Czy publicysta powinien być żołnierzem?

avatar użytkownika elig
Ostatnio najbardziej inspirujące są komentarze. Zacznę od stosunkowo umiarkowanego. Freiherr napisał pod notką Kata / http://naszeblogi.pl/morecomments/43198/1#comment-960586 /, co następuje: "elig Freiherr - 28.12.2013 22:19 Szkoda czasu i atłasu, Kacie. Elig to specyficzny choć nierzadki przypadek wśród polskich inteligentów. Śledzę ten blog od dawna i często krytycznie się doń odnoszę. Mam wrażenie, że poglądy Elig uzależnione są od kierunku wiejącego wiatru (może to nie wiatr tylko wiek?) - raz z narodowcami, innym razem przeciw. Raz przeciw Kaczyńskiemu, innym razem (choć rzadko) po stronie PiS. Trochę tu, trochę tam. Nie chciałbym bym być niegrzeczny, ale przypomina mi to mego psa biegającego nieskładnie po parku i posikującego to tu, to tam by zostawić ślad". Nieco później, w tym samym miejscu / http://naszeblogi.pl/43198-do-pani-elig-w-obronie-bulsary#comment-960618 / Ptr stwierdził, że; "To jest jakby pole bitwy , ale zamiast kul we wszystkich kierunkach lecą "moralne pociski", słowa, a te mogą trafić celniej niż niejedna kula. Zdarza się często ,że od słowa wypowiedzianego na prawicy nagle upada ktoś we własnych szeregach. Konsternacja, ranny czuje się niepewnie. A potem coraz głośniej krzyczy ,że Polacy chcą go z premedytacja "zabić", że to przeciw regułom, itp. Sadzę że,Polacy raczej są odporni na polski ogień, a jeśli coś zaboli to raczej hańba dla odbiorcy. Chcąc obronić coś z sentymentu, z przyzwyczajenia, i cholera wie z jakiej jeszcze przyczyny, niektórzy jednak zostają postrzeleni na własne życzenie przez słowa prawdy. Nie odwracać się za Sodoma i Gomorą. Potem rzeczywiście są jak gorzkie słupy, wszystko co powiedzą to pretensja i zawiść. To często dotyka polityków. W portalu Blogmedia24.pl bloger UPARTY tak oto napisał w komentarzu do mojej notki / http://blogmedia24.pl/node/65921#comment-302982 /: "Drodzy państwo, my jesteśmy na wojnie, na wojnie prawdziwej, na której mimo wszystko leje się nasza krew. To że zabijają wybiórczo a nie wszystkich nas po kolei , to tylko dla tego, że sił im brakuje a nie dlatego, że nie chcą.". Pod następnym moim wpisem w Naszeblogi.pl Pokrzywa podsumował w krótkich, żołnierskich słowach / http://naszeblogi.pl/morecomments/43197/1#comment-960566 /: "W czasie "wojny medialnej" nie atakuje się własnych "żołnierzy" Pokrzywa - 28.12.2013 20:58 Zwłaszcza w mediach.". Wszystko więc jasne. A la guerre comme a la guerre. Moi komentatorzy mają wizję polskiego dziennikarstwa oraz publicystyki jako pola bitwy. Po jednej jego stronie siedzą w okopach weterani z "Gazety Wyborczej" i TVN, Obok zaś mamy niewielki bunkier nad którym powiewa tęczowa flaga i widać napis "gender". Naprzeciw nich stoją liczne, acz ubogo wyposażone hufce z chorągwią PiS. Nieopodal widnieją fortyfikacje, nad którymi powiewa sztandar z napisami "Bóg Honor i Ojczyzna" oraz "Narodowa Duma". Ich załoga jest jednak młoda i niedoświadczona. Z tyłu stoi warowna twierdza z transparentem "Radio Maryja i TV Trwam". Jak to opisal Ptr, nieustannie trwa wymiana ognia. Komentator nie wspomniał jednak, że pociski składają się najczęściej z kłamstw, półprawd, manipulacji, i "faktów prasowych". Dotyczy to zwłaszcza tych, które lecą z lewej strony. Te z prawej są solidniejsze, choć i tam zdarzają się niewybuchy. We wszystkich oddziałach panuje surowa dyscyplina, rozkaz jest rozkazem. Ten, kto ma jakieś wątpliwości, uznawany jest w najlepszym razie za defetystę /patrz komentarz Freiherra/, a ten kto odważy się choćby nieśmialo skrytykować któregoś z kolegów - od razu zyskuje miano zdrajcy i agenta wroga /patrz - Pokrzywa/. Bitwa trwa. Jej uczestnicy uważają, że walczą na śmierc i życie /UPARTY/. To bardzo malownicza wizja. Problem jednak w tym, czy rzeczywiście tak powinno wygladać dziennikarstwo i publicystyka? Co wiecej, watpliwe jest, czy postępując w opisany powyżej sposób, da się wygrać kulturową wojnę, jaka niewątpliwie dziś się toczy? Pouczajace sa tu losy "Gazety Wyborczej", która jako pierwsza zastosowała w praktyce ten militarny model. Jej sprzedaż spadła ponad trzykrotnie, a akcje Agory niewiele sa dziś warte. Gdyby nie dotacje rządowe - dawno by już zbankrutowała. W ogniu walki wojownicy oderwali się całkowicie od rzeczywistości i przestali ich interesować czytelnicy oraz widzowie. Walczący nie zauważyli, iż znużyła ich medialna "nawalanka". Wielu z nich chciałoby dowiedzieć się, co się dzieje w naszym kraju i zrozumieć otaczający świat, a nie tylko słuchać w kółko o tym, co dziennikarz X sądzi o polityku Y /lub na odwrót/. Moim zdaniem, by wygrać wojnę trzeba się oderwać od tej bitwy, przestać się przejmować tym co "GW" czy TVN wygadują, przestać aż tak bardzo zawracać sobie głowę homoseksualistami i "gender". Należy trzymać się faktów, opisywać polską rzeczywistość taką, jaka ona jest. Przy okazji da się propagować bliskie nam wartości, umacniać je oraz rozwijać. Walka z krytykowaniem "naszych" sprzyja tylko pojawianiu się różnych patologii po naszej stronie. Próby wprowadzenia tu "wojskowej dyscypliny" są szczególnie szkodliwe. Zawsze należy pamiętać, iż "tylko prawda nas wyzwoli".

3 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. @Elig

W 80 roku, po powstaniu Solidarności stworzyła się grupka ok 20 "młodych gniewnych", płci obojga. Z tej grupy do 92 roku, do czasu rozpadu ZSRR przeżyłem tylko ja, i to cudem! Żadnej z tych osób nie było nigdy na żadnej liście ofiar stanu wojennego, na liście ofiar nieznanych sprawców. To jest wojna śmierć i życie! My wiemy tylko o tych zabójstwach, które się częściowo nie udały, po których zostały ślady, ale w większości śladów nie było. Tylko było wrażenie nieostrożnego obchodzenia się z samochodem, np bp Chrapek, czy słabego zdrowia. Zabójstwo ks.Niedzielaka też stało się jawne tylko przez przypadek, dzięki śledczemu kryminalnemu, który sporządził protokół z oględzin zwłok zanim przyjechali "specjaliści".
Czy już przestali zabijać? A Smoleńsk, a Łódź, seryjny samobójca?
Co do zaś prawdy to rzeczywiście ona jest najsilniejszą nasza bronią ale nie wiem czy tak samo ją rozumiemy.
Ja nie chcę być żołnierzem, ale jak ktoś chce mi zrobić krzywdę, to muszę się bronić, choć nie w ten sposób, by samemu odpowiadać przemocą na przemoc. Sensem książki Resortowe Dzieci jest wykazanie, że nie tyle ogląd rzeczywistości skłania tych dziennikarzy do lansowania głoszonych przez nich ocen co ich interes emocjonalny i pokazanie skąd się on bierze. Gdy zakwestionuje się istnienie ich interesu emocjonalnego siłą rzeczy trzeba dyskutować ich argumenty. NIe było by w tym nic złego, ale ich argumenty to głównie inwektywy pod naszym adresem. Oni nie mówią o problemach, oni mówią zawsze o nas, czasem pośrednio. Przyjęcie tej formy dyskusji powoduje, że nie możemy jednocześnie, tzn w tym samym czasie rozważać problemów naszego społęczeństwa. W rezultacie większość ludzi zajętych swoją codziennością nawet nie wie co trzeba zrobić by było im łatwiej.l
Kwestia demograficzna jest tutaj najlepszym przykłądem. Otóż dla ludzi sytuacja ekonomiczna jest tym co wydajność ekosystemu dla dzikich zwierząt. Jeśli rodziny nie mogą utrzymać swoich dzieci to ich nie mają . Oznacza to, że każdy pracujący musi mieć nadwyżkę finansowa w stosunku do swoich minimalnych potrzeb po to by mógł utrzymać dziecko, swoje dziecko. Jeśli wiec system ekonomiczny nie pozwala na to, to jest on zabójczy dla tych przyszłych dzieci. Jedynym warunkiem by można było wygospodarować tę nadwyżkę jest to by każdy miał zagwarantowane efekty swojej pracy. On ma mieć te pieniądze dla siebie a nie dla rozmaitych palantów, którym się należy z racji stanowiska lub statusu społecznego. Czyli obrona statusowej struktury społecznej jest głównym powodem zapaści demograficznej, głównym zagrożeniem narodowym.
Każdy wiec kto broni taki8e struktury jest współsprawcą zagrożenia narodowego i musi to być jasno powiedziane, a Pani chce dodatkowych dowodów, na co?

uparty

avatar użytkownika elig

2. @UPARTY

Jasne, że obrona status quo jest sprzeczna z interesem naszego kraju. Problem tylko w tym, co może być skuteczne. Zacytuję mój inny komentarz:

"Ja nie nawołuję do pokoju, kapitulacji, czy pisania o nieodśnieżonych chodnikach. Zauważam tylko, że "militarne metody" nie są skuteczne w wojnie kulturowej. Popatrzmy na doświadczenia naszych przeciwników. Prowadzą oni "ostrzał artyleryjski" PiS ze wszystkich swoich tub propagandowych od ośmiu lat. W 2005 roku PiS uzyskało ok.27% głosów, a obecnie we wszystkich sondażach ma trzydzieści parę. procent. Proponuję więc zmianę strategii i taktyki. Uważam na przykład, że jeden dobry wykład z historii Polski,dostarczający wiedzy i wzorców postepowania oraz nagłośniony w Internecie, bardziej przybliża nas do zwycięstwa niż powtórzenie po raz 1501 "Tusk jest głupi" lub "Olejnik to k...a".".

avatar użytkownika UPARTY

3. Masz prawie rację

ale okazuje się, że powtarzanie 1501 razy, że Kaczyński jest głupi przekonało 73% społeczeństwa. To, że Olejnik jest k... , to trzeba poprzeć przykładem: Ziutek z niej skorzystał za ileś tam złotych i ty też możesz, jak masz ochotę. Problem tylko w tym, że ten Ziutek musi istnieć i rzeczywiście z usług pani Olejnik skorzystał. Tak więc poszukiwanie Ziutka jest jak najbardziej celowe i słuszne.

uparty