Sowiecka Łomża (2)

avatar użytkownika godziemba

 

W czasie sowieckiej okupacji Łomży ważną rolę spełniała prasa gadzinowa, wydawana w języku polskim.
Niemal natychmiast po agresji sowieckiej na Polskę we wrześniu 1939 roku rozpoczęto wydawanie na zagarniętych terenach komunistycznej prasy. Towarzysz Stalin przecież dowodził, iż „prasa jest jedynym środkiem przy pomocy którego partia codziennie, co godzina rozmawia z klasą robotniczą, w swoim, potrzebnym jej języku. Innych środków do przeciągnięcia duchowych nici między partią i klasą, innego tak giętkiego aparatu w przyrodzie nie ma”. Prasa bolszewicka była podstawowym narzędziem indoktrynacji społeczeństwa sowieckiego.
Prasa komunistyczna wydawana na terenach polskich w latach 1939-1941 była typową prasą gadzinową – zaprzedaną okupantowi i realizującą jego interesy. Jej szybkie powstanie związane było z rozpoczęciem kampanii propagandowej do zapowiedzianych na 22 października 1939 roku „wyborów” do Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi, które następnie „podjęło” uchwałę o przyłączeniu do Białoruskiej SSR.
Na obszarze sowieckiej republiki białoruskiej ukazywały się polskojęzyczne gazety o różnym zasięgu – republikańskim, obwodowym, rejonowym. „Pionier” i „Sztandar Wolności” miały zasięg republikański, „Wolna Praca” ukazywała się w obwodzie białostockim, a w poszczególnych rejonach wychodziły między innym: „Awangard”, „Nowe Życie”, „Stachanowiec”, „Iskra”, „Wolna Praca” i „Wolna Łomża”. Większość z nich ukazywała się na terenie obwodu białostockiego.
Początkowo „Wolna Łomża”, której pierwszy numer ukazał się 5 października 1939 roku,  była organem „Tymczasowego Zarządu na miasto Łomżę i powiat łomżyński”, od stycznia 1940 roku „organem Łomżyńskiego powiatowego komitetu KP(b)B i powiatowego komitetu wykonawczego”, a po wyborach do rad terenowych z grudnia 1940 roku organem „Łomżyńskiego Rejonowego Komitetu KP(b)B i Komitetu Wykonawczego Rejonowej rady Delegatów Pracujących”.
Redakcja gazety mieściła się w Łomży w budynku przy ul. Stefana Okrzei 13, którą w styczniu 1940 roku przemianowano na ul. Nadzieżdy Krupskiej. Redaktorem naczelnym został E. Krestnikow, a jego zastępcą J. Gurin. Obaj zostali przysłani do Łomży z Rosji. Dane pozostałych członków redakcji nie były podawana, a większość artykułów nie była podpisywana. Wśród tych podpisanych powtarzały się następujące nazwisk: L. Dzierzgowska, Leon Freund, W. Karpiński, L. Makarewicz, Wacław Mikiewicz, Czesław Rutkowski, M. Strzelecka, K. Wyrwas, Janina Zawistowska.
Nakład pisma wahał się od 2000 do 2500 egzemplarzy. W pierwszym roku wydawania gazeta ukazywał się dwa lub trzy razy w tygodniu, od 1941 roku wychodziła regularnie trzy razy w tygodniu – w środę, piątek i niedzielę. Gazeta ukazywał się wyłącznie po polsku, jednak od 1 czerwca 1940 roku stała się gazetą dwujęzyczną – część artykułów drukowano po rosyjsku. Ogółem opublikowano 225 numerów pisma (29 w 1939, 126 w 1940 oraz 70 w 1941). Początkowo gazeta kosztowała 5 groszy za numer dwustronicowy i 10 groszy za numer czterostronicowy, a po wymianie pieniędzy, odpowiednio 8 i 10 kopiejek.
Od początku swego istnienia poprawność –mówiąc niezwykle oględnie –gramatyczna i stylistyczna nie była mocną stroną gazety. W zdecydowanej większości artykułów znajdowały się rażące błędy stylistyczne, gramatyczne i ortograficzne, co spowodowane było niewątpliwie brakiem wykształconych Polaków w redakcji. Jednocześnie pismo upowszechniało sowieckie słownictwo: gosudarstwo, krestianie, grażdanie, oraz terminologię: obkomy, rejkomy, partgabinety, redkolegium, agitkolektywy, politruk. Artykuły w gazie pisane były w typowej nowomowie. Michał Głowiński trafnie zauważył, iż „język marksizmu-leninizmu stanowi stos pacierzowy nowomowy, w nim bowiem dochodzą do głosu ze szczególną siłą czynniki ideologiczno-doktrynalne; oddziaływa on oczywiście na jej całość i w nim właśnie ujawniają się szczególnie charakterystyczne właściwości mówienia praktykowanego przez totalitarną władzę”. I dodawał: „Język marksizmu-leninizmu jako typowy język totalitarny stanowi systematyczny gwałt na ludzkiej świadomości”.
W nowomowie słowa nie opisywały rzeczywistości, ale ją tworzyły. Stąd też mnóstwo w gazecie było sloganów („młodzież zawsze z partią” ) oraz „poetyckich” sformułowań: np. „gorejący jasnym płomieniem wolności sztandar Kraju Sowietów”, „pod słońcem stalinowskiej konstytucji, pod jej życiodajnymi promieniami zakwitł cudowny, piękny ogród socjalizmu”. Pismo narzucało także podstawowe zasady opisu danych pojęć. Armia Czerwona była zawsze: „potężna”, „dzielna”, „bohaterska”, „mężna”, „niezwyciężona”,  a Związek Sowiecki krajem „najdemokratyczniejszej konstytucji świata”. Nazwisku Stalina towarzyszyły peryfrazy: „najlepszy przyjaciel mas pracujących całego świata – nasz rodnoj i wielki Stalin”, „nasz wódz”, „wódz mas pracujących całego świata
W okresie kampanii propagandowej przed „wyborami” do Ludowego Zgromadzenia Zachodniej Białorusi starano się całkowicie zohydzić w oczach czytelników „pańską Polskę” – II RP.  W stosunku do niej i jej władz używano określeń: „szmaciane burżuazyjno-obszarnicze państwo polskie”, „polscy panowie”, „jaśnie wielmożni panowie”, „krwiożercze wilki”, „białopolska okupacja”, „nieudolni władcy zgniłego gosudarstwa polskiego”. Symbolizacji ulegały imiona własne przywódców II RP, przez używanie ich w liczbie mnogiej i czynienie z nich słów pospolitych: „mościccy”, „beckowie”, „rydze-śmigli”. Chodziło o przeniesienie cech ocenianych jako ujemne z jednej osoby na inne.
Winą za panującą w Polsce niesprawiedliwość obarczano elitę polskiego narodu. Największych złoczyńcą był prezydent Mościcki, który „co drugi dzień przyjmował komunię, a co dzień podpisywał wyroki śmierci na robotników i włościan”.  Po ucieczce z kraju Mościcki, posiadający rzekomo szwajcarskie obywatelstwo, natychmiast wyjechał do własnego domu w Szwajcarii.
Długie lata cierpiał naród Białorusi Zachodniej - pisano – pod jarzmem polskich panów, którzy uczynili z naszego kraju kolonię polskiego gosudarstwa. Kapitaliści i obszarnicy, księża i urzędnicy grabili nasz bogaty kraj, wyciągali ostatnie soki z ludu pracującego, ogniem i mieczem tłumiąc najmniejszy przejaw protestu”. I dodawano: „Państwo polskie było więzieniem narodów. Rząd prowadził ohydną politykę przymusowej polonizacji. Białorusini, Ukraińcy i inne narodowości niepolskie były pozbawione prawa do rozwoju swej kultury, nawet mowy ojczystej”.
Jednocześnie gazeta podkreślała, iż w wrześniu 1939 roku „Armia Czerwona wypełniając wolę rządu radzieckiego i całego ludu radzieckiego, wyciągnęła braterską rękę z pomocą do pracujących zachodnich obwodów Białorusi i Ukrainy i, przeszedłszy granicę byłego polskiego państwa, na zawsze zburzyła mur sztucznie rozdzielający białoruski i ukraiński naród. Ten dzień pozostanie na zawsze w historii wieków jako jedna z najdonioślejszych stronic w życiu wyzwolenia narodów”.
W „listach” do redakcji podłomżyńscy chłopi dziękowali Sowietom za wyzwolenie. Jeden z nich pisał: „Nędza u nas mocna była, jak schwyciła w swe ręce, to i nie puściła. Lecz dzięki Czerwonej Armii panowie uciekli, a z nimi uciekła nędza i zmartwienie. Teraz otrzymałem ziemię, wkrótce kupię konia i będę żył jak należy. Będę żył tak dostatnio, jak żyją w Związku Radzieckim”. To akurat szybko sprawdziło się – mieszkańcy podłomżyńskich wsi stali się – jak w całym Związku Sowieckim – nędzarzami, niewolnikami pozbawionymi jakichkolwiek praw.
Gazeta w cyklu artykułów ukazywała rzekomy tragizm położenia więźniów w Polsce. „Były minister Grabowski – „informowano” czytelników – zaprowadził szczególnie zabójczy rygor w stosunku do więźniów politycznych, aby złamać ich fizycznie i moralnie. Pozwolił on więźniom politycznym tylko raz na dwa tygodnie otrzymywać z domu od swych rodzin 1 kilogram chleba”. W innym artykule dodawano, iż „nie ma w Polsce więzienia, gdzie by nie znęcano się nad więźniami politycznymi, gdzie nie stosowano by bestialskich tortur. (…) Tortury stosowano nie tylko w więzieniach, lecz także w komisariatach policyjnych”. Więźniowie sowieckich łagrów zapewne natychmiast zgodziliby się na przeniesienie do takich „sanacyjnych” więzień.
Pismo utwierdzało czytelników o trwałości sojuszu sowiecko-niemieckiego, podkreślając, iż „niemiecko-radzieckie porozumienie jest trwałą podstawą tego, aby wbrew wszystkim siłom starego świata, dane porozumienie rozwijało się nadal energicznie niosąc sukcesy i bezieczeństwo”. Nowy stalinowsko-hitlerowski „postępowy” świat walczący ze starym, „faszystowskim” – piękna perspektywa.
W pierwszą rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, gazeta przypominała, iż układ ten „nie tylko przywrócił obu państwom wzajemne zaufanie i poczucie własnej pewności, lecz uchronił jednocześnie europejski kontynent od tych ciężkich ciosów, jakie przygotowały wspólnymi wysiłkami zachodnie mocarstwa, opierając się na bezgranicznej nienawiści do Niemiec.”
Burżuazyjni kierownicy Anglii i Francji – pisano z pogardą – wszelkiego rodzaju chamberlainowie, churchillowie, daladierowie i spółka rozpowszechniają różne wersje o konieczności przedłużenia imperialistycznej wojny w imię „ratowania demokracji”. Na szczęście towarzysze Stalin i Hitler nie dali się sprowokować i nadal walczą o pokój.
Szczególnie perfidną rolę – wedle gazety – odgrywali dawni polscy panowie – „Mościccy i beckowie, którzy błąkają się po podwórkach swoich gospodarzy starannie liżąc pięty anglofrancuskich kapitalistów, pochlebiają amerykańskim miliarderom i wypraszają kolejny datek na odnowienie swoich starych podartych mundurków”.
Z okazji obchodów dnia bolszewickiej prasy 5 maja 1941 roku redakcja z dumą podkreśliła, iż gazeta „przeszła długą drogę rozwoju i może się poszczycić znacznymi osiągnięciami na polu bolszewickiego uświadamiania mas pracujących. Pamiętam, jak dziś, pierwszy numer „Wolnej Łomży” z dnia 5.X.1939r. Drukowany tylko na jednej kartce, posiadający wiele błędów stylistycznych, gramatycznych, a nawet ortograficznych jeszcze. (…) Dziś, gdy porównamy ją z tym pierwszym okresem jej wydawania, musimy stwierdzić, że materiał jej jest bardzo różnorodny, a styl już zupełnie poprawny. Przede wszystkim w „Wolnej Łomży” znajduje odzwierciedlenie życie gospodarcze miasta i rejonu, następnie życie partyjne, wszelkie objawy życia kulturalnego mas pracujących, no i życie sportowe”.
Ostatni numer „Wolnej Łomży” ukazał się w dniu 20 czerwca 1941 roku. Jej czytelnicy nie mogli więc zapoznać się z powodami zerwania polityki przyjaźni niemiecko-sowieckiej i rozpoczęcia wojny między dotychczasowymi sojusznikami.
Polscy mieszkańcy miasta z radością powitali ucieczkę sowieckich okupantów. „Zapanowała wśród nas – wspominał jeden z nich – radość wielka, choć jutro nie było nam znane. Sowieci zaskoczeni kompletnie w wielkiej panice opuszczali przytulne dworskie pałace. Uciekali dosłownie w kalesonach i boso, na rączych konikach (…)”.
 
Wybrana literatura:
Społeczeństwo białoruskie, litewskie i polskie na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej (Białoruś Zachodnia i Litwa Wschodnia) w latach 1939-1941
M. Gnatowski – W radzieckich okowach. Studium o agresji 17 września 1939 r. i radzieckiej polityce w regionie łomżyńskim w latach 1939-1941
Okupacja sowiecka (1939-1941) w świetle tajnych dokumentów. Obywatele polscy na kresach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej pod okupacją sowiecką w latach 1939-1941
Studia z dziejów okupacji sowieckiej (1939-1941)
Na łasce NKWD
Wschodnie losy Polaków

5 komentarzy

avatar użytkownika TW Petrus13

1. ja się urodziłem po wojnie

Tak że jestem ulepiony już z socjalistycznej "gliny". Czytam z ciekawością.Przypomniały mi się czasy,kiedy tata miał zostać dyr browaru w Raciborzu.Chodziłem do chyba jedynego przedszkola (miałem około 4 lat) które prowadziły siostry zakonne,w wydzielonym budynku na terenie klasztoru.Wielki wódz J.Stalin zawitał prezentem (pomarańczami!)do przedszkola,jedna z sióstr nam to radośnie oznajmiła - pomarańcze od wujcia Stalina.Nie winię jej,wielu w tych czasach,bądź przestraszonych,bądź naiwnych,na bóstwo Stalina dało się nabrać.Tata dyrektorem browaru nie został,ledwo szefem produkcji (bo fachowcem był),za karę!, bo do partii wstąpić dobrowolnie nie chciał.
pozdrawiam


 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. O!

To sanacja pozwalal na dwie paczki miesiecznie? PRL pozwalal na jedna na miesiac.

avatar użytkownika godziemba

3. @Petrus

Tak było.

Pozdrawiam

Godziemba
avatar użytkownika godziemba

4. @Tymczasowy

Komuniści w przedwojennych więzieniach uczyli się, dostawali paczki, w jednym miejscu swych wspomnień Gomułka przyznaje, iż przytył podczas pobytu w sanacyjnym więzieniu.

Pozdrawiam

Godziemba
avatar użytkownika Tymczasowy

5. Gomulka nie klamal

w sowietach nie pasli, a w Polsce przedwojennej obowiazywaly przepisy. Swoje kalorie nawet komunistyczny zdrajca i ukrainski morderca ministra spraw wewnetrznych musial dostac.
Taka to jest/byla roznica.
pozdrawiam.