Ponowne odczytanie tablic pamięci na katowni rosyjskiej Informacji Wojskowej w polskiej Warszawie

avatar użytkownika Warszawa1920

Kilka dni temu Polska, prawdziwa, narodowa, wolna, obchodziła jedno ze swoich największych, i najświętszych, świąt. Jak szczątki mozolnie wydobywane z rosyjskich dołów śmierci na terenie Polski, jeszcze trudniej na nowo przywoływane żołnierskim „nieśmiertelnikiem”, tak święto to przebija się z uporem do publicznej świadomości, wychodząc śmielej na polskie ulice, place i cmentarze, wyraźnie jeszcze bardzo się bojąc załopotać ojczystą flagą w prywatnych oknach. W tym roku Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych a Niezłomnych nabrał wyjątkowego wymiaru i szczególnego znaczenia, stając się zresztą ofiarą tego kontekstu sytuacyjnego, będąc wielkim nieobecnym wśród informacji medialnych. Zarówno przy Grobie Nieznanego Żołnierza, jak i Archikatedrze św. Jana wspominano dramat Ukrainy i modlono się za jej mieszkańców. W pełni słusznie. Ale właśnie podczas tego Dnia Polskiej Chwały, i dziś, w „zwykłym” dniu, ujawniła się również inna potrzeba, coś więcej nawet: żądanie krzyku. O tym, że niepodległa polska historia ma Bohaterów i Racje, których lekcja powinna być obowiązkowa dla współczesnego wolnego świata. Do tego świata aspirującej Ukrainy także. To lekcja Ludzi, którzy jak mało kto pojęli rzeczywiste intencje Rosjan. Nie żadnych tam stalinowców, enkawudzistów, czy innych „beznarodowców” – bolszewików, jacy do dziś zaludniają nowomowę demokratycznego, liberalnego świata. Rosjan, po prostu. Tak, jak Niemcy bowiem SAMI wybrali Hitlera i SAMI, przez nikogo nie przymuszani, temu Hitlerowi poświęcili wszystko, włącznie z swoim życiem, tak i nie byłoby Lenina, Stalina, a dziś Putina i Miedwiediewa, gdyby na obszarze tego największego łagru na kuli ziemskiej żyli NORMALNI ludzie. Nikt normalny wszak nie pozwoliłby sobie na egzystencję w takim upodleniu przez sto lat. Zwłaszcza, gdy mowa jest o dziesiątkach i setkach milionów takich „nikt normalnych”.


1 marca 2014 roku wyjechaliśmy z państwa, które uzurpatorzy nim rządzący kłamliwie nazywają „Polska”, do kłamstwa tego skutecznie niestety przekonując cały świat. Wyjechaliśmy na Chałubińskiego – Oczki, na Rakowiecką i Koszykową, na Powązkowski i Bródnowski, pod „Toledo” i na Służew, do Izby Pamięci Terroru Komunistycznego przy Lwowskiej w Tomaszowie Lubelskim, pod augustowski pomnik Wyklętych Poległych na Kresach, do kościoła Św. Trójcy w Chicago, na Osobowicki we Wrocławiu, do londyńskiego „POSK” i na szczeciński Plac Grunwaldzki. Do Łap, Radomska, Waksmundu i Malborka. Do Raczkowszczyzny, Surkont, do Wilna, Grodna i Lwowa. Do wszystkich setek miejsc w tej prawdziwej Polsce, gdzie mogliśmy się wtedy poczuć wolnymi Polakami. Nie mamy zbyt wielu okazji, by publicznie zamanifestować skąd przyszliśmy i dokąd chcemy iść.

Wczoraj przypadała 65 rocznica zamordowania przez barbarzyńców rosyjskich, o polskich nazwiskach i w polskich mundurach, 7 wielkich Polaków, mjr Hieronima Dekutowskiego „Zapory” i Jego 6 podkomendnych: kpt. Stanisława Łukasika „Rysia”, por. Jerzego Miatkowskiego „Zawadę”, por. Romana Grońskiego „Żbika”, por. Edmunda Tudruja „Mundka”, por. Tadeusza Pelaka „Junaka” i por. Arkadiusza Wasilewskiego „Białego”. Do niedawna w pełni skutecznie realizował się scenariusz Bieruta i jego epigonów w rodzaju Millera, Kwaśniewskiego i Palikota. W tym scenariuszu Bohaterowie tacy, jak „Zapora” już po wsze czasy mieli być ścierwem wymieszanym z wapnem w bezimiennych dołach śmierci na cmentarnym śmietniku. Gdzie są różnice między tym barbarzyństwem z 1949 r., a zaszywaniem przez Rosjan ziemi, gumowych rękawiczek i kawałków drewna w ciałach ofiar zbrodni smoleńskiej w 2010? Kto odróżni ubieranie w mundury Wehrmachtu polskich żołnierzy sądzonych przed komunistycznymi trybunałami i potem, po zamordowaniu, w tych mundurach zrzucanych z więziennych lor węglowych do jakichś jam od kłamania o tym, kto z poległych 10 Kwietnia jest pochowany w przywiezionej z Rosji i tam zalutowanej trumnie? Czym różni się budowa, na zlecenie reżimu PRL, na ziemi ze szczątkami polskich ofiar grobowców ich rosyjskich katów od wydanego przez władze RP zakazu otwierania tych smoleńskich trumien? Ja tych różnic nie widzę.

Gdy widzi się mapę Polski w granicach jałtańskich z naniesionymi, w formie czarnych punktów, miejscami szczególnego terroru komunistycznego, można zadać pytanie: Czym był system władzy lat 1944 – 1956, jeśli nie był on kanonicznym wypełnieniem pojęcia ludobójstwa? Mapa jest czarna. Skala zbrodni komunistów poraża, brak do dziś Norymbergii dla tego systemu – przeraża stanem naszej godności. Dobrze, że dojrzeliśmy przynajmniej do tego, by taką mapę stworzyć i upublicznić. To element starań Instytutu Pamięci Narodowej by przywrócić Polakom prawdę, tę prawdę, o której pisał Herbert i śpiewał Klenczon, nie pisząc dokumentu i nie śpiewając wprost, prawdę o systemie zła rządzącym Polską po 1944 r. Dzisiaj Ci, którzy żyli prawem wilka i których szczęściem było, gdy w polu został po Nich biały krzyż, przysiadają się do naszych rodzinnych rozmów i bez-rozmów. Poznajemy Ich twarze, listy i nie zrealizowane marzenia dzięki takim projektom IPN, jak „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944–1956”. Dotychczasowe efekty prac na Łączce są jednym z jego owoców. Wspomniana mapa – innym. Póki przełamywane są kolejne „przejściowe”, przez władze, rzecz jasna, niezawinione, problemy finansowe – śledźmy wysiłki ludzi przywracających Sprawom i Rzeczom Ich należne miejsce, póki wolny jest internet (poszukiwania.ipn.gov.pl). Póki możemy – uczmy się tej na nowo pisanej historii naszej Ojczyzny. Ale uczmy się także i po to, by wyzbyć się wszelkich kompleksów wobec świata. Gdy rzesze dyplomatycznych fircyków z Unii Europejskiej i USA nagle odkrywają teraz „agresywny” charakter polityki Putina, wykrzyczmy im w ich tępe, zlewicowane gęby, że już 70 lat temu prości, a wielcy polscy żołnierze w głębokich leśnych ostępach Lubelszczyzny, Podlasia, Rzeszowszczyzny i tysięcy innych miejsc w Polsce – bez szkół, think tanków i konferencji – pojęli czym jest istota władzy rosyjskiej. W jakiejkolwiek formie, w dowolnej epoce. Nieważne, czy władzy książęcej, carskiej, czy bolszewickiej. Ta istota jest zawsze taka sama: jak najwięcej zagarniętych ziem, jak najwięcej ukradzionych dóbr, jak najmniej wolności dla rządzonych „rabów”. Zdechnij z głodu mieszkańcu imperium, nie życie twoje ma sens, lecz wyłącznie samo imperium. Ci leśni Niezłomni żołnierze, do niedawna zwyczajni chłopi, gdyby byli wtedy posłuchani, ocaliliby świat. A dziś? Kto Im odda należne honory, kto Im pomnik pamięci zbuduje, kto postawi Ich dzieciom za wzory, jak śpiewa Andrzej Kołakowski? I kto światu da lekcję strategii i dyplomacji politycznej wobec Rosji? Komorowski, Tusk i Sikorski?     

 

Niedawno, 4 stycznia, NIE BYŁA obchodzona 70 rocznica wejścia w granice polskiej cywilizacji rosyjskiego barbarzyństwa. Tego wejścia, które nie zakończyło się, jak dotąd, wyjściem. To barbarzyństwo tkwi dalej w polskiej ziemi, jak zadra. Takie samo barbarzyństwo formuje dziś także tezy o obronie demokracji i praw człowieka na Ukrainie. Nie sądzę, by aktualne wydarzenia nad Dnieprem były w jakiś istotny sposób przełomowe. Krym stanie się oficjalnie częścią Rosji, a sama Ukraina – nie tylko opuszczona, ale i zdradzona przez tzw. cywilizowany świat, dla którego takie umowy, jak ta z Budapesztu z 1994 r., mają już dzień po ich podpisaniu znaczenie ledwie historyczne – wpadnie w odmęty putinowskiego protektoratu. Europa tradycyjnie pogodzi się z faktami. Gaz i ropa bez zakłóceń będą płynąć z Syberii do berlińskich i paryskich mieszkań. I warszawskich też. Póki bowiem lekcja Niezłomnych nie stanie się obowiązkowa w szkołach dyplomacji państw Zachodu, póty nasza wolność będzie tzw. wolnością. Jak w swoim Pamiętniku konstatował kpt. Zdzisław Broński „Uskok”: Dlaczego więc powstała partyzantka? Jest faktem niezaprzeczalnym, że powodem powstania partyzantki były owe bezwzględne i krwawe metody komunistyczne. I tylko one. Jako żołnierz przywiązywałem zawsze wielką wagę do dyscypliny i nigdy nie zrobiłbym czegoś, co sprzeciwiałoby się rozkazom moich władz. W tym wypadku czułem się żołnierzem AK i należało coś robić. Istniejące warunki zmuszały do jakiejś decyzji: albo myśleć tylko o własnym przetrwaniu i czekać, co dalej będzie, albo brać czynny udział w wytwarzającym się ruchu obrony. Należało coś robić; Oni wybrali walkę, a dziś? Dziś? Dziś mamy kolejną imprezę sportową rangi światowej, na której są i Rosjanie. Impreza jest w Polsce.

 

O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.

 


 

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Warszawa1920

"W
tym roku Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych a Niezłomnych
nabrał wyjątkowego wymiaru i szczególnego znaczenia, stając się zresztą
ofiarą tego kontekstu sytuacyjnego, będąc wielkim nieobecnym wśród
informacji medialnych."

Nie pierwszy raz. Media udaja, ze nie widzą patriotycznych manifestacji, obchodów świąt narodowych organizowanych przez lokalne społeczności. Dla lewackich , prorządowych mediów jest to przejaw ksenofobii i nacjonalizmu, który nalezy tępić i osmieszać , a najlepiej przemilczać.
Na szczęście mamy internet, a tam znajdziemy piękne uroczystości i manifestację polskości, głównie przez młodych.
Zebrane z sieci uroczystości z 1 marca w całej Polsce. Są również obchody na Łączce i pod pomnikiem Nieznanego Żołnierza.

1 MARCA "Alejami z paradą będziem iść defiladą"w całej Polsce ku Waszej pamięci Żołnierze Wyklęci

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Krzysztofjaw

2. Warszawa 1920

Dobrze, że jest nas jeszcze trochę. Ja osobiście przekazuję młodszym naszą prawdziwą, polską i narodową historię. Tym nielicznym, ale warto, żeby ją poznawali. Żołnierze Wyklęci a Niezłomni to nawóz na przyszłą polską ziemię. Musimy odbudować naszą dumę z polskości i naszej historii zbrukanej przez najeźdźców niemieckich i sowieckich. O Niemcach wiemy dużo i o tym się mówi (choć i to chcą nam zrelatywizować), ale o barbarzyństwie lat 1944-19567 wciąż za mało w naszej historii i za mało o tym krzyczymy. Stalin i komuna to nawet większe ludobójstwo niż nazizm. Nawet trwało dłużej bo aż do 1989 roku, choć i teraz zbiera swoje żniwo....

Dziękuję, że są jeszcze ludzie, którzy walczą...

Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)