LIST DO ARTYSTÓW - św. Jan Paweł II
.
Do tych, którzy z pasją i poświęceniem poszukują nowych «epifanii» piękna, aby podarować je światu w twórczości artystycznej
«A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre» (Rdz 1, 31).
Artysta, wizerunek Boga Stwórcy
1. Nikt nie potrafi zrozumieć lepiej niż wy, artyści, genialni twórcy piękna, czym był ów pathos, z jakim Bóg u świtu stworzenia przyglądał się dziełu swoich rąk. Nieskończenie wiele razy odblask tamtego doznania pojawiał się w waszych oczach, artyści wszystkich czasów, gdy zdumieni tajemną mocą dźwięków i słów, kolorów i form, podziwialiście dzieła swego talentu, dostrzegając w nich jakby cień owego misterium stworzenia, w którym Bóg, jedyny Stwórca wszystkich rzeczy, zechciał niejako dać wam udział.
Dlatego właśnie uznałem, że te słowa z Księgi Rodzaju będą najwłaściwszym rozpoczęciem mojego listu do was. Czuję się z wami związany doświadczeniami z odległej przeszłości, które pozostawiły niezatarty ślad w moim życiu. Tym listem pragnę włączyć się w nurt owocnego dialogu Kościoła z artystami, który w ciągu dwóch tysięcy lat historii nigdy nie został przerwany, a na progu trzeciego tysiąclecia nadal ma przed sobą rozległe perspektywy.
Rzeczywistym motywem tego dialogu nie są jedynie okoliczności historyczne czy względyfunkcjonalne: jest on zakorzeniony w samejistocie doświadczenia religijnego i twórczościartystycznej. Pierwsza stronica Biblii ukazuje nam Boga jako poniekąd pierwowzór każdej osoby, która tworzy jakieś dzieło: w człowieku twórcy znajduje odzwierciedlenie Jego wizerunek Stwórcy. Tę więź ukazuje szczególnie wyraźnie język polski dzięki pokrewieństwu między słowami stwórca i twórca.
Jaka jest różnica między «stwórcą» a «twórcą»? Ten, kto stwarza, daje samo istnienie, wydobywa coś z nicości - ex nihilo sui et subiecti, jak mówi się po łacinie - i ten ściśle określony sposób działania jest właściwy wyłącznie Wszechmogącemu. Twórca natomiast wykorzystuje coś, co już istnieje i czemu on nadaje formę i znaczenie. Taki sposób działania jest właściwy człowiekowi jako obrazowi Boga. Biblia bowiem stwierdza, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę «na swój obraz» (por. Rdz 1,27), po czym dodaje, że powierzył im misję panowania nad ziemią (por. Rdz 1,28). Było to w ostatnim dniu stworzenia (por. Rdz 1, 28-31). W ciągu poprzednich dni Jahwe stwarzał wszechświat jak gdyby w rytmie kosmicznej ewolucji. Na końcu stworzył człowieka jako najdoskonalszy owoc swego zamysłu. Jemu to poddał widzialny świat niczym ogromne pole, na którym może wyrażać swoje twórcze zdolności.
Bóg powołał zatem człowieka do istnienia, powierzając mu zadanie bycia twórcą. W «twórczości artystycznej» człowiek bardziej niż w jakikolwiek inny sposób objawia się jako «obraz Boży» i wypełnia to zadanie przede wszystkim kształtując wspaniałą «materię» własnego człowieczeństwa, a z kolei także sprawując twórczą władzę nad otaczającym go światem. Boski Artysta, okazując artyście ludzkiemu łaskawą wyrozumiałość, użycza mu iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy. Udział ten nie umniejsza oczywiście nieskończonego dystansu między Stwórcą a stworzeniem, na co zwracał uwagę kardynał Nicola Cusano: «Sztuka twórcza, którą człowiek ma szczęście gościć w duszy, nie jest tożsamaze sztuką w znaczeniu istotowym, czyli z Bogiem, ale jest jedynie sposobem jej przekazywania i udziałem w niej».1
Dlatego artysta, im lepiej uświadamia sobie swój «dar», tym bardziej skłonny jest patrzeć na samego siebie i na całe stworzenie oczyma zdolnymi do kontemplacji i do wdzięczności, wznosząc do Boga hymn uwielbienia. Tylko w ten sposób może do końca zrozumieć samego siebie, swoje powołanie i misję.
Szczególne powołanie artysty
2. Nie wszyscy są powołani, aby być artystami w ścisłym sensie tego słowa. Jednak według Księgi Rodzaju, zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki.
Istotne jest, aby dostrzec odrębność, ale także powiązanie tych dwóch aspektów ludzkiego działania. Odrębność jest oczywista. Czym innym jest sprawność, dzięki której każdy człowiek staje się sprawcą swoich czynów, odpowiedzialnym za ich wartość moralną, czym innym zaś jest sprawność, dzięki której człowiek jest artystą - to znaczy umie działać odpowiednio do wymogów sztuki,stosując się wiernie do jej specyficznych reguł.2 Dlatego artysta umie wytwarzać przedmioty, ale to samo z siebie nic nam jeszcze nie mówi o jego charakterze moralnym. Nie tworzy tu bowiem siebie samego, nie kształtuje własnej osobowości, a jedynie wykorzystuje umiejętności twórcze,nadając formy estetyczne ideom poczętymw umyśle.
Chociaż to rozróżnienie ma fundamentalne znaczenie, nie mniej istotne jest też powiązanie między tymi dwiema sprawnościami - moralną i artystyczną, które wzajemnie bardzo głęboko się warunkują. Tworząc dzieło, artysta wyraża bowiem samego siebie do tego stopnia, że jego twórczość stanowi szczególne odzwierciedlenie jego istoty - tego kim jest i jaki jest. Znajdujemy na to niezliczone dowody w dziejach ludzkości. Artysta bowiem, kiedy tworzy, nie tylko powołuje do życia dzieło, ale poprzez to dzieło jakoś także objawia swoją osobowość. Odnajduje w sztuce nowy wymiar i niezwykły środek wyrażania swojego rozwoju duchowego. Poprzez swoje dzieła artysta rozmawia i porozumiewa się z innymi. Tak więc historia sztuki nie jest tylko historią dzieł, ale również ludzi. Dzieła sztuki mówią o twórcach, pozwalają poznać ich wnętrze i ukazują szczególny wkład każdego z nich w dzieje kultury.
Powołanie artystyczne w służbie piękna
3. Pisze wielki poeta polski Cyprian Norwid:
«(...) Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy - praca, by się zmartwych-wstało».3
Temat piękna jest istotnym elementem rozważań o sztuce. Pojawił się on już wcześniej, gdy wspomniałem o zadowoleniu, z jakim Bóg przyglądał się stworzonemu światu. Kiedy Bóg widział, że było dobre to, co stworzył, widział zarazem, że było piękne.4 Relacja między dobrem a pięknem skłania do refleksji. Piękno jest bowiem poniekąd widzialnością dobra, tak jak dobro jest metafizycznym warunkiem piękna. Rozumieli to dobrze Grecy, którzy zespalając te pojęcia ukuli wspólny termin dla obydwu: «kalokagathía», czyli «piękno-dobroć». Tak pisze o tym Platon: «Potęga Dobra schroniła się w naturze Piękna».5
Żyjąc i działając, człowiek określa swój stosunek do bytu, prawdy i dobra. Artysta w szczególny sposób obcuje z pięknem. W bardzo realnym sensie można powiedzieć, że piękno jest jego powołaniem, zadanym mu przez Stwórcę wraz z darem «talentu artystycznego». Rzecz jasna, także ten talent należy pomnażać, zgodnie z wymową ewangelicznej przypowieści o talentach (por. Mt 25,14-30).
Tutaj dotykamy samego sedna problemu. Kto dostrzega w sobie tę Bożą iskrę, którą jest powołanie artystyczne - powołanie poety, pisarza, malarza, rzeźbiarza, architekta, muzyka, aktora... - odkrywa zarazem pewną powinność: nie można zmarnować tego talentu, ale trzeba go rozwijać, ażeby nim służyć bliźniemu i całej ludzkości.
Artysta a dobro wspólne
4. Społeczeństwo potrzebuje bowiem artystów, podobnie jak potrzebuje naukowców i techników, pracowników fizycznych i umysłowych, świadków wiary, nauczycieli, ojców i matek, którzy zabezpieczają wzrastanie człowieka i rozwój społeczeństwa poprzez ową wzniosłą formę sztuki, jaką jest «sztuka wychowania». W rozległej panoramie kultury każdego narodu artyści mają swoje miejsce. Gdy idąc za głosem natchnienia tworzą dzieła naprawdę wartościowe i piękne, nie tylko wzbogacają dziedzictwo kulturowe każdego narodu i całej ludzkości, ale pełnią także cenną posługę społeczną na rzecz dobra wspólnego.
Odrębne powołanie każdego artysty określa pole jego służby, a zarazem wskazuje zadania, które go czekają, ciężką pracę, do której musi być przygotowany, i wreszcie odpowiedzialność, którą winien podjąć. Artysta świadomy tego wszystkiego wie także, że musi działać nie kierując się dążeniem do próżnej chwały ani żądzą taniej popularności, ani tym mniej nadzieją na osobiste korzyści. Istnieje zatem pewna etyka czy wręcz «duchowość» służby artystycznej, która ma swój udział w życiu i w odrodzeniu każdego narodu. Na to właśnie zdaje się wskazywać Cyprian Norwid, kiedy pisze:
«(...) Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy - praca, by się zmartwychwstało».
Sztuka w obliczu tajemnicy Słowa Wcielonego
5. Prawo Starego Testamentu zawiera wyraźny zakaz przedstawiania Boga niewidzialnego i niewyrażalnego przy pomocy «posągu rzeźbionego lub z lanego metalu» (por. Pwt 27,15), ponieważ Bóg przerasta wszelkie wizerunki materialne: «Jestem, który jestem» (Wj 3,14). Jednakże w tajemnicy Wcielenia sam Syn Boży stał się widzialny: «Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty» (Ga 4,4). Bóg stał się człowiekiem w Jezusie Chrystusie, który jest «centralną tajemnicą, do której należy się odwoływać, aby zrozumieć zagadkę istnienia człowieka, świata stworzonego i samego Boga» .6
Ta podstawowa widzialność «Boga-Tajemnicy» stanowiła zachętę i wyzwanie dla chrześcijan także na płaszczyźnie twórczości artystycznej. Na tej glebie rozkwitło piękno, które właśnie stąd, z tajemnicy Wcielenia, czerpało żywotne soki. Stając się człowiekiem, Syn Boży wniósł bowiem w dzieje ludzkości całe ewangeliczne bogactwo prawdy i dobra, a wraz z nim objawił także nowy wymiar piękna: orędzie ewangeliczne jest nim napełnione po brzegi.
Pismo Święte stało się zatem swego rodzaju «ogromnym słownikiem» (P. Claudel) i «atlasem ikonograficznym» (M. Chagall), z którego czerpała chrześcijańska kultura i sztuka. Już sam Stary Testament, interpretowany w świetle Nowego, odsłonił niewyczerpane źródła natchnienia. Poczynając od opisów stworzenia i grzechu pierworodnego, potopu, historii Patriarchów i wyjścia z Egiptu aż po wiele innych wydarzeń i postaci z dziejów zbawienia, tekst biblijny rozpalał wyobraźnię malarzy, poetów, muzyków, twórców teatru i kina. Postać Hioba - by posłużyć się jednym tylko przykładem - z całą swoją wstrząsającą i zawsze aktualną problematyką cierpienia, nieustannie budzi zainteresowanie filozofii, ale także literatury i sztuki. A cóż powiedzieć o Nowym Testamencie? Od narodzenia po Golgotę, od przemienienia po zmartwychwstanie, od cudów i nauczania Chrystusa po wydarzenia opisane w Dziejach Apostolskich lub zapowiadane w Apokalipsie w ujęciu eschatologicznym - niezliczoną ilość razy biblijne słowo stawało się obrazem, muzyką, poezją, wyrażając językiem sztuki tajemnicę «Słowa, które stało się ciałem».
W dziejach kultury wszystko to przyczyniło się do powstania rozległego dziedzictwa wiary i piękna. Wzbogaciło ono przede wszystkim modlitwę i życie ludzi wierzących. W czasach, gdy znajomość pisma była mało rozpowszechniona, dla wielu z nich graficzne przedstawienia Biblii stanowiły nawet konkretne narzędzie katechezy.7 Dla wszystkich jednak, wierzących i niewierzących, dzieła sztuki inspirowane przez Pismo Święte pozostają jakby odblaskiem niezgłębionej tajemnicy, która ogarnia świat i jest w nim obecna.
Owocne przymierze Ewangelii i sztuki
6. Każda autentyczna inspiracja artystyczna wykracza bowiem poza to, co postrzegają zmysły, i przenikając rzeczywistość stara się wyjaśnić jej ukrytą tajemnicę. Ma swoje źródło w głębi ludzkiej duszy - tam, gdzie pragnienie nadania sensu własnemu życiu łączy się z nieuchwytnym doznaniem piękna i tajemniczej jedności rzeczy. Wszyscy artyści zdają sobie sprawę, jak głęboka przepaść istnieje między dziełem ich rąk, nawet najbardziej udanym, a olśniewającą doskonałością piękna, dostrzeżonego w chwili twórczego uniesienia: wszystko, co zdołają wyrazić malując, rzeźbiąc i tworząc, jest jedynie przebłyskiem owej światłości, która na kilka chwil zajaśniała oczom ich duszy.
Człowiek wierzący nie dziwi się temu, gdyż wie, że przez moment oglądał ów bezmiar światłości, która ma swoje pierwotne źródło w Bogu. Czyż można się zdumiewać, że duch zostaje niejako porażony tą wizją do tego stopnia, iż potrafi to wyrazić tylko nieudolnym bełkotem? Nikt bardziej niż prawdziwy artysta nie jest skłonny uznać własnej ograniczoności i potwierdzić słuszności słów świętego Pawła, według którego «Bóg (...) nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką, (...) nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka» (por. Dz 17,24.29). Jeśli nawet wewnętrzna prawda rzeczy pozostaje zawsze «poza granicą» ludzkiej zdolności rozumienia, o ileż bardziej dotyczy to Boga, ukrytego w swej niezgłębionej tajemnicy!
Inna jest natura poznania przez wiarę, gdyż wymaga ono osobistego spotkania z Bogiem w Jezusie Chrystusie. Także to poznanie jednak może się wzbogacić dzięki intuicji artystycznej. Wymownym przykładem kontemplacji estetycznej, która prowadzi na wyżyny wiary, są między innymi dzieła błogosławionego Fra Angelico. Nie mniej znamienna jest tu też pełna zachwytu lauda, którą święty Franciszek z Asyżu dwukrotnie powtarza w swojej chartula, napisanej po otrzymaniu stygmatów Chrystusa na górze Alwerni: «Ty jesteś pięknem (...). Ty jesteś pięknem!».8 Tak komentuje to święty Bonawentura: «W rzeczach pięknych kontemplował Najpiękniejszego, a idąc śladami, jakie pozostawił On w stworzeniach, tropił wszędzie Umiłowanego».9
Z podobnym podejściem można się zetknąćw duchowości wschodniej, gdzie Chrystus określany jest jako «Najpiękniejszy, obdarzony pięknem bardziej niż wszyscy śmiertelni».10 Makary Wielki tak komentuje przemieniające i wyzwalające piękno Zmartwychwstałego: «Dusza, która została w pełni oświecona niewymowną chwałą jaśniejącego oblicza Chrystusa, jest pełna Ducha Świętego, (...) jest cała okiem, cała światłem, cała obliczem».11
Każda autentyczna forma sztuki jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości człowieka i świata. Tym samym stanowi też bardzo trafne wprowadzenie w perspektywę wiary, w której ludzkie doświadczenie znajduje najpełniejszą interpretację. Oto dlaczego pełnia prawdy zawarta w Ewangelii musiała od samego początku wzbudzić zainteresowanie artystów, z natury wrażliwych na wszelkie przejawy ukrytego piękna rzeczywistości.
Początki
7. Sztuka, z jaką zetknęło się chrześcijaństwo na początku swoich dziejów, była dojrzałym owocem świata klasycznego, wyrażała jego kanony estetyczne i zarazem była nośnikiem jego wartości. Podobnie jak w sferze życia i myśli, tak i na polu sztuki wiara kazała chrześcijanom dokonywać rozeznania, które nie pozwalało przyjmować bezkrytycznie zastanego dziedzictwa. Początki sztuki o inspiracji chrześcijańskiej były zatem skromne i ściśle związane z odczuwaną przez wierzących potrzebą wypracowania pewnych znaków, opartych na Piśmie Świętym, którymi mogliby wyrażać tajemnice wiary, a zarazem «symbolicznego kodu», pozwalającego na wzajemne rozpoznawanie się i identyfikację, zwłaszcza w trudnych okresach prześladowań. Któż nie pamięta owych symboli, w których można też dostrzec pierwsze ślady sztuki malarskiej i plastycznej? Znaki ryby, chlebów, pasterza wskazywały na tajemnicę, stając się jakby niepostrzeżenie zalążkami nowej sztuki.
Od chwili gdy edykt Konstantyna pozwolił chrześcijanom wypowiadać się z całkowitą swobodą, sztuka stała się uprzywilejowaną formą wyrażania wiary. W wielu miejscach zaczęto wznosić majestatyczne bazyliki, w których stosowano jeszcze architektoniczne kanony starożytnego pogaństwa, zarazem jednak naginając je do potrzeb nowego kultu. Jakże nie wspomnieć tu choćby o antycznych bazylikach św. Piotra czy św. Jana na Lateranie, ufundowanych przez samego Konstantyna? Albo o Hagia Sophia w Konstantynopolu, wzniesionej z rozkazu Justyniana i ozdobionej arcydziełami sztuki bizantyjskiej?
Podczas gdy architektura kształtowała przestrzeń sakralną, potrzeba kontemplacji misterium oraz ukazywania go w formach dostępnych dla ludzi prostych zrodziła stopniowo pierwsze formy sztuki malarskiej i rzeźbiarskiej. Zarazem powstawały też wczesne dzieła sztuki słowa i dźwięku: wśród licznych pism Augustyna znaleźć można także traktat De musica, natomiast Hilary, Ambroży, Prudencjusz, Efrem Syryjczyk, Grzegorz z Nazjanzu i Paulin z Noli - by wymienić tylko kilka postaci - przyczynili się do rozwoju chrześcijańskiej poezji, która często odznacza się wysokim poziomem nie tylko teologicznym, ale również literackim. Ich program poetycki opierał się na formach odziedziczonych po klasykach, ale czerpał z czystego źródła Ewangelii, co trafnie wyraził święty poeta z Noli: «Jedyną sztuką jest dla nas wiara, a jedyną pieśnią Chrystus».12 Nieco później Grzegorz Wielki, układając swoje Antyphonarium, stworzył podstawy dla bujnego rozwoju owej niezwykle oryginalnej odmiany muzyki sakralnej, która nosi jego imię. Natchniona melodyka śpiewu gregoriańskiego miała się stać w następnych stuleciach charakterystyczną formą wyrażania wiary Kościoła w muzyce podczas liturgicznej celebracji świętych tajemnic. Tak oto «piękno» łączyło się z «prawdą», aby także drogami sztuki przenosić ludzkie dusze ze świata zmysłowego w rzeczywistość wieczną.
W tym procesie rozwoju nie brakło też momentów trudnych. Właśnie wokół problemu graficznego przedstawiania chrześcijańskiego misterium toczył się we wczesnych wiekach zaciekły spór, który przeszedł do historii pod nazwą «walk obrazoburczych». Święte wizerunki, rozpowszechnione już w praktyce kultowej Ludu Bożego,stały się przedmiotem gwałtownej kontestacji. Sobór obradujący w Nicei w 787 r., który uznał dopuszczalność tych wizerunków i ich kultu,był wydarzeniem historycznym nie tylko dla wiary, ale także dla samej kultury. Decydującym argumentem, jakim posłużyli się biskupi, aby rostrzygnąć spór, była tajemnica Wcielenia: skoro Syn Boży wszedł w świat widzialnej rzeczywistości, czyniąc ze swego człowieczeństwa jakby pomost między sferą widzialną a niewidzialną, to przez analogię wolno uznać, że zgodnie z logiką znaków graficzne przedstawienie tajemnicy może być traktowane jako jej zmysłowo postrzegalne uobecnienie. Ikona nie jest czczona dla niej samej, ale odsyła do rzeczywistości, którą przedstawia.13
Średniowiecze
8. Kolejne stulecia były świadkami bujnego rozwoju sztuki chrześcijańskiej. Na Wschodzie nadal kwitła sztuka ikonograficzna, związana ze szczególnymi kanonami teologicznymi i estetycznymi oraz oparta na przeświadczeniu, że ikona jest poniekąd sakramentem. Uobecnia bowiem tajemnicę Wcielenia, w tym czy innym jej aspekcie, analogicznie do tego, jak uobecniają ją sakramenty. Właśnie dlatego piękno ikony można docenić przede wszystkim we wnętrzu świątyni, której półmrok rozjaśniony jest niezliczonymi odblaskami płonących lamp. Tak pisze o tym Paweł Florenski: «Złoto - grubiańskie, ociężałe, bezużyteczne w pełnym świetle dnia - w drżącym blasku lampy albo świecy ożywa, tryska w różne strony tysiącami iskier i pozwala domyślać się istnienia innych, nadziemskich świateł, które wypełniają przestrzeń nieba».14
Na Zachodzie artyści zajmowali bardzo różne stanowiska, w zależności także od najgłębszych przekonań, charakteryzujących środowisko kulturowe danej epoki. Dziedzictwo artystycznenagromadzone w ciągu stuleci obejmuje bardzo rozległy i różnorodny zbiór natchnionych dzieł sztuki sakralnej, które napełniają podziwem także współczesnego człowieka. Na pierwszy plan wysuwają się niezmiennie wielkie budowle sakralne, w których funkcjonalność łączy się harmonijniez twórczą fantazją, inspirowaną zmysłem piękna i intuicyjną wrażliwością na tajemnicę. Tak powstały różne style dobrze znane historykom sztuki. Siła i prostota stylu romańskiego, którego wyrazem są katedry i zespoły klasztorne, przeradza się stopniowo w strzelistość i wspaniałość gotyku. W tych formach kryje się nie tylko geniusz artysty, ale dusza narodu. Gra świateł i cieni, współistnienie form masywnych i smukłych - za tym wszystkim stoją oczywiście względy natury techniczno-strukturalnej, ale także dramat doświadczenia Boga w mysterium tremendum et fascinosum. Czyż można zamknąć w tych kilku uwagach, i to obejmujących różne dziedzinysztuki, całą twórczą energię długich stuleci chrześcijańskiego średniowiecza? Cała kultura, mimo ograniczeń nieodłącznie związanych z ludzką naturą, przesiąkła Ewangelią: gdy powstawała Summa świętego Tomasza jako owoc myśli teologicznej, architektura kościołów naginała materię do adoracji misterium, a wspaniały poeta Dante Alighieri tworzył «poemat święty, gdzie niebo z ziemią przyłożyły ręce»15 - jak on sam określa swoją Boską Komedię.
Humanizm i Odrodzenie
9. Pomyślny klimat kulturowy, który umożliwił niezwykły rozkwit sztuki w epoce Humanizmu i Odrodzenia, ukształtował też w dużej mierze stosunek artystów tego okresu do rzeczywistości religijnej. Źródła ich inspiracji są oczywiście różnorakie, podobnie jak ich style - przynajmniejw przypadku największych z nich. Nie zamierzam tu jednak przypominać faktów, które wy, artyści, dobrze znacie. Pragnę natomiast, pisząc do was z Pałacu Apostolskiego - który także jest swoistą skarbnicą arcydzieł, być może jedyną w swoim rodzaju na świecie - stać się głosem wielkich artystów, którzy tutaj ujawnili bogactwo swojego geniuszu, często przenikniętego niezwykle głęboką duchowością. Stąd przemawia do nas Michał Anioł, który we freskach Kaplicy Sykstyńskiej zawarł niejako cały dramat i misterium świata, od stworzenia po Sąd Ostateczny, ukazując oblicze Boga Ojca, Chrystusa sędziego oraz człowieka przemierzającego trudną drogę od początków do kresu dziejów. Stąd przemawia subtelny i głęboki geniusz Rafaela, wskazując na ukrytą w wielu jego dziełach malarskich, zwłaszcza w «Dyspucie» w Stanza della Segnatura, tajemnicę objawienia Boga w Trójcy, który w Eucharystii staje się towarzyszem drogi człowieka i rozjaśnia swoim światłem pytania i oczekiwania ludzkiego rozumu. Stąd, z tej majestatycznej bazyliki poświęconej Księciu Apostołów, z kolumnady,która przypomina ramiona otwarte na przyjęcie ludzkości, przemawiają wciąż tacy mistrzowie jak Bramante, Bernini, Borromini, Maderno, by wymienić tylko najwybitniejszych, wyrażając plastycznie sens tajemnicy, która czyni z Kościoła społeczność uniwersalną, gościnną, matkę i towarzyszkę drogi każdego człowieka poszukującego Boga.
W tym niezwykłym kompleksie budowli sztuka sakralna wyraziła się z niezwykłą mocą, tworząc dzieła o nieprzemijalnej wartości zarazem estetycznej i religijnej. Jej cechą charakterystyczną stawało się w coraz większej mierze - pod wpływem Humanizmu i Odrodzenia, a później kolejnych nurtów kultury i nauki - zainteresowanie człowiekiem, światem, rzeczywistością historyczną. To zainteresowanie samo w sobie nie jest bynajmniej zagrożeniem dla wiary chrześcijańskiej, skupionej wokół tajemnicy Wcielenia, a zatem wokół objawienia wartości człowieka przez Boga. Przekonują nas o tym właśnie wymienieni tutaj artyści. Wystarczy pomyśleć, jak Michał Anioł wyraża w swoich obrazach i rzeźbach piękno ludzkiego ciała.16
Także zresztą w nowym klimacie ostatnich stuleci, gdy część społeczeństwa wydaje się zobojętniała na wiarę, sztuka religijna nie przestaje się rozwijać. Możemy się o tym przekonać obserwując nie tylko dziedzinę sztuk plastycznych, ale także bujnie rozwijającą się w tym samym okresie muzykę sakralną, komponowaną dla potrzeb liturgii czy choćby nawiązującą do tematów religijnych. Obok licznych artystów, którzy poświęcili jej wiele sił - czyż można tu nie wspomnieć przynajmniej Pierluigiego da Palestrina albo Orlanda di Lasso czy Tomasa Luisa de Victoria - wielu innych znanych kompozytorów - od Händla do Bacha, od Mozarta do Schuberta, od Beethovena do Berlioza, od Liszta do Verdiego - pozostawiło nam niezwykle natchnione dzieła także w tej dziedzinie.
W dążeniu do odnowy dialogu
10. Ale jest też prawdą, że w epoce nowożytnej obok tego nurtu humanizmu chrześcijańskiego, nadal tworzącego wybitne dzieła kultury i sztuki, stopniowo ukształtowała się też inna forma humanizmu, którą cechuje nieobecność Boga, a często sprzeciw wobec Boga. Ten klimat prowadził czasem do rozejścia się dróg sztuki i wiary, przynajmniej w tym sensie, że wielu artystów okazywało mniejsze zainteresowanie tematami religijnymi.
Jak jednak wiecie, Kościół nadal żywi bardzo wysokie uznanie dla sztuki jako takiej. Sztuka bowiem, jeżeli jest autentyczna, choć niekoniecznie wyraża się w formach typowo religijnych, zachowuje więź wewnętrznego pokrewieństwa ze światem wiary, tak że nawet w sytuacji głębokiego rozłamu między kulturą a Kościołem właśnie sztuka pozostaje swego rodzaju pomostem prowadzącym do doświadczenia religijnego. Jako poszukiwanie prawdy, owoc wyobraźni wykraczającej poza codzienność, sztuka jest ze swej natury swoistym wezwaniem do otwarcia się na Tajemnicę. Nawet wówczas gdy artysta zanurza się w najmroczniejszych otchłaniach duszy lub opisuje najbardziej wstrząsające przejawy zła, staje się w pewien sposób wyrazicielem powszechnego oczekiwania na odkupienie.
Jest zatem zrozumiałe, dlaczego Kościół przywiązuje szczególną wagę do dialogu ze sztuką i pragnie zawrzeć w naszej epoce nowe przymierzez artystami, do którego wzywał usilnie mój czcigodny poprzednik Paweł VI w przemówieniu skierowanym 7 maja 1964 r. do artystów podczas specjalnego spotkania w Kaplicy Sykstyńskiej.17 Kościół żywi nadzieję, że współpraca ta przyniesie naszej epoce nową «epifanię» piękna oraz pomoże zaspokoić we właściwy sposób potrzeby chrześcijańskiej wspólnoty.
W duchu Soboru Watykańskiego II
11. Sobór Watykański II położył podwaliny pod nową relację między Kościołem a kulturą, czego bezpośrednie konsekwencje dotyczą także świata sztuki. Relacja ta ma się rozwijać pod znakiem przyjaźni, otwartości i dialogu. W Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes Ojcowie soborowi podkreślili «wielkie znaczenie» literatury i sztuki w życiu człowieka: «Usiłują one bowiem dać wyraz przyrodzonemu uzdolnieniu człowieka, jego problemom i doświadczeniom w dążeniu do poznania i doskonalenia siebie oraz świata; starają się ukazać stanowisko człowieka w historii i w całym świecie, jego nędze i radości, oświetlić potrzeby i możliwości ludzi oraz naszkicować lepszy los człowieka».18
Opierając się na tych podstawach, Ojcowie skierowali na zakończenie Soboru pozdrowienie i wezwanie do artystów: «Świat, w którym żyjemy - pisali - potrzebuje piękna, aby nie pogrążyć się w rozpaczy. Piękno podobnie jak prawda budzi radość w ludzkich sercach i jest cennym owocem, który trwa mimo upływu czasu, tworzy więź między pokoleniami i łączy je w jednomyślnym podziwie!».19 Właśnie w tym duchu głębokiej czci dla piękna Konstytucja o liturgii świętej Sacrosanctum Concilium przypomniała długą tradycję przyjaźni, jaką Kościół okazywał sztuce, a mówiąc bardziej bezpośrednio o sztuce sakralnej, «szczycie» sztuki religijnej, nie wahała się nazwać «szlachetną usługą» pracy artystów, którzy tworzą dzieła zdolne ukazać w jakiejś mierze nieskończone piękno Boga i skierować ku Niemu ludzkie umysły.20 Także dzięki ich pracy «ujawnia się lepiej znajomość Boga, a głoszenie Ewangelii staje się dla umysłów ludzi zrozumialsze».21 W tym świetle nie budzi zdziwienia teza o. Marie Dominique Chenu, że również historyk teologii nie wykonałby w pełni swojego zadania, gdyby nie poświęcił należytej uwagi dziełom sztuki, zarówno literackim jak i plastycznym, które na swój sposób są «nie tylko estetycznymi ilustracjami, ale prawdziwymi 'źródłami' teologicznymi».22
Kościół potrzebuje sztuki
12. Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca. Musi zatem wyrażać w zrozumiałych formułach to, co samow sobie jest niewyrażalne. Otóż sztuka odznacza się sobie tylko właściwą zdolnością ujmowania wybranego aspektu tego orędzia, przekładania go na język barw, kształtów i dźwięków, które wspomagają intuicję człowieka patrzącego lub słuchającego. Czyni to, nie odbierając samemu orędziu wymiaru transcendentnego ani aury tajemnicy.
Kościół potrzebuje zwłaszcza tych, którzy umieją zrealizować to wszystko na płaszczyźnie literatury i sztuk plastycznych, wykorzystując niezliczone możliwości obrazów oraz ich znaczeń symbolicznych. Sam Chrystus często posługiwał się obrazami w swoim przepowiadaniu, co było w pełni zgodne z logiką Wcielenia, w którym On sam zechciał się stać ikoną niewidzialnego Boga.
Kościół potrzebuje także muzyków. Ileż utworów muzyki sakralnej zostało skomponowanych w ciągu stuleci przez twórców przenikniętych głębokim zmysłem tajemnicy! Tysiące wierzących umacniało swoją wiarę muzyką, która wypływała z serc innych wierzących i stawała się częścią liturgii, a przynajmniej bardzo cenną pomocą w jej godnym sprawowaniu. Śpiew pozwala przeżywać wiarę jako żywiołową radość i miłość, jako ufne oczekiwanie na zbawczą interwencję Bożą.
Kościół potrzebuje architektów, bo potrzebne mu są przestrzenie, w których mógłby gromadzić chrześcijański lud i sprawować zbawcze misteria. Po straszliwych zniszczeniach ostatniej wojny światowej i po powstaniu wielkich metropolii nowa generacja architektów nauczyła się rozumieć i spełniać wymogi chrześcijańskiego kultu, potwierdzając, że temat religijny możebyć źródłem inspiracji także dla współczesnych stylów architektonicznych. Dzięki temu wzniesiono wiele świątyń, które są miejscami modlitwy, ale zarazem prawdziwymi dziełami sztuki.
Czy sztuka potrzebuje Kościoła?
13. Kościół zatem potrzebuje sztuki. Czy można jednak powiedzieć, że także sztuce potrzebny jest Kościół? Pytanie to może brzmieć prowokacyjnie, ale jeśli je właściwie rozumiemy, okazuje się uprawnione i głęboko uzasadnione. Artysta nieustannie poszukuje ukrytego sensu rzeczy, z wielkim trudem stara się wyrazić rzeczywistość niewysłowioną. Nie sposób zatem nie dostrzec, jak wielkim źródłem natchnienia może być dla niego ta swoista «ojczyzna duszy», jaką jest religia. Czyż to nie w sferze religii człowiek zadaje najważniejsze pytania osobiste i poszukuje ostatecznych odpowiedzi egzystencjalnych?
W rzeczywistości temat religijny należy do najczęściej podejmowanych przez artystów każdej epoki. Kościół zawsze odwoływał się do ich twórczych zdolności, aby wyjaśniać ewangeliczne orędzie i ukazywać jego konkretne zastosowania w życiu chrześcijańskiej wspólnoty. Ta współpraca stała się źródłem wzajemnego ubogacenia duchowego. Ostatecznie przyczyniło się to do lepszego zrozumienia człowieka, jego autentycznego oblicza, jego prawdy. Ujawniła się także szczególna więź między sztuką a chrześcijańskim objawieniem. Nie znaczy to, że ludzki geniusz nie znalazł silnych bodźców również w innych środowiskach religijnych. Wystarczy wspomnieć sztukę antyku, zwłaszcza grecką i rzymską, czy choćby kwitnące do dziś prastare cywilizacje Wschodu. Pozostaje jednak prawdą, że chrześcijaństwo dzięki centralnej prawdzie o Wcieleniu Słowa Bożego otwiera przed artystą szczególnie bogaty skarbiec motywów inspiracji. O ileż uboższa byłaby sztuka, gdyby oddaliła się od niewyczerpanego źródła Ewangelii!
Apel do artystów
14. W tym liście zwracam się do was, artyści całego świata, aby raz jeszcze wyrazić wam mój szacunek oraz by przyczynić się do ponownego nawiązania bardziej owocnej współpracy między światem sztuki a Kościołem. Kieruję do was wezwanie, byście na nowo odkryli głęboki wymiar duchowy i religijny sztuki, który w każdej epoce znamionował jej najwznioślejsze dzieła. W tej perspektywie apeluję do was, artyści słowa pisanego i mówionego, teatru, muzyki i sztuk plastycznych, twórcy wykorzystujący najnowocześniejsze środki wyrazu. Zwracam się zwłaszcza do was, artyści chrześcijańscy: każdemu z was pragnę przypomnieć, że przymierze istniejące od zawsze między Ewangelią a sztuką, niezależnie od swoich aspektów funkcjonalnych, wiąże sięz wezwaniem do wniknięcia twórczą intuicją w głąb tajemnicy Boga Wcielonego, a zarazem w tajemnicę człowieka.
Każdy człowiek w pewnym sensie pozostaje nieznany samemu sobie. Jezus Chrystus objawia nie tylko Boga, ale «objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi».23 W Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą. Wszyscy wierzący są powołani, by dawać o tym świadectwo; ale to wy, którzy poświęciliście życie sztuce, macie ukazywać bogactwem swego geniuszu, że świat jest odkupiony przez Chrystusa: odkupiony jest człowiek, odkupione jest ciało ludzkie, odkupione jest całe stworzenie, o którym św. Paweł napisał, że «z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych» (Rz 8,19). To stworzenie oczekuje objawienia się synów Bożych także poprzez sztukę i w sztuce. Jest to właśnie wasze zadanie. Obcując z dziełami sztuki, ludzkość wszystkich epok - także współczesna - spodziewa się, że dzięki nim pozna lepiej swoją drogę i przeznaczenie.
Duch Stwórca a natchnienie twórcze
15. W Kościele rozbrzmiewa często wezwanie do Ducha Świętego:
Veni, Creator Spiritus... - «O Stworzycielu, Duchu, przyjdź,
Nawiedź dusz wiernych Tobie krąg,
Niebieską łaskę zesłać racz
Sercom, co dziełem są Twych rąk».24
Duch Święty - «Tchnienie»(ruah) to Ten, o którym mówi już Księga Rodzaju: «Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami» (1, 2). Jakże bliskie są sobie te słowa:«tchnienie» i «natchnienie»! Duch jest tajemniczym artystą wszechświata. W perspektywie trzeciego tysiąclecia pragnę życzyć wszystkim artystom obfitości tych właśnie twórczych natchnień, z których bierze początek każde autentyczne dzieło sztuki.
Drodzy artyści, jak dobrze wiecie, wiele różnych bodźców wewnętrznych i zewnętrznych może stać się natchnieniem dla waszej twórczości. Każde autentyczne natchnienie zawiera jednak w sobie jakby ślad owego «tchnienia», którym Duch Stwórcy przenikał dzieło stworzenia od początku. Przekraczając tajemnicze prawa, które rządzą wszechświatem, Boskie tchnienie Ducha Stwórcy spotyka się z geniuszem człowieka i rozbudza jego zdolności twórcze. Nawiązuje z nim łączność przez swego rodzaju objawienie wewnętrzne, które zawiera w sobie wskazanie dobra i piękna oraz budzi w człowieku moce umysłu i serca, przez co uzdalnia go do powzięcia jakiejś idei i do nadania jej formy w dziele sztuki. Słusznie mówi się wtedy - choć tylko przez analogię - o «działaniu łaski», ponieważ człowiek ma tu możliwość doświadczenia w jakiejś mierze Absolutu, który go przerasta.
«Piękno», które zbawia
16. Na progu trzeciego tysiąclecia życzę wam wszystkim, drodzy artyści, abyście doznawali takich twórczych natchnień ze szczególną siłą. Oby piękno, które będziecie przekazywać pokoleniom przyszłości, miało moc wzbudzania w nich zachwytu! W obliczu świętości życia i człowieka,w obliczu cudów wszechświata zachwyt jest jedyną adekwatną postawą.
Właśnie zachwyt może się stać źródłem owego entuzjazmu «do pracy», o którym mówi Norwid w wierszu cytowanym na początku. Tego entuzjazmu potrzebują ludzie współcześni i jutrzejsi, ażeby podejmować i przezwyciężać wielkie wyzwania jawiące się już na widnokręgu. Dzięki niemu ludzkość po każdym upadku będzie mogła wciąż dźwigać się i zmartwychwstawać. W tym właśnie sensie powiedziano z proroczą intuicją, że «piękno zbawi świat».25
Piękno jest kluczem tajemnicy i wezwaniem transcendencji. Zachęca człowieka, aby poznał smak życia i umiał marzyć o przyszłości. Dlatego piękno rzeczy stworzonych nie może przynieść mu zaspokojenia i budzi ową utajoną tęsknotę za Bogiem, którą święty Augustyn, rozmiłowany w pięknie, umiał wyrazić w niezrównanych słowach: «Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa, późno Cię umiłowałem».26
Niech różnorakie drogi, którymi podążacie, artyści całego świata, prowadzą was wszystkich do owego bezmiernego Oceanu piękna, gdzie zachwyt staje się podziwem, upojeniem, niewymowną radością.
Niech drogowskazem i natchnieniem będzie dla was tajemnica Zmartwychwstałego Chrystusa, którą w tych dniach Kościół z radością kontempluje.
Niech wam towarzyszy Najświętsza Panna - «cała piękna»: Jej wizerunek przedstawialiw swych dziełach niezliczeni artyści, a wielki Dante ogląda Ją w chwale Raju jako «piękność, co była rozkoszą dla oczu świętych onych rzesz bez końca».27
«Wyjdzie z zamętu świat ducha ...». Ze słów, które Adam Mickiewicz napisał w czasach bardzo trudnych i bolesnych dla swojej ojczyzny,28 pragnę zaczerpnąć życzenie dla was: niech wasza sztuka przyczynia się do upowszechnienia prawdziwego piękna, które będzie niejako echem obecności Ducha Bożego i dzięki temu przekształci materię, otwierając umysły na rzeczywistość wieczną.
Z całego serca życzę wam wszelkiej pomyślności!
Watykan, dnia 4 kwietnia 1999, w Niedzielę Wielkanocną Zmartwychwstania Pańskiego, w dwudziestym pierwszym roku mego Pontyfikatu.
Przypisy:
1. Dialogus de ludo globi, lib. II: "Philosophisch-Theologische Schriften", Wien 1967, III, s. 332.
2. Cnoty moralne, a wśród nich szczególnie roztropność, pozwalają podmiotowi działać zgodnie z kryterium dobra i zła moralnego: według recta ratio agibilium (właściwego kryterium działania). Sztuka zaś jest określana w filozofii jako recta ratio factibilium (właściwe kryterium rzeczy, które człowiek tworzy).
3. Promethidion: Bogumił, ww. 185-186: Pisma wybrane, Warszawa 1968, t. 2, s. 216.
4. Trafnie wyraża to w przekładzie greckim Septuaginta, oddając hebrajski termin t(o-)b (dobre) słowem kalón (piękne).
5. Filebo, 65 A.
6. Jan Paweł II, Enc. Fides et ratio (14 września 1998), 80: AAS 91 (1999), 67.
7. Ta zasada pedagogiczna została autorytatywnie sformułowana przez św. Grzegorza Wielkiego w liście z r. 599 do Biskupa Marsylii Serena: «Malarstwo jest stosowane w kościołach, aby analfabeci przynajmniej patrząc na ściany, odczytywali to, czego nie potrafią odcyfrować z ksiąg», Epistulae IX, 209: CCL 140A, 1714.
8. Lodi di Dio altissimo, ww. 7 i 10: Fonti Francescane, n. 261,Padova 1982, s. 177.
9. Legenda maior, IX, 1: Fonti Francescane, n. 1162, l.c., s. 911.
10. Pieśń pochwalna z Jutrzni Wielkiej Soboty.
11. Homilia I, 2: PG 34, 451.
12. «At nobis ars una fides et musica Christus»: Carmen 20, 31: CCL 203, 144.
13. Por. Jan PaweŁ II, List apost. Duodecimum saeculum (4 grudnia 1987), 8-9: AAS 80 (1988), 247-249.
14. La prospettiva rovesciata ed altri scritti, Roma 1984, s. 63.
15. Raj, XXV, 1-2, wyd. M. Kot, Kraków 1947.
16. Por. Jan Paweł II, Homilia podczas Mszy św. z okazji odsłonięcia odrestaurowanego fresku «Sąd Ostateczny» Michała Anioław Kaplicy Sykstyńskiej (8 kwietnia 1994), L'Osservatore Romano, wyd. polskie nr 51994, ss. 32-34.
17. Por. AAS 56 (1964), 438-444.
18. N. 62.
19. Przesłanie do artystów (8 grudnia 1965): AAS 58 (1966), 13.
20. Por. n. 122.
21. Sobór Wat. II, Konst. duszpast. o Kościele w świeciewspóczesnym Gaudium et spes, 62.
22. La teologia nel XII secolo, Milano 1992, s. 9.
23. Sobór Wat. II, Konst. duszpast. o Kościele w świeciewspółczesnym Gaudium et spes, 22.
24. Hymn z Nieszporów Niedzieli Zesłania Ducha Świętego.
25. F. Dostojewski, Idiota, cz. III, rozdz. V, Mediolan 1998, s. 645.
26. «Sero te amavi, pulchritudo tam anatiqua et tam nova, sero te amavi!»: Confessiones, 10, 27: CCL 27, 251.
27. Raj, XXXI, 134-135, wyd. cyt.
28. Oda do młodości, w. 69: Wybór poezji, Wrocław 1986, t. I, s. 63.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/do_artystow_04041999.html#
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. Bluźniercy nigdy nie stworzyli arcydzieła
Suwerenność artystów nie jest absolutna, nie jest boska, a bluźniercy nigdy nie stworzyli arcydzieła - przypomniał ks. prof. Jan Sochoń, filozof, poeta i publicysta, komentując spór, który wybuchł w związku z prezentacją zapisów spektaklu "Golgota Picnic".
Znany duszpasterz zwrócił uwagę na niebezpieczną tendencję absolutyzowania wolności przez tzw. "artystów pustki" i stwierdził, że ludzie wierzący mają prawo sprzeciwiać się publicznej prezentacji ich pomysłów.
Komentarz ks. prof. Jana Sochonia:
„Dziś pojawia się wielu artystów, którzy przekonują opinię publiczną, że wolność jest najważniejsza i tę wolność wykorzystują w sposób niczym nieograniczony, wyłącznie według osobistych, subiektywnych mniemań, poglądów czy osądów. Ci ludzie przeświadczeni są, że nie ma żadnej miary, a wolność pojmują w sposób po ludzku absolutny. Dochodzą do głosu tzw. "artyści wyzwoleni", zapatrzeni w swoje wewnętrzne miraże, w jakąś tymczasową prawdę, zaspakajają jakieś swoje wewnętrzne potrzeby. Wielu krytyków nazywa takich niszczycieli mistrzami pustki, bo właściwie oni bawią się, szokują, a tymczasem - i o tym mówił Jan Paweł II, sztuka pozbawiona moralności, jest diaboliczna, bo rozrywa i niszczy materię życia, zamazuje suwerenność osoby ludzkiej i sprawia, że zakorzenia się i rozprzestrzenia zło - zarówno w artyście, jak i w jego środowisku.
Dlatego tak potrzebna jest sztuka, która opiera się na wartościach moralnych. Nazwałbym taką sztukę sztuką symboliczną, bo zbiera elementy życia i umacnia w dobru, chociaż, i trzeba to podkreślić, nie wolno utożsamiać projektów artystycznych z wymogami moralności i sprowadzać ich do moralizatorstwa i pobożnych intencji. Świat nie jest zły albo dobry, to ludzie i ich myślenie zmieniają neutralny świat, nasycają złymi lub dobrymi wartościami.
Czy istnieją granice sztuki? -To pytanie powinien stawiać sobie każdy artysta i każdy artysta powinien szukać na nie odpowiedzi i zastanawiać się, czy nie przekracza zasad wolności twórczej. Ja robię to również, każdy powinien zastanawiać się nad wydźwiękiem swojej twórczości. I pamiętać, że moja sztuka, moja twórcza suwerenność nie jest absolutna, nie jest boska. Natomiast dziś obserwujemy wyraźną tendencję do wyłączania niektórych zawodów spod prawa i odpowiedzialności etycznej. Skoro jakieś słowa czy zachowania wywołują reakcje negatywne, degradują ludzką osobę, obrażają uczucia osób religijnych, należy mówić o źle wykorzystanej wolności przez artystę, że interpretuje on błędnie pojęcie wolności i wprowadza ten błąd w życie.
Przed każdym artystą stoi szansa, ale i zagrożenie, gdy usiłuje z daru wolności zrobić fetysz, coś dogłębnie złego. Dlatego uważam, że artysta jest i musi być wolny, ale z drugiej strony my, ludzie, którzy uważamy się za osoby religijne i tego typu sztuka może prowadzić do niepokoju, boleć, gdy obraża się kogoś, kogo kochamy, Pana Jezusa, mamy prawo do sprzeciwu. Jeżeli artysta, określone środowiska, mają prawo domagać się takich sztuk, to my, wierzący, mamy też prawo do sprzeciwu jako ludzie, którym zależy na tym, żeby świat, w którym żyjemy, był szlachetny, w którym można szlachetniej i godniej żyć.
Patrząc na dzieje sztuki, nie potrafię znaleźć takich dzieł, które byłyby artystycznie doskonałe, które stawiają poważny problem, dają ludziom do myślenia i lepszego działania, a które byłyby obrazoburcze. Z wielkiej, obrazoburczej wizji świata, wielka sztuka się nie narodziła. I z pewnością się nie narodzi, gdyż obrazoburcza sztuka wywołuje tylko niepokój wśród ludzi. Taka sztuka może cieszyć chyba tych ludzi, którzy nie są religijni, którzy chcieliby zniszczyć religie, ale chyba wśród artystów nie ma tak zapiekłych przeciwników religii, którzy chcieliby totalnie zniszczyć wiarę i w ogóle religię. Ze sprzeciwu wobec Boga, Chrystusa, religii, wielka sztuka jeszcze się nie narodziła”.
http://www.pch24.pl/bluzniercy-nigdy-nie-stworzyli-arcydziela,23864,i.html
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
2. "Tylko Miłość jest twórcza"
Spotkanie z Ks. Prof. Tadeuszem Guzem 28 kwietnia 2013
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
3. @intix
Dzięki za przywołanie tu Listu Jana Pawła II do Artystów... Jego życzeń dla nich ...
Za sprawą Jego słów wchodzimy w świat sztuki natchnionej... Prawdziwej...
Pozdrawiam.
4. byłam ,czytałam :)
Dobrej Nocy @Guantanamero i @Intix
Dobrej Nocy .. nasz Ukochany Ojcze Swięty.... :)
gość z drogi
5. @guantanamera
...Za sprawą Jego słów wchodzimy w świat sztuki natchnionej... Prawdziwej...
Tak właśnie jest... przyznam się, że List ten z wielkim wzruszeniem czytałam... sam w sobie jako sztukę natchnioną odbierając...
I kiedy przeczytałam te słowa:
...historia sztuki nie jest tylko historią dzieł, ale również ludzi. Dzieła sztuki mówią o twórcach, pozwalają poznać ich wnętrze i ukazują szczególny wkład każdego z nich w dzieje kultury...
pomyślałam... jakie to prawdziwe... jak bardzo w tym Liście... przepiękne wnętrze Świętego widać...
I jak wiemy... Jego przeogromny wkład w dzieje nie tylko Kościoła... ale także kultury i wielu, wielu innych dziedzin...
I kolejny raz dziękowałam Panu Bogu za Karola Wojtyłę - Jana Pawła II...
Spuścizna po św. Janie Pawle II... tak cenna... zawsze aktualna, bardzo potrzebna... szczególnie teraz...
Guantanamero... dziękuję i pozdrawiam serdecznie...
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
6. Zofio...:)
Czy mam rozumieć, że relację ze spotkania z Ks. prof. Tadeuszem Guzem też wysłuchałaś?
Co prawda, to spotkanie miało miejsce ponad rok temu, ale wypowiedzi nadal aktualne... także w odniesieniu do obecnej sytuacji i fali naszych protestów...
Dziękuję Ci i życzę miłego niedzielnego wieczoru Tobie i Wszystkim obecnym...
Pozdrawiam serdecznie...
***
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
7. Czy można odrzucić sumienie?
Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik
Alumni III kursu Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Warszawsko-Praskiej przygotowali prawdziwą ucztę duchową dla spragnionych dobrego teatru. „Miecz obosieczny” na podstawie dramatu Jerzego Zawieyskiego pod tym samym tytułem zachęca do refleksji widza nad wolnością sumienia.
– Dzięki rekomendacji księdza arcybiskupa Henryka Hosera podjęliśmy się realizacji tej sztuki, dokonałem daleko idącej adaptacji, żeby ją rozpisać na głosy ośmiu alumnów. Jest to właściwie katecheza rozpisana na głosy. Dla ludzi zainteresowanych problemami wiary z pewnością jest to znakomicie napisana sztuka, której osią jest dyskurs pomiędzy Henrykiem VIII a św. Tomaszem More – powiedział dla NaszegoDziennika.pl Jerzy Zelnik, autor scenariusza i reżyser spektaklu.
Reżyser zachęca do obejrzenia sztuki wszystkich, których interesuje problem praktyki wiary. W sztuce zostało postawione pytanie, jak funkcjonować, jeżeli jest się człowiekiem wiary w społeczeństwie, w którym jest wiele nienawiści, wręcz walki, włącznie z pozbawianiem życia.
– Mamy 41 męczenników angielskich tego okresu, o czym mało ludzi wie. Przedstawicielem tych męczenników jest kanclerz angielski, wybitny filozof, autor „Utopii” Tomasz More. To smutna konstatacja, ale ta sztuka jest szalenie współczesna i bardzo wiele treści w sposób bolesny jest aktualnych dzisiaj. Bardzo zachęcam do jej obejrzenia, to jest też sztuka niedługa, trwa godzinę dwadzieścia minut, zrobiliśmy ją w skromny sposób pod względem kostiumu i scenografii, tzw. teatr ubogi, gdzie na pierwszym planie jest słowo, a opakowanie tego słowa, czyli kostium i scenografia, są symboliczne – wyjaśnia Jerzy Zelnik.
Reżyser spektaklu jest dumny ze współpracy z seminarzystami, z którymi przygotowywał sztukę również w zeszłym roku, zatytułowaną „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”.
– Wydawało się, że amatorzy, że może nie poradzą sobie z ogromnymi monologami, trzeba je wypowiadać w sposób pełen żarliwości i ogromnie prawdziwie i byłem na początku pełen obaw. Tymczasem oni bardzo szybko nauczyli się tekstu i ten tekst zaczął być wypowiadany w sposób coraz bardziej osobisty przez nich. Jeszcze raz się okazało, że następuje cud teatru, wtedy kiedy ludzie zaczynają żyć tekstem, czyli że mówią go tak, jakby był ich własny – podkreśla Jerzy Zelnik.
W spektaklu przedstawiona jest bardzo gorąca dyskusja dotycząca spraw podstawowych dla człowieka, czyli sprawa wierności sumieniu. To są kwestie, które dla ludzi, którym nie wystarcza chleb powszedni, są najbardziej potrzebne. A zwłaszcza alumnom, którzy mówią teksty dotyczące spraw ostatecznych, spraw wiary, eschatologii.
– Być może nawet aktor profesjonalny nie miałby takiego żaru w sobie, kiedy by wypowiadał treści dotyczące religii, jak mają właśnie ci chłopcy, których życiem jest religia. Mają oni przewagę nad profesjonalnym aktorem, gdyż temat sztuki jest bardzo bliski ich sercom i umysłom. Gdzieś na końcowym etapie przygotowywania sztuki, w pewnym momencie wszystkie elementy zaczynają ze sobą współpracować, jak w naoliwionej maszynie, kiedy dochodzą z nośnika elektronicznego efekty muzyczne, jakieś krzyki, wołania czy też dialogi z kobietami, które są nagrane, bo nie mamy przecież kobiet w seminarium. I to robi wrażenie takie, jakbyśmy podsłuchiwali kogoś w innym pomieszczeniu – tłumaczy Jerzy Zelnik.
Sami aktorzy, czyli alumni seminarium, przyznają, że uczestnictwo w spektaklu jest dla nich ogromnym przeżyciem.
– Warto przyjść na spektakl, bo po pierwsze podejmujemy ważki temat wolności sumienia i nacisku na to sumienie przez władzę. Ta władza w naszym spektaklu domaga się, aby to jej było podporządkowane sumienie. Myślę, że jest to temat na czasie – mówi kleryk Paweł Jagła, występujący w spektaklu i dodaje: – Myślę, że jest to bardzo cenna sztuka, osobiście jej doświadczam bardzo mocno: tego jak te wszystkie problemy, które działy się w XVI wieku, są realne w dzisiejszym świecie. Również bardzo mnie dotykają zagadnienia, czy sumienie można odrzucić, czy w ogóle można sumienie porzucić dla jakiejkolwiek sprawy. Padają w spektaklu słowa, które bardzo mnie poruszyły, które wypowiada Tomasz More, że straszne są czasy, kiedy człowiek bardziej się boi drugiego człowieka niż Boga. To mnie tak osobiście dotknęło, że faktycznie, skoro nie boję się Boga, a boję się drugiego człowieka, to znaczy, że gdzieś się pogubiłem – podkreśla seminarzysta.
GALERIA ZDJĘĆ
___________________________________
Terminy spektakli
13 grudnia 2014 r. (sobota), godz. 16.00 i 19.30
14 grudnia 2014 r. (niedziela), godz. 16.00 i 19.30
16 grudnia 2014 r. (wtorek), godz. 19.00
20 grudnia 2014 r. (sobota), godz. 19.00
21 grudnia 2014 r. (niedziela), godz. 16.00 i 19.30
Rejestracja grup: tel. (22) 676 53 40 lub (22) 676 53 50
Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Warszawsko-Praskiej, ul. Mehoffera 2, Warszawa-Tarchomin.
Agnieszka Paprocka-Waszkiewicz
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
8. Porno-sztuka w Teatrze Wielkim
Warszawski Teatr Wielki wprowadzając na swoją scenę operę Thomasa Adesa pt. „Powder her face” zakomunikował, że definicja sztuki w klasycznym rozumieniu jest mu coraz bardziej obca. Pornograficzne przedstawienie w reżyserii Mariusza Trelińskiego trafiło w maju na deski stołecznej sceny narodowej.
Tylko na pierwszy rzut oka i ucha „Powder her face” nie budzi niesmaku. Piękna muzyka wprowadzająca w operę mogła wręcz zapowiadać coś interesującego. Niestety, widzowie już po kilku minutach mogą uzmysłowić sobie, że trafili na przedstawienie, które najprawdopodobniej nie pozwoli im na choćby odrobinę relaksu i wytchnienia. Wręcz przeciwnie, narazi na zniesmaczenie i obrzydzenie.
W jednej z pierwszych scen kobieta w futrze, po zdjęciu odzienia i peruki, okazuje się mężczyzną, który frywolnie zabawia się przebierając się za księżną, dla której pracuje w charakterze służby. Mężczyzna zostaje nakryty na ordynarnym zachowaniu w momencie składania lubieżnych propozycji swej towarzyszce uciech i zabaw, także pracującej jako w domu Księżnej Margaret. Księżna zdegustowana odprawia służbę i pochłania się swym zmysłowym marzeniom, które stają się aż chorobliwe. Reżyser przedstawił je w niezwykle wymowny sposób. Księżna na scenie pokrytej całkowitą aurą ciemności, przechadza się obok starych, zniszczonych i pustych „wystaw sklepowych”, w których zmysłowo tańczą, niczym zamknięci w klatce, półnadzy mężczyźni w maskach. Na jednej z nich widać wyraźnie napis „Santo”, tak więc przedstawienie zawiera także „obowiązkowy” element bluźnierczy. Całości towarzyszy ohydna muzyka, niczym z piekła rodem i rażący oczy niebieski stroboskop, który wprowadza widza w dziwny, nieczysty trans. W jednej z „wystaw-klatek”, dostrzec można… kopulującą parę. Owa scena, trwająca dobre kilka minut, wrażliwego widza wprowadza w tak okropny, absurdalny i psychodeliczny nastrój, że trudno jest nie pomyśleć o natychmiastowym opuszczeniu widowni. Po przetrwaniu tej niemalże diabolicznej sceny, widz może mieć nadzieję, że wytrwał najgorsze.
Może to i racja, natomiast w kolejnych scenach, artyści wraz z reżyserem serwują nam na deskach Teatru Wielkiego prawdziwe porno.
Fabuła przedstawienia opisuje losy Margaret, księżnej Argyll, postaci autentycznej, która przez wielu uważana jest za pierwszą angielską celebrytkę. Niezwykle popularna, zamożna i lubiana, do czasu gdy światło dzienne ujrzały kompromitujące ją informacje o przygodnych romansach i rozwiązłości rozdmuchanej do granic możliwości. Swoją drogą, to chyba nie ma się co dziwić, że po historię tak lubieżnej postaci sięgnął zadeklarowany homoseksualista, tworząc z opery porno-manifestację.
Przedstawienie Thomasa Adesa w reżyserii Mariusza Trelińskiego, będącego zarazem dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego, ukazuje w niemalże groteskowy sposób, fantazje Margaret, które stają się clou całej opowieści. Widz ma wrażenie, że wszystko sprowadza się do ekscytacji seksualnych i pożądań nimfomanki, choć dłużne nie pozostają jej pozostałe kobiety, które w zasadzie w co drugiej scenie paradują w erotycznych gorsetach rodem z domów publicznych. Aktorka grająca główną rolę w „Powder her face” do tego stopnia wczuwa się w swą rolę, że w jednej ze scen, całkowicie rozerotyzowana, zdejmuje nawet bieliznę (sic!). Chwilę później, ona i jej przygodny partner ze stacji benzynowej fundują widzowi scenę niczym z filmu pornograficznego, która przeradza się w brutalny i ohydny akt. Niestety, to wszystko dzieje się na deskach Opery Narodowej, choć patrząc na ów żałosny spektakl można się poczuć jak uczestnik lubieżnej orgii.
Przy takiej dawce pornografii fabuła schodzi na dalszy plan i kto wie, czy nie o to chodziło twórcom. W drugim akcie mąż księżnej Argyll dowiaduje się o lubieżnych czynach i zdradach swej żony. Sam też nie jest bez skazy, ponieważ w jednej ze scen „figluje” ze swą służącą, która zachęcająco ściąga jego spodnie. Bohaterowie sięgają czasem po rynsztokowe słownictwo. W powietrzu nieustannie unosi się atmosfera nieczystości i fascynacji erotycznych. Wreszcie osądzona i wyrzucona przez męża bohaterka zostaje sama ze swymi pragnieniami i problemami. Ta zagubiona i zadufana w sobie osoba wypełniona pychą i żądzą pieniądza staje się osamotniona z chwilą utraty majątku i władzy. W jednej z ostatnich scen wspomina z rozrzewnieniem chwile błogiego dzieciństwa i wspomina swą ukochaną nianię, która spędzała z nią czas. Uświadamia sobie swój życiowy dramat. Na zakończenie reżyser serwuje widzom dziwną scenę. Obok zrozpaczonej księżnej Argyll przechodzi kilkuletnia dziewczynka, będąca wspomnieniem beztroskiej, czystej i niewinnej Margaret. Dosłownie kilka sekund po zejściu ze sceny dziewczynki, w tle pojawia się całkowicie naga, tańcząca kobieta… Kilka chwil później księżna osuwa się bezwładnie w wannie.
„Powder her face” w reżyserii Mariusza Trelińskiego ma być hitem Opery Narodowej w Warszawie. Widz zwiedziony sławą twórcy, ujrzy na deskach Teatru Wielkiego porno-przedstawienie, po którym najprawdopodobniej wyjdzie roztrzęsiony, zniesmaczony i oburzony treścią spektaklu. Kardynał Józef Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI powiedział kiedyś: Moralność, której uczy Kościół, nie jest specjalnym ciężarem dla chrześcijan, lecz obroną człowieka przed próbami jego unicestwienia. Niestety, w produkcji „Powder her face” zabrakło nawet choćby krzty przyzwoitości.
Paweł Ozdoba
http://www.pch24.pl/porno-sztuka-w-teatrze-wielkim,36144,i.html
***
Sztuka na służbie ideologii. Weź udział w proteście przeciwko profanacji!
Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie w trakcie wystawy „Gender w sztuce” prezentuje… bluźnierstwa i profanacje o charakterze pornograficznym. Jak zawsze, za pieniądze podatnika. Weź udział w proteście.
„Dążymy do tego, aby płeć przestała być produktem ideologicznym, a stała się indywidualną decyzją człowieka, najbliższą jego poczuciu identyfikacji” – w ten sposób organizatorzy przedstawiają skandalizującą wystawę, nad którą patronat sprawuje pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, minister Małgorzata Fuszara. Widz natrafia na obrazy półnagiego mężczyzny przystawiającego niemowlę w pozycji parodiującej karmienie, sekwencje zdjęć ukazujących nagich mężczyzn – w różnych konfiguracjach rasowych i przestrzennych - „cieszących się” swoją bliskością; filmy przedstawiające mężczyzn przebranych w damską bieliznę itd. Nie zabrakło także antyreligijnych nawiązań.
Wystawie – nie będzie to zaskoczeniem – patronuje „Gazeta Wyborcza”, „Krytyka Polityczna”, „Feminoteka”, „Codziennik Feministyczny” oraz „Pismo Feministyczne Zadra”. Sztuka ideologicznie zaangażowana prezentowana jest instytucję kultury finansowaną z budżetu miasta Krakowa i Województwa Małopolskiego. Budowa siedziby muzeum, zakończona pięć lat temu, pochłonęła ok. 70 milionów złotych. Obecnie publiczne środki służą m.in. promocji Doroty Nieznaleskiej, autorki skandalicznej „Pasji”. Wystawę tłumnie odwiedza młodzież.
„Na takie projekty nie powinno być miejsca w publicznym muzeum – a więc takim, które jest finansowane z pieniędzy podatników. Oficjalny opis wystawy wprost informuje, że jej celem nie jest promocja sztuki, a walka z tradycyjnymi wartościami w myśl panoszącej się ideologii gender. Wrogiem uczyniono oczywiście Kościół katolicki, a orężem walki z nim – liczne bluźnierstwa i profanacje, którym towarzyszą materiały o jednoznacznie pornograficznym charakterze” – piszą autorzy protestu w tej sprawie.
„Nie zgadzam się na promocję groźnej ideologii gender za pieniądze z moich podatków. Nie zgadzam się również na lansowanie antyreligijnego kiczu! Wystawa Gender w sztuce operuje bowiem banałami i tanią prowokacją – tylko w imię ataku na wartości” – czytamy.
Protest podpisać można korzystając ze strony protestuj.pl
***
Załączam też:
> Sztuka zła pod rządową egidą
> Teatr polski tylko z nazwy
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=