W służbie... autonomii podlasia

avatar użytkownika B.Burdon

We wrześniu 1924 roku w Warszawie białoruski działacz Bronisław Taraszkiewicz spotkał się z wysłannikiem ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii MacDonalda - niejakim Morelem. Treść rozmowy dotyczyła wsparcia brytyjskiego dla aspiracji narodowych ruchu białoruskiego. Jednym z tematów był skład etniczny ludności zamieszkującej teren Puszczy Białowieskiej oraz możliwość utworzenia obszaru autonomicznego. Obaj zgodzili się uznać, że byłby to kompromis, który „uspokoiłby kresy na bardzo długi okres”.

Autonomia to co prawda nie niepodległość, ale… Taka idea pojawiała się w rozmowach Białorusinów nie tylko z Anglikami. Swoje „ofert” składali także Litwini, Niemcy i Czesi. Gwarantem doprowadzenia planów do formy realizacji miały być Liga Narodów oraz Związek Sowiecki - w zależności od środowiska, w którym projekty tworzono.

Sytuacja sprzed dziewięćdziesięciu laty swoimi wydarzeniami może przywoływać pewne skojarzenia. Skargi pisane do organizacji stowarzyszeniowych (UE) czy sąsiadów (Niemcy) narzucają się w oczywisty sposób. Ale warto zauważyć, że podobnie jak w pierwszej połowie lat 20-tych ubiegłego wieku odżyła na białostocczyźnie idea autonomii. Co prawda nie białoruskiej, ale podlaskiej jednak zasięgiem terytorialnym prawie identyczna.

Gdyby szukać oceny dla idei separatystycznej, której celem jest odłączenie fragmentu Rzeczypospolitej od macierzy, to jak się wydaje, tak sto la temu jak i dzisiaj jest ona negatywna. W oczywisty sposób budzi (lub powinna budzić) niechęć, a może i wrogość wobec osób, które takie działanie propagują. Szczególnie, że w rzeczywistości europejskiej gwałtowna zmiana granic jest doświadczeniem aktualnym, a więc możliwym do realizacji.

Gdyby poddać ocenie publicznej osobę zachęcającą  do oderwania od województwa podlaskiego obszaru wielkości mniej więcej trzech powiatów  to wydaje się, że opinie przychylne byłyby wyrażone ewentualnie w promilach. Można oczekiwać, że potępienie takich dążeń zdominowałoby taki ranking i chyba słusznie. Co natomiast w przypadku gdy ta sama osoba uzurpuje sobie prawo do kształtowania polityki historycznej państwa, w którego granicach chce uczynić wyrwę? Czy stwarzając swoją aktywnością polityczną zagrożenie dla całości państwa polskiego może jednocześnie stawać do dyskusji na temat kształtu tego państwa?

Wspomniane na wstępie spotkanie wysłannika brytyjskiego premiera z przyszłym działaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi odbywało się w dosyć jasnym kontekście politycznym. Angielska firma Centura eksploatowała obszar Puszczy Białowieskiej mając na tę działalność wyłączność, a białorusko - komunistyczne bandy destabilizowały życie mieszkańców tego obszaru swoimi napadami. Trwały przygotowania do zbrojnego powstania, które miało przybrać formę masowego wystąpienia w 1925 roku. Tymczasem ofiarami tej aktywności stawały się instytucje państwowe oraz najczęściej rozproszone samotnie po terenie leśniczówki. Ale nie tylko. Złożony z działaczy komunistycznych wywodzących się z terenu między Kleszczelami a Zaleszanami oddział atamana „Czorta” zaliczył min. atak na miasteczko Kleszczele właśnie gdzie zamordowano niewinnych ludzi. W czasie wycofywania się, odważni bojownicy o niepodległość Białorusi, jako osłonę porwali rodzinę leśniczego - matkę, żonę oraz dzieci. I nie był to odosobniony przypadek.

Na szczęście do eskalacji tych działań nie doszło i nie przybrały one formy powstania. Ale oczekiwanie na oderwanie wybranego przez siebie obszaru od Rzeczypospolitej należało odpowiedni wykorzystać. Rady w tym względzie płynęły ze strony Niemiec. Jeden z polityków tego państwa - Susemilh - uczestnicząc w spotkaniu z działaczami białoruskimi podpowiadał: „…jak najwięcej krzyczeć, na żadne kompromisy z rządem polskim nie iść”.

I tak przyszedł rok 1939. Zapalnik zareagował 17 września i zaczęło się. „..chłopi schwytali sześciu polskich oficerów. Poddano ich okrutnym, wielogodzinnym torturom, a następnie zabito kijami i widłami”. „…chłopi zamordowali beznogiego inwalidę, kapitana WP Twardowskiego, którego uduszony sypiąc mu piach do gardła”. „…rannego żołnierza z okolic Poznania najpierw zapytano o narodowość, a kiedy oświadczył, że jest rodowitym Polakiem, skwitowano to śmiechem i powiedzeniem ‘zakalonnyj Polak’. W chwilę potem pchnięto go bagnetem w okolicę serca i skonał”. „… policjantowi Stanisławowi Mucha (lat ok. 40) zabójcy rozpruli brzuch, wyrwali wnętrzności i zawiesili je na drzewie”.

Gdzie są postępowania pionu prokuratorskiego IPN w tych sprawach? A jeśli kończą się umorzeniem postępowania to gdzie znajdują się obszerne uzasadnienia ze wskazaniem na „wyczerpanie znamion zbrodni ludobójstwa”?

Jakkolwiek to zabrzmi, ludność pacyfikowanych przez białorusko-komunistyczne bandy terenów wyczekiwała ratunku w oddziałach Wojska Polskiego, które w czasie wojny stosowały zasady wojenne:

W. Malinowska: „Kiedy podjechaliśmy bliżej, okazało się, że płonie długa może 1,5-kilometrowa wieś-ulicówka zwana Postuple. to był odwet za zamordowanie kilkunastu bezbronnych rannych żołnierzy polskich. Oddział, który wpadł do wioski nie zdążył zapobiec zbrodni, więc rozproszył się po wsi, podpalając wszystkie domy po kolei (...). Żar, dym nie do wytrzymania, rozdzierający płacz matek, które przybiegły zbyt późno z pola i nie zdążyły uratować zamkniętych w chałupach małych dzieci (trwały akurat wykopki ziemniaków). Starsze kobiety i mężczyźni próbowali uratować, chociaż cokolwiek z dobytku (...)

ppor. Czesław Bogdanowicz „Pierwsze już dnie [po 17 IX - W.S.] przynoszą nam niespodzianki, z okolicznych skomunizowanych wsi do kolumny maszerującej zwarcie padają strzały z rkm i kb. -€pojedynczy strzelcy oraz małe grupki 2-3, odłączający się od pododdziałów, giną bez wieści, krążą pogłoski że zostali zamordowani. Wiadomości te potwierdzają się we wsi Nowosiółki, powiatu kobryńskiego, osobiście znalazłem w jednym z ogródków kilka ukrytych siodeł ułańskich. Przeprowadzone dochodzenie w 99% stwierdza, że ułani zostali zamordowali. Jak stwierdzono po paru godzinach, byli to zwiadowcy konni. Wypadki te mnożą się - żołnierze odruchowo mszczą się na okolicznych mieszkańcach - odtąd wieś, z której padły strzały względnie znajdowano zamordowanego żołnierza, stawała w ogniu.” (cytaty za M.Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim. Stosunki polsko-białoruskie na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką 1939-1941, Warszawa 2000.)

U boku sowietów działalność aktywu białoruskiego rozkwita. Najpierw w czasie Zgromadzenia Ludowego, ale w pełnej krasie ukazuje się zimą 1940. Deportacje dają nową okazję by wziąć udział w ludobójstwie sąsiadów. I jako członkowie trójek deportacyjnych i jako chociażby furmani.

Po 1941, już w nowej formie, w Bezirk Bialystok, ale nadal w opozycji do Polaków i Rzeczypospolitej rozwija się administracja białoruska i policja białoruska. Zaczynają funkcjonować białoruskie szkoły i białoruskie oddziały SS.

Co znamienne, zanim w Narewce zostaną wszczęte prześladowania miejscowych Żydów, najpierw nowa policja pomocnicza rozlicza się z ocalałymi z okupacji sowieckiej Polakami - dwaj zamordowani 30 lipca 1941 leśnicy Gerhard i Pyzel. Ich ciała rodziny mogły przenieść na cmentarz po interwencji u niemieckich przełożonych miejscowego posterunku.

W tym samym czasie białoruscy działacze komunistyczni organizują się w oddziały zbrojne. Takie chociażby jak ten „W imię ojczyzny” stanowiący część brygady im.F.Dzierżyńskiego. Ma on na koncie wiele zbrodni. Jedna z nich miała miejsce 7 kwietnia 1944 (Wielki Czwartek) w miejscowości Sobótka, koło Bielska Podlaskiego. Zaliczona przez IPN w poczet zbrodni ludobójstwa. Uzasadnienie wyroku nie jest publikowane. Rodzinom członków bandy nikt dzisiaj nie sugeruje zmiany nazwiska. Dowódca Aleksander Jurczuk został pochowany w glorii chwały na cmentarzu w Dubinach koło Hajnówki.

Ponowne wkroczenie na białostocczyznę wojsk sowieckich na pewien czas wprowadziło zamieszanie, które spowodowało emigrację pewnego procenta zaangażowanych w administrację niemiecką białoruskich działaczy Komitetów. Ale jak się okazuje nie było to konieczne. W przypadku nawiązania współpracy w NKWD czy UB można było nadal służyć wiernie… Ale komu?

Pewnie Aleksander Panasiuk z Hajnówki oraz jego koledzy mogliby udzielić na ten temat obszernej odpowiedzi. Ale zdaje się, że już nie żyją. Więc pewnie, nawet jeśli zostałoby wszczęte, śledztwo zostanie umorzone. Czy z obszernym uzasadnieniem? Czy rodzina Panasiuka zmieni w związku z tym nazwisko?

Instalowanie na terenie białostocczyzny władzy ludowej spotkało się z oporem części ludności zamieszkującej teren ziem zachodnich województwa. Na terenach gdzie obok siebie leżały wioski tzw. polskie i białoruskie do wcześniejszych antagonizmów dołączały nowe, wynikające ze stosunku do okupacji komunistycznej. Wzmagały się szczególnie wtedy gdy NKWD, KBW i UB pacyfikowały okolice przywiązane do tradycji Rzeczypospolitej i aktywnie wspierające polskie podziemie niepodległościowe. Szczególnie od września 1945 roku (rozwiązanie 5.Wileńskiej Brygady AK) siły resortu bezpieczeństwa czuły się swobodnie mordując mieszkańców kolejnych wiosek. Ale była to raczej kontynuacja niż zjawisko nowe. Należy bowiem pamiętać znamienne wydarzenie z sierpnia 1945, kiedy to mieszkańcy Ostrożan i okolicy zagrożeni kolejną pacyfikacją zwrócili się o pomoc do por.Zygmunta Błażejewicza z 1 szwadronu 5.Wileńskiej. W czasie walki stoczonej w Miodusach Pokrzywnych w ręce „Zygmunta” wpadły dokumenty ujawniające agenturę NKWD na terenie powiatu bielskiego.

Po wycofaniu z ziemi podlaskiej dużego zgrupowania wojskowego jakim była 5.Wileńska Brygada, teren został pozbawiony dotychczasowych obrońców polskiej ludności. Gehennę kolejnych pacyfikacji władza ludowa przerwała „wspaniałomyślnie” na okres Bożego Narodzenia. Przedwiośnie 1946 miało być początkiem ostatecznego rozstrzygnięcia dalszych losów „reakcyjnej ludności”. Pułk piechoty dowodzony przez Roberta Satanowskiego był już w gotowości bojowej pod koniec stycznia 1946. Stąd tak szybko udało się z jego składu skonfigurować grupę pościgową za oddziałem 3.Wileńskiej Brygady NZW.

Jej historia jest doskonale znana. Poświęcono jej wiele publikacji komunistycznych. Język propagandowy dziennika „Jedność Narodowa” jest do dzisiaj wykorzystywany przez środowisko lewicowych aktywistów białoruskich, ale także przez działaczy SLD. Ostatnia akcja białostockiego ONR na terenie Bielska Podlaskiego i Hajnówki upamiętniająca rocznicę śmierci kpt.Romualda Rajsa „Burego” doskonale ujawniła środowisko zakorzenione w okresie utrwalania władzy ludowej. Jeżeli miała to być prowokacja, to pod tym względem udana. Ukazała swoiste, ale nie nowe zjednoczenie separatyzmu białoruskiego (Radny RM Bielsk Podlaski Tomasz Sulima) ze środowiskiem postkomunistycznym (Przewodniczący regionalnego SLD Krzysztof Bil - Jaruzelski). Myślą przewodnią spójną dla komentatorów tej strony sporu jest niechęć do uznania prawomocnego wyroku sądowego z 1995 roku rehabilitującego żołnierza WP kpt.Romualda Adama Rajsa zastrzelonego w białostockim więzieniu przez sierż. Aleksandra Jurczuka 30 grudnia 1949 roku.

Można by powiedzieć: „Wy macie Jurczuka, my mamy Rajsa”. Ale nic z tych rzeczy. Nie wolno stosować takiego porównania. Jurczuk był bowiem w całej swojej biografii wrogiem polskości. Jedyne co mógł zaakceptować to tylko tzw. Polskę Ludową, w której odnalazł się w roli kata.

Pytany kilka lat temu o „Burego” por.Zygmunt Błażejewicz użył symbolicznie obrazu wagi, na której po jednej stronie leżą wszystkie chwalebne czyny kpt.Rajsa, a na drugiej wypadki z przełomu stycznia i lutego 1946. Wszystkie się równoważą.

O wszystkich należy pamiętać. By tę równowagę zauważać.

Dyskusja, która cały czas jest odświeżana przez środowisko lewicowo -€białoruskie opiera się na tezach do aktu oskarżenia, który nigdy nie został poddany przewodowi sądowemu. Prokurator prowadzący śledztwo zakończył je umorzeniem, ale dopuścił możliwość spekulowania jego ustaleniami. Na ile było to działanie zamierzone? Trudno to ustalić. Można jedynie mieć nadzieję, że niebawem zakończy się prowadzone również przez białostocki pion prokuratury IPN (i tego samego prokuratora) śledztwo w sprawie deportacji Polaków w głąb ZSRR. Ma ono szanse przedstawić faktyczny stan napięcia między aktywistami białoruskimi a obywatelami (nie tylko Polakami, ale także Białorusinami, Ukraińcami i Żydami) Rzeczypospolitej. To może być krok milowy w poszukiwaniu historycznych rozstrzygnięć.

Tymczasem administrator profilu „Bury - nie mój bohater” w Bielsku Podlaskim oczekując swojego „autonomicznego podlasia” celuje w pomówieniach o skłonności faszystowskie swoich oponentów i sugeruje konieczność zmiany nazwiska rodzinie kpt.Rajsa. Realizuje w ten sposób wytyczne władzy sowieckiej, która podobne narzędzia podpowiadała walczącym z Rzeczypospolitą działaczom kolejnych mutacji komunistycznych organizacji partyjnych. Pewnie robi to i świadomie i dobrowolnie. Czy czerpie swoją retorykę z literatury propagandowej utrwalaczy władzy ludowej? Może już nie musi.

Jedno jest pewne. Nie wystarczy mu tylko „Bury”. Już teraz żywi się „Łupaszką” i „Inką”. Zaczyna powoli konsumować „Konusa”. W jego menu pojawiają się także inne postaci. W myśl zasady: „…jak najwięcej krzyczeć, na żadne kompromisy z rządem polskim nie iść”. Aż przyjdzie moment kiedy będzie można wcielać swoje myśli w czyn?

 

7 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

2. B.Burdon

"Jedno jest pewne. Nie wystarczy mu tylko „Bury”. Już teraz żywi się „Łupaszką” i „Inką”. Zaczyna powoli konsumować „Konusa”. W jego menu pojawiają się także inne postaci."

Wystarczy posłuchać tego typa, żeby mieć wyobrażenie o tym, jak nienawidzą wszystkiego, co polskie i antykomunistyczne.




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika B.Burdon

3. :)

Bil-Jaruzelski jest zwykłym komunistą

MORS HOSTIBUS PATRIAE

avatar użytkownika Maryla

4. Komu przeszkadza tablica



zdjecie

Komu przeszkadza tablica pamięci Żołnierzy Niezłomnych?

Czy jedna z tragicznych historii Podlasia doczeka się upamiętnienia? – pyta dr Piotr Żudrak




Co to praktycznie oznaczało?

– Rozpoczęło się „polowanie” na żołnierzy AK, a później WiN. Szczególny
udział w aresztowaniach, wysyłkach w głąb Związku Sowieckiego, w
fizycznej likwidacji żołnierzy Polskiego Podziemia Niepodległościowego
mieli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Historycy
podają, że w okresie 1944-1948 na południowym Podlasiu z rąk „władzy
ludowej” zginęło ok. 2,6 tys. osób związanych z podziemiem
niepodległościowym. Znaczący udział w represjach miał łukowski Powiatowy
Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Z rąk jego funkcjonariuszy zginęły
dziesiątki oficerów i żołnierzy łukowskiego Obwodu AK i WiN. Kilkuset
wywieziono do „bratniego kraju”, wielu utraciło zdrowie podczas
przesłuchań. W lasach kąkolewnickich działał sąd doraźny II Armii Wojska
Polskiego i to tam na miejscu rozstrzeliwano partyzanckich bohaterów.
Czy znane są ofiary i miejsca ich pochówków?

– Niestety wiele ofiar łukowskiej bezpieki pozostaje do dzisiaj
bezimiennymi. Nieznane są także miejsca ich pochówków. Jednak wiele
nazwisk tych, którzy w ofierze dla Polski złożyli swe życie, jest
znanych. Nie sposób nie wspomnieć o kpt. Wacławie Rejmaku „Ostoi”,
komendancie Obwodu AK Łuków i jego adiutancie por. Mieczysławie Kańskim
ps. „Czeczot”, zamordowanych podstępnie w październiku 1946 r. Warto też
wspomnieć o kpt. Stefanie Lemieszku ps. „Narbutt” i „Alf”, oficerze ds.
broni Komendy Obwodu AK Biała Podlaska, kwatermistrzu oddziału „Zenona”
Stefana Wyrzykowskiego, późniejszym komendancie Obwodu WiN Łuków, który
zasłynął akcją rozbicia 26 stycznia 1946 r. PUB w Łukowie. „Alf” zginął
w Ciężkiem k. Wojcieszkowa w starciu z oddziałem Korpusu Bezpieczeństwa
Wewnętrznego (KBW) i UB w listopadzie 1946 r. Ważną postacią był także
por. Piotr Żudrak „Tadeusz”, oficer Komendy Obwodu AK Łuków, komendant V
Rejonu AK Wojcieszków, który został zamordowany w Hermanowie w
październiku 1944 r. przez funkcjonariuszy łukowskiej bezpieki. Lista
ofiar jest długa. Są na niej m.in. Marian Kurowski „Stary”, Henryk
Korzeniewski „Wrona”, Jerzy Wadas „Roman”, Mateńko Paweł „Mały” i inni z
oddziału WiN „Lonta”. Na wielu cmentarzach ziemi łukowskiej znajdują
się mogiły ofiar ubeckich mordów. Jedynie daty śmierci wskazują, że
ponieśli śmierć z rąk „ludowej władzy”.
Kto wyszedł z inicjatywą upamiętnienia żołnierzy niezłomnych w Łukowie?

– Inicjatywa tablicy w Łukowie jest kontynuacją starań, które podjąłem, o
przywrócenie pamięci o zapomnianych bohaterach ziemi łukowskiej.
Impulsem do tego były znalezione w archiwum domowym szczątki dokumentów o
moim stryju, por. Piotrze Żudraku „Tadeuszu”, absolwencie Szkoły
Podchorążych Piechoty w Komorowie, urodzonym w Grudziądzu, uczestniku
bitwy pod Kockiem, o którym mało wspominano w rodzinie. Kiedy jednak
wśród dokumentów znalazłem list z 1966 r. byłego podkomendnego stryja
skierowany do mego ojca, opisujący – jak się później dowiedziałem –
nieprawdziwe losy stryja, postanowiłem wgłębić się w historię AK w
Wojcieszkowie.

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/150243,komu-przeszkadza-tablica-pamieci-zolnierzy-niezlomnych.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Joanna K.

5. Śmierć wrogom Ojczyzny! - towarzyszu-komunisto Bilu-Jaruzelski

Gdyby żył Twój Ojciec towarzyszu Bilu /porządny człowiek i uczestnik podziemnych struktur Solidarności/ - umarłby na apopleksję słysząc jakie parszywe poglądy wygłaszasz.
Bury ma złą opinię tylko wśród potomków komunistycznych łobuzów i zdrajców Polski, powiązanych z Komunistycznym związkiem Zachodniej Białorusi, służących zarówno Niemcom jak i sowieckim NKWDzistom. Oświadczam towarzyszowi, że mieć złą opinię u komunistów-zdrajców - to Honor i zaszczyt .
Ale tobie towarzyszu jakiś jod na łeb siod, nie od dzisiaj zresztą - bratasz się z wrogami Polski.

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Maryla

6. radny Sulima oskarża "Inkę" o zbrodnie, których nie popełniła

- Na głupotę nie ma paragrafów. Wystarczającą karą powinien być dla tych ludzi wstyd - mówi prof. Andrzej Nowak. (Dziennik Polski, 11.01.2016)


Trudno się z opinią Pana Profesora nie zgodzić. To oczywiste, że
odpowiedzią na głupotę powinien być chociażby ostracyzm. Jednak takie
zachowanie w naszych
czasach jest dosyć rzadkie, a z drugiej strony, gdy szkalowanie pamięci o
Bohaterach idzie w parze z naruszaniem dóbr osobistych ich rodzin to
trudno mówić tylko o głupocie.

Głupota
ma także to do siebie, że wykorzystuje niesystematyczne i nieadekwatne
do sytuacji metody. Tutaj natomiast wydaje się mało prawdopodobne by
tylko zbieg okoliczności stanowił o jakości przedsięwzięcia. Zresztą
osoby biorące udział i dołączające do grona Tomasza Sulimy (Jerzy
Kalina, prof.Kowalska) raczej nie wyglądają na głupków. Sam natomiast
radny z Bielska Podlaskiego wykazał się ostatnio
jednoznacznym oskarżeniem Danuty Siedzikówny „Inki” o zbrodnie przeciwko
ludności białoruskiej. Stosując identyczną retorykę jak jego lewicowi
protoplaści sprzed siedemdziesięciu lat.

Skoro ma wystarczyć ostracyzm i budowanie wokół takich osób poczucia wstydu to kto stanie po przeciwnej stronie?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Nacjonaliści od Cimoszewicza - dobrzy, od Lukaszenki-źli :)

oto próbka czystej wody hipokryzji środowisk białoruskich Gazety Wyborczej. Dokładnie te SAME ŚRODOWISKO AK MIERZĄ

  • Zbrodniarze z AK i bohaterowie z NKWD. Jak białoruskie kino fałszuje historię

    Źli AK-owcy rabują, mordują i gwałcą, w obronie ludu
    stają sowieckie służby specjalne - białoruskie MSW chce filmem wskrzesić
    kult NKWD.

    Źli AK-owcy rabują, mordują i gwałcą, w
    obronie ludu stają sowieckie służby specjalne - białoruskie MSW chce tym
    filmem wskrzesić kult NKWD.
    Film pod roboczym tytułem "Ślady na
    wodzie" wejdzie na ekrany kin pod koniec roku. Projekt państwowej
    wytwórni Biełarusfilm, w 70 proc. finansowany z pieniędzy publicznych,
    związany jest z 100. rocznicą powstania białoruskiego MSW.


    - Akcja rozgrywa się w 1947 r. na terenie zachodniej Białorusi, gdzie
    milicja walczy z oddziałami bandytów. Zaprowadza pokój i porządek na
    zniszczonej wojną ziemi - lakonicznie informuje.


  • Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl