Szczery jak Kurski.
Z tymi Kurskimi zawsze kłopot i zawsze ten sam:
szczere chłopaki są, a to przecież w życiu szkodzi, szczególnie, jak ktoś ma pecha i to swoje życie przeżywa w 3RP.
Jak Jacek powiedział prawdę najszczerszą o Donkowym dziadku z Wehrmachtu, to go zaraz Donkowy towarzysz winnych degustacji, Lech Kaczyński, zawiesił w prawach itd itp.
A ledwie się chłopak na nowo w partii umościł, to go za skrytykowanie spapranej przez Hofmana i spółkę, kolejnej przegranej kampanii, Jarosław Kaczyński nie zawiesił, a wyrzucił.
Owszem, po latach chłopak znowu się załapał, ale kto wie, co jutro chlapnie i za co pojutrze wyleci?!
Teraz czerskista (konsekwentnie promuję określenie swojego autorstwa), Jackowy brat Jarek zrobił na dzisiejszym KODowisku kamingałt potencjalnie samobójczy.
Na całą 3RP ogłosił, że „oni kradną nam państwo, ale chcą nam także ukraść język.”
No tak otwarcie się przyznawać do zawłaszczenia państwa?! Zupełnie bez żenady?
A właśnie:
może Jarek powie, jak to się stało i kiedy, że on i jego koledzy stali się tego państwa właścicielami?
Wiosną 89 w Magdusieńce czy innej Marysieńce? A może wcześniej i nieco dalej na Wschód ?
No śmiało!
Albo lepiej nie – jak wychlapie, to go …..
A mimo wszystko szkoda chłopa.
A w temacie języka:
odnoszę wrażenie, że akurat języka nikt Jarkowi i kolegom ukraść nie może, bo on już dawno ten, no ... zmonetyzowany został.
- Ewaryst Fedorowicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. @Ewaryst Fedorowicz
"A właśnie:może Jarek powie, jak to się stało i kiedy, że on i jego koledzy stali się tego państwa właścicielami?"
Ja kto kiedy? Właśnie w Magdalence, a po raz drugi wtedy, kiedy durni Polacy odzyskiwali Polskę dla Michnika w wyborach 2007. Michnik był bardzo wdzieczny za wybór Tuska i dziękował wylewnie na łamach GW.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
a ja bym obstawiał, że wcześniej niż w Magdusieńce... i dalej na wschód... :-D
Ewaryst Fedorowicz
3. a i owszem, prosze uprzejmie
W lipcu 1989 r., już po opublikowaniu głośnego artykułu "Wasz prezydent, nasz premier", Adam Michnik wraz z Andrzejem Wajdą przebywali w Moskwie, gdzie prowadzili rozmowy m.in. w Wydziale Zagranicznym KC KPZR. Ich szczegóły nie są znane, ale wymowny wydaje się sposób, w jaki w Moskwie zareagowano na powstanie rządu Mazowieckiego. W protokole z posiedzenia sowieckiego Biura Politycznego z końca września 1989 r. znalazł się zapis mówiący o konieczności współpracy ze wszystkimi "konstruktywnymi siłami politycznymi w PRL opowiadającymi się za (...) wypełnianiem sojuszniczych zobowiązań Polski w ramach Układu Warszawskiego" oraz polecenie, by ministerstwa i instytucje mające kontakty z Polską "wypełniały wszystkie zobowiązania i umowy, (...) nie dopuszczając do obniżenia poziomu współpracy z PRL". W rzeczywistości jednak zdawano sobie już wówczas sprawę, że zmiany w Polsce mogą pójść jeszcze dalej. Na wrześniowym posiedzeniu biura rozpatrywano bowiem memorandum o sytuacji w Polsce, którego autorami byli minister spraw zagranicznych Eduard Szewardnadze, sekretarz KC KPZR Aleksander Jakowlew, minister obrony Dmitrij Jazow i szef KGB Władimir Kriuczkow. Za "niemożliwe do wykluczenia" uznawano w nim, że "Polska zacznie ignorować wypełnianie w pełnym zakresie swoich obowiązków sojuszniczych. Prawdopodobnie jej uczestnictwo w Układzie Warszawskim nabierze formalnego charakteru". Mimo to autorzy zakładali, że ZSRR uda się zachować "przyjacielskie, dobrosąsiedzkie stosunki" z zachodnim sąsiadem z uwagi na "geopolityczne położenie Polski w Europie, tradycyjne więzi dwóch słowiańskich narodów, syndrom niemiecki u Polaków oraz zależność polskiej gospodarki od naszych nośników energii". Miejsce ideologicznej retoryki skrywającej dominację militarną, czym posługiwano się w kontaktach z Warszawą w okresie rządów PZPR, miały zatem zająć dwa narzędzia tradycyjnej dyplomacji: wygrywanie karty niemieckiej oraz broń ekonomiczna. Dzieje stosunków polsko-rosyjskich po 1989 r. wykazały, że na Kremlu szybko nauczono się skutecznie wykorzystywać zwłaszcza ten ostatni środek.
Antoni Dudek
Historyk i politolog, pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego i IPN. Autor książki o kulisach upadku PRL "Reglamentowana rewolucja"
http://niniwa22.cba.pl/dudek_gorbaczow_pod_stolem.htm
Szyfrogramy z Moskwy
Przedstawiciele umiarkowanej opozycji, z Adamem Michnikiem, zaangażowali się w latach 1988-89 w niejawne rozmowy z radziecką partią komunistyczną, której celem było utrzymanie Polski w radzieckiej strefie wpływów. Być może to w Moskwie, a nie Magdalence zdecydowano o przyszłym kształcie Polski.
Władze radzieckiej partii komunistycznej już wiosną 1988 r. były gotowe do dialogu z "konstruktywną opozycją" w Polsce, który w ciągu kilku czy kilkunastu miesięcy stał się faktem. Taki wniosek płynie z szyfrogramów dawnego kontrwywiadu PRL. Konstanty Miodowicz uznaje te rozmowy za bulwersujące. Nawet weterani opozycji antykomunistycznej, którzy na polityce zjedli zęby, przyznają, że szyfrogramy to porażająca lektura. Niektórzy porównują ją do zapisu rozmowy Michnika z Lwem Rywinem.
http://wiadomosci.onet.pl/szyfrogramy-z-moskwy/tlj80
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. @ Maryla & Ewaryst - coś o szechterowaniu
Trochę młodszy Adaś Michnik był chłopcem do parzenia herbaty u Antoniego Słonimskiego. To jest fakt. Sam piłem. Pan Antoni Słonimski był wtedy niesłychanie ważną osobą o znaczeniu międzynarodowym, między innymi kierował do 1948 sekcją literatury UNESCO a w czasie swoich międzynarodowych misji był jedną z ważniejszych postaci wśród elit intelektualnych światowego komunizmu. Tacy faceci jak Bertrand Russell albo Jean Paul Sartre z ręki mu jedli i przez ładnych parę lat wpadali do niego w Londynie na herbatkę (był do 1951 dyrektorem podlegającego władzom komunistycznym Instytutu Kultury Polskiej w Londynie).
Adam Michnik lokajem u Antoniego Słonimskiego?
Przecież Adam Michnik był dziedzicznym arystokratą światowego komunizmu. Jego rodzice byli książętami w Międzynarodówce komunistycznej, członkami najwyższych władz komitetu centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy...
Już dawno, trochę czytając, doszedłem do wniosku, że to parzenie herbaty to zwykłe szechterowanie. Tak jak to w królewskich rodach bywało, Antoni Słonimski był bakałarzem i wychowawcą młodego komunistycznego księcia, Jego przewodnikiem i opiekunem wprowadzającym do światowych elit komunistycznych towarzyszy. Waldemar Łysiak opisywał zdarzenie polegające na zaaranżowaniu spotkania Adama Michnika z sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Włoch w parę dni, po prostu od ręki. Wyglądało to tak, jak gdyby Adasiowi zachciało się pogadać z towarzyszem sekretarzem generalnym, a ten przyjmował towarzysza Adama natychmiast.
Do Moskwy jechał jak do swoich, ciągnął za sobą kogo chciał, jako tło albo elementy legendy, spotykał się tam z kim i kiedy chciał, taszcząc za sobą jakąś Wajdę albo Holoubka, aby w Warszawie ludzie się nie dziwili.
Dopiero po latach, w tych moskiewskich szyfrogramach wyłazi dłuto z worka.
Obawiam się, że w Magdalence nie Pan Adaś był asystą generała Kiszczaka, ale generał Kiszczak był na podstawie moskiewskich rozkazów na służbie u towarzysza Adama.
Na to wygląda. No i wtedy śledzik remoulade w Magdalence inaczej smakuje...
A ruscy kasjerzy i kacapskie pieniądze od niejakiego Sorosa zrozumiałe.
michael
5. Enrico Berlinguer
Enrico Berlinguer był tym Sekretarzem Generalnym Komunistycznej Partii Włoch od 1972 do 1984 r, który na zawołanie przyjmował Adama Michnika.
michael
6. @Michaelu
jak mało społeczeństwo wie o Michniku, jak wiele wciąz jest tajne/poufne.
I jak zakłamany jest ten para dokument o synu Szechtera.
5 grudnia w Warszawie odbył się kolejny pokaz filmu dokumentalnego o Adamie Michniku. Filmu, na którego powstanie funduszy nie szczędził sam Państwowy Instytut Sztuki Filmowej.
Tytuł filmu to „Michnik. Bądź realistą, chciej niemożliwego”. Autorką jest Maria Zmarz-Koczanowicz, która sama przyznaje, że największe wsparcie finansowego otrzymała z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej. Tego samego Instytutu, który odmówił pieniędzy na film o katastrofie smoleńskiej czy o rodzinie Ulmów.
Ktoś powie – pomnik. Ale taki, który nie pasuje do żadnego cokołu. Człowiek niepoddający się obróbce. Nieuczesany. Nie do sformatowania. To jest film o zadziwiającym człowieku, który właściwie się nie zmienił, odkąd był licealistą z poprawką z fizyki, przed którym Gomułka ostrzegał na Biurze Politycznym, i który jako osiemnastolatek pojechał na Zachód i „wdarł się” do centrów polskiej emigracji, do Giedroycia i Nowaka-Jeziorańskiego, żeby przedstawić się im jako nieoczekiwany sojusznik w polskiej sprawie. O Michniku z tamtych lat mówią najbliżsi świadkowie: Barbara Toruńczyk, Jan Tomasz Gross, Helena Łuczywo – opowiadała na początku roku autorka filmu na łamach „Gazety Wyborczej”.
http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,142299,17332039,Badz_realista__chciej_...
TADEUSZ SOBOLEWSKI: Twój film zaskakuje najpierw samym tytułem: "Michnik". Właśnie tak, bez imienia. Jak hasło.
MARIA ZMARZ-KOCZANOWICZ: Ale czy nie jest tak, że Michnik stał się zjawiskiem, figurą, instytucją? Kiedy jeździliśmy za nim z kamerą do Hiszpanii, na Litwę, do Gruzji, gdzie był zapraszany, wszędzie słyszałam, że zazdroszczą nam tego "Michnika", jakby to nazwisko oznaczało jakiś enzym potrzebny do budowy demokracji. Niespokojny duch, który pomaga posuwać się naprzód.
Kolejne zaskoczenie: pierwsza scena filmu. Lata 70. Michnik wychodzi na wolność. Funkcjonariusze więzienni zwracają się do niego drętwym, urzędowym tekstem: "Słuchajcie, Michnik...". To wygląda jak scena z "Rejsu", bo samego Michnika prawie nie widać.
- Rzeczywiście, aż trudno uwierzyć, że to nie jest fragment filmu Piwowskiego czy Barei, tylko autentyczny materiał propagandowy. Władza chciała się pochwalić, że zwalnia więźniów politycznych, a on im to utrudniał...
Dekada później - lata 80. Inna scena archiwalna, dramatyczna, choć komentujący ją w twoim filmie Kazimierz Kutz nie może się powstrzymać od śmiechu. Widzimy, jak trzech funkcjonariuszy nie jest w stanie wyprowadzić z celi Michnika, który chce za wszelką cenę zostać w więzieniu.
- To był moment, kiedy po stanie wojennym ogłoszono amnestię. A on nie chciał wyjść z więzienia bez procesu. Realizując ten dokument - a trwało to ponad dwa lata - zauważyłam, że naturalny lejtmotyw filmu i jego życia stanowią sytuacje więzienne, sądowe, procesy, które były nieraz okazją do publicznych wystąpień. To powraca, aż do dziś - kiedyś był oskarżany, teraz walczy w sądach o swoje dobre imię.
List Michnika do Kiszczaka: Aby proponować człowiekowi więzionemu od dwóch lat Lazurowe Wybrzeże w zamian za moralne samobójstwo, trzeba być świnią
Jednak martyrologii tu nie ma.
- Bo to jest opowieść o człowieku "narwanym", jak mówi o nim Karol Modzelewski. Jednym z tych, którzy zmienili Polskę. Stąd podtytuł wzięty z hasła paryskiego maja '68: "Bądź realistą, chciej niemożliwego".
Ktoś powie - pomnik. Ale taki, który nie pasuje do żadnego cokołu. Człowiek niepoddający się obróbce. Nieuczesany. Nie do sformatowania.
Ale nie chciałam robić solennego, historycznego filmu o Polsce, o Marcu, o KOR-ze, "Solidarności", stanie wojennym, Okrągłym Stole etc. To jest film o zadziwiającym człowieku, który właściwie się nie zmienił, odkąd był licealistą z poprawką z fizyki, przed którym Gomułka ostrzegał na Biurze Politycznym, i który jako osiemnastolatek pojechał na Zachód i "wdarł się" do centrów polskiej emigracji, do Giedroycia i Nowaka-Jeziorańskiego, żeby przedstawić się im jako nieoczekiwany sojusznik w polskiej sprawie. O Michniku z tamtych lat mówią najbliżsi świadkowie: Barbara Toruńczyk, Jan Tomasz Gross, Helena Łuczywo. Później, zwłaszcza we współczesnej części tej historii, następują dramatyczne zwroty i przychodzi nieunikniona w demokracji gorycz, jak w epizodzie z aferą Rywina, czy jak w długiej sekwencji, gdy po wygranej sprawie o zniesławienie idą za nim namiętni polityczni przeciwnicy, m.in. Ewa Stankiewicz, z kamerami i mikrofonami, oskarżając go, że jest "cenzorem III RP".
Jednak kiedy z montażystką Grażyną Gradoń siedziałyśmy przed monitorami, nie miałam wątpliwości, że to będzie historia o człowieku, który pozostał sobą i zwyciężył.
Dlaczego dopiero teraz mógł powstać film o Adamie Michniku?
- Nie zgadzał się na wywiad rzekę. On niechętnie udziela takich wywiadów. Uważa, że w książce Jacka Żakowskiego "Między panem a plebanem" w rozmowie z ks. Tischnerem powiedział o sobie najwięcej. Mnie też przez wiele lat raczej zniechęcał do robienia filmu o sobie. W końcu powiedziałam: przecież jesteś osobą publiczną, więc chyba mogę zrobić o tobie film.
Adam postawił tylko warunek: żeby to nie był żaden wywiad, tylko portret złożony z głosów innych ludzi. Kiedy filmowałam konferencję w Madrycie, której był bohaterem, nie musiałam zadawać pytań, o wszystko pytali ludzie z sali. Właśnie w zderzeniu z ludźmi widać to, co w nim najciekawsze: jak on rezonuje, jak reaguje w zapalnych sytuacjach. Zobaczyłam, że jego talentem jest tworzenie środowiska. Kiedy w latach 70. bezpieka uknuła plan, żeby go zabić - była to akcja nosząca kryptonim "Szerszeń"; materiały są w IPN - człowiek, który miał go dopaść, powiedział, że nie może wykonać zadania, bo Michnik nigdy nie jest sam.
Nieznane szczegóły planów zabicia Michnika: Jak bracia Janosz mieli pozbyć się opozycjonisty
Już po zmontowaniu tego dokumentu usłyszałam wiele nowych historii o nim, takich, o których się mówi, że są "jak do filmu". Ta z Nowego Jorku o tym, jak wdał się w uliczną dysputę z protestującymi na Wall Street. Czy ta z czasów Latającego Uniwersytetu, kiedy robotnicy, bojąc się o Adama, postanowili go pilnować. I było tak, że Michnik jechał do Wrocławia małym fiatem ze swoją znajomą, a za nimi jechał autokar z robotnikami. I potem ten autobus z robotnikami czekał pod domem, w którym nocował.
Żałuję, że nie rozmawiałam o jego przyjaźni z Teatrem Ósmego Dnia. Z wywiadu z rosyjskim pisarzem Wiktorem Jerofiejewem, który przenikliwie charakteryzuje Adama, zostały na ekranie ledwie sekundy. Chciałam zrobić trzy telewizyjne odcinki, ostatecznie film musiał się zmieścić w 90 minutach. Może ma rację Agata Tuszyńska, że z niewykorzystanych tu rozmów powinna powstać osobna książka.
Film wyprodukowali: firma Largo Agnieszki Traczewskiej, NInA i Mazowiecki Fundusz Filmowy. Najwięcej pieniędzy dał PISF. Projekt, początkowo zamawiany w TVP 2 przez Jerzego Kapuścińskiego, został tam zatrzymany. A właśnie telewizja publiczna wydaje się właściwym miejscem dla takiego filmu.
Dlaczego?
- Bo pokazuje, jak skomplikowane bywają polityczne wybory i jak uproszczony, czarno-biały obraz historii sobie tworzymy, zadając takie pytania jak te, które mechanicznie powtarza w moim filmie Ewa Stankiewicz.
Gdzie ten film będzie można obejrzeć?
- Na festiwalach, być może w kinach. Wierzę, że TVP go jednak wyemituje. Ale na razie "Michnik" jest filmem offowym.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Pomnik, który nie pasuje do cokołu. Właśnie szechterowanie.
Pamiętasz? Była sobie pchła szechterka. Stąd czasownik szechterować.
https://www.youtube.com/watch?v=wafmRLpLRmo
michael
8. To naprawdę teść Kuczyńskiego? (i tak się kręci ta demokracja)
http://nick.salon24.pl/693105,to-naprawde-tesc-kuczynskiego-i-tak-sie-kr...
"W takim towarzystwie bardzo dobrze czuje się np. poseł Jan Lityński,
którego rodzice byli komunistami jeszcze przed wojną; ojciec zmarł w
1947 roku. (…) Lityński najwcześniej wkroczył do historii. Jako
sześciolatek na manifestacji 22 lipca 1952 roku podbiegł do trybuny i
wręczył Bierutowi kwiaty (A. Bikont, Siedmiu spośród wybranych, “Magazyn
Gazety Wyborczej” z 5 listopada 1993 r.).
Inni prominentni członkowie UW posiadają podobne związki rodzinne:
prezydent Warszawy Marcin Święcicki jest zięciem PRL-owskiego
wicepremiera, członka KC PZPR w latach 1948-1981 Eugeniusza Szyra. (sam
Święcicki był także w fazie końcowej sekretarzem KC PZPR, przyp.
L.Skonka) członkiem zaś, czołowy
udecki ekonomista Waldemar Kuczyński , przyznał się do tego, iż jego
teściem był Stefan Staszewski, I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR w
roku 1956. Zatrudniona przez Święcickiego na stanowisku
sekretarza gminy Warszawa-Centrum, żona posła UW Henryka Wujca, Ludwika
Wujec, jest córka przedwojennej działaczki KPP Reginy Okrent, która w
latach 1946-1949 pracowała w Urzędzie Bezpieczeństwa w Łodzi." (za)
IPN:
Stefan Staszewski urodzony 1906
Nazwisko rodowe: Szuster (wiki podaje jeszcze jedno: Szusterman, Gustaw)
imię ojca: Adam
Imię matki: -
Miejsce urodzenia: Warszawa
Znany też jako: Gustaw Szuster
imiona rodziców: Abram, Chana
Fenigsztajn, Zelik Szpicberg, Lewek Szpicberg, Abram Weisman."
Chyba jako pierwszy skojarzyłem fotografię z osobą.
II Rzeczypospolita vs komuniści
Dokumenty zapewne na jedno z fałszywych
nazwisk. Zdjęcie pochodzi z Katowic (wydział śledczy) - plany
komunistów zakładały oderwanie Śląska od Polski i przyłączenie go do
Niemiec. (fot. za)
[Artykuł pt. ZWYCZAJNA AGENTURA, do przeczytania tutaj]
"Stefan Staszewski" - "W roku 1921 wstąpił do Komunistycznego Związku
Młodzieży Polskiej, a w 1925 został szefem kolportażu. Rozpoczął studia
na wydziale prawa UW, których jednak nie ukończył z powodu
aresztowania. Po zwolnieniu za kaucją spędził lata 1926-1929 w ZSRR,
studiując m.in. z Bolesławem Bierutem w Międzynarodowej Wyższej Szkole
Leninowskiej. Po powrocie do Polski działał jako członek KPP m.in. na
Śląsku, we wschodniej Polsce i w Łodzi. Po kolejnym aresztowaniu w 1934
r. wrócił do ZSRR i wykładał historię ruchu robotniczego." (za)
"Od lutego 1945 w PPR, od 15.12.1948 w PZPR. Pseudonimy: "Adam",
"Janek", "Stefan", "Gutek", "Rowiński", "Rudy". W 1921 w KZMP, 1923-1933
w KPP, 1933-1937 w WKP(b). W 1926 roku studiował w Moskwie w
Międzynarodowej Szkole Leninowskiej, przy Komitecie Wykonawczym
Międzynarodówki Komunistycznej. W 1936 roku usunięty z WKP(b) następnie w
1938 roku aresztowany i skazany na 15 lat obozu na Kołymie. Zwolniony z
obozu wraz z grupą innych komunistów w styczniu 1945 roku, przyjechał
do Polski. W okresie od kwietnia 1947 do lipca 1948 redaktor naczelny
"Trybuny Robotniczej" w Katowicach. W 1968 wykluczony z partii, według
innych źródeł wystąpił sam. Później sympatyzował z powstającym
Komitetetm Obrony Robotników (KOR), czy NSZZ "Solidarność"., został
zaproszony [przez kogo?!] na I Krajowy Zjazd Delegatów "S" w Hali
Olivii." (za)
Katowice:
Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego - PPR, od 08.1945
Sekretarz Propagandy Komitetu Wojewódzkiego - PPR, od 04.1947
Warszawa:
Kierownik Wydziału Prasy i Wydawnictw, Komitet Centralny - PZPR, od 15.12.1948
Członek Komitetu Centralnego - PZPR, od 17.03.1954
Pełnomocnik ds. Usprawnienia POM - PZPR, od. 27.08.1955
Zastępca Członka Komitet Centralny - PZPR, od 17.03.1954-1959
I Sekretarz Komitet Warszawski - PZPR, od 22.09.1955-1957
Prezes - Polska Agencja Prasowa - od 07.1957-02.1959
Uwaga na jego biogram w wikipedii - tam antykomunista, wykończył Bieruta, zatrzymał sowietów, zrugał Stalina itd. (oczywiście "nieoficjalnie", tssst)
@Autor
roku partia "rzucila" tow. Staszewskiego "na odcinek rolnictwa" aby coś
zrobił z tym chłopstwem które nie chciało oddawać państwu tzw. dostaw
obowiązkowych (forma daniny odbierana w naturze - zboże, żywiec).
Staszewski zabrał się ostro do dzieła i zgodnie z naukami czekistów
wsadził do ancla kilka tysięcy rolników. Ale tymczasem "na mieście inne
były już treście", tj. powiało odwilżą od wschodu. W związku z tym
towarzysze odsunęli Staszewskiego z rolnictwa i przesunęli go na odcinek
pracy partyjnej - został "zastępcą członka" (dowcipnisie mawiali o
takich 'towarzysz paluszek") KC PZPR, a kiedy nastał "Październik" był I
sekretarzem KW PZPR w stolicy. I wtedy wyskoczył z koncepcją rozdania
broni robotnikom Żerania, aby bronili władzy ludowej przed interwencją
sowiecką. Słowem - prowokator. Dlatego Gomułka pogonił go bardzo szybko z
tego sekretarzowania.
WIESŁAWA21:11
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl