Bydgoszcz - Smoleńsk, inni ludzie?

avatar użytkownika Jan Kalemba

Kilkanaście dni temu minęła kolejna rocznica wydarzeń bydgoskich. Przypomnijmy sobie nie wchodząc w szczegóły – 19 marca 1981 r. na sali obrad Wojewódzkiej Rady Narodowej milicjanci pobili dotkliwie trzech działaczy „Solidarności”: Jana Rulewskiego, Michała Bartoszcze i Mariusza Łabentowskiego.
 
Pobicie działaczy związku spowodowało natychmiastowy protest w strukturach zakładowych i regionalnych całego kraju. Krajowa Komisja Porozumiewawcza na posiedzeniu w nocy z 23 na 24 marca zażądała przeprowadzenia śledztwa w sprawie incydentu w Bydgoszczy i ukarania winnych. W razie braku reakcji rządu zapowiedziano na 27 marca 4 godzinny strajk ostrzegawczy, a gdyby to nie poskutkowało, proklamowany został na 31 marca bezterminowy strajk generalny w całej Polsce.
 
Byłem wówczas członkiem międzyzakładowego komitetu strajkowego na warszawskim Żeraniu. Pamiętam determinację ludzi, gotowych walczyć o godność kolegów związkowych i o ukaranie sprawców ich pobicia. Postawa insurekcyjna była wtedy powszechna.
 
Rozmawiałem z wieloma ludźmi na temat przyjęcia na czas strajku generalnego różnych funkcji organizacyjnych. Obowiązki te przyjmowano z dumą. Odmówiła mi tylko jedna osoba – lekarz z przychodni zakładowej. Chodziło o zabezpieczenie medyczne ludzi uczestniczących w strajku generalnym. Dżentelmen ów odmowę motywował tym, że nie należy do „Solidarności”.
 
Związek liczył ok. 10 mln. członków, co wraz z rodzinami stanowiło ponad ¾ społeczeństwa. Mobilizacja tej rzeszy Polaków do przeciwstawienia się niesprawiedliwości była wtedy niewątpliwie powszechna. To była solidarność w sensie dosłownym.
 
A jaką solidarność Polacy wykazali po 10 kwietnia 2010 r.? Wtedy zginęła istotna część najwyższych przedstawicieli Narodu – prezydent, prezes NBP, całe dowództwo Wojska Polskiego, ministrowie, prezes IPN, posłowie, senatorowie i inni, razem 96 osób...
 
Takie zdarzenie jest bezprecedensowe w cywilizowanym świecie. Czy Polacy domagali się rzetelnego wyjaśnienia przyczyn tej klęski? Część tak, ale większość niestety zadowoliła się tym, że premier RP z ufnością powierzył dochodzenie Rosji, bo dał się przekonać Putinowi, że samolot lotnictwa Wojska Polskiego jest samolotem cywilnym. Ta większość jak gęś kluski łykała kłamstwa i krętactwa, chociaż ich fałsz rychło wychodził na jaw.
 
Mijają właśnie 4 lata od tej nieprawdopodobnej katastrofy. Krętactwa trwają nadal, a wielu z nas denerwuje poruszanie tego tematu. Polskę zamieszkują już inni ludzie.

7 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @Jan Kalemba

pamiętam tamte wydarzenia, kasety z nagraniem z Bydgoszczy kolportowaliśmy z Komisji Zakładowej do kolejnych. Pamietam jak dzisiaj, jak biegłam z Czackiego na przełaj do budynku Arsenału, bo tam trafiła pierwsza kopia. Mobilizacja była wielka, bez żadnych dyskusji wszyscy byli gotowi na strajk generalny.
Ale to była inna rzeczywistość - atmosfera wspólnoty w walce z komuną.
Ale te 10 mln to też było złudzenie, ludzie się przyłączali do wiekszości, ale gotowa na wszystko była może 30% tego stanu?
Dzisiaj jest podobnie, choc nie ma juz poczucia tamtej wspólnoty, która pozwoliła nam przetrwać stan wojenny, represje, nieść pomoc.

Polskę zamieszkują już inni ludzie, ale stan świadomych chyba sie nie zmienił. Wtedy szpicą i drogowskazem byli ludzie z AK, NZS, Oni nas uczyli. Dzisiaj najwięcej tych, co nie jest im wszystko jedno, jest wśród młodych, tych od gimnazjum wzwyż. Kolejne pokolenie zmarnowanej szansy.

O Smoleńsku mówią i chcą pamietać, irytuje ich tylko ten niekończący się rejwach wśród klasy politycznej. Całej klasy politycznej, żeby była jasność.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jan Kalemba

2. @ Maryla

Wtedy nie wypadało nie być patriotą.

Ukłony

Jan Kalemba
avatar użytkownika tu.rybak

3. Też pamiętam

poszedłem wtedy do zajezdni na Młynarskiej, miał być strajk. Nie było go w rezultacie, ale gotowość i napięcie było duże. Pamiętam jak ludzie się wtedy w zajezdni zachowywali, co mówili.

Ale porównywanie z dziś jest raczej niezasadne. Zbyt wiele różnic. Tak jak wtedy nie było 10 milionów szlachetnych tak i teraz nie ma 10 milionów skur...

Rybak
avatar użytkownika Jan Kalemba

4. @ Rybak

Zgaiędza się - nie 10 milionów skur..., tylko 8.933.887 - tylu wyborców głosowało na Komorowskiego 2 miesiące po 10 kwietnia.

Jan Kalemba
avatar użytkownika guantanamera

5. @Jan Kalemba

Ja z kolei zastanawiam się ( http://blogmedia24.pl/node/67191 ) nad postawą nie tyle "zwykłych ludzi" co ludzi aktualnie rządzących, też niby solidarnościowych, którzy okazali sie całkowicie obcy ...
Cytuję tam fragmenty baardzo długiego i bardzo odważnego artykułu Piotra Lisiewicza z GP. Pisze on o tym jak PR-owsko przygotowywano Smoleńsk - aby reakcje były takie, jakie obserwujemy...
"Możemy dostrzec w Polsce sprzed 10 kwietnia działania, które z dzisiejszego punktu widzenia wyglądają jak przygotowania do Smoleńska. Jak w Rosji przygotowuje się polityczne zbrodnie? Aleksander Litwinienko, zamordowany w 2006 były funkcjonariusz FSB opisał te metody dość precyzyjnie. (…)
Z opowieści Litwinienki wyłania się wstrząsający obraz. Polityczne morderstwo jest w Rosji produktem, który trzeba odpowiednio PR-owo sprzedać, tak jak polisę ubezpieczeniową, meble czy krem przeciwzmarszczkowy.
Taka akcja PR-owska zaczyna się na długo przed samą egzekucją. Jak przygotowywano PR-owo Smoleńsk? Od 2008 roku w polskich mediach pojawił się szereg narracji, które po 10 kwietnia przydatne się okazały do lansowania tezy, że to prezydent z pomocą pijanego generała są winni katastrofie.”

Pamiętamy te hece. Streszczę je: zamieszanie wokół lotu do Gruzji, który był różnym bardzo nie na rękę ... Potem te tezy o „przymuszaniu do lądowania”.
Piotr Lisiewicz przypomina bardzo ważne wydarzenia: oto już w roku 2008 niejaki J. Palikot zadał pytanie: „Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu?”. Twierdził wówczas, że Kancelaria Prezydenta kupuje dużo malych buteleczek wódki, tzw "małpek"...
Jeszcze raz Palikot zapytał o to w lipcu 2010 roku: „Czy pobrano i przebadano krew Lecha Kaczyńskiego pod kątem obecności alkoholu? Czy prezydent był na pokładzie pod wpływem alkoholu?”

I dalej cytat z artykułu Piotra Lisiewicza o akcji „odczłowieczania” Lecha Kaczyńskiego, akcji – dodam od siebie - zupełnie niechrześcijańskiej, akcji rodem z obcej cywilizacji...
„Nie mam najmniejszej wątpliwości, że w odczłowieczającej kampanii nienawiści wobec prezydenta, która szalała w polskich mediach wiodącą role odegrali ludzie z Rosji. To był nieustanny bluzg rodem z hitlerowskiej lub stalinowskiej propagandy i to w skrajnym wydaniu. Zanim prezydent został zamordowany, wszyscy Polacy mieli mieć w głowach zakodowane, że to brzydki karzeł, zapijaczony, mlaszczący, śliniący się, nieumiejący się wypowiedzieć półdebil. Takiego nikt żałować nie będzie.
Gdy protestowałem przeciwko temu obrzucaniu gównem zadawałem sobie pytanie, dlaczego właściwie Lech Kaczyński – polityk umiarkowany, zatrudniający w prezydenckiej kancelarii osoby dalekie od jego obozu politycznego – jest atakowany z największym natężeniem nienawiści. Odpowiedź poznaliśmy 10 kwietnia – oni przygotowywali jego likwidację.”

avatar użytkownika Jan Kalemba

6. @ Guantanamera

Ludzie dorośli powinni być odporni na takie bzdury.

Jan Kalemba
avatar użytkownika guantanamera

7. @Jan Kalemba

Ale nie są... Łykają to, o czym pisze także ks. bp Adama Lepa blogmedia24.pl/node/67188

Mam takich nawet w dalszej rodzinie...
Wczoraj, nie dalej jak wczoraj, jedna z moich znajomych oświadczyła mi: - Jednak ten Jarosław Kaczyński to uczciwy człowiek i patriota. Nie zmienia co chwilę zdania... Do wvczoraj go krytykowała...