Od braterskiej do sąsiedzkiej pomocy

avatar użytkownika B.Burdon

"Nadszedł czas wyzwolenia bratnich narodów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy od ucisku polskich obszarników i kapitalistów. Już od 20 lat policyjny but piłsudczyków bezkarnie depcze rodzinne ziemie braci Białorusinów i Ukraińców. Ziemie te nigdy nie należały do Polaków. Te rdzenne ziemie białoruskie i ukraińskie zagarnęli polscy generałowie i obszarnicy w te dni, gdy republika sowiecka, broniąca się przed licznymi siłami kontrrewolucji, była jeszcze niedostatecznie silna (...) Zaczęli miotać się generałowie. Skierowali oni karabiny maszynowe i działa przeciw powstańcom. Ale nic nie jest w stanie ugasić gniewu narodów zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy. Poprzez huk dział słyszymy wezwanie narodu białoruskiego Na pomoc! Na pomoc, towarzysze! My nie mamy już sił, by znosić ucisk obszarników i generałów".


Luty 2014.

Zbliża się kolejna rocznica tragicznych wydarzeń opisywanych symboliczną datą 10.02.1940. Data to symboliczna, zwykle interpretowana jako dzień pierwszej sowieckiej deportacji Rzeczypospolitej w głąb Sowieckiego Sojuza. Jako symboliczna jest datą wzbudzającą dyskusje i o pierwszeństwo (bo przecież nie pierwszy raz wtedy sowieci wysyłali Sól Polskiej Ziemi na krańce świata) i o wielkość (dyskutanci gubią myśli w określeniu ilości straconych w ten sposób Polskich Życiorysów zapominając, że każdy jeden stanowi bezcenną wartość i niepowtarzalny skarb). Rzadziej pojawiają się natomiast rozważania dotyczące mechanizmów, które sowiecka władza uruchomiła by dokonać mordu na Narodzie (a więc nie tylko na tkance ludzkiej, ale również na etosie, tradycji, kulturze, historii).

Przemyślność sowietów dyktująca im formę działania zadziwiła nawet samego Ribbentropa, który zwracał dyplomatyczną uwagę  Mołotowowi na sprzeczność narracji sowieckiej z wcześniejszymi sojuszniczymi ustaleniami (telegram nr 360 z 15.09.1939) – Mołotow jednak prosił by nie zakłócać współpracy sprawami „małej wagi”[1] – sowieci szli wyzwalać Białoruś i Ukrainę.

Wyzwolicieli z Armii Czerwonej frontu białoruskiego witały oddziały powstańcze[2] ciemiężonego ludu. Bramy triumfalne eksponujące przychylność dla każdego najeźdźcy (znane z łączenia symboliki gwiazdy, sierpa i młota ze swastyką)

wieściły również triumf nad Rzeczypospolitą, a szczególnie nad tym co w Niej było wartością bardzo trwałą – przywiązaniem do ojczystej ziemi. Przy okazji warto przypomnieć statystyczne dane dotyczące strat Polskiego Ziemiaństwa we wrześniu i październiku 1939. Wg Krzysztofa Jasiewicza z rąk Białorusinów zginęło w tym okresie niemal trzykrotnie więcej właścicieli ziemskich niż z rąk Ukraińców[3].

Kiedy przyszedł czas na dzielenie zdobyczy wojennych i legalizowanie radzieckiej władzy posłużono się demokratyzmem (nie po raz pierwszy zresztą i nie ostatni legitymizując totalitaryzm sięgnięto po owe mechanizmy). Propagandę tego czasu najlepiej ilustruje plakat, na którym bolszewik przebija Białego Orła bagnetem.

W sukurs twórcom oprawy plastycznej idą literaci. Wielu bezimiennych kilku drugoplanowych, ale także zaprzedane czerwonej władzy tuzy poezji białoruskiej Janka Kupała oraz Jakub Kołas[4]. Tak rozentuzjazmowani przemianami, że chętnie udostępnili swoje pióra, a w zamian otrzymali dozgonną komunistyczną wdzięczność wpisującą ich na trwale w kanon literatury. Na marginesie warto uświadomić sobie, że owa wdzięczność wybiegła poza ramy „dozgonności” i po owym zgonie również darzy ich czcią. W XXI wieku zostali patronami ulic oraz muzeum mieszczących się w miejscowości, która mocno ucierpiała w wyniku działań władzy popieranej przez owych literatów. I to jest jeden z wielu przykładów tzw. chichotu historii.

Misterne przygotowania do powołania bytu o nazwie „Zachodnia Białoruś”, a następnie połączenie go trwałymi, wręcz wiecznymi więzami z całym postępowym światem, czyli Związkiem Sowieckim, oparte były na idei eksterminacji Rzeczypospolitej. O ile sprowadzenie na napadnięte tereny elementu sowieckiego nie nastręczało problemu – kolejne fale komisarzy, agitatorów, instruktorów[5] garnęły się do owej „pracy ideologicznej” chociażby i ze względu na możliwość rabowania „zgniłej pańskiej polszy”, o tyle przygotowanie temu ludowi pracującemu miast i wsi miejsca wymagało jednak zdecydowanego działania. Wolne wybory, zgromadzenie ludowe otworzyły drogę by wyzwolone narody poddać wolnemu terrorowi. I w katyńskim lesie i w bydlęcych wagonach.

Kiedy przychodzi przeglądać spisane wspomnienia deportowanych przez sowietów na tzw.Syberię osób bardzo często ich tytułem jest określenie: „Stracone dzieciństwo” odmieniane w różnych formach. Bierze się to przede wszystkim z tego powodu, że najwięcej możliwości by spisać własne relacje mają, także jeszcze dzisiaj, te osoby, które zostały wyrwane ze swoich rodzinnych domów właśnie w dzieciństwie. Bo od kiedy tak naprawdę można w miarę swobodnie opowiadać o tragedii sowieckich represji?

Ostatnie tygodnie przyniosły na lokalnym podlaskim rynku wydawniczym publikację dwóch pozycji książkowych, z których jedna jest poświęcona deportacjom bezpośrednio, a druga obejmuje tylko częściowo swoim zakresem ten wątek. Obie warte polecenia [6].

Jednak w obu uwidacznia się owa „miara swobody”, o której mowa wyżej. O ile materiał faktograficzny dotyczący opisu transportu oraz pobytu na nieludzkiej ziemi ma bezcenną wartość o tyle brakuje czytelnikowi rozwinięcia relacji dotyczących samego wypędzenia z własnych domów.

Najczęściej poświęcany przedstawieniu postaci oraz warunkom w jakich odbywało się aresztowanie jeden akapit wyjaśnia krótko, że wykonawcami rozkazu o „przesiedleniu” było trzech enkawudzistów lub bojców. Tymczasem dokumenty przedstawiające fazę przygotowania oraz sprawozdania z wykonania przesiedlenia ukazują o wiele bardziej złożoną sytuację. Szczególnie w czasie deportacji z 10 lutego 1940 i w rejonie Puszczy Białowieskiej. [7]

Jak wynika z korespondencji wymienianej między P.Ponomarienką, a J.Stalinem w grudniu 1939 jednym z argumentów (uważam, że najważniejszym była eksterminacja Rzeczypospolitej- rozumianej przeze mnie nie tylko jako państwo, ale jako ikona opisująca i Żywioł Ludzki i Krajobraz) było przejęcie majątku 5,5 tys. gospodarstw na obszarze administrowanym już wówczas przez BSRR. Jak szacowały władze ludowe te 5,5 tys. należało odpowiednio pomnożyć przez 35-40 hektarów ziemi, 3-4 lub więcej koni, 5-6 a niekiedy i więcej krów itd.[8]

W tym samym czasie Ł.Canawa zaczyna tworzyć szkic operacyjny. Oprócz sił NKWD oraz robotniczo-chłopskiej armii do eksterminacji elit Rzeczypospolitej zostaną skierowani przedstawiciele milicji, robotniczej gwardii oraz komunistycznej lokalnej władzy. Tymi siłami tworzy się 3 osobowe grupy operacyjne przewidziane do wysiedlenia 2-3 rodzin. Jako osłonę działań przewiduje się grupę wsparcia złożoną z funkcjonariuszy NKWD oraz czerwonoarmistów oraz miejscowego aktywu (razem ok. 12-16 osób)[9]. Kiedy czytamy w książce Władysława Zina o młodych, uśmiechniętych, wysportowanych żołnierzach sowieckich grających na terenie zajętego przez 75 dywizjon artyleryjski nadleśnictwa w piłkę siatkową, a jednocześnie wcześniejsze uwagi autora dotyczące tragicznej sytuacji ludności na terenach zajętych przez Niemców to zaczynamy rozumieć  wagę… narracji.[10]

Następne instrukcje szczegółowo regulują inwentarz, który „przesiedleńcy” mogą ze sobą zabrać. Łącznie max 500kg. I pewnie w niektórych przypadkach udawało się z takim bagażem wyjechać. Władzy ludowej zależało by jak najwięcej cennych towarów trafiło w ten sposób w głąb szczęśliwego Kraju Rad. Nie koniecznie musiało na tym zależeć miejscowym członkom grup operacyjnych oraz chłopom, którzy zabezpieczali podwody transportujące leśników i osadników wojskowych z rodzinami na pobliskie stacje kolejowe. W ich interesie leżało by wartościowe przedmioty i urządzenia pozostały do tzw. kolektywizacji.

Jaki mógł być udział miejscowych w pracy operacyjnej 10 lutego 1940? Jak wynika z dokumentacji w niektórych rejonach spory. Może nawet wykraczający poza oczekiwania władzy. Ponomarienko w trakcie dyskusji nad tworzeniem planu operacyjnego wyraźnie zgodził się na większy udział miejscowego aktywu. A Kisielew (sekretarz brzeskiego komitetu KPB) wręcz sugerował uzbrojenie towarzyszy partyjnych i komsomolców oraz większe zaangażowanie miejscowych chłopów. Szczególnie liczono w tej mierze na aktyw, który już wcześniej wspierał działania Armii Czerwonej przy zajmowaniu terenu we wrześniu 1939r. Zdarzało się, że po ogłoszeniu list rodzin wyznaczonych do wysiedlenia ci właśnie lokalni aktywiści doradzali rozszerzenie o kolejne nazwiska.

„Akcja zaczyna się o świcie kiedy już można rozpoznać ludzi i osadnik lub leśnik jest  w stanie stwierdzić, że przyszli do niego przedstawiciele władzy.”

Przedstawiciele władzy z wielkim politycznym entuzjazmem wykonali zadanie, a miejscowy aktyw zabezpieczył mienie wysiedlonych.

Komunikat meteorologiczny informuje o mrozach od 37 do 42 stopni. W związku z nimi akcja przeciąga się do 13 lutego.

Szczególne pochwały brzeskiego sekretarza KPB otrzymuje sposób wysiedlenia przeprowadzony w rejonie hajnowskim. W piśmie do Ponomarienki czytamy, że 214 rodzin z terenu Puszczy Białowieskiej zostało jednego dnia wysiedlonych siłami „funkcjonariuszy NKWD oraz 40 komunistów, 8 komsomolców oraz 400 ludzi z miejscowego aktywu bezpartyjnego”[11]. Z tego rachunku wynika, że na każdą grupę operacyjną w tym rejonie przypadało około sześciu „sąsiadów”. Następnym godnym pochwały sekretarza rejonem był rejon kosowski – tam udało się jednego dnia wysiedlić 210 rodzin.

W sprawozdaniach z przeprowadzonej operacji zachowały się liczne komentarze dotyczące decyzji o wysiedleniu oraz opinie o sposobie realizacji.

Kilka z nich, pewnie tych najbardziej cennych z racji propagandowych i stąd utrwalonych archiwalnie brzmi następująco:

„Te pańskie psy niemało naszej krwi wypiły i znęcały się nad nami, już dawno należało ich wysiedlić” – pod tą opinią figurują wspólnie zapisani Jemielian Czurak s.Sawy, Iwan Sosienkow s.Fiodora oraz Ignat Janowskij s.Fiodora wszyscy z Dubin.

„Niech wiedzą, że władza radziecka nie dzieli ludzi na różne wrogie sobie narodowości, ludzie pracy wszystkich narodowości – to jedna rodzina. Żadnej litości dla wrogów ludu. Będziemy wyjaśniać, że to nie Polaków przesiedlają, ale wrogów ludu – pańskich szpicli” – Jan Maliszewski s.Józefa, Józef Kasprzak s.Pawła, Józef Pok s.Leopolda wszyscy z Hajnówki.

„Dziękuję partii komunistycznej i rządowi radzieckiemu za to, że pomógł wygnać tę swołocz – osadników i leśników” mówił mieszkaniec Dubicz Władimir Sielenia.

Mieszkańcy wsi Nowiny wychodząc naprzeciw prośbie dowódcy trójki operacyjnej zaprzęgli 5 koni i kazali wybierać najlepsze mówiąc przy tym: „Tę swołocz – leśników – z przyjemnością przewieziemy po raz ostatni, już wystarczy, popili już sobie naszej krwi, przedtem my przez nich płakaliśmy, niech teraz oni płaczą”.

„Teraz będzie nam łatwiej zorganizować kołchoz, osadnicy i leśnicy przez cały czas trzymali nas w strachu” – powiedział mieszkaniec wsi Osowce nazwiskiem Skrobot. A tamtejsza młodzież na zebraniu dowodziła: „Nie mogliśmy się zbierać żeby potańczyć czy pobawić się. Trzeba było otrzymać na to zezwolenie od władz, ale nie inaczej, tylko za pośrednictwem naszego osadnika. Teraz odetchnęliśmy z ulgą, zbieramy się, tańczymy, bawimy”.

Jednocześnie władza ludowa odnotowywała wzrost liczby składanych podań o przyjęcie do kołchozu oraz wzmożoną aktywność przy wykonywaniu prac na rzecz komunistycznej administracji.

W ten sposób powstawał nowy lepszy świat.

Tylko w Hajnówce na ogrodzeniu zakładów chemicznych nieznani sprawcy umieścili ulotkę wzywającą Polaków do broni, a w Białowieży podpalili jeden dom w parku pałacowym. Ktoś nie zajęty plądrowaniem leśniczówek i gospodarstw sąsiadów miał odwagę zademonstrować swój sprzeciw wobec nieludzkich wydarzeń nocy 10 lutego. Pewnie dlatego powtarzano deportacje do 1953 roku.



[1] M.Gnatowski, Zgromadzenie ludowe Zachodniej Białorusi: fakty, oceny, dokumenty, Białystok 2001, s.31.

[2] Agresja sowiecka na Polskę w świetle dokumentów 17 września 1939: Działania wojsk Frontu Białoruskiego, Warszawa 1995, t.3, s.27.

[3] Jan Szumski: Sytuacja społeczno-polityczna w drugim półroczu 1944–1945. Inny obraz sowieckiego wyzwolenia. W: Jan Szumski: Sowietyzacja Zachodniej Białorusi 1944–1953. Propaganda i edukacja w służbie ideologii. Kraków 2010, s. 29–55.

[4] W.Śleszyński, Okupacja Sowiecka na Białostocczyźnie w latach 1939-1941: propaganda i indoktrynacja, Białystok 2001, s.121, 127.

[5] M.Gnatowski, Zgromadzenie ludowe Zachodniej Białorusi: fakty, oceny, dokumenty, Białystok 2001, s.52nn

[6] W.Zin, Ostatni nadleśniczowie przed wybuchem drugiej wojny światowej w Hajnowskim Nadleśnictwie w Hajnówce, Hajnówka 2013 oraz Wspomnienia deportowanych z ziemi podlaskiej na Syberię i do Kazachstanu w latach 1939-1956, Hajnówka 2014.

[7] Deportacje Polaków z północno-wschodnich ziem II Rzeczypospolitej 1940-1941, Warszawa 2001.

[8] Pismo P.Ponomarienki do J.Stalina, Mińsk 22.12.1939r.

[9] Pismo Ł.Canawy do naczelników UNKWD zachodnich obwodów BSRR, Mińsk 25.12.1939r.

[10] W.Zin, Ostatni nadleśniczowie przed wybuchem drugiej wojny światowej w Hajnowskim Nadleśnictwie w Hajnówce, Hajnówka 2013 s.6,10.

[11] Pismo sekretarza Brzeskiego Komitetu Obwodowego KP(b)B do P.Ponomarienki, Brześć 28.02.1940r.

 

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. B.Burdon

ten koszmar wciąż trwa, a Polacy którym na Kresach cudem udało się przeżyć zsyłki i mordy, trwają na straży pamięci i wiary. Osamotnieni, bez wsparcia z Ojczyzny, bo kurs rządzących jest wprost przeciwny od oczekiwań Polonii.

Pozdrawiam

Rocznica wysiedleń przez rosyjską Czerwoną Armię na Sybir
Sala wystaw czasowych Muzeum Wojska w Białymstoku
ul. Kilińskiego 7



Zdjęcie: Macie już plany na dzisiejszy wieczór? W każdym razie niezdecydowanych jeszcze raz zapraszamy na otwarcie wystawy "Noc 10 lutego...".<br />
---<br />
7 lutego 2014 roku<br />
godz. 18.00<br />
Sala wystaw czasowych Muzeum Wojska w Białymstoku<br />
ul. Kilińskiego 7

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Pani, Pan B.Burdon,

Szanowna Pani, Panie,

Współczesne polskie społeczeństwo nic nie wie i nie chce wiedzieć o eksterminacji Narodu Polskiego przez naszych odwiecznych śmiertelnych wrogów Rosji i Niemiec.
Podobnie zachowywali się Niemcy w pierwszej połowie lat XXX mówiąc:
Wir scheißen auf Freiheit
Dziś nasze elity wmawiają nam, że polskość to nienormalność.
Zapominamy, że kiedy zakończyła się II Wojna Światowa, ponoć nasi przyjaciele, koalicjanci, wyzwoliciele, wysłali na Sybir do pracy kilkaset tysięcy Polaków. Wielu trafiło do obozów, tych samych, które wcześniej stworzyli Niemcy.Większość zostawiła tam swe kości
Auschwitz
Majdanek
Zamek Lubelski
i jeszcze ze sto innych

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

3. Ewa

Uroczystości
upamiętniające 74 w rocznicę pierwszej wywózki Polaków z terytorium II
Rzeczypospolitej na Sybir oraz 72 rocznicę powstania Armii Krajowej.


1. Uroczystości rozpoczną się 16 lutego o godz. 11.30 mszą świętą w
Bazylice Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Sejnach. Przewodniczyć
będzie ks. prałat Zbigniew Bzdak. Po nabożeństwie wystąpi łagierniczka
kpt. Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii
Krajowej na Białorusi oraz mgr Andrzej Siedlecki,
prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK. Pod tablicą pamiątkową
zostanie odmówiona modlitwa w intencji ofiar systemu stalinowskiego.
Zaproszone delegacje złożoną wieńce, kwiaty i zapalą znicze.

2.
O godz. 13:00 w Ośrodku Kultury w Sejnach odbędzie się spotkanie
poświęcone 72 rocznicy powstania Armii Krajowej, najlepiej
zorganizowanej podziemnej armii II wojny światowej. Swój udział
potwierdzili żołnierze z Kresów Wschodnich. Młodzież szkół średnich,
gimnazjum z Sejn i Suwałk zaprezentuje montaż słowno-muzyczny, po czym
zostanie podsumowana akcja "Paczka Świąteczna Kresowym Straceńcom".


10 lutego 1940 roku sowieci przeprowadzili pierwszą masową akcję
wysiedleńczą Polaków. Liczbę osób wywiezionych wówczas na Syberię
szacuje się na około 140 tys. Często były to całe rodziny z małymi
dziećmi. Wiele osób zmarło z wycieńczenia przy wyrębie lasów, chorób,
zimna i głodu na "nieludzkiej ziemi".

14 lutego 1942 r.
Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski oficjalnie przemianował Siły
Zbrojne okupowanej Rzeczpospolitej (Związek Walki Zbrojnej) na Armię
Krajową.

Głównym koordynatorem uroczystości jest pani Barbara
Kuklewicz, dyrektor regionalny Stowarzyszenie Łagierników Żołnierzy AK
przy wsparciu Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Sejnach, Zespół Szkół
Centrum Kształcenia Rolniczego, Parafii NNMP, Koła Przyjaciół Sybiraków w
Sejnach.

Zarząd Główny Stowarzyszenia serdecznie wszystkich
zaprasza do wzięcia udziału w powyższych uroczystościach oraz z całego
serca dziękuję za pomoc i wsparcie podczas organizacji i przygotowań.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. arch./- Pamięć Golgoty

zdjecie

arch./-

Pamięć Golgoty Wschodu

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/67704,pamiec-golgoty-wschodu.html

Mieszkańcy
Dąbrówki – niewielkiej wsi w powiecie lubaczowskim, uczczą dziś pamięć
zesłanych na Syberię. Podczas uroczystości religijno-patriotycznych w
74. rocznicę deportacji odsłonięta zostanie tablica upamiętniająca
tragiczny los wysiedleńców z Dąbrówki.

Prawda o bolszewickiej
zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, jednej z najcięższych w dziejach
ludzkości, popełnionej w latach 1939-1941, przez wiele lat była celowo
przemilczana. Dla większości Polaków zesłanych wbrew własnej woli była
to najcięższa życiowa próba. Wielu z nich na zawsze pozostało w śniegach
Syberii, składając ofiarę z własnego życia na krwawym ołtarzu
ojczystych zmagań o wolność i suwerenność. Ci zaś, którzy przeżyli
Golgotę Wschodu, należą do świadków historii, a ich tułaczy los stanowi
przestrogę i ostrzeżenie dla przyszłych pokoleń, by nigdy więcej do
podobnej tragedii w dziejach świata nie doszło.

Tragiczny los spotkał
niemal wszystkich mieszkańców Dąbrówki w rejonie Cieszanowa, których 10
lutego 1940 r. funkcjonariusze NKWD wypędzili z domów i wywieźli na
Syberię całą wieś Dąbrówka w rejonie Cieszanowa. Podróż w bydlęcych
wagonach trwała 5 tygodni. Wielu zesłańców straciło życie z głodu,
wycieńczenia albo tortur. Ci, którzy przeżyli, wspominają głodowe
racje żywnościowe, pół metra miejsca na pryczy na osobę. Z trwogą
wspominają katorżniczą pracę na kilkudziesięciostopniowym mrozie i
tortury. 

Tragiczny los wysiedleńców w głąb ZSRS,
pamięć także o tych, którzy pozostali w śniegach Syberii przypominać
będzie tablica z nazwiskami 76 zesłańców, która dzisiaj m.in. z udziałem
przedstawicieli sybiraków, organizacji kombatanckich, o godz. 11.00
zostanie odsłonięta i poświęcona na frontonie wiejskiej świetlicy w
Dąbrówce. Tablica powstała przy wsparciu Urzędu Miasta i Gminy Cieszanów
ufundowali ją mieszkańcy Dąbrówki. Tablica ma ogromne znaczenie dla
tych, którzy przeżyli i pamiętają tamte czasy, kiedy dzieci umierały z
zimna i głodu i nie można było im pomóc.

- My odchodzimy, ale wspomnienia muszą
pozostać. Czas najwyższy, żeby takie tablice powstawały i przypominały o
tragedii, jaką człowiek zgotował człowiekowi i żeby nigdy więcej
podobne zdarzenia nie miały miejsca – podkreśla jeden z mieszkańców
Dąbrówki.  

Mariusz Kamieniecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Pierwsza deportacja

Deportacja lutowa objęła swym zasięgiem przede wszystkim ludność polską. Zsyłano osadników wojskowych (w większości byłych uczestników wojny 1920 roku) oraz służbę leśną, a także uciekinierów z Rosji po wojnie domowej i przejęciu władzy przez bolszewików. Jako osadników potraktowano także liczne rodziny chłopskie, które otrzymały ziemię w ramach parcelacji majątków lub też nabyły ją za pieniądze i nie miały nic wspólnego z polityką osadniczą rządu polskiego. Wśród zesłańców był niewielki odsetek ludności białoruskiej i ukraińskiej, głownie z racji pełnienia przez mężczyzn – „głowy rodzin” służby w gospodarce leśnej: gajowi, straż leśna itp. Wg danych z czerwca 1941 roku Polacy w ww. grupie stanowili 81,68%, Ukraińcy 8,76%, Białorusini 8,08%, Niemcy 0,11%, inni 1,37%.
Deportowaną ludność rozlokowano w 115 osadach specjalnych, w Komi ASRR, w północnych obwodach Rosyjskiej Federacyjnej SRR: archangielskim, czelabińskim, czkałowskim, gorkowskim, irkuckim, iwanowskim, jarosławskim, kirowskim, mołotowskim, nowosybirskim, omskim, swierdłowskim i wołogodzkim, w Jakuckiej i Baszkirskiej ASRR oraz Krasnojarskim i Ałtajskim Kraju. Najwięcej osób umieszczono w Komi ASRR (2 191 rodzin), w obwodzie wołogodzkim (1 586 rodzin), mołotowskim (1 773 rodziny), swierdłowskim (2 809 rodzin), omskim (1 422 rodziny) archangielskim (8 084 rodziny) i irkuckim (2 114 rodzin) oraz w Krasnojarskim i Ałtajskim Kraju (odpowiednio 3 279 i 1 250 rodzin). Dzieci do 16 roku życia było nie mniej niż 58 tysięcy, a więc blisko połowa. Wysiedlony kontyngent określono w terminologii NKWD jako spiecpieriesielency-osadniki.

http://kresy-siberia.org/deportacje/?page_id=21&lang=pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. "Franek" z nagrodą Grand Prix

Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Filmów Nieprofesjonalnych "Kochać Człowieka", który w dnia 23-25 stycznia odbył się w Oświęcimiu.
Opowiada o marzeniach dwójki chłopców. Celem jednego z nich jest podróż pociągiem, drugiego otrzymanie czapka z pomponem. Spełniają się one z chwilą wejścia na te tereny Sowietów. Ojciec Franka będący drwalem zostaje uznany za Wroga Ludu i wraz z rodziną zesłany na Syberię... pociągiem. Narrator z kolei otrzymuje upragnioną czapkę, tyle, że pozostawioną przez jego kolegę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Planowe

Planowe ludobójstwo

Deportacje z 1940 r. noszą znamiona ludobójstwa - zauważa dr Robert Wyszyński

Pierwsza tzw. lutowa fala deportacji z 1940
roku stanowiła jeden z elementów planu eksterminacji elit przywódczych
Narodu Polskiego i była warunkiem koniecznym do pełnego opanowania
zdobytych i podzielonych między okupantów ziem Rzeczypospolitej.

Osoby „groźne”, zdaniem służb rosyjskich mogące organizować lub
stawić czynny opór, były fizycznie zlikwidowane. Przedstawicieli innych
„niebezpiecznych” grup społecznych i zawodowych Narodu zsyłano na
wieloletnie wyroki do łagrów. Rodziny mordowanych i wywożonych, przede
wszystkim ich żony i dzieci, przesiedlano głównie na Syberię, do
Republiki Komi oraz do Kazachstanu i innych republik azjatyckich.
Działania te noszą wszelkie znamiona ludobójstwa, czyli eksterminacji
pewnych kategorii osób ze względu na ich cechy narodowe, religijne,
społeczne.

Zagłada elit

Wydaje się, że wśród współcześnie żyjących Polaków masowe zbrodnie i
zesłania na wschodzie naszego kraju kojarzone są tylko z okresem lat
1939-1941 (tzw. okresem okupacji „za pierwszego Sowieta”). Planowe
ludobójstwo Narodu Polskiego na Wschodzie zaczęło się jednak kilka lat
wcześniej. Kategorie osób oraz metody likwidacji elit zostały opracowane
i realizowane przez NKWD już w latach 1937-1938, gdy w ramach tzw.
operacji polskiej w ciągu zaledwie roku zabito na terenie ZSRS 111
tysięcy Polaków, głównie w okolicach Mińska Białoruskiego, Żytomierza,
Berdyczowa, Kamieńca Podolskiego. W tym czasie zesłano do łagrów ok. 55
tys. Polaków. Żony zamordowanych i zesłanych skazano na 5-8 lat obozu
koncentracyjnego (łagru). Dzieci z represjonowanych polskich rodzin były
odbierane krewnym i przymusowo rusyfikowane. Rozdzielano rodzeństwa,
zmieniano nazwiska, wywożono do odległych domów dziecka.

Przypominam o tych rosyjskich ludobójczych metodach, dlatego że
pozwala się nam pamiętać tylko o podobnej akcji niemieckiej,
zorganizowanej trzy lata później, gdy polskie dzieci (często sieroty po
zamordowanych członkach podziemia niepodległościowego) poddawano
przymusowej germanizacji w ośrodkach Lebensbornu.

Ta zbieżność akcji i metod nie wydaje się jednak przypadkowa.
Zaledwie rok po zakończeniu tzw. akcji polskiej, bezpośrednio po
zdobyciu i podzieleniu ziem polskich, jesienią 1939 r. i zimą 1940 r. na
wspólnych konferencjach metodycznych sojuszniczych rosyjskich i
niemieckich służb specjalnych NKWD i gestapo sprecyzowano zasady
eksterminacji elit polskich oraz wykorzystania polskiej siły roboczej.
Zdaniem historyków, trudno jest obecnie ustalić, o czym dokładnie
debatowano we Lwowie, Krakowie i w Zakopanem na przełomie 1939/1940.
Śmiem jednak twierdzić w oparciu o zbieżność kategorii społecznych i
zawodowych poddanych eksterminacji już w trakcie konferencji i
bezpośrednio po ich zakończeniu (np. Palmiry i Katyń) oraz w oparciu o
kategorie przesiedlanych i zsyłanych Polaków (z Kresów i ziem włączonych
do Rzeszy), że można z dużą dozą prawdopodobieństwa wnioskować o
tematyce i wypracowanych na konferencjach ustaleniach.

Minęło od tego czasu ponad 70 lat, jednak bezpośrednie skutki
ludobójczej polityki sowieckiej odczuwają jeszcze setki tysięcy osób. I
nie są to tylko sędziwi już sybiracy, łagiernicy czy dzieci i wnuki
rodzin katyńskich. W północnym Kazachstanie przetrwała grupa
kilkudziesięciu tysięcy Polaków i ich potomków deportowanych w 1936 r.
na stepy w ramach „oczyszczania” terenów przygranicznych, po sowieckiej
stronie rzeki Zbrucz, z „groźnego” polskiego elementu. Polaków z
sowieckiej części Wołynia przesiedlono do Kazachstanu zaledwie cztery
lata wcześniej niż ich rodaków z Grodna czy Lwowa. Zostali oni jednak
zapomniani przez swoich rodaków z Macierzy, opuszczeni przez rząd
polski, do 1996 r. nie mieli nawet cienia szansy na powrót. A jednak
przetrwali. Większość potomków przesiedlonych mieszka obecnie w
północnym Kazachstanie w kilkudziesięciu wsiach, w granicach jednego
rejonu (powiatu), gdzie stanowią największą grupę narodowościową,
liczniejszą od Kazachów i Rosjan.

Po upadku ZSRS z Kazachstanu wyjechało ok. 800 tys. zesłanych tam
Niemców, uciekają również Rosjanie. Polacy nie mają jednak dokąd wracać,
zaprasza ich na większą skalę tylko Rosja i Niemcy w ramach własnych
programów repatriacyjnych.

Uratuj rodaka

W sytuacji, gdy państwo polskie wspomaga przyjazd maksymalnie 20
rodzin rocznie (w ramach tzw. programu „Rodak”), a obecny rząd odrzucił
obywatelski projekt ustawy o powrocie Polaków z zesłania, podejmowane są
społeczne próby ratowania naszych rodaków.

Dzięki ofiarności państwa Krystyny i Wiktora Powalskich, którzy
przekazali swój dom i dorobek życia na akademik dla polskiej młodzieży z
Kazachstanu, udało się sprowadzić na studia do Macierzy 10 osób z
Jasnej Polany, Zielonego Gaju, Nowogreczanowki. Naboru dokonał tamtejszy
ksiądz proboszcz Krzysztof Kicka (chrystusowiec) z Jasnej Polany. Cała
akcja możliwa była do przeprowadzenia tylko dzięki przychylności Caritas
Diecezji Warszawsko-Praskiej (zarządzającej domem pp. Powalskich) oraz
ofiarności Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, które ufundowało
stypendia. W domu państwa Powalskich znajdują się dobrze wyposażone
pokoje mieszkalne, spełniające wszelkie wymagania sanitarne kuchnie,
jest kaplica oraz ksiądz rezydent. Dom może pomieścić nawet do 30-40
osób, ale podstawowym ograniczeniem jest brak środków na wyżywienie,
opał, książki, bilety miesięczne etc.

Nasi rodacy pozostawieni przez państwo polskie na azjatyckich stepach
pragną wrócić, a przynajmniej dać szansę powrotu swoim dzieciom. Dzięki
artykułowi „Adoptuj studenta z Kazachstanu” (Magazyn „Naszego
Dziennika”, 28-29 grudnia 2013) wielu z Państwa mogło poznać problemy
młodych Polaków z Kazachstanu, którzy marzą o studiach w Polsce i tu
chcieliby osiąść na stałe. Temat wywołał wielki odzew, co świadczy o
tym, że los potomków zesłańców nie jest nam obojętny. Pomoc możemy
okazać, „adoptując” studenta, czyli dokonując wpłaty na specjalne konto
przeznaczone na ratowanie kilku następnych młodych Polaków.


ZAADOPTUJ STUDENTA Z KAZACHSTANU

 

Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”

ul. Krakowskie Przedmieście 64

00-322 Warszawa przelew krajowy: 76 1060 0076 0000 3310 0016 3669

przelew zagraniczny: PL 76 1060 0076 0000 3310 0016 3669

z dopiskiem „Dla osób z Kazachstanu”

Dr Robert Wyszyński

Niczym niezawiniona krzywda

O losach mieszkańców wschodnich ziem Rzeczypospolitej deportowanych na Syberię pisze dr Jarosław Szarek

Trzeba dać świadectwo

Twórczość prof. Stanisława Kulona, obrazującego polską Golgotę Wschodu, przybliża Piotr Szubarczyk

10
lutego 1940 roku władze sowieckie zrealizowały pierwszą z czterech
masowych deportacji obywateli polskich. Według różnych statystyk
spotkała ona od 140 do 250 tysięcy osób, w większości leśników i
osadników wojskowych, a także ich rodzin.
---
Akcja
przeprowadzona przez NKWD odbyła się w warunkach, które dla wielu
okazały się wyrokiem śmierci. W czasie jej wykonania temperatura
dochodziła nawet do minus 40 stopni. Na spakowanie się wywożonym dawano
od kilkunastu do kilkudziesięciu minut.
---

Deportowanych wywożono do północnych obwodów Rosji i na zachodnią
Syberię. Przewożono ich w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami, do
których ładowano po kilkadziesiąt osób. Podróż na miejsce zsyłki trwała
wiele tygodni. Warunki panujące w czasie transportu były przerażające,
ludzie umierali z zimna, z głodu i wyczerpania.
---
Kolejne
wywózki obywateli polskich przeprowadzono w kwietniu i czerwcu 1940 r.
Ostatnią rozpoczęto w przededniu wojny niemiecko-sowieckiej pod koniec
maja 1941 r.

Na zdjęciu: Leśniczy Michał Łukaszewicz (drugi z
prawej) z kolegami, deportowany w lutym 1940 roku. Po sześciu latach na
Syberii zmarł w pociągu, w trakcie drogi powrotnej. Pochowany w
Baranowiczach (na dzisiejszej Białorusi).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

8. 10 luty.... i dzisiejszy 10 Luty

całym sercem popieram przedstawioną nam Akcję,to nasz wręcz obowiązek i podziękowanie,za TO,że nigdy nie wyrzekli się matki Polski...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

9. Muzeum Pamięci

Krystyna
Pawlus (deportowana z Matką i Bratem 10 lutego 1940 roku): "Chcę
odpowiedzieć na Wasze hasło "Rzecz wielkiej wagi". W załączeniu
przesyłam więc swoje wspomnienia zesłańca (...) Napisałam je dla moich
dzieci i wnuków aby pamiętały, że taki los dany był mojemu pokoleniu
Polaków i mimo tych okrucieństw przetrwaliśmy w wierze i polskości (...)
Fakt i zdarzenia jakie opisałam zawdzięczam swej doskonałej pamięci -
mimo podeszłego wieku - a może i dlatego, że zostały one z taką
siłą odciśnięte na mojej psychice. Jeszcze dzisiaj - po tylu latach -
jestem w stanie odtworzyć każdą ścieżkę w tajdze i stepie, które
przemierzałam codziennie do miasta Zima (...)"
---
"Nastała
syberyjska zima. Rzeka Birjusa, jako jedyna arteria komunikacyjna z
resztą świata została skuta lodem. W tym okresie Eskimosi przywozili do
naszego obozu zaopatrzenie, głównie produkty żywnościowe i odzież.
Powstała możliwość wykorzystania ich w drodze powrotnej do Niżnoudińska,
a więc bliżej transportu kolejowego i możliwości zbliżenia się do
Polski. Za ciężko zarobione i uzbierane pieniądze wynajęliśmy "podwodę" u
Eskimosów i ruszyliśmy (...) Podróż trwała trzy dni."
---

"Rzecz wielkiej wagi", czyli akcja gromadzenia pamiątek związanych z
zesłaniem obywateli polskich na Wschód. Czekamy na Wasze przedmioty,
fotografie, dokumenty i wspomnienia. Za każdą, nawet niepozorną rzeczą
kryje się wielka historia. Chcemy ją usłyszeć, opowiadać dalej i chronić
od zapomnienia.
Zapraszamy do współtworzenia Muzeum Pamięci Sybiru.
http://www.sybir.com.pl/
---
Muzeum Pamięci Sybiru
Oddział Muzeum Wojska w Białymstoku
ul. Jana Kilińskiego 7, 15-089 Białystok
sybir@mwb.com.pl
85 741 64 49, wew. 22

Krystyna Pawlus (deportowana z Matką i Bratem 10 lutego 1940 roku): "Chcę odpowiedzieć na Wasze hasło "Rzecz wielkiej wagi". W załączeniu przesyłam więc swoje wspomnienia zesłańca (...) Napisałam je dla moich dzieci i wnuków aby pamiętały, że taki los dany był mojemu pokoleniu Polaków i mimo tych okrucieństw przetrwaliśmy w wierze i polskości (...) Fakt i zdarzenia jakie opisałam zawdzięczam swej doskonałej pamięci - mimo podeszłego wieku - a może i dlatego, że zostały one z taką siłą odciśnięte na mojej psychice. Jeszcze dzisiaj - po tylu latach - jestem w stanie odtworzyć każdą ścieżkę w tajdze i stepie, które przemierzałam codziennie do miasta Zima (...)"<br />
---<br />
"Nastała syberyjska zima. Rzeka Birjusa, jako jedyna arteria komunikacyjna z resztą świata została skuta lodem. W tym okresie Eskimosi przywozili do naszego obozu zaopatrzenie, głównie produkty żywnościowe i odzież. Powstała możliwość wykorzystania ich w drodze powrotnej do Niżnoudińska, a więc bliżej transportu kolejowego i możliwości zbliżenia się do Polski. Za ciężko zarobione i uzbierane pieniądze wynajęliśmy "podwodę" u Eskimosów i ruszyliśmy (...) Podróż trwała trzy dni."<br />
---<br />
"Rzecz wielkiej wagi", czyli akcja gromadzenia pamiątek związanych z zesłaniem obywateli polskich na Wschód. Czekamy na Wasze przedmioty, fotografie, dokumenty i wspomnienia. Za każdą, nawet niepozorną rzeczą kryje się wielka historia. Chcemy ją usłyszeć, opowiadać dalej i chronić od zapomnienia.<br />
Zapraszamy do współtworzenia Muzeum Pamięci Sybiru.<br />
<a href=http://www.sybir.com.pl/
---
Muzeum Pamięci Sybiru
Oddział Muzeum Wojska w Białymstoku
ul. Jana Kilińskiego 7, 15-089 Białystok
sybir@mwb.com.pl
85 741 64 49, wew. 22" height="243" width="403">

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl