Nie jestem reporterem sądowym, nie jestem prawnikiem. Procedura
sądowa często sama z siebie wygląda irracjonalnie. Dziewięciu świadków
wskazanych przez policję. Większość świadkami czynów oskarżonych nie
była. Jedyny świadek, który widział zatrzymanie nie był w stanie
powiedzieć dlaczego zatrzymano akurat oskarżonych a resztę, która też
nie opuściła budynku – puszczono wolno. 

Dyrektor z Kancelarii Prezydenta przyznał, że decyzja o opróżnieniu
pomieszczeń PKW podjęto bez kontaktu z PKW. I trochę zabrzmiało, jakby
to policja dyktowała mu, co ma robić. 

W świetle zeznań, działania policji robią się coraz bardziej
irracjonalne. A wspieranie tych działań przez prominentnych polityków
Platformy, bądź dziennikarzy typu red. Stasińskiego – skandaliczne. 

Zeznawało dziewięć osób

Pierwszym był pan Komornicki, dyrektor Biura Ochrony Kancelarii Prezydenta RP:

– Decyzja o opróżnieniu budynku nastąpiła po konsultacji z moim przełożonym.

– Wszystkie moje czynności były konsultowane z funkcjonariuszami Policji. 

– To jest sala PKW i ich trzeba pytać, czy przeszkodziło to w liczeniu głosów.

– Nie występowałem o ściganie osób, które Policja usunęła z sali.

– Treść komunikatu [wezwania o opuszczenie sali] podali mi funkcjonariusze Policji.

– Policjanci polecili, by w komunikacie było wezwanie do opuszczenia sali przez media.

– Nikt z PKW nie żądał opróżnienia sali.

– Dziennikarze byli gośćmi PKW.

– Zaznania do policyjnego protokołu zacząłem składać zanim wezwałem do opuszczenia sali.

– Nie dostrzegałem symptomów agresji ze strony osób przebywających na sali.

– Pana fotografa z PAP kojarzyłem w sensie medialnym.

– Treść wezwania [do opuszczenia sali] nie była konsultowana z PKW.

– Nie sprawdzałem listy ludzi przebywających legalnie, bo byli to goście PKW.

Na koniec świadek powiedział, że bardzo współczuje oskarżonym.



Drugim policjant: 

– Kiedy doszło do zatrzymania osób mnie na miejscu nie było.

– Miałem nawiązać kontakt z administratorem, by pomieszczenia były opróżnianie przez policję na jego prośbę



Trzecim – ochroniarz:

- W ogóle nie byłem na pierwszym piętrze, tam, gdzie była sala konferencyjna.



Czwartym policjant, operator kamery:

– Nic mi nie wiadomo na temat zatrzymania oskarżonych.

– Miałem polecenie rejestrowanie twarzy osób wychodzących z PKW, a nie będących dziennikarzami.

Podkreślał, że rejestrował „nie będących dziennikarzami”.

Na pytanie adwokata: czym różnie się dziennikarz od nie dziennikarza, odpowiedział – identyfikatorem.



Piątym - ochroniarz, emerytowany pirotechnik:

– Kojarzę oskarżonych.

– Oskarżonego z TV Republika znam. Widziałem go kilka razy.

– Widziałem, że oskarżony Gzel robił zdjęcia



Szóstym - kolejny ochroniarz:

– Nie było mnie pod salą PKW, nie widziałem wyprowadzania oskarżonych.



Siódmym policjant, kamerzysta:

– Około północy
zostałem poinformowany, że nastąpi wyprowadzanie osób. Udaliśmy się na
pierwsze piętro. Stanąłem w drzwiach i zacząłem nagrywać. Naprzeciw
stoły stała zwarta grupa ludzi z kamerami i aparatami. 

Po trzech wezwaniach wypowiedzianych przez administratora, megafon przejął starszy aspirant. Jego wezwania też nie poskutkowały.

Policja usunęła siedzących przy stole, później dwie osoby z grupy z
aparatami i kamerami zostały wyprowadzone przez Policję. Następnie z
sali wyszła reszta grupy z aparatami i kamerami. Te osoby dostały
pozwolenie na zabranie sprzętu. 

Sąd zapytał: Czy wie pan dlaczego nie wszystkie osoby zostały zatrzymane?

Policjant odpowiedział: Nie wiem.

Policjant widział, że osoby z kamerami i aparatami miały na szyjach jakieś plakietki. Ale nie wie, co na nich było napisane. 



Ósmym świadkiem był kolejny operator policyjnej kamery. Nie było go ani w środku, ani przed budynkiem. 



Ostatnim - znów operator policyjnej kamery. Kamery
marki Sony. Był w środku. Nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie co w
budynku robił Tomasz Gzel, bo musiał nagrywać wszystkie obecne tam
osoby.

 Dominika Wielowieyska

Dziennikarze nie byli intruzami w PKW. Czemu policja upiera się przy oskarżeniach?

Pierwsi świadkowie zeznawali dziś w procesie fotoreportera PAP Tomasza
Gzella oraz reportera telewizji Republika Jana Pawlickiego. Obaj zostali
zatrzymani w siedzibie PKW, gdy relacjonowali okupację budynku przez
grupę protestujących. Na razie z zeznań świadków nie wynika, aby
dziennikarze zachowywali się niezgodnie z prawem. Wykonywali swoje
obowiązki.