Ruch Narodowy - rok błędów i klęsk

avatar użytkownika elig
W roku 2013 podobał mi się bardzo Ruch Narodowy i sądziłam, że wniesie on coś pozytywnego do polskiej polityki. W czerwcu 2013 jego kongres założycielski był bardzo udany, w sierpniu 2013 ugrupowanie to zaczęło wydawać własny tygodnik "Polska Niepodległa", a Marsz Niepodległości 2013 był prawdziwym sukcesem i zgromadził ok. 100 tys. ludzi. Opisałam go / http://naszeblogi.pl/42210-nadchodzi-nadchodzi-marsz-niepodleglosci-2013 /. Już jednak podczas wiecu kończącego Marsz w roku 2013 zauważyłam coś niepokojacego: "Przemawiali m.in. Chruszcz, Zawisza, nowy szef ONR, Krzysztof Bosak, a na koniec Robert Winnicki. Co było charakterystyczne w tych wystąpieniach? Brak dalszych pomysłów politycznych. Ograniczano się do apelowania do szeregowych członków o większą aktywność. To kontrast z zeszłym rokiem, kiedy to przedstawiono projekt Ruchu Narodowego /a potem go zrealizowano/. Jako największe zagrożenie dla Polski wskazywano Unię Europejską i Brukselę, a nie Moskwę, czy Berlin. Robert Winnicki powiedzial coś, co mnie zaniepokoiło. Stwierdził mianowicie, że powinien powstać nowy rodzaj Polaka: pracowity, zdyscyplinowany, mający dobrze poukładane w głowie. Może to niesprawiedliwe, ale przypomnial mi się "nowy czlowiek sowiecki". Niektóre wypowiedzi działaczy RN skierowane do młodzieży kojarzyły mi się z propagandą Komsomołu /podobne chwyty/.". W lutym 2014 napisałam notkę "Moje rozczarowania polityczne" / http://naszeblogi.pl/44590-moje-rozczarowania-polityczne /. Stwierdziłam w niej: "Teraz na horyzoncie rysuje się trzecie rozczarowanie. Jest nim Ruch Narodowy. Od 2010 roku brałam udział w Marszu Niepodległości i opisywałam to na moim blogu.. Bardzo podobały mi się efekty pracy narodowców z młodzieżą, rozbudzenie w niej patriotyzmu i poczucia dumy z bycia Polakiem. Uważałam, że coś w rodzaju neo-endecji jest w Polsce potrzebne /sądzę zresztą tak nadal/. (...) Niedawno kierownictwo RN podjęło decyzję o starcie w wyborach do Europarlamentu. Tak o tym pisałam w notce "Ruch Narodowy strzeli sobie samobója?": "Jest jednak coś gorszego. Oto przedwczoraj /2.01/ Robert Winnicki oficjalnie oświadczył, że Ruch Narodowy wystawi swoje listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Stwierdził, że na listach tych znajdą się liderzy RN, czyli Krzysztof Bosak, Artur Zawisza I Robert Winnicki. To już wróży prawdziwą klęskę".". I klęska ta nadeszła w maju 2014. Na listy RN głosowało w eurowyborach niecałe 100 tys. osób, czyli mniej niż wzięło udział w Marszu Niepodległości 2013. Jeszcze bardziej złowieszczy był wynik "exit polls". Wynikało z niego, że w grupie najmłodszych wyborców w wieku 18-25 lat na RN głosowało 6%, podczas gdy na KNP Janusza Korwin-Mikkego - 28%, na PiS - 21%, a na PO - 19%. Źle to wróży na przyszlość. Nie udała się też w Warszawie kampania przeciwko "tęczy" na pl. Zbawiciela. O ile na manifestację organizowaną przy współpracy Solidarnych 2010 i samorządu mieszkańców przyszlo ponad 500 ludzi, to na demonstracje samych narodowców przychodziło 100, góra 150 osób. Najbardziej jednak zaszkodziła RN jego postawa wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. W linkowanej powyżej notce o rozczarowaniach pisałam: "Bardziej niepokojący jest jednak stosunek RN do wydarzeń na Ukrainie. Działacze Ruchu powtarzają po prostu wszystkie tezy rosyjskiej propagandy o "faszystach" i "banderowcach". (...) Inni mają jeszcze gorsze zdanie o RN. Oto fragment wypowiedzi Marka Mojsiewicza : "Bardzo poważnym problemem Polski jest silna rosyjska agentura w Ruchu Narodowym. Agentura ta steruje szczuciem Polaków na Ukraińców . Sekundowała Janukowyczowi , Putinowi , Sikorskiemu przeciwko bohaterom Majdanu, było [to] podłe i żenujące . Winnicki jest jawnym rusofilem . Niemcy jako zorganizowane państwo niemieckie wymordowali co piątego mieszkańca Polski, Rosjanie w ramach zorganizowanego państwa rosyjskiego wymordowali miliony Polaków a potem ustanowili kolaboracyjny rząd i dalej mordowali Polaków. I to jakoś Winnickiemu nie przeszkadza. Jego chłopcy nie szczują tak na Niemcy , czy Rosję Polaków jak na Ukraińców .". Niestety, wygląda na to, że Mojsiewicz ma rację.". Ciosem dla tej propagandy RN okazały się październikowe wybory na Ukrainie, gdzie tzw. "banderowcy" przegrali z kretesem. Niektórzy członkowie Rady Decyzyjnej RN, jak n.p. Chruszcz starali się być bardziej putinowscy niz sam Putin. W efekcie nie pozbędą się już łatki "ruskich agentów". I wreszcie nadszedł 11 listopada 2014. Marsz Niepodległości w tym roku zgromadził ponad 50 tys uczestników, choć był nieco mniej okazały niż rok temu. Poszedl też nową trasą, moim zdaniem, gorszą. W mojej relacji / http://naszeblogi.pl/50634-reduta-dobrego-imienia-i-marsz-niepodleglosci-2014 / tak o tym pisałam: "Ja osobiście uważam, że organizatorzy tegorocznego Marszu Niepodległości popełnili poważny błąd wytyczając jego trasę z Ronda Dmowskiego na Kamionek /na który i tak nie udało się dostać/. Sądzę, iż łudzili się oni, że pozwoli to uniknąć prowokacji. W efekcie oddano całe centrum Warszawy Komorowskiemu, do prowokacji i tak doszło /owi "chuligani"/, a policja poczuła się na odludnych terenach /między Parkiem Skaryszewskim, a błoniami Stadionu Narodowego/ panią sytuacji i była jeszcze bardziej bezczelna niż w ubiegłych latach.". Co z tego wszystkiego wynika? W Polsce jest miejsce na partię o charakterze narodowym, ale RN w swym obecnym kształcie nie jest w stanie tej funkcji spełniać. Ugrupowanie polityczne nie moze istnieć tylko po to, by raz do roku urzadzać jedną manifestację, choćby najbardziej imponującą. Potrzebna jest jakaś koncepcja działalności politycznej, której na razie brak. Jan Bodakowski proponował przekształcenie się RN w partię polityczną. Może to byloby wyjście z obecnego impasu?

3 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Moim zdaniem nie ma miejsca w Polsce

na ruch narodowy odnoszący się do tradycji endeckiej a to dla tego, że po II wojnie światowej zaczęliśmy się dzielić na dwa plemiona i nie jesteśmy w stanie stworzyć jednego społeczeństwa. W związku z tym kryteria wyodrębnienia narodowego Polaków, które były u podstaw doktryny narodowej są nieaktualne. A jak nie aktualny jest początek to i wszystko dalej.
Kiedyś kultura polska to była kultura Polaków. Co najwyżej niektórzy nie mieli kultury w ogóle, ale istniało przeświadczenie, że jeśli kultury nabiorą to będzie to kultura polska.

W tej chwili zaś mamy Polaków żyjących w dwóch kręgach cywilizacyjnych, więc na pewno nie stanowią oni jednego narodu, bo podział cywilizacyjny jest nadrzędny nad podziałem narodowy. Różnica polega na tym, że w czasach zaborów było tak, iż jeśli ktoś przyjmował standardy np rosyjskie to stawał się Rosjaninem, jeśli pruskie, to Prusakiem, choć o polskich korzeniach, bo zborcy chcieli przerobić Polaków na "swoich".
Po II wojnie światowej nawet ci, co bardzo chcieli się zsowietyzować nie mieli możliwości stania się Rosjanami. Co więcej nawet etniczni Rosjanie mieszkający w Polsce siłą rzeczy i wbrew sobie byli, co prawda tylko formalnie rzecz biorąc, ale jednak Polakami, bo nikim innym być nie mogli!

W rezultacie nie można obecnie mówić, że kultura polska to kultura Polaków, bo nie wszyscy Polacy są tym samym narodem!

Czyli fundamentalne założenie doktryny narodowej przyjęte przez twórców endecji jest już nieaktualne!

Stąd też mamy taką sytuację, że z jednej strony jest duże zapotrzebowanie na afirmację naszej narodowości i to zarówno wśród teraz młodych jak i młodych ongiś, ale gdy dochodzi do prób instytucjonalizacji tej potrzeby, to bez zdefiniowania polskości na nowo takie działania nie wychodzą. Polskość przestała być pojęciem domyślnie jasnym dla każdego!
Stąd też popularność faceta, który mówi, że polskość to dla niego dziwactwo. Dla wielu Polaków rzeczywiście tak jest, bo tradycyjna kultura polska nie jest ich kulturą!

My niechętnie o tym mówimy, jakbyśmy nie chcieli się z tym faktem pogodzić. Widać to nawet w drobiazgach. Na inteligenckim Żoliborzu w okolicach Placu Inwalidów są dwie, uważane za "kultowe", restauracje. Obie restauracje są jakby żywcem przeniesione z lat 60-tych. Dotyczy to zarówno pewnych cech ich wyglądu jak i menu. W obu tych restauracjach jest serwowane nasze tradycyjne menu. Kotlety i zrazy jak pamiętam z domu moich babć, pierogi, naleśniki, nawet mizeria jest tak jak pamiętam z dzieciństwa, do popicia oczywiście kompot, itd. W jednej z nich jest za ciasno i żywo przypomina w swym charakterze dawne restauracje dworcowe, a druga jest bardziej "domowa" z czarną od pasty dębową podłogą. Taką podłogę pamiętam z domu mojej babci, z czasów, gdy podłóg nie cyklinowało się tak często, a konserwowano je terpentyną.

Ku mojemu zdziwieniu w restauracjach tych widziałem głownie ludzi młodych, którzy nie mogą już pamiętać, nawet trochę lat 60-tych.

Wydaje mi się, że jednym z powodów popularności tych restauracji, ich "kultowości", jest właśnie to, że nawiązują one do czasów, gdy życie pod pewnymi względami było prostsze, do czasów, gdy jeszcze istniała w życiu codziennym świadomość jedności narodowej, gdy wydawało się, że ci zsowietyzowani są po prostu ludźmi niekulturalnymi, chamami z awansu, a nie ludźmi o innej kulturze.

Niedawno widziałem na ulicy plakat ze zdjęciami Wojewódzkiego i Lizuta z podpisem:
"Polak, Katolik, hetero". Ponieważ na pewno żaden z nich nie jest katolikiem, to czy uważają się za Polaków mimo, że formalnie nimi są? Myślę, że kulturowo nie utożsamiają się z naszą kulturą i o tym a rebus mówią.

Pomijanie tego przypomina mi człowieka, z którym ktoś gra w salonowca i jest już nieźle obity a twierdzi z uporem, że on to gra z tym drugim w szachy.

Musimy zdać sobie z tego sprawę, że u nas żyją dwa plemiona i nasze działania do tego faktu dostosować, bo inaczej będziemy tak obici, że nie będziemy mogli usiąść choćby na chwilę i powinien to zrobić właśnie Ruch Narodowy. Ponieważ tego nie robi, więc mimo wielkiego potencjału, nic z niego nie wychodzi i nic wyjść nie może.

Natomiast nawet bardzo otwarci ludzie stanowiący w sumie jądro naszego narodu, jakimi niewątpliwie są użytkownicy niniejszego portalu nie są gotowi do uznania faktu podziału narodowego w Polsce, do uznania że są ludzie nazywani Polakami, którzy są inni niż by to wynikało z tradycji, na tyle inni, że nie możemy mieć z nimi nic wspólnego. Niedawno czytałem na BM 24 artykuł o nierozerwalności małżeństwa. Owszem jest ono nierozerwalne o ile jedna ze stron nie dopuści się "nierządu sakralnego", nie przystanie do innej niż nasza kultury. Wtedy tę drugą osobę uznaje się za owdowiałą , tak jakby małżonek jej umarł. Myślę, że musimy znaleźć w sobie dość siły, by podobnie potraktować tych ludzi, którzy aczkolwiek są formalnie Polakami, ale bez naszej, polskiej kultury.
Inaczej będą oni jak kwas zatruwający nasze społeczeństwo.

uparty

avatar użytkownika elig

2. @UPARTY

Nie wierzę w te "dwa narody". Wojewodzki i Lizut reprezentują bardzo wąską warstwę, ale bardzo hałaśliwą. Stad wrażenie, że jest ich dużo.

avatar użytkownika UPARTY

3. @Elig

To właśnie jest problem. Gdy ktoś wierzy w to, że jesteśmy jednym narodem, to można dyskutować. Natomiast jak ktoś nie wierzy w to co widać, bo to widać jest tak szokujące, że aż nie mieści się w głowie, to nie można nic zrobić. W rezultacie państwo nam umiera, społeczeństwo parszywieje a w ramach przekonania o jedności narodu nie można znaleźć na to rady. I tyle.

uparty