Dzień szósty Powstania Warszawskiego, śmierć "Anny" Krystyny Wańkowicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

 

 

Dzień szósty Powstania Warszawskiego, jest niedziela, niemieccy zbrodniarze, kryminaliści z brygad Waffen-SS, doktora Oskara  Dirlewangera dalej sieją żniwo śmierci mordując ludność cywilną Woli. Kobiety dzieci, starców.
 Barbarzyńcy, ludobójcy
Oddziały  SS-Gruppenführera  Heinricha Friedricha ("Heinz") Reinefarta atakują cmentarze. Około godz. 15 Niemcy zajęli szpital dziecięcy im. Karola i Marii [Leszno 30] mordując ponad 100 rannych [w tym wiele dzieci] i część personelu medycznego. Tego dnia na Woli w egzekucjach rozstrzelano ok. 10.000 mieszkańców, przeważnie kobiety , dzieci, starców
Zostaje uruchomiona powstańcza Elektrownia.
 
 
Rusza Harcerska Poczta Polowa na ulicy Świętokrzyskiej, obsługiwana przez Zawiszaków, harcerzy z Szarych Szeregów. Kieruje nią  ppor. hm. Przemysław Mieczysław  Górecki „Kuropatwa”, lekarz medycyny

 

 

 

 

 

 

 

ppor. hm. lekarz medycyny Przemysław Górecki „Kuropatwa” i "listonoszki"

Pan Porucznik,Przemysław Górecki  Wielkopolanin, Poznaniak, jest współorganizatorem i komendantem „Zawiszy” w Kwaterze Głównej „Szarych Szeregów”. Od końca lipca 1944 koordynuje działania oddziałów „Zawiszy” w ramach służby pomocniczej „Mafeking”.
W Powstaniu Warszawskim jest komendantem Harcerskiej Poczty Polowej w Śródmieściu Północ i harcerskiej stanicy w Śródmieściu Południe, od 6.08.1944 r. Komendant Powstańczej Poczty Polowej w całej powstańczej Warszawie.
Po kapitulacji Powstania jest jeńcem Konzentrationslager Bergen-Belsen, Oflag II D Gross Born (Grossborn-Westfalenhof) i Oflag X A Sandbostel.
Po wyzwoleniu z oflagu kończy w Belgii studia medyczne i wyjeżdża do Afryki. W Kongo organizuje Centrum Chirurgiczne, jest doradcą premiera ds. socjalnych i ochrony zdrowia. W 1971 obejmuje Katedrę Medycyny Tropikalnej na uniwersytecie w Paryżu. Jest ekspertem ONZ w zakresie chirurgii i chorób tropikalnych

 

 

 

 

 

Zawiszacy  z Harcerskiej Poczty Polowej. Kauczukowa pieczęć urzędu Warszawa Śródmieście-Południe używana w dniach 10-20 sierpnia 1944 roku

 

 

 

 

 

Witold Modelski ps. „Warszawiak”  łącznik w batalionie „Gozdawa”, najmłodszy (prawie 12-letni) uczestnik walk powstańczych odznaczony Krzyżem Walecznych

 

 

Komendantka Okręgowej Składnicy Meldunkowej "S" w Alejach Jerozolimskich Elżbieta Ostrowska* "Ela" przedostaje się kanałami ze Śródmieścia na Mokotów. Jest to początek stałej łączności kanałowej między dzielnicami.

 

 

 

 

 

Elżbieta Ostrowska, domu Gross,  "Ela"dowódca Okręgowej Składnicy Meldunkowej "S" w Alejach Jerozolimskich, a także kierowniczką łączności kanałowej Warszawa-Południe. Więzień obozu Bergen-Belsen, później kobiecego Oflagu IX C Molsdorf. Oficer łącznikowy do spraw Armii Krajowej w Paryżu. Członek Komisji Weryfikacji AK na terenie Francji, Belgii i Holandii.

 
Mokotów odzyskuje łączność ze sródmieściem co prawda kanałami ale zawsze.
Oddziały ze zgrupowania "Radosław"  odbijają cmentarze Ewangelicki i Kalwiński.
Dowódca Armii Krajowej Gen. Tadeusz Komorowski „Bór” przenosi swa kwaterę Komendy Głównej Armii Krajowej  z  fabryki  Kamlera na Woli, przy ul. Dzielnej 72 do nowej siedziby w szkole przy ulicy Barokowej 6.
W walkach ciężkie rany odnoszą: dowódca obwodu Wola, ppłk Jan Tamowski "Waligóra" i dowódca "Parasola" kpt. Adam Borys "Pług".
  W Moskwie Wanda Wasilewska wprowadza Premiera RP Stanisława  Mikołajczyka w błąd sugerując, że Powstanie Warszawskie nie wybuchło i sprowadza je do drobnych walk w dniu 1 sierpnia 1944.
W Pruszkowie Niemcy zakładają obóz koncentracyjny Dulag 121 Pruszków Durchgangslager 121. Przez obóz przeszło  w okresie dwóch miesięcy przeszło ok. 600.000 mieszkańców wypędzonych ze stolicy [z tego 60.000 wysłano do obozów koncentracyjnych].
Interpelacja poselska nr 4383 w sprawie nadania statusu obozu koncentracyjnego obozowi w Pruszkowie - Dulag 121.

 

Były Prezydent Rzeczypospolitej Stanisław Wojciechowski z żoną w niemieckim obozie śmierci  Dulag 121

 

Arcybiskup warszawski Antoni Władysław Szlagowski w niemieckim obozie zagłady
 

 

[...]Podczas powstania warszawskiego oraz po zakończeniu walk powstańczych (sierpień-październik 1944 r.) obóz ten stanowił miejsce pobytu oraz segregacji ponad 500 tys. osób, w tym ok. 200 tys. dzieci, przeważnie wypędzonych mieszkańców Warszawy. Mieścił się on w halach remontowych wagonów kolejowych. Choć formalnie obóz był zarządzany przez Wermacht (kierownikiem administracyjnym obozu był płk Kurt Sieber z Wermachtu), to jednak osoby pozostające w obozie były pod nadzorem hitlerowskich władz bezpieczeństwa (SS i Gestapo), które zajmowały się segregację ludności, część osób kierując do obozów koncentracyjnych, a część do obozów pracy w III Rzeszy [...].

 Poseł Artur Górski

   Zdaniem byłych, wówczas młodocianych, więźniów obozu, w zasadzie niczym nie różnił się on od innych obozów koncentracyjnych i śmierci. W halach praktycznie nie było żadnych warunków sanitarnych, a nawet prycz - ludzie spali po wiele dni na betonie, a porcje żywieniowe były głodowe. Wiele osób, w tym dzieci, pomarło. Wtym obozie była więziona Babcia naszej Pani Prezes

Po wkroczeniu sowietów do Warszawy, Pruszkowa, niemiecki obóz koncentracyjny zamienili w obóz NKWD dla polskich patriotów, inteligencji żołnierzy Armii Krajowej.

Rzecz dla mnie najważniejsza, ginie moja starsza koleżanka Don Kichot, Krystyna Wańkowicz,  pseudonim powstańczy "Anna", "Hanka" pierworodna  córka Wielkiego Melchiora Wańkowicza, herbu Lis

 

 

 

"Don Kichot" z Warszawy, Krystyna Wańkowicz "Anna" w baonie nazywano ją również Hanką, pełniła funkcję łączniczki "Rafała"/"Leona" Stanisława Leopolda w 1 kompanii baonu. 
Na własną prośbę przyłączyła się do czternastoosobowej grupy opóźniającej dowodzonej przez "Gryfa", która osłaniała wycofujące się z Woli oddziały. Walczyli przy zbiegu Żytniej i Młynarskiej, po czym, ok. godz. dziesiątej 6 sierpnia 1944 roku wycofali się Żytnią na cmentarz kalwiński. Tam, po odprawie, wraz z grupą kolegów, przeszli przez dziurę w cmentarnym murze i ruszyli ścieżką wzdłuż płotu, gdzie zostali ostrzelani przez moździerze i granatniki.

 

 

Kiedy opadł kurz i nastała chwilowa przerwa w walce, „Gryf”, „Rafał” i łączniczka „Zofia” podczołgali się do leżących na ul. Żytniej, przy murze cmentarza ewangelicko-reformowanego ciał. Szukali zapewne rannych. Natknęli się na martwe ciało Krystyny Wańkowicz. Miała dużą ranę szyi. Jej oczy były półprzymknięte, a z otwartych ust spływała strużka krwi. „Gryf” przykrył ciało swoją panterką i, z pomocą kolegów, ściągnął je na teren cmentarza.

„Annę” i Powstańców, z którymi poległa, Akowcy pochowali je w długim, głębokim na ok.40 centymetrówgrobie. Jamę przykryli cegłami i ziemią. Z desek i kawałka sznurka zrobili prowizoryczny krzyż. Przed śmiercią „Rafał” zdjął z ręki Krystyny zegarek i przekazał go jednej z łączniczek, z zamiarem przekazania go po wojnie rodzinie (nigdy nie dotarł do Wańkowiczów).

Wiosną i latem 1945 roku Zofia Wańkowicz przemierzała rejon cmentarza kalwińskiego w poszukiwaniu ciała córki. Nie znalazła go. Ktoś przeniósł ciało.

 

 

 

Szóstego [sierpnia] byłam na cmentarzu kalwińskim z moim punktem sanitarnym pierwszej kompanii „Rafała”. Widziałam, jak grupa «Gryfa» przebiegała Żytnią. Wyjrzałam przez furtkę: była cisza, formowali się w dwójki. Widziałam, jak przechodzili [przez] dziurę w płocie, śpiewali piosenkę „Parasola”: „Pałacyk Michla”. Łączniczka „Rafała”, „Anna”, szła z nimi. Widziałam, że czegoś się śmieje. Tak ostatnie chwile Krystyny Wańkowicz zapisała w swej pamięci łączniczka AK ps. „Lena

 

  Dziewięćdziesiat trzy lata temu, 9 października 1919 roku  przyszła na Świat w Warszawie, pierworodna córka sławnego pisarza, żołnierza walk  o niepodległość Polski, Melchiora Wańkowicza, herbu Lis pseudonim Jerzy Łużyc, Krystyna, wnuczka uczestnika Powstania Styczniowego
Zginęła w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka "Parasola" w dniu 6 sierpnia 1944 roku na Cmentarzu Kalwińskim.
Państwo Wańkowiczowie z córkami; Krystyną i Martą mieszkali na Żoliborzu w słynnym "Domeczku" przy ulicy Dziennikarskiej / Vide "Ziele na kraterze" /
Młodsza siostra Krystyny; Marta wyemigrowała do Ameryki , gdzie zmarła jako żona dziennikarza RWE
Na Krysię w Domeczku mówiono;Don Kichot, Pyton, Struś, Anna.
"Parasol", to harcerski batalion Armii Krajowej biorący udział w Powstaniu Warszawskim, składający się przede wszystkim z członków Szarych Szeregów. Obok Batalionu "Zośka" Wchodził w skład zgrupowania Kedywu Komendy Głównej  Armii Krajowej  - "Radosław". Za walki w Powstaniu Warszawskim  Wódz Naczelny odznaczył batalion Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.
W Powstaniu Warszawskim Krystyna Wańkowicz była także łączniczką porucznika Stanisława Leopolda ps. "Rafał", dowódcy 1. kompanii w baonie "Parasol", Rafał był bratem ciotecznym kapitana  Andrzeja Romockiego ps "Morro
 

 

Stanisław  Wojciech Leopold ps. "Rafał", dowódca 1. kompanii w baonie "Parasol",
 
 

 

 

 

 

 

 

Kapitan Armii Krajowej, instruktor harcerski, harcmistrz, żołnierz Szarych Szeregów,   Andrzej Romocki, herbu prawdzic. Dowódca 2. kompanii Rudy batalionu Zośka.Wnuk Juliusza Powstańca, Powstania Styczniowego
 
Krystyna Wańkowicz "Anna" w baonie nazywano ją również Hanką, pełniła funkcję łączniczki "Rafała"/"Leona" Stanisława Leopolda w 1 kompanii baonu. 
Na własną prośbę przyłączyła się do czternastoosobowej grupy opóźniającej dowodzonej przez Janusza Brochwicza-Lewińskiego "Gryfa" później generała, która osłaniała wycofujące się z Woli oddziały. Walczyli przy zbiegu Żytniej i Młynarskiej, po czym, ok. godz. dziesiątej 6 sierpnia 1944 roku wycofali się Żytnią na cmentarz kalwiński. Tam, po odprawie, wraz z grupą kolegów, przeszli przez dziurę w cmentarnym murze i ruszyli ścieżką wzdłuż płotu, gdzie zostali ostrzelani przez moździerze i granatniki.
 
 
Janusz Brochwicz-Lewiński,  "Gryf", generał brygady Wojska Polskiego żołnierz Batalionu AK "Parasol".
 
 
 
Jej ojciec, Melchior, napisał: "Cechowała ją nieustępliwa prawość charakteru, miłość wolności, niezależność myśli i sumienność wobec podjętych obowiązków, a dziewczęca jej postać, jej uśmiech i czar jej osobowości pozostał wspomnieniem w sercach towarzyszy broni i tych wszystkich bliskich, którzy ją kochali."
 
 Godzina pomsty wybija
Za zbrodnie, mękę i krew.
Do broni! Jezus, Maryja!
Żołnierski woła nas zew.
Krysiu, wszyscy, którzy Ciebie znali, modlą się za dusze Twoją w Domu Pana.
 
 
 
Melchior Wańkowicz herbu Lis zmarł w Warszawie 10 września 1974 r. Władze zaproponowały jego młodszej  córce , Marcie Erdman, pochowanie ojca na koszt państwa. Ta jednak odmówiła, zgodnie z wolą pisarza, który przed śmiercią powiedział: nie życzę sobie, by oni fotografowali się nad moją trumną.
Był prześladowany i więziony przez  komunistyczny reżim Gomułki

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Melchior Wańkowicz, herbu Lis. Po prawo:Melchior Wańkowicz po bitwie o Monte Cassino na szczycie „Widma”; w tle Monte Cairo; maj 1944

 

 

 

 

 

Etykietowanie:

33 komentarzy

avatar użytkownika gość z drogi

1. Panie Michale...bohaterska śmierć Córki Wielkiego Pisarza

i słowa tegoż samego
"nie życzę sobie, by oni fotografowali się nad moją trumną."
Córka w nieznanym Grobie,ON z dumą pochowany za własne pieniądze...
i analogia do
" wolskiego "córka plawiąca się w fałszywym blasku ojca,on pochowany za nasze pieniądze i nigdy nie osądzony chociażby za zbrodnie stanu zwanego WOJENNYM,a Górnicy...?nawet nie wolno było napisac na nekrologach ,jak zginęli...
ale wracając do przeszłości...
dzisiaj zginęła...Córka Wańkowicza...łączniczka Warszawskich
Bohaterskich Szarych Szeregów...
wieczna pamięć i wdzięcznośc...
Wieczne odpoczywanie racz Jej dać Panie i pozwól,by prochy wrociły do grobu Rodzinnego
/zemsta diabelska Smętka ?/
serdeczne pozdrowienia i serdeczna Modlitwa dla "Strusia"który zginął z pieśnią na ustach,hymnem Szarych Szeregów...Pałacyk Michla...

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Pani Gość z Drogi

Szanowna PanI Zofio,

Taka mamy III rzeczypospolita komoruska i niemcotuska gdzie zbrodniarzy chowa się na koszt państwa a o Bohaterach walk o wolną Polskę zapominamy.

Ukłony dla Pani i Budrysowa

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Pelargonia

3. Szanowny Panie Michale, Nasza Skarbnico!

Krysia "Anna" Wańkowicz powinna być wzorem dla współczesnej młodzieży!
Jej Duch jest wśród nas!
Oby odnaleziono Jej ciało!

Rano 6 sierpnia 1944 ochotniczo przyłączyła się do 14-osobowej grupy opóźniającej, dowodzonej przez plut. pchor. "Gryfa", która osłaniała oddziały wycofujące się z południowej Woli. Walczyli przy skrzyżowaniu ul. Żytniej i Młynarskiej, po czym, ok. godz. 10 wycofali się ul. Żytnią w kierunku bramy Cmentarza Kalwińskiego. Tam, po krótkiej odprawie, przeszli przez dziurę w cmentarnym murze i ruszyli ścieżką wzdłuż płotu, gdzie zostali ostrzelani przez moździerze i granatniki. Grupa tracąc zabitych i rannych wycofała się. Po wojnie matka, wraz z powstańczymi towarzyszami broni Krystyny, poszukiwała córki, jednak jej ciała nie udało się odnaleźć.

Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Maryla

4. Szanowny Panie Michale

wieczna cześć i chwała Pięknym Niezwyciężonym ! Polska pamięta !

Starcia w rejonie cmentarza kalwińskiego na Woli. Niemcy zaczynają ostrzał moździerzowy. Pod murem ginie siódemka powstańców, wśród których jest córka Melchiora Wańkowicza.

Krystyna Wańkowicz ps. „Anna” (+25 l.), była sanitariuszką w batalionie Parasol Armii Krajowej, łączniczką Stanisława Leopolda ps. „Rafał” oraz żyjącego jeszcze Janusza Brochwicza-Lewińskiego „Gryfa” (94 l.), który tak opisał jej śmierć w wywiadzie dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego:

Niestety, obserwator niemieckiej baterii moździerzy ciężkich zauważył gdzieś z ukrycia – może siedział na drzewie albo wysoko gdzieś – tych moich siedmiu ludzi, którzy siedzieli pod murem cmentarnym od wewnętrznej strony. W tym czasie salwa z moździerza upadła w środek i zabiła mi tych siedmiu ludzi. Zginęła tam Krystyna Wańkowiczówna, pseudonim „Anna”. To mnie bardzo uderzyło, śmierć moich ludzi i śmierć jej tak samo, tak że to ciężko przeżyłem i zawsze pamiętam o tym. Był straszny widok – jej poszarpane zwłoki, więc zdjąłem z siebie panterkę i przykryłem to; później pochowaliśmy ich. Niestety, to ciało było w jakimś późniejszym okresie wyjęte z tego miejsca, gdzie było pochowane, z tego dołu. Owinięte było jakimś kocem. Pani Wańkowiczowa i Melchior Wańkowicz skontaktowali się ze mną, jak byłem w Anglii; musiałem plany rysować i dać im informację, bo byłem naocznym świadkiem śmierci ich córki. Niestety, poszukiwania nie dały rezultatu i do tej pory to ciało nie zostało znalezione. Nie wiem, co się stało, nie mogę na to odpowiedzieć. W swojej książce „Ziele na kraterze” on bardzo ładnie opisał walki na Żytniej i sylwetkę córki, którą bardzo kochał i cenił.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Tadeusz Gajcy: "...korale z mej krwi"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Pięknie dziękuje za wiersz Tadeusza Gajcego, poety, Powstańca, żołnierza Armii Krajowej, który zginie 16 sierpnia walcząc w w Dywizjonie Motorowym Komendy Obszaru Warszawa Armii Krajowej.
Wieczna Cześć Jego pamięci

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Polacy mają dobrą pamięć bez aplikowania lewatywy, która by się przydała gajowemu.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

8. Do Pani Pelargonii

Szanowna Pani Ewo,

Pięknie dziękuje za piękną poezje śpiewana przez Pana Ryszard Makowskiego.

Ukłony dla Wielce Szanownych Pań

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Tymczasowy

9. Szanowny Panie Michale

Cos pewnie przeoczylem, jednak zapytam: jaki pseudonim nosil Andrzej Romocki, dowodca 2.kompanii Rudy batalionu Zoska?
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

10. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Ed,

Część Kanady jest francuskojęzyczna, więc

S'il vous plaît:
Pan Kapitan Andrzej Romocki herbu Prawdzic miał pseudonim powstańczy "Morro"

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

11. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Ed,

Przykro mi, ze muszę ten sam tekst wpisywać po kilka razy,oby to była tylko wysoka temperatura a nie złośliwości.
Panowie moderatorzy to do was ! ! !

bez ukłonów ! ! !

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

12. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Ed,

Część Kanady jest francuskojęzyczna, więc

S'il vous plaît:

Harcmistrz kapitan G. D. Andrzej Romocki herbu Prawdzic, miał pseudonim powstańczy "Morro"






Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Tymczasowy

13. Szanowny Panie Michale

Wielkie dzieki za wyjasnienie,o ktore, z powodow oczywistych, nie powinienem prosic.
Akurat Andrzej "Morro" tkwi w mojej pamieci od zawsze. Bardziej niz inni bohaterowie. On, po prostu, byl tych bohaterow dowodca w sensie wojskowym.
Na wszelki wypadek, czy mozemy uzgodnic szczegoly, bym mogl spoczac w spokoju, na wszelki wypadek (z racji wieku i doznanych "procedures" na moim zywym jak dotad ciele).
Tak wiec "Morro" kawaler VM i dwukrotnie Krzyza Walecznych, zginal w dniu 15 IX 1944 r. na Czerniakowie. Zostal pochowany w srode, 31 X 1945 r. Czy jest jeszcze cos do dodania?
Pozdrawiam.
Edeczek Soltysek

avatar użytkownika Tymczasowy

14. Korale z mej krwi

Te dziewczeta dzisiejsze sa prawie jak te z Niebywalego, Swietlistego Powstania Warszawskiego, ktore dalo Przyszlosc Wolnej Polsce.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

15. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Sołtysie,

W obecnej rzeczypospolitej tuskowej już nie ma prawdziwych sołtysów. W Rzeczypospolitej Szlacheckiej to był bardzo poważny urząd.
Sołtysi swym bogactwem często gęsto przewyższali szlachtę, byli szlachcicami.
Mieli więcej władzy niż dzisiejsza HGW. Poza tym byli mądrzejsi.

O Andrzeju Romockim pisze wielu, za wielu z wieloma błędami.
W dniu jego śmierci 15 września napisze jak zwykle.

Tak pisałem 16 września 2013 roku

http://blogmedia24.pl/node/64813

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Tymczasowy

16. Szanowny Panie Michale

z tego co pamietam, to przed wiekami wlasnie soltysi stanowili trzon wojsk polskich. Mieli w domu zbroje, miecze i szable oraz konie. Samej szlachty by nie wystarczylo, a wsi z soltysami bylo znaczniej wiecej.
Bez anegdoty sie nie obejdzie. Kiedys pracujac na US pogadywalem sobie z Naumem Chmielnickim. On po wojnie byl szefem PUBP, chyba w Nysie. "Nielegalnie" zabil przesluchiwanego woga ludu i jak przyszedl 1956 r., to takich jak on rozprowadzano po dzialach bhp w panstwowych przedsiebiorstwach, uczelniach (praypadek Baumana). KIedys prowadzilismy oboz naukowy latem w kopalni "Janina" (dwoch mistrzow Europy boksowalo w pierwszoligowej druzynie piesciarskiej tej kopalni. Byl czas, by sobie pogadac. Naum, taki niskiego wzrostu Zyd opowiadal, ze w czasie wojny byl dowodca batalionu psow przeciwczolgowych. Tresowano je by wbiegaly z ladunkami wybuchowymi na grzbiecie pod czolgi. I kiedys, gdy stacjonowali na Ukrainie, jeden zolnierz poprosil go o przepustke, bo o piec wiorst w chutorze byl jego rodzinny dom. akurat bylo lato Panowie wojskowi pojechali i trafili na zniwa. A te odbywaly sie jak zawsze. Kobiety Ukrainki kosily itd, a koacy w cieniu drzewa popijali sobie co tam bylo dobrego. Naum twierdzil, ze kazdy koazk mial pod opieka wojskowego konia, szable i czesto cwiczyl "dzygitowke". A ich zienszcziny...Jak wyzej.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

17. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Ed,

Tak było i tak jest na Ukrainie.
Ukraina tak jak Polska nie przeprowadziła lustracji i dekomunizacji,więc dziś płaci frycowe jak Polska.
Widzi Pan co dzieje się na Majdanie. To nie koniec rewolucji na Majdanie.

Ukłony

W pełni się zgadzam z tym co Pan pisze o sołtysach w dawnej Polsce.
Pod Grunwaldem, wielkiego mistrza zabił być może sołtys a nie Pan łycar

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika gość z drogi

18. Panie Michale,Polska na wakacjach

niewiele ich obchodzi,TO co się działo niegdyś...tusku,koMOruski to ich idole...
zmeczone Budrysowo serdecznie pozdrawia Pana i Małżonkę ...i Wszystkich...:)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

19. słucham "korale z mej krwi "

i myślę sobie,że ta Mała była jednak bardzo szczęśliwa w strasznym swiecie Wojny...

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

20. Pani Gość z Drogi

Szanowna Pani Zofio,

Wieczorne ukłony dla Pani i Budrysowa

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika gość z drogi

21. a my witamy Wielkopolskę w dniu wielkiego święta Polaków

Swięta Maryjnego
serdecznosci :)

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

22. Pani Gość z Drogi

Szanowna Pani Zofio,

Pięknie dziękujemy Pani i Budrysówce.

Serdecznosci

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika gość z drogi

23. Panie Michale :)

jak ten czas szybko biegnie i znowu mamy poniedziałek :)
serdeczności dla Pana ,Małżonki i Blogmedia 24.pl :)

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

24. Pani Gość z Drogi

Szanowna Pani Zofio,

Jak ten czas szybko leci. U mnie już wieczór

Ukłony dla Pani i Budrysowa



Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika gość z drogi

25. Panie Michale... Dobrego,nowego Dnia :)

a koń jest SUPER :)
serdecznosci :)

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

26. Pani Gość z Drogi

Szanowna Pani Zofio,

Może znajdę drugiego dla Budrysowa.





Ten mruga


Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika gość z drogi

27. Panie Michale :)

przepiękny...w latach dawno minionych zawsze słyszałam,że Koń przynosi szczęście....tak jak Słonik :)
Ten koń jest przepiękny i jeszcze mruga okiem :)))
serdeczności od Budysów i Budryowych :)

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

28. Pani Gość z Drogi

Szanowna Pani Zofio,





Ukłony dla Pani i Budrysów

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika gość z drogi

29. Panie Michale :) super :)

serdeczności :)

gość z drogi

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

30. Pani Gość z Drogi

Szanowna Pani Zofio,

Serdeczności dla Pani i Budrysowa

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

31. Korespondent spod Monte Cassino kontra władza ludowa

Dziś mija 50 lat od spotkania Melchiora Wańkowicza z I sekretarzem KC PZPR Władysławem Gomułką. Do dziś nie jest znany przebieg spotkania i temat rozmowy. Wcześniej Wańkowicz został aresztowany jako jeden z sygnatariuszy tzw. „Listu 34”, podpisanego przez 34 polskich literatów. Był on adresowany do władz PRL i wyrażał protest wobec polityki kulturalnej państwa.
– Aresztowanie Melchiora Wańkowicza miało zdyscyplinować pisarzy. Bo jeśli się aresztowało i przetrzymywało w więzieniu pisarza o takim nazwisku, w takim wieku, no to właściwie można powiedzieć, że wszyscy, którzy podjęliby działania podobne powinni liczyć się z identycznymi reakcjami – mówił historyk prof. Rafał Habielski.Pisarz został skazany 10 listopada 1964 r. na 3 lata więzienia. Na mocy amnestii kara została zmniejszona o połowę, jednak ze względu na wiek i stan zdrowia (pisarz miał wtedy 73 lata) został zwolniony do domu od razu po procesie. – Nie bardzo wiadomo było jaki miał być skutek tego procesu, o co właściwie chodziło – tłumaczył prof. Habielski. - To znaczy czy władze rzeczywiście chcą posadzić 73-letniego pisarza do więzienia, zaordynować karę i ją wyegzekwować, czy to ma być ostrzeżenie dla innych młodszych pisarzy, nie mających tyle odwagi co Wańkowicz? - dodał.

Aresztowanie Wańkowicza, wywołało protesty zarówno w kraju jak i za granicą. Pisarz poinformował, o przyjęciu wyroku, osobiście I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę na spotkaniu 8 stycznia 1965 r.

Melchior Wańkowicz urodził się 10 stycznia 1892 w Kałużycach na terenach dzisiejszej Białorusi. Publikować zaczął w okresie międzywojennym, wydając m.in. „W kościołach Meksyku”, czy „Na tropach Smętka”. W czasie II wojny światowej pracował jako korespondent wojenny przy II Korpusie Polskim gen. Władysława Andersa. Jego najbardziej znane dzieło „ Bitwa o Monte Cassino”, zawiera opis wydarzeń z maja 1944 r., gdy autor dwa tygodnie spędził na pierwszej linii frontu, towarzysząc walczącym żołnierzom. Pisarz zmarł 10 września 1974 r.

http://www.wprost.pl/ar/487902/Dziwaczny-proces-z-czasow-PRL-Koresponden...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. Polacy, znów nic się nie stało?

70. rocznica wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen

Minister Maciej Klimczak uczestniczył w niedzielę w uroczystych
obchodach 70. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego w
Bergen-Belsen.

Podczas uroczystości złożył wieniec od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego.

 

W uroczystych obchodach wzięli udział miedzy innymi Prezydent
Republiki Federalnej Niemiec Joachim Gauck, Przewodniczący Światowego
Kongresu Żydów Ronald Lauder oraz ocaleni więźniowie obozu.

 

Niemiecki obóz koncentracyjny w Bergen-Belsen w Dolnej Saksonii istniał w latach 1940-1945.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Szanowni Państwo, Co roku

Fot. wPolityce.pl/Gił

Szanowni Państwo,

Co roku wraz z rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego w prasie pojawiają się artykuły poświęcone jego historii. Publikowane są wzruszające historie jego uczestników, wywiady, wspomnienia, dokumenty, a także bogaty materiał dotyczący przebiegu walk oraz miasta obracanego w gruzy. Z radością przyjmujemy ten coroczny hołd oddany walczącej Warszawie. Jest to wspaniały sposób pielęgnowania pamięci i popularyzacji wiedzy historycznej.

Z pewnym żalem zauważamy jednak, że przedstawiany w prasie obraz powstania, obejmuje niemal wyłącznie wydarzenia, które miały miejsce bezpośrednio Warszawie. Poznajemy losy walczących w stolicy – ich rodzin, bliskich, znajomych – oraz wydarzenia, w których brali udział. Stosunkowo dużo miejsca poświęca się także historii hitlerowskich oddziałów, które w bestialski sposób pacyfikowały powstanie. Natomiast na informację o osobach, które poza granicami Warszawy organizowały przeprowadzaną na ogromną skalę akcję pomocową dla wysiedlanych mieszkańców stolicy natrafić można tylko sporadycznie. Tymczasem było w nią zaangażowanych kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Począwszy od 6 sierpnia aż do końca października 1944 r. z Warszawy wychodziło dziennie od kilku do kilkunastu transportów warszawiaków, kierowanych najpierw do obozu przejściowego w Pruszkowie (a w późniejszym okresie również do Ursusa, Piastowa, Ożarowa i Skierniewic), a stamtąd dalej Generalnego Gubernatorstwa, bądź do obozów pracy i koncentracyjnych.

Łącznie z Warszawy wypędzonych zostało 650 tys., z czego ok. 100 tys. to mieszkańcy okolicznych miejscowości. Większość z nich z obozu przejściowego w Pruszkowie (lub innych obozów) trafiła jednak do miasteczek i wsi na terenie Generalnego Gubernatorstwa, gdzie na kwatery przyjmowali ich tamtejsi mieszkańcy.

Zorganizowanie i przeprowadzenie akcji pomocowej dla tak wielu osób, w tak krótkim czasie i przy tak skąpych środkach własnych było przedsięwzięciem bez precedensu w historii Polski. Wymagało ogromnego nakładu pracy organizacyjnej, ale przede wszystkim głębokiego poczucia solidarności z pokrzywdzonymi.

W pomoc zaangażowane były zarówno oficjalnie działające polskie organizacje pomocowe tj. Polski Czerwony Krzyż, Rada Główna Opiekuńcza (RGO), Polski Komitet Opiekuńczy (PolKo), organizacje spółdzielcze i kościelne, jak i organizacje konspiracyjne, zwłaszcza Armia Krajowa. Na największe uznanie zasługują jednak tysiące wolontariuszy, którzy z własnej inicjatywy dostarczali pożywienie, ubrania, koce i medykamenty, przyjmowali Warszawiaków pod swój dach, bądź zatrudniali się w obozach przejściowych jako personel pomocniczy czy sanitarny. Wszędzie tam, gdzie trafiali wypędzeni ktoś na nich czekał z kromką chleba, z zupą, czasem z pomocą medyczną i ciepłymi ubraniami. Owszem, zdarzały się przypadki, że czynili to odpłatnie (w obozach przejściowych były to tzw. „złote siostrzyczki”), ale większość z nich czyniła to z dobroci serca. Na samym tylko terenie Pruszkowa i okolicznych miejscowości – których historią bezpośrednio zajmuje się Muzeum Dulag 121 - w pomoc zaangażowanych było kilkanaście tysięcy ludzi.

W pruszkowskim obozie, do którego, szacuje się, mogło trafić nawet 650 tys. osób – pracowało ponad tysiąc Polaków, którzy w większości dobrowolnie zgłosili się do pracy w obozie, po to by nieść pomoc wypędzonym z Warszawy. W ciągu kilku zaledwie dni RGO udało się zorganizować kuchnię obozową, która przygotowywała posiłki dla przybywających do Pruszkowa głodnych i wycieńczonych warszawiaków. Na jego terenie działały polskie służby sanitarne, Polski Czerwony Krzyż, osoby duchowne i siostry z kilku zakonów, a także podwarszawskie organizacje konspiracyjne. Obok pomocy medycznej i duchowej organizowane były na masową skalę ucieczki z obozu. Warszawiaków wciągano na listy osób chorych przeznaczonych do zwolnienia, przebierano ich za pracowników personelu sanitarnego czy osoby duchowne, które miały swobodę opuszczania obozu, podrabiano dokumenty, a czasem przemycano ich na furmankach wwożących pożywienie i wywożących chorych.

Szacuje się, że z pruszkowskiego obozu udało się wyprowadzić około 100 tys. ludzi, którzy trafiali później na kwatery do okolicznych mieszkańców bądź do pobliskich szpitali na Wrzesinie, w Tworkach, czy któregoś z tymczasowych, zakładanych często w prywatnych willach szpitali. Wyprowadzeni z obozu trafiali zwykle na teren Pruszkowa, Piastowa, Ursusa, Brwinowa, Milanówka, Podkowy Leśnej, Komorowa, Ożarowa, gdzie działała, sprawnie zarządzana przez polskie organizacje pomocowe, sieć kuchni, sierocińców, przytułków i kwater. Analogiczna pomoc zawiązywała się wszędzie tam, gdzie – często z minimalnym uprzedzeniem albo i bez niego – trafiały pociągi wypełnione z ludźmi.

Mimo to, opowieści o pomagających, w przeciwieństwie do historii o walczących i wypędzonych, pojawiają się w prasie, i niestety także w literaturze przedmiotu, tylko sporadycznie. A przecież udzielając pomocy ludzie ci często narażali własne życie. Wielu z pracujących w pruszkowskim obozie, którzy przyłapani zostali na pomaganiu w ucieczce, wysyłanych było w transportach do Auschwitz. Zdarzały się także przypadki rozstrzeliwania. Podobny los spotkać mógł przyjmujących na kwatery ludzi podejrzanych o udział w Powstaniu, a więc niemal każdego warszawiaka.

Ich praca i zaangażowanie zasługują na pamięć. Dlatego pragnęlibyśmy , aby przy planowaniu sierpniowych i wrześniowych cykli poświęconych Powstaniu, zwrócili Państwo uwagę na ten pomijany aspekt; historię widzianą oczami nie tylko walczących i wypędzanych, ale także tych, którzy pomogli im przetrwać w ten trudny okres.

Jest to bowiem bardzo ważna karta historii Powstania Warszawskiego - przez całe dziesiątki powojennych lat niestety biała. Muzeum Dulag 121 czyni starania by ją wypełnić.

Z poważaniem,

Małgorzata Bojanowska

dyrektor Muzeum Dulag 121

Pruszków, ul. 3 Maja 8 A

www.dulag121.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl