Smoleńsk, zbrodnia nieukarana…do czasu

avatar użytkownika kokos26

 Tragedia samolotu A-320 należącego do taniego przewoźnika Germanwings, spółki matki niemieckiej Lufthansy, jest jak twierdzą media i liczni eksperci jedyną na przestrzeni wielu lat katastrofą lotniczą, której przyczyny poznaliśmy tak naprawdę już w ciągu 48 godzin. Odnaleziona czarna skrzynka i zawarte w niej nagrania w sposób jednoznaczny ukazały nam prawdę o tym dramacie i nie było sensu zwlekać z poinformowaniem światowej opinii publicznej.  Do momentu konferencji prasowej francuskiej prokuratury poważni politycy, profesjonalni eksperci i odpowiedzialni dziennikarze unikali spekulacji i nie wygłaszali kategorycznych przedwczesnych sądów, gdyż jak sami twierdzili, byłoby to nieodpowiedzialne, nieprofesjonalne, a mówiąc wprost nieludzkie z tego prostego powodu, że mogłoby wyrządzić krzywdę niewinnym ludziom. Co zaskakujące podobną wstrzemięźliwość w komentarzach obserwowaliśmy w Polsce.  

 
I w ten oto sposób narodowa tragedia, jaka wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku przechodzi do historii, jako jedyny taki przypadek w cywilizowanym świecie, kiedy opinia publiczna niemal natychmiast po katastrofie poinformowana została kłamliwie o jej przyczynach, czyli winie słabo wyszkolonej załogi, która rzekomo miała działać pod presją śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz dowódcy Sił Powietrznych, gen. Andrzeja Błasika. Ogłoszono to zanim zbadano czarne skrzynki, a nawet jeszcze przed ich odnalezieniem. Haniebna propagandowa akcja rozpoczęła się natychmiast. Nikt nie czekał choćby na wstępne ustalenia późniejszego pseudo śledztwa.
 
Przez te ostatnie pięć lat, które minęły od smoleńskiej zbrodni każdy wypadek lotniczy musi wywoływać niepokój i lęk u zbrodniarzy, którzy zaplanowali i przeprowadzili zamach. Powiem więcej. Jestem pewien, że ciarki przebiegają im dzisiaj po grzbietach. Właśnie o tym, że mieliśmy w Smoleńsku do czynienia z zaplanowaną zbrodnią świadczy w sposób oczywisty ta cała propagandowa pełna kłamstw ofensywa. Jest pewne, że już dużo wcześniej uzgodniono, kto będzie obarczony odpowiedzialnością. Ważną okolicznością i poszlaką przemawiającą na niekorzyść sprawców jest ta niezwykła zgodność opinii zaordynowanych mediom przez rosyjskich i polskich wspólników zbrodni. Tak, więc dzisiaj po pięciu latach od zamachu już nie tylko wyniki ustaleń niezależnych ekspertów współpracujących z sejmowym zespołem Antoniego Macierewicza, ale i ta starannie przygotowana i natychmiast uruchomiona 10 kwietnia 2010 roku inwazja kłamstwa jest dowodem dokonania precyzyjnie zaplanowanego zamachu.   
 
O północy przy zielonych stolikach
modliły się diabły do cyfr.
Były szarfy i ordery, i muzyka
i stukał tajny szyfr.
Diabły w sercu swoim głupim, bo niedobrym
rozwiązywały biało-czerwony problem

 K.I. Gałczyński
 
Wato dzisiaj, pięć lat po zamachu przypomnieć tych, którzy stali sobotniego ranka 10 kwietnia 2010 roku w blokach startowych i czekali tylko na sygnał do propagandowego podłego i haniebnego ataku. Już w okolicach południa na antenie TVN24 pojawił się pierwszy tajemniczy ekspert z tytułem naukowym w kieszeni, czyli dr inż. Tomasz Szulc z Politechniki Wrocławskiej, który stwierdził:  … zawiodła absolutnie asertywność pilota, który uległ presji "prezydenta" lub jego otoczenia i próbował nie raz, nie dwa, a cztery razy, podchodzić do lądowania! Konsekwencje lądowania na innym lotnisku były "straszne", opóźnienie w uroczystościach lub nawet ich odwołanie. 
Gen. Sławomir Petelicki jeszcze zanim dopadł go „seryjny samobójca” ujawnił treść sms-a, jaki rozesłany został w dniu zamachu do całej wierchuszki Platformy Obywatelskiej. Oto jego treść:Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił
Chyba każdy teraz widzi, jak doskonale wyselekcjonowany i dyrygowany był ten chór uwikłanych w zdradę kłamców. Oczywiście z tym przekazem zamachowcy musieli dotrzeć także za granicę i to najlepiej przez jakiś „światowy autorytet”. I tak oto reżyser Andrzej Wajda, który jest mistrzem w przetwarzaniu scenariuszy na język obrazu i emocji już w kwietniu 2010 roku powiedział francuskiemu Le Monde: Los, jaki dotknął prezydenta Kaczyńskiego, jest tragiczny. Ale powinniśmy się dowiedzieć, w czym pomogą nam czarne skrzynki, czy decyzję o lądowaniu podjęto na jego rozkaz. Czy to prezydent zaryzykował życiem wszystkich pasażerów?
Jeżeli jest Wajda to oczywiście musi pojawić się także Michnik. Przecież to ci dwaj przyjaciele i „autorytety” w tajemnicy przed polskim społeczeństwem udali się w 1989 roku do Moskwy na rozmowy w Komitecie Centralnym KPZR, co opisał historyk Antoni Dudek.
To w rosyjskich mediach dzisiejszy „pogromca Putina” stacjonujący przy ulicy Czerskiej w Warszawie mówił: U nas także są ludzie, którzy napisali list do Polaków: nie dowierzajcie Putinowi! Znam wszystkie detale tej katastrofy. Nie ma żadnego dowodu, że tam była ręka FSB! To jest po prostu manipulacja strachem i kompleksem przeszłości. Kompleks ofiary jest charakterystyczny dla krajów, gdzie przez wiele lat nie było wolności […] U was też są ludzie, którzy nawet napisali do Polaków list: nie wierzcie Putinowi!
 
Waldemarze Kuczyński, pamiętamy także o tobie oraz redaktorze Tomaszu Lisie, u którego w programie ogłosiłeś natychmiast wynik własnego prywatnego śledztwa brzmiący: Załamał się formalny system dowodzenia statkiem powietrznym. Dowódcą statku został prezydent Lech Kaczyński, a dowódcą operacyjnym gen. Błasik. Takie kategoryczne stwierdzenie mógł wygłosić jedynie ocalały z katastrofy naoczny świadek, albo wyzbyty z człowieczeństwa moralno etyczny degenerat. Skoro zamachu nikt nie przeżył to otrzymujemy odpowiedź, kim jest Kuczyński. 
 
Tak samo nagle jak się pojawił tak zniknął z wizji dyżurny „specjalista” od Smoleńska, redaktor Jan Osiecki, który przekonywał: To jest dokładnie pokazane w stenogramach. Generał Błasik nie poszedł tam, żeby porozmawiać o zegarku czy o tym, co miał zamiar zrobić po lądowaniu w Smoleńsku. Musiał pójść w konkretnym celu. On tam autoryzuje błędy, jakie popełniają dowódcy samolotu, nie oponuje, wręcz przeciwnie, akceptuje, co się dzieje, To były działania związane z naciskami i z próbą doprowadzenia do lądowania.
Co ciekawe ten bliżej nieznany nikomu wcześniej dziennikarz już od kilkunastu lat kręcił się po sejmie oraz pobierał nauki języka rosyjskiego na kursie organizowanym przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Janie Osiecki, nazywany przez internautów Jasiem Flanelką z obawy, aby administratorzy nie usuwali ich komentarzy za określenie „szmata”, wiemy dzisiaj, że niczego takiego, o czym mówiłeś nie było w stenogramach. Gdzie się dzisiaj podziewasz? Mieszkasz w Polsce czy w ramach bezpieczeństwa ewakuowałeś się do Rosji?  Kto redaktorze Osiecki zorganizował ci w polskiej i rosyjskiej telewizji te smoleńskie medialne pięć minut?
 
Aby uwiarygodniać kłamstwo o „generale Błasiku w kokpicie” zaangażowano kwiecie salonowego dziennikarstwa. Ich zadaniem było serwowanie go opinii publicznej, jako czegoś oczywistego i udowodnionego. Oto przykłady.
Andrzej Mrozowski w TVN24: Jest kwestia generała Błasika, który do ostatniej chwili siedział w kabinie 
Monika Olejnik w Radiu Zet: Bo to, on (kpt. Protasiuk) tylko znał rosyjski, on się tylko komunikował z wieżą kontrolną, wszystko było na jego barkach i jeszcze na plecach miał gen. Błasika
 
A teraz przypomnijmy brawurowy występ chóru mieszanego, a właściwie tercetu egzotycznego z „Gazety Wyborczej” w składzie: Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski, Paweł Wroński: Jest świadek, który słyszał, jak tuż przed wylotem prezydenckiego Tu-154M dowódca Sił Powietrznych, gen. Andrzej Błasik, zwymyślał kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka.
Mało kto pamięta jeszcze tę kłamliwą i szybko zdemaskowaną wrzutkę wyznawców sekty pancernej brzozy. Świadek wyparował, a nagrania kamer z lotniska udowodniły, że tercet niemiłosiernie fałszował. Czy ktoś z w wyżej wymienionych pokajał się publicznie i przeprosił rodziny generała Błasika i majora Protasiuka? Czy te dziennikarskie hieny, a być może skrzynki pocztowe służb, pomyślały, co czują wdowy i ich dzieci? Czy to, aby nie te same zadowolone z siebie kłamliwe dziennikarskie gęby widujemy codziennie na ekranach telewizorów?
 
Najlepszym podsumowaniem tej do złudzenia przypominającej kłamstwo katyńskie propagandowej akcji niech będzie rozkaz wydany przez ówczesnego prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa, który 6 grudnia 2010 roku podczas wizyty w Warszawie bez ogródek stwierdził: Nie wyobrażam sobie, by polskie i rosyjskie ustalenia w śledztwie po katastrofie smoleńskiej się różniły
W zasadzie to samo tyle, że językiem ciała i mimiką wyrazili Putin i Tusk na słynnej już fotografii, na której stojąc na miejscu katastrofy uśmiechali się i robili sobie żółwika. Zdjęcie zamieszczone na okładce tygodnika „wSieci” wywołało wycie salonu III RP i okrzyki – SKANDAL! Do tej pory skandalem okrzykiwano skandalizujące okładki będące fotomontażami. W tym wypadku skandalem okazała się porażająca i niezmanipulowana prawda. Podobnie było po ujawnieniu nikczemnego zachowania się Komorowskiego, który rżał ze śmiechu na płycie lotniska Okęcie podczas oczekiwania na przylot samolotu z ciałami ofiar zamachu.
 
Jak zapewne Czytelnik zauważył, nie przytoczyłem żadnego z materialnych dowodów i ustaleń wybitnych naukowców współpracujących z sejmowym zespołem pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Choć jest ich wiele i są w oczywisty sposób ważniejsze i bardziej przygważdżające sprawców, skupiłem się tylko na tym, co każdy z nas przy odrobinie wysiłku i zainteresowania mógł zaobserwować śledząc bacznie zachowanie reżimowych mediów.
 
W powieści Fiodora Dostojewskiego „Zbrodnia i kara”, Raskolnikow dokonuje zaplanowanego morderstwa i szczęśliwie ucieka z miejsca zbrodni przez nikogo niezauważony. Nie odczuwa jednak ulgi.  Panicznie bojąc się zdemaskowania prowadzi ze sobą wewnętrzny dialog i dochodzi do wniosku, że: Drobiazgi, drobiazgi są najważniejsze!... Bo te drobiazgi gubią zawsze i wszędzie. Zaczyna odczuwać potworny lęk rujnujący jego psychikę. Jestem pewien, że wiele pozornie wyluzowanych i uśmiechających się do kamer osób uwikłanych w Smoleńsk miota się dzisiaj nocami w mokrej pościeli czując właśnie ten śmiertelny niemal zwierzęcy strach. Czy dlatego Komorowski notorycznie zasypia na różnych oficjalnych uroczystościach? Jak wysypia się Tomasz Arabski w Madrycie i Donald Tusk w Brukseli?
Zapamiętajcie sobie zdrajcy i wszyscy wasi pomagierzy. Smoleńsk jest ciągle zbrodnią nieukaraną, ale tylko do czasu. Już nigdy nie zaznacie spokoju.     
 
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
www.warszawskagazeta.pl
 
Tutaj można „polubić” moja stronę

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Morsik

1. Nie widzę nadziei...

...na wyjaśnienie, a co dopiero na ukaranie.
Okazuje się, że Prezydent Lech Kaczyński był groźną przeszkodą dla planów Merkel, Putina, Obamy i wielu innych "biznesmenów" wielkiego formatu.
Najpierw wykończyli większość polskich dowódców wojskowych w Mierosławcu, resztę dobili w Smoleńsku. To pozwoliło im zniszczyć armię.
ONI oddali Putinowi Polskę już dawno. Teraz tylko grają w grę jak to zrobić, żeby Polacy przyjęli Ruskich z otwartymi ramionami. Zapewne zagrają zadłużeniem, które Putin przyobieca im spłacić.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...