„Złoty Nocnik” z wozu – a PIS-owi lżej.

avatar użytkownika Docent zza morza

Adam Hofman wreszcie sam siebie wyautował z PIS-u, wyrządzając partii olbrzymią przysługę.

Nie pojmuję krótkowzroczności przeciwników PIS-u, cieszących się z jego upadku, bo partia może na tym tylko skorzystać. Bo, o ile się nie mylę, to właśnie Hofman miał decydujący wpływ na przekaz medialny PIS-u. A ten ostatnimi laty był poniżej wszelkiej krytyki.

Wydaje się, że piętą achillesową Jarosława Kaczyńskiego jest niewłaściwy dobór współpracowników oraz kłopot z wiarygodnym przekazem swoich analiz elektoratowi.

Gdyby oddać rekrutację wpółpracowników w ręce fachowców z prawdziwego zdarzenia, oraz zastąpić dotychczasową niezbyt fortunną tendencję do komunikowania się „z głowy” i „na żywo” starannie przećwiczonymi i nadającymi się do cytowania medialnymi „soundbites” - to formacja Jarosława Kaczyńskiego mogła by pozamiatać na polskiej scenie politycznej. Ale słabości J.K. są też słabościami Jego partii.

Mainstream medialny i tak wyrwie z kontekstu albo przekręci każdą Jego wypowiedź, ale np. gdyby zadbać o prezentację wcześniej przećwiczonych zgrabnych sformułowania, to można by je później rozpowszechniać własnymi kanałami, a PIS już się przecież ich kilku dorobił.

Ale nie wiem, czy Premier Kaczyński zechce przyznać sam przed sobą, że to właśnie wysoki poziom Jego wiedzy oraz inteligencji skłaniający Go do wypowiedzi "z głowy" i „na żywo” -  słusznych w treści, ale  trochę jakby nieporadnych w formie, bo każde, choćby sekundowe zawieszenie głosu w poszukiwaniu jak najlepszego sformułowania, odbierane jest jako niepewność mówcy, co  jest zabójcze dla polityka ery telewizyjnej.  I ta niefortunna skłonność tego wybitnego erudyty jest dziś, moim zdaniem, najlepszą bronią, jaką PIS może zaoferować swoim rywalom.

I dlatego, prawem kontrastu, taka pacynka, jak Donald T., mogła plecąc "w tivi" przećwiczone wcześniej banialuki, robić wrażenie kompetentnej, bo robiła to w miarę gładko, a więc - "wiarygodnie".

Czy chcemy tego, czy nie - żyjemy w dobie przekazu obrazkowego, a na tym obszarze PIS traci każdorazowo ładnych kilka punktów procentowych. I właśnie to tych kilku punktów może zabraknąć w przyszłym roku, mimo wzięcia na pokład "gowinowców" i "ziobrystów".

Bo co z tego, że partia ma naprawdę dobry i potrzebny Polsce program, jak już przekaz tego programu jest, w najlepszym razie ...hm...nieco chropawy.

W epoce telewizyjnej polityk nie tylko musi dać się „umalować” przed wejściem do studia, ale musi też dostosować swój przekaz do wymogów i logiki tego medium.

Podobno Ostachowicz najpierw ofiarował swe usługi guru medialnego PIS-owi, ale tam nikt się nie poznał na jego talencie. Obawiam się też, że mógł to być kolejny przykład osobistego dobierania sobie przez J.K. "odpowiednich współpracowników".

A ludzie tacy jak Ostachowicz są co najwyżej sprawną maszynką, wynajętym „fachowcem” do określonej roboty – ale to od treści samego przekazu, wyznawanych wartości oraz priorytetów zależy, czy okażą się oni "złą, czy dobrą stroną MOCY".

Skoro możliwe było obsadzenie takiej wydmuszki, jak Donald T.,  w roli "polskiego i europejskiego męża stanu", to łza się w oku kręci na myśl o cudach, jakich spec podobnego kalibru, niekoniecznie ów Ostachowicz, mógłby dokonać z wizerunkiem medialnym Jarosława Kaczyńskiego.

I właśnie ten wymiar polityki należałoby w PIS-ie unowocześnić, nie, żeby, broń Boże - naśladować Donalda T. - ale z uwagi na wewnętrzną logikę świata obrazków, gdzie toczy się walka o dzisiejszego wyborcę. Bo ten, kto zwykł przegrywać w telewizorze, ten raczej nie wygrywa w lokalu wyborczym.

Przy szczelnym i skrajnie wrogim  PIS-owi froncie „mediów głównego nurtu” –  na cud zakrawa fakt, że około ⅓ wyborców i tak konsekwentnie popiera niekwestionowanego lidera polskiego obozu patriotycznego. Bo ludzie ci nie czerpią swej wiedzy głównie z telewizora. A zadaniem PIS-u jest dotarcie do tych, którzy to robią...

Potrzeba jeszcze kilkunastu procent poparcia, by Polska mogła ruszyć do przodu po latach „jazdy” na zaciągniętym hamulcu. Bo tylko PIS jest dziś w stanie wyzwolić energię Polaków, w stopniu porównywalnym do potencjału i obietnic roku 89.

Ale wspaniały, osobisty kontakt Prezesa z setkami ludzi na spotkaniach „w terenie” nie zastąpi krótkich pzemyślanych  potów, dostępnych chociażby na stronie internetowej. Bo działaczowi PIS-u z, powiedzmy, Pcimia Dolnego, łatwiej będzie przekonywać nieprzekonanych nawiązując do zgrabnego i trafnego bon-motu Prezesa z tejże strony. A gdzie zgrabne slogany, krótkie rymowanki ułatwiające zapamiętanie przekazu?

Mocny wynik PIS-u mógłby też okiełznać radosną twórczość „ruskich konsulów informatyzujących polski rząd” – bo przy pewnym poziomie poparcia fałszerstwa po prostu przestają być skuteczne. To już nie te czasy, kiedy  w PRL-u można było bezkarnie fałszować wyniki. Bo bezkarność procederu gwarantowało ZOMO, którego już  nie ma.

Ale gdy dziś partię mająca ok. 45-50%, lub jeszcze więcej poparcia ogłasza się przegranym wyborów, to efektem zwykle bywają mniejsze lub większe „kryteria uliczne”. To tak pod uwagę dysponentom ruskich serwerów...

Jestem zdania, że ten komunikacyjny, i jak widać - niedoceniany dziś w PIS-ie, wymiar procesu politycznego, może odegrać dużą rolę w przyszłorocznych wyborach.

Smuci mnie, że jak na razie nie widzę potencjalnych zmian w tym zakresie - co zmusza mnie do ponowienia pytania - czy PIS aby na pewno chce te wybory wygrać? Pisałem  o moich wątpliwościach:  prognozydocenta.salon24.pl/604612, pis-skutecznie-zastraszono-usmiercajac-nam-resztki-demokracji

Większość Polaków na pewno by sobie zwycięstwa PIS życzyła, gdyby tylko by do nich dotrzeć ze stosownym  przekazem.

Wiadomo, że lud potrzebuje nie tylko chleba, ale także igrzysk. Ale do ludzi powoli zaczyna docierać, że dobrobyt „kupiony” przez lata platformerskich „igrzysk”  jest mało solidny. Bo jest  "na krechę", a co poniektórzy pamiętają czym się skończyły pożyczkowe orgie epoki Gierka.

Każdy głos i każdy punkt procentowy będzie się liczył – a chciałbym przypomnieć, że PIS wygrywając w roku 2005 wybory miał nad Platformą mniejszą procentowo przewagę, niż dziś na Ukrainie Jaceniuk ma nad Poroszenką.

Jednym słowem, dziś w kierownictwie PIS-u przydałaby się opcja zerowa, podobna tej, jakiej nie udało się przeprowadzić w Polsce w 89. roku.  Wtedy należało bowiem: 

  • zdelegalizować partię komunistyczną - przekazując jej majątek narodowi. 
  • rozwiązać esbecję, wojskówkę i milicję - budując całkiem nowe służby. 
  • rozwiązać opresyjne struktury - zwalniając zbędnych biurokratów.

Ale istotą magdalenkowych „dagaworów” było właśnie wyeliminowanie takiego ryzyka – no i tak wtryniono nam III RP - niesprawiedliwy i gnijący organizm, marnujący potencjał i przyszłość Polaków.

Rozwój, który udało się nam przez 25 lat i tak osiągnąć, nie dokonał się bowiem dzięki państwu polskiemu, ale wbrew najrozmaitszym kłodom rzucanym przez to państwo Polakom pod nogi.

Osiągnięty rozwój jest w gruncie rzeczy mało satysfakcjonujący, bo do faktycznie osiągniętych średnio 4% rocznie należałoby dodać co najmniej te 2%, oficjalnie, wg. Ministerstwa Finansów, nie osiągane z powodu „niskiej jakości stanowionego w Polsce prawa” (to znaczy, że ktoś dzięki temu prawu zarabia kokosy, ale Polska i Polacy na tym tracą ca. 2% dochodu narodowego rocznie).

Oficjalne raporty kolidujące z rządowym PR-em zwykle przedstawiają mocno upudrowany obraz rzeczywistości - dlatego spokojnie można przyjąć, że III RP przez te 25 lat pozbawiła Polskę i Polaków szansy na podwojenie faktycznie zdobytego w tym czasie majątku.

Bo osiągnięte 4% + nieosiągnięte, ale w pełni realne drugie 4, dają już 8-procentowy potencjalny przyrost dochodu narodowego rocznie przez minonych 25 lat  – a to byłoby tempo wzrostu porównywalne z chińskim. 

„...gdyby nie złe prawo, Polska byłaby dziś na poziomie Korei Południowej”. paragraf23.salon24.pl/588596,25-lat-kosztu-utraconych-mozliwosci

Te potencjalne, ale odebrane/ ukradzione Polakom dochody, pozwalałaby nam dziś płacić 2,50 za litr benzyny, zamiast dzisiejszych 5 zł. A ilu zostałoby przy rodzinie zamiast się tułać po Europie? O ile więcej małych Polaków mogło by się urodzić nad Wisłą, zamiast w Londynie?

Zaniechania z początkowego okresu polskiej transformacji, odbijające się do dziś Polakom czkawką, mogą się powtórzyć w przyszłym roku. Bo choć ogólnie to może i nie jest aż tak źle – ale naprawdę mogłoby być o wiele lepiej.

A zapóźnienie cywiizacyjne Polski wymaga dziś, tak jak w roku 89. rzucenia „wszystkich rąk na pokład”. Nas nie stać bowiem na dreptanie w miejscu  – bo albo Polska będzie silna i zasobna, albo nie będzie nas wcale, bo sąsiadów to wciąż mamy takich, jakich mamy.

I tak jak Polskę trzeba było w 89. roku ratować z prlowskiej zapaści, tak i dziś trzeba Polskę wreszcie wyprowadzić z dołka niespełnionych nadzieji, w jakim Ją trzyma postprlowski układ.

Mam nadzieję, że wyborcy powierzą PIS-owi zadanie gruntownego zreformowania III RP, ale czy tym razem obdarzą partię wystarczająco silnym mandatem? Tego to już nie jestem taki pewien.

A czy sam PIS potrafi ich do tego przekonać? Właśnie tutaj mam pewne wątpliwości...

Niespodziewane odejście Hofmana daje  jednak szansę na przełamanie dotychczasowych stereotypów i nowe rozdanie w polityce medialnej. Ale szansa jest tylko potencjalna - wiele zależy od przyjętej strategii oraz od decyzji personalnych.

PIS-owi potrzeba bowiem nowych, autentycznych fachowców, których wystarczająco długo blokowały „złote nocniki”.

Mam nadzieję, że PIS w roku 2015 wreszcie zaprezentuje profesjonalną kampanię wyborczą, w miejsce dotychczasowej amatorszczyzny. Obawiam się tylko, że Premier Kaczyński prędzej to by się opędzał od  takich „narzuconych” Mu speców od wygrywania wyborów, niż się stosował do ich porad. Ale obym się mylił...

Przy Hofmanie PIS nie miał szans na unowocześnienie swego przekazu ani na wynajęcie profesjonalistów od wygrywania wyborów. Hofman był też rażącym przykładem słabości dotychczasowej „polityki kadrowej” J.K.

Dopiero odejście Hofmana daje PIS-owi szansę na przezwyciężenie tych słabości. Ale czy PIS z niej skorzysta i wreszcie wyzwoli blokowany potencjał Polaków? 

 

11 komentarzy

avatar użytkownika Morsik

1. Nie tylko J.K.

Wszystko to racja i "cała" prawda z jednym wyjątkiem: to nie sam Jarosław Kaczyński dobiera, steruje, myśli i wymyśla. Zbyt blisko prezesa jest takie szaro-bure indywiduum jak Adam Lipiński, który od wielu lat nie wydusił publicznie ani jednego słowa, ale całą "kadrę" PiS trzyma twardo w garści. To on broni dostępu do prezesa, tak ludziom, jaki informacjom przede wszystkim. Pozbycie się tego kuriozalnego Cerbera wyszło by na zdrowie PiS i Kaczyńskiemu. Nie byłoby Hoffmana i całej reszty dziwolągów, bo samym centrum partii nie kieruje J.K.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Ewaryst Fedorowicz

2. @Morsik

Lipiński jest nie do ruszenia- a JK go ceni i ze zdaniem się liczy. Za co? A cholera wie.

Ewaryst Fedorowicz

avatar użytkownika Morsik

3. No właśnie: cholera wie.

Wstyd się przyznać, ale onegdaj znałem tego typa. Niczym się nie wyróżniał w czasach wojennych. W 1989 "przylgnął" w dobre miejsce, i tak się wozi. "Od zawsze" w Sejmie i "od zawsze" jest posłem niemym. To właśnie on wspiera na Dolnym Śląsku takie miernoty jak Machałkowa Marzena, czy Lewandowski Tadeusz (ten ostatni dwukrotnie werbowany na TW i on o tym wie!).

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Figa

4. a mnie ....

spać nie daje natrętna myśl,dlaczego zawsze przed wyborami chryję robią nie tylko medialne szulernie, bo te maja to wpisane w swój agenturalny status , ale sami członkowie PiS, ostatnio jesli mnie pamiec nie myli, to Kluzica przed wyborami wyprowadziła grupę (p)osłów, jak się to skończyło wiemy , tera zaś nagle żonki dostały malpiego rozumu na pokładzie samolotu, miejscu wrażliwym jak diabli wiadomo,że kazda linia lotnicza reaguje alergicznie na ekscesy. Zastanówmy się zatem, bedąc żoną prominentnego polityka czy innej osoby publicznej, żona nie zdaje sobie sprawy z tego ,że moze zaszkodzić mężowi?tym samym poderżnąć gałąż na której siedzi? Mówcie cochcecie coś mi tu podśmierduje.Co do wyborów samorządowych w moim mieście powiatowym PiS wystawił kandydata,takiego,że żal dupę ściska , kluzikowiec, który w pierwszym podejściuw wyborach do Sejmu z 8 miejsca na liście PiS dostał się , nie dzięki temu ,że nazywa się Adam Gawęda , tylko dzięki temu ,że J. Kaczyński zaprosił go na tę listę , a mieszkańcy sie zmobilizowali na maksa - dziś po katastrofie kluzików PiS rekomenduje go na prezydenta miasta , a w wiecu poparcia senator Izabela Kloc i pani poseł Szydło , ręce opadają , nie bede na niego głosować ! unieważnię głos zrobię tym mniejszą krzywdę PiSowi

Figa

avatar użytkownika Maryla

5. Figa

nie Ty jedna masz taki problem. Jak obserwuję PiS w moim grójeckim, to wcale nie widać. To teren podległy Markowi Suskiemu, który lokuje swoje 4 litery od lat w sejmie.
Z ciekawości aż poszukałam, kogo PiS wystawia , bo nie widze żadnej kampanii wyborczej u siebie, w Grójcu rządzi od lat czerwony postkomunistyczny układ i trzyma sie nadal dobrze, nie ma kontrkandydata, który by mógł to zmienić.

http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=14145

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Figa

6. @Maryla

wszstko w zawrotnym tempie mknie do tego o czym pisałysmy prywatnie ,wszystko się już zaczęło - czym się skończy jeden Pan Bóg wie,jedyne co my możemy zrobic , to trwać przy naszych wartościach opartych na Dekalogu i Ewangelii, bo te są dobre , tak uważam

Figa

avatar użytkownika Rena Starska

7. Wyłowiłam perłę najpiękniejszą z pereł.


 



Czy to naprawdę spot z Polski?
W pierwszej chwili pomyślałam, że Tarantino kręci kolejny film.
Jak zobaczyłam jakiej partii jest przedstawicielem, to wszystko stało się jasne.

Kto nie skacze ten nie z Django!




Serdeczności!

avatar użytkownika Rebeliantka

8. Niestety, ale jest o wiele gorzej

Takich Hofmanów, Rogackich i Kamińskich jest w PiSie na pęczki.

Zawsze się zastanawiałam, dlaczego większość z nich nie staje w obronie krzywdzonych przez organa władzy. Wyjaśnienie jest proste. Przekrętasy nie mają żadnej motywacji do tego, by walczyć z nadużyciami, bo są tacy sami. Poza tym - nawet gdyby nawet chcieli zachowywać pozory - nie będą się narażać. Jeszcze by zaryzykowali swoje małe interesiki, te wszystkie lewe kilometrówki, etc., a jeszcze może by ponieśli odpowiedzialność karną i cywilną za nie. A więc po co?

Rebeliantka

avatar użytkownika Jagna

9. @autorze

Lęk przed tym , że coś nie gra mam od dawna, a z Lipskim to doskonale przypominam sobie aferę podsłuchową z nim w roli głównej w sejmie i Berger. Potem dobre rozpoznanie , zrobił G. Braun
analizując Wrocławkie Schetynowskie środowisko POLITYCZNE. Indywidua jakie posiada PiS jest dla mnie takie , by nikt nic nie mógł , by gonić króliczka , bo po co zmieniać , gdy wszystko dobrze idzie mam na myśli demontaż państwa, by nas zostawić z niczym , byśmy też byli przekonani , że nic sie nie da zrobić , i o to chodzi , TO SIĘ CAŁY CZAS DOKONUJE ! Pozdrawiam Jagna z Poznania.

avatar użytkownika Morsik

10. @Jagna

Blisko rok temu byłem na spotkaniu z historykami IPN Wrocław. "Zaszczycił" też nas Lipiński Adam jako żywy eksponat działalności podziemnej. Na liczne pytania, jak uzdrowić politykę i Polskę miał jedną odpowiedź: nic się nie da zrobić, bo "nas" było zbyt mało w podziemiu stanu wojennego. Kim jest ten osobnik? Do czego, i przez kogo jest "zadaniowany"? Czy nie ma w PiS nikogo, kto potrafi przepędzić takie indywidua?

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Docent zza morza

11. Mili komentatorzy

Dziękuję za ciekawą i silnie wzbogacającą dyskusję.
Pozdrowienia dla wszystkich.