Niektórzy to są jednak nie mądrzy, a „1,5 bańki” to wcale nie jest dużo.

avatar użytkownika UPARTY

 

Każde działanie społeczne kosztuje. Oczywiście, była możliwa jedna akcja kontroli wyborów, która ludzi sfinansowali z własnej kieszeni, ale w bardzo skromnym zakresie. Na wybory, które się odbyły w 2015 roku to wystarczyło. Czy będzie możliwe do powtórzenia w przyszłości? Raczej nie.

Bo ta akcja, która się udała w 2015 roku była sfinansowana przez samych wolontariuszy i miała taki zakres na jaki było ich stać. Nie było np. możliwości publikowania wyników cząstkowych w czasie rzeczywistym. Jakie to ma znaczenie? Ogromne.

Analizując dane wyborcze można dojść do przekonania, że zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne też jak zwykle były sfałszowane. Po prostu taki rozkład głosów jaki był opublikowany jest mało prawdopodobny.

Wyjaśnię to na przykładzie. Otóż jeżeli ktoś do losowania używa ruletki to na ileś tam rzutów będą występować rozmaite anomalie. A to dwa razy pod rząd wyskoczy ta sama liczba, a to pojawią się w kolejnych losowaniach kolejne liczby. Bierze się to z tego, że większość ludzi uważa, iż cała gra jest jednym zdarzeniem losowym i rozkład zmiennych jest równomierny. A to jest nie prawda. Jeśli niezbyt wykształcony krupier będzie coś kręcić, to rozkład zmiennych najczęściej będzie zadziwiająco równomierny w kolejnych losowaniach. Tyle tylko, że są również i miary takiego rozkładu ale z tego ludzie nie wykształceni nie zdają sobie sprawy. Oczywiście może się zdarzyć i rozkład idealnie równomierny, ale jest to niezwykle mało prawdopodobne. Tak mało, ze można przyjąć iż w praktyce się to nie zdarza. I dotyczy to wszystkich elementów procesu wyborczego. Tylko śledząc wybory na bieżąco można takie ręczne sterowanie wynikiem na tyle wcześnie uchwycić, by jeszcze w trakcie wyborów coś z tym zrobić.

Moim zdaniem, w ostatnich wyborach, choć nie liczyłem tego dokładnie, bo i po co, a jedynie wyrywkowo i tylko z grubsza Komorowskiemu w drugiej turze wyborów „ niewidzialna ręka” dopisała przynajmniej 3% a być może nawet 6% głosów.

Nie mniej jednak, po to by na bieżąco wychwycić takie „omyłki”, by można udowodnić, że miały one wpływ na wynik wyborów, to po pierwsze trzeba je od razu zlokalizować, a po drugie wiedzieć czego szukać. Żadna bowiem analiza statystyczna nie jest wystarczającym dowodem na fałszerstwo wyborcze. Jednak, by móc to zrobić trzeba mieć odpowiednie zaplecze techniczne. Lokal, urządzenia biurowe, wyszkolonych ludzi, środki łączności. Telefonami komórkowymi i domowymi komputerami nie da się tego zrobić na tyle szybko, by móc od razu zabezpieczyć dowody, a po czasie jest to bardzo trudne.

To trzeba zrobić przed wyborami, kiedy ludzie muszą się zajmować swoimi zwykłymi sprawami a w większości mają tak napięte budżety, że nie są w stanie udźwignąć dodatkowego stałego obciążenia. Tak więc infrastruktura musi być sfinansowana ze środków publicznych.

Co więcej, w okresie między wyborami nie powinna ta infrastruktura stać bezczynnie. Powinna być wykorzystywana do innych ważnych spraw.

 

Przy czym, zwracam wszystkim uwagę, że wygranie wyborów parlamentarnych nie rozwiązuje wszystkich naszych problemów, a jedynie stwarza szanse ich rozwiązania. Problem nasz polega na tym, że nasz kraj został podzielony między rozmaite, nazwijmy to korporacje, że nie mamy de facto państwa. Trzeba je dopiero stworzyć.

 

Widzimy teraz działanie korporacji prawniczej i obronę potrójnej „niezależności”. Rzepliński uzurpuje sobie możliwość określania co jest prawem a co nie jest. Definicja prawa jest w zasadzie prosta. Prawo to powszechny zwyczaj i akty normatywne. Jeżeli zwyczaj nie jest powszechny, to nie jest prawem, jeżeli akt normatywny nie jest opublikowany w określony sposób też nim nie jest.

Do czego więc odwołuje się Rzepliński i wielu innych prawników. Otóż oni twierdzą, że jest coś takiego jak jakieś prawo transcendentne, nie opublikowane funkcjonujące nie tyle na świecie ile niejako ponad nim i że jest znane tylko prawnikom. To one stanowi punkt odniesienia i tylko dyspozycje z nim zgodne, są zgodne z prawem.

Czyli prawnik jest jakby kapłanem, a najwyższy prawnik jest najwyższym kapłanem, którego orzeczenia uważane są za bezbłędne.

 

Analogia do Kościoła jest tutaj oczywista. Tyle tylko, że prawo moralne, czyli Dekalog na podstawie którego działa Kościół zostało opublikowane a badanie zgodności oceny każdego czynu z Dekalogiem jest nie tyle prawem powszechnym, co powszechnym obowiązkiem.

 

Obecni prawnicy, zwłaszcza sędziowie, jako ludzie w zdecydowanej większości wykorzenieni, nie zdają sobie z tego sprawy, bo Dekalogu nie znają a widzą jedynie bardzo zewnętrzny obraz systemu działającego już 2000 lat i próbują go kopiować.

 

Oczywiście, bardzo szybko zauważają, że brakuje im jakiejś podstawy swoich rozważań o prawie i stąd banialuki o prawie jako nauce, która ma odkryć nieznana „istotę prawa”. W rzeczywistości zaś prawo to rzemiosło pisania zgrabnych uzasadnień. Doszło do tego, że po to by system prawny mógł jakoś funkcjonować sędziowie mają swoją szkołę , w której uczą się nie prawa a gotowych uzasadnień w typowych sprawach, bo prawem samodzielnie nie mogą się posługiwać, gdyż nader często zdarza się, że równie zgrabnie uzasadniają sprzeczne ze sobą wyroki. Ponieważ nie ma żadnej realnej podstawy do oceny tych wyroków, to tak wzajemnie sprzeczne rozwiązania funkcjonują sobie w obrocie prawnym demolując społeczeństwo.

 

Jasne jest więc dlaczego korporacja prawnicza domaga się zakazu oceny wyroków sądowych, dlaczego chce być niezależna od oceny publicznej. Zdaje sobie bowiem sprawę, że nie ma instytucjonalnej zdolności do wydawania spójnych wyroków, że nie ma możliwości działania systemowego.

Wytłuczenie zaś problemu większości ludziom w Polsce tak skomplikowanego zagadnienia i przekonanie ich o tym, że człowiek wykorzeniony nie może pełnić żadnej funkcji społecznej jest trudne a jasne zdefiniowanie wykorzeniania jeszcze trudniejsze.

 

Nawiasem mówiąc przypuszczam, że nie jest to tylko nasz problem, stąd dążenie do stworzenia nowej tożsamości europejskiej, wobec której wszyscy będą równie obcy, więc ci wykorzenieni z tradycji kulturowej chrześcijańskiej nie będą się rzucać w oczy.

 

Ktoś jednak musi zająć się tą problematyką, ktoś musi się temu poświecić i móc mimo to zjeść przynajmniej jeden posiłek dziennie. Muszą więc istnieć rozmaite instytucje dające tym ludziom oparcie, a te instytucje muszą mieć budżety.

 

Tak więc gdyby nasz rząd nie stwarzał instytucjonalnych podstaw do takie działania, to popełnił by grzech zaniechania bo takich problemów mamy bardzo dużo, we wszystkich w zasadzie środowiskach zawodowych.

 

Jest również rzeczą oczywistą, ze Ruch Kontroli Wyborów jest pierwszą powszechną inicjatywą społeczno-polityczną nie będącą partia polityczną. Jest wiec też rzeczą oczywistą, że z tej inicjatywy muszą wydzielać się po kolei inne, podobne.

 

To zresztą było przedmiotem spotkania w Klubie Ronina a realizacja tego celu była ideą powołania Fundacji Klubu Ronina . Czyli Ruch Kontroli Wyborów wygenerował z siebie już dwie instytucje mające być zapleczem finansowym dla przemian społecznych w Polsce. Mam nadzieją, ze będzie ich jeszcze więcej, bo potrzeby są wielkie. A to, że pierwotny Ruch Kontroli Wyborów zapewne z czasem obumrze, to…. tylko lepiej. Bo ziarno by wydało plon wielokrotny musi obumrzeć, co nie znaczy, że przyszłe wybory będą się odbywać bez żadnej kontroli społecznej. Wręcz przeciwnie myślę że kontrola będzie bardziej dokładna.

 

 

1 komentarz

avatar użytkownika michael

1. Argumentacja UPARTEGO jest jak zwykle bez zarzutu.

Zwracam więc tylko uwagę na to, że w dość krótkim tekście autor dotyka co najmniej kilku bardzo ważnych problemów i mechanizmów. 

JEDEN NURT, to cała seria problemów generowanych przez zepsute mechanizmy naszego państwa, przy czym w wielu przypadkach ich zniszczenie nie jest przypadkiem. Często okazuje się, że zniszczenie jest skutkiem zorganizowanego i umyślnego działania konkretnych grup ludzi silnie motywowanych grupowym interesem.
Uparty sugeruje, że zdemolowane mechanizmy naszego państwa nie są samonaprawialne, nie mogą naprawić się same. To musi być zrobione z zewnątrz. 
Przykład - remontu polskiego systemu wyborczego nie wykona Państwowa Komisja Wyborcza, jest zbyt zepsuta. Już prędzej może dokonać tego dzieła Społeczny Ruch Kontroli Wyborów. 
Innym przykładem, podanym przez Upartego,  jest sądownictwo. Sędziowie są tak skutecznie zdemoralizowani i mają tak silny interes utrzymania swoje demoralizacji, że absolutnie nie można na nich liczyć w procedurach naprawy polskiego systemu prawa.

DRUGI NURT - to siła i techniczna sprawność organizacji podejmujących się naprawy zepsutych mechanizmów polskiego Państwa.
Uparty sugeruje, że organizacje naprawcze powinny być stabilne, działać w sposób ciągły i muszą być do zrealizowania swojego zadania odpowiednio wyposażone.
Czyli, nie jest to zadanie dla amatorów. To musi być profesjonalna robota. A na taką robotę potrzebne są pieniądze. I to nie byle jakie pieniądze. I duże i budżetowe.

RZECZYWIŚCIE! 
1,5 bańki - to wcale nie jest dużo.