Komorowski, czyli WSIe ясно

avatar użytkownika kokos26

 Opublikowane przez „Wprost” materiały dotyczące aneksu do raportu o likwidacji WSI wywołały spory i kontrolowany zamęt. Nawet część prawicowych publicystów przyjęła narracje, że może to być uderzenie w Bronisława Komorowskiego, choć z chytrze zredagowanego artykułu wynikało raczej, że to obecny prezydent został sprytnie ucharakteryzowany na człowieka, na którego zagiął parol Antoni Macierewicz rzekomo wykonując polityczne zlecenie i to nie mając ku temu żadnych przesłanek, a tym bardziej dowodów.

Warto przypomnieć, że w 2007 roku „Dziennik”, a za nim „Gazeta Wyborcza” informowały, że aneks do raportu o likwidacji WSI można bez trudu zakupić na Bazarze Różyckiego. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca i była to tylko jedna z odsłon prowokacji wymierzonej w członków komisji weryfikacyjnej mająca ich zdyskredytować w oczach opinii publicznej.

Przysłuchuję się i przyglądam tak zwanym wiodącym mediom i zachodzę w głowę jak mogą one z uporem maniaka pomijać i z premedytacją przemilczać taki oto fakt. Sąd Rejonowy dla dzielnicyWarszawa-Wola na 10 września bieżącego roku wezwał w charakterze świadka prezydenta Bronisława Komorowskiego niegdyś głośnej, a dziś wyraźnie przemilczanej i kłopotliwej sprawie, w której oskarżonym jest dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński i były pułkownik WSI Aleksander L. Chodzi o grubymi nićmi szyty zarzut rzekomej płatnej protekcji podczas weryfikacji żołnierzy WSI.
Czyżby byłe WSI goniły w piętkę? Jeszcze 7 lat temu kłamliwie zapewniano, że można kupić sobie dostęp do całego raportu, a dzisiaj chwalą się zaledwie 40 bezwartościowymi kartkami?
Skoro historia z Bazarem Różyckiego okazała się wierutnym kłamstwem to wydaje się, że tygodnik „Wprost” mógł zostać użyty do kolejnej prowokacji, a materiały, o których przez siedem lat nawet mysz nie pisnęła dostarczyć mogły mu tylko służby. Tylko na czyje polecenie? Dobre pytanie skoro zaraz po 10 kwietnia 2010 roku, czyli tragedii smoleńskiej łapę na nich natychmiast położył sam Komorowski?

Warto w tym momencie przypomnieć czytelnikom, że 1 marca 2012 w tej samej sprawie miał zeznawać były płk WSI, Leszek Tobiasz. Kłopotliwa sprawa, bo miało dojść również do konfrontacji Sumlińskiego, Tobiasza i Komorowskiego, a dziennikarz miał wielką szansą na wykazanie kłamstw obu tych panów zamieszanych w prowokację byłych WSI.
Niestety cóż za pech. Płk Leszek Tobiasz, nocą 10 lutego 2012 roku bawił się na imprezie integracyjnej mazowieckiej komendy Ochotniczych Hufców Pracy. Podczas tańca nagle upadł, uderzył głową w parkiet, stracił przytomność i zmarł. Przyczyny nagłej śmierci? Oczywiście sprawcą okazał się „układ” krążenia, o wiele mniej wydajny niż u cudem ocalonego, choć niestety sparaliżowanego do dziś posła Józefa Gruszki, który drążąc tajemnice mafii paliwowej przed sejmową komisja śledczą również pewnego dnia padł na ziemię po wypiciu filiżanki kawy. Było to nomen omen, 10 kwietnia 2005 podczas targów rolniczych w Marszewie. Niestety zapomniany dziś poseł nie opamiętał się w porę i nie zamilkł, kiedy pogrożono mu palcem, czyli aresztowano jego asystenta, Marcina Tylickiego, któremu postawiano spreparowany zarzut szpiegostwa.

Powiem szczerze, że bardzo źle się czuje w tym rzekomo wolnym demokratycznym i suwerennym kraju, w którym przy okazji każdej kombinacji operacyjnej zerkając w ekran telewizora oglądam ciągle te same komunistyczne gęby stałych medialnych bywalców typu Dukaczewski, Czempiński, Ciosek, Miller z dokooptowanymi przydupasami z PO i palikociarni. Bierze mnie na wymioty widząc dziennikarzy, którzy z pełną premedytacją nie zadają swoim rozmówcom oczywistych pytań i celowo pomijają podstawowe fakty.
Komorowski wydaje się na dziś być ostatnią szansą i deską ratunku Systemu oraz żądnych zemsty WSIoków, gdyż Platforma Obywatelska jest typową powołaną z udziałem służb specjalnych partią władzy nieposiadającą żadnego ideowego spoiwa. Po przegranych wyborach rozpadnie się szybko jak domek z kart i tylko kreowany na jowialnego dobrego wujaszka i brata łatę, Komorowski ma szansę zagospodarować jakąś część tej szkodliwej dla Polski formacji. Tylko reelekcja Komorowskiego pozwoli Systemowi na wetowanie kluczowych ustaw, które umożliwiłyby odzyskiwanie Polski dla Polaków oraz rozliczenie i ukaranie zdrajców, oraz złodziei. Tylko on na dzisiaj gwarantuje to, że aneks do raportu o likwidacji WSI leży sobie bezpiecznie w sejfie. Dlatego też układ będzie go bronił jak niepodległości atakując nawet układy krążenia ludzi niewygodnych.

Nie jestem dziennikarzem śledczym więc do wytłumaczenia sobie dziwnej i jednocześnie spektakularnej kariery politycznej Komorowskiego podchodzę po swojemu. Nie potrzebuję do tego twardych procesowych dowodów, bo wystarczy najzwyczajniej tak zwany chłopski rozum.
Wyobraźmy sobie, że w II Rzeczpospolitej zaraz po odzyskaniu niepodległości ktoś wpadłby na pomysł aby wywiad i kontrwywiad wojskowy oprzeć na fundamencie składającym się z obywateli polskiego pochodzenia, którzy byli agentami i płatnymi szpiclami carskiej Ochrany. Już sam taki pomysł dyskwalifikowałby jego autorów i skazywał ich na polityczny niebyt, o ile nie na więzienie lub kulę w łeb.

Jak więc dzisiaj logicznie sobie wytłumaczyć to, że polityk taki jak Komorowski, który od lat broni WSI, czyli „długiego ramienia Moskwy” w Polsce nie został wyrzucony na polityczne pobocze, a wręcz przeciwnie, podąża środkiem autostrady prezydencką limuzyną? Dlaczego to, co w wolnym i suwerennym kraju powinno polityka definitywnie pogrążyć w III RP wywindowało go na najwyższy urząd w państwie? Co może się kryć za tym, że głowa państwa była i jest największym orędownikiem i obrońcą organizacji, która przez wszystkie lata swojego istnienia nie wykryła ani jednego agenta GRU? Przytaczanie w tej sytuacji dyżurnego argumentu o profesjonalizmie oficerów WSI można porównać do wręczania Orderu Virtuti Militari żołnierzowi, który zdezerterował z pola walki i zasilił szeregi wroga.
Myślę, że odpowiedź na te pytania zawarta jest już w tytule mojego artykułu.

I jeszcze na koniec gorąca informacja. Oczywiście gorąca w chwili, gdy piszę ten tekst.
W Sopocie usechł „dąb wolności” zasadzony tam dwa miesiące temu przez Komorowskiego z okazji rzekomego 25.lecia odzyskania przez Polskę niepodległości w 1989 roku. Warto przypomnieć co Komorowski sadząc drzewko mówił: Nie podlewajmy Dębu Wolności trucizną, jaką jest polityczna hipokryzja
Wygląda na to, że truciciel i hipokryta to ten, który drzewko zasadził. Ktoś może powiedzieć, że uschniecie dębu to zwykły przypadek, a ja mu wtedy odpowiem słowami śp. ks. Bronisława Bozowskiego:
Nie ma przypadków są tylko znaki

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz