JĘZYK – ICH ZDRAJCA

avatar użytkownika Aleksander Ścios

Tragedia smoleńska jest bez wątpienia tym wydarzeniem w najnowszej historii Polski, które w sposób szczególnie wyrazisty obnaża nasz stosunek do prawdy, ujawnia najgłębsze cechy osobowości i pozwala identyfikować więzi z polską tradycją i kulturą. Rzeczywiste rozbieżności w ocenie przyczyn tragedii nie wynikają przecież z rzekomych odmienności politycznych, lecz sięgają znacznie głębiej, w pokłady naszego człowieczeństwa, systemu wartości czy poczucia więzi narodowej.
Zasadniczym atrybutem umożliwiającym dostrzeżenie tych różnic, jest z pewnością język. To w sferze słowa i elementarnych pojęć następuje demaskacja myśli i projekcja ukrytych intencji. Słuchając różnych wypowiedzi, nie zwracamy zwykle uwagi na ich pierwotne źródła lub inspiracje. Dopiero wskazanie tych związków pozwala zrozumieć, skąd pochodzą określenia i wzorce, którymi posługują się dziś wyznawcy wersji moskiewskiej.
Jedno z najgroźniejszych semantycznych fałszerstw, które po 10 kwietnia wytyczyło drogę do tzw. pojednania polsko-rosyjskiego, pojawiło się tuż przed dniem narodowej tragedii. Ze względu na mroczną przeszłość autora tych słów, ukazuje ono rzeczywisty fundament, na którym zbudowano gmach tego „pojednania”. 
23 marca 2010 roku, były płk SB Tomasz Turowski, informując Katolicką Agencję Informacyjną o przygotowaniach do 70. rocznicy zbrodni katyńskiej powiedział: „Ogrom krwi narodu rosyjskiego, tych którzy zginęli podczas represji rosyjskiej, ze strony Kościoła prawosławnego miesza się tam z krwią polską. To jest testament dla przyszłych pokoleń polskich i rosyjskich, żeby krew przelana poprzez tych samych katów, poprzez tych, którzy wykonywali wyroki i na swoich współobywatelach i na Polakach - była zaczynem realnej przyjaźni i realnego pojednania między Polską i Rosją"
Ta kazuistyczna retoryka, w której krew ofiar zrównano z krwią oprawców, była nie tylko sprzeczna z prawdą historyczną i nie tylko zamazywała odpowiedzialność Rosjan za zbrodnie na Polakach. Niosła drwinę z zasad chrześcijańskiego pojednania, które dla swojej autentyczności wymaga otwarcia na prawdę, wyznania winy, nawrócenia i zadośćuczynienia za krzywdy. Dwa dni po tragedii smoleńskiej, ten sam architekt „pojednania” w wywiadzie dla rosyjskiego radia FINAM FM. oznajmił: „I Rosja, i Polska należą do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji, a wielkie rzeczy w tej tradycji zawsze rodziły się we krwi. I jestem pewien, że z tej krwi wyrośnie to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”.
Identyczny przekaz mogliśmy usłyszeć 15 kwietnia 2010 roku, gdy abp Józef Życiński podczas homilii wygłoszonej w lubelskiej katedrze stwierdził: „Krew naszych rodaków, która wsiąkła w ziemię rosyjską, na tym terenie, gdzie przedtem wsiąkała krew bohaterów rozstrzelanych za miłość do ojczyzny – niech z tej gleby wyrosną dojrzałe kłosy rodzące chleb pojednania”, oraz dwa dni później, z ust prymasa Henryka Muszyńskiego, który pouczył wiernych, iż „krew przelana przed 70 laty, potrafi łączyć zarówno polityków, jak i zwykłych szarych ludzi. Z perspektywy 70 lat widać wyraźniej niż kiedykolwiek, że niewinnie przelana krew ofiar tego samego, nieludzkiego systemu, która wsiąkła w tę samą ziemię i dzieliła nas przez pokolenia, nie musi koniecznie dzielić, a może także łączyć.”
Nietrudno dostrzec genezę kłamstw i manipulacji używanych w sprawie tragedii smoleńskiej. Wściekłość, z jaką zwolennicy wersji rosyjskiej odrzucają analogie ze zbrodnią katyńską, nakazuje poszukiwać tych źródeł właśnie w obszarze fałszerstw komunistycznych związanych z  ludobójstwem na polskich oficerach.
To w tzw. propozycjach Henryka Świątkowskiego, szefa Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i ministra sprawiedliwości w latach 1945-65 znajdziemy inspiracje dla obecnej kampanii atakowania i dyskredytowania naukowców  współpracujących z zespołem smoleńskim. Jej pierwowzór był rozgrywany w latach 1951-53, gdy namiestnicy sowieccy oczerniali ekspertów i naukowców biorących udział w katyńskiej ekshumacji, którzy podjęli następnie współpracę z Komisją Katyńską Kongresu USA. W dokumentach z roku 1951 znajdziemy zalecenia dotyczące „zbierania materiałów krytycznych i analitycznych” na temat tych osób oraz „poszukiwania materiałów kompromitujących kwalifikacje naukowe i osobiste”. Ówczesna dyspozycja Świątkowskiego dotycząca zainicjowania „akcji śledczej, specjalnie wśród kół naukowych, (która) może ujawnić wiele materiału kompromitującego ich jako fachowców i jako ludzi” - brzmi niczym instrukcja wydana dzisiejszym ośrodkom propagandy i przedstawicielom „instytucji naukowych” z peerelowskim rodowodem.
Nienowa jest również praktyka oskarżania osób, które w poszukiwania prawdy o tragedii smoleńskiej chciałyby angażować instytucje międzynarodowe i rządy innych krajów. Określenia o  „działaniu na szkodę państwa”, „nieuznawaniu państwa polskiego” ( T. Nałęcz) czy wręcz „działaniach ocierający się o zdradę” (Graś), należy odczytywać w kontekście oskarżeń, jakie komuniści stawiali m.in. pisarzom (Goetlowi, Skiwskiemu i Mackiewiczowi) uczestniczącym w wizji lokalnej w Katyniu i głoszącym prawdę o winie Rosjan. Prokurator Sądu Karnego w Krakowie, w wydanym w roku 1945 nakazie aresztowania wysuwał absurdalne zarzuty „popełnienia zbrodni przeciwko państwu polskiemu i działań na szkodę państwa”, kierując je wobec ludzi, których świadectwo zagrażało sowieckiemu łgarstwu.
Na Goetla i Skiwskiego poszukiwano obyczajowych kompromatów”, zaś środowisko literackie zostało nakłonione do wyrażania „aktów potępienia”. Nietrudno dostrzec analogie z zachowaniami „elit” III RP bądź zaangażowaniem samozwańczych „autorytetów etycznych” atakujących  osoby współpracujące z zespołem parlamentarnym PiS.
Gdy Bronisław Komorowski ocenia efekty pracy tego zespołu, jako „teorię opartą na zerowych dowodach, szkodzącą i relacjom wewnętrznym w Polsce i relacjom zewnętrznym również”, Donald Tusk mówi o „niszczeniu dobrych relacji ze wszystkimi sąsiadami” i „nieodpowiedzialnych politykach, którzy na katastrofie smoleńskiej budują sobie pozycję polityczną”, zaś głosom przedstawicieli reżimu wtóruje Zbigniew Brzeziński, perorując, iż sugestie o winie Rosjan to  coś wstrętnego i szkodliwego”, a samo mówienie o zamachu prowadzi do „podważenia fundamentów i szacunku dla państwa, Polski i polskiej demokracji” - mamy do czynienia z argumentacją znaną z niedalekiej przeszłości.
W opinii dwóch biegłych - wojskowych politruków (pracowników Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego), wydanej w roku 1980 na wniosek prokuratury, oskarżającej Romualda Szeremietiewa za napisanie memoriału, w którym przypominał winnych zbrodni katyńskiej, można przeczytać, że „kłamstwa tego rodzaju kierowane na forum międzynarodowe nie oznaczają tego samego, co kłamstwa rozpowszechniane wewnątrz kraju. Dyskredytują bowiem państwo, podważają zaufanie do jego szczerości i jego inicjatyw.” Politrucy pouczali również, iż „obowiązkiem Polaka jest dbać o imię własnej Ojczyzny i własnego narodu niezależnie od wyznawanych przekonań politycznych. Rozwijanie w kraju i za granicą krzykliwej propagandy wokół tzw. sprawy katyńskiej, organizowanie manifestacji przed polskim przedstawicielstwami dyplomatycznymi za granicą nie tylko szkodzą państwu, lecz stanowią element poniżania narodu polskiego.
Język i argumentacja, stosowane dziś przez zwolenników wersji moskiewskiej w niczym nie odbiegają od komunistycznych wzorców i bezbłędnie wskazują swoje źródło cywilizacyjne. Niezależnie - o jakich „wartościach demokracji” rozprawiają ci ludzie i jak głośno krzyczą o „psuciu państwa”- zdradza ich język i mentalna sukcesja.
W żadnej kulturze europejskiej nie ma bowiem takiej normy, która podważałaby prawo do poznania okoliczności śmierci osób bliskich lub pozwalała deptać pamięć o zmarłych. Nigdzie też, poza „nieludzką ziemią”, z której władcami chcą nas jednać ludzie reżimu, nie ma przyzwolenia na taką nikczemność, by lżyć i oskarżać tych, którzy chcą ujawnienia prawdy o śmierci swoich rodaków. 

Artykuł opublikowany w nr 50/2013 Gazety Polskiej

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Aleksandrze

"W żadnej kulturze europejskiej nie ma bowiem takiej normy, która podważałaby prawo do poznania okoliczności śmierci osób bliskich lub pozwalała deptać pamięć o zmarłych. Nigdzie też, poza „nieludzką ziemią”, z której władcami chcą nas jednać ludzie reżimu, nie ma przyzwolenia na taką nikczemność, by lżyć i oskarżać tych, którzy chcą ujawnienia prawdy o śmierci swoich rodaków. "

Powrót do stalinowskiego języka propagandy mozna było zauwazyć przed 10.04.2010 r., pisaliśmy w tej sprawie wielokrotnie, bez reakcji ze stron instytucji, do których były kierowane.

03/03/2009 Rada Etyki Mediów

http://blogmedia24.pl/node/10581
Zamiast reakcji na "dorzynanie watah" i czystki polityczne, jakie są dokonywane w mediach publicznych, Rada Etyki Mediów wydaje kuriozalny komunikat, atakujący Nestora filozofii polskiej - profesora Wolniewicza.

"Przyzwalanie na szerzenie antysemickich poglądów i pozostawianie tego rodzaju wypowiedzi bez komentarza narusza podstawowe normy etyczne - oświadczyła Rada Etyki Mediów w reakcji na styczniową wypowiedź prof. Bogusława Wolniewicza na antenie Radia Maryja." (onet.pl)

Komunikat REM będący konsekwencją nieprawdziwego donosu martwego stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita: http://www.otwarta.org/o-stowarzyszeniu,1.html ,jest swoistym kuriozum i ucieczką od prawdziwych problemów, które jak rak toczą środowisko pracowników mediów.

Stanowczo protestujemy przeciwko takim praktykom, które jako żywo przypominają akcje "środowiskowe" w latach 50-tych XX wieku. "

Dzisiaj doszło tego, że stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita jest jednym z doradców lewackich, z korzeniami w kremlowskiej szkole , wraz z nowo lewackimi inspirowanymi tym samym rodowodem, ale za pieniadze z Brukseli,.

Rada do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i związanej z nimi nietolerancji
http://blogmedia24.pl/node/65587

Będą ścigać i karać, jak za Stalina.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Swietny tekst

Dla mnie, jako humanisty i czlowieka doswiadczonego, frazesy typu:"Ogrom krwi narodu rosyjskiego", czy "Z tej krwi wyrosnie" sa mocniejszym dowodem na Zbrodnie Smolenska niz rozne liczby, szybkosci, katy itp.
Powiem wiecej, TO SLOWA OPRAWCY, ZDRAJCY. a WYGLADA JAK JAKIS URZEDNICZYNA. To jest gen.Blochin w wydaniu polskim.ezeli bedzie trzeba go powiesic, to zaplace te pare tysiecy za przywilej.
PS W takiej Sri Lance wlasnie zaczeli wieszac skurwysynkow-islamczykow za zbrodnie popelnione w 1971 r.Ilez wlasciwie lat ma ten zbrodniarz Turowski, a ile Tuski, a ile Bul?
Na wszystko jest czas, zawsze pomoge Sprawiedliwosci, gdy bedzie taka potrzeba.

avatar użytkownika Andy-aandy

3. Sowieccy, komunistyczni zdrajcy korzystają z propagandy

Żadne zbrodnie komunistyczne na Polakach oraz ludzkości nigdy nie zostały rozliczone i ukarane.

Marsz Wolności, Solidarności i Niepodległości z 13 grudnia pokazuje i to, że ani komunistyczne zbrodnie na Polakach, ani zdrada Polski przez komunistycznych zbrodniarzy — nie doczekały się po 1989 roku żadnego potępienia przez rządzące w PRL-bis postsowieckie, skomunizowne i agenturalne pseudo polskie elity...

Wiadomo już, że te skomunizowane i agenturalne pseudo elity które sprawują władzę w PRL-bis — dostały władzę w wyniku zdrady Narodu Polskiego w Magdalence.

A także przy pomocy sowieckiego cyrku umownie nazwanego "okrągłym stołem" — zorganizowanego przez stalinowskiego agenta sowieckiego Smerszu i Informacji Wojskowej, pracującego na rzecz moskiewskich zbrodniarzy z komunistycznego Kremla, zdrajcy tow. Kiszczaka... Sowiecki agent Kiszczak przekazywał w ten sposób władzę swojej, także służącej sowieckim zbrodniarzom, agenturze...

Dlatego teraz, różni poststalinowscy, komunistyczni zdrajcy posiadający własne zakłamane, postkomunistyczne mass media — utworzone z pieniądze zrabowane Narodowi Polskiemu — mogą do woli łgać na temat swoich zbrodni na Polakach oraz zdrady interesów Polski na rzecz Związku Sowieckiego..

 Andy — serendipity