Wspaniałe lekcje polskości - Barbara Wachowicz

avatar użytkownika Maryla

W gimnazjalnych lekturach szkolnych są do wyboru trzy powieści historyczne Henryka Sienkiewicza: „Krzyżacy”, „Quo vadis”, „Potop”. Pozycje są oznaczone gwiazdką, czyli jedna z nich ma być wybrana obowiązkowo. „W pustyni i w puszczy” znajduje się na liście lektur do wyboru w szkole podstawowej. W lekturach dla licealistów – nie ma żadnej książki Henryka Sienkiewicza!

zdjecie

Powiedział o autorze „Trylogii” Stefan Żeromski, że osiągnął on „zrozumienie się pisarza z narodem, jak żaden z piszących na świecie”. Górale nazwali Sienkiewicza „opiekunem narodu”. Swą olbrzymią sławę międzynarodową wykorzystywał zawsze, by uderzać słowem jak szpadą w obronie rodaków. Gdy nie mieliśmy rządu, armii, oręża – on był naszą władzą, wojskiem i bronią. Do niego przychodzili chłopi, mówiąc: „Tyś nas zrobił Polakami”. To on wystosował list do cesarza Niemiec w obronie Polaków wyrzucanych ze swych siedzib, w obronie dzieci polskich z Wrześni, które walczyły o prawo do modlitwy w języku ojczystym.

Sienkiewiczowska twórczość „dla (nie „ku” – to jakiś ciągle powtarzany błąd) – pokrzepienia serc”, nie stroni od wytykania naszych potężnych wad narodowych – prywaty, wiekuistego skłócenia! Ale niosła jednocześnie ze sobą tak potężny ładunek wiary w moc odrodzenia, że słusznie uznano autora „Trylogii” za – obok Piłsudskiego – twórcę niepodległości!

Żołnierze Legionów, powstańcy Warszawy wybierali sobie pseudonimy, wzorując się na bohaterach Sienkiewicza. Kiedy walczyłam o to, iżby powstał film i serial o autorze „Trylogii”, do tygodnika „Film” przyszło mnóstwo listów, a wśród nich i taki autorstwa Haliny Miłkowskiej z Gryfic: „Czytaliśmy ’Potop’ podczas Powstania w piwnicy, przy ogarku. Wpadła do nas grupka powstańców, jeden był ranny. Skupili się koło nas i tak razem czerpaliśmy wiarę z Sienkiewiczowskich stronic”. Dowódca powstańczego Batalionu Armii Krajowej „Łukasiński” – major Olgierd Ostkiewicz-Rudnicki – nosił pseudonim „Sienkiewicz”!

Gdy wieńczono autora „Trylogii” pierwszą w historii literatury słowiańskiej Nagrodą Nobla, wygłosił olśniewające przemówienie jako obywatel państwa, które nie istnieje na mapie świata, lecz żyje. Powiedział: „Zaszczyt ten cenny dla wszystkich, o ileż cenniejszym być musi dla syna Polski! Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje! Głoszoną ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!”.

„Budzi narodową wspólnotę dusz”

„Dzieła Sienkiewicza znajdują się w tej chwili pod wszelkimi długościami i szerokościami geograficznymi, od Paryża do Władywostoku, od New Yorku do San Francisco, od Sztokholmu do Kapstadu, od Irkucka do Melbourne” – pisał Bolesław Prus.

Stanisław Windakiewicz w swym „Odkryciu Włoch” pisze, że „ukazanie się ’Quo vadis’ to było już nie odkrycie, a zdobycie Włoch”. Gdy wnuczka autora „Quo vadis” – Maria Sienkiewicz – meldowała się w rzymskim hotelu, recepcjonista… ukląkł przed nią. W hotelu Belsoggiorno w San Remo, gdzie zimą 1885 roku Sienkiewicz pisał „Potop”, jednocześnie opiekując się ofiarnie swoją ukochaną chorą żoną, gdy opowiedziałam, jak sławnego mieli gościa, zbiegła się cała obsługa wymieniająca na wyścigi tytuły tłumaczeń Sienkiewicza.

Są dziesiątki dowodów jego olśniewającej popularności dosłownie na całym świecie. W Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie znalazłam sonet zaczynający się słowy: „Wszystkie, jak jeden nasze Stany, ogarnął polski szał”. Podpisano: „Sienkiewiczowi – Kolumb”. Zachowała się niezliczona liczba dokumentów potwierdzających, jak różnorodnych miał czytelników. Znane są opowieści o kowbojach amerykańskich odmawiających wyjścia do pracy, dopóki nie skończą czytanego rozdziału „Trylogii”. Nie było w dziejach literatury światowej pisarza, którego czytaliby prezydenci i pasterze. Prezydent USA Theodore Roosevelt powiedział: „To, kim się stałem, zawdzięczam ’Trylogii’ Sienkiewicza”. A noblista William Faulkner stwierdził: „Dla pokrzepienia serc – to dotyczy każdego z nas”.

W stanie wojennym (1983) młodzież polska przyznała Sienkiewiczowi nagrodę Orlego Pióra, a w ankiecie „Polityki” (1999), w której wybierano największego pisarza polskiego dwudziestego stulecia, zajął bezapelacyjnie pierwsze miejsce, „Trylogię” czytelnicy uznali za „dzieło wszech czasów”.

„Panie Sienkiewiczu! Czarodzieju Najukochańszy!” – tak tytułują swój list do autora „Trylogii” z roku 2000 uczennice liceum jego imienia z legendarnej Wrześni – „Piszę do Pana z wielką tęsknotą w sercu, które Pan zaczarował swymi opowieściami. Bo są takie książki cudowne, które zawsze przebiją się przez mur agresywnej nowoczesności. To ’biblia polskiego patriotyzmu’ – ’Trylogia’. Ona budzi narodową wspólnotę dusz. Nie ma w naszym zachwycie nad męstwem husarii i w świętym oburzeniu nad nikczemnością Radziwiłłów pragnienia słuchania historii Polski wymyślonej, której nigdy nie było, opowieści o ludziach-herosach, którzy nigdy nie istnieli. Pod Pana piórem oni żyją i walczą o Polskę. Więc teraz, kiedy nic już nie wiadomo, co się dzieje w tej ’Polszcze’ naszej, trzeba nam wszystkim uciec do owych pól dalekich, trzeba stanąć, nasłuchując tętentu wojsk, i przypomnieć sobie, że ’Ojczyźnie nie można za wiele ofiarować’. Jak to uczynić – Pan wie najlepiej…”.

Z tegoż 2000 roku pochodzi list od ucznia Szkoły Podstawowej im. Sienkiewicza w miejscowości Wąsosz, Grzesia Kryspina, który pisze: „’W pustyni i w puszczy’ to najpiękniejsza książka o przyjaźni dzieci. A z przyjaźnią nierozerwalnie związana jest odpowiedzialność za los drugiego człowieka. Tak wielu ludzi o tym zapomina, zwłaszcza politycy, którzy powinni czuć się odpowiedzialni za losy narodu. Henryk Sienkiewicz czuł się za naród odpowiedzialny w epoce niewoli. My żyjemy w wolnej i niepodległej Ojczyźnie. Ale czyż nie jest ona zniewolona przez nasze wady narodowe? Sienkiewicz ukazuje zdradę Ojczyzny dla własnych interesów. Czyż i dziś nie spotykamy takich Polaków. Potrzebna jest nam prawdziwa przemiana serca taka jak u Kmicica. I takich Kmiciców trzeba nam właśnie dzisiaj. A ja często, śledząc aktualne wydarzenia z naszego kraju przedstawiane w telewizji, odnoszę wrażenie, że mamy tylko Radziwiłłów. Nasz Patron dawał nadzieję, która tak bardzo potrzebna jest nam i dzisiaj”.

„Zbudować Polskę, o której marzyłeś”

Miejsce szczególne i zaszczytne wśród młodzieży od lat biorącej udział w konkursach, które ogłaszam, przygotowując ekspozycję o Henryku Sienkiewiczu „Dla pokrzepienia serc” – zajmuje liceum imienia autora „Trylogii” z Płońska, znakomita szkoła wpisana zasłużenie na Złotą Listę Szkół Polskich. Przypomnijmy, że częścią Płońska jest dzisiaj miejscowość Poświętne, w której dziewiętnastoletni Sienkiewicz pełnił funkcję guwernera w ziemiańskim dworze.

Zacytujmy fragmenty listów pisanych przez licealistów płońskiej szkoły sienkiewiczowskiej do patrona: „Drogi nasz polski Pisarzu! Mam szesnaście lat. Urodziłem się w niepodległej Polsce. Ty nie miałeś takiego szczęścia, bo urodziłeś się w niewoli i nie doczekałeś wolności. Ale na Pana twórczości wychowały się pokolenia Polaków, Pana powieści pisane dla pokrzepienia serc zrodziły tysiące bohaterów, dla których słowo ’Ojczyzna’ było święte. W czasie okupacji młodzież miała Pana książki, które rozświetlały ciemność, niosły nadzieję na zwycięstwo i były kluczem dla lepszego świata, w którym zwyciężają wiara, miłość, nadzieja, prawda, piękno i dobro. Dzisiaj mamy wolną Polskę, ale niemodne stały się pojęcia takie jak Ojczyzna, honor, prawda, szlachetność, prawość i wierność. Dlatego sięgam do Pana powieści, bo one właśnie uczą mnie szlachetności i wierności. Są jak najmocniejsze ogniwa w łańcuchu pokoleń i budzą dumę narodową. Dziękuję Panu za te wspaniałe lekcje polskości. Jestem szczęśliwy, że kiedyś zawitał Pan do mojej małej ojczyzny i na zawsze pozostanie Pan w sercach i pamięci Płońszczan jako wielki Polak. W parku, który Pan opisuje, jest aleja Oleńki, jest tam także głaz z napisem ’Dokąd idziesz człowieku?’ przypominający ’Quo vadis?’. U nas w Płońsku światełko w Sienkiewiczówce wciąż płonie” – Piotr Izydorczak.

„Pan pewnie pomyśli, co taki chłopiec jak ja, typowy dla XXI wieku, ma do powiedzenia wielkiemu pisarzowi, nobliście? Ma i to wiele, chcę Panu podziękować, że przełamał Pan moją niechęć do książek i zainteresował historią Polski. Teraz jestem pod wrażeniem ’Krzyżaków’. Drżałem o losy Zbyszka i Danusi, buntowałem się przeciw Krzyżakom, bolałem nad losem Juranda ze Spychowa. W czasie bitwy słyszałem szczęk zbroi na polach grunwaldzkich i szum sztandarów. Marzy mi się założenie klubu sympatyków Zbyszka i Maćka z Bogdańca” – Piotr Jankowski.

„Drogi Panie Henryku, Wspaniały Patronie mej szkoły! Jestem owocem pokolenia, za czasów którego mówi się o całkowitym zaniku wartości. Jestem dzieckiem Polski, ale już nie tej walczącej ze znakiem kotwicy. Teraz to kraj podziałów, afer i wzajemnych oskarżeń. Jestem częścią narodu, który nie potrafi odnaleźć powodów do dumy. Tymczasem my, uczniowie tej szkoły, przekraczamy progi z podniesioną głową. Twoje dzieła przypominają nam, że Polska to nie tylko nieudolność polityków, to wspaniali, wielcy ludzie, to historia pełna zwycięstw, to my. I to my, młodzi, chcielibyśmy zbudować taką Polskę, o której marzyłeś i za którą walczyłeś swym genialnym piórem” – Monika Lutomirska.

„Szanowny Panie Sienkiewiczu! Mam 18 lat. Po przeczytaniu pańskich książek nasunęły mi się refleksje: co to jest patriotyzm? Co to znaczy być Polakiem? Czy wystarczy tylko mieszkać nad Wisłą i posługiwać się mową polską? Pańskie książki uświadomiły mi, że kochać Ojczyznę to znaczy być odpowiedzialnym za nią, utożsamiać się ze swoim krajem, znać jego historię i być mu wiernym” – Aneta Wnuk.

Żal, że możemy zacytować tylko nieliczne fragmenty prac nadesłanych w czasie wystawy sienkiewiczowskiej w następujących placówkach: Muzeum Regionalne im. Stanisława Sankowskiego w Radomsku (2010), Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej (2011), Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi w Grudziądzu (2013).

„Jestem przekonany, że postaci wykreowane przez Pana jako wzorce bohaterów nie straciły nic na aktualności. Ich cechy charakteru: niezłomność, odwaga, charyzma w działaniu i umiłowanie Ojczyzny są uniwersalne w każdej epoce” – Mikołaj Smoląg, Zespół Szkół Ekonomicznych im. Tadeusza Kotarbińskiego w Radomsku.

„Gdybyś wiedział, Panie Henryku, jakie to czasy nastały i jak trudno być w Polsce Polakiem. Panuje nietolerancja, niezgoda, brak zjednoczenia między ludźmi. Można uznać, że na pewno lepiej mi się żyje, niż gdyby przyszło mi dorastać w okropnych czasach zaborów i walki o niepodległość. Ale właśnie wtedy Polacy potrafili stanąć w jednym szeregu, nie poddawali się, wierząc, że w końcu wolność nastanie. Pan, pisząc ’dla pokrzepienia serc’, krzewił w nich wiarę, dodawał otuchy, pochwalał bohaterskie czyny. Gdy myślano, że Polska umarła, Pan wciąż budził nadzieję, że Ona jest wciąż żywa” – Marta Płomińska, Publiczne Gimnazjum w Strzałkowie.

„Panie Henryku, jest Pan dla mnie autorytetem. Czytając Pana książki, doszłam do wniosku, że dobro stale próbuje wypłynąć na powierzchnię życia. Niestety zło panuje na świecie. Oddałabym życie, aby zniszczyć zło i cieszyć się dobrem. Chętnie bym porozmawiała z diabłem, kropiąc go wodą święconą, aby pozbawić go czarnych mocy. Jezus Chrystus przezwyciężał zło, a ja widzę ludzi, którzy żyją bez miłości, ale za to w wielkiej zawiści. Panie Henryku, jaką Ojczyznę budujemy? Jaka będzie nasza ukochana Polska i jej naród? Panie Henryku. Proszę Pana o radę: Jak mam pomóc Polsce, światu, by zło uciekło, przepadło? Wiem, że gdybyś tu był (a w moim sercu zawsze jesteś!) – pomógłbyś mi” – Ania Sałamatow, Szkoła Podstawowa im. Henryka Sienkiewicza w Białej Podlaskiej.

„Szanowny Pisarzu! Uświadomiłeś mi i wielu Polakom, że Polska to nasz dom, o którego dobro powinniśmy dbać. Dziękuję, że dzięki Tobie poczułam miłość do Ojczyzny i radość, że to tu właśnie się urodziłam. Twoje utwory pozostaną w moim sercu i sercach wielu rodaków” – Marta Cybulska, Liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Grudziądzu.

„Zostać bohaterem jak Staś”

Wśród bohaterów wybieranych przez młodzież jako wzory do naśladowania pojawiają się najczęściej: Jagienka i Zbyszko z Bogdańca z „Krzyżaków”, Andrzej Kmicic, ale zdecydowanie prym wiedzie Staś Tarkowski.

„Opiekuńczość i troskliwość jest dla mnie wartością nadrzędną. Mam młodszego brata i dbam o niego. Chciałbym być taki jak Staś. Chciałbym powiedzieć braciszkowi, żeby się niczego nie bał, bo przy mnie nic złego stać mu się nie może. Muszę nad sobą pracować, by być takim dzielnym i zaradnym jak Staś, nauczyć się brać odpowiedzialność za siebie i innych. Imponuje mi jego poczucie honoru i niezachwiana postawa względem Boga” – Patryk Głowacki, Gimnazjum im. Jana Heweliusza w Grudziądzu.

„Podziwiam Stasia za wiele cech, które bardzo chciałbym posiadać. Przede wszystkim cenię sobie prawdomówność. Staś nigdy nie kłamał, uważał, że kłamią tylko tchórze. Udowodnił, że ma swój honor, i nie przyjął obcej wiary. Bardzo chciałbym być tak odważny i odpowiedzialny jak on. Byłbym szczęśliwy, mogąc swoim postępowaniem pokazać, że każdy, pozornie zwyczajny chłopiec, może zostać takim bohaterem jak Staś z powieści ’W pustyni i w puszczy’” – Bartłomiej Czaja, Szkoła Podstawowa im. Komisji Edukacji Narodowej w Grudziądzu.

„Szlachetne cechy Stasia nigdy nie straciły na wartości i nadal są aktualne. Uważam, że należałoby przypominać je dzisiejszej młodzieży. Jakże często zapominamy o swej Ojczyźnie, kulturze, języku czy religii. Staś Tarkowski to wzór człowieka – Polaka – patrioty. Podczas wędrówki zawsze z dumą oświadczał, że jest Polakiem. Na wielkiej skale wykuł napis: ’Jeszcze Polska nie zginęła…’. Naszym domem jest Polska. Przyjaźń taka jak Stasia i Nel jest bardzo ważna w życiu każdego człowieka. W dzisiejszych czasach tak trudno o nią. Staś Tarkowski jest bohaterem najbliższym memu sercu i godnym wzorem do naśladowania” – Łukasz Barzyś, Publiczna Szkoła Podstawowa im. Bolesława Chrobrego w Radomsku.

„Chciałabym być Stasiem Tarkowskim, chociaż jestem dziewczyną. Staś był i jest wzorem do naśladowania. Szanował ludzi bez względu na ich rasę i pochodzenie. Odznaczał się takimi cechami jak: szlachetność, ofiarność, opiekuńczość, uczciwość, odwaga, inteligencja, męstwo, pomysłowość, wrażliwość. Umiał odmówić przyjęcia obcej wiary, choć zdawał sobie sprawę z tego, że może przez to zginąć. Jego ojciec – Polak – wychowywał syna w duchu patriotycznym. Zadaję sobie pytanie: Czy współcześni rodzice potrafią tak patriotycznie wychowywać dzieci jak pan Tarkowski? Myślę, że do Stasia wspaniale pasują słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna. Bardzo chciałabym być taka jak on i staram się go naśladować w moim życiu” – Joanna Kupisz.

Wśród fraszek nadesłanych na nasze konkursy Sienkiewiczowskie jest wiele strofek dowcipnych i żartobliwych, ale nie pozbawionych cennej refleksji. Zacytujmy w finale tekst nadesłany ze Szkoły Podstawowej im. Henryka Sienkiewicza w miejscowości Siedliszcze:

Zamiast głupcem masz być w szkole

Za „Trylogię” łap sokole!

Mały Rycerz wąsem rusza

Jego „nic to” do łez wzrusza

I historii vivat chwile

Krzepią serca nasze mile!

Sienkiewicz nam bliski zawsze

Jego księgi to duma i chwała

My też chcemy być wierni Ojczyźnie

Jak szabla pana Michała!

Barbara Wachowicz

http://www.naszdziennik.pl/mysl/65316,wspaniale-lekcje-polskosci.html

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Walka o historie Polski, trwa od 1944 roku. Nasi sąsiedzi i rodzima targowica chce byśmy zapomnieli, że istniejemy od ponad 1000 lat jako państwo, Naród
To my a nie Europa pod Wiedniem powstrzymaliśmy pochód bisurmański na Zachód.Jakby nie Polska, Sobieski, w Paryżu zamiast katedry Notre-Dame / w przekładzie Nasza Pani i odnosi się do Matki Boskiej/ stałby meczet z minaretami.
Jakby nie zwycięstwo Polski i Polaków w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, Francuzki i Angielki by piastowały kałmuków, prisidków.
Nasi administratorzy biorą wzorce z Prus i Rosji.

Tylko czekać, kiedy lekturą obowiązkową w szkołach będą "dzieła"
Środy
UB-ka Baumana
czy syna jednego z największych wrogów Polaki, Ozjasza Szechtera, Adama Michnika

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

2. /- Moje

zdjecie

/-

Moje lektury

http://www.naszdziennik.pl/mysl/65992,moje-lektury.html

Co warto czytać

Zainspirowany artykułem pani Barbary Wachowicz („Wspaniałe
lekcje polskości” – „Nasz Dziennik” z 15 lutego) postanowiłem napisać o
kilku lekturach, które kształtowały moje spojrzenie na świat, na miejsce
mojego Narodu w tym świecie, na to, co w życiu najważniejsze. Nie
chodzi o prywatne wypominki.

Pani Barbara Wachowicz, cytując Williama Faulknera, przywołała
kwestionowaną dziś prawdę, bliską, jak się okazuje, także amerykańskiemu
nobliście: Sienkiewiczowskie „krzepienie serc” nie było „idealizowaniem
przeszłości”. To jest najszlachetniejsze zajęcie dla piszącego. I
najtrudniejsze, bo z morza zdarzeń chwalebnych i mniej chwalebnych
trzeba wyłowić te, które pokazują człowieczeństwo, emanację miłości,
szlachetności, poświęcenia, iskrę Bożą – właśnie dla „pokrzepienia serc”
i po to, by pokazać młodzieży wzory pięknego życia, pięknych wyborów.
Contra spem spero!

Mój „Potop” wzruszeń

Jaki byłby dziś mój stosunek do Polski, do mojego Narodu, gdybym nie
sięgnął kiedyś po książki człowieka, który „krzepił serca” kilku pokoleń
rodaków? Byłem uczniem V klasy Szkoły Podstawowej w Jagatowie pod
Gdańskiem. Biblioteka wiejskiej szkoły była niebogata, wszystko dla
pięcioklasisty już przeczytałem i pani mi wypożyczyła „Potop” – z
nadzieją, że na jakiś czas dam jej spokój.

Pierwsze strony czytałem, bo czytałem, a potem coś mną poruszyło. Nie
potrafię dziś odtworzyć, co to było. Pamiętam tylko moją rozbuchaną
wyobraźnię. Czułem się jak w kinie. Ja to wszystko widziałem! Trochę
pomogły tej wyobraźni zapamiętane sprzed paru lat sceny z filmu
„Krzyżacy”, na który moja mama wspaniałomyślnie odstąpiła mi bilet i
pojechałem do kina z ojcem. Teraz, w trakcie lektury „Potopu”, pojawiła
się duma. I jakieś skojarzenia z obozu harcerskiego, z którego dopiero
co wróciłem: „O rycerstwie spod kresowych stanic, o obrońcach naszych
polskich granic”. Ból z powodu fałszywego oskarżenia pana Andrzeja i
pragnienie doczytania do końca, bo na pewno to się wyjaśni. I Jasna
Góra, i nowe cierpienia, ale i wzruszenia. A potem ta oszałamiająca
scena w wąwozie, z cudem w postaci górali idących królowi na odsiecz.
„Jam nie Babinicz, jam… Kmicic”… Jak bardzo mi to pomogło dwa lata
później w zrozumieniu sceny umierania Jacka Soplicy z Mickiewiczowskiego
„Pana Tadeusza”. To była wtedy lektura dla VII klasy! Od tego czasu
znam na pamięć „Inwokację” narodowej epopei. Nie znają jej zeszłoroczni
maturzyści. Sprawdzałem. Za mało miejsca na „twardym dysku”?

„Lauda wraca!”. Czytają list królewski! „A co, Oleńka, a co”…
Wszystko, co było we mnie najpiękniejsze i najszlachetniejsze, wylało
się łzami wzruszenia i radości. Kończyłem „Potop” następnego dnia przy
świeczce, w nocy, po cichutku, by nie budzić ojca, który o dziesiątej
stanowczo zażądał, żebym poszedł spać, bo jutro trzeba do szkoły…

Po latach wracam czasami do tej Kmicicowej sceny w kościele, gdy
czuję, że nie jestem sobą, że robię źle. Wracam do tamtych wzruszeń. Do
czego wrócą dzisiejsi 11-latkowie?

Lektura „Ogniem i mieczem” i „Pana Wołodyjowskiego” była niezbędnym
dopełnieniem. Nieprzeczytanie tych powieści po tym, co przeżyłem, nie
mieściło się w głowie.

Nauczyciel Mackiewicz

Czytało się w tamtych czasach różne rzeczy, co wpadło w ręce.
Wyczytałem prawie wszystko, co było w serii z żółtym tygrysem –
propagandowe książeczki kieszonkowe wydawane przez komunistyczne MON, po
5 zł za egzemplarz. W większości były to teksty zmanipulowane, z
alowcami, geelowcami i pepeerowcami w rolach głównych, z szyderczymi
uwagami pod adresem AK „stojącej z bronią u nogi” [!], z „bandytami z
NSZ” i z powojennego podziemia antykomunistycznego. Poruszałem się w tym
jak w labiryncie: za młody, by rozumieć mechanizmy manipulacji, ale
dostatecznie „zaimpregnowany” na treści antypolskie. Czym? Żyły we mnie
wzruszenia z lektury „Trylogii”! „Bandyta z lasu” to był dla mnie pan
Kmicic! Nie mógł być zły! Bolszewik nie mógł być dobry! To wiedziałem od
starego pana Malinowskiego, co pod lasem wypasał krowy.

A potem przyszła konkretna wiedza. W liceum koleżanka Hania Jarecka
dała mi w wielkiej tajemnicy „Zbrodnię katyńską w świetle dokumentów”. Z
przedmową gen. Władysława Andersa! Pierwsze wydanie ukazało się zaraz
po wojnie, to moje było z roku 1963, wydawnictwo „Gryf”, Londyn. Na
okładce nie było nazwiska autora. Dopiero później się dowiedziałem, że
to Józef Mackiewicz. Najwybitniejszy polski pisarz polityczny XX wieku.
Ale mi się trafiło! Ręka mi mdlała od przepisywania ponad stu stron
przez wiele dni! To było nie tylko o Katyniu. Rozdział „Zbrodnia jako
metoda sowieckich rządów” otworzył mi oczy i na „najazd jaśniepanów
polskich na kraj radziecki”, i na „bandytów”, i na tajemnicę mojego
stryjka Ludwika, którego UB wysłało w roku 1947 na Sybir „za peesel”,
czego wcześniej pojąć w żaden sposób nie mogłem.

Ja, Marcin Borowicz

Jakoś niedługo po Mackiewiczu czytałem jako obowiązkową lekturę
szkolną „Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego. Pierwsze rozdziały smutne,
przygnębiające. Zatęchła, zabiedzona prowincja pod rządami rosyjskich
czynowników. Bieda materialna i ubóstwo duchowe. Ale potem serce skacze
do gardła, gdy „Figa” Walecki protestuje przeciwko antykatolickiej
„lekcji” rosyjskiego nauczyciela, z plugawymi opowieściami o
zakonnicach. Ileż tego jest dziś w internecie! Serce skacze mi do
gardła, gdy kolega Marcina, wyrzucony z poprzedniego gimnazjum za
„nieprawomyślność”, recytuje „Redutę Ordona”, a Marcin przymyka oczy i
„już wie wszystko”. Już wszystko rozumie: opowieści starego strzelca,
traumę Powstania Styczniowego, z którą się stykał od dziecka, ale której
wcześniej nie rozumiał. Ten Marcinowy strzelec to pan Malinowski, były
legionista, którego postawił na mojej drodze chyba sam Pan Bóg jako
świadka historii. Śpiewał mi w lesie zakazane piosenki, na przykład jak
to „Piłsudski rusza w pole, a z nim chłopcy nasze”! Na kogo ruszają? Na
bolszewika! Bo to największa zaraza! Boże, już wszystko wiem, choć
jeszcze rok temu nie rozumiałem tego wszystkiego, tak jak nie rozumiał
Marcin Borowicz, choć żyliśmy w różnych czasach. Psu na buty wasz
wysiłek, wasza propaganda i Lenin w Poroninie do spółki z Nadieżdą
Krupską i Czapajewem! Ja jestem Marcin Borowicz!

Przeczytałem Haleckiego

Mackiewicz uświadomił mi, że muszę przeczytać coś równie
odradzającego, ale odnoszącego się do całej historii Polski. Żeby się
obmyć z podręcznikowych kłamstw! Więc szukałem właściwej lektury. Ale
jak na nią trafić? I znów miałem szczęście. Profesor Oskar Halecki. Nie
dość, że powojenny emigrant londyński, to jeszcze do tego przed wojną
prezes Zjednoczenia Pisarzy Katolickich i wiceprezes Związku Polskiej
Inteligencji Katolickiej. Tylko jak zdobyć jego „Historię Polski” z roku
1945? Byłem już wtedy studentem, miałem wstęp do czytelni naukowej
gdańskiej biblioteki PAN. Ku mojej radości w katalogach znalazłem i
Haleckiego, i innych „reakcjonistów” – po jednym egzemplarzu dla celów
naukowych.

Notowałem gorączkowo, bo wszystko było dla mnie nowe. Ja, czytelnik
tylu książek o tematyce historycznej, czułem się teraz jak analfabeta.
Uczyłem się na nowo historii mojego Narodu i kraju. „Odkryłem”
konfederację barską jako pierwsze powstanie narodowe. Do tej pory
wiedziałem tylko z podręczników, że to był „ruch wsteczny” szlachty
polskiej i atak na dobrego króla Stasia, co karmił biednych artystów na
obiadach czwartkowych. Dowiedziałem się, że to nie my sami na sobie
dokonaliśmy rozbiorów, z powodu naszych „wad” (co nam nachalnie
powtarzała propaganda komunistyczna), tylko że zrobili to w zmowie nasi
sąsiedzi. Poznałem miarę „wielkości” różnych Waryńskich, Marchlewskich,
Dzierżyńskich, czczonych w nazwach peerelowskich ulic i zakładów pracy.
Poznałem prawdziwe znaczenie Cudu nad Wisłą, co wcześniej docierało do
mnie z peerelowskich książek i gazet tylko w kontekstach szyderczych,
nienawistnych. Miałem od tej pory poczucie tragicznego rozdarcia i
świadomość zniewolenia mojego Narodu, ale było mi lżej, bo już
wiedziałem.

„To wszystko uznaję za swoje”

W tym samym numerze „Naszego Dziennika”, w którym pani Barbara
Wachowicz rozważa fenomen „Trylogii”, znalazłem piękne myśli ks. prof.
Mieczysława Krąpca z „Rozważań o narodzie” (2004), które doskonale
dopełniają to, co niezdarnie starałem się w tym tekście tak naprawdę
powiedzieć:

„Niezwykle ważnym czynnikiem tworzenia się narodowej kultury, a przez
to całego narodu, jest wspólna historia i utożsamianie się z nią
wszystkich pokoleń. Owo ’utożsamienie się’ we wspólnej historii bywa
niekiedy nazywane ’duszą narodu’. Dlatego dla członka narodu nie są
czymś obcym jego dzieje (…). To my dokonaliśmy unii horodelskiej z
ludami Litwy, to my zwyciężyliśmy wojska tureckie pod Chocimiem (…), to
my obroniliśmy Europę w 1920 roku przed bolszewicką nawałą (…). To
wszystko uznaję za ’swoje’”.

I jeszcze stary Horacy: „Historia lux veritatis est” – historia jest
światłem prawdy. Dajmy naszej młodzieży szansę poszukiwania światła
prawdy i duszy Narodu, którego jest częścią. Co zrobić, by te nasze
zagubione polskie dzieci – ofiary chorych „reform” edukacyjnych,
internetowego zsypu nieczystości i powszechnie panującego wtórnego
analfabetyzmu – mogły kiedyś powtórzyć za o. Mieczysławem Krąpcem: To
wszystko uznaję za swoje.

Piotr Szubarczyk

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl