenie się popełnienia innych wstydliwych czynów mogących skompromitować daną osobę w jej otoczeniu.

Takim wyżej wymienionym nieszczęśnikom z ochotą darowano ich popełnione przewinienia i gwarantowano bezkarność za popełnione czyny w zamian za przekazywanie informacji dotyczących innych osób ze środowiska w którym żyją i pracują.

Oczywiście pozyskiwano do agentury również ideowców, którzy święcie wierzyli we władzę komunistyczną i jej wrogów z którymi należy walczyć na różne sposoby.

Służby specjalne szkoliły również agentów dla swoich potrzeb, którzy nigdzie nie byli zarejestrowani jako funkcjonariusze tych służb ale przechodzili w specjalnych tajnych ośrodkach specjalistyczne przeszkolenie, które było porównywalne z przeszkoleniem typowych funkcjonariuszy, a nawet często dużo lepsze, bowiem ci ludzie pozyskiwani byli do pracy wśród zwykłych obywateli Państwa na różnych stanowiskach praktycznie w sieci wszystkich ważniejszych zakładów w Polsce.

Ten rodzaj agentów był najbardziej niebezpieczny dla opozycjonistów, bowiem takie osoby posiadały dość dobrą wiedzę z zakresu manipulacji ludźmi i potrafiły znakomicie skonsolidować się ze środowiskiem w którym byli umieszczani. Ci zdolniejsi agenci służb specjalnych potrafili tak zmanipulować ludźmi, że uważano ich wręcz niekiedy jako bohaterów zakładów pracy i najbardziej zaciekłych przeciwników komuny. Z tego tez powodu tacy ludzi stawali się bardzo często przywódcami różnych strajków i grup opozycyjnych. Czując się bezkarnymi mogli pozwolić sobie na więcej np. nawoływać do strajków i zdecydowanie buntować się przeciwko komunistycznej władzy, ze szkalowaniem tej władzy włącznie i co ciekawe, za to jeszcze dostawali dodatkowe wynagrodzenie od bezpieki.

Tego rodzaju agenci byli czasami dla potwierdzenia ich wiarygodności poniżani przez milicję i SB a nawet na demonstracjach pałowani. Dokonywano również ich zatrzymań za rzekomą działalność opozycyjną, ale podczas zatrzymań nie byli dręczeni jak inni prawdziwi opozycjoniści, lecz zdawali sprawozdanie ze swojej pracy i swoich osiągnięć oraz oczywiście sprzedawali innych. Będąc w środowisku na co dzień, posiadali dużą wiedzę o szczegółach z opozycją związanych. Często również podczas rzekomych zatrzymań umieszczano ich w jednych celach z opozycjonistami, aby wyciągnęli od nich wszelkie informacje dotyczące ich działalności i faktów którymi interesowała się bezpieka.

Ta misterna i żmudna praca powodowała, że bezpieka wiedziała praktycznie wszystko, co dzieje się w zakładach pracy PRL ale również i w otoczeniu środowiska w którym przecież na co dzień żyli ci przeszkoleni i oddani bezpiece agenci. Mało tego, przez przekazywanie tym agentom konkretnych działań bezpieka miała poważny wpływ na rozwój sytuacji w Kraju i mogła bez problemu dozować nastroje w społeczeństwie – podsycając je lub wytłumiając jeśli zaistniała taka potrzeba.

Wieloletnia praca z tymi agentami spowodowała, że wielu z agentów zaczęło odgrywać dość znaczące role w strukturach opozycji demokratycznej z rolami przywódczymi włącznie. Należy podkreślić, że w pierwszym stadium tej działalności reżimowych służb specjalnych, jej agenci mieli zakazane godzić się na funkcje przywódcze w ruchach opozycyjnych. Później ten zakaz został zlikwidowany, gdyż służby specjalne zorientowały się, że mogą mieć znaczący wpływ na budowanie naczelnych struktur polskiej opozycji i tym samym mając tam swoich agentów, mogą mieć możliwość do pełnego sterowania ruchem opozycyjnym w Polsce, co faktycznie się stało.

Gdy służby specjalne miały pewność, że w ruchu opozycyjnym jest wystarczająco dużo agentów mających istotne znaczenie i posiadających decydujący wpływ na podejmowane decyzje dotyczące działań opozycyjnych, postanowiono rozliczyć się z „motłochem” jak nazywano szeregowych działaczy opozycji i szeregowych członków Solidarności.

Mając przeszkolonych agentów w ważnych strukturach Solidarności, którzy byli gotowi spełnić każdy wydany rozkaz, postanowiono przygotowywać się do skutecznego zduszenia ruchu opozycji. Zebrano podstawowe informacje o najaktywniejszych działaczach Solidarności i jednocześnie najbardziej niebezpiecznych w przypadku zaistnienia konfliktu. Służby specjalne doskonale wiedziały, że jeśli jednocześnie odizolują tych niebezpiecznych przywódców od reszty „motłochu” to ten „motłoch” z niczym sobie nie poradzi i nie będzie w stanie skutecznie przeciwstawić się aparatowi reżimu komunistycznego.

Po misternym zbudowaniu tej całej struktury agenturalnej w środowisku opozycji i opracowaniu bardzo szczegółowych planów unieszkodliwiania opozycji, przystąpiono do rozprawienia się z ruchem Solidarności przez wprowadzenie i zrealizowanie stanu wojennego.

Reżimowe służby specjalne wbrew pozorom były wyśmienicie zorganizowane i posiadały olbrzymią wiedzę na temat polskiej opozycji, a opanowanie opozycji przez agentów pozwoliło bezproblemowo rozprawić się z opozycją przy pomocy stanu wojennego.

Reżim był również przygotowany na poszczególne warianty przebiegu stanu wojennego, które w zależności od lokalnych potrzeb były z sukcesem realizowane.

Planując tę misterną akcję reżim chciał ją wykonać z jak najmniejszymi stratami moralnymi i z tego powodu teoretyczne represje w postaci internowania miały również dotyczyć niektórych przedstawicieli rządzącej partii. Starano się również likwidować środowiska oporu w sposób najmniej dolegliwy dla jej uczestników, lecz niestety nie wszędzie się to udało. Na tego typu nieprzewidziane i trudne okoliczności rozwiązaniem były bardzo zdecydowane działania z użyciem broni palnej włącznie, co powodowało wytworzenie przekonania wśród innych, że reżim nie odda ani kawałeczka swojego pola i rozprawi się każdymi metodami z jego przeciwnikami. Takie działania były faktycznie skuteczne, bowiem ludzie naprawdę bali się takich drastycznych rozwiązań siłowych.

Akcje internowania działaczy były połączone z internowaniem agentów służb specjalnych, działających w tych środowiskach, a których zadaniem było dalsze przekazywanie informacji o nastrojach i kontaktach internowanych prawdziwych opozycjonistów. Oczywiście agenci za taką wkalkulowaną „odsiadkę” dostawali pieniądze. Używając uśrednień i przeliczników – na każdych dziesięciu internowanych prawdziwych opozycjonistów przypadał jeden internowany agent. Oczywiście te średnie cały czas się zmieniały i w zależności od potrzeb następowały przegrupowania zarówno opozycjonistów jak i agentów z nimi osadzonych. Tym sposobem służby specjalne w dalszym ciągu posiadały stały dopływ informacji o tym co się dzieje wśród internowanych prawdziwych opozycjonistów, co planują i w jaki sposób te plany chcą realizować.

Po stopniowym uspokojeniu nastrojów wśród społeczeństwa polskiego, następowały „akty dobrej woli” reżimu polegające na stopniowym łagodzeniu wprowadzonych stanem wojennym ograniczeń i z czasem ogłaszając amnestię.

Niestety nie przyniosło to oczekiwanych przez reżim skutków unormowania sytuacji w Polsce, gdyż ludzie nie poddawali się i organizowali samorzutnie różne akcje przeciwko reżimowi, co dało wyraźnie do zrozumienia reżimowi, że Naród Polski tak łatwo ze swojej wolności nie zrezygnuje.

Nie mając innego wyjścia reżim przystąpił do realizacji kolejnego planu polegającego w skrócie na „demokratyzacji reżimowej władzy”. Mając już sprawdzone kadry „opozycjonistów-agentów”, którzy zdobyli sobie wielkie zaufanie wśród „motłochu”, a nawet stali się pewnego rodzaju wzorcami do naśladowania – przystąpiono do szerokich przygotowań, których celem było pozorne przekazanie władzy w ręce tych „opozycjonistów – agentów”.

Służby Specjalne przystąpiły niezwłocznie do szkolenia swoich agentów pod kątem prowadzenia i budowania struktur dalszej opozycji, która w efekcie miała formalnie przejąć w niedalekiej przyszłości władze od PZPR. Aby wszystko uwiarygodnić, agenci służb specjalnych do współpracy w tym przedsięwzięciu przekonywali środowiska inteligencji, gdyż było by nawet śmiesznie, jak ministrami w przyszłym rządzie zostawali by tylko absolwenci np. zasadniczych szkół elektrycznych.

W okresie przygotowywania kadr do przyszłego rządu, reżim liczący się z faktem utraty wpływów politycznych w Polsce rozpoczął, a tak naprawdę dalej kontynuował gromadzenie środków finansowych inwestując w swoje budowane od lat zagraniczne firmy i banki usytuowane poza Polską - działające pod najrozmaitszymi szyldami. Ludzie pracowali jak zawsze, produkcja była ale towaru było brak na rynku. Bo towar był wywożony i za granicą sprzedawany. Tam także lokowano środki finansowe uzyskane ze sprzedaży.

Reżim doskonale wiedział, że odwieczna zasada – „kto ma pieniądze, ten ma władzę” jest zawsze niezawodna i zawsze przyniesie sukces. Tym sposobem przez kilka ładnych lat reżim zgromadził poza Polską bardzo znaczny kapitał finansowy, który miał być misternie powiązany z przyszłym „konfidencko – demokratycznym rządem Polski”.

Tym sposobem, po ostatecznym przygotowaniu podłoża finansowego rozpoczęto pertraktacje jak to nazywano z opozycją w celu dogadania się. Konsekwencją tego było szumne powołanie obrad okrągłego stołu za którym zasiadali przedstawiciele reżimu komunistycznego i z drugiej strony delegacja NSZZ "Solidarność", a w niej wielu „agentów – opozycjonistów” powiązanych ściśle od lat z tym reżimem. Ten wyraźny i wszystko mówiący skład, jak dzisiaj sami przekonaliśmy się z ujawnianych nagrań filmowych, wytworzył struktury „konfidencko – demokratycznego rządu Polski” – zwanego szumnie Rządem Wolnej Polski.

W interesie wszystkich uczestników „okrągłego stołu” zawarto wówczas także pakt o nietykalności komunistycznej przeszłości reżimu i zagwarantowania jego przedstawicielom pełnego bezpieczeństwa na mocy którego stali się nietykalnymi i nigdy tak naprawdę nierozliczeni ze swojej niechlubnej przeszłości i działalności na szkodę Państwa i Narodu Polskiego.

Po przejęciu przez ten rząd władzy, większość z nas cieszyła się jak dzieci i wiwatowała na cześć demokracji – nie wiedząc jeszcze co nam ta demokracja tak naprawdę przyniesie.

Natychmiast po przejęciu władzy wyznaczone wcześniej osoby zaczęły szumnie reformować naszą gospodarkę przy pomocy „wspaniałego planu Balcerowicza”, który polegał na rozkradaniu polskiej gospodarki i wykupywaniu jej za marne grosze przez nikogo nie znanych ludzi, często także „zasłużonych działaczy Solidarności”. Szybko zaczęto również przekazywać w nieznane ręce i za grosze serce naszej gospodarki, jakim były polskie banki. W szybkim tempie cała gospodarka i cała polska bankowość znalazła się w rękach przygotowywanej od wielu lat finansjery usytuowanej za granicą Polski, a zbudowanej tak misternie przez służby specjalne reżimu.

Tym sposobem ziściło się przysłowie – „zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Od tego momentu Naród Polski stał się niewolnikiem we własnym Kraju i zamiast pracować na swój dobrobyt, pracował od tej pory na Państwo Służb Specjalnych – a wszystko odbyło się podobno w majestacie prawa i konkurencyjnej gospodarki rynkowej jak nam wszystkim nieustannie wmawiano.

Ludzie nie mogli nic zrobić, gdy kolejno padały olbrzymie zakłady pracy a ich pracowników wyrzucano na bruk. Mimo, że już przestano w to wierzyć, to dalej wmawiano, często w ironiczny sposób, że ludzie muszą zapłacić za te przekształcenia, bo innego wyjścia nie ma, gdyż nie da utrzymać się takich molochów jak stworzyła komuna, mimo, że te molochy całkiem dobrze funkcjonowały na europejskim i światowym rynku a ludzie mieli w nich pracę i środki na utrzymanie swoich rodzin.

Należy przyznać, że reżim komunistyczny dołożył wszelkiej staranności aby powstałe struktury Państwa były dalej w pełni dyspozycyjne dla swoich niewidzialnych mocodawców. Większość znaczących stanowisk była obsadzona przez zaufanych agentów reżimowych, którzy co było oczywiste dobierali sobie innych podobnego pokroju ludzi i tak powstawały lokalne układy, które zarządzały majątkiem i organami Państwa pod dyktando ich niewidocznych mocodawców.

Na mocy postanowień „okrągłego stołu” zaniechano wszelkich rozliczeń i zainicjowano tzw. „grubą kreskę”. Takie rozwiązanie dało czas na wyczyszczenie archiwów bezpieki i służb specjalnych z większości teczek agenturalnych świadczących o współpracy opozycjonistów z komunistycznym reżimem.

Wówczas za pozwoleniem ówczesnych władz Wolnej Polski – właśnie w sposób masowy uległa zniszczeniu zdecydowanie największa ilość dokumentacji służb specjalnych i wszelkich śladów potwierdzających udział i współpracę z reżimem ludzi, którzy zaczęli mieć decydujący głos w podobno demokratycznych rządach Polski oraz odpowiedzialnych urzędach w tak stworzonym Państwie. (Należy zaznaczyć, że prawie zawsze pozostawał jednak jakiś ślad dokumentu w postaci wpisu m.in.: nr dziennika, data rejestracji, nazwa jednostki, kategoria - tw. lub kandydata na tw. , pseudonim, nazwisko funkcjonariusza prowadzącego tw., data i nr teczki przekazania do archiwum „C” lub do wybrakowania – czytaj zniszczenia, gdzie znajdował się numer agenta /z I jako tw. i z II jako kandydat na tw./. I te wszystkie informacje „zazębiają się” w różnych dokumentach i różnych Wydziałach SB po dzień dzisiejszy - co przy żmudnej pracy pozwala ustalić dużo danych o zniszczonych dokumentach).

Wszyscy zainteresowani byli dokładnie poinformowani, że w razie gdyby jakieś dokumenty kompromitujące jednak jeszcze wypłynęły do pinii publicznej, to należy wypierać się wszystkiego i zrzucać winę na „wstrętne reżimowe służby specjalne”, które dla zdyskredytowania „zasłużonych i bohaterskich działaczy opozycji” wytwarzały różne teczki i materiały obciążające, z których miało wynikać, że osoby te współpracowały z reżimem. Książkowym przykładem takiego zachowania jest Lech Wałęsa i cały szereg innych osób posiadających jeszcze w IPN teczki agenturalne lub ich szczątki.

Tak stosowana metoda tłumaczenia się agentów służb specjalnych ze swojej niechlubnej przeszłości zdawała o dziwo egzamin, bowiem dużo ludzi uwierzyło, że służby specjalne takimi głupotami się zajmowały i tworzyły teczki i materiały obciążające na działaczy opozycji.

Tylko nieliczni uwierzyli, że było to niemożliwe, bowiem trudno sobie wyobrazić aby bezpieka już kilkanaście lat wcześniej mogła wiedzieć, że np. TW „Bolek” i TW „Alek” będą prezydentami, a inne osoby będą ministrami lub wysokimi rangą policjantami.

Zastanawiającym jest, że inni niezłomni działacze opozycji nigdy takich teczek nie posiadali i nigdy ich nie ujawniono oraz nie ujawnią, bo nigdy ich nie było - no chyba, że zastosują słynną już „maszynę byłego prezydenta” – „Bolkopisarz prezydencki”, która potrafi wszystko zrobić za każdego człowieka z pisaniem donosów na kolegów i pokwitowań pieniędzy włącznie – oczywiście charakterem ręcznego pisma byłego prezydenta lub dowolnie wybranego człowieka.

Oczywiście służby specjalne były przewidujące, lecz nigdy nie tworzyły fikcyjnych dokumentów świadczących o współpracy z bezpieką, lecz raczej bardzo skutecznie chroniły swoich cennych agentów w najprzeróżniejsze sposoby np. przez tworzenie za pośrednictwem innych agentów dowodów (doniesień innych agentów) z których wynikało, że ci cenni dla bezpieki agenci byli w ocenie innych konfidentów żarliwymi przeciwnikami reżimu komunistycznego i zaangażowanymi działaczami opozycji.

Tak wytworzone przez bezpiekę dla ochrony swoich cennych agentów dokumenty stały się niestety w późniejszym okresie również przyczyną do uzyskania przez tych najbardziej szkodliwych dla opozycji złoczyńców - wysokich odznaczeń i innych zaszczytów - o ironio - za zasługi w walce o demokrację i są wielką przeszkodą do pociągnięcia tych osób do odpowiedzialności, jeśli nie karnej to przynajmniej moralnej.

Należy również przyznać, że reżimowe służby specjalne były perfekcyjne w swoim działaniu i potrafiły ze znacznym wyprzedzeniem przewidywać przyszłościowy rozwój sytuacji, co pozwalało im skutecznie zabezpieczać cenne dla nich osoby przed jakąkolwiek przyszłościową odpowiedzialnością za swoje niegodne czyny i współpracę z reżimem komunistycznym.

Mając do swojej dyspozycji powołany Instytut Pamięci Narodowej, gdzie zgromadzono znaczną większość ocalałych od zniszczenia dokumentów służb specjalnych, z łatwością można było wytworzyć żonglując dokumentami dowolną historie o każdej zaewidencjonowanej tam osobie, przy pomocy „Resortowych dzieci” tam też pracujących.

Znany jest mi przypadek, że jeden z agentów bezpieki z Warszawy posiadając haniebną przeszłość otrzymał w 2004 r. z IPN zaświadczenie, iż nie jest i nie był osobą represjonowaną przez służby PRL. Od czego jednak ma się przyjaciół z dawnych lat „walki z komuną” – choć wiadomo, że była to walka z prawdziwą opozycją. Przy pomocy osób wysoko postawionych sfabrykowano dokumenty pomocnicze i okazało się, że po pewnym czasie temu szkodliwemu agentowi - IPN wydał już prawidłowe zaświadczenie o treści takiej jaką chciał, czyli, że jest osobą represjonowaną przez służby specjalne PRL. W ten sposób wiele osób zostało oczyszczonych ze słusznych zarzutów o współpracę z reżimowymi służbami specjalnymi i po wydaniu niezgodnego z prawdą „kwitka” z IPN, stało się pełnoprawnymi „bohaterami narodowymi” zasłużonymi w walce o ironio z reżimem komunistycznym.

Przed takimi ludźmi stały już otworem wszelkie drzwi do uzyskiwania dalszych zaszczytnych tytułów i odznaczeń z najwyższej półki w Polsce. Bywało również i tak, że tacy "bohaterowie narodowi" (czytaj agenci), będąc już uwiarygodnionymi przez IPN opozycjonistami występowali o odznaczenia na innych agentów (przykładem w ten sposób nadanego odznaczenia jest agent ps. "Czesław", któremu Prezydent nieświadomy manipulacji nadał wysokie odznaczenie państwowe na wniosek innego "agenta -bohatera narodowego").

Co istotne do Kapituły Odznaczeń przy Prezydencie RP przeniknęły także osoby mające również bardzo ścisłe związki z reżimowymi służbami PRL i tym sposobem powstała mała „fabryczka lipnych odznaczeń Prezydenta” dla wysokiej rangi „opozycjonistów – agentów”, którzy tym sposobem dalej uwiarygodniali swoją rzekomą działalność opozycyjną. Stawali się oni praktycznie nietykalnymi w Państwie Polskim, bowiem wszędzie legitymowali się swoimi wielkimi zasługami na podstawie których dostali wysokie odznaczenia i nikt nawet nie śmiał im zarzucić jakiejkolwiek współpracy z reżimem, bowiem niezwłocznie taki delikwent stawał przed sądem i został skazywany za zniesławienie „bohatera”, a w rzeczywistości perfidnego agenta reżimu.

Sądy najczęściej nigdy nie dawały wiary przedstawianym przez oskarżonych w takich sprawach dokumentom i innym dowodom z zeznaniami świadków włącznie, bowiem dla Sądu najważniejszy był dokument wydany przez „demokratyczne organy Państwa”, a że pochodził z obsadzonego przez niewłaściwe osoby IPN-u lub z „fabryczki lipnych odznaczeń Prezydenta”, to już było zupełnie nieistotne. Sądy nie otrzymywały również z IPN-u bez żadnego wyjaśnienia teczek agentów, nawet gdy przekazywały IPN-owi informację o numerach tych teczek.

Wiele osób przez bezczelne oskarżenia swoich dręczycieli i oprawców, poniosło z tego tytułu konsekwencje karne i moralne - o ironio wymierzane nie przez samych oprawców, lecz przez tak zwane „demokratyczne sądy”, co jest ich niewątpliwą kompromitacją.

Zdrajcy Naszej Ojczyzny dalej z honorem noszą ordery i śmieją się do rozpuku z tych co prawdziwie walczyli z reżimem i nawet nie powiedziano im za to zwykłego słowa dziękuję. Inni uczciwi ludzie dręczeni przez swoich oprawców - również za pośrednictwem tak zwanych „demokratycznych sądów” dalej z pokorą czekają na czasy, kiedy prawdziwe demokratyczne Państwo przywróci im honor i odda cześć za ich niestrudzoną walkę o demokrację.

Z przecieków jakie przedostają się do publicznej wiadomości wynika, że w końcówce urzędowania Prezydenta Komorowskiego w szybkim trybie odznaczonych zostało około 4000 osób z których wielu nie powinna takich odznaczeń nigdy otrzymać. Wskazanym by było aby ktoś je przeanalizował i na tej podstawie wskazał, które z nich stanowiły „immunitety bezkarności” za swoje niegodne czyny z przeszłości. Czy ktoś się tym zajmie ? Ja myślę, że nie, bo raczej nikomu z obecnych władz aż tak bardzo już na tym nie zależy. Mimo wszystko według mojej oceny oraz szacunku dla osób, które tyle już lat były szargane - często przez swoich oprawców tylko za to, że mówiły prawdę, wskazanym by było taką weryfikację wszystkich odznaczeń państwowych przeprowadzić i wskazać osoby dla których odznaczenia są „immunitetami bezkarności” za swoje niegodne czyny z czasów reżimu komunistycznego.

Niegodnym i nie etycznym jest również postępowanie sądów w Polsce, które mienią się niezawisłymi i demokratycznymi, a jednak zdecydowanie większość spraw o „zniesławianie byłych agentów bezpieki i służb specjalnych” rozstrzygają przeważnie na korzyść tych ciemiężycieli a często i katów ludzi walczących o demokratyczną Polskę. Ci wszelkiej maści agenci nie mogą już dłużej czuć się bezkarni w Naszej Ojczyźnie i nie ponosić z tytułu swojej mrocznej przeszłości żadnych konsekwencji, a nawet w dalszym ciągu – o ironio - przy pomocy wymiaru sprawiedliwości i sądów dalej znęcać się nad swoimi ofiarami.

Aktualnie w polskich mediach i społeczeństwie trwa akcja „Nie - dla zakłamywania historii”. Akcja ta dotycząca zakłamywania historii przez państwo niemieckie na temat niemieckich obozów śmierci jest jak najbardziej słuszna.
Jestem jednak zdziwiony dlaczego sądy polskie zakłamują naszą historię z czasów powojennych i nikt na to nie reaguje?

W Niemczech fałszują historię i jest to faktem, ale nie słyszałem, aby kiedykolwiek po wojnie w Niemczech skazano więźnia obozu śmierci za to, iż nadzorujących obóz esesmanów nazywa - zbrodniarzami i mordercami.

Natomiast oprawca i agent bezpieki, w Polsce ma prawo czuć się pokrzywdzonym, tylko za nazwanie go agentem lub tajnym współpracownikiem przez osobę nad którą się znęcał i o dziwo taki zwyrodnialec skutecznie dochodzi swoich praw w podobno demokratycznych polskich sądach, które zamiast potępić jego czyny karzą osoby przez tego zwyrodnialca krzywdzone – czy jest to prawo państwa demokratycznego, czy raczej bardziej przypominającego państwo totalitarne?

Czy nie jest to dalszy ciąg funkcjonowania sądów reżimu komunistycznego, kiedy karano ludzi za to tylko, że mówili głośno o Katyniu i o innej zakłamywanej historii? Tak to prawda, bo w sądach pracują już rodziny tych sędziów z PRL-u inaczej mówiąc „Resortowe dzieci” - wychowani przez swoich rodziców przesiąkniętych komunizmem, korupcją, kumoterstwem. Gdyż niedaleko pada zgniłe jabłko z chorego drzewa.

Najwyższy czas jest się temu sprzeciwić i to jak najszybciej zmienić ! Oczywiście należy wyraźnie zaznaczyć, że wielu sędziów jest uczciwymi i profesjonalnymi fachowcami, którzy wstydzą się za tych innych niegodnych piastowania takich funkcji i co najgorsze nie mają również na nich żadnego wpływu.

Wracając do zapadłego lubelskiego wyroku w mojej sprawie i uzasadnienia jakie wygłosił Pan Sędzia Ozimek, (Wyciąg z uzasadnienia ustnego do wyroku Sądu Okręgowego w Lublinie … Zdaniem Sądu należało by zakończyć te spory, czy ktoś był tajnym współpracownikiem SB, czy nie był, bo to może przynieść dalsze negatywne konsekwencje również dla oskarżonego Juliana Sekuły.
- Sam oskarżony składając ostatnie pismo do SO jako załącznik do apelacji wraz z wyciągiem z „listy Wildsteina” dotyczącym oskarżyciela W. M., która to lista w żaden sposób żadnym dokumentem nie jest, naraża się na kolejny akt oskarżenia za to samo.
- Czy tak naprawdę ten element współpracy z SB ma być wyznacznikiem w życiu prywatnym i publicznym i czy tak nieskończenie mamy się opierać na tym, czy ktoś był tajnym współpracownikiem SB, czy nim nie był.
- Zdaniem Sądu Okręgowego należy rozliczyć przeszłość i dłużej już nie można tego przeciągać, bo upłynęło już 28 lat od zmiany władzy i minęło już wystarczająco dużo czasu, aby wreszcie zaprzestać oskarżania innych osób o współpracę z SB.
- Dlatego zdaniem Sądu Okręgowego nie możemy już dłużej chodzić z tym bagażem historii i najwyższy czas jest skończyć z pomawianiem ludzi o współpracę z SB.
- Z tych powodów Sąd Okręgowy uważa, że apelacja oskarżonego jest bezzasadna i oddala ją w całości, uznając winnym Juliana Sekułę za niesłuszne pomawianie W.M. o współpracę z SB …
(zastrzegam, że powyższe słowa są słowami wyłącznie zapamiętanymi i nie stanowią cytatu słów sędziego),
…to mimo wszystko trudno jest mi uwierzyć, że taka sytuacja spotkała mnie w sądzie demokratycznego podobno Państwa i ciągle się zastanawiam w czyim imieniu działają sądy a przynajmniej niektórzy w tych sądach sędziowie ?

Być może ktoś powie, że jestem przewrażliwiony lub, że jest to zwykły zbieg okoliczności.

Ja na to odpowiem - stanowcze nie, bo moja publikacja Państwo Służb Specjalnych (PSS) zawiera niektóre informacje dotyczące również bezpośrednio wydziałów sądu w Lublinie, który wydał wyrok w tej obecnej sprawie, ale również i w innych, zatem według mojej oceny nie może być to tylko zbieg okoliczności, lecz zamierzone jak jestem przekonany działanie sądu i jego niektórych sędziów.

Dla dalszych niedowiarków dodam, że zgodnie z właściwością miejscową, ta sprawa powinna być prowadzona w sądzie w Warszawie – jakim cudem znalazła się w Lublinie i z jakiego powodu – tylko sąd wie i ci co wydali decyzję o jej przeniesieniu do Lublina.

Oczywiście byłbym zupełnym idiotą, gdybym już nie spodziewał się dalszych ataków na moja osobę. Zniosę jednak wszystko i wierzę, że wygram nawet wówczas, gdy wdepczą mnie w ziemię – bowiem mojego honoru nikt i nigdy nie jest w stanie mi zabrać !!!

Przy okazji dziękuję wszystkim za zaangażowanie się w moją obronę i nagłośnienie tej sprawy oraz skierowanie pisma w mojej obronie do ministra Zbigniewa Ziobro. Chciałbym jednak podkreślić, że nie oczekuję jakichś nadzwyczajnych działań w mojej sprawie, lecz bardziej będę usatysfakcjonowany, jeśli Pan Minister Ziobro spowoduje niezwłoczną reorganizację sądów polskich, które wreszcie zaczną wydawać wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej a nie jak wielu ludzi to odczuwa w imieniu niewidocznego „Państwa Służb Specjalnych”.

Jak wielki wpływ na budowę „Nowej Polski” miało „Państwo Służb Specjalnych” świadczy istotny ale przez niewiele osób dostrzegany fakt, że pierwszymi trzema prezydentami w „Nowej Polsce” byli tajni współpracownicy służb specjalnych PRL – TW „Wolski”, TW „Bolek” i TW „Alek”. Wskazanym by było również przeanalizować ilu ministrów, sędziów, prokuratorów i innych wysokich urzędników różnych szczebli było również tajnymi współpracownikami w okresie istnienia „Nowej Polski” od 1989r. Jestem pewien, że dane te mogą być zatrważające.

Z ostatnich wypowiedzi Pana Ministra Macierewicza wynika, że około ¾ składu ministrów w poprzednich rządach posiada udokumentowaną w IPN przeszłość agenturalną i powiązania ze służbami specjalnymi PRL. Aż strach to napisać – my nie żyliśmy w Wolnej Polsce, lecz w Kraju agentów i sprzedawczyków.

Z tych właśnie powyżej wymienionych powodów, mimo wszystko mam prawo w takiej sytuacji bać się, że pewnego poranka przyjdzie do mnie ABW i potraktuje mnie tak jak Wojciecha Sumlińskiego, który wprost pisał o przekrętach w instytucjach Państwa, w wymiarze sprawiedliwości i służbach specjalnych – wymieniając winnych z imienia i nazwiska.

Mimo wszystko coraz bardziej zaczynam wierzyć, że mafijne struktury „Państwa Służb Specjalnych” można mocno nadwyrężyć jeśli nie całkowicie zlikwidować, a mając za sobą tylu sprzymierzeńców mocno wierzę w to, że tak się naprawdę stanie.

Jestem również przekonany, że wszyscy winni tych bezprawnych działań godzących w dobre imię uczciwych obywateli Naszej Ojczyzny i w naszą demokrację, poniosą niebawem za to zasłużoną karę !!! a ja będę ostatnim skazanym w sądach Polski za pomawianie zdrajców o zdradę.

c.d.n.
mł. insp. w st. spocz. Julian Sekuła