General Sobiesiak czyli "Maks"

avatar użytkownika Tymczasowy

Co jakis czas rozlega sie jazgot, ze nowe wladze w Polsce  niszcza sprawne dotad wojsko i wywiad. Jakby kazdy z tych ksztalconych w Moskwie, kazdy WSIowiec byl na wage zlota. Bardzo bylbym ciekaw ksiazki,  w ktorej dokonano by przegladu wyzszych stopniem kadr wojskowych II i III RP. Nie zostanie ona napisana. Tym nie mniej moge dac probke jednego z rozdzialow. Akurat nawinal mi sie pod reke Jozef Sobiesiak.  Jego zyciorys budzi zdumienie.

Sobiesiak urodzil sie w 1914 r. W wieku 19 lat ukonczyl technikum i zapisal sie do Komunistycznej Partii Polski. Sluzbe wojskowa odbywal jako lacznosciowiec w stopniu szeregowca. W czasie wojny dowodzil oddzialem partyzanckim. W 1944 r. mianowano tego szeregowca majorem. Pewnie, ze na podchorazowke nie bylo czasu. Jako major zostaje dowodca brygady partyzanckiej "Grunwald". Liczyla ona 100 osob. Przez 9 miesiecy pobieral nauki w Akademii im. Frunzego. Po wojnie dowodzil najpierw pulkami, pozniej dywizjami piechoty. Nastepnie przeskakuje na stanowisko dowodcy Obrony Przeciwlotniczej 9 Korpusu Armijnego. Jednakze okazalo sie, ze Sobiesiak zna sie takze na marynarce wojennej. W 1963 r. zostaje zastepca dowodcy Marynarki Wojennej w stopniu kontradmirala. Dobry Bog sprawil, ze MW to przetrwala. W 1963 r. J.Sobiesiak zostal awansowany na stopien generala. Od 1968 r. general byl zastepca komendanta Wojskowej akademii Politycznej im. Feliksa Dzierzynskiego w Warszawie.

Dla przyblizenia czy tez ocieplenia omawianej postaci zacytuje fragment wspomnien innej znanej postaci z tamtych kregow. Spotkanie mialo miejsce w Rownem.

"...nagle ktos klepnal mnie po ramieniu. Odwracam sie: absolutnie nieznajomy partyzant, w dlugich butach, poteznej czapie, spod ktorej wylazily kosmyki zawadiackiego czuba, troche nizszy ode mnie, niebieskooki, z poteznym, ale kartoflanym nosem.

- Jak sie masz! - wola - Jestem Maks!

Przywitalem sie z pewna rezerwa. Nic mi to imie nie mowilo. Byl wyraznie rozczarowany.

- Jak to, Maksa nie znasz?

Byl dowodca polskiego oddzialu partyzanckiego, wspoldzialajacego z Armia Czerwona. Wlasnie wyszli z tylow niemieckich. Oddzial przezywal pewna reorganizacje, czesc ludzi poszla na robote cywilna, czesc do domow.

Maks pociagnal mnie ze soba do swego "sztabu". Byla to paropietrowa kamieniczka, pusta po ucieczce jakiegos niemieckiego amtu. Ale zanim tam dotarlismy, Maks urzadzil taka sobie malenka "tournee des grands ducs" po sztabach zaprzyjaznionych oddzialow partyzanckich. Jednego z szefow zastalismy w olbrzymim lozu razem z zona. Mowil, ze byl chory, zona pewnie tez. Ale na nasz widok siegnal pod lozko i wyciagnal stamtad potezna butle z bursztynowym, klarownym plynem. Naleli do kubka, podali mi. Czulem zasadzke, ale ze mialem juz praktyke pracy polityczno-wychowawczej, rabnalem tego kielicha i... stracilem oddech, a potem zaczalem piszczec. Po prostu glos mi zatkalo i zmienilo w przerazliwy dyszkant. To byl nieoczyszczony spirytus.

Maks siedzial obok, gadajac bez przerwy. Ruszylismy dalej, juz solidnie zalani. "U siebie" zwolal sztab, jakiegos lekarza-Zyda z oddzialu, strasznie zawszonego, i zaczal z nim tanczyc. W szalenczych obrotach dopadal do polki, gdzie stala licha apteczka tamtego i coraz chwytal to sloik, to buteleczke i bec o podloge...Potem chwycil rewolwer,paf,paf,paf, siedem kul w sufit...

Maks mieszkal z mloda dziewczyna, Zydowka, ktora cudem uratowal sie z masakry i ktora przygarnal w oddziale. Byla mala, milkliwa, zdaje sie, reprezentowala w tym stadle element rozwagi. Poza tym swietnie gotowala. Chodzilismy z Luskiem czas jakis do nich na wprost znakomita grochowke na boczku.

Maks - to byla niezwykla odwaga, ale i popedliwosc. Ktoregos dnia oswiadczyl mi, ze ma zatrzymanego bulbowca i zacznie go zaraz badac. Wprowadzono jakiegos chlopine. Maks dlugo probowal dowiedziec sie, kto w danym rejonie jest szefem bulbowcow. Typ sie wykrecal, ze nic nie wie, przysiegal. Maks nagle wybuchnal, zaczal wrzeszczec, walnal go raz i drugi...

Stalem oniemialy. Ohydne widowisko. A przeciez nie umialem zaprotestowac".

(Jerzy Putrament, "Wojna", Czytelnik, Warszawa 1969, ss 223-224)

General niedlugo sobie pozyl - jedynie 57 lat.

 

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

Fakt, zadziwiający, a jednoczesnie typowy życiorys Czerwonych Generałów. Aleś wyciągnął dawno zapomnianą świetlaną postać Towarzysza!
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Sobiesiak
Józef Sobiesiak, ps. Maks, Bronicz (ur. 17 maja 1914 w Pilaszkowicach, zm. 18 listopada 1971 w Warszawie) – polski działacz komunistyczny, radziecki partyzant, generał brygady Wojska Polskiego, kontradmirał, zastępca dowódcy Marynarki Wojennej (1963–1968), zastępca komendanta Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie (1968–1971).

Na podstawie decyzji KC KP(b) Ukrainy z dnia 14 marca 1944, rozkazem nr 0023 Szefa Ukraińskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego generała-majora Timofieja Strokacza została sformowana Brygada PSzP „Grunwald” i przerzucona przez linię frontu z Kijowa na Kielecczyznę. Dowódcą Brygady Partyzanckiej „Grunwald” – złożonej z Polaków walczących w partyzantce radzieckiej – został mianowany mjr Józef Sobiesiak. Zrzut grupy ok. 100 spadochroniarzy, z której została utworzona Brygada, nastąpił w nocy z 1 na 2 lipca 1944, w rejonie Smykowa k. Opatowa. Brygada została podporządkowana Polskiemu Sztabowi Partyzanckiemu. Zadaniem brygady było rozpoznanie i dywersja na terenie przyszłej ofensywy 1. Frontu Ukraińskiego.

GRÓB Józefa Sobiesiaka na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie


Brygada Grunwaldu Józef Sobiesiak -d4
(6325709058)


8 dni
do końca

cena kup teraz
4,99 zł

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Putrament był zszokowany, no patrzcie ludziska

typowe dla takiego typu ludzi - patrz Rzepliński - współczesny Putrament.

Ciekawa, wielowątkowa dyskusja o Sobiesiaku na portalu DWS.ORG

Brygada Partyzancka "Grunwald"
http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=110&t=132299
Dowódca- Józef Sobiesiak "Maks" był przedwojennym komunistą. W skład brygady wchodzili oprócz Polaków walczących w radzieckich oddziałach partyzanckich także dawni żołnierze AK z Kresów i Wołynia-m.in. Ojciec śp.Generała Sławomira Petelickiego- Mirosław Petelicki, późniejszy reprezentant Polski w strzelectwie na Olimpiadzie w Helsinkach( notabene całe życie bezpartyjny). Po skoku brygada powiększała swoje szeregi poprzez mobilizację głównie miejscowych żołnierzy BCh, nie podporządkowała się AL, bo podlegała Ukraińskiemu Sztabowi Ruchu Partyzanckiego- czyli działała bardziej na rzecz GRU niż NKWD, bowiem Sztaby Ruchów Partyzanckich podlegały Naczelnemu Dowództwu RKKA. Nic mi nie jest wiadomo o zabójstwach ukrywających się Żydów przez żołnierzy brygady- pewnie kolejna bzdura wyssana z palca( temat aktualnie na topie, szczególnie po pewnym "dziele", nakręconym przez jednego z "wybitnych" reżyserów III RP). Brygada współpracowała z oddziałami AL i BCh, natomiast dochodziło do starć z NSZ- był to okres największej aktywności Brygady Świętokrzyskiej na Kielecczyźnie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

3. Moja sympatie

wzbudzil Fulgenty Wasowicz, dowodca jednego z batalionow. Ze wzgledu na imie.
Kiedys na Studium Zarzadzania dla dyrektorow hut,kopaln, szpitali itd. mialem studenta o imieniu i nazwisku Labryga Rufin. Musialem wsadzac dlon w buzie, by nie ryczec ze smiechu.
No i powiedz Duszko, co imie, a co nazwisko?