Uroczystość Bożego Narodzenia

avatar użytkownika intix

    

 

Christus natus est nobis!

 A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami, (i widzieliśmy chwałę Jego, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca), pełne łaski i prawdy.

(J 1: 1-14)

_______      

       Uroczystość Bożego Narodzenia
       (Odtąd zaczyna się rachuba ery chrześcijańskiej)

 

       Podczas pierwszej Mszy Świętej

LEKCJA (z listu św. Pawła do Tytusa rozdz. 2, wiersz 11-15)

Najmilsi! okazała się bowiem wszystkim ludziom łaska Boga, Zbawiciela naszego, nauczająca nas, byśmy wyrzekłszy się niezbożności i świeckich pożądliwości, trzeźwo i sprawiedliwie i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i przyjścia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa, który dał samego siebie za nas, aby nas wykupić od wszelkiej nieprawości i żeby oczyścić sobie lud na własność, zamiłowany w uczynkach dobrych. To mów i napominaj w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.

EWANGELIA (u św. Łuk. rozdz. 2, w. 1-14)

Wonczas wyszedł dekret od cesarza Augusta, aby spisano cały świat. Ten pierwszy spis dokonany został przez starostę syryjskiego Cyryna. I szli wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do miasta swego. Poszedł też i Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do judzkiej ziemi, do miasta Dawidowego, które zowią Betlejem, dlatego, że był z domu i pokolenia Dawidowego, aby dać się zapisać z Maryją, poślubioną sobie małżonką, brzemienną. I stało się, gdy tam byli, wypełniły się dni, aby porodziła. I porodziła Syna swego pierworodnego, a uwinęła Go w pieluszki, i położyła Go w żłobie, bo nie było im miejsca w gospodzie. A byli w tej krainie pasterze czuwający i trzymający nocną straż przy trzodzie swojej. A oto anioł Pański stanął przy nich, a jasność Boża zewsząd ich oświeciła; i zlękli się bo jaźnią wielką. I rzekł im anioł: Nie bójcie się, bo oto opowiadam wam wesele wielkie, które będzie wszystkiemu ludowi, bo się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. A ten wam znak: Znajdziecie niemowlątko uwinione w pieluszki i położone w żłobie. A natychmiast było z aniołem mnóstwo wojska niebieskiego, wielbiąc Boga i mówiąc: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.

..............      


       Podczas drugiej Mszy Świętej

LEKCJA (z listu św. Pawła do Tytusa rozdz. 3, wiersz 4-7)

Najmilsi! gdy okazała się dobrotliwość i ludzkość Zbawiciela naszego Boga, nie z uczynków sprawiedliwości, jakieśmy czynili, ale wedle miłosierdzia swego zbawił on nas przez omycie odrodzenia i odnowienia w Duchu św., którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy usprawiedliwieni łaską Jego, byli w nadziei dziedzicami żywota wiecznego.

EWANGELIA (u św. Łuk. rozdz. 2, w. 15-20)

Wonczas pasterze mówili jeden do drugiego: Pójdźmy aż do Betlejem, a oglądajmy to słowo, które się stało, które nam Pan objawił. I przyszli z pośpiechem i znaleźli Maryję i Józefa i niemowlątko położone w żłobie. A ujrzawszy, poznali słowo, które im było powiedziane o tym Dzieciątku. A wszyscy, którzy słyszeli, dziwili się temu i co do nich pasterze mówili. Lecz Maryja wszystkie te słowa zachowywała, rozważając w sercu swoim. I wrócili się pasterze, wysławiając i chwaląc Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im było powiedziane.

..............    


       Podczas trzeciej Mszy Świętej

LEKCJA (z listu św. Pawła apostoła do żydów rozdz. 1, wiersz 1-12)

Po rozlicznych i przeróżnych sposobach, jakimi niegdyś Bóg do ojców przez proroków, na koniec tymi czasy przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez którego uczynił i światy. On będąc jasnością chwały i odbiciem istoty Jego utrzymuje wszystko słowem mowy swojej, a dokonawszy oczyszczenia grzechów, usiadł po prawicy majestatu na wysokościach, tym wyższy od aniołów, im osobliwsze nad nich imię odziedziczył. Bo do któregoż z aniołów kiedy powiedział : Synem Moim jesteś, ja Ciebie dzisiaj zrodziłem? I gdzie indziej: Ja będę Mu Ojcem, a On będzie Mi Synem ? I kiedy znowu wprowadza pierworodnego na okrąg ziemi, mówi: A niech Mu się pokłonią wszyscy aniołowie Boży. A o aniołach powiada: Który z aniołów swoich czyni wichry, a ze sług swoich płomień ognia. Do Syna zaś: Stolica Twoja, Boże, na wiek wieku, berło Królestwa Twego berłem prawości. Umiłowałeś sprawiedliwość, a nienawidziłeś nieprawości, dlatego też pomazał Cię, Boże, Bóg Twój, olejkiem radości nad uczestników Twoich. I: Ty, Panie, na początku ugruntowałeś ziemię, a dziełem rąk Twoich są Niebiosa. One poginą, a Ty trwać będziesz, a wszystkie jako szata zwiotczeją. A jako płaszcz zwiniesz je, i odmienia się, ale Ty tym samym zostajesz, i lata Twoje nie ustaną.

EWANGELIA (u św. Jana rozdz. 1, w. 1-14)

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. To było na początku u Boga. Wszystko przez nie się stało; a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim był żywot, a żywot był światłością ludzi. A światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły. Był człowiek posłany od Boga, któremu imię było Jan. Ten przyszedł na świadectwo, aby dać świadectwo o światłości, aby wszyscy uwierzyli przezeń. Nie był on światłością; ale miał świadectwo dać o światłości. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka na ten świat przychodzącego. Na świecie był, a świat uczyniony jest przezeń, a świat Go nie poznał. Przyszedł do swej własności, a swoi Go nie przyjęli. A wszystkim, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali synami Bożymi, tym, którzy wierzą w Imię Jego, którzy nie ze krwi, ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami, pełne łaski i prawdy (i widzieliśmy chwałę Jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca).


.............. 

  

       Klątwa, jaką w raju rzucił Bóg sprawiedliwy na Adama i potomstwo jego, ciążyła na rodzaju ludzkim cztery tysiące lat, ale łagodziła ją obietnica, że pojawi się kiedyś Zbawiciel i Oswobodziciel, który ją zdejmie z potomków pierwszych rodziców. Po długim oczekiwaniu, gdy ludzkość doświadczyła zgubnych skutków grzechu Adamowego i nie mogła wyleczyć bolesnych ran, jakie sama sobie zadała swoją złością i nieprawością, spełniła się nareszcie przepowiednia Boska. Rozwarły się Niebiosa i zstąpił wiekuisty Syn z łona odwiecznego Boga na strapioną ziemię i siłą Ducha Świętego poczęty został przez Najświętszą Dziewicę. Tylko Maryja, Błogosławiona między niewiastami, która nosiła Zbawiciela pod swym sercem, tylko święty Józef, któremu anioł to zwiastował, tylko pobożny Zachariasz z Elżbietą, którym się Najświętsza Maryja Panna po swym nawiedzeniu zwierzyła, znali radosną i świętą tajemnicę, że Boski Zbawiciel stał się człowiekiem. Ale w dawnych świętych księgach żydowskich już dawno było napisane, że przyjdzie Mesjasz, czyli Chrystus, Pomazaniec Boży, gdy już nie będzie zasiadał na tronie Dawidowym żaden król z pokolenia Judy, i nie tajne było, że Betlejem będzie miejscem Jego przyjścia na świat. Nawet poganie przewidywali ową tajemnicę i mówili o Panu, który będzie rodem z ziemi judzkiej.

 

 
 Narodzenie Dzieciątka Jezus

 

       Już mijał czas Maryi Panny, gdy August cesarz rzymski, któremu podlegał kraj judzki, nakazał, aby spisano poddanych w jego obszernym państwie. Spis ten przedsięwzięto również w Judei i obliczono ludność według pokoleń i rodzin. Maryja i Józef byli w prostej linii potomkami króla Dawida i dlatego musieli się udać do Betlejem, skąd pochodził królewski ród Dawida. Było to rzeczywiste zrządzenie woli Boskiej, a narzędziem tej woli był daleko mieszkający władca państwa rzymskiego. Z jego to nakazu i rozporządzenia poszła Najświętsza Dziewica do miasteczka, które już od dawna prorocy oznaczyli jako kolebkę Zbawiciela. Podróż przypadła w porę niedogodną, gdyż zbliżała się zima, a droga była daleka. Święty Józef niczego nie zaniedbał, co tylko mogło się przyczynić do złagodzenia trudów podróży. Maryja Panna znosiła je z poddaniem się Bogu, gdyż i ta przeprawa była skutkiem woli Bożej. Z tęskną radością wyglądała chwili, w której będzie Jej wolno ujrzeć oblicze Dzieciątka Bożego i piastować Zbawiciela na swym ręku. Pogrążona w modlitwie i pobożnym rozmyślaniu, nie czuła niepogody ani trudów drogi. Nareszcie po pięciu dniach stanęła wraz z Józefem u celu podróży.

       W Betlejem, małym miasteczku, liczącym zaledwie tysiąc mieszkańców, wszystkie domy i gospody zajęte były przez podróżnych. Już słońce było zaszło i zapadał zmrok wieczorny, gdy Józef zakołatał do drzwi swych znajomych, ale nikt mu nie odpowiedział. Udał się gdzie indziej, ale wszędzie odmówiono mu gościny, nikt bowiem nie chciał przyjąć niewiasty brzemiennej, aby się nie narażać na niewygody. Strapiony pobiegł do publicznej gospody, ale i tam było wszystko przepełnione i napróżno szukał miejsca, gdzie by się Maryja mogła przytulić. Spełniło się przeto już teraz, co pisał Jan na początku swej Ewangelii: "Przyszedł Pan do własności swej, ale swoi nie przyjęli Go". Już zapadła była noc, a jeszcze Święte stadło nie miało przytułku. Józef byłby poprzestał na najciaśniejszym kąciku, ale gdzie miał podziać Matkę Bożą? Nagle przypomniał mu się leżący na pół w ruinach gród Dawidowy poza miastem, gdzie w skale wykuta była stajenka. Tam poszli, a choć w stajence był wół i osioł, zostali na nocleg. Był też już czas najwyższy, aby Panna Święta miała jakie takie miejsce do wypoczynku, a gdy nadeszła północ, w świętym zachwycie bez bólu porodziła Boskie Dzieciątko.

       Któż opisze zachwyt Maryi, gdy ujrzała Stwórcę świata, który z miłości ku nam stał się małą Dzieciną i którego w żłobie złożyła! Święty Bonawentura woła: "Królowo Niebios, władczyni świata, poufnico tajemnic Chrystusowych, powiedz nam, jakie Cię wtedy uczucia przejmowały pod wrażeniem tych świętych tajemnic! Co czułaś Najświętsza Dziewico, gdy patrzyłaś na Dziecię, któreś piastowała na ręku, a któremu Niebo i ziemia były podwładne! Co myślałaś, gdy karmiłaś dziewiczym mlekiem Tego, który karmi aniołów i żywi wszystkie stworzenia, lub gdy słyszałaś płacz i kwilenie Jego, gdy widziałaś drżące z zimna ciało Tego, który dzierży w swym ręku błyskawice i gromy! Cóż się dziać musiało w Twej duszy, gdy pomyślałaś, jak Cię Pan uczcił i wywyższył, przeznaczając Cię spomiędzy wszystkich niewiast na rodzicielkę Boga i Królową Niebios!" Święty Bernard powiada, że i Święty Józef wziął nowonarodzone Dzieciątko na ręce i obsypywał je pieszczotami. Aniołowie zstąpili z Nieba, aby oddać powinny hołd Bogu i Panu swemu i pieniem uczcić chwałę Jego. Niektórzy z nich unieśli się w sfery powietrzne ponad cichą dolinę, na której biedni pastuszkowie strzegli trzód swoich. Jeden z nich spuścił się na ziemię, a stanąwszy przed pasterzami, którzy ulękli się światłości, bijącej z oblicza tych niebian, tak się odezwał: "Nie bójcie się, bo oto opowiadam wam wesele wielkie, które będzie wszystkiemu ludowi, bo się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. A ten wam znak: znajdziecie niemowlątko uwinione w pieluszki i położone w żłobie. A natychmiast było z Aniołem mnóstwo wojska niebieskiego, wielbiąc Boga i mówiąc: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli" (Łukasz 2,10-14).

       Wolą Boga było, aby Syna Jego, choć się narodził w ukryciu i najpośledniejszym miejscu, ludzie zaraz poznali i natychmiast oddali Mu należny hołd. Kimże byli ci szczęśliwi, którzy pierwsi mieli szczęście widzieć Święte Dzieciątko i uwielbić oczekiwanego Zbawiciela? Nie królowie, nie książęta i mędrcowie świata, nie bogacze i magnaci, lecz nieznani, biedni, skromni, ale pobożni prostaczkowie, pokorni jak Ten, którego przyszli uczcić. Byli to pastuszkowie bogaci nie w doczesne mienie, lecz w cnoty; ci dostąpili szczęścia oglądania Zbawcy świata. Gdy Aniołowie znikli, a pasterze ochłonęli ze zdumienia, tak się odezwali do siebie: "Idźmy do Betlejem i oglądajmy, co nam powiedziano i co nam Pan obwieścił".

       I jak najspieszniej pobiegli oglądać Słowo, które się stało Ciałem, i ujrzeli Maryję i Józefa i Dziecię złożone w żłobie, a ujrzawszy Je, padli na kolana i oddali Mu cześć Boską. Wiara powiedziała im, że biedne Dziecię w pieluszkach jest Tym, którego tronem jest Niebo, a podnóżkiem ziemia. Nie obyło się zapewne bez tego, aby Mu nie mieli złożyć darów, ale najpiękniejszym darem było ich poczciwe serce, gdyż innego daru przecież nie żąda Pan Jezus. Nasyciwszy się widokiem Boskiego Dzieciątka, wrócili do trzód swoich i sławili Boga ponad wszystko, co dotychczas widzieli i słyszeli. Udzielali tej wielkiej wiadomości każdemu, a wszyscy dziwili się nowinom, które z ich ust słyszeli.

       Nauka moralna

       Nieograniczona i nieskończona Miłość Boga do ludzi tłumaczy nam tę niepojętą tajemnicę, czemu Bóg Syn stał się człowiekiem i czemu się tak poniżył, iż przybrał postać słabiutkiego niemowlęcia, którego mieszkaniem była stajenka, kolebką żłóbek, posłaniem garść słomy, a ubiorem kilka lichych pieluszek. Dzieło Zbawienia rozpoczyna Pan Jezus już od chwili przyjścia na świat, aby w nas wyniszczyć i wytępić trzy najgłówniejsze zarody złego, tj. chciwości, pożądliwości cielesnej i pychy.

1) Chciwość czyli nieumiarkowana żądza bogactw jest pierwszym wrogiem chrześcijanina. Doczesne mienie, pieniądze i majątek powierzył nam Bóg tylko na to, abyśmy wspierali niedostatek cierpiących. Tym czasem u wielu jest gromadzenie bogactw jedynym celem życia. Chciwość i skąpstwo opanowały ich serca, pieniądz jest ich Bogiem, przed którym biją pokłony, któremu składają w ofierze honor, spokój, a nawet duszę. Jakże zawstydza tę chciwość i nienasyconą żądzę bogactw Dzieciątko Jezus leżące w ubogim żłobie! Syn Boży chciał się narodzić w jak najdotkliwszym ubóstwie, aby potępić ziemskie przepychy i zbytki. Dzieciątko Jezus pociągnie nas kiedyś do odpowiedzialności, jeśli odmówimy nędzarzowi wsparcia lub jałmużny. Jeśli zaś jesteśmy biedni, nie szemrajmy, lecz pomnijmy na to, że bogactwa są dla wielu zachętą do złego i pokusą mogącą przyprawić ich o utratę zbawienia.

2) Drugim wrogiem chrześcijanina są pożądliwości ciała, czyli nieposkromiona i niepohamowana skłonność czynienia zadość żądzom cielesnym. Puszczanie cugli tej ohydnej namiętności jest wielkim grzechem, gdyż zacieramy w sobie samochcąc obraz i podobieństwo Boga i zniżamy się do rzędu nierozumnych zwierząt. Pan Jezus zaraz od pierwszej chwili pojawienia się na tym świecie wystawiony jest na cierpienia. Któż może patrzeć na ubóstwo i niedostatek Dzieciątka Jezus i prowadzić życie zniewieściałe? Trudno się zaiste dostać do Nieba inaczej, jak na drodze pokuty, umartwienia i zrzeczenia się zbytecznych wygód. Droga, jaką szedł Pan Jezus, nie była usłana różami, lecz głogiem i cierniem, natomiast świat idzie drogą uciech i rozkoszy, - któż tedy ma słuszność za sobą, Chrystus czy świat? Czyż Chrystus, który jest Prawdą wiekuistą, może się mylić? Sama myśl o tym byłaby bluźnierstwem. Nie dostanie się więc do Nieba ten, kto żyje w zbytkach, zniewieściałości, rozpuście i zmysłowych rozkoszach. Trzymajmy przeto na wodzy żądze nasze, przytłumiajmy złe skłonności i nie bądźmy niewolnikami ciała.

3) Trzecim wrogiem naszym jest pycha, główne źródło naszych grzechów i najniebezpieczniejsza choroba naszej duszy. Pycha kryje się nie tylko pod płaszczem książęcym, ale i pod żebraczymi łachmanami; znajdziesz ją nie tylko w pałacu, ale i w chacie, nie tylko pod rewerendą, ale i pod mniszym habitem. Pycha jest początkiem obłudy, samochwalstwa, pogardy bliźniego, gniewu i zemsty. Dla wykorzenienia tego grzechu przywdziewa Pan świata szatę pokory i skromności i dobrowolnie się poniża, zamieszkując w stajni, a biedni i wzgardzeni pastuszkowie przychodzą Mu oddać hołd Boski. Pan Jezus przyjmuje honory od trzech prostaczków, aby upokorzyć naszą pychę, albowiem Zbawiciel tylko pokornym przyobiecał Królestwo niebieskie.

       Syn Boży wzgardził przepychem i zaszczytami ziemskimi. Uczmy się od Niego pokory, bez której nigdy nie wejdziemy do Królestwa niebieskiego. Rzućmy się do nóg Dzieciątka Jezus i mówmy:

"Przyjdź, Jezu! Usuń wszystkie zgorszenia z Królestwa Twego, którym jest dusza moja, i panuj w niej samowładnie. Chciwość, pycha, zazdrość i wiele innych namiętności opanowały duszę moją, a każda chce sobie jej część przywłaszczyć. Daj mi tę łaskę, ażebym im stawił opór, gdyż do Ciebie tylko pragnę należeć. Rozprosz mych nieprzyjaciół i sam jeden panuj we mnie, bo Ty jesteś mym Królem i Bogiem".

       W dniu Narodzenia Pańskiego odprawia każdy kapłan trzy Msze Święte na pamiątkę troistego Narodzenia Syna Bożego, tj. wiekuistego narodzenia z łona Ojca, narodzenia z żywota Najświętszej Dziewicy i narodzenia w naszym sercu przez wiarę i miłość.

Pierwsza Msza Święta - o północy - oznacza Narodzenie Pana Jezusa co do ciała,

druga - o brzasku dziennym - Narodzenie Chrystusa w sercach sprawiedliwych,

trzecią - o jasnym dniu - odprawia się na pamiątkę Jego Narodzenia w łonie Ojca Przedwiecznego.

       Kto może, niech pozostanie w kościele na wszystkich trzech Mszach Świętych, niech wielbi razem z Aniołami Syna Bożego w łonie Ojca, z pasterzami Dzieciątko w żłobie, i niech przysposobi żalem za grzechy swoje serce na mieszkanie i przybytek nowonarodzonego Chrystusa.

       Modlitwa

       Wszechmogący i Wieczny Boże, spraw miłościwie, pokornie błagamy, abyśmy oświeceni nowym Światłem Wcielonego Odwiecznego Słowa Twojego, tak żyli i postępowali, aby w czynach naszych jaśniało to, co przez wiarę rozum nasz oświeca. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.


       .
      

       Adeste Fideles

 

     

      Narodził się Jezus Chrystus

 

.

9 komentarzy

avatar użytkownika intix

2. Tylko Niepokalana mogła zostać Matką Zbawiciela


Tylko Niepokalana mogła zostać Matką Zbawiciela

Zbawienie rodzaju ludzkiego możliwe było poprzez jego Odkupienie. W jaki sposób? Poprzez Wcielenie Syna Bożego, drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej. Przyjście Boga na świat ponad dwa tysiące lat temu jest samo w sobie cudem niezwykłym i trudnym do ogarnięcia ludzkim umysłem, poprzedzonym niesamowitymi zdarzeniami, których tajemnicę możemy zgłębić tylko dzięki wierze, że było tak, jak w sposób nieprzerwany od tamtych wydarzeń przekazuje nam Tradycja.

W okresie Adwentu, który jest przygotowaniem do świąt Bożego Narodzenia, obchodzimy uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Nieprzypadkowo to najważniejsze maryjne święto obchodzimy właśnie na początku grudnia – szesnaście dni przez Bożym Narodzeniem.

W zamyśle Bożej Opatrzności przyjście na świat Maryi było bezpośrednim przygotowaniem do Wcielenia, czyli przyjścia Boga na nasz ziemski padół. Bóg nie jest niczym ograniczony i mógł wybrać dowolny sposób Swego przyjścia. Mógł na przykład przybyć od razu jako dorosły mężczyzna i pojawić się nagle pośród narodu wybranego, ale spodobało się Bogu, aby wcielenie Syna Bożego, czyli przybranie przez drugą osobę Trójcy Świętej naszej ludzkiej natury, odbyło się w sposób, w jaki na świat przychodzą wszyscy synowie ludzcy, czyli poprzez zrodzenie z kobiecego łona. Siedem wieków wcześniej obwieścił to prorok Izajasz: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami (Mt 1,22n).

Najczystszemu Bogu należy się Matka wolna od jakiejkolwiek winy

Bóg jest absolutną doskonałością, nie ma w Nim najmniejszej niedoskonałości ani tym bardziej nawet cienia zła czy jakiegokolwiek grzechu. Bóstwo zamierzało przyjąć ludzką naturę, czyli także ciało, które musiało być doskonałe, jak ciało Adama w Raju zanim zgrzeszył. Tylko takie doskonałe ciało „odpowiadało” Boskiej naturze, która miała się w nie przyoblec. Musiało to być ludzkie ciało, którego nie dotknęła nawet najmniejsza zmaza grzechowa.

Czy zatem doskonałe ciało Jezusa Chrystusa mogło powstać z kobiety, której ciało podległe było jakiemuś grzechowi, choćby najmniejszemu, choćby tylko jakiejś jednej myśli grzesznej? Albo czy mogło nosić w sobie sam straszny grzech pierworodny i jego skutki, który czyni z nas niewolnika szatana? Wydaje się niedorzecznością, że Bóg mógł przyjść do skażonego łona kobiety, której dusza i ciało jest dotknięte grzechem. Św. Bernardyn ze Sieny (1380–1444) nauczał tak: Żaden inny syn nie może wybrać swojej Matki. Ale gdyby któryś z nich miał taki wybór, który z nich, mogąc mieć za Matkę Królową, chciałby mieć niewolnicę? Lub, mogąc mieć Matkę szlachetną, chciałby mieć nikczemną? Lub, mogąc mieć Matkę przyjaciółkę Boga, chciałby mieć nieprzyjaciółkę? A więc Syn Boży, i tylko On jeden, może wybrać dla Siebie Matkę, która Mu się spodoba. Oczywiście należy przyjąć za pewnik, że wybrał Matkę odpowiednią dla Boga. Najczystszemu Bogu należy się Matka wolna od jakiejkolwiek winy. Dlatego uczynił Ją Niepokalaną.

Każda zaś kobieta rodzi się z piętnem grzechu pierworodnego, którego wina zostaje zmazana w sakramencie chrztu świętego. Jednak skutki tego dziedziczonego grzechu zostają. Skutkami zaś grzechu pierworodnego jest – jak uczy nas święty Sobór Trydencki – zarzewie grzechu tkwiące w naszej duszy (łac. fomes peccati). Ale nie tylko ono – także wszelka ułomność naszej natury, np. choroby, wszelkie defekty i zniekształcenia, z jakimi możemy się urodzić.

Boskość Pana Jezusa z natury Swej godności wymagała doskonałej natury ludzkiej, a ta mogła się zrodzić tylko z równie doskonałej Niewiasty. Bóstwo bowiem nie może znieść nawet najmniejszego skalania jakimkolwiek grzechem, nawet przez najmniejszy moment. Maryja poczęta bez grzechu była również uchroniona przed jakimkolwiek pragnieniem czynienia zła, które jest konsekwencją grzechu pierworodnego.

Cała piękna jesteś przyjaciółko moja

Wcielenie się Syna Bożego wymagało zatem, aby wybrana przez Boga niewiasta była arcydoskonała. Kim jest ta, która wstaje jak wyłaniająca się jutrzenka, piękna jak księżyc, lśniąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy (PnP 6,9) – te słowa zdaniem starożytnych Ojców mówią o Matce Zbawiciela. Przejawem najwyższej mądrości Bożej było stworzenie Maryi w sposób cudowny. Córka świętych Joachima i Anny od pierwszej chwili swego poczęcia wolna była od grzechu pierworodnego i należy to rozumieć tak, że nie „została uwolniona”, ale „nigdy nie miała” nawet przez moment grzechu pierworodnego. W taki oto sposób Bóg postanowił stworzyć i przygotować Sobie przyszłą Matkę swego Syna.

Nie ma tu żadnej przesady, bo mówimy o jedynej w swoim rodzaju kobiecie, która była stworzona po to, aby nosić w Swoim dziewiczym łonie Syna Bożego. Potuit, decuit, ergo fecit (łac. Bóg mógł to zrobić, należało to zrobić, a więc to uczynił) tym słynnym zdaniem franciszkanin bł. Jan Duns Szkot (1265–1308) zakończył swoje wystąpienie w obronie Niepokalanego Poczęcia na Uniwersytecie w Paryżu. Wszechmogący Bóg mógł stworzyć Najświętszą Dziewicę wolną od grzechu.
Z pewnością chciał tego, ponieważ najwyższa godność Tej, która miała być Matką Zbawiciela, wymagała, aby była Ona bez skazy, dlatego Bóg przyznał Jej przywilej Niepokalanego Poczęcia. Niepokalana nie tylko nosiła w Sobie, ale i ukształtowała ciało Zbawiciela, bo wiemy, że dziecko, rosnąc pod sercem matki, nabiera także fizycznego podobieństwa do niej. Pan Jezus więc był bardzo podobny do Maryi, jak syn do matki. Jeśli zaś Pan nasz był wysokim pięknym mężczyzną, jak mówi Pismo: najpiękniejszy jesteś spośród synów ludzkich, wdzięk się rozlał na twoich wargach (Ps 45,3), zatem Jego doskonała Matka była zapewne piękną kobietą – cała piękna jesteś przyjaciółko moja (PnP 4,7).

Maryja, zawsze Dziewica

Zatem Maryja, córka Joachima i Anny, od pierwszej chwili Swego niepokalanego poczęcia przyszła na świat tylko po to, aby urodzić jedynego Syna – dać ciało bosko-ludzkiej naturze Chrystusa. Boskie Dzieciątko zostało poczęte bez udziału mężczyzny, który w zwykłym porządku rzeczy jest pośrednikiem między ciałem swojej żony a Bogiem, który przy jego pomocy stwarza w niej nowe życie. Poczęcie zaś Chrystusa było absolutnie wyjątkowe i jedynym takim przypadkiem w dziejach świata, kiedy to w łonie kobiety poczęło się dziecko mocą bezpośredniego działania Ducha Świętego Stworzyciela. Po upływie dziewięciu miesięcy cudownie przyszło na świat i moment tego przyjścia obchodzimy co roku w szczególnie uroczysty sposób jako święto Bożego Narodzenia, czyli moment, w którym w równie cudowny sposób, bez uszkadzania panieństwa Matki i bez bólu rodzenia, przyszedł na świat w betlejemskiej grocie Syn Boga i Zbawiciel ludzi.

Dlatego mówimy o Maryi, że jest zawsze Dziewicą, czyli przed i po narodzeniu swego Syna (łac. Semper Virgo ante et post partum).

Wszystkie tajemnice i cudowne momenty historii zbawienia łączą się ze sobą w jedną organiczną całość. Niemniej tajemnica Niepokalanego Poczęcia Maryi i Narodziny Zbawiciela są ze sobą tak ściśle i bezpośrednio związane, że rozłączyć ich nie sposób.

Obie te tajemnice i wydarzenia są świętymi dogmatami naszej katolickiej wiary, które sam Bóg nam objawił, a Kościół podaje do wierzenia. Uczynił to w sposób niezwykle uroczysty wielki papież bł. Pius IX w roku 1854 w uroczystej bulli Ineffabilis Deus(Niewysłowiony Bóg).

Kto by utrzymywał, że Maryja była zwykłą kobietą, a więc podległą grzechowi, albo że Maryja nie była dziewicą, albo że chłopiec, który się z Niej urodził, nie był Jej jedynym synem, albo że nie był Bogiem, ten własnym sądem wyklucza się z Kościoła Świętego i niech wie, że ściągnie na siebie gniew Wszechmogącego Boga oraz Jego świętych Apostołów Piotra i Pawła.

Ks. Grzegorz Śniadoch IBP

Tekst został pierwotnie opublikowany w 79. numerze magazynu "Przymierze z Maryją"

http://www.pch24.pl/tylko-niepokalana-mogla-zostac-matka-zbawiciela,4004...

avatar użytkownika intix

4. Na Uroczystość Bożego Narodzenia

KAZANIE
O trzech stopniach, po których ku nam zstąpił Syn Boży, stawszy się człowiekiem (1)
KS. ZYGMUNT GOLIAN
–––––––
TREŚĆ:


Wstęp: Przyszedł do nas Bóg jako dziecię, uwinięte w pieluszki. Po to przyszedł, aby nas podnieść, przybrał na się nędze ludzkie. Wziął na się 1. Naturę ludzką, aby ją ubóstwić. 2. Cierpienia i śmierć, aby je pokonać i w rozkosz zamienić. 3. Ubóstwo, aby je osłodzić.

I. Część: 1. Przez grzech przedział między Bogiem a człowiekiem nieskończony. 2. Pan nachylając się ku ziemi przez wcielenie, wyrównał ten przedział. 3. Skutkiem grzechu zamieszanie i trwoga, więc Chrystus pokój przynosi. 4. Pokój ten nie wszystkim daje, ale tylko ludziom dobrej woli.

II. Część: 1. Przyjął na się Chrystus wszystkie słabości ludzkie, stąd okazując Bóstwo okazuje człowieczeństwo, gdzie okazuje człowieczeństwo, dowodzi Bóstwa. 2. Wielbić nam trzeba to pomieszanie Bóstwa z człowieczeństwem i człowieczeństwa z Bóstwem. 3. On w cierpieniach pociechą, bo dla nas je na siebie przyjął.

III. Część: 1. Bóg zniża się do człowieka, jego nędze przyjmując. 2. Człowiek w swej nędzy z Bogiem się równa. 3. Skutkiem pychy rozliczne cierpienia, które się stały udziałem człowieka. 4. Nędze te zostawił Bóg jako sieci, by nas chwytać do królestwa swego, my stroniąc od nich, uciekamy od królestwa niebieskiego.

Domówienie. Jezus bez nas samotny a my bez Jezusa. – On czeka na nas ze skarbami swymi.

––––––––

"A ten wam daję znak: Znajdziecie niemowlątko uwinione w pieluszki i położone w żłobie".
(Łk. II, 12).


Otóż i przyszedł Ten, który był oczekiwaniem dusz naszych. Wypuścił Pan, wysłał już ku nam Baranka, władcę ziemi. Bóg stał się człowiekiem, wziął ciało w łonie przeczystej Dziewicy; Maluczki nam się narodził, a Syn nam jest dany (2). Oto Panna poczęła i porodziła Syna (3), a imię Jego Emanuel, co się wykłada Bóg z nami (4). Oto Bóg, którego Niebiosa i ziemia ogarnąć nie mogą, zamknięty w ciałeczku drobnego niemowlęcia, objęty w pieluszki i ogarnion żłobem. Co czynisz Panie mój? Anioły u najświętszych stóp Twoich korzą swe czoła, wyznają nicość swoją, a Ty Bóg po trzykroć Święty stajesz się człowiekiem, zstępujesz poniżej Aniołów? Świat cały i jego losy w Twojej wszechwładnej spoczywają prawicy, wszystko co się stało, skinieniem Twej woli się stało, a Ty bierzesz na się kształt niemowlątka i bezwładne rączęta pozwolisz krępować w pieluszki. Tron Twój otoczony przedwiecznym, niestworzonym blaskiem, a Ty zstępujesz z niego, idziesz jak cichy Baranek, aby się ukłaść w ten tak ciasny żłóbek, cóż Cię tu wiedzie, o Królu? tu, gdzie o Tobie najmniej pamiętają, gdzie imię Twoje najmniej pochwalone, gdzie Twoja chwała zelżona najciężej?

On idzie ku nam i dla nas, a po cóż? Czyż nie widzi, jakośmy od Niego daleko, czy nie czuje, jako się boimy Jego widoku? Ach! widzi i czuje to wszystko, dlatego też idzie w postaci dziecięcia, by nas ośmielił, pociągnął ku sobie; zstępuje, by nas podniósł, ale nie upada, by się razem układł z nami na tych nizinach grzechu. Natura nasza poniżona grzechem, znikczemniona, zesromocona, więc ją bierze Bóg na siebie, by ją oczyścił, uszlachetnił, wzniósł na chwały dawny stopień, ubóstwił niejako, a nie dosyć jeszcze na tym, że zstąpił niżej aniołów, bo najczystszy i najniewinniejszy, stał się podobien grzesznikom. Jak to? Ot tak? że naturę naszą przyjął z wszystkimi nędzami, z całą słabością, z cierpieniami, z niewolą, śmiercią, tym nieprawym płodem grzechu; przyjął na siebie wszystko, co poszło z grzechu prócz niewiadomości i skłonności do grzechu, by sam grzech zniweczyć; otoczył się śmiercią, by z śmiercią bój stoczył. On wieczne źródło życia, stoczył z śmiercią walny pojedynek, przywdział boleści i nędze, by zastarzałą boleść człowieka uleczył, a spod jarzma rozwielmożonej nędzy uwolnił. Niżej aniołów, a zrównan grzesznikom, czy koniec na tym? Ale patrzcie, gdzież jest? gdzie położon Bóg wcielony? W stajni, pośród bydląt na garści siana, tymczasem, jak wielu grzeszników wśród wygody, zbytków i blasku na ten świat przychodzą. Więc nie koniec, że zrównan grzesznikom. On pomiatanie i wzgarda grzeszników, najsmutniejszym otacza się ubóstwem, by to ubóstwo uświęcić, a tym sposobem, by tylu biednym, odepchniętym od świata, wzgardzonym, powiedzieć: "Błogosławieni ubodzy, bo wasze jest Królestwo Boże" (5).

Patrzcie, o bracia, oto są stopnie, po których ku nam i dla nas Bóg-człowiek z nieba zstępuje, wziął naturę naszą, aby ją ubóstwił; wziął cierpienia, śmierć i niewolę, by je zdruzgotał i w rozkosze błogosławionych, życie i wolność przemienił; wziął ubóstwo nasze, aby je osłodził, aby pokazał jakim jest skarbem, jakiego dziedzictwa ceną. Po takich znakach, któżby nie poznał Zbawiciela świata, o którego prosili bolesnym a przeciągłym głosem Proroki, które Go wołały wymowniej nad wszelkie słowa nędze i rany ludzkości. Ach! to On, to Stwórca nasz, Pan Bóg nasz. Dziecinko święta! poznajemy Cię duchem, stajemy i otaczamy Cię wielce rozradowani, Królewiczu nasz! Przychodzimy z wielką wiarą i nadzieją, byś poniżonych grzechem, udręczonych cierpieniem, zmordowanych ubóstwem, podniósł, pocieszył, poświęcił. O! jakośmy tu bezpieczni, widząc Cię Boże pomiędzy sobą w tym drobnym ciałeczku, a w źrenicach Twoich lśnią łzy jak perełki, a na ustach Twoich żałosne kwilenie – wszak to dla nas i za nas, bo Ty łez nie potrzebujesz. Słuchamy już, mów do serc naszych, słuchamy, gotowi spełnić, co każesz; a Ciebie, o Przeczysta Panno i Matko, wielce prosimy, nachyl się ku Boskiemu Dziecięciu swemu, mów z Nim o potrzebach naszych, Królowo nasza, proś Go za nami, a przyjm pozdrowienie nasze:

Zdrowaś Maryjo!

I.

1. Kiedy z ludzkiego czoła spadła królewska korona, kiedy on dawniej pan natury, runąwszy skutkiem grzechu z majestatycznej swojej wysokości na ów najniższy stopień, po którym pełzała u nóg jego reszta stworzenia, począł się rumienić swej nędzy wobec natury, której przedtem rozkazywał, natychmiast uczuł, że pomiędzy nim a Bogiem stanęła nieprzebyta przepaść, a przestrach nieznany dotąd powiódł go w gęste i ciemne zarośle. Skrył się, przed kim? dlaczego? Skrył się przed Bogiem, z którym dotąd twarzą w twarz rozmawiał, skrył się dlatego, że już nie było tej harmonii świętej, która Nieskończonego z skończonym, Niestworzonego z stworzonym łączyła dlatego, że czuł, iż pomiędzy nim a Bogiem wszystko już było zerwane, wszystko skończone; czuł się nędznym tylko pyłem, odartym z tej świętości, która go do Boga zbliżała, która stanowiła jego stosunek z Bogiem; czuł się czymś gorszym od reszty stworzenia, od ziemi po której stąpał, bo sam jeden w naturze swojej nad wszystko ubogacony, sam jeden dobrowolnie odarł się z tych skarbów. Z jednej strony blask Majestatu Bożego, którego osłabione oczy duszy już znosić nie mogły, z drugiej surowość sprawiedliwości Bożej miotały nim naprzemian. Drżał i uciekał; uciekłby był, gdyby było można pod ziemię, schowałby się na dno morskie, skryłby się do piekła, byle tylko nie widzieć i nie słyszeć Tego, którego samo wspomnienie śmiertelnym strachem przejmowało.

Bóg przeklął człowieka, ale miłosierny zaraz, obietnicą przyszłego Zbawiciela dał mu uczuć, że jakkolwiek sam grzechem swoim zgubił się zupełnie, On przecie niezupełnie i nie na zawsze z nim zrywał. W duszy jednak człowieka pozostał ów przestrach, ów wstręt rzeczy Boskich i odpychał go od Boga i zgrozą przejmował wobec wszystkiego, co było wprost z Boga. Przestrach ów i zgroza, widne w krwawych i ponurych ofiarach, spada smutnym dziedzictwem na rozplemioną ludzkość. Kain bratobójca ucieka przed głosem Pana, lud żydowski na puszczy unika wszelkiego zbliżenia się do Boga z bojaźni, aby nie umarł. Rodzice Samsona wołają: "Śmiercią pomrzemy, bośmy widzieli Boga" (6). Jakub po cudownym widzeniu krzyczy przerażony: "O jako to miejsce jest straszne, nie jest tu inszego nic, jeno dom Boży a brama niebieska" (7). "Biadaż mi", mówi prorok Izajasz, "Króla, Pana Zastępów widziałem" (8). Owóż macie naturę człowieka wobec Boga, naturę zatrutą i spodloną grzechem.

Rozdział nieskończony pomiędzy skażonym a Przenajświętszym, gniew Przenajświętszego przeciw skażonemu, były więc dwiema głównymi przyczynami tego smutnego zjawiska. Sam widok Boga ciskał o ziemię olśnioną Majestatem Jego naturę człowieka, a gdy Pan zagrzmiał swym gniewem, wówczas struchlała i na pół umarła błagała, aby zamilknął, lub oniemiała już zimnem śmierci ściśnięta.

2. Tak było 4 000 lat, a gdy się spełniły czasy, Pan się nachylił ku ziemi i wypełnił, co przyobiecał, a jak niegdyś tchnienie swoje otoczył naturą stworzenia bezdusznego i stworzył człowieka, aby świat cały przez człowieka wypowiedział: Bóg! i Bogu cześć oddał, tak potem Słowo swoje, jednorodzonego Syna, równego sobie i z sobą jednego Boga, przyodział na poły duchową naturą człowieka, aby to słowo zamarłe na ustach człowieka, zamarłe skutkiem grzechu w ludzkości i w świecie, zmartwychpowstawszy, tym głośniej, tym wdzięczniej zabrzmiało, by była "chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli" (9).

3. Tak jest, On przyjął naturę człowieka, by człowiekowi był pokój na ziemi, bo człowiek, jak widzieliście, aż do chwili Jego przyjścia nie miał pokoju na ziemi. On widział Boga w Jego Majestacie, widział Go wielkim, straszliwym, więc uciekał od oblicza Jego, a nigdy uciec nie zdołał; ale odkąd po stopniu ludzkiej natury zstąpił ku nam Bóg wcielony, zniknął postrach, a pokój otoczył człowieka; odkąd zstąpiło na rodzaj ludzki miłosierdzie Boga, rodzaj ludzki podniósł ku Niebu swe dłonie i Boga swym Ojcem nazywać począł.

Tak jest – pokój ludziom na ziemi, bo ową przepaść, którą sam człowiek cisnął pomiędzy sobą a Bogiem, Bóg sam zapełnił, bo człowiek już nie jest prochem odartym z wszystkiego co Boże, ale owszem skarbnicą pełną cudów Bożych, bo sam Bóg stał się człowiekiem dlatego, aby człowieka podniósł i Bogiem niejako uczynił – bo Bóg z człowiekiem zawiera przymierze, a na zakład swej wierności, sam mu się oddaje; co większa sam się człowiekiem staje! Pokój ludziom na ziemi, bo już Pan nie przemawia głosem, co zabija, ale tkliwym, dźwięcznym, niemowlęcym kwileniem – pokój ludziom na ziemi, bo się im Bóg nie w straszliwym Majestacie, nie w ogniach i błyskawicach, ale w drobniuchnym ukazał ciałeczku, ukrył przerażający swój Majestat pod postacią ludzką, pod kształtem małej dziecinki. Oto Panna poczęła i porodziła Syna, a imię Jego: Bóg z nami!

4. Ale pokój ludziom dobrej woli, ludziom wiary i miłości, dlatego, jeśliś mój bracie niewierzącym, lub niemiłującym, nie przecz nam pokoju; pokój jest, tylko nie dla ciebie, – ach! przebacz i dla ciebie jest, tylko – wierz i kochaj. O, jak ty możesz nie wierzyć, jak możesz przekładać ciężki i nieznośny twój stan, nad lekki i pełen słodyczy tylu braci żyjących, jak mówi Pismo św. z wiary, "sprawiedliwy z wiary żyje" (10); jak możesz nie wierzyć w to, co jest ku pokojowi skołatanej i zranionej duszy twojej, ściganej ciągle surowością sądów Bożych i jak możesz nie miłować Tego, który dla ciebie opuścił niebiosa, który chce być dla ciebie nie sędzią, nie panem, ale Ojcem, bratem, przyjacielem, oblubieńcem! – Jak możesz się nie rozkochać w tym słodkim, kochającym Jezusie! Takżeś twardy i nieludzki, że cię najwyższa miłość rozbroić nie może?!

O najmilszy Jezusie, porwij serca takich braci moich, odbierz je złemu światu, przemień ich naturę, układź się w ich duszach natchnieniem swej łaski, układź się potem skarbem samej łaski, układź się wreszcie pod postacią odrobiny chleba i będzie pokój ich duszom, – zstąp ku nim, jakoś zstąpił ku rodzajowi ludzkiemu, a jeśli cierpią, wciel w siebie słabości i cierpienia ich i według tego postępuj z nimi, jakoś raczył wcielić w siebie wszystkie słabości ludzkie, by je przemienić na moc i słodycz zbawienia, jako śpiewa Twój Psalmista.

II.

1. Tak jest, On z naturą naszą wcielił w siebie wszystkie słabości i cierpienia ludzkie i zamienił je na słodycz zbawienia. Już dzieciną, cierpiał za nas. Stary Tertulian powiada, że pieluszki, w które Go uwinęła przeczysta Jego Matka, były już początkiem grobu. I prawda – pieluszki niemowlęcia są jakoby spowiciem umarłego, a kolebka dziwne ma podobieństwo do trumny. Pan nieba i ziemi uwinięty w pieluszki, jest jakoby uwinięty w śmiertelność i we wszystkie cierpienia krępujące i dolegające sercu ludzkiemu i nie ubliżył tym najwyższej swojej godności, jak to przeciw wierze naszej mówią ludzie niedobrej woli; owszem jak pięknie powiada Augustyn św.: "Czyniąc to wszystko cudownie, podniósł tym samym wszystko, co uczynił miłosiernie, zwyczajne rzeczy przez nadzwyczajne podnosił, nadzwyczajne zwyczajnymi łagodził. Rodzi się, ale się rodzi z Przeczystej Panny, bierze ziemski pokarm, ale się bez niego snadno obejść może, bo pokarmem Jego wola Niebieskiego Ojca; śpi, ale wpośród snu rozkazuje burzom, by szanowały łódkę niosącą Pana nieba i ziemi; cierpi, ale anioły spływają ku Niemu i usługują jako Twórcy ich wiecznego szczęścia – umiera, ale cała natura przyobleczona w żałobę, jęczy u nóg zamordowanego Stwórcy". Tak wszystko cudownie urządzone, że gdzie się zdaje być tylko człowiekiem, tam dowodzi, że jest Bogiem, a gdzie odsłania swe Bóstwo, tam wykazuje, że jest człowiekiem.

2. Wielki jeden i święty Papież, zachwycony tym cudownym połączeniem i całkowitego Bóstwa i wszystkich słabości, oraz cierpień ludzkich, z wysokości stolicy Piotrowej wzywa wszystkich wiernych do uwielbiania tej cudownej, tajemniczej zmieszki: "Oto jest Ten, mówi on, który jest zarazem Bogiem i człowiekiem, mocą i słabością, malutkim i majestatycznym, Ten, który leżąc uwinięty w żłobie, zasiada w Niebie na przedwiecznej chwały tronie. Niemowlęciem jest, a Magowie cześć Mu dają; rodzi się między bydlętami, a aniołowie głoszą Jego narodziny; w stajence lichej złożony, a Niebo wiedzie ku Niemu przez niezwykłą gwiazdę; sprzedany okupuje cały rodzaj ludzki; na haniebny krzyż przybity, rozdaje wiecznej chwały wieńce; umierający, zwycięża śmierć; okryty ranami, zranionych nieomylny lekarz; złożony w grobie, a z grobu wywołujący do życia; rodzi się, by umarł, a umiera, by siebie i wszystkich na wieczny żywot ze zmarłych wzbudził; zstępuje do piekieł, a w tej samej chwili na łonie Ojca przebywa". A dlaczego tak, pytam was najmilsi? Dlaczego Pan nieba i ziemi z płaczem na świat przychodzi? On bez grzechu, dlaczego z wszystkimi cierpieniami przynależnymi grzechowi, że zaledwie wchodzi na ten świat człowiekiem, a już drogę krzyża zaczyna. Apostoł św. odpowiada: "Powinien był we wszystkim być podobnym braciom, aby się stał miłosiernym" (11). Płakał za nas wszystkich i z nami, w źrenicach swoich sprawił obfite źródło łez, a z jaką kto łzą przychodzi, taką On z nim współpłacze, taką mu odpowiada, tylko, że łzy Jego święte i przesłodkie, piołunną gorycz naszych łez łagodzą.

3. Jeżeli sercem twoim boleść jaka miota, a ty cierpisz, cierpisz tym bardziej, że dokoła nikt z tobą twej boleści nie dzieli, że świat twym jękom, szalonym śmiechem wtóruje; oczyść twe serce, pójdź do dzieciny Jezusa, poskarż Mu się z twej boleści, a On ci odpowie takim Boskim współczuciem, a z czystej jak niebo Jego źrenicy, w głąb duszy twojej taka przesłodka potoczy się łza, że chętnie powtórzysz z Magdaleną de Pazis: tak cierpieć a nie umierać! Jeśli cię wszystko zawiedzie, wszystko opuści, a świat ten cały stanie się w oczach twoich jednym wielkim grobem, a serce twoje umordowane bezprzestannym smutkiem, stargane cierpieniem, niedostatkiem, wzgardą, skamienieje w końcu wpośród tych ciągłych udręczeń, oczyść to serce, zbliż się do Jezusa, niech go dotknie drobniuchną swą dłonią, tą dłonią na wskroś niezadługo przeszytą, a zaraz uczujesz tam niebo, a udręczenia twoje chociażby najsroższe dziwnie słodkimi się staną, bo nic słodszego, jak boleć z współbolejącym i pocieszającym Bogiem.

Chorzy, biedni, odarci na duszy, pójdźcie do Jezusa, oto drży od zimna, bo przyszedł okrywać, rozgrzewać, goić, przyszedł pocieszać, przyszedł zamieniać w słodycze wszystkie gorzkości, wszystkie nędze wasze; co tylko który z was, o najdrożsi bracia, czuje na sercu, niechaj z tym biegnie do żłobu, niechaj się korzy, a jękiem skruchy niech błaga – a Ten, który, jak mówi Apostoł, sam ucierpiał i kuszon był, w cierpieniach i pokusach ratować go będzie. Ktokolwiek jesteś, na jakimkolwiek stopniu postawił cię Bóg; – dosyć, że cierpisz, to cię zaleca cierpiącemu dla ciebie Bogu – jeżeliś biedny, wzgardzony, źle okryty, nic to, przy ubożuchnym żłobie Jezusa, tym piękniej się wydasz. Pójdź, o pójdź! Król chwały porzucił Majestat wziął na się twoje ubóstwo, twój niedostatek, twoją nędzę i czeka!

III.

1. Król chwały zbiega ku nam po stopniach naszej natury i wszystkich nędz naszych; jak wysoko nas ma podnieść, tak niziuchno sam się schyla; ma ubóstwić człowieka, więc sam, że tak powiem, uczłowiecza się; ma zleczyć nasze słabości i nędze, ma nas uczynić mocnymi, więc sam Wszechmocny staje się słabym, sam pełen wiekuistego szczęścia, staje się cierpiącym; sam Władca wszystkiego świata, staje się ubogim – tak działa Bóg, człowiek inaczej.

2. Pyszny odrobiną tego światła, które zowiemy rozumem, a które zaledwie tli wśród grubych ciemności otaczających duszę, czyni się Bogiem, Bogu się równa, ba, ledwie siebie nad Boga nie stawi, a im wyżej pycha sięga, tym niżej naturą upada; im większym jest w własnych oczach, tym nikczemniejszy w oczach Boga i w oczach całego Nieba; im silniej wierzy w piersi swojej Bóstwo, tym niżej spada godność jego człowieczeństwa, a im pyszniej ogłasza się Bogiem, tym go haniebniej cała natura zawstydza, wykazując dobitnie, że mniej jest nawet niż człowiekiem – że jest prochem, którego jeśli tchnienie łaski nie ożywia, wówczas jest nikczemniejszym, niż to wszystko, co mu Bóg cisnął pod nogi.

3. Odkąd też duszę człowieka obsypał ten obrzydły trąd pychy, odtąd idziemy po cierniach i głogach, a nad nami kamienieje Niebo i staje się jakby miedziane, że je żaden krzyk boleści, żaden jęk przebić nie może, i rodzaj ludzki ten rój bogów śpiewając sobie hymny pochwalne, w coraz ciemniejszą zesuwa się przyszłość, i na próżno śpiewamy codziennie: pokój ludziom na ziemi; – pokoju nie ma, bo pokojem jest Bóg, a Bóg pysznymi się brzydzi!... bo pokój zwiastowan jest maluczkim, podobnym Temu, który będąc niezmierzonym, nieobjętym, stał się dla nas malutką dzieciną, a tych maluczkich nie widno, owszem lada poduczona nędzota, lada świegotliwa niewiastka (a), lada szczebiotliwy dzieciuch wysoce trzyma o sobie, a sama pobożność i sama pokora spyszniała.

4. Toż samo i na innych stopniach. Bóg-człowiek, by zleczyć nasze słabości i nędze, by nas uczynić mocnymi, sam Wszechmocny, staje się słabym; sam pełen wiekuistego szczęścia, staje się cierpiącym; sam Władca wszystkiego, staje się ubogim. Z słabości, nędz i niedostatków utkał sieci i rozesłał nam pod nogi, byśmy się nimi chwytali do Królestwa Jego, ale człowiek samolub, jak może tak się wykręca, by jeno swej stopy nie uplatał w te sieci. Jeśli opływa w wygody, dostatki, wesele, to rad wmawia w siebie, iż to wszystko szczególnym należy się mu przywilejem, jak znowu nędza, smutki, cierpienia, według niego, są koniecznym udziałem innych. Zda się, że szczęście i dostatki świata wziął li dla siebie w monopol. Cóż mu do tego, że tam ktoś w kącie łzy roni niepocieszony, że drży od zimna, że głodny; dobrze jeszcze, jeśli nie ofuknie nędzy, że taka natrętna; dobrze jeszcze, jeśli ją zbędzie mniej gorzką wymówką.

O, jaki to chrześcijanin! jak niepodobny do Chrystusa, który się z nędzą człowieka nie tylko swoją wielkością podzielił, ale jej się całkiem oddał! Może za to słaby, cierpiący, biedny będzie podobniejszy, taką ma dziwną łatwość, anioły natchnień tak silnie ciągną go do żłobu. Ach gdzie tam! serce jego pełne zawiści, usta pełne żółci. Dlaczego? bo inni się śmieją, a on płacze; bo inni szczęśliwi, a on smutny, cierpiący; bo inni mają nazbyt, a on nie ma tego, co mu koniecznie potrzebne. Ale mój bracie, ty masz pokój serca, którego inni nie mają, tyś błogosławiony, twoje Królestwo Niebieskie!

I cóż to? Ale ja żyję na ziemi, a na ziemi moje smutki, moje łzy, moja wzgarda, poniżenie, niedostatek! Tak jest, ale to wszystko masz razem z Chrystusem, masz na dzisiaj i na jutro, i to z całą obfitością Jego pociech, a masz dlatego, abyś był wiecznie chwalebnym, wiecznie szczęśliwym, wiecznie bogatym! Próżno! nie słuchają nas, i jedni i drudzy stronią od żłobu. Jezusie mój! jakżeś osamotniał!

Ach i nam tak bardzo samotno i nędznie bez Ciebie. Ty to widzisz i czekasz wpośród skarbów, któreś tu z nieba przyniósł dla nas, wpośród wszystkich duchów błogosławionych, wpośród Aniołów, którzy śpiewają: Chwała na wysokości Bogu; a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Amen. (b)

Ks. Zygmunt Golian
–––––––––––
KAZANIA NIEDZIELNE I ŚWIĄTECZNE Ś. p. Ks. ZYGMUNTA GOLIANA (ŚW. TEOLOGII DOKTORA, PRAŁATA DOMOWEGO JEGO ŚW. PAPIEŻA LEONA XIII., RADCY KURII BISKUPIEJ, MISJONARZA APOSTOLSKIEGO, KANONIKA HONOROWEGO PŁOCKIEGO, PROBOSZCZA, OBYWATELA I RADCY MIASTA WIELICZKI). Wydanie pośmiertne staraniem Ks. Zdzisława Bartkiewicza T. J., Tom I. (Z PORTRETEM I ŻYCIORYSEM AUTORA). Kraków 1888, ss. 368-379. (c)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
---------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
Kazania Ks. Zygmunta Goliana, Dra ś. Teologii, Proboszcza kościoła parafialnego w Wieliczce, Prałata dom. J. Świątobliwości itd. – w niniejszym pośmiertnym wydaniu drogocenna pamiątka jego niestrudzonej działalności kaznodziejskiej – są nacechowane gorącością ducha Bożego, zadziwiającą znajomością Pisma św. i Ojców Kościoła, Pisma św. tłumaczów, głęboką nauką, talentem inteligencji i wymowy niezrównanym, znajomością serc ludzkich, zwłaszcza Szkice Kazań, które będąc świetnym owocem medytacji świątobliwego kapłana przedstawiają treściwy homiletyczny wykład ś. Ewangelii, pełen żarliwej i bystrej wiary a gorącej miłości Boga i Kościoła, a jako takie mogą posłużyć kapłanom za materiał bogaty do kazań będących na czasie i za przedmiot wielce pouczających prywatnych medytacji. Z tych przyczyn zasługują one na jak najobszerniejsze rozpowszechnienie.

             Kraków dnia 28 Kwietnia 1888 r.
                                                               X. Ludwik Bober,
                                                       Cenzor ksiąg treści religijnej.
              L. 1750.
                         WOLNO DRUKOWAĆ.
                    Kraków dnia 30 Kwietnia 1888 r.
W zastępstwie
X. Scipio V. G.
-----------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Drukowane w r. 1858, powtórnie 1887.
(2) Izaj. IX, 6.
(3) Izaj. VII, 14.
(4) Mt. I, 23.
(5) Łk. VI, 20.
(6) Sędz. XIII, 22.
(7) I Mojż. XXVIII, 17.
(8) Izaj. VI, 5.
(9) Łk. II, 14.
(10) Rzym. I, 17.
(11) Żyd. II, 17. 18
(a) "świegotliwa niewiastka" = kobieta dużo mówiąca, papląca, gadatliwa.

(b) Por. 1) Abp Ignacy Hołowiński, Kazanie na Boże Narodzenie.
(...)
http://www.ultramontes.pl/Golian_5.htm

avatar użytkownika intix

5. Na Uroczystość Bożego Narodzenia

EWANGELIE
NIEDZIELNE I ŚWIĄTECZNE
Z OBJAŚNIENIAMI

X. HENRYK JACKOWSKI SI

Na Uroczystość Bożego Narodzenia

––––––––

Już św. Grzegorz Wielki wspomina o starodawnym zwyczaju odprawiania w tę uroczystość trzech Mszy świętych. Zwyczaj ten ustalił Papież Aleksander II r. 1073. Pierwszą z nich wolno odprawić o północy, ponieważ Pan Jezus o północy się na­rodził, drugą o pierwszym brzasku dnia, trzecią o zwykłym czasie. Potrójna ta Msza przypomina, według św. Tomasza z Akwinu, trojakie Narodze­nie Pana Naszego; pierwsze: przedwieczne, z łona Ojca niebieskiego, o którym mówi Prorok: rodzaj Jego kto wypowie?, drugie: w czasie, z żywota Najświętszej Panny i Matki, trzecie: mistyczne narodzenie w duszach wiernych przez łaskę po­święcającą. Trzy Ewangelie dzisiejsze odpowia­dają tym trzem tajemnicom, mianowicie pierwsza mówi nam o Narodzeniu Pana Jezusa w stajence, dru­ga o Narodzeniu Jego w sercach naszych, trzecia o Jego Bożym Synostwie.


I.  E W A N G E L I A
zapisana u św. Łukasza w rozdziale II, w. 1-14


       W on czas: Wyszedł dekret od Cesarza Augu­sta, aby popisano wszystek świat. Ten popis pierwszy stał się od starosty Syryjskiego Cyryna. I szli wszyscy, aby się popisali każdy do miasta swego. Szedł też i Józef od Galilei z mia­sta Nazaret, do Żydowskiej ziemi, do miasta Da­widowego, które zowią Betlejem: przeto, iż był z domu i pokolenia Dawidowego: aby był popisan z Maryją, poślubioną sobie małżonką brze­mienną. I stało się, gdy tam byli, wypełniły się dni, aby porodziła. I porodziła Syna swojego pierworodnego, a uwinęła Go w pieluszki, i poło­żyła Go w żłobie: iż miejsca im nie było w gospodzie. A byli pasterze w tejże krainie czuwający i strzegący nocne straże nad trzodą swoją. A oto Anioł Pański stanął podle nich, a jasność Boża zewsząd ich oświeciła, i zlękli się wielką bojaźnią. I rzekł im Anioł: Nie bójcie się: bo oto powia­dam wam wesele wielkie, które będzie wszyst­kiemu ludowi, iż się wam dziś narodził Zbawi­ciel, który jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. A ten wam znak: Znajdziecie niemowlątko, uwinione w pieluszki i położone we żło­bie. A natychmiast było z Aniołem mnóstwo wojska niebieskiego, chwalących Boga i mówią­cych: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.

 

O B J A Ś N I E N I A


       1. W on czas. O tym czasie pisze Martyrolo­gium rzymskie, które czytuje się po kościołach katedralnych i niektórych zakonnych z rana podczas pacierzy kapłańskich, jak następuje: "Roku od stworzenia świata, kiedy na początku Bóg stworzył niebo i ziemię, pięćtysiącznego setnego dziewięćdziesiątego dziewiątego, a od potopu roku dwutysiącznego dziewięćsetnego pięćdziesiątego siódmego, od narodzenia Abra­hama dwutysiącznego piętnastego, od Mojżesza i od wyjścia ludu Izraelskiego z Egiptu roku tysiącznego pięćsetnego dziesiątego, od pomaza­nia Dawida na króla roku tysiącznego trzydziestego drugiego, w tygodniu sześćdziesiątym pią­tym według proroctwa Daniela; w Olimpiadzie setnej dziewięćdziesiątej i czwartej, od zbudo­wania miasta Rzymu roku siedemsetnego pięć­dziesiątego drugiego, roku cesarstwa Oktawia­na Augusta czterdziestego drugiego, gdy świat cały weselił się powszechnym pokojem, szóste­go wieku świata, JEZUS CHRYSTUS BÓG wieczny i Syn Ojca przedwiecznego, chcąc najłaskawszym przyjściem swoim świat poświęcić, z Ducha Świętego poczęty, po dziewięciu miesiącach od poczęcia, narodził się w Betlejem mieście Judy, z Panny Maryi, stawszy się człowiekiem. Na­rodzenie Pana naszego Jezusa Chrystusa we­dług Ciała".

       2. Wyszedł dekret od cesarza Augusta, aby popisano wszystek świat, który mu podlegał. Ponieważ rzecz to była niesłychana i wtenczas po raz pierwszy nakazano taki spis ludności, przeto o nim przechowało się w starych księgach dużo dowodów. Pomiędzy innymi pisze Tertulian, że za jego jeszcze czasów przechowywano w państwowym archiwum rzymskim znaczną część tych spisów, a pomiędzy nimi były też księgi spisów Betlejemskich, w których znajdy­wały się także imiona Rodziny świętej: Józef, Maryja i Jezus, jako przynależnych do Betlejem. Podziwiajże Opatrzność Bożą, która dla umo­cnienia wiary naszej sprawiła zarządzenie tego spisu pamiętnego.

       3. Szli wszyscy... szedł też i Józef; nie chce się w niczym wyróżniać od innych; w tym jednak się wyróżniał, że kiedy inni szli z szemraniem i narzekaniem na to niebywałe a uciążliwe roz­porządzenie, może nawet ze strachem zabobonnym, czy to liczenie narodu nie sprowadzi na wszystkich podobnej jak za króla Dawida klęski, on, nauczony od Ducha Świętego, spełniał roz­kaz cesarski jako rozkaz Boży z zupełnym i ochoczym poddaniem się Woli Bożej. Do miasta Dawidowego które zowią Betlejem. Jak w naszych czasach każdy z osobna musi być przynależny do pewnej gminy lub miejscowości, tak i w na­rodzie Żydowskim był zwyczaj, że każdy ród miał swoje miejsce przynależności; dla rodu Dawidowego, z którego pochodziła Rodzina święta, było nim Betlejem. Tak tedy Pan Bóg sprawił, że sprawdziło się proroctwo: I ty Betlejem ziemio Judzka, z żadnej miary nie jesteś najpodlejsze między książęty Judzkimi; albo­wiem z ciebie wynijdzie wódz, któryby rządził lud mój Izraelski. A przecież według wszelkie­go prawdopodobieństwa Pan Jezus powinien był narodzić się tam, gdzie był poczęty, w Nazare­cie, o kilka dni drogi od Betlejem odległym. Aby był popisan z Maryją, poślubioną sobie małżonką, brzemienną. Najświętsza Panna mogła była oszczędzić sobie jako brzemienna czterodniowej podróży do Betlejem; nie chciała jednak tego, bo pragnęła przede wszystkim jako prawdziwa służebnica Pańska spełnić wolę Bożą, objawia­jącą się w tym wypadku przez człowieka świec­kiego, owszem poganina, ale mającego władzę od Boga. Tym duchem posłuszeństwa, nie szu­kającego wymówek, natchnęło Ją Dzieciątko Jezus pod sercem Jej spoczywające.

       4. Porodziła Syna swego. Podobnego narodzenia ani przedtem nie było, ani na potem nie bę­dzie nigdy. Syn Maryi teraz narodzony jest od wieków Synem Boga przedwiecznego, jest sam przedwiecznym; począł się nie zwykłym sposobem z Józefa św., mniemanego tylko ojca, ale z Ducha Świętego; Jemu równego nie było i nie będzie, – On jest Chrystus wedle Ciała, który jest nad wszystkim Bóg błogosławiony na wieki. Nie było też i nie będzie drugiej takiej matki, jak Najświętsza i Błogosławiona między niewiastami,... która porodziła bez boleści i bez najmniejszej ujmy dziewictwa, jako mówił Pro­rok: Zakwitnie jako lilia; rodząc rodzić będzie i rozraduje się, weseląc się. Narodzenia tego wyczekiwali Patriarchowie, Prorocy i wszyscy Święci i sprawiedliwi starego Zakonu, począw­szy od Adama i Ewy, a skończywszy na Symeonie i Annie prorokini; nim się cieszą i cieszyli, ile ich jedno jest i było zrządzonych ku żywotowi wiecznemu, bo ten jest Zbawiciel świata.

       5. I położyła Go w żłobie, iż miejsca im nie było w gospodzie. Szukali bez wątpienia miejsca u licznych krewnych, stale mieszkających w Betlejem, zanim się udali do gospody. Wszędzie im odmówiono. Jeden się lękał zachodu z mającym się narodzić Dzieciątkiem, inny zaś, że pozna­jomiwszy się z bliskimi, ale zubożałymi krew­nymi, będzie zmuszony i teraz i później ich wspierać, inny znowu wstydził się po prostu przyznawać do krewnych, którzy z pańskiego stanu zeszli na biednych rzemieślników, tam może harda służba skromnie ubranego Józefa do swego państwa nawet dopuścić nie chciała. Ile upokorzeń, ile przykrości znosi Najświętsza Pan­na i Józef święty! A przecież Bóg ich umiło­wał i wywyższył nad wszystkich ludzi; bo kogo Bóg miłuje, tego doświadcza, szczególnie doświadcza jego pokory, ubóstwa i cierpliwości.

       6. Byli pasterze... a oto Anioł Pański stanął podle nich, a jasność wielka ich oświeciła... a natychmiast było z Aniołem mnóstwo woj­ska niebieskiego, chwalących Boga i mówią­cych: Chwała Bogu na wysokości a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Betlejemici wzgar­dzili Panem Jezusem, – tak jak to później cały na­ród żydowski uczynił, – ale Bóg Go uczcił i po­słał Mu świadectwo Aniołów. W cudowny spo­sób objawił ubogim, wzgardzonym od wiel­kich tego świata i wyćwiczonym przez ciężką pracę w cierpliwości, pastuszkom, o Narodzeniu Syna Bożego, który Ojcu przysporzy chwały należnej, a ludziom przyniesie pokój i zbawie­nie. Czy ty dajesz Bogu chwałę, z ludźmi czy zachowujesz pokój i zgodę, dla siebie czy sta­rasz się o zbawienie?

       7. Oto opowiadam wam wesele wielkie, – które będzie wszystkiemu ludowi. Upłynęło już 1900 lat od tej chwili, kiedy Anioł słowa te po­wiedział pasterzom, a mimo to wesele, jakie im wtedy ogłosił, po dziś dzień rokrocznie pona­wia się w dzisiejszą uroczystość, jakby na świa­dectwo prawdzie Bożej o Narodzeniu Pańskim. Dzieckiem będąc więcej doznawałeś tego we­sela, boś był niewinniejszym; nie psujże sobie go jeszcze więcej przez wyuzdanie i zbytki, jakimi źli i lekkomyślni chrześcijanie nieraz noc dzisiejszą i całe gody bezczeszczą.

       8. A ten wam znak: znajdziecie niemowlątko uwinione w pieluszki i położone we żłobie. Nie mówi im Anioł: idźcie, pokłońcie się Jemu, bo to samo przez się było wskazane, ale daje im znak wyróżniający to Boskie Dzieciątko od in­nych wszystkich dzieci: znajdziecie je nie na łonie Matki i nie w kołysce, ale w żłóbku; dzie­cię Boże i królewskie w ubogim żłóbku na sło­mie i sianie.


Modlitwa kościelna


       Boże, któryś tę najświętszą noc jasnością prawdziwego światła oświecił, daj prosimy, aby jakośmy tajemnice tegoż światła poznali na ziemi, jego też radościami cieszyć się mo­gli w niebie. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg po wszystkie wieki wieków. Amen.


–––––––––––


Ewangelie niedzielne i świąteczne z objaśnieniami. Wydał X. H. Jackowski T. J. [† 1905]. Wydanie piąte. W Krakowie. Nakładem Wydawnictwa Księży Jezuitów. 1923, ss. 36-43. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
--------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                       Nihil obstat
                                     J. Andrasz S. J.
                                           censor.

        L. 7050/23.
                                                         POZWALAMY DRUKOWAĆ
                      Z Książęco - Biskupiej Kurii
        Kraków, dnia 20 lipca 1923.
                             † Adam Stefan
                                     X. Wł. Miś
                                       kanclerz

                      L. S.
--------------------------------------------------------------------------------------
 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

avatar użytkownika intix

6. Na Uroczystość Bożego Narodzenia

EWANGELIE
NIEDZIELNE I ŚWIĄTECZNE
Z OBJAŚNIENIAMI

X. HENRYK JACKOWSKI SI

Na Uroczystość Bożego Narodzenia

––––––––
II.  E W A N G E L I A
zapisana u św. Łukasza w rozdziale II, w. 15-20


       W on czas: Pasterze mówili jeden do drugiego: Pójdźmy aż do Betlejem, a oglądajmy to słowo, które się stało, które nam Pan pokazał. I przyszli kwapiąc się, i naleźli Maryję i Józefa, i niemowlątko położone we żłobie. A ujrzawszy poznali słowo, które im było po­wiedziane, o dzieciątku tym. A wszyscy którzy słyszeli, dziwowali się temu, i co do nich pa­sterze mówili. Lecz Maryja te wszystkie słowa zachowywała stosując w sercu swoim. I wrócili się pasterze wysławiając i chwaląc Boga ze wszystkiego co słyszeli i widzieli, jako im powiedziano jest.


O B J A Ś N I E N I A


       1. Pasterze mówili jeden do drugiego: Pójdź­my do Betlejem... Bez wahania wszyscy oni pa­sterze godzą się na to, żeby pójść do Betlejem i tam szukać Pana Jezusa, o którym im Anio­łowie oznajmili. Nieraz i nas Anioł Stróż z woli Bożej zachęca przez wewnętrzne natchnienia czyli pobudki święte: pójdź do Betlejem, tj. do kościoła na nabożeństwo, na kazanie, pokłonić się Panu Jezusowi, pozostającemu jakby w żłób­ku w cyborium na ołtarzu; nieraz każdego z nas Anioł Stróż zagrzewa: pójdź szukać Pana Je­zusa przez zaparcie samego siebie, odmów so­bie jakiejś przyjemności, wygody lub zachcian­ki, zdobądź się na sumienność w spełnianiu obowiązków, spełnij jakikolwiek dobry uczy­nek. Szczęśliwy, kto za przykładem pasterzy nie waha się pójść za dobrą pobudką, szczę­śliwszy ten, co ma tak, jak i pasterze, jednomyślnych towarzyszów do dobrego.

       2. Nie wątpią pasterze o prawdziwości dobrej nowiny, zwiastowanej im przez Anioła, owszem są przekonani, że sam Bóg do nich przemówił i dlatego powiadają: oglądajmy to słowo, które się stało, które nam Pan pokazał. Poczuwają się do obowiązku, żeby czym prędzej oddać pokłon nowonarodzonemu Mesjaszowi, o któ­rym im oznajmiono. A poczuwali się do tego tym chętniej, że jakkolwiek byli ludźmi prostymi i ubogimi, przecież dobrze znali wiarę swoją i proroctwa o przyjściu Mesjasza, które­go z wieloma innymi w Izraelu, gorąco oczeki­wali.

       3. Przyszli, nie tak jak ci, którzy byli zaproszeni na gody, a wynajdywali sobie różne wy­mówki, ale kwapiąc się, nie leniwie ociągając się, – i znaleźli, dlatego że się pospieszyli, znaleźli potwierdzenie objawienia anielskiego, znaleźli samegoż Pana Jezusa wraz z Matką Jego Najświętszą i z św. Józefem. Do dobrego spieszyć się powinniśmy, bo inaczej łatwo spotkać nas może to, co przydarzyło się onym pięciu głu­pim pannom, które nie zdążyły na przyjęcie oblubieńca. Pilno nam ma być do każdego do­brego uczynku, bo tym Bogu się przysługujemy, bo czasu niewiele mamy, a wieczność czeka, bo każdy z nas nagrzeszył, a przynajmniej za­niedbał wiele, więc musimy nagrodzić sobie straty poniesione. W szczególności niech ci pilno będzie w niedzielę i święta na nabożeń­stwo, a w każdy dzień do rannego wstawania i pacierza; wyraźnie przecież napomina Pismo św.: w godzinę wstawania nie baw się.

       4. Naleźli Maryję i Józefa, niemowlątko położone w żłobie. Kto chce trafić do Pana Jezusa, zwyczajnie trafia do Niego przez Maryję i Jó­zefa św. Choć nie ma o tym wyraźnego obja­wienia Bożego, ani artykułu wiary, jest jednak bardzo poważne i szeroko rozpowszechnione mniemanie w Kościele Bożym, że jak samegoż Pana Jezusa, tak też wszystkie dary i łaski, a szcze­gólnie tę nad inne drogocenną łaskę poznania Pana Jezusa, Bóg nam daje przez ręce Najświętszej Panny. I z pewnością nie stracisz na tym, jeżeli za przykładem pastuszków, będziesz przez Ma­ryję i Józefa św. szukał zbliżenia się do Pana Je­zusa. Naleźli Maryję, Józefa i niemowlątko, położone w żłobie. Znaleźli Ich więc w opuszczeniu i ubóstwie wielkim; ale tym się bynajmniej nie zgorszyli, ani się tym nie zachwiała ich wiara, ich ufność i serdeczne ich wesele. Wielką widocznie znaleźli łaskę u Boga i wielką też stąd mieli zasługę. Panom Betlejemskim i w ogóle żydom zdawało się, że obiecany Mesjasz powinien okazać się w postaci króla przynaj­mniej tak potężnego i bogatego, jakim był nie­gdyś Dawid albo Salomon; a kiedy Pan Jezus pojawił się w postaci sługi, – tak ubogim, że nie miał ani jamy jak liszki, ani gniazda jak ptaki, a cóż dopiero domu uczciwego, jak lu­dzie, albo pałacu jak królowie; – kiedy Pan Je­zus przyszedł nie jak król, otoczony licznym wojskiem pancernych rycerzy i zbrojnych żoł­nierzy, ale jakby osamotniony i opuszczony od wszystkich; przyszedł nie potężny, ale zja­wił się jako wątła, bezsilna dziecina, żydzi za­miast uwierzyć w Niego, złością przeciwko Nie­mu zawrzali; a gdy Go wreszcie konającego uj­rzeli na krzyżu, opuszczonego od wszystkich i przez nich niejako zwyciężonego, okrutnie z Niego szydzić poczęli. A jednak Pan Jezus jest Królem i to Królem królujących, potężniej­szym nad wszystkich i królestwu Jego nie masz końca; lecz królestwo Jego nie jest z tego świa­ta, ani w blasku doczesnym, ani w zaszczytach ziemskich. Pan Jezus jest bogaty we wszystko; do Niego należy złote słońce i srebrny księżyc i świat cały z wszystkimi bogactwy swymi; lecz nie kocha się w tych znikomych bogactwach, bo ma nad nie lepsze, wieczne, – a w lu­dziach nienawidzi chciwości, która jest korze­niem wszego złego i gani kłopotliwe troskanie się o potrzeby doczesne, które ludzi odwodzi od statecznego szukania królestwa Bożego i sprawiedliwości jego. Żydzi ówcześni, tak samo i dzisiejsi, nie rozumieli życia i szczęścia bez zaszczytów, blasku, bez wielkich dostatków i dlatego był im Pan Jezus, jak się wyraża Apostoł, zgorszeniem. Ale i pomiędzy chrześcija­nami było i jest po dziś dzień pełno takich, którzy o królestwie Bożym i sprawiedliwości jego i o wiecznej w niebie szczęśliwości mało tylko, albo i wcale nic nie myślą, ale jedynie zaprzątnieni są troską o byt i używanie doczesne. Tacy na równi z żydami nic nie chcą wiedzieć o Panu Jezusie, ale też i Pan Jezus nawza­jem o nich nic wiedzieć nie chce. Czy ty czasem do nich nie należysz? Wglądnijże w siebie i zastanów się o co w gruncie rzeczy najwięcej dbasz, o co głównie się troszczysz, czy najprzód o Królestwo Boże i sprawiedliwość jego, czy też raczej o rzeczy doczesne i powodzenie ziemskie?

       5. A wszyscy, którzy słyszeli, dziwowali się temu i co do nich pasterze mówili. Pastuszko­wie, trzymając się tego, co powiedziano u To­biasza: Tajemnicę królewską taić dobrze jest, ale sprawy Boskie objawiać i wyznawać pocz­ciwa rzecz jest, chętnie rozpowiadali znajomym i po całej okolicy cokolwiek słyszeli i widzieli, a ludzie dziwowali się temu. Dziwowali się, ale mało kto szedł do Dzieciątka, lecz poprzestali na tym, że się dziwowali – i zapomnieli. My także nieraz dziwujemy się temu i owemu, czym Pan Bóg nas ostrzega, ale na rozum ani do serca nie bierzemy – i zapominamy.

       6. Lecz inaczej Maryja; Ona te wszystkie sło­wa zachowywała, stosując w sercu swoim. Niewiele mówiła, bo to Pannie nie przystoi, bo byłaby musiała wychwalając Syna swego, chwalić i siebie, a tego nie śmiała. Jest czas milczenia i czas mówienia; dla Niej był teraz czas milczenia; czas mówienia przyszedł po chwalebnym Wniebowstąpieniu Pana Jezusowym, kiedy Apostołowie mieli głosić, a Łukasz św. spisać Ewangelię św. Stosując w sercu swo­im. Stosowała Najświętsza Panna, tzn. porówny­wała to co się wtenczas działo z proroctwami i figurami zawartymi w Piśmie św. Starego Zakonu. Zarazem też zastosowywała całe postę­powanie swoje do tego, żeby być, o ile możno­ści, godną Matką i służebnicą nowonarodzone­go Dzieciątka Jezus. Pomyśl z uwielbieniem, jak czystym, jak świętym było to Niepokalane Serce Maryi i tak do Dzieciątka, jak i do Matki Jego i do mniemanego Ojca nowym zapałaj na­bożeństwem.

       7. I wrócili pasterze wysławiając i chwaląc Boga ze wszystkiego, co słyszeli i widzieli, jako im powiedziano jest. Oto korzyść jaką na pierwszym miejscu odnieśli z Bożego Narodze­nia. Nie siebie przechwalają, że Aniołowie im się objawili, że rozmawiali z Maryją i Józefem św., że na własne oczy oglądali Dzieciątko Je­zus i że Mu dary i ofiary swoje złożyli, – nie siebie, ale Boga wysławiają i chwalą. Ucz się od nich nie szukać siebie i chwały swojej; wglądnij w siebie, czy zbyt często nie mówisz o sobie, a zbyt rzadko o Panu Bogu i popraw się.


Modlitwa kościelna


       Daj nam, prosimy, Wszechmogący Boże, aby to nowe światło wcielonego Słowa, które dziś na nas spłynęło, tak jaśniało w naszych uczyn­kach, jak przez wiarę świeci w umysłach. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg po wszystkie wieki wieków. Amen.


–––––––––––


Ewangelie niedzielne i świąteczne z objaśnieniami. Wydał X. H. Jackowski T. J. [† 1905]. Wydanie piąte. W Krakowie. Nakładem Wydawnictwa Księży Jezuitów. 1923, ss. 36-43. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
--------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                       Nihil obstat
                                     J. Andrasz S. J.
                                           censor.

        L. 7050/23.
                                                         POZWALAMY DRUKOWAĆ
                      Z Książęco - Biskupiej Kurii
        Kraków, dnia 20 lipca 1923.
                             † Adam Stefan
                                     X. Wł. Miś
                                       kanclerz

                      L. S.
---------------------------------------------------------------------------------------
 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

avatar użytkownika intix

7. Na Uroczystość Bożego Narodzenia

EWANGELIE
NIEDZIELNE I ŚWIĄTECZNE
Z OBJAŚNIENIAMI

X. HENRYK JACKOWSKI SI

Na Uroczystość Bożego Narodzenia

––––––––
III.  E W A N G E L I A
zapisana u św. Jana w rozdziale I, w. 1-14


       Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. To było na początku u Boga. Wszystko się przez Nie stało; a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim był żywot, a żywot był światłością ludzi: a światłość w ciemnościach świeci; a ciemno­ści jej nie ogarnęły. Był człowiek posłany od Boga, któremu imię było Jan. Ten przyszedł na świadectwo: aby dał świadectwo o świa­tłości, aby przezeń wszyscy wierzyli. Nie był on światłością: ale iżby świadectwo dał o świa­tłości. Była światłość prawdziwa, która oświe­ca wszelkiego człowieka na ten świat przycho­dzącego. Na świecie był, a świat jest uczynion przezeń, a świat Go nie poznał. Przyszedł do własności, a swoi Go nie przyjęli; a ilekolwiek z nich przyjęli Go, dał im moc, aby się stali sy­nami Bożymi, tym którzy wierzą w Imię Jego: Którzy nie ze krwi, ani z woli ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo cia­łem się stało, i mieszkało między nami (i widzieliśmy chwałę Jego, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca) pełne łaski i prawdy

 

O B J A Ś N I E N I A


       1. Początek Ewangelii św. Jana, zawierający w sobie szczególnie wyraźną i dobitną naukę o Bóstwie i Wcieleniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, zawsze Kościół św. tak wysoko ce­nił, że od najdawniejszych czasów aż po dni nasze każe ją czytać na zakończenie każdej pra­wie Mszy św.; przy uroczystych przysięgach jest zwyczaj, że przysięgający kładzie rękę na tej Ewangelii, którą mu potem kapłan podaje do pocałowania. Gdzie indziej znowu wierni Ewangelię tę podczas nawałnic i innych groźnych niebezpieczeństw na głos z wielkim na­bożeństwem czytają.

       2. Mówi tedy Jan św., od Boga nauczony: Na początku było Słowo, tzn. kiedy wszystko, co jest, być dopiero poczynało. Słowo już było; a było u Boga, tj. jedno z Bogiem, a Bogiem było Słowo. Syn Boży, który jest drugą Osobą Trójcy Przenajświętszej, jeden co do istoty z Bogiem Ojcem i z Bogiem Duchem Świętym, a zatem jeden co do wszechmocy, co do wiecz­ności, co do wszechwiedzy, krótko mówiąc je­den co do wszystkich doskonałości, – a zarazem różny od Ojca i Ducha Świętego co do Oso­by: nazwany bywa w Piśmie św. Mądrością, Światłością, albo też Słowem odwiecznym. To Słowo, czyli Syn Boży, powtarza Jan św., było na początku, tzn. przed wieki i zawsze u Boga jako jedna z trzech Osób Trójcy Przenajświęt­szej, jedno z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym, Bóg żywy i prawdziwy. Przezeń, potwierdza dalej św. Ewangelista, stało się wszystko, cokolwiek się stało, – a bez Niego nic się nie stało, ani stać się nie mogło, bo bez Boga nic stać się nie może.

       3. Ten Syn Boży, Bóg prawdziwy, Słowo Przedwieczne stało się Ciałem. Nie przestało być Bogiem, bo to niepodobna, ale będąc zawsze i na wieki Bogiem nieskończonym, cudem mą­drości, wszechmocy i dobroci nieprzebranej, stało się zarazem człowiekiem, we wszystkim, krom grzechu, do nas podobnym, człowiekiem prawdziwym, jak każdy z nas, człowiekiem, mającym ciało i duszę i podległym wszystkim dolegliwościom, na jakie my narażeni jesteśmy. Bóg-Człowiek, Syn Boży, który stał się zara­zem synem człowieczym, nazwany jest imie­niem Jezus, tzn. Zbawiciel. Nazwany też jest z urzędu swego i z godności jaką miał pia­stować: Chrystusem, tzn. Pomazaniec Pański, zapowiedziany przez Boga. Bóg stał się człowiekiem, a zatem był człowiek na ziemi, który jest Bogiem prawdziwym. Patrz, jak dalece Bóg się uniżył, tak, iż Stwórca stał się – stworzeniem, wieczny stał się – śmiertelnym, Pan stał się – sługą, bogaty stał się – ubogim, wielki i nieskończony – maluczkim, wszech­mocny – słabym; a wszystko to na to, aby ród ludzki wywyższyć i obdarzyć godnością, jakiej by sami Aniołowie słusznie pozazdrościć mu mogli. Otóż Narodzenie tego Człowieka, który jest Bogiem, Kościół święty i wszyscy wierni z wielką radością i wdzięcznością rokrocznie obchodzą. Raz jeden tylko to się stało, drugi raz już nigdy się nie powtórzy; ale to, co się raz stało, to nigdy już się nie odstanie, – to trwa i trwać będzie aż do skończenia świata i po skończeniu świata na wszystkie wieki, bez końca. Bo ten Bóg-Człowiek Chrystus Jezus wstąpił na niebiosa i siedzi na prawicy Ojca; z ludzkim ciałem i z ludzką duszą wstąpiwszy do nieba, nam ludziom, z którymi się spowino­wacił, otworzył przystęp do nieba, – poszedł, żeby przygotować nam miejsce w domu Ojca swego, – i owszem uczyniwszy się bratem naszym, dał nam moc, abyśmy się stali synami Bożymi, tym którzy wierzą w Imię Jego. I w niebie jeszcze, da li Bóg go dostąpić, po wszystkie wieki z weselem obchodzić będziemy to Boże Narodzenie, które nam biednym wy­gnańcom Ewy stało się powodem i nadzieją zbawienia.

       4. W Nim był żywot. Dał ci nam Pan Jezus i ten żywot doczesny, który atoli jest raczej ciągłym umieraniem niż życiem, – tyle tylko ma wartości, ile jest potrzebny, aby zdobyć so­bie lepszy żywot: żywot łaski i chwały! Że to życie ziemskie jest raczej ciągłym umieraniem, niżeli życiem, łatwo przyznasz, jeżeli zastano­wisz się nad tym, że ile dni człowiek żyje, o tyle też dni zbliża się do śmierci swojej. O życiu łaski i chwały zaś, na które w tym życiu doczesnym możemy i powinniśmy sobie zasłużyć, tak mówi św. Augustyn: "Dwojaki żywot, od Boga sobie objawiony i zalecony, zna Kościół św.; z których jeden jest w wierze, a drugi w oglądaniu; jeden tu w czasie naszego piel­grzymowania, drugi w wieczności mieszkania niebieskiego; jeden w trudzeniu się, drugi w odpoczynku; jeden tu w drodze, drugi tam w Oj­czyźnie; jeden w uczynkach i działaniu, drugi w używaniu zapłaty i w oglądaniu Boga; je­den chroni się złego, i czyni dobrze, drugi nie zna złego, którego by trzeba się wystrzegać, a ma niezmiernie wiele dobrego, na którym używa; w tym walczymy z nieprzyjacielem; w tamtym wolni od nieprzyjaciół królować będziemy".

       5. Św. Jan Chrzciciel, którego niektórzy uważali za Mesjasza obiecanego, nie był nim, lecz na to tylko był od Boga tak bogato uposażony, aby dał świadectwo o Synu Bożym. Istotnie wszystko, cokolwiek możesz spotkać wielkiego, pięknego, dobrego lub mądrego, bynajmniej nie jest Bogiem ani równe Bogu, ale służy tylko na to, aby świadczyć o wielkości, piękności, dobroci i mądrości Boga i Pana naszego, który to wszystko uczynił.

       6. Była światłość prawdziwa, która oświeca wszelkiego człowieka na ten świat przychodzą­cego. Wołają ludzie i przechwalają się, że nie masz jak oświata i chełpią się, że oświaty wciąż przybywa. Prawdziwą oświatą jest jedynie ta, co przychodzi od prawdziwej światłości, która oświeca wszelkiego człowieka na ten świat przychodzącego. Oświata zaś, która milczy, albo ledwie mówi o tej prawdziwej światłości, jest oświatą błędną i jak te błędne ogniki na bagnach prowadzi do toni. Jak wielka zachodzi różnica między nauką prawdziwą, która szcze­rze prawdy szuka i szczerą tylko prawdę głosi, a nauką mniemaną, która nawet na miano nauki nie zasługuje, bo lada domysły i wymy­sły za rzetelną podaje prawdę, tak też wielka i zasadnicza zachodzi różnica między oświatą prawdziwą, a oświatą pozorną. Oświata praw­dziwa uczy o rzeczach jedynie prawdziwych; uczy też o rzeczach wątpliwych i przypuszczal­nych, ale nie stawia ich w jednym rzędzie z prawdą niewątpliwą; uczy wreszcie o wszystkim, co może być potrzebne, pożyteczne, a choćby nawet tylko przyjemne; nigdy jednak nie spuszcza z oka Boga i prawdy Bożej, która, kiedy wszystko przeminie i pójdzie w zapomnie­nie, jedna trwać będzie na wieki. Przeciwnie oświata fałszywa uczy często i nieprawdę na równi z prawdą, albo też zamiast prawdy. Co więcej, oświata prawdziwa czyni ludzi lepszy­mi, zacniejszymi, i sprawiedliwszymi, bo czyni ich coraz podobniejszymi do Tego, który jest światłością prawdziwą, do Boga-Człowieka, Pa­na naszego Jezusa Chrystusa. Oświata zaś zła uczy człowieka kochać się w tym, w czym świat się kocha, – a więc w pożądliwości oczu, czyli chciwości, w pożądliwości ciała, czyli w dogadzaniu ciału i zmysłowości, w pysze żywota, czyli w wysokim o samym sobie rozumieniu i w pragnieniu czci, nie u Boga, ale u ludzi. Czyni zatem oświata fałszywa ludzi gorszymi, swawolniejszymi, nieuczciwszymi, niesprawiedliwszymi. Dbajże dla siebie i swoich o oświatę prawdziwą, – ale strzeż siebie i swoich, jakby od ognia i jadu, od oświaty przewrotnej. Z owo­cu bywa drzewo poznane.

       7. Żali się Ewangelia św.: światłość w ciem­nościach świeci, a ciemności jej nie ogar­nęły; – świat jest uczynion przezeń, a świat Go nie poznał; przyszedł do własności, a swoi Go nie przyjęli. Ciemności, to są ci ludzie, co albo nie wierzą, albo wiary św. nie znają; świat, to są ci, co poddają się wyżej wymienionej trojakiej pożądliwości światowej. Własno­ścią Pana Jezusową, to wszyscy Chrześcijanie Chrztem św. obmyci, to w wyższym jeszcze sto­pniu bierzmowani, to nade wszystko kapłani, na szczególne dziedzictwo Pana wybrani i na­maszczeni. Biadaż nam wszystkim, jeślibyśmy nie chcieli przyjąć Pana naszego i słowa świa­tłości Jego.


Modlitwa kościelna


       Spraw, prosimy, wszechmogący Boże, aby nas to nowe ludzkie Jednorodzonego Syna Twe­go narodzenie wyzwoliło, których pod jarzmem grzechu stara niewola trzyma. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg po wszystkie wieki wieków. Amen.


–––––––––––


Ewangelie niedzielne i świąteczne z objaśnieniami. Wydał X. H. Jackowski T. J. [† 1905]. Wydanie piąte. W Krakowie. Nakładem Wydawnictwa Księży Jezuitów. 1923, ss. 36-43. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                       Nihil obstat
                                     J. Andrasz S. J.
                                           censor.

        L. 7050/23.
                                                         POZWALAMY DRUKOWAĆ
                      Z Książęco - Biskupiej Kurii
        Kraków, dnia 20 lipca 1923.
                             † Adam Stefan
                                     X. Wł. Miś
                                       kanclerz

                      L. S.
--------------------------------------------------------------------------------------
 
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)

avatar użytkownika intix

8. Na Boże Narodzenie

WYBÓR KAZAŃ
NIEDZIELNYCH I ŚWIĄTECZNYCH
KS. JÓZEF STAGRACZYŃSKI

Na Boże Narodzenie

–––––––
KAZANIE I.

Cztery tysiące lat oczekiwania

"Weselcie się, a chwalcie społem pustki Jeruzalem, bo Pan ucieszył lud swój,
odkupi Jeruzalem. Zgotował Pan ramię święte swoje przed oczyma
wszech narodów; i ujrzą wszystkie kończyny ziemi
zbawienie Boga naszego" (Iz. 52, 9-10).


       Tak się odzywał Prorok Izajasz do ludu swojego. Rodzaj ludzki przez grzech utracił ono pierwsze zbawienie od Boga, dane w raju. Odtąd tysiące lat wyczekiwał na drugie zbawienie, które Bóg obiecał. To drugie zbawienie widzieli Patriarchowie jakoby w mroku; jaśniej widzieli je Prorocy, – dziś to zbawienie stawa przed nami już w ciele, we widomej, dotykalnej postaci: "Słowo stało się Ciałem...".

       Cztery niedziele adwentowe przypominają cztery tysiące lat wyczekiwania za spełnieniem się onej wielkiej obietnicy Pańskiej. Tyle czasu było potrzeba, zanim się zjawiło to drugie zbawienie od Boga. Cztery tysiące lat!... Wobec tego ogromu czasu nasuwa się samo przez się pytanie: Dlaczego to Bóg przez cztery tysiące lat trzymał niebo niejako zamknięte; dlaczego tak długo odwłóczył zesłanie zbawienia swojego? – Cztery tysiące lat! Jako piasek nad brzegiem morskim, którego nikt nie policzy, syny Adamowe zapadały bez liczby w przepaść wieczności, a nie oglądały tego zbawienia od Boga. Widzieli coraz rosnącą grzechu potęgę, widzieli zniszczenie, które grzech szerzył, przemocą grzechu zgnębieni szli na zatracenie bez liczby i końca. Z krzykiem wielkim błagali niebiosa, by się otworzyły i zesłały im zbawienie od Boga; lecz niebo zdawało się być głuche, obojętne na te błagania.

       Mogłoby się zdawać, że się to nie zgadza z nieskończoną miłością Pana Boga, iż przez cztery tysiące lat dozwolił panować ciemnościom i śmierci nad ziemią. On taki miłościwy, On, który się lituje nad wszystkim, co stworzył, a jednak tak długo czekał, zanim zesłał zbawienie swoje...

       Nad tym pytaniem dziś się zastanowimy.

       Cztery tysiące lat, które poprzedziły przyjście Zbawiciela świata, to

       I. Dowód sprawiedliwości Boskiej,
          którą ludzie mieli wpierw poznać w całej potędze.


       II. Dowód zmiłowania Boskiego,
           aby ludzie przez tak długi czas nędzy tym goręcej pragnęli Zbawiciela.


       III. Dowód wielkości tego zbawienia,
            które dopiero po długich przygotowaniach zjawić się mogło.


I.

       Jak okręt, pozbawiony steru i przewodnika, wśród burzy nocnej miotany falami na wsze strony, każdego momentu narażon jest na rozbicie i zatonięcie: tak naród ludzki, skutkiem upadku Adamowego pozbawiony światła i prawdy, błąkał się po drogach ziemskiego żywota, miotany nawałnością rozhukanych żądz swoich, pędzony na przepaść zatracenia.

       "Stróżu, co z nocy? Stróżu, co z nocy?" (Iz. 21, 11) – tak wołał świat w trwodze serca swojego, gdy poranek odkupienia nie nadchodził, przyjść nie chciał...

       I czemuż to Pan ociągał się tak długo z pomocą? Czemu nie przysłał obiecanego Zbawiciela o kilka tysięcy lat prędzej, zanim zepsucie ludzkie doszło do takiej wysokości? Albo czemu zaraz po upadku nie nastąpiło odkupienie?

       Odpowiadam: Dlatego, bo było potrzeba, aby świat wprzód poznał i uczuł sprawiedliwość Boską, a tym samym wielkość i ciężkość winy swojej.

       Już pierwsi rodzice przekonali się, że sądy Pańskie prawdziwe i sprawiedliwe (Ps. 18, 10). Wspomnijcie na on wyrok Boski w raju. W następnych czasach Pan Bóg sądy swoje i sprawiedliwość swoją jeszcze potężniej objawiał przez wody potopu, przez ogień z nieba; – wszelako cztery tysiące lat i to straszliwe zepsucie, w jakie zabrnął ród ludzki – te będą na zawsze jak najwyraźniej świadczyły o sprawiedliwości Boskiej i o ciężkości przestępstwa ludzkiego.

       Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Człowiek mógł się przechylić na stronę Pana Boga; lecz mógł też obrać sobie – zło, mógł przestąpić przykazania Boże; w jednym i drugim wypadku musiał ponieść skutki.

       Człowiek obrał zło; z własnej woli dostał się pod moc i panowanie złego, więc musiał ponieść wszystkie następstwa tego kroku. I nie można czynić zarzutu Bogu, że tych następstw grzechu nie powstrzymał. Gdyby Pan Bóg był dozwolił, żeby grzech przez drugie jeszcze cztery tysiące lat panował; gdyby tego strasznego jarzma nigdy nie odjął ziemi; gdyby był ludzi, podobnie jak uczynił z grzesznymi Anioły, na wieki odtrącił od oblicza swojego: któżby poważył się winować sprawiedliwość Boską, kiedy nie kto inny, jeno człowiek sam podał się na to zatracenie; kiedy człowiek sam był przyczyną, sprawcą nieszczęścia swojego i odrzucenia swojego? Ta więc czterotysiączna noc pogaństwa, te obrzydliwości pogaństwa, te obłąkania rodu ludzkiego, ta coraz wzmagająca się potęga grzechu – to wszystko było dziełem człowieka, dziełem jego wyłącznym, koniecznym następstwem jego odwrócenia się od Boga.

       Gdyby tuż zaraz po upadku w raju przyszło było odkupienie, ludzie byliby prędko zapomnieli o winie swojej, o nieprawości swojej. Więc było potrzeba, by skutków grzechu swego zakosztowali w całej mocy i w całym rozkwicie złego, a tak poznali, czym grzech, a czym sprawiedliwość Boska.

       Człowiek z dziwną lekkomyślnością, bez lęku i bez troski obiera sobie grzech, w hardości serca swego lekceważy sobie Boga i wolę Jego świętą i mówi: "Cóżem uczynił?". Więc Bóg dopuszcza, by nasienie złego i grzechu rosło, krzewiło się w oczach jego, by człowiek pożywał gorzkich owoców, które sam zaszczepił. Bóg czyni to w tym celu, by oszukanie grzechu i diabelskie omamienie, które w grzechu siedzi, rozwiało się; by człowiek poznał, co znaczy obrazić Stwórcę swojego.

       Naród ludzki stoczył się na samo dno przepaści zatracenia. Leżąc w tej czarnej otchłani bezsilny, musiał wołać: "Tyś, o Panie, sprawiedliwy, a myśmy niezbożnie czynili" (II Ezdr. 9, 33). Przy końcu czterech tysięcy lat świat musiał zawołać: "Sprawiedliwie przyszło na nas to wszystko".

       Jakaż w tym dla nas nauka! Bóg karze człowieka najdotkliwiej tym, że mu daje kosztować owoców grzechu, który uczynił. Najdroższa rózga ta, którą sobie człowiek sam przez nieprawości swoje uwije. Ryba, widząc wędkę, cieszy się, połyka chciwie ponętę; lecz gdy rybak pocznie wędkę ciągnąć, tedy czuje ból, widzi śmierć w ponęcie, którą połknęła. Tak dzieje się wszystkim, którzy w jakim bądź grzechu szczęście swoje zakładają. Przyjdzie czas, gdy uczują, jaki ból połknęli razem z ponętą grzechu.

II.

       One cztery tysiące lat mają inne jeszcze głębokie znaczenie. Pan Bóg ociągał się tak długo z zesłaniem zbawienia swojego dlatego, aby ludzie nędzę swoją i niemoc swoją tym lepiej poznali, ażeby więc z tym większym utęsknieniem od Pana wyglądali pomocy.

       Wszystek świat stał się jakoby jednym wielkim wrzodem zepsucia. Gdy ten wrzód dojrzeje, wtedy dopiero chciał przyjść Lekarz. Podobnie dzieje się w chorobach ciała. Gdy zepsute soki wszystko ciało zakażą, lekarz nie wpierw używa środków, aż wszystka ropa wyrznie się na wierzch.

       Pan Bóg chciał w miłości swojej, ażeby ludzie sami zużyli wszelkie sposoby ratunku. Dopiero, gdy te wszystkie środki okażą się nieskutecznymi, chciał przyjść z nieba, aby wszystka ziemia uznała i wysławiała tym goręcej zmiłowanie Jego. Po czterech tysiącach lat nadaremnych wysiłków chciał się ulitować Pan, aby świat nie sobie samemu przypisywał zbawienie, lecz żeby uznał tym jaśniej, iż zbawienie tylko od Pana, i tylko od Niego samego.

       Czegoż nie próbowali ludzie, by się podźwignąć z upadku i nędzy swojej! Pogaństwo wymyślało sobie coraz nowe bóstwa bez liczby, rozumiejąc, że ono ich wybawi. Królów i bohaterów swoich czczono jako bogów, lecz i ci nie mogli zbawić. Oddawano pokłon potęgom przyrodzenia; kłaniano się zwierzętom, własnym sprośnym żądzom, to wszystko pogorszało ich nędzę i upodlenie.

       Pogaństwo kusiło się zbudować jedną wielką monarchię na ratunek. Powstawał król po królu, zastępy wojsk wodził po wszystkich ziemiach, toczył strumienie krwi, – niebawem kładł się do grobu, a z nim kończyło się panowanie jego i jego potęga.

       Myślano, że dobrobyt, rozkwit sztuk, handlu, przemysłu będzie zbawieniem. W onych potężnych monarchiach Wschodu takie zakwitły bogactwa i taki blask sztuki zajaśniał, że się i dzisiaj zdumiewamy. Świadkiem tego ruiny takich miast jak Babilon, Niniwa, które teraz odkopują. Ale wszystko nie pomogło nic; serce ludzkie puste i bez nadziei i bez pociechy, rany duszy nieuleczone.

       Takie były prace i wysiłki pogaństwa.

       Takie też i żydostwa. I żydowin miał się przekonać, że marne wszelkie ludzkie wytężenia, że modły, ofiary i wszystkie obrządki żydowskie przez tyle tysięcy lat nie zdołały sprowadzić z niebios zbawienia.

       Wszystek ród ludzki podobien był do syna marnotrawnego, który do takiej doszedł nędzy, że cierpiał wielki głód, i nawet nie miał młotu, który wieprze jadły, na zaspokojenie głodu.

       Ta nędza dopiero przywiodła go do poznania i zawołał: "Wstanę, i pójdę do ojca!". To musiał wyrzec świat, żeby poznał, iż odkupienie jest szczerą łaską, na którą sobie nie zasłużył.

       Jakaż stąd i dla nas nauka!

       Podobnie ociąga się niekiedy Bóg z pomocą swoją przez długi czas i w naszych potrzebach i utrapieniach. Wołamy do Boga, a Bóg, zdaje się, jakoby nie chciał słyszeć tego wołania. Nieraz niecierpliwimy się, tracimy nadzieję. Wspomnijmy tedy na one cztery tysiące lat; przez te tysiące lat wołał ród ludzki do nieba i wyczekiwał zbawienia; dopiero po upływie tak długiej nocy zajaśniał poranek odkupienia. Czyżbyśmy śmieli żądać, by Bóg wysłuchał nas zaraz na pierwszy głos? Czy możemy powiedzieć, żeśmy na to zasłużyli, żeśmy tego godni? Pan Bóg odwłóczy pomoc swoją, abyśmy poznali, żeśmy przez grzechy stali się niegodni prędkiego wysłuchania. Odwłóczy, byśmy tym głośniejszy krzyk podnosili w niebiosa, i byśmy z większą miłością i z większą ufnością od Pana wyglądali ratunku. Bądźmy pewni, że czasu swego wysłucha nas i zmiłuje się.

III.

       Na ostatku wielkość i majestat tego zbawienia od Pana wymagały, aby się świat przez cztery tysiące lat sposobił na jego przyjęcie.

       Kto jest Ten, który przyszedł od Pana jako zbawienie nasze? Jest to jednorodzony Syn Ojca przedwiecznego, przed którym tysiące lat są jako dzień wczorajszy i jako jedna straż nocna. Ten, który jest Panem czasów i żywota. Wobec istności Jego niepojętej cztery tysiące lat przedtem i tysiące lat potem, i wszystkie czasy, – to jako cień przelotny na ścianie, i jako jedna fala wody, co wichra chwilkę jedną i ginie w oceanie wieczności. Wobec tej nieskończoności Pana Boga nie ma nic, co by się mogło zwać: rychło lub późno, krótko lub długo.

       Ta wielkość i ten majestat Syna Bożego potrzebował tak długiego przygotowania się ziemi, aby świat tym dokładniej poznał tę wielkość i pokłon jej oddał. Na ziemi miał się spełnić cud największy; więc nie mógł się stać nagle i bez przygotowania; do spełnienia potrzeba było długiego czekania i długiego pragnienia. Wpierw musi stanąć ołtarz, zanim kapłan ukaże ludowi wiernemu Boga utajonego w Przenajświętszym Sakramencie. Tak w ciągu onych czterech tysięcy lat układał się kamień po kamieniu, aż stanęła świątynia, godna przyjęcia Syna człowieczego. Wpierw musiały się zjawić one świetne zastępy Patriarchów i Proroków jako przesłańców wielkiego Króla; wpierw musiały przesunąć się przed oczyma świata figury, aby wskazywały na Tego, który je wszystkie w życiu swym wypełni; – tedy dopiero miał przyjść Święty nad Świętymi.

       Te cztery tysiące lat były nie tylko czasem przygotowania na uczczenie Króla, który miał nawiedzić ziemię; lecz także przygotowania serc na przyjęcie Zbawiciela. I te serca przysposabiał Pan Bóg rozmaitymi sposoby. I wśród najczarniejszej nocy pogaństwa nie zamarło całkiem sumienie ludzkie; odzywało się ono wciąż jako głos Boski z upomnieniem i skargą. Pan Bóg pouczał pogaństwo przez nadzwyczajnych mężów, których do nich posyłał; przez nadzwyczajne karania i plagi; przez nadzwyczajne zjawiska, a nawet przez błogosławieństwa doczesne, które na nich spuszczał. Osobliwie zaś lud Izraelski wybrany został w tym celu, ażeby przygotowywał świat na przyjęcie Zbawiciela. Izrael był wielkim prorokiem na ziemi, był onym kwasem rozczyniającym wszystką mąkę, wszystkie narody. Jako wielki prorok kroczył Izrael pośród rozmaitych ludów, aby opowiadał przyszłe zbawienie. W tym celu Bóg zaprowadził ten lud do Egiptu, zaprowadził do ziemi Kanaan; potem rozproszył go pomiędzy inne ludy pogańskie – do Asyrii, do Babilonii, do Medii; a gdy Rzymianie owładnęli światem, nie było ani jednego miasta, w którym by nie mieszkali żydzi i nie opowiadali przyszłego Mesjasza.

       Tak był przygotowany świat. I przyszedł ten upragniony od wszystkich narodów: Słowo stało się Ciałem i mieszkało między nami.

       Ze żywą wiarą, z najczulszą wdzięcznością spoglądajmy w duchu na to zbawienie od Pana, na ten żłóbek i na tę stajenkę Betlejemską.

       Oby to zbawienie świata było i dusz naszych zbawieniem! Amen.


–––––––––––

Ks. Józef Stagraczyński, Wybór kazań niedzielnych i świątecznych. Tom II. Poznań. NAKŁADEM I CZCIONKAMI DRUKARNI I KSIĘGARNI ŚW. WOJCIECHA. 1908, ss. 409-415. (1)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                  Wolno drukować.
P o z n a ń , d. 13-go Maja 1908.
(L. S.)
                        Konsystorz Jeneralny Administratorski.
                                         X. Echaust.

------------------------------------------------------------------------------
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)