Chleb i złodziejska pazerność

avatar użytkownika Jan Kalemba

W chrześcijaństwie i w naszej narodowej tradycji chleb był pokarmem szczególnym. W moim pokoleniu pamięta się jeszcze matkę, która czyniła znak krzyża przed napoczęciem nowego bochenka. Cyprian Kamil Norwid pisał, że jesteśmy krajem, „gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie”.
 
W Polsce systematycznie spada sprzedaż chleba, bo piekarze począwszy od lat 90. serwują nam „badziewie” nie zasługujące na miano chleba.  Stowarzyszenie Rzemieślników Piekarnictwa zreflektowało się wreszcie i podjęło starania o włączenie ich branży do Systemu Gwarantowanej Jakości Żywności oraz certyfikowania pieczywa znakiem QAFP.
 
Zaroiło się też od ekspertów pouczających, jak poznać dobry chleb. Ja natomiast – jak wielu znajomych – mam to „w głębokim poważaniu” i ani mi się śni tropić tego dobrego chleba. Nauczyliśmy się bowiem piec pyszny chleb w domu. Dopóki w Polsce nie zacznie się na poważnie egzekwować prawo, dopóty nie uwierzę też w żadne certyfikaty.
 
W najbliższym mi sklepie „drobnokupieckim” bochenek chleba pszennego z regionalnej piekarni, oczywiście „nadmuchanego” i z gumowatą skórką kosztuje 2,40 zł. Podobny jest on do kilogramowego bochenka, pamiętanego z dzieciństwa, ale waży tylko 0,4 kg, a więc kilogram tego czegoś kosztuje 6 zł. Do jego wyrobu stosuje się: E220 – dwutlenek siarki; E280 – kwas priopionowy; E281 – priopian sodu; E339 – fosforan sodu; E920 – L-cyteinę i czort wie co jeszcze...
 
Chleb natomiast jest bardzo prostym produktem spożywczym. Wyrabia się go z mąki z dodatkiem wody, soli i zakwasu, który sam się wytwarza (ok. 24 godz.) po zalaniu szczypty mąki odrobiną wody i odstawieniu tego w ciepłe miejsce. Aby chleb nie przykleił się do dna
pieca lub formy można stosować liście chrzanu lub otręby.
 
Koszt materialny domowego wypieku chleba pszennego wynosi 2 zł za kilogram. Oto wyliczenie:
mąka (kupiona w Lidlu) 0,75 kg x 1,35 zł = 1,01 zł
sól                                   0,01 kg x 2,00 zł = 0,02 zł
woda (op. 5 litrowe)       0,40 l    x 0,80 zł = 0,32 zł
otręby                              0,01 kg x 2,40 zł = 0,02 zł
energ. elektryczna            1 kWh x 0,63 zł = 0,63 zł
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
razem                                                              2,00 zł
 
Pazerność piekarzy i ich złodziejska smykałka do kantu cofnęła wielu z nas do epoki domowego wypieku chleba. Ułatwiła im to też liberyzacja prawa gospodarczego. Wprowadzanie do obrotu wyrobów niezgodnych z państwową normą było kiedyś łamaniem prawa. Od 1 stycznia 1994 stosowanie się do Polskich Norm (PN) jest dobrowolne.
 
Niedawno pewien elokwentny dziennikarz prawicowy szydził z tego, że w Niemczech jest przepis państwowy określający, co to jest piwo. Ten przepis to oczywiście państwowa norma, która obowiązuje producentów. W Polsce browar nie musi przestrzegać norm więc zamiast chmielu dodaje do piwa żółć bydlęcą i „dopędza wolty” kukurydzą.
 
Od dawna przeto nie kupuję polskiego piwa. Ale to już temat do innego wpisu...

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @Jan Kalemba

ceny podstawowych produktów, które spozywają wszyscy, a najwięcej ci najmniej zarabiający, których nie stać na zamienniki, są wyśrubowane. Dotyczy to nie tylko chleba. Proste przeliczenie kosztów składników nie oddaje wszystkich kosztów producenta jak amortyzacja składników majątkowych czyli budynki, maszyny, piece, samochody dostawcze. Do tego koszt pracy pracowników z obciążeniami - ZUS, PODATEK DOCHODOWY. Do tego finalnie dochodzi marża sprzedawcy.
Co do jakości pieczywa - po wejściu na polski rynek marketów z ich zapleczem w postaci pieców szwajcarskich i "dmuchanego pieczywa" , konkurencja polskich rzemieslników musiała dopasować się kosztowo - czytaj jakościowo do molochów.
Konkurencja jest mozliwa - np. u mnie bułki kajzerki najtańsze były bardzo długo powyżej 30 gr. Pojawił się nowy prywatny piekarz z odrobinę mniejszymi w cenie 17 groszy. Ceny kajzerek zeszły do 17 groszy u wszystkich dostawców.
Odbijaja sobie na pieczywie wieloziarnistym.

A unia zrobi ze mnie jarosza - zakaz produkcji wędzonych wędlin zmusi mnie do rezygnacji z konsumpcji. To różowe coś, co ma różne nazwy i ceny, nasączone chemią, nie jest dla mnie zjadliwe.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Morsik

2. O "polepszaczach"

Robiąc niegdyś usługi dla takich potentatów jak PSS "Społem" i GS "Samopomoc Chłopska" dowiedziałem się, że tak zwane "polepszacze" do pieczywa sa produkowane ze zmikronizowanej szczeciny wieprzowej.
Ale, po co ja to piszę. Przecież i tak większość lemingów i Lemingopodobnych naręczami wynoszą z marketów wyrób pod nazwą "bagietka francuska". A wyrób nazywany "pieczywem" w marketach jest "wypiekany" z półproduktów głęboko mrożonych - gdzieś w świecie... Może w Korei północnej nawet?

PS. Dla Szefowej. Ja nie kupuję "wędlin", które już dawno nie są wędzone dymem tylko moczone w "płynie wędzarniczym". Wędzę sam, a jak mi się nie chce, to po wypeklowaniu piekę i mam smakowitość nad smakowitościami.
PS2. Chleb nie jest do życia niezbędny, wręcz szkodliwy. Nie jadam pieczywa i wyrobów mącznych. I żyję (jeszcze)... :)

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Jan Kalemba

3. @ @

Zacząłem piec chleb w domu bo ten paskudzony jest nie tylko "oszołomach" ale również w małych sklepach osiedlowych.

Wdliny też sam wędzę.

Nie kupuję też polskiego piwa i wina butelkowanego w kraju

Jan Kalemba
avatar użytkownika Morsik

4. Ha, ha!

A to, co jest do neo-prylu przywożone, to cóś innego i lepszego? Wszystko z tej samej chińskiej beczki! Tak, jak aspiryna i wic. C!

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...