List do IPN w sprawie wyroku sądu za "Nie przepraszam za Jedwabne"

avatar użytkownika Redakcja BM24

Stowarzyszenie Blogmedia24                        Olsztyn, 3 października  2013 r.

ul. Rzędziana 32
11-041 Olsztyn

 

Instytut Pamięci Narodowej
Prezes

dr Łukasz Kamiński

ul. Towarowa 28,
00-839 Warszawa
sekretariat.ipn@ipn.gov.pl

 

                                   Wniosek o udzielenie informacji publicznej

 

Działając w imieniu Stowarzyszenia Blogmedia24.pl z siedzibą w Olsztynie, na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz. 1198), wnoszę o udostępnienie informacji publicznej w sprawie reakcji Instytutu Pamięci Narodowej na wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku, który utrzymał kary więzienia wobec pięciu młodych mężczyzn, oskarżonych o nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych po uzyskaniu opinii biegłego oceniającego tak treść okrzyków  "Nie przepraszam za Jedwabne".

 

Mając na względzie obowiązek IPN wyrażony w preambule Ustawy o IPN, a więc utrwalania w pamięci obywateli Polski czynów bohaterów dokonywanych na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego i w obronie wolności oraz godności ludzkiej, a także opierając się na Art. 53 tej Ustawy, który mówi o funkcjach badawczych i edukacyjnych Instytutu Pamięci , oczekujemy od instytucji państwa polskiego jednoznacznej oceny w sprawie opinii rzeczoznawcy, w oparciu o którą sąd wydał wyrok, który może być bardzo niebezpiecznym precedensem i być podstawą do kolejnych takich wyroków.

Taka reakcja Instytutu Pamięci Narodowej winna być - naszym zdaniem - oczywista, a wobec tego jest przez nas oczekiwana.

Czy hasło wykrzyczane przez skazanych młodych ludzi "Nie przepraszamy (za zbrodnię SS Einsatzkommando) w Jedwabnem" nie jest legalne? Czy za jego wypowiedzenie  grozi odpowiedzialność karna?
Przecież rola Hermanna Shapera w wydarzeniach w Jedwabnem jest dowiedziona. Hasło "Nie przepraszam za Jedwabne" jest więc wyrazem oburzenia na fałszowanie historii. Jest wyrazem sprzeciwu wobec akcji obarczania polskiego narodu winą Niemców, którzy - także w Jedwabnem - decydowali o wszystkim. Mamy oczekiwać, że - w sytuacji, gdy nie ma reakcji na ten wyrok - na naród polski spadnie niebawem obowiązek przepraszania za likwidację warszawskiego getta w 1943 i innych zbrodni niemieckich dokonanych na terytorium okupowanej przez Niemców Polski?!

Gazeta Wyborcza, konsekwentnie od lat promująca w swoich publikacjach tzw. pedagogikę wstydu, tak zatytułowała orzeczenie sądu : "Nie przepraszam za Jedwabne" prawomocnie mową nienawiści. Publikacja na portalu Gazety Wyborczej o Białystok z 21.09.2013.


Nasze Stowarzyszenie konsekwentnie reagowało na kłamliwe i oszczercze publikacje i zachowania niezgodne z prawdą historyczną. Zwracaliśmy się do Instytutu Pamięci Narodowej o reakcję i pomoc w ściganiu kłamstw i zachowań prowokacyjnych ze środowiska lewicowych publicystów. Niestety, nie otrzymaliśmy dostatecznego wsparcia, czego konsekwencją jest skandaliczny wyrok sądu.

15 listopada 2010 r. pisaliśmy do Instytutu Pamięci Narodowej o zajęcie stanowiska w sprawie i wsparcia naszego doniesienia do Prokuratury sygnatura akt Ko 124/11,   odnośnie wydarzeń w Święto Niepodległości w dniu 11 listopada 2010 r. w Warszawie, kiedy obchody Święta Niepodległości zaowocował kompromitującymi Polaków obrazami haniebnych haseł i fałszywych symboli opublikowanych w prasie zagranicznej i w Internecie, kiedy realizując projekt Pawła Althamera, kilkadziesiąt ubranych w obozowe pasiaki aktorów stanęło na placu Zamkowym naprzeciwko świętujących pod flagą biało-czerwoną Polaków. Odmówiono nam zajęcia stanowiska pismem znak KO/360/10 z dnia 8.12.2010 r.

14 lipca 2011 r. wystąpiliśmy ponownie o wsparcie do IPN w sprawie zgłoszenia do Prokuratora Generalnego wniosku o podjęcie dochodzenia z urzędu w związku z podejrzeniem przestępstwa z art.133 KK  w  publikacji tygodnika "Przekrój" z dnia 11  : "My, Polacy, zabójcy Żydów. Jedwabne 70 lat później." Nasz upór doprowadził do wszczęcia postępowania z urzędu i rozprawy przed Sądem w Krakowie. I znów nie otrzymaliśmy wystarczającego wsparcia z IPN, pismem krakowskiego o/IPN sygnatura akt S/57/11/Zi/ z dnia 7.10.2011 r. odmówiono nam wszczęcia postępowania WOBEC ZNAMION CZYNY ZABRONIONEGO. Na to pismo powoływał się  29 stycznia 2013 r., Cezary Kwiatkowski z prokuratury w Krakowie umarzając sprawę (sygn. 5 DS 60/12). W końcu 12 kwietnia 2013 r. Katarzyna Wysokińska-Walenciak Sądu Okręgowego w Krakowie na podstawie umorzenia Prokuratury zamknęła sprawę, przyjmując wyjaśnienia o "błędzie warsztatowym" przesłuchanego Mariusza Nowika. 

W rozmowie z Konradem Piaseckim w programie "Piaskiem po oczach" 20 września 2013 r., szef MSW  wyraził przekonanie, że uda się mu dotrzeć "do zamkniętego środowiska rasistowskiego", a pierwsze efekty tych starań widać właśnie na przykładzie Białegostoku.
Z ofensywanych zapowiedzi, choćby o "socjalizowaniu siłą zdziczałej części obywateli", się nie wycofuje.

Jak będzie wyglądać ta "socjalizacja siłą zdziczałej części obywateli", można się dowiedzieć z relacji w Gazecie Wyborczej: "Obecny na spotkaniu Adam Kozub, rzecznik białostockiej prokuratury okręgowej, przyznawał, że w przeszłości śledztwa w sprawie przestępstw z nienawiści stanowiły margines działalności śledczych.
W tym roku mamy już osiemdziesiąt takich spraw, z czego pięćdziesiąt po waszych doniesieniach. Każdą traktujemy indywidualnie i poważnie - wyliczał prokurator, dodając, że niedługo w prokuraturze okręgowej i prokuraturze Białystok-Południe wyznaczonych zostanie po dwóch śledczych, którzy zajmować się będą tylko przestępstwami z nienawiści. Będą więc wyspecjalizowani i wyszkoleni - dodawał. Wraz z dyrektorem artystycznym Trzyrzecza Konradem Dulkowskim zapowiedzieli rozpoczęcie nowej inicjatywy: Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Początkowo swoim działaniem miałby on objąć Podlaskie, później, być może, cały kraj. Zainteresowanie współpracą wyraził amerykański Departament Stanu, zapewne włączą się też Ministerstwo Pracy i Fundacja Batorego. (publikacja na portalu Gazety wyborczej/ o Białystok "Wielolekowa terapia rasizmu. Recepta Teatru Trzyrzecze" z 22.09.2013

Teatr TrzyRzecze jest prowadzony przez Stowarzyszenie Teatralne Dom na Młynowej. Łączą zespół rockowy z dramatem Sary Kane, muzykę elektroniczną z komedią Walczaka, reinterpretują piosenki Anny Jantar i Bajmu nadając im nowe znaczenia. Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej WIDOK zajmuję się nieformalną edukacją artystyczną. Organizują warsztaty, podejmują nieszablonowe przedsięwzięcia artystyczne. Tyle możemy dowiedzieć się z oficjalnych stron internetowych podmiotów, które we współpracy z Gazetą Wyborczą prowadzą projekt wspierany przez Fundację im. Stefana Batorego, która ma do wydania 150 mln złotych od dnia 22 marca 2013 aż do 2014 roku.

Instytut Pamięci Narodowej nie zabiera głosu w debacie, która bardzo intensywnie sie rozwija w kierunku "pedagogiki wstydu", a nawet wręcz zmiany ofiar w sprawców zbrodni dokonanych wspólnie przez Niemcy hitlerowskie i Rosję sowiecką na obywatelach polskich.

Debata, współorganizowana przez Muzeum Narodowe w dniu 30.09.2013 r., miała dać odpowiedź na pytanie, jak rozumieć dzisiejszy patriotyzm. Eksperci : byłyszef Unii Wolności Władysław Frasyniuk , socjolog prof. Radosław Markowski, wiceprezes stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita Aleksandra Gliszczyńska-Grabias i Szymon Gutkowski ze Stowarzyszenia Projekt :Polska apelowali, by nie fałszować polskiej historii, a czerpać z niej to, co wartościowe na przyszłość. Patriotyzmem nie jest nagonka na Macieja Stuhra, który zagrał w filmie Pokłosie, ani nagonka na Jana Tomasza Grossa, że napisał Strach, książkę opartą na faktach. My się musimy tego wszystkiego uczyć - przekonywał Gutkowski.Według prof. Markowskiego, patriotyzm to racjonalna wizja dobrej przyszłości i konkretna wiedza jak to wprowadzać w życie, z wykorzystaniem dobrych przykładów z przeszłości. Usunąłbym z kształcenia od przedszkola tą militarystyczną narrację w polskim patriotyzmie.Opowiedział się przy tym za budowaniem paneuropejskiej tożsamości. Ta pierwsza czytanka: niech by sobie i był Polak Mały, ale może też i Europejczyk Mały by jakoś tam zaczął funkcjonować - powiedział Markowski.Gliszczyńska-Grabias przestrzegała, by duma z bycia Polakiem nie przeradzała się w megalomanię narodową i ksenofobię. Jest to bardzo niebezpieczne zjawisko, które łączy się ze wzrostem aktywności organizacji i ruchów skrajnych, co jest coraz bardziej realnym problemem w Polsce - oceniła wiceszefowa stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita.

Dzisiaj media donoszą, że ambasada RP w Helsinkach anonsuje Tygodnie Filmów Polskich w największych fińskich miastach. Jednym z punktów programu jest darmowy pokaz „Pokłosia”. Film zyskał nawet fiński tytuł - „Odelma”. Projekcje zaplanowano w Helsinkach, Lahti, Kouvola, Oulu, Tampere i Turku. To nie pierwszy taki przypadek. W maju „Pokłosie”
wyświetlano było w Niemczech pod patronatem ambasady RP w Berlinie i konsulatu w Hamburgu. Pozostaje czekać, kiedy polska dyplomacja włączy do programu „promocyjnych” projekcji produkcję ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie”.

W tym samym czasie Instytut Polski w Sztokholmie promuje sztukę Słobodzianka Nasza Klasa. Recenzent sztokholmskiego dziennika Svenska Dagbladeti krytyk teatralny największego dziennika kraju Dagens Nyheter zgodnie łączą treść przedstawienia ze zbrodnią w Jedwabnem. Nasza Klasa - choć nie bezpośrednio - nawiązuje do tamtych wydarzeń.

Polska Rzecznik Praw Człowieka nie zrobiła nic, aby poprzeć polską skargę rodzin katyńskich przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, mimo, że mogła zrobić dużo, była o to wielokrotnie proszona, i miała gotowy przedłożony materiał do skorzystania z niego bez jakiegokolwiek wysiłku. Została wystosowana prośba do Polskiego Rzecznika Praw Obywatelskich dr. hab. Ireny Lipowicz o wystąpienie do Komisarza Praw Człowieka Rady Europy, aby Komisarz przedłożył pisemne uwagi i uczestniczył w sprawie obywateli polskich – rodzin Polaków zamordowanych z rozkazu katyńskiego - przeciw Rosji. Projekt listu do Komisarza Praw Człowieka był przygotowany i przedłożony Polskiemu Rzecznikowi Praw Obywatelskich, ale Pani Lipowicz postanowiła tego listu nie wysyłać. Znamienne jest, że wśród „stron trzecich” wspierających polską skargę przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie ma ŻADNEJ POLSKIEJ ORGANIZACJI WSPIERAJĄCEJ! Wszystkie podmioty wspierające są zagraniczne. Najwyraźniej społeczność międzynarodowa jest bardziej zainteresowana problemem katyńskim niż Polacy. Taki stan rzeczy świadczy też o tym jak bardzo fałszywe są deklaracje polskich wysokich instytucji państwowych,w sprawie zbrodni katyńskiej.

Aszkenazy: Niesłuszne oskarżenie Polaków o antysemityzm doprowadzi do oskarżeń Żydów o antypolonizm
Działacz Związku Postępowych Gmin Żydowskich przestrzega, że takie oskarżenia mogą tylko zaszkodzić wzajemnym relacjom. "Moi przyjaciele, sąsiedzi, znajomi - wszyscy filosemici - od dłuższego czasu mówią mi, że niesłuszne oskarżenie Polaków o antysemityzm wcześniej czy później doprowadzi do oskarżeń Żydów o antypolonizm. Będziemy się oskarżać nawzajem - i będzie po przyjaźni polsko-izraelskiej, po dialogu
polsko-żydowskim. Dialog oparty na oskarżeniach jest niemożliwy. Żydzi mają wobec Polski dług wdzięczności" - mówi dla "Gazety Wyborczej" Seweryn Aszkenazy.

"W I pakcie Ribbentrop-Mołotow zbrodniarze zaplanowali IV rozbiór Polski. W II pakcie zaplanowali mord na polskiej inteligencji niepodległościowej. Związek Sowiecki jest tak samo odpowiedzialny za wojenne zbrodnie na Polakach jak Niemcy."Piotr Szubarczyk

Rosyjski rząd sfinansuje „wzmocnienie patriotyzmu i zjednoczenie narodu rosyjskiego” za 6,8 mld rubli (około 205 mln $). Program autorstwa Ministerstwa Rozwoju Regionalnego zatwierdził premier Dymitr Miedwiediew. W jego ramach ma powstać „strategia rozwoju etniczno-kulturowego”, dopasowana do wielokulturowych regionów Rosji. Strategia ta ma również na celu „ułatwienie komunikacji pomiędzy władzą lokalną a przedstawicielami innych narodowości i religii” zamieszkujących Rosję. Rosja protestuje przeciwko zrównaniu ZSRR z Niemcami nazistowskimi. Ambasada Rosji w Estonii wyraziła protest w związku z kolejną próbą postawienia na równi Niemiec nazistowskich i Związku Radzieckiego, który wniósł decydujący wkład w wyzwolenie Europy.

Rosja będzie karać łagrem za szkalowanie Armii Czerwonej. "To była misja budowy pokoju".Karane będzie "negowanie wyroku Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze", "negowanie działalności armii państw koalicji antyhitlerowskiej w sferze podtrzymywania pokoju i bezpieczeństwa w czasie II wojny światowej" oraz "świadome rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o działalności armii państw koalicji antyhitlerowskiej w latach II wojny światowej, związanych z oskarżaniem o popełnienie zbrodni, w tym przy użyciu sfabrykowanych dowodów oskarżenia".

 

W związku z powyższym zwracamy się do Pana Prezesa o informacje publiczną, czy państwowa instytucja Instytut Pamięci Narodowej, jest zapraszana do konsultacji w sprawie szkoleń, jakie prowadzi Prokuratura Generalna w ramach walki z "nacjonalizmem"?

Czy Instytut Pamięci Narodowej zajmie oficjalne stanowisko w sprawie orzeczenia o nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych w  opinii biegłego oceniającego tak treść okrzyków  "Nie przepraszam za Jedwabne" i przekaże swoją opinię do Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości  oraz innych instytucji uczestniczących w pracach powołanej rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów 13 lutego 2013 r. "Rady do spraw przeciwdziałania dyskryminacji rasowej, ksenofobii i związanej z nimi nietolerancji" ?

 

 

Z poważaniem

 

Prezes Zarządu

Elżbieta Szmidt

 

47 komentarzy

avatar użytkownika guantanamera

2. @Maryla

Z pierwszego zdania
"Działając w imieniu Stowarzyszenia Blogmedia24.pl z siedzibą w Olsztynie, na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz. 1198), wnoszę o udostępnienie informacji publicznej w sprawie oczekiwanej reakcji Instytutu Pamięci Narodowej na wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku, który utrzymał kary więzienia wobec pięciu młodych mężczyzn,..." jednak usunęłabym słowo "oczekiwanej". Dodałabym później: Taka reakcja Instytutu Pamięci Narodowej winna być - naszym zdaniem - oczywista, a wobec tego jest przez nas oczekiwana.
Rozbudowałabym fragment zaczynający się: "Czy hasło wykrzyczane przez skazanych młodych ludzi "Nie przepraszamy (za zbrodnię SS Einsatzkommando) w Jedwabnem" jest legalne?". (Mówiąc prawdę, trochę go nie rozumiem...)
A więc:
"Czy hasło wykrzyczane przez skazanych młodych ludzi "Nie przepraszamy (za zbrodnię SS Einsatzkommando) w Jedwabnem" jest legalne? Czy za jego wypowiedzenie nie grozi odpowiedzialność karna?
Przecież rola Hermanna Shapera w wydarzeniach w Jedwabnem jest dowiedziona. Hasło "Nie przepraszam za Jedwabne" jest więc wyrazem oburzenia na fałszowanie historii. Jest wyrazem sprzeciwu wobec akcji obarczania polskiego narodu winą Niemców, którzy - także w Jedwabnem - decydowali o wszystkim. Mamy oczekiwać, że - w sytuacji, gdy nie ma reakcji na ten wyrok - na naród polski spadnie niebawem obowiązek przepraszania za likwidację warszawskiego getta w 1943 i innych zbrodni niemieckich dokonanych na terytorium okupowanej przez Niemców Polski?!"
Jakoś tak...

avatar użytkownika Maryla

3. @guantanamera

dziękuję, poprawione.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Andrzej R. Potocki Pokłosie

Gdzie był przedstawiciel naszego MSZ w czasie, kiedy podejmowano
decyzję o pokazaniu antypolskiego filmu Finom. W dodatku ten artystyczny
knot reklamowany jest na czołówce portalu internetowego Ambasady RP w
Helsinkach. Ale gdy sprawdziłem, kto jest obecnie ambasadorem III RP w
kraju reniferów, to wszystko stało się jasne. Niejaki Janusz Niesyto.
Dyplomata z dużym stażem, bo od 1973 roku."

Maciej Pawlicki Jan Hartman zakazuje budowania kaplicy poświęconej Polakom zamordowanym za pomoc Żydom. Czy to ksiądz „prowokuje bezczelnie”?

Państwo polskie i polski naród nie tylko ma prawo, ale ma
obowiązek - realizowany przez Instytut Pamięci Narodowej, Narodowe
Centrum Kultury, Komitet Upamiętniający Polaków Ratujących Żydów, Index
oraz inne inicjatywy społeczne - by polskich bohaterów odnajdywać i
upamiętniać. Także w polskich kościołach.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Twoja wiadomo ć     Do: 

Twoja wiadomo ć



    Do:  sekretariat.ipn@ipn.gov.pl

    Temat:  WNIOSEK O UDOSTĘPNIENIE INFORMACJI PUBLICZNEJ

    Wysłano:  2013-10-04 12:11



odczytano w dniu 2013-10-04 12:35.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

6. @Maryla

Jeszcze raz - szacunek dla Ciebie.
Ciekawe co teraz... Nie wiem dlaczego, ale mam nadzieję, że oni jednak zareagują...

avatar użytkownika Maryla

7. Przecież to dziecko bandyty

http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fprzec...
Piwnice UB nie nadawały się na miejsce do opieki nad niemowlęciem. Krewnej matki, odbierającej dziecko z UB, która zaczęła na jego widok spazmować, funkcjonariusz powiedział, że nie ma co rozpaczać, bo przecież to dziecko bandyty i jak zdechnie, to żadnej szkody nie będzie...
W styczniu 1945 r. Niemcy zaczęli w panice uciekać z Częstochowy. W ślad za nimi uciekali wszyscy, którzy się im wysługiwali.

-Wyjeżdżali volksdeutsche, konfidenci i nadgorliwi granatowi policjanci - wspomina. - Wacław Lamecki. - Uciekali, kto czym mógł, nawet chłopskimi wozami i rowerami. Przez Gnaszyn prowadziła główna droga odwrotu Niemców w kierunku Opola i Wrocławia, więc na własne oczy mogłem zobaczyć uciekających jak szczury Niemców i ich sługusów. 16 stycznia radzieckie czołówki pancerne wdarły się do miasta, zaskakując Niemców, którzy szybko wycofali się w kierunku Blachowni. Za nimi przez Gnaszyn przewaliły się ściągajace je kolumny żołnierzy sowieckich. W sumie Częstochowa wyszła z walk obronną ręka. Główne obiekty miasta nie ucierpiały.

W budynku Gestapo

Nowe władze zaczęły szybko się instalować, korzystając ze wsparcia NKWD. Sowieci umieścili w mieście swoją komendę, lokując się w kamienicy na rogu ulic Kilińskiego i Jasnogórskiej, obok teatru. Zaczęła działać Milicja Obywatelska, a także Miejski i Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa. Zajęły one budynek po Gestapo przy ulicy Kilińskiego 10, a także inne obiekty przy ul. Parkowej, Śląskiej i Waszyngtona. Kadrę tych instytucji tworzyli przede wszystkim żołnierze Armii Ludowej, choć wstępowali też ludzie związani z AK, którzy później oddawali usługi antykomunistycznemu podziemiu. Szefem Miejskiego Urzędu UB w Częstochowie był przecież człowiek „Warszyca”. Oficer ten, gdy go aresztowali palnął sobie w łeb, bojąc się pewnie tortur. Także kierownikiem I Komisariatu MO w Częstochowie był człowiek „Warszyca”, pracujący w wywiadzie KWP, po aresztowaniu został on skazany na karę śmierci. W milicji pracował też Alfred Ziemba, biorący udział w wielu akcjach KWP, w tym słynnym ataku na Radomsko. Jego też aresztowano i skazano na karę śmierci.

Polowanie na ludzi

Ostatecznie ułaskawiono go, ale wiele lat spędził w najcięższych więzieniach. Początkowo wydawało się, że pod nową władzą nie będzie się żyło źle. Luty przeszedł w mieście bez aresztowań. W marcu już jednak UB, pod dyktando Sowietów, zaczęło polowanie na ludzi. W pierwszym rzędzie aresztowano oficerów i podoficerów. Później wszystkich ludzi związanych z Armią Krajową. Jak udało im się aresztować jednego, to dalej szli jak po sznurku. Czynili to pod różnymi pozorami. Zarzucali im współpracę z Niemcami, czy przestępstwa kryminalne, nielegalne posiadanie broni itp. Rozbudowywali swoją sieć konfidentów, posługując się często dawnymi agentami Gestapo. Ci za darowanie win zgodzili się współpracować z nowa władzą. Byli szczególnie groźni, bo doskonale znali realia, mieli swoje kontakty w środowisku itp. UB szczególnie polowało na żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, oskarżając ich o współpracę z Niemcami, mordowanie komunistów i żołnierzy Gwardii Ludowej itp. Część ludzi związanych z NSZ uciekła na Ziemie Zachodnie, by rozpocząć tam nowe życie pod przybranymi nazwiskami. Ci zaś, co tego nie uczynili szybko znaleźli się w więzieniach.

W piwnicach UB

Wśród aresztowanych znalazł się też mój brat i wielu sąsiadów z Gnaszyna. Rodzinę Kopińskich powiatowe UB z ul. Parkowej zabrało w nocy całą wraz z matką z dwumiesięcznym dzieckiem. Była ona tam przetrzymywana w strasznych warunkach. Po jakimś czasie dziecko zostało przez UB oddane dalszej rodzinie. Znajdowało się jednak w tak fatalnym stanie, że wkrótce zmarło. Piwnice UB nie nadawały się na miejsce do opieki nad niemowlęciem. Krewnej matki, odbierającej dziecko z UB, która zaczęła na jego widok spazmować, funkcjonariusz powiedział, że nie ma co rozpaczać, bo przecież to dziecko bandyty i jak zdechnie, to żadnej szkody nie będzie... Lekarze nie zdołali go uratować. Wkrótce też zaczęły zapadać wyroki na zatrzymanych w Częstochowie. Głównie sądzono prostych żołnierzy pod zarzutem nielegalnego posiadania broni. Dostawali od trzech do pięciu lat. Oficerów i jakieś większe szyszki wywozili od razu do Łodzi lub prosto do Warszawy.

Powrót do lasu

Więzienie na Zawodziu było niesłychanie przepełnione. Zamiast dwustu więźniów, na które było przewidziane, przebywało w nim ośmiuset osadzonych. Szybko po mieście rozeszły się informacje, że w więzieniu na Zawodziu także wykonuje się wyroki śmierci. Później udało się nam dowiedzieć, ze wykonywał je niejaki Radziejowski ze Stradomia. Ofiary grzebano zaś na cmentarzu Kule. Sytuacja ta sprawiała, że wielu AK-owców wracało samorzutnie na swoje leśne placówki, szukając w nich schronienia przed prześladowaniami zafundowanymi przez komunistów, działających pod dyktando Sowietów. Gdyby komuniści nie stosowali represji, to podziemie w ogóle by nie powstało. Komuniści sami wepchnęli ludzi do lasu. Bardzo szybko powstał w okolicy Częstochowy pierwszy oddział partyzancki złożony z partyzantów z oddziałów: ”Ponurego”, Basa”, „Losa” i „Łosia”. Działał on w kompleksie lasów zaczynających się w Blachowni i ciągnących się pod Lubliniec. Mnie UB się nie czepiało.

Strzelił mu w nogę

Brat, którego aresztowało, mnie nie wsypał. Podobnie inni koledzy z Szarych Szeregów, których UB przesłuchiwało. Ja byłem młodociany i UB takich na razie się nie czepiało. Brat oczywiście miał z innymi proces, ale oni w trakcie śledztwa do niczego się nie przyznawali. W trakcie procesu został uniewinniony. Jedyny zarzut, który mu postawili, to próba ucieczki w czasie zatrzymania. Wtedy jeden z ubowców strzelił mu w nogę w rezultacie czego padł i zaraz go zatrzymali. Później się usprawiedliwiał, że bardzo się przestraszył, bo myślał, że to bandyci napadli na nasz dom i uciekał. Na jego korzyść przemawiał fakt, ze natychmiast zatrzymał się, gdy ubowiec postrzelił go w nogę. Nie miał też przy sobie żadnej broni. W Gnaszynie nie było też żadnych ludzi z AL-u, którzy dostarczali UB informacji. UB aresztowało w nim tylko ludzi , o których miało wiadomości z innych źródeł. W innych miejscowościach, gdzie AL Miała swoje komórki, nowa władza wiedziała wszystko o wszystkich. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Na każdej wsi ludzie się znali na wylot. Doskonale wiedzieli, kto z kim trzyma. Jeżeli ktoś miał na pieńku z sąsiadem, to szedł na UB i donosił. W tej atmosferze powstało Konspiracyjne Wojsko Polskie.

Przemarsz robił wrażenie

Wstępowali do niego przede wszystkim ci, którzy wcześniej należeli do oddziałów zbrojnych i mieli w lasach zakopaną broń, ale nie tylko. Do lasu szli także młodzi ludzie, zagrożeni aresztowaniem. O torturach w UB krążyły straszne opowieści. Z Gnaszyna od razu poszło dwóch chłopaków. Wielu ludzi wierzyło też, że wybory wygra Mikołąjczyk. Niektórzy wierzyli także w wybuch III wojny światowej, że zaraz przyjdą Amerykanie i nas wyzwolą itp. Pamiętam, że w naszym domu też były dyskusje, co robić dalej. Ojciec nas ostrzegał, żebyśmy do niczego się nie mieszali, bo żadnej III wojny światowej nie będzie, a jak wybuchnie, to Ruscy pobiją Amerykanów. Choć niektórzy o Armii Czerwonej wyrażali się pogardliwie, to przemarsz jej oddziałów na Zachód robił wrażenie. Z napisami „na Berlin”, przez Gnaszyn przewaliło się setki czołgów, samochodów, dział i rozmaitego sprzętu. Z Zachodu dobiegała tylko kanonada artyleryjska, która szybko cichła. Armia Czerwona jak walec posuwała się do przodu, miażdżąc wszelki opór Niemców, którzy nie byli w stanie go zatrzymać. Za Sowietami zaraz zaczęły jechać pociągi towarowe z zaopatrzeniem, które dudniły przez całą dobę. To robiło wrażenie. Mój brat wstąpił jednak do KWP uznając, że walkę trzeba kontynuować. Nasz dom zaczął być wtedy obserwowany. I to nie tylko przez konfidentów. Bardzo często stał pod nim samochód. Ubowcy inwigilowali nas niemal demonstracyjnie.

Marek A. Koprowski




15 października br. o godzinie 17 w Złotoryjskim Ośrodku Kultury
eksponowana będzie wystawa IPN „Zagłada polskich elit. Akcja AB –
Katyń”.

Wystawa przedstawia największe akcje represyjne,
przeprowadzone równolegle przez Niemców i Sowietów w Polsce w pierwszych
miesiącach okupacji. Już w trakcie walk we wrześniu 1939 r. za
Wehrmachtem i Armią Czerwoną posuwały się specjalne grupy SS i NKWD,
które w oparciu o wcześniej przygotowane listy proskrypcyjne dokonywały
aresztowań i egzekucji.

Wstęp wolny!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

8. Pani Elzbieta Szmidt

budzi moj coraz wiekszy szacunek.

avatar użytkownika Maryla

9. Marsz „Stop prześladowaniom

Marsz „Stop prześladowaniom patriotów” przeszedł ulicami Kielc

04/10/2013 

823341_1436012873291713_89843546_oW
sobotę 28 września 2013 r. po raz pierwszy w Kielcach odbyła się
manifestacja „Stop prześladowaniom patriotów”. Manifestacja była
odpowiedzią na ostatnie kilka miesięcy, podczas których media, policja
oraz władze miasta dały się we znaki młodym kieleckim patriotom. W ten
chłodny, jesienny wieczór zebrała się grupa około 150 osób, którzy
w blasku pochodni wykrzyczeli na ulicach Kielc swój stosunek do obecnej
sytuacji. Radykalne hasła były skierowane przeciwko lewakom, policji,
władzom miasta, mediom.

Manifestacja zakończyła się spontaniczną
przemową szefa świętokrzyskich struktur Obozu Narodowo Radykalnego oraz
dumnym odśpiewaniem hymnu przez uczestników. Na manifestacji wsparli
nas koledzy z Łodzi, Częstochowy, Radomska, Krakowa, Warszawy oraz
Starachowic i Małogoszczy. Wszystkim obecny dziękujemy za udział i
głośne skandowanie niekoniecznie poprawnie politycznych haseł.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

10. Piekna

jest odradzajaca sie Polska. Coraz bardziej widac, z Polska okraglostolowa zbliza sie statusem do PRL-owskiej. Moze dotrzec nawet do Polski stalinowskiej, jesli temperament Wodza w krotkich, pilkarskich majteczkach, tak dalece sie zapedzi. Tego nie wykluczam. Ten Donek, to maly Hitlerek/Stalinek z usposobienia i wlasciwosci, ze tak powiem intelektualnych. Po prostu, msciwa Qurwa w doope je...!

avatar użytkownika Maryla

11. Hartman znowu obraża.

Hartman znowu obraża. Zawiadomiono prokuraturę

Do Prokuratury Okręgowej w Łodzi trafiło zawiadomienie o
podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Ma ono polegać na publicznym
obrażeniu uczuć religijnych oraz znieważeniu o. dr Tadeusza Rydzyka i
Narodu Polskiego.

3 października br., na blogu internetowym „Polityki”, opublikowany
został wpis Jana Hartmana, w którym autor, nie przebierając w słowach,
publicznie i w sposób prowokacyjny obraził osobę o. dr. Tadeusza
Rydzyka, Dyrektora radia Maryja,  nazywając go m.in. „cynicznym
hipokrytą” oraz „przewrotnym i obłudnym antysemitą”. Co więcej znieważał
podejmowane przez Dyrektora Radia Maryja dzieła sakralne.

Hartman kłamliwie zarzucał o. Tadeuszowi Rydzykowi, że „sieje lęk
przed innością, pychę i nienawiść do władz naszego
<<totalitarnego>> kraju” – czytamy w zawiadomieniu złożonym
przez dziennikarza, publicystę Mirosława Orzechowskiego, byłego
wiceministra edukacji.

- Złożyłem doniesienie do prokuratury (…). W tym zawiadomieniu
przedstawiłem fragmenty, które dowodzą założonej przeze mnie tezy
naruszenia artykułów kodeksu karnego dotyczące obrazy moich uczuć
religijnych i obrazy narodu polskiego. Zacytowałem fragmenty, wysyłając
jednak też link do całości wypowiedzi, bo ma ona też swoje pewne
odniesienia i konteksty. Warto by prokurator, który będzie badał sprawę
(…) zapoznał się z tą informacją, są bowiem naruszone co najmniej 2
przepisy kodeksu karnego i za to powinien ten pan odpowiedzieć –
ocenił Mirosław Orzechowski.

Autor wpisu na blogu posługuje się wyjątkowo zdegenerowanym językiem
mowy nienawiści: „…Bo ty śmiesz nazywać Żydów braćmi? Ty? Mam ci
przypomnieć co ty i twoi koleżkowie przez całe lata wygadywaliście o
Żydach, rabinach i Talmudzie w swoich gadzinówkach? Wszystko jest
spisane i w każdej chwili dostępne. Oby ci język usechł, gdy następnym
razem nie znająca wstydu, oślizła obłuda podkusi cię, by nazwać braćmi
tych, którzy od takich jak ty przez stulecia doznawali jeno pogardy i
wrogości”.

Tekst Jana Hartmana opublikowany na blogu powielony został w
większości mediów przychylnych poglądom Hartmana, co w sposób drastyczny
pogłębiło negatywny, nienawistny i obraźliwy wydźwięk publikacji  –  mówił Mirosław Orzechowski.

- Przeczytałem wczoraj z oburzeniem wpis na blogu pana Jana Hartmana,
który w sposób bardzo obraźliwy ubliżał ojcu Dyrektorowi Tadeuszowi
Rydzykowi, obrażał Naród Polski, sugerując, że Polacy są antysemitami i
wydawali Żydów Niemcom w czasie II wojny światowej. Wpis tego pana był
upowszechniany w wielu środkach przekazu: „Gazecie Wyborczej”, RMF FM,
na portalach internetowych i potęgował mowę nienawiści mówiąc w
cudzysłowie, a więc tę, przeciwko której pan Hartman i jego środowisko
tak ochoczo występują, przypisując ten nurt nam – Polakom. To było
oburzające –
ocenia były wiceministra edukacji.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. JAK TO SZYBKO IDZIE.. Niemcy rozgrzeszone, winni - ? już wskazan

W niedzielne popołudnie członkowie poznańskiej gminy żydowskiej wraz z gośćmi zasiedli w synagodze, nad pustą niecką basenu, zbudowanego w środku świątyni przez niemieckich okupantów w 1940 r. Za plecami gościa z Wielkiej Brytanii paliły się świece menory - siedmioramiennego kandelabru, który jest symbolem Izraela.

(..)
Nie miałem pojęcia, co robi mój ojciec

- To bardzo szczególne spotkanie - przemówił syn esesmana. - 4 października 1943 r. przybył do Poznania Heinrich Himmler, który postawił sobie za cel wyniszczenie Żydów, przeklęcie świata i swojego narodu. Himmlerowi służył mój ojciec, członek SS. Należał do Einsatzgruppen, które mordowały Żydów. Miałem wtedy kilka lat, nie miałem pojęcia, co robi mój ojciec. Nie wiedziałem, że w pewien sposób uczestniczyłem w działalności ojca. Dorastałem w ubogim domu, gdzie nie było Boga, nadziei, a gdzie był gniew i antysemityzm. Dorastałem w duchu antysemityzmu, mój język był antysemicki. Nikt mnie nie uczył, że to złe. Nigdy nie widziałem Żydów, a jednak ich nienawidziłem. To było związane z wychowaniem, które odziedziczyłem po swoich przodkach.

Błogosławieństwo dla gminy żydowskiej

Pastor Oder opowiadał, jak po wojnie władze Austrii przedstawiały swój kraj jako ofiarę nazistów.

I o swoim nawróceniu: - Spotkałem osobę z Niemiec, która zmieniła moje życie. Ona powiedziała: "Bóg cię kocha. Jeśli uwierzysz w Jezusa, uwolni cię od twoich grzechów". Największym moim odkryciem było to, że mój Bóg Jezus okazał się Żydem. Nagle odkryłem, że byłem w błędzie. I odkryłem moją miłość do narodu izraelskiego. Odkryłem, jak wielką rolę odegrał naród żydowski. Z narodu żydowskiego wywodzi się cała europejska kultura. Kiedy Żydzi ginęli w Auschwitz, europejska kultura ginęła z nimi.

Oder przyznał, że nie akceptuje tego, że po wojnie Kościół katolicki chronił niektórych nazistów. I apelował, by nigdy nie zapominać ofiar holocaustu. - Ja również stałem się ofiarą holocaustu - dodał.

Do Poznania przywiózł "specjalny prezent" - modlitwę, odmawianą w formie śpiewu. Na koniec pobłogosławił gminę żydowską w Poznaniu. W spotkaniu uczestniczyły też siostry ewangelickiej wspólnoty maryjnej z Darmstadt (Niemcy). I pastor z Berlina, który prosił o wybaczenie za krzywdy wyrządzone Żydom przez Niemców.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,14732167,Syn_mordercy_Zydow_modlil_sie_w_pozn...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

13. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Jedwabne w wersji Kwaśniewskiego, będzie wracać jak bumerang. Prawdy o Jedwabnym, tylko my piszemy na Blogmedia.
Reszta tego tematu boi się jak diabeł święconej wody.
Do Jedwabnego swoje judaszowe 3 grosze dołożył jeszcze ktoś. Nie wymienię.

Pierwotny pomnik w Jedwabnem







Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

14. Szanowny Panie Michale

Jedwabne zostało juz zwielokrotnione przez kolejne publikacje Grabowskiej, Całej.
Tu juz nie chodzi tylko o symbol, czy wyjątek, tylko zrobienie z Polaków odpowiedzialnych za wymordowanie Żydów zamiast Niemców . To juz zrobiono w publikacji tygodnika "Przekrój" z dnia 11 : "My, Polacy, zabójcy Żydów. Jedwabne 70 lat później."

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. drugi wyrok

7000 złotych kary za odmowę przeprosin za Jedwabne





11 lipca 2011 r.: okładka czasopisma Przekrój”


 

Oni już postanowili: to Polacy są winni II wojny światowej



W 2011 r. redagowany przez A. Rumianka krakowski „Przekrój” (nr 28)
opublikował na okładce rysunek z polską flagą i napisem: „My, Polacy,
zabójcy Żydów”. Wewnątrz znalazł się komentarz Mariusza Nowika
przypisujący wszystkim Polakom odpowiedzialność za niemieckie zbrodnie
wojenne (obozy koncentracyjne, komory gazowe i getta):



Ci, którzy znaleźli śmierć w płonącej stodole, w obozach
koncentracyjnych, komorach gazowych i gettach, mieli polskie
obywatelstwo. Mówili po polsku, chodzili do polskich szkół. Byli
Polakami. Dopóki nie zrozumiemy, że 70 lat temu sami sobie zgotowaliśmy ten los, nie wyciągniemy nauki z tej lekcji historii.




Redaktor pisma „Wolny Czyn KPN Obszaru V” Mariusz Cysewski wytoczył M.
Nowikowi i A. Rumiankowi proces o ochronę dóbr osobistych. Pozew trafił
do „sądu” okręgowego w Gliwicach i „sędziego” Andrzeja Kiecia. Głównym
celem „sądu” po złożeniu pozwu stało się – jak zawsze – złamanie zasady
jawności procesu (nielegalne, bo z naruszeniem Art. 6 § 1 Europejskiej
Konwencji Praw Człowieka) w interesie własnym i swych klientów byle
zataić przed opinią przedmiot i treść pozwu – jak i własne kroki
konieczne dla realizacji antypolskich interesów.



Po dwu latach wniosków i odwołań M. Cysewskiego zmierzających do
rozpoznania sprawy przez ławę przysięgłych, tj. sąd prawdziwy i
niezależny od przestępców, a następnie rozpatrzenia jeśli nie przez sąd,
to choć jawnie – 26 września 2013 r. w Gliwicach odbyła się pierwsza i
ostatnia rozprawa tego pozorowanego procesu.

 

A. Kieć również i tym razem wykluczył jawność rozprawy przyznając, że
nie ma podstawy prawnej dla takiego kroku. Oznajmił, że zamierza
zignorować przedstawione mu przez M. Cysewskiego na piśmie stanowisko
Ministerstwa Niesprawiedliwości w sprawie jawności rozpraw cywilnych
(zob.: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/383CAD80
). Dlatego M. Cysewski złożył kolejny wniosek o odsunięcie A. Kiecia od
sprawy. Wniosek rzekomo przekazano do rozpatrzenia innym sędziom tego
„sądu”, między innymi Katarzynie Sznajder; również, jak A. Kieć,
uwikłanej w łamanie prawa do jawnej rozprawy (zob. http://naszeblogi.pl/39939-o-boskosc-rasy-panow-proces-w-gliwicach-proces-niejawny.
). Sędziowie ci tak czy owak nie mogliby zapoznać się z uzasadnieniem
wniosku o odsunięcie sędziego A. Kiecia - wniosek nie był bowiem
protokołowany, a nagrywany, a jego „rozpoznanie” zajęło łącznie 14 minut
(od 14.21 do 14.35). Katarzyny Sznajder nie było już zresztą o tej
godzinie w budynku sądu, dlatego w rzeczywistości to najprawdopodobniej
właśnie A. Kieć „rozpatrzył” wniosek o odsunięcie samego siebie - z
naruszeniem zasady nemo iudex in causa sua (nikt nie jest
sędzią w własnej sprawie). A. Kieć następnie odmówił przyjęcia zażalenia
na własne postanowienie o nieodsunięciu samego siebie od sprawy.
Podobne postępowanie zdaniem M. Cysewskiego spełnia znamiona
przestępstwa z art. 231 § 2 w zw. z art. 258 kodeksu karnego, tj.
grupowego przekroczenia uprawnień służbowych w celu osiągnięcia korzyści
osobistej przez wymienionych „sędziów” i działania w zorganizowanej
grupie przestępczej. Po rozprawie złożył więc w prokuraturze stosowne
zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.



M. Cysewski następnie złożył wnioski dowodowe o:



- przesłuchanie pozwanych Mariusza Nowika i Artura Rumianka, winnych publicznego znieważenia narodu polskiego (art. 133 kk);



- dowód z akt sprawy karnej o znieważenia narodu polskiego 5 DS 60/12,
jaką pozorowała Prokuratura Rejonowa Kraków Podgórze. W aktach
prokuratury znajdują się zeznania M. Nowika i rozstrzygnięcie IPN
zagadnienia, czy publikacja pozwanych spełnia znamiona tzw. „kłamstwa
oświęcimskiego”;



- powołanie biegłego – dra Filipa Rakiewicza z Katedry Prawa Cywilnego
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dr Rakiewicz specjalizuje
się w tematyce ochrony dóbr osobistych; publikował prace dot. poczucia
tożsamości narodowej jako dobra osobistego w rozumieniu art. 23 kc (zob.
Studia Prawa Prywatnego nr 2 (21) z 2011);



- powołanie biegłych historyków specjalizujących się w najnowszej
historii Polski by wykazać kłamliwość publikacji Nowika i Rumianka: dra
Macieja Korkucia, Przewodniczącego Zespołu ds. Ujawniania Form
Publicznej Gloryfikacji Systemów Totalitarnych z IPN w Krakowie; hm dra
Jerzego Bukowskiego, rzecznika Porozumienia Organizacji Kombatanckich i
Niepodległościowych; dra Leszka  Żebrowskiego, historyka Polski
Podziemnej, członka Rady Historycznej Związku Żołnierzy Narodowych Sił
Zbrojnych.



A. Kieć odrzucił wszystkie wnioski dowodowe.
 


Postanowił jako oskarżonego przesłuchać oskarżyciela – tj. M. Cysewskiego.



Ten w swych zeznaniach wyjaśnił, że jest narodowości polskiej i
obywatelstwa polskiego – i jak wielu innych nie zamierza godzić się na
próby likwidacji prawa Polski do istnienia przez współczesnych
hitlerowców i protegowanych krzywoprzysiężnego „sądu”, niewątpliwie
Polaków w sensie etnicznym. W III Powstaniu większość 3. Kompanii 1.
Baonu 1. Pułku Powstańców – kompania ta sformowała się w miejscowości
skąd redaktor pochodzi - nie przeżyła obozu śmierci w Oświęcimiu i nie
był to obóz polski, ale niemiecki; lecz tradycje patriotyczne w Polsce
są udziałem wielu, a opór wobec zamachu na prawa Polski wynika nie tyle z
patriotyzmu co człowieczeństwa. M. Cysewski oznajmił też, że jak każdy
inny Polak, tak i on nie zamierza przepraszać za niemiecką zbrodnię
wojenną w Jedwabnem; prawo publiczne międzynarodowe jest tu jednoznaczne
- stanowi że odpowiedzialność za terytorium ponosi ten, kto je
kontroluje. W następstwie rozbioru i agresji Rosji i Niemiec w 1939 r.
Polska nie kontrolowała swego terytorium, lecz trafiła pod okupację
rosyjską i niemiecką. Za niemieckie zbrodnie wojenne odpowiadają Niemcy,
a nie Polacy.



Hitlerowski „sąd” w Gliwicach skazał M. Cysewskiego na karę grzywny w wysokości 7,000 złotych za odmowę wyznania winy i przeproszenia za niemiecką zbrodnię wojenną w Jedwabnem i za inne niemieckie zbrodnie wojenne.



Wyrok nie jest prawomocny.

Tadeusz Pruszyński

 
 

Całość tekstu:

http://naszeblogi.pl/41487-7000-zlotych-kary-za-odmowe-przeprosin-za-jed...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Gdańsk: Rosja oburzona rzeźbą


Gdańsk: Rosja oburzona rzeźbą radzieckiego żołnierza gwałcącego kobietę. "To bluźnierstwo"


Ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew wyraził we wtorek
oburzenie z powodu rzeźby przedstawiającej radzieckiego żołnierza
gwałcącego ciężarną kobietę, która w weekend stanęła w Gdańsku. Zdaniem
Aleksiejewa, rzeźba ma charakter bluźnierczy i obraża uczucia Rosjan.

Sprawę bada gdańska prokuratura, która do czwartku ma
podjąć decyzję, czy wszcząć śledztwo pod kątem ewentualnego naruszenia
art. 256 Kodeksu karnego. Chodzi o nawoływanie do nienawiści na tle
różnic narodowościowych.
Jak zaznaczył ambasador, instalacja
pomnika to "przejaw chuligaństwa o charakterze otwarcie bluźnierczym".
"Wulgarna rzeźba na jednej z głównych ulic miasta uraża uczucia nie
tylko Rosjan, ale również wszystkich rozsądnych ludzi, pamiętających,
komu oni zawdzięczają wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej" -
podkreślił Aleksiejew.



Według niego jednak "niestety próby siania niezgody między naszymi
narodami nie są nowe". "Dość często spotykamy się z dążeniem do
zniesławienia pamięci, do zbezczeszczenia pomników i grobów. Mamy
nadzieję, że ten wypad zostanie oceniony przez władze w sposób adekwatny
oraz spotka się z potępieniem ze strony społeczeństwa polskiego" -
zaznaczył ambasador.



Rzeźba, którą bez stosownych pozwoleń ustawił w weekend Szumczyk,
stała w Gdańsku kilkanaście godzin, potem usunęła ją policja. Wykonany z
betonu pomnik przedstawiał postać niemal naturalnej
wielkości żołnierza z radziecką gwiazdą na hełmie, który gwałci
brzemienną kobietę. Żołnierz w jednej ręce trzyma pistolet wycelowany w
głowę kobiety, a drugą dłonią przytrzymuje ją za włosy.

Źródło: Dziennik Bałtycki - Gdańsk: Rosja oburzona rzeźbą radzieckiego żołnierza gwałcącego kobietę. "To bluźnierstwo"

Wojciech Reszczyński
Kto broni Polskę? "Niemcy, winni 50 milionów ofiar, prezentują siebie coraz częściej jako jeszcze jedną ofiarę wojny"
Tylko u nas

"W tej zafałszowanej świadomości przebija się coraz piękniejszy
obraz Niemców ratujących Żydów i obraz Polaków, skrajnych antysemitów,
którzy w nienawiści do Żydów pobudowali u siebie najwięcej w Europie
obozów zagłady".


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. "Znieważył pamięć ponad 600


Rzeźba Frau Komm należy do ASP - uważa Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. Odmiennego zdania jest Akademia Sztuk Pięknych.Informację podało Radio Gdańsk. Jolanta Matusiak z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz poinformowała na antenie rozgłośni, że rzeźba Frau Komm nie była własnością artysty, tylko stanowi własność Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.

Z kolei przedstawiciele ASP w Gdańsku wyjaśniają, że rzeźba należy do studenta.

- Tylko w wypadku prac dyplomowych, szkoła zastrzega sobie sześciomiesięczny okres, w którym może korzystać z tej pracy, eksponować.Prokuratura Rejonowa Gdańsk - Wrzeszcz umorzyła postępowanie w sprawie rzeźby Frau Komm którą bez stosownych pozwoleń ustawił w Jerzy Bohdan Szumczyk, student ASP. Śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa; uznali, że mogło dojść do wykroczenia. Szumczyk stworzył rzeźbę na własny koszt. Powstała w pracowni prof. Sławoja Ostrowskiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Redakcja BM24

18. Odpowiedź z IPN

avatar użytkownika Maryla

19. no przecież dla amerykańskich Zydów był kręcony na zamówienie

"Pokłosie" w Ameryce. Pierwsza recenzja: cztery i pół gwiazdki na pięć możliwych



"Film Pasikowskiego jasno błyszczy w morzu premier kolejnych miesięcy" - pisze amerykański magazyn "Filmmaking Review". W listopadzie "Pokłosie" o dwóch braciach, którzy odkrywają odpowiedzialność własnej rodziny za wojenny pogrom Żydów w ich rodzinnej wsi, wchodzi do studyjnych kin w USA
Bilety na pokaz przedpremierowy 15 października w Nowym Jorku sprzedały się w mgnieniu oka. Menemsha Films, amerykański dystrybutor "Aftermath" (to angielski tytuł filmu) uprzedza, że film w Polsce zdobył uznanie, ale też wywołał wiele emocji. "Prawica oskarżyła twórców filmu o antypolską propagandę i niepotrzebne rozgrzebywanie drażliwych kwestii w polskiej historii".

Recenzentka FMR Cate Baum pisze, że "poruszający kwestie rasizmu i skrywanych sekretów w małej polskiej miejscowości film Pasikowskiego jasno błyszczy w morzu premier kolejnych miesięcy. Jest zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami i tak poruszający, że trudno się dziwić tak silnym reakcjom".
"Polska historia ma swoją mroczną stronę. I w tym leży siła scenariusza, że ją wydobywa. Kto nie wie nic o polskiej historii, na pewno się nią dzięki temu filmowi zainteresuje".

Nagrody i problemy "Pokłosia"

W lipcu "Pokłosie" zdobyło nagrodę prezesa Yad Vashem na festiwalu filmowym w Jerozolimie. "To sugestywna podróż w głąb ciemnych mroków Holocaustu. Film, który rozliczając się z bolesnymi wydarzeniami historycznymi, jednocześnie wskazuje na ich żywą obecność w naszej teraźniejszości" - napisano w uzasadnieniu nagrody. Wcześniej twórcy filmu odebrali m.in. Orły Jana Karskiego, nagrodę dziennikarzy na Gdynia Film Festival i Orły Polskiej Akademii Filmowej za rolę męską dla Macieja Stuhra i za scenografię Allana Starskiego.

Jednak w sierpniu Polski Instytut Sztuki Filmowej odstąpił od umowy z producentem "Pokłosia", co oznacza konieczność zwrotu całej dotacji instytutu przekazanej na realizację filmu (3,5 mln zł, 61 proc. budżetu filmu). PISF zarzuca producentowi "Pokłosia", że samowolnie zwiększył budżet filmu z 5,7 mln do blisko 9,1 mln zł przy jednoczesnym zmniejszeniu dni zdjęciowych z 42 do 28. Sprawa trafiła do sądu.

W USA film pokazywany będzie od 1 listopada w Nowym Jorku i od 15 listopada w Los Angeles.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. GAJZETA JEDZIE DALEJ czyli czym zaraża Czerska


Alina Cała: Ja lubię być niczyja

Wśród chłopów antysemityzm rozprzestrzeniał się przez
Kościół, a wśród inteligentów - poprzez endecję, która była tworem
mieszczańsko
-inteligenckim. Rozmowa z Aliną Całą, etnografką i
historyczką

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. kolejna antypolska prowokacja czerwonej bandy

11 listopada antyfaszyści nie pójdą. Szykują akcję w 75. rocznicę nocy kryształowej


Manifestację antyfaszystowską organizuje natomiast nieformalna grupa Razem przeciwko Nacjonalizmowi 9 listopada, w 75. rocznicę pogromu żydowskiego w III Rzeszy.

Młodzież Wszechpolska i ONR przedstawiają się jako patrioci, zyskali tysiące zwolenników, choć często nie są to zwolennicy idei nacjonalizmu czy neofaszyzmu. My nie chcemy być postrzegani jako blokujący patriotów. Chcemy blokować niebezpieczne idee, a nie ludzi, którzy idą na marsz z patriotycznych pobudek - mówi Rafał Zieleniewski z Razem. Na Facebooku organizatorzy napisali: "Zwracamy się do Was 75 lat po Nocy Kryształowej w Niemczech, kiedy to hordy nazistów wzmogły prześladowania mniejszości żydowskiej. Dzisiejsza Europa przypomina tę z czasów wielkiego kryzysu. W wyniku wykluczenia społecznego zwiększa się poparcie dla agresji osadzonej w ideach nacjonalistycznych, rasistowskich i faszystowskich. W siłę rosną takie organizacje jak Złoty Świt, Jobbik, NPD czy rosyjscy neonaziści. Te tendencje przejawiają się również w Polsce, w działalności NOP-u, ONR-u, Młodzieży Wszechpolskiej oraz Ruchu Narodowego".

Manifestacja wyruszy o godz. 13 spod bramy Uniwersytetu Warszawskiego. - Przypomnimy o getcie ławkowym w II RP. Teraz również nacjonaliści wchodzą na uniwersytety: przerwali wykład prof. Środy na UW, zakłócili spotkania z prof. Baumanem we Wrocławiu. Nie możemy się na to zgodzić - mówi Rafał Zieleniewski.

Jego kolega z grupy Filip Ilkowski dodaje: - Nacjonalizm przybiera na sile. Młodzież Wszechpolska i ONR to już nie są łysi chłopcy w skórzanych płaszczach. Przywdziali marynarki, są sprytni, mówią innym językiem. Są zapraszani do telewizji. Ale nie ukrywają, że nie są demokratami, wzywają do "obalenia republiki Okrągłego Stołu". W Warszawie zagrożenia się nie dostrzega, ale w Białymstoku, we Wrocławiu ludzie, którzy myślą i wyglądają inaczej, są atakowani fizycznie.

Nie wszystkim antyfaszystom podoba się, że nie ma demonstracji w dniu Marszu Niepodległości. Ktoś napisał na Facebooku, że to "oddanie pola brunatnej hołocie, która teraz nabierze wiatru w żagle".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Leszek Żebrowski SPOTKANIE

SPOTKANIE W BIAŁYMSTOKU: "JEDWABNE. PYTANIA I WĄTPLIWOŚCI" - 30 listopada 2013 r. (sobota)
Kino "Ton", godz. 17.00.

1. Film dokumentalny „Jedwabne” (2003, 25 min.) scenariusz i
realizacja: Artur Janicki (film „półkownik”, TVP dotychczas go nie
pokazała!)
Film opowiada o zbrodni w Jedwabnem, przedstawiając m.in.
ustalenia archeologów prowadzących ekshumację na miejscu zbrodni oraz
rozmowy z mieszkańcami Jedwabnego, polemizuje z tezami Jana Tomasza
Grossa zawartymi w jego książce „Sąsiedzi”.
2. Leszek Żebrowski: Jedwabne 1941 – 2013: pytania i brak odpowiedzi

Część dyskusyjna, na którą zapraszamy wszystkich mających pytania na
temat Jedwabnego, oraz tych, którzy mają wiedzę z pierwszej ręki na
temat tamtych wydarzeń.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Szokujące wyznanie: Izraelska

Szokujące wyznanie: Izraelska gazeta donosi, jak Żydzi mordowali Polaków

Izraelska gazeta „Maariv” z 21 lipca 1971 r. wyjawia końcowy sekret katyńskiej masakry.

Wydra powiedział izraelskiej gazecie „Maariv” jak trzech
sowiecko-żydowskich oficerów, którzy też byli świadkami zabójstw,
powiedziało mu o mordowaniu. Zaznaczył, że dochowa tajemnicy przez cały
czas, ale teraz chce ją wyjawić, nim umrze.



Nazwał swojego informatora sowieckim majorem Joshua Sorokin, który
przyznał się, że brał udział w masowych egzekucjach na początku wojny.
Gazeta przytoczyła wypowiedź Vidry: „Żydowski major w tajnej sowieckiej
służbie i inni oficerowie przyznali mi się, że okrutnie zamordowali 12
tys. polskich oficerów w lesie katyńskim po wybuchu II wojny światowej”.



W drugim obozie pracy dwa lata później dwóch innych oficerów
powiedziało, że brali udział w mordach. Wydra powiedział, że wierzyli w
niego, ponieważ był Żydem.



Jeden z oficerów, utożsamiany jako porucznik Aleksander Susłow,
powiedział mu: „Chcę ci opowiedzieć historię mojego życia”. Tichonow
(drugi oficer) i ja jesteśmy dwoma najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi na
całym świecie. Mordowałem »polaczków« moimi własnymi rękami.
Zastrzeliłem ich.”





dr Ed Fields

 

Stalin wybrał Żydów do mordowania Polaków w Katyniu

Zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow, w 1939 r. Sowietom przypadła
wschodnia część Polski, a Niemcom zachodnia. Tajna policja Stalina NKWD
(dziś KGB) systematycznie ujarzmiała miasta pod jego kontrolę. Mieli
rozkaz zgarniać wszystkich, którzy mogliby stanowić w przyszłości
potencjalne zagrożenie dla komunizmu. Aresztowano więc około 15 tys.
Polaków. 10 tys. stanowili oficerowie Wojska Polskiego, 5 tys. to
cywile, wśród nich lekarze, prawnicy, dziennikarze, pisarze,
przemysłowcy, biznesmeni, profesorowie uniwersytetów i nauczyciele szkół
średnich. Wszyscy byli odtransportowani do trzech obozów
koncentracyjnych w Rosji. My wiemy tylko o losie więźniów z obozu
Kozielsk, ponieważ ich ciała zostały odkryte w Katyniu przez Niemców w
1943 r. Sowieci po 46 latach (wreszcie) przyznali się do
odpowiedzialności za zbrodnię, którą zrzucili na Niemców. Stalin
wierzył, że wykształceni polscy dowódcy mogą któregoś dnia unicestwić
jego plany skomunizowania okupowanego kraju. Oni byli utalentowaną elitą
narodu. To automatycznie czyniło ich niebezpiecznymi wobec planu
Stalina podboju drugich narodów.



Kto mógł mordować Polaków?

Zamordować 15 tys. niewinnych to potworne zadanie, nawet dla najbardziej
zatwardziałych oprawców. Stalin zwrócił się do szefa Sowieckiej Tajnej
Policji, Żyda Ławrientija Berii. Oni dyskutowali o masowym mordzie i
zdecydowali, że to zadanie wykona dominująca grupa żydowskiego aparatu
bezpieczeństwa. Dawna nienawiść do Polaków katolików była notorycznie
wiadoma.



Polakom w Kozielsku powiedziano, że jako wolni ludzie wrócą do domów.
Pozwolono im uroczyście świętować noc przed załadowaniem na pociągi.
Uściski i okrzyki „do zobaczenia w Warszawie!” wypełniały powietrze.
Uciecha i radość wkrótce wygasły, kiedy odkryli, że pociągi jechały nie
na zachód, ale na wschód, i były obstawione podwójną strażą.



Gdy pociąg wjechał i zatrzymał się na stacji Gniezdowo w pobliżu lasu
katyńskiego, polskich jeńców ogarnęło przerażenie. Zaczęło się
wyładowanie, bagaże rzucano na ciężarówkę, a jeńców zamykano w
zakratowanych przyczepach ciężarówek. Stąd byli zawożeni do baraków
robotników leśnych. Skazańców brano po trzech do baraków. Tam ograbiono
ich z reszty posiadanych rzeczy, takich jak zegarki, pierścionki itp.
Wreszcie zagnano ich nad ogromne doły i to, co zobaczyli, było horrorem
nad horrory: na dnie tych dołów zobaczyli ciała swoich kolegów, którzy
odjechali pociągiem przed nimi. Ciała były ułożone jedno na drugim, jak
sardynki - wspak. Układała je grupa Żydów brodzących w głębokich
kałużach krwi, czekając na nowe porcje zwłok walących się w głęboką
otchłań dołów, które miały spocząć na innych ciałach, żeby było miejsce
na ściśnięcie więcej i więcej. Rzędy były wysokie na 12 ciał.

Niektórzy jeńcy stawiali opór Żydom wiążącym im ręce z tyłu. Wówczas ci
zarzucali im płaszcze na głowy i wiązali ręce z przodu. Niektórym jeńcom
pchano w usta trociny, co NKWD uznało za właściwy środek na
uspokojenie. Obawiali się, że krzyki mogą wywołać opór czekających na
swoją kolej w więźniarkach. Wielu było zabitych jednym strzałem w tył
głowy i szyję, wielu kilkoma strzałami, wielu było przebitych bagnetem w
plecy, piersi, co oznaczało, że jeńcy stawiali opór. 4253 było
pochowanych w Katyniu. Dziś Polacy domagają się poinformowania, gdzie
pochowane są ciała pozostałych 10 tysięcy jeńców. Ostatni rozdział tego
straszliwego epizodu jeszcze będzie opowiedziany.



Żydzi, którzy mordowali Polaków w Katyniu

Dziennik Izraela „Maariv” ogłosił światu imiona sowieckich oficerów NKWD
uczestniczących w mordzie katyńskim. Polski Żyd Abraham Vidro (Wydra),
który mieszka teraz w Tel Awiwie, 21 lipca 1971 r. poprosił pismo o
wywiad, bo chciałby, zanim umrze, wyjawić sekret o Katyniu. On opisał
spotkanie z trzema Żydami, oficerami NKWD, w wojskowym obozie
wypoczynkowym Rosji. Oni powiedzieli mu, jak uczestniczyli w mordzie
Polaków w Katyniu.



Byli to: sowiecki mjr Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow, por.
Samyun Tichonow. Susłow zażądał od Vidro zapewnienia, że nie wyjawi tego
sekretu do 30 lat po jego śmierci, ale Vidro obawiając się, że tak
długo nie pożyje, zdecydował się wyjawić go wcześniej. Mjr Sorokin,
ufając Vidro, powiedział: „świat nie uwierzy czego ja byłem świadkiem”.
Vidro mówił dziennikowi „Maariv”:



Żydowski mjr w sowieckiej tajnej służbie (NKWD) i dwóch innych oficerów
bezpieczeństwa przyznali mi się, jak okrutnie mordowali tysiące polskich
oficerów w lesie katyńskim. Susłow mówi do Vidro: „Chcę ci opowiedzieć o
moim życiu. Tylko tobie, ponieważ jesteś Żydem, czy możemy mówić o
wszystkim? To nie robi żadnej różnicy dla nas… Mordowałem polaczków
własnymi rękami! I do nich sam strzelałem.”



Część tych opowieści jest reprodukowana na tej samej stronie wraz ze
zdjęciem Vidro. Jest również interesujące, że w Katyniu było również
mordowanych trochę Żydów. NKWD była ostrożna, selektywnie wybierała kogo
„aresztować” spośród 15 tysięcy ofiar. Dziś wiadomo, że 80% polskich
Żydów popierało żydowski Bund, który stał się komunistyczną partią
Polski. 20% tych, którzy nie popierali Bundu, było traktowanych jak
reszta Polaków. Polityką Stalina było: „śmierć wszystkim, którzy mogliby
sprzeciwiać się komunizmowi”.



Stalin mianował Żydów komendantami gułagów

Aleksander Sołżenicyn, światowej sławy rosyjski autor 712-stronicowej
książki „Archipelag Gułag”, na 79 stronie zamieścił 6 zdjęć ludzi,
którzy zarządzali najbardziej morderczymi obozami więziennymi w Rosji.
Wszyscy byli Żydami: Aron Solts, Naftaly Frenkel, Yakow Rappoport,
Matvei Berman, Lazar Kogan i Genrikh Yagoda.

Sołżenicyn opisuje jak Frenkel najbardziej pasował do wszystkich
profesjonalnych mordów: „Frenkel ma oczy badacza i prześladowcy, z
wargami sceptyka… człowiek z niezwykłą miłością władzy, nieograniczonej
władzy, pragnący, by się go bano!” Jest to opis Khazara żydowskiej rasy,
który dziś jest komendantem (zarządcą obozów koncentracyjnych, w
których trzyma się tysiące Palestyńczyków). Módlmy się za te biedne
ofiary.



 

Więcej szokujących wieści



Katyńska masakra w Trzebusce

Została odkryta nowa, nieznana masakra Polaków przez Sowietów.
Organizacja „Wiejska Solidarność” doniosła, że sowiecka tajna policja
zamordowała 600 Polaków między 24 sierpnia a listopadem 1944 roku w
lesie w Trzebusce, w pobliżu miasta Rzeszów. Zamordowani byli znów
członkami inteligencji polskiej, włącznie z oficerami AK, przywódcami
organizacji i księżmi. Wszystkie ofiary miały podcięte gardła od ucha do
ucha. Ich groby odkryto w 1980 r., ale rząd komunistyczny PRL zdławił
wiadomość o tym „Drugim Katyniu”. W 1945 r. polski oficer napisał raport
o powyższej masakrze, ale został aresztowany przez bezpiekę i ślad po
nim zaginął.

Polski tygodnik wychodzący w Londynie donosił, że masową masakrę
zarządził dowódca I Armii marszałek Iwan Koniew. Tygodnik londyński miał
naocznego świadka, który zeznał, że więźniowie byli trzymani w
sowieckich obozach koncentracyjnych w brutalnych i nieludzkich warunkach
zanim zostali zamordowani.

Ta sprawa jest szczególnie bolesna, ponieważ mordu dokonali ci, którzy głosili (w tym czasie), że są „wyzwolicielami Polski”.

Tłumaczył W.N.

Wreszcie Prawda

Czasopismo USA „The truth at last” nr 336/1989

http://www.polskapartianarodowa.org/index.php?option=com_content&task=vi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Sąd w Łodzi oddalił w środę

Sąd w Łodzi oddalił w środę pozew działaczy Prawa i Sprawiedliwości przeciwko posłowi PO, Stefanowi Niesiołowskiemu. Poseł stwierdził, że hasło "Obudź się, Polsko" to kalka hitlerowskiego hasła "Deutrschland erwache!".
Sędzia Dorota Kozarzewska podkreśliła, że w polityce język ma prawo być barwny i oddaliła pozew -
informuje Grażyna Jeżewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi.

Na ogłoszeniu decyzji nie pojawił się ani pozwany, ani członkowie Prawa i Sprawiedliwości.

Od początku nie mieliśmy wątpliwości, że sąd oddali pozew. Poseł Niesiołowski nie odnosił się do konkretnych osób, tylko oceniał hasło używane przez organizatorów marszu - powiedział tvn24.pl przedstawiciel Stefana Niesiołowskiego, mec. Paweł Księżak.

Księżak dodał też, że cała sprawa była "dość niecodzienna". - Partia polityczna wystąpiła przeciwko rywalowi politycznemu pozywając go za krytykę polityczną. To dziwna sytuacja, kiedy partia pozywa obywateli za niepochlebne komentarze - dodał Księżyk.

Sam Stefan Niesiołowski podczas rozmowy z TVN24.pl nie ukrywał zadowolenia z decyzji sądu.

- Cieszę się z tej decyzji. Ciąganie mnie po sądach za skrytykowanie hasła marszu było dla mnie niezrozumiałe. Fakt, że podobne marsze nie odbywały się już pod hasłem "Obudź się, Polsko" świadczy, że nie tylko ja miałem negatywne skojarzenia - podkreślił Niesiołowski.
Żądali przeprosin

Sąd przesłuchał wcześniej jako świadków m.in. Stanisława Kostrzewskiego, skarbnika PiS oraz posła Joachima Brudzińskiego. Z żadnym z nich nie udało nam się w środę skontaktować. Nie odbierali telefonów.

Działacze PiS żądali w pozwie wysłanym do łódzkiego sądu zarzucili posłowi PO naruszenie dóbr osobistych. Zażądali od niego przeprosin na łamach m.in. TVN24.pl i na antenie TVN24. Komunikat z przeprosinami miał też pojawić się na portalach Onet.pl i stronie internetowej Platformy Obywatelskiej.
Wrześniowy marsz

Marsz "Obudź się, Polsko" został zorganizowany we wrześniu ubiegłego roku. Jego organizatorami byli m.in. NSZZ "Soldiarność", Rodzina Radia Maryja i przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Prezes partii, Jarosław Kaczyński szedł na czele marszu razem z całym kierownictwem partii.

Stefan Niesiołowski powiedział w wywiadzie opublikowanym następnego dnia na portalu Onet.pl, że hasło "Obudź się, Polsko" jest kalką nazistowskiego hasła używanego przy manifestacja NSDAP "Deutchland erwache!".

To samo usłyszała Monika Olejnik, która rozmawiała z Niesiołowskim kilka dni później w programie "Kropka nad i" na antenie TVN24.

To dziwna sytuacja, kiedy partia pozywa obywateli za niepochlebne komentarze.

mec. Paweł Księżak, przedstawiciel Stefana Niesiołowskiego

http://www.tvn24.pl/lodz,69/niesiolowski-nie-musi-przepraszac-pis,373121...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Redakcja BM24

25. odpowiedź z IPN - bez komentarza

avatar użytkownika Maryla

26. umorzonka, uniki....a archiwa w Niemczech

Śledztwa IPN padają

Adam Białous Białystok

Białostocki pion śledczy IPN umorzył śledztwo w sprawie sowieckiej zbrodni wojennej z 1940 r. na dziesięciu Polakach z terenu Augustowszczyzny. Sprawa rozbiła się o odmowę pomocy prawnej przez białoruską prokuraturę.

To już kolejne śledztwo umorzone z powodu odmowy pomocy prawnej przez Białoruś.

Sprawa komunistycznej zbrodni przeciwko ludzkości, będącej jednocześnie zbrodnią wojenną, dotyczyła bezprawnego pozbawienia wolności przez NKWD w 1940 r. w Dębowie, Mogielnicy i Czarniewie (powiat augustowski) dziesięciu osób: Kazimierza Wiśniewskiego, Klemensa Chrostowskiego, Bronisława Kundy, Zygmunta Borkowskiego, Stanisława Butkiewcza, Władysława Chodorowskiego, Wacława Chodorowskiego, Witolda Chodorowskiego, Edwarda Chodorowskiego oraz Wacława Guziejki.

Mężczyźni byli dręczeni ze szczególnym okrucieństwem, ośmiu wywieziono na Sybir, później deportowano tam ich rodziny. Natomiast dwóch z aresztowanych (Kazimierz Wiśniewski i Kazimierz Ćmielowski) sowiecki wojenny trybunał sądowy 31 stycznia 1941 r. skazał na rozstrzelanie. Wyroki wykonano w nieznanym miejscu. Do dziś nie wiadomo, gdzie pochowano ich ciała. Zgromadzone w toku śledztwa IPN dowody ujawniły, że aresztowani należeli do działającej na terenie Augustowszczyzny organizacji niepodległościowej Polska Armia Wyzwolenia.

Rosja swego czasu przekazała Polsce wykaz spraw, które były w państwie sowieckim prowadzone i złożone w konkretnych archiwach. Akta śledztwa, którego dotyczył wniosek o pomoc prawną, według wykazu z Rosji, znajdują się w archiwach Białorusi. Dlatego za pośrednictwem Prokuratury Generalnej w Warszawie białostocka prokuratura IPN zwróciła się do prokuratury Republiki Białorusi z prośbą o udzielenie międzynarodowej pomocy prawnej. Wniosek dotyczył przeprowadzenia kwerendy w Narodowym Archiwum Republiki Białorusi w Mińsku oraz w Archiwum Państwowym Obwodu Grodzieńskiego w Grodnie lub innym właściwym białoruskim urzędzie, w którym przechowywane są archiwalne akta spraw osób oskar- żonych przez sowiecki sąd wojenny.

Poszukiwania miały na celu uzyskanie kserokopii akt spraw karnych. Białoruś jednak, choć od 1994 r. obowiązuje ją umowa o wzajemnej pomocy prawnej z Polską, odpowiedziała odmownie.

– Generalna Prokuratura Republiki Białorusi po rozpatrzeniu wniosku o pomoc prawną odmówiła wykonania czynności w tej sprawie – mówi prowadzący śledztwo prokurator Dariusz Olszewski z pionu śledczego białostockiego IPN. Uzasadniając odmowę, Mińsk twierdzi, że pomoc prawna udzielona IPN wiązałaby się z naruszeniem białoruskiego prawa.

W ten sposób IPN wyczerpał możliwości dowodowe, brakuje też pozytywnych przesłanek, że materiał dowodowy zostanie uzupełniony w najbliższym czasie, i śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawców przestępstwa.

– Zasadniczym powodem umorzenia śledztwa było niezrealizowanie wniosku o pomoc prawną, skierowanego do Generalnej Prokuratury Republiki Białorusi, która odmówiła wykonania czynności w tej sprawie. Po tej odmowie nie ma możliwości dalszych skutecznych działań zmierzających do uzyskania bliższych danych i materiałów archiwalnych – wskazuje prokurator Dariusz Olszewski.

Śledztwo będzie jednak nadal pozostawać w zainteresowaniu pionu śledczego IPN. W przypadku uzyskania informacji pozwalających na uzupełnienie materiału dowodowego czynności zostaną podjęte na nowo.

To nie pierwsze śledztwo umorzone przez IPN na skutek odmowy pomocy prawnej ze strony Białorusi.

– W latach 2011-2012 kierowałem do prokuratury białoruskiej wnioski o pomoc prawną w trzech śledztwach dotyczących zbrodni sowieckich na mieszkańcach ziemi augustowskiej. Wszystkie zostały odrzucone. Jedno śledztwo umorzone zostało więc już dawniej. Obecnie zostało umorzone drugie, a trzecie czeka taki sam los – mówi prokurator Olszewski.

Rodzina Kazimierza Wiśniewskiego, jednej z osób poszkodowanych w umorzonym właśnie śledztwie, która w 2001 r. skierowała do białoruskiego MSZ list z pytaniem o jego los, otrzymała jednak w odpowiedzi pewne informacje. Wynika z nich, że Wiśniewski został oskarżony m.in. o to, że był aktywnym członkiem kontrrewolucyjnej organizacji powstańczej, a w latach 30., będąc na stanowisku wójta, prowadził czynną walkę przeciwko ruchowi rewolucyjnemu. Swoją drogą zarzut, że wójt przedwojennej RP zwalczał na terenie swojej gminy bandy komunistyczne, jest kuriozalny. Przecież to był jego obowiązek. W ten sam sposób informacje zdobyła rodzina Witolda Chodorowskiego. Białoruskie MSZ na podstawie dokumentów archiwalnych poinformowało, że Chodorowski został aresztowany, a później zesłany na Syberię, bo walczył w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku.

http://www.naszdziennik.pl/wp/60083,sledztwa-ipn-padaja.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. Sąd uchylił wyrok za "znieważenie" komunistycznego pomnika


wikipedia.org

Sądowi
pierwszej instancji w Stargardzie Szczecińskim zabrakło staranności -
orzekł Sąd Okręgowy w Szczecinie i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy
Daniela Sosina, który chciał usunąć sowiecką gwiazdę z Kolumny
Zwycięstwa.

 

 Rok
temu mężczyzna wynajął dźwig i chciał odpiłować sowiecką gwiazdę z
dawnego Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej w Stargardzie. W marcu
usłyszał wyrok za znieważenie monumentu: 1,2 tys. zł grzywny. Sosin
odwołał się od tej decyzji. Motywując swój czyn stargardzianin wyjaśnił,
że całą jego rodzinę sowieci wywieźli na Syberię. Tam jego bliscy
zginęli.

 

W
środę szczeciński sąd uznał argumenty adwokata oskarżonego Michała
Lizaka, który tłumaczył, że po pierwsze, nie ma listy pomników
chronionych umową między Polską a Rosją. Poza tym, sąd nie stwierdził
"czy to pomnik zgodnie z definicją i zgodnie z zapisami kodeksu
karnego".

 

Daniel Sosin zapewnia, że dalej będzie dążył do usunięcia gwiazdy z pomnika. - Nie
jest żadnym przestępstwem usuwanie symboli totalitarnych systemów,
które zniewalały i mordowały ludzi. Uważam to za, jak najbardziej
uzasadnione
- powiedział Sosin dla Radia Szczecin.

 http://www.wykop.pl/ramka/1754338/sad-uchylil-wyrok-za-zniewazenie-komunistycznego-pomnika/

 

źródło: radioszczecin.pl


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. 70. rocznica niemieckiego


70. rocznica niemieckiego mordu na Polakach w Jabłoni-Dobkach na Podlasiu

70. rocznica niemieckiego mordu na Polakach w Jabłoni-Dobkach na PodlasiuW
akcji odwetowej za potyczkę żołnierzy Armii Krajowej z żandarmerią 8
marca 1944 r. z rąk niemieckich zginęło ponad 90 mieszkańców wsi, w tym
co najmniej 31 kobiet i 33 dzieci. Najmłodsze miało zaledwie 2 miesiące.



Jabłoń Dobki to wieś zlokalizowana w południowo-zachodniej części
województwa podlaskiego. W czasie okupacji, tuż przed pacyfikacją,
liczyła 18 gospodarstw i ok. 100 mieszkańców.



Rankiem 8 marca 1944 r. do wsi przyjechali niemieccy żandarmi. Doszło
do strzelaniny między nimi a kwaterującymi tu partyzantami grupy Kedywu
Armii Krajowej. Zabi­to m.in. zastępcę komendanta żandarmerii z
Wysokiego Mazowieckiego, Zygmunta Klossera, zwanego „Krwawym Zygmuntem” i
rozbito niemiecki patrol. Partyzanci zdołali wycofać się w kierunku
lasu.



Jeszcze tego samego dnia do wsi przybyły silne oddziały niemieckiej
żandarmerii z Wysokiego Mazowieckiego i oddział Wehrmachtu z Jabłoni
Kościelnej. Zginęło według różnych źródeł 91 lub 96 osób – prawie
wszyscy spłonęli w stodole obrzuconej granatami i oblanej benzyną. Część
ofiar została zastrzelona.



87 osób zamordowanych pochodziło z Jabłoni-Dobków, pozostali byli
mieszkańcami pobliskich miejscowości. Wśród ofiar było 33 dzieci i 31
kobiet, najmłodsza miała zaledwie dwa miesiące. Ciała zamordowanych
pogrzebali w zbiorowej mogile wyznaczeni przez Niemców mieszkańcy
okolicznych wsi.



Po wojnie mieszkańcy Jabłoni-Dobek wystawili pomnik ofiarom mordu,
gdzie od kilkunastu lat odbywają się rocznicowe uroczystości. Do dziś
nie udało się ustalić dokładnej liczby zamordowanych i ich tożsamości.
Pamiątkowa tablica wymienia tylko dwadzieścia nazwisk rodzin, które
dotknęła tragedia.



Bezpośrednio na południe od mogiły, przy drodze, znajduje się murowana
kapliczka upamiętniająca ludność cywilną pochowaną w mogile.



Paweł Brojek

fot.: radaopwim.gov.pl
http://www.prawy.pl/historia/5214-70-rocznica-niemieckiego-mordu-na-pola...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. !!! UWAGA !!! TO JUŻ

UWAGA !!! TO JUŻ PRZECHODZI WSZELKIE GRANICE !!!

*POLSKIE RADIO* dla ZAGRANICY: „POLSCY KATOLICY ZAMORDOWALI ŻYDÓW w JEDWABNEM” !!!
.
Anglojęzyczna strona Polskiego Radia podaje informację o wystawie w warszawskim Muzeum Polskich Żydów na temat Polaków ratujących Żydów z zagłady. Autorzy informacji, powołując się na książkę Jana Tomasza Grossa, twierdzą m.in. że polscy katolicy zamordowali Żydów w Jedwabnem.

Wystawę o tym, jak Polacy ratowali Żydów w trakcie II wojny światowej można oglądać w Muzeum Polskich Żydów dzięki m.in. zaangażowaniu polskiego MSZ. Ma ona przedstawiać pozytywnie Polaków za granicą, promować działalność polskiego podziemia, rządu RP na uchodźctwie oraz pojedynczych osób duchownych i świeckich.

Szeroko o wystawie napisała też anglojęzyczna strona Polskiego Radia, opisując działalność polskiego podziemia i szerzej Polaków wobec zagrożonych zagładą Żydów. Dziennikarze Polskiego Radia na tym jednak nie poprzestali. Postanowili przypomnieć m.in. o książce Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi” przedstawiającej mord na Żydach w Jedwabnem.

Zdania historyków na temat książki i samych wydarzeń w Jedwabnem są podzielone. Gross nie ma wątpliwości, że mordu dokonali Polacy. Wielu wybitnych historyków kwestionuje tak jednoznaczne spojrzenie. Polskie Radio nie zwraca jednak uwagi na to, że tezy Grossa są podważane i pisze bez żadnych wątpliwości, że książka „skupiła się na zapomnianej masakrze Żydów przez Polskich katolików”.

W dalszej części informacji Polskie Radio idzie jeszcze dalej i opisuje wyniki badań przeprowadzonych i przedstawionych przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego. Według nich, jak pisze Polskie Radio, „23 proc. respondentów nadal podtrzymuje przekonanie oparte na religijnych uprzedzeniach wobec Żydów, czyli winieniu ich za śmierć Chrystusa”.

Jeśli polskie władze chciały promować męstwo Polaków ratujących Żydów przed niemiecką zagładą w trakcie II wojny światowej, to Polskie Radio skutecznie poinformowało w języku angielskim (na polskojęzycznej stronie nie ma żadnej informacji ani o „mordowaniu Żydów przez polskich katolików”, ani o wynikach badań UW) o zachowaniu Polaków w czasie okupacji. Że powoływanie się na książkę Grossa jest manipulacją? Widocznie nikt w polskich mediach nie interesuje się tym „drobnym szczegółem”.

http://www.pch24.pl/polskie-radio-dla-zagranicy--polscy-katolicy-zamordowali-zydow-w-jedwabnem,21588,i.html#ixzz2vZvPhakY" height="230" width="400">

!!! UWAGA !!! TO JUŻ PRZECHODZI WSZELKIE GRANICE !!!

*POLSKIE RADIO* dla ZAGRANICY: „POLSCY KATOLICY ZAMORDOWALI ŻYDÓW w JEDWABNEM” !!!
.
Anglojęzyczna strona Polskiego
Radia podaje informację o wystawie w warszawskim Muzeum Polskich Żydów
na temat Polaków ratujących Żydów z zagłady. Autorzy informacji,
powołując się na książkę Jana Tomasza Grossa, twierdzą m.in. że polscy
katolicy zamordowali Żydów w Jedwabnem.

Wystawę o tym, jak
Polacy ratowali Żydów w trakcie II wojny światowej można oglądać w
Muzeum Polskich Żydów dzięki m.in. zaangażowaniu polskiego MSZ. Ma ona
przedstawiać pozytywnie Polaków za granicą, promować działalność
polskiego podziemia, rządu RP na uchodźctwie oraz pojedynczych osób
duchownych i świeckich.

Szeroko o wystawie napisała też
anglojęzyczna strona Polskiego Radia, opisując działalność polskiego
podziemia i szerzej Polaków wobec zagrożonych zagładą Żydów.
Dziennikarze Polskiego Radia na tym jednak nie poprzestali. Postanowili
przypomnieć m.in. o książce Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”
przedstawiającej mord na Żydach w Jedwabnem.

Zdania historyków
na temat książki i samych wydarzeń w Jedwabnem są podzielone. Gross nie
ma wątpliwości, że mordu dokonali Polacy. Wielu wybitnych historyków
kwestionuje tak jednoznaczne spojrzenie. Polskie Radio nie zwraca jednak
uwagi na to, że tezy Grossa są podważane i pisze bez żadnych
wątpliwości, że książka „skupiła się na zapomnianej masakrze Żydów przez
Polskich katolików”.

W dalszej części informacji Polskie
Radio idzie jeszcze dalej i opisuje wyniki badań przeprowadzonych i
przedstawionych przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu
Warszawskiego. Według nich, jak pisze Polskie Radio, „23 proc.
respondentów nadal podtrzymuje przekonanie oparte na religijnych
uprzedzeniach wobec Żydów, czyli winieniu ich za śmierć Chrystusa”.


Jeśli polskie władze chciały promować męstwo Polaków ratujących Żydów
przed niemiecką zagładą w trakcie II wojny światowej, to Polskie Radio
skutecznie poinformowało w języku angielskim (na polskojęzycznej stronie
nie ma żadnej informacji ani o „mordowaniu Żydów przez polskich
katolików”, ani o wynikach badań UW) o zachowaniu Polaków w czasie
okupacji. Że powoływanie się na książkę Grossa jest manipulacją?
Widocznie nikt w polskich mediach nie interesuje się tym „drobnym
szczegółem”.

http://www.pch24.pl/polskie-radio-dla-zagranicy--polscy-katolicy-zamordowali-zydow-w-jedwabnem,21588,i.html#ixzz2vZvPhakY

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Niemieckie stodoły śmierci. Śladem zbrodni

Bohdan Urbankowski w „Gazecie Polskiej”

(..)
15 kwietnia 1945 żołnierze posuwającej się na wschód 102. Dywizji
Piechoty IX Armii Stanów Zjednoczonych natknęli się w miejscowości
Gardelegen na wypaloną murowaną stodołę. Okazało się, że znajdują się w
niej spalone i osmalone zwłoki 1016 jeńców wojennych i więźniów obozów
koncentracyjnych. Co się tam wydarzyło? Dnia 13 kwietnia 1945 r.
jednostka SS umykająca przed Sowietami i prowadząca ich [więźniów] w
»marszu śmierci« ze wschodu, natknęła się na amerykańskie czołówki i
postanowiła usunąć zbędny »balast«. Ok. 1100 więźniów spędzono do stodoły z sianem, podlano benzyną i podpalono. Na
wprost wrót stodoły ustawili się SS-mani z bronią maszynową, granatami,
panzerfaustami i dobijali tych, którym udało się jakimś cudem wydostać z
płonącego budynku”.




Dziesięć najbardziej przerażających linijek, jakie zna piśmiennictwo.
Wędrówka po portalach internetowych i po rzadko przeglądanych książkach
pozwala uzupełnić ją o nowe szczegóły i sprostować kilka niedokładnych
informacji.



Hansestadt Gardelegen



Więc: stodoła nie znajdowała się w Gardelegen, lecz prawie
pięć kilometrów od miasteczka. Żołnierze 4. Batalionu 405. Pułku 102.
Dywizji piechoty rzeczywiście maszerowali do Gardelegen. Zeszli z drogi,
zobaczywszy z daleka długi budynek, z którego wydobywały się kłęby
dymu. W powietrzu unosił się straszny odór – smród rzeźni połączony ze spalenizną.
Na ziemi zobaczyli coś, co jeden z żołnierzy wziął za zebrę, dziwnie
małą, jeszcze się ruszała. Leżącym stworem okazał się więzień w pasiaku,
Francuz. W niezbyt zbornych słowach zaczął opowiadać o swojej ucieczce.
Nie bardzo rozumieli, nie bardzo chcieli wierzyć. Dali mu wody,
nakarmili krakersami, poczęstowali batonikiem. Więzień zjadł to wszystko
łapczywie – po chwili nie żył. Kawałek dalej – znów więzień, znów
serdeczności, poczęstunek i znów śmierć. Wreszcie nadbiegł jakiś oficer i
zabronił podawać cokolwiek napotykanym kacetowcom. Żołnierze podeszli
pod stodołę i tuż przy niej ujrzeli rów częściowo wypełniony zwłokami.
Któryś z nich zauważył ręce i głowy wystające spod osmalonych wrót, nie
wytrzymał, zaczął wymiotować.



Późniejsze rozmowy z kilkoma ocalonymi, a także zeznania paru schwytanych esesmanów pozwoliły na rekonstrukcję wydarzeń.



Organizacja śmierci



Większość ofiar przywieziono z KL Mittelbau-Dora, wysadzono w pobliżu
Gardelegen, gdyż tory zostały zbombardowane. Kacetowców umieszczono
najpierw w stajniach Szkoły Jazdy, potem przegnano do stodoły majątku
Isenschnibbe, za miastem. Był to potężny silos o wymiarach 45 m
długości, 18 szerokości, 7 wysokości. W piątek 13 kwietnia zapędzono tam
kacetowców, uprzednio stodołę wypełniono do wysokości kolan słomą
polaną benzyną. Wcześniej nieco dokonano selekcji: pozwolono niemieckim
więźniom-ochotnikom wpychać do stodoły „politycznych” innych
narodowości. Gdy to zrobili – sami zostali wpędzeni do stodoły przez esesmanów. Na wprost wrót ustawiono karabiny maszynowe.







Więźniom kazano siadać i – według jednej z relacji – SS-Untersturmführer
Erhard Brauny zapalił papierosa, rzucił zapałkę na słomę i gdy
stwierdził, że ogień się rozprzestrzenia – wybiegł ze stodoły. Wrota
zatrzaśnięto. Ci, którzy próbowali się wydostać, zostali skoszeni seriami cekaemów. Niemcy zaczęli wrzucać granaty, użyto miotaczy płomieni.
Stodoła zamieniła się w piec krematoryjny. Operacja trwała całą noc z
13 na 14 kwietnia. Rankiem, próbując zatrzeć ślady zbrodni, Niemcy część
zwłok przerzucili do rowu wykopanego obok stodoły. Operacji tej nie
zdążyli zakończyć.



Organizatorem masakry był jednak nie Untersturmführer Brauny, jeden z dowódców konwoju, lecz dygnitarz partyjny Kreisleiter Gerhard Thiele. Brauny
został złapany, rozpoznany przez więźniów i esesmanów, a następnie
przekazany Armii Czerwonej, która zajmowała tę strefę. Według różnych
przekazów miał umrzeć w jednym z obozów na terenie NRD w roku 1950 lub
1951. Thiele natomiast zdołał uciec. Rozkaz likwidacji otrzymał podobno
po linii partyjnej od Gauleitera Rudolfa Jordana. Oprócz SS w akcji
brali udział żołnierze różnych broni, a nawet cywile. Socjolog mógłby
ich nazwać reprezentatywną próbką populacji. Płonącej stodoły
strzegli wehrmachtowcy i żołnierze z oddziałów desantowych
(Fallschirmjäger), lotnicy Luftwaffe, chłopcy z Hitlerjugend i starsi
panowie z Volkssturmu.
Męska przygoda.



711 kacetowców w ogóle nie zidentyfikowano, ustalono numery 301 osób, w
czterech przypadkach udało się stwierdzić tożsamość ofiar. Ustalono
narodowość 186 zamordowanych: 60 Polaków, 52 Rosjan, 27
Francuzów, 17 Węgrów, 8 Belgów, 5 Niemców, 5 Włochów, 4 Czechów, 4
Jugosłowian, 2 Holendrów, 1 Meksykanin (?) i 1 Hiszpan.




Okrucieństwo tej zbrodni szokowało, wydawało się, że nie ma ona
racjonalnego wyjaśnienia. (Po latach – a i to na zasadzie wyjątków –
pojawiły się artykuły mówiące o konieczności ochrony ludności
niemieckiej przed zemstą ze strony byłych więźniów. 16 kilometrów na
północ, w Kakerbeck, uwolnieni z transportu kacetowcy mieli dopuścić się
gwałtów i kradzieży. Zbrodnia w Gardelegen miałaby zatem charakter
profilaktyczny – popełniono ją w celu zapobieżenia innym potencjalnym
zbrodniom. Mignęły także erudycyjne odwołania do germańskich kultów i do
zbrodni wojny trzydziestoletniej).







Po zajęciu miasteczka Gardelegen Amerykanie zmusili kilkuset jego
mieszkańców do prac „porządkowych”. Kazano im wydobywać zwłoki ze
stodoły i z rowu, kopać groby. 22 kwietnia zebrali ponad tysiąc
niemieckich mężczyzn pod pięknym, starym ratuszem i pognali za miasto z
białymi krzyżami. Krzyże były stosunkowo wysokie, może nie wzrostu
człowieka, ale tych chłopców z Hitlerjugend.



W ten sposób powstał ogromny, niesamowity cmentarz. Amerykanie postawili
też dwujęzyczną tablicę pamiątkową. W czasach NRD kompleks cmentarny
rozbudowano i przynajmniej raz w roku organizowano uroczystości
antyfaszystowskie. W bliższych nam czasach potępia się raczej tajemniczych nazistów.



Stodoły adoptowane na smażalnie



Gardelegen nie było pierwsze. Nie sięgając do historycznych przyczynków
mistyfikujących zbrodnie, przypomnijmy czasy nam bliższe. Po napaści na
Polskę Niemcy popełnili podobne morderstwa, chociaż na mniejszą skalę.
Przypomnijmy:



Nie została do końca wyjaśniona zbrodnia Wehrmachtu w Cecylówce Głowaczowskiej.
13 września 1939 r. Niemcy zagonili do stodoły i spalili w niej żywcem
co najmniej 54 Polaków (mówi się także o 68 osobach, w tym 18
żydowskiego pochodzenia). Dzień wcześniej prowadzące działania osłonowe
oddziały polskie zadały tu dotkliwe straty Niemcom. Masakrę ludności
cywilnej traktuje się jako zemstę.



Również 13 września 1939 r. Niemcy dokonali mordu na około 50 rannych żołnierzach w Jasieńcu (gm. Rybno).
Polski szpital polowy mieścił się tu w stodole oznakowanej flagami
czerwonego krzyża. Została ona otoczona przez 16 niemieckich czołgów,
które podpaliły ją pociskami zapalającymi. Zeznania świadków mówiły o
rozjeżdżaniu gąsienicami próbujących się ratować rannych.



18 września w Śladowie zamordowano na wałach wiślanych
252 jeńców, w tym rannych, a także 106 osób cywilnych. Opierając się o
wały, broniła się z powodzeniem grupa polskich żołnierzy. Wehrmachtowcy,
nie mogąc ich pokonać w boju, przygnali z pobliskich wsi cywilów, także
dzieci, i popędzili przed sobą jako żywe tarcze. Polacy przerwali ogień
i poddali się. Najmłodsze z zastrzelonych dzieci miało cztery lata.
Uratowało się dwóch mężczyzn – jeden skoczył do wody, drugi udawał
zabitego w stercie ciał. Rozpamiętywanie tej zbrodni wykracza jednak
poza temat „stodół śmierci”.



Wracając do tematu: wspomnieć trzeba zbrodnię w Henrykowie (gm. Iłów),
popełnioną najprawdopodobniej 18 września. Dokonano jej również w
zemście – za bohaterską obronę tej miejscowości. Niemcy zapędzili do
stodoły co najmniej 76 osób, przeważnie cywilów – w tym grupę
uciekinierów z zachodniej Polski. Stodoła została podpalona i ostrzelana
z karabinów maszynowych.



Podobną zbrodnię popełniono między 17 a 20 września w miejscowości Radziwiłka, na terenie ginącej już Puszczy Młodzieskiej, gdzie spalono znajdującą się w stodole grupę rannych żołnierzy.



Takiej samej zbrodni – data nie została ustalona – dokonano w miejscowości Giżyce,
gdzie w stodole spalono 30 jeńców z Wojska Polskiego. Można i trzeba
mówić o holocauście popełnianym przez Niemców na Polakach już w 1939 r.



Również po rozpoczęciu wojny z Sowietami Niemcy popełniali takie
zbrodnie. Najgłośniejszą z nich, choć zarazem najsłabiej wyjaśnioną,
jest spalenie co najmniej 50 (a możliwe, że kilkakrotnie więcej) Żydów w
stodole w Jedwabnem. Zbrodnia ta miała charakter
rasistowsko-ideologiczny. Żydzi zostali zmuszeni do maszerowania po
miasteczku z pomnikiem Lenina i spaleni w stodole poza miastem. Na
miejscu zbrodni znaleziono też łuski pocisków karabinowych. Zbrodnia ta
została niestety ośmieszona przez rozdęcie do absurdu liczby ofiar,
która w pracach nadgorliwych, a może niezrównoważonych „historyków”
przekroczyła wielokrotnie stan żydowskiej populacji miasteczka. Jednak
niższa liczba ofiar nie oznacza pomniejszenia zbrodni. Nie zmienia jej
potworności fakt, czy cierpienia jednego płonącego człowieka – Husa,
Palacha czy Siwca – pomnożymy przez 50 czy przez 250.



Podobnych czynów dopuścili się Niemcy wcześniej w Wąsoszu (5 lipca) i w Radziłowie (7 lipca). W drugim przypadku zbrodnia również miała „uzasadnienie” ideologiczne – spędzonym na rynek
Żydom kazano śpiewać pieśni radzieckie (m.in. „Maja Moskwa”, następnie
zapędzono ich do stodoły i spalono. Tak jak w Jedwabnem, liczba ofiar
nie została ustalona. Dowódcą zbrodniczego komanda był
SS-Hauptsturmführer Wolfgang Birkner. Nie wyjaśniono, czy ten sam
dowódca kierował zbrodnią w Jedwabnem.
Birkner uniknął wymiaru
ludzkiej sprawiedliwości – zginął na froncie w marcu 1945 r. Stodoły na
Białostocczyźnie były kolejnym miejscem (i narzędziem) holocaustu
popełnianego przez Niemców – tym razem na Żydach. A doliczyć do tych
całopalnych ofiar należy setki Żydów rozstrzeliwanych przez Niemców w
podmiejskich lasach (Tykocin, Ponary), palonych w synagogach (Białystok,
Dynów) i tysiące ofiar obozów koncentracyjnych.



Jednym z najkrwawiej wywalczonych zwycięstw Dywizji Kościuszkowskiej
było zdobycie krajeńskiej wsi Podgaje, która była umocnionym punktem
Wału Pomorskiego. Walki zaczęły się tu 31 stycznia 1945 r. Pierwszego
dnia, podczas rozpoznania terenu w rejonie Podgajów, licząca 80
żołnierzy 4. kompania 2. bat. 3. pp. dowodzona przez podporucznika
Alfreda Sofkę natknęła się na siły niemieckie. Wywiązała się walka, w
trakcie której strona niemiecka przysłała emisariuszy z propozycją
poddania się. Przerwano walkę, ustalano szczegóły kapitulacji. Tymczasem
Niemcy ściągnęli posiłki i wznowili atak. Po całodobowej walce Polakom
zabrakło amunicji, co zmusiło ich do kapitulacji. Rannych Polaków
rozstrzelano na miejscu, pozostałych 37 zaprowadzono do wsi Podgaje, tam
poddano przesłuchaniom i torturom. Pięciu z nich spróbowało ucieczki –
dwóm się udało (podporucznikowi Frugale i kapralowi Bondziureckiemu),
trzech zginęło, w tym dowódca kompanii Alfred Sofka. 32 żołnierzy Niemcy umieścili w stodole, skrępowali drutem kolczastym i podpalili.



Zacięte walki trwały do 3 lutego 1945 r. Polska Dywizja Piechoty
straciła 801 żołnierzy, w tym 233 poległych, i została wycofana do II
rzutu. Strona niemiecka straciła 3500 żołnierzy.



Po odbiciu Podgajów znaleziono zwłoki ofiar. Trupy były oszpecone
bąblami, niektóre się rozsypywały. Fakt spalenia stodoły z jeńcami
potwierdzili też nieliczni świadkowie. Jest to o tyle istotne, że w
prasie niemieckiej pojawiały się artykuły przypisujące zbrodnię
wchodzącym w skład Wehrmachtu oddziałom łotewskim bądź w ogóle negujące
jej fakt. Na miejscu spalonej stodoły postawiono pomnik w kształcie
płomieni, na którym wyryto datę 2 lutego 1945 r. i nazwiska ofiar.
Bernacki, Bondarczuk , Bujewicz … Jest ich 32.



Nie były to ostatnie akty bestialstwa. W dogorywających
Niemczech zapłonęły jeszcze barak w filii Oświęcimia „Fürstengrube” przy
kopalni Wesoła (dziś dzielnica Mysłowic)
– gdzie miano spalić
więźniów uznanych za umysłowo chorych. Tylko dzięki atakowi Brygady
Świętokrzyskiej uniknęły spalenia Żydówki w Holiszowie. Ich baraki
zostały już zabite deskami, odgrodzone przewodami pod napięciem, pod
ścianami stały pojemniki z benzyną. Na śmierć czekało ok. 200 kobiet.
Uratował je atak Brygady Świętokrzyskiej – 5 maja 1945 r. Żydówki z
Holiszowa zeznawały w 1950 r. w procesie, jaki na żądanie stalinowskiej
Polski wytoczono w Tuluzie dowódcy BŚ Antoniemu Szackiemu „Bohunowi”.
Zarzucając mu współpracę z Niemcami i antysemickie ekscesy, władze
komunistyczne żądały wydania „Bohuna”. Proces zakończył się odrzuceniem
zarzutów, do czego przyczyniły się zeznania uratowanych przez NSZ
Żydówek. Listę podobnych zbrodni można by znacznie wydłużyć. Jednak
zbliżając się do końca, proponuję raczej wrócić do sprawy Gardenlegen.
Wydaje się nie do końca wyjaśniona – zarówno w wymiarze faktograficznym,
jak i filozoficznym.



Cała prawda o Gardelegen



Teza o „morderstwie profilaktycznym”, opowieści o zbrodniach uwolnionych
kacetowców i o obawach ludności przed ich zemstą – to prawda, ale
jeszcze niecała. Stodoła śmierci w Gardelegen została do
holocaustu racjonalnie przygotowana. Ktoś wydał rozkaz wybrania tych, a
nie innych więźniów, ktoś przed ich doprowadzeniem zwiózł słomę,
zorganizował zbrojne grupy katów i ich pomocników. Ktoś potem wydał
rozkaz wywlekania zwłok ze stodoły i zakopywania ich w rowach.

Uzbrojeni Niemcy – którzy pilnowali, by więźniowie dokładnie się spalili
– mogliby przecież pilnować stodoły z żywymi ludźmi, aż do nadejścia
Amerykanów bądź Rosjan.



Myślę, że wyjaśnienie tajemnicy Gardenlegen kryje się w fakcie, iż
ofiary całopalenia były więźniami obozu Mittelbau-Dora. Wyjaśnijmy ten
fakt do końca.



Po zbombardowaniu w sierpniu 1943 r. przez Anglików fabryki rakiet V1 i
V2 w Peenemünde (na wyspie Uznam) Niemcy odtworzyli te zakłady w
kompleksie sztolni w okolicach góry Kohnstein koło Nordhausen w
Turyngii. W ten sposób powstał kompleks – Konzentrationslager
Mittelbau-Dora. Produkcję rakiet wznowiono w styczniu 1944 r. Do
niewolniczej pracy skierowano kacetowców z Buchenwaldu i kilku innych
obozów. Hale produkcyjne i bloki dla więźniów umieszczono w podziemnych
galeriach. Pod ziemią mieli żyć i pracować
do śmierci – to miała być najlepsza ochrona tajemnicy niemieckiej
Wunderwaffe. I tak też było. Przez obóz Mittelbau-Dora przeszło ponad 50
tys. więźniów, liczbę zmarłych szacuje się na ponad 20 tys. Część z
nich (ok. 1200 osób) to ofiary nalotów alianckich, ok. 10 tys. zginęło
podczas ewakuacji – w tzw. marszach śmierci. Resztę wykończyła nadmierna
praca – ci zostali zlikwidowani na miejscu w Dorze. Ewakuacja zaczęła
się z początkiem kwietnia. Część ewakuowanych trafiła do Gardelegen. Zamordowano ich wraz z tajemnicą Wunderwaffe.



Jako ciekawostkę można dodać, że najlepsi niemieccy konstruktorzy i
inżynierowie zostali przejęci przez Amerykanów, pewną liczbę
przechwycili też Rosjanie.



I tyle dopowiedzeń w sferze faktograficznej. Filozoficzną diagnozę o
racjonalności postępowania Niemców należy uzupełnić uwagą, że był to
racjonalizm złożony w ofierze ciemnym bóstwom instynktów. Racjonalna
logika rasizmu mogłaby wyjaśnić zbrodnię dokonaną w Jedwabnem i zbrodnię
przygotowywaną w Holiszowie, subtelne dywagacje natury geopolitycznej –
zbrodnie w Cecylówce, Jasieńcu, Henrykowie. Mordowanie jeńców, zwłaszcza rannych, wynikało z logiki Blitzkriegu, sposób morderstw – palenie – z racjonalnych zasad higieny. W każdym z tych przypadków racjonalizm został wprzęgnięty w służbę irracjonalizmu. Stodoły z palącymi się ludźmi to totem widoczny z odległości dziesięcioleci, podpis Niemców na kartach historii.

http://niezalezna.pl/53421-niemieckie-stodoly-smierci-sladem-zbrodni

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Ostateczny koniec kłamstwa. Mieszkańcy Uchań nie mordowali Żydów

Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej w okręgu zamojskim
wygrał w sądzie ze Stowarzyszeniem Panorama Kultur. Sprawa dotyczyła
pomówień w książce „Śladami Żydów. Lubelszczyzna”, w której zarzucono
żołnierzom Państwa Podziemnego i mieszkańcom Uchań wymordowanie
ukrywających się tam Żydów. Teraz wydawca książki musi przeprosić.

Uchanie to niewielka wieś w województwie lubelskim, leżąca
w powiecie hrubieszowskim. O tej spokojnej i małej miejscowości zrobiło
się głośno, gdy w 2011 r. na rynku ukazała się książka „Śladami Żydów.
Lubelszczyzna”. Pojawiła się tam informacja, że w lipcu 1944 r., na dwa
tygodnie przed końcem okupacji niemieckiej, polscy partyzanci przy
pomocy mieszkańców Uchań mieli wymordować 80 Żydów, którzy ukrywali się
w pobliskich lasach od 1942 r. Opis ten był jednak fałszywy. Opierał się
na relacji Mosze Opatowskiego, który wskazuje nie na 80, tylko 6 lub 7
zabitych. Ponadto zabójstw dokonali bandyci, którzy tuż po okupacji
hitlerowskiej wstąpili w szeregi milicji chroniącej nowy komunistyczny
reżim.

Publikacja oburzyła mieszkańców niewielkiej miejscowości,
ale również tamtejszych weteranów Państwa Podziemnego. Sprawa znalazła
swój finał w sądzie.
Ten przyznał rację mieszkańcom Uchań
i weteranom. W efekcie wydawca książki, Stowarzyszenie Panorama Kultur,
musi wystosować oficjalne przeprosiny pod adresem członków Światowego
Związku Żołnierzy AK oraz wysłać erratę prostującą fałszywą informację
do wszystkich bibliotek, do których trafiła publikacja „Śladami Żydów.
Lubelszczyzna”. Będzie również musiał zamieścić przeprosiny na pierwszej
stronie „Gazety Wyborczej”, a także „Naszego Dziennika”, „Kroniki
Tygodnia” i „Tygodnika Zamojskiego”.

– Jesteśmy szczęśliwi, że sąd przyznał nam rację. To bardzo
ważna decyzja zarówno dla mieszkańców Uchań, jak i Światowego Związku
Żołnierzy Armii Krajowej
– mówi nam Sławomir Zawiślak, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Zamość.

Książka „Śladami Żydów. Lubelszczyzna” została wydana przy
współpracy z Ośrodkiem „Brama Grodzka – Teatr NN” z Lublina,
Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny, Muzeum Historii Żydów
Polskich oraz Zakładem Kultury i Historii Żydów UMCS. Autorzy publikacji
przyznają się do błędu i do tego, że w wyniku redakcji tekstu pełna
relacja została w „niefortunny” sposób skrócona.

„Zniekształcenie informacji w ten sposób nie było celowe i wynikło z błędu w procesie redakcji tekstu”
– napisał w wydanym sprostowaniu Emil Majuk, prezes Stowarzyszenia
Panorama Kultur. Wydawcy wzbraniali się jednak przed zamieszczeniem
oświadczenia w prasie ogólnopolskiej, tłumacząc się lokalnym zasięgiem
publikacji.

Za niezależna.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. Pedagogika wstydu W ramach

Pedagogika wstydu


W ramach zapowiedzianej przez ówczesnego sekretarza Światowego Kongresu Żydów Izraela Singera operacji „upokarzania Polski na arenie międzynarodowej”, nastąpiła eskalacja tych oskarżeń; w roku 2001, podczas uroczystości w Jedwabnem, „naród Polski” został oskarżony o „współudział”, a 10 lat później – o „sprawstwo” samodzielne.

Wypowiedź dyrektora FBI Jakuba Comeya, w której oskarżył Polaków o
udzielanie złym nazistom pomocy w holokaustowaniu Żydów, wywołała burzę w
szklance wody. Wszyscy, oczywiście z panem prezydentem Komorowskim na
czele, byli strasznie oburzeni. Ostatni raz takie powszechne oburzenie
zapanowało w naszym nieszczęśliwym kraju w związku z „niegramatycznym tangiem” pod tytułem „Przeleć mnie”. Jak głosiły słowa piosenki - „wszyscy uczeni byli tangiem oburzeni, kazali zmienić wszystkie słowa wszystkich tang”. To początkowe oburzenie wkrótce potem opadło, gdy okazało się, że nie chodzi o żadne ekscesy, a przelecianym pragnie być „świat daleki”.
Słowem - wszystko skończyło się jak należy, to znaczy – wesołym
oberkiem. W przypadku wypowiedzi dyrektora Comeya burza w szklance wody
była znacznie większa, więc oburzyli się nie tylko „uczeni” ze sławnym „profesorem
Władysławem Bartoszewskim, ale również, a może przede wszystkim –
Umiłowani Przywódcy, na czele z panem prezydentem Komorowskim, który
najwyraźniej zapomniał, że 10 lipca 2011 roku wysłał do uczestników
uroczystości w Jedwabnem list zawierający słynne zdanie, że „naród polski” powinien uświadomić sobie, że był również „sprawcą”.
Oczywiście sprawcą zbrodni II wojny światowej. Jeśli takie rzeczy
wypisuje w listach prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, zażywający w
dodatku reputacji historyka, to cóż ma myśleć, a zwłaszcza – cóż ma
mówić dyrektor FBI? Toteż nic dziwnego, że nie tylko swojej opinii nie
odwołał, ale ją w całej rozciągłości podtrzymał. Podtrzymał – chociaż
skrytykowany został przez Amerykański Komitet Żydowski, a także – przez
samego pana doktora Szewacha Weissa, byłego ambasadora Izraela w
Warszawie, który nawet wysunął pomysł odwołania dyrektora Comeya z
zajmowanego stanowiska.

Warto w związku z tym zwrócić uwagę właśnie na stanowisko, jakie pan
Jakub Comey zajmuje. Jest dyrektorem FBI, a więc jednej z dwóch formacji
amerykańskiej razwiedki i z tego tytułu coś tam przecież musi wiedzieć.
Na przykład – że rząd Stanów Zjednoczonych nieustannie wywiera na
Polskę naciski, by ta jak najszybciej zadośćuczyniła żydowskim
roszczeniom majątkowym, szacowanym na 60, a może nawet 65 miliardów
dolarów. Dyrektor Comey musi też wiedzieć, że jednym z elementów tego
nieustającego nacisku jest tzw. „pedagogika wstydu”, której Polacy poddawani są co najmniej od roku 1990, kiedy to żydowskie organizacje przemysłu holokaustu wysunęły przeciwko „narodowi polskiemu” dziwaczny zarzut, że w obliczu holokaustu zachował się „biernie”.
Zarzut dziwaczny, bo oskarżyciele nie wskazywali, co właściwie naród
polski miałby zrobić ponadto co zrobił, by nie zasłużyć na taką
recenzję.

Potem, w ramach zapowiedzianej przez ówczesnego sekretarza Światowego Kongresu Żydów Izraela Singera operacji „upokarzania Polski na arenie międzynarodowej”, nastąpiła eskalacja tych oskarżeń; w roku 2001, podczas uroczystości w Jedwabnem, „naród Polski” został oskarżony o „współudział”, a 10 lat później – o „sprawstwo
samodzielne. Uprzejmie uważam, że FBI nie mogło o tym wszystkim nie
wiedzieć tym bardziej, że agenci tej organizacji, podobnie jak agenci
CIA, w „pedagogice wstydu” prawdopodobnie bezpośrednio lub
pośrednio uczestniczą – na przykład nakręcając odpowiednio swoich
konfidentów nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w Polsce. Zatem
jeśli nawet Amerykański Komitet Żydowski dzisiaj protestuje, a pan
doktor Weiss domaga się nawet dymisji, to dyrektor Comey
najprawdopodobniej wie, że to tylko takie przekomarzania, bo skoro
Amerykański Komitet Żydowski i pan doktor Weiss żydowskie roszczenia
majątkowe wobec Polski popierają, to muszą też godzić się na operację
rozmiękczania polskiego oporu właśnie „pedagogiką wstydu”, w
której oskarżenia Polaków o zbrodnie II wojny światowej pełnią ważną
funkcję. Jeśli zatem oficjalnie protestują, to nie jest wykluczone, że w
ukryciu zacierają ręce, iż w „pedagogice wstydu” wziął udział
taki ważny dygnitarz. A ponieważ niegrzecznie byłoby zakładać, że FBI
nie wie o sprawach, które dzieją się w ukryciu, zatem prawdopodobnie wie
i o tym zacieraniu rączek. W takim razie dlaczego dyrektor Jakub Comey
miałby się przejmować protestami nawet żydowskimi, a tym bardziej –
polskimi?

Protestami polskimi może by się przejmował, gdyby na przykład
pociągałyby za sobą ryzyko utraty polskich głosów dla jakiegoś kandydata
w wyborach. Na razie jednak takiego ryzyka nie ma, bo na skutek braku
polskiego lobby politycznego w USA, tamtejsi polityczni ambicjonerzy
uzyskują polskie głosy za darmo, a nawet za mniej, niż darmo, bo
uzyskują je nawet wtedy, gdy uczestniczą w antypolskiej „pedagogice wstydu”.
Zatem jeśli nie musi się przejmować protestami polskimi w USA, to tym
bardziej – protestami polskim w Polsce – bo cóż Polacy w Polsce mogą mu
zrobić? Oto pan Andrzej Duda odgraża się, że „pozwałby” dyrektora Comeya za jego wypowiedź. „Pozwałby” go – ale go nie pozywa. Niechby tylko spróbował, to zaraz by mu przypomniano, skąd wyrastają mu nogi. „Kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”, a w tej sytuacji ani żadnych przeprosin, ani żadnego „pozywania” nie będzie.

Stanisław Michalkiewicz

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. poseł Arkadiusz Mularczyk w

poseł Arkadiusz Mularczyk w liście otwartym do p.o. prezesa Instytutu Pamięci Narodowej - Łukasza Kamińskiego.

Szanowny Panie Prezesie,

W związku z informacjami o zamiarze podjęcia przez Pana, jako ustępującego Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej czynności mających na celu wprowadzenie w Instytucie Pamięci Narodowej zmian organizacyjnych przewidzianych w ustawie z dnia 29 kwietnia 2016 r. o zmianie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (znaną dalej ustawą nowelizującą) oraz wprowadzaniu istotnych zmian zasad zatrudniania na stanowiskach kierowniczych, jako jeden z autorów nowelizacji ustawy o IPN zwracam się do Pana z publicznym apelem o powstrzymanie się od tych działań.

Z dniem wejścia w życie ustawy nowelizującej, tj. z dniem 16 czerwca 2016 r. kadencja Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej wygasa. Ustępujący prezes pełni jednak swoje obowiązki do czasu wyłonienia nowego prezesa. Zgodnie z intencją ustawodawcy pełnienie obowiązków w tym przejściowym okresie przez ustępującego prezesa powinno polegać jedynie na podejmowaniu czynności niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania Instytutu Pamięci i bieżącym administrowaniu w celu zapewnienia ciągłości wykonywania zadań ustawowych Instytutu do czasu powołania nowych władz. Nie jest zadaniem ustępującego prezesa organizowanie i wdrażanie zmian organizacyjnych dokonanych ustawą nowelizującą, gdyż zgodnie z ustawą nowelizującą wymaga to podjęcia czynności prawnych przez nowo powołane Kolegium Instytutu Pamięci oraz nowo wybranego prezesa.

Wdrożenie zmian organizacyjnych polegających na dostosowaniu struktury organizacyjnej Instytutu Pamięci Narodowej do przepisów ustawy nowelizującej wymaga zmiany statutu Instytutu Pamięci. Od dnia wejścia w życie ustawy nowelizującej organizację Instytutu Pamięci w zakresie nieuregulowanym ustawą określa statut nadany przez Prezesa Instytutu Pamięci (art. 8 ust. 3 ustawy o IPN w wersji znowelizowanej). Kolegium Instytutu Pamięci, zgodnie z art. 23 ust. 2 pkt 7 ustawy o IPN w wersji znowelizowanej, zajmuje stanowisko w sprawach ważnych dla Instytutu Pamięci. Nie pozostawia wątpliwości, iż sprawą ważną dla Instytutu Pamięci jest nadanie mu statutu przez Prezesa, jego projekt winien, więc być przedstawiony Kolegium w celu umożliwienia zajęcia stanowiska, co będzie możliwe dopiero po wyłonieniu Kolegium w trybie przewidzianym ustawą.

Podjęcie, więc działań zmierzających do wprowadzenia przez ustępującego prezesa nowego statutu bez możliwości zajęcia stanowiska przez Kolegium, co do jego treści, stanowi działanie niezgodne z celem ustawy nowelizującej oraz zamiarem ustawodawcy.

Również idące za tym zmiany personalne dokonywane w Instytucie Pamięci przez ustępującego prezesa, uzasadniane koniecznością zmiany podstawy zatrudnienia oraz zapewnieniem funkcjonowania Instytutu Pamięci w strukturze przewidzianej w ustawie nowelizującej, nie są w żadnym stopniu uzasadnione względami prawnymi, lecz mogą wskazywać na próbę zabezpieczania interesów osób związanych z Panem Prezesem.

Zgodnie z art. 23 ust. 2 pkt 2 ustawy o IPN wersji znowelizowanej, Kolegium Instytutu Pamięci wyraża opinie o przedstawionych przez Prezesa Instytutu Pamięci kandydatach na stanowiska kierownicze w Instytucie Pamięci wymienione w statucie Instytutu Pamięci. Skoro, więc nie ma podstaw prawnych do wprowadzenia przez ustępującego prezesa statutu, nie ma również podstaw prawnych do powołania pracowników na nowe stanowiska, gdyż powołanie to wymaga opinii Kolegium. Nie ma również uzasadnienia prawnego dla zmiany podstawy zatrudnienia pracowników i powierzania im jedynie pełnienia obowiązków na nowo utworzonych stanowiskach wymagających opinii Kolegium, gdyż utworzenie tych stanowisk przez ustępującego prezesa nie jest dopuszczalne.

Należy zauważyć, że samo powierzanie obowiązków pracownikom na nowo utworzonych stanowiskach kierowniczych mogłoby zostać uznane za działanie w celu obejścia prawa w postaci przepisów ustawy wymagających zasięgnięcia opinii Kolegium.

Wyżej wskazane niedopuszczalne działania podejmowane przez ustępującego prezesa pociągają za sobą poważne skutki finansowe, z którymi będzie musiał zmierzyć się nowo wybrany prezes, ale także budżet państwa. Na obecnym etapie z całą stanowczością muszę podkreślić, że działania takie są sprzeczne nie tylko z wolą ustawodawcy, lecz także, co najmniej z dobrym obyczajem i etyką urzędniczą.

Nie istnieją żadne przesłanki w ustawie nowelizującej, które wymuszałyby na ustępującym prezesie dokonywanie tak istotnych zmian organizacyjnych i pracowniczych w funkcjonowaniu Instytutu Pamięci. Do czasu ukonstytuowania się nowych władz Instytutu Pamięci obowiązuje zasada ciągłości i Instytut Pamięci winien funkcjonować na dotychczasowych zasadach. Nowe zadania nałożone na Instytut Pamięci nie wymuszają na ustępującym prezesie dokonywania zmian organizacyjnych i pracowniczych, których podjęcie w swym założeniu ustawodawca powierzył nowo wyłonionym władzom IPN: Kolegium oraz Prezesowi.

Zmiany organizacyjne dokonywane przez ustępującego prezesa Instytutu Pamięci należy uznać za daleko posuniętą nadaktywność, którą to cechę trudno było dostrzec w działaniach prezesa we wcześniejszym okresie jego kadencji. Zmiany te odbieram także, jako pretekst do przeprowadzenia zmian personalnych na stanowiskach kierowniczych w sposób utrudniający przyszłemu prezesowi organizację Instytutu Pamięci zgodnie z objętą strategią, zmiany te pociągają także daleko idące skutki finansowe dla budżetu Państwa.

Reasumując działania Pana, jako ustępującego prezesa mogą być zakwalifikowane, jako sprzeczne nie tylko z ustawą nowelizującą, ale także z dobrym obyczajem obowiązującym w instytucjach państwowych i obowiązującym urzędnika państwowego.

Z powyższych względów zwracam się do Pana z publicznym apelem o powstrzymanie się od tych działań.

Z poważaniem,

Arkadiusz Mularczyk

Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. Prokuratura domaga się

Prokuratura domaga się sześciu lat więzienia dla założyciela TrzyRzecza


Sześć lat bezwzględnego
więzienia, pięcioletni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej oraz
orzeczenie obowiązku naprawienia szkody - takich kar domaga się
prokuratura dla Rafała Gawła, oskarżonego o oszustwa.
Przed Sądem
Okręgowym w Białymstoku dobiegł końca proces szefa teatru TrzyRzecze.
TrzyRzecze zapisało się nie tylko na
kulturalnej mapie Białegostoku. Jego założyciele powołali także Ośrodek
Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, zasypywali
prokuraturę zgłoszeniami przestępstw i ujawniali przypadki lekceważenia
tych sygnałów przez śledczych.

Stowarzyszenie działa teraz w Warszawie, na ul...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. MSZ: spotkanie ministra

MSZ: spotkanie ministra Waszczykowskiego z delegacją Anti-Defamation League

Stosunki polsko-żydowskie oraz relacje Polski z Izraelem były
tematem dzisiejszego spotkania ministra Witolda Waszczykowskiego z
delegacją Ligi Przeciwko Zniesławieniom (Anti-Defamation League - ADL).

Podczas rozmowy minister Waszczykowski wyraził wdzięczność za
włączenie się Ligi w kampanię mającą na celu wyeliminowanie z
przestrzeni publicznej używania tzw. wadliwych kodów pamięci. -
Powinniśmy kontynuować współpracę i dążyć do zrozumienia historycznych
faktów, tak aby nikt nie mylił ofiar ze sprawcami niemieckich zbrodni w
czasie II wojny światowej - podkreślił szef polskiej dyplomacji.
Przedstawiciele ADL zadeklarowali gotowość do dalszego wspierania Polski
w obronie prawdy historycznej. Minister nawiązał do słów Prezydenta
Andrzeja Dudy, który w swoim wystąpieniu 4 lipca br. w Kielcach
stanowczo podkreślił, że „w wolnej, suwerennej, niepodległej Polsce, nie
ma miejsca na jakiekolwiek uprzedzenia, nie ma miejsca na rasizm, na
ksenofobię, na antysemityzm”.

W trakcie spotkania omówiono również sytuację na Bliskim Wschodzie, w
tym zwłaszcza perspektywy wznowienia procesu pokojowego. Podkreślono
także szczególny charakter partnerstwa polsko - izraelskiego.

Anti-Defamation League jest jedną z najstarszych i najważniejszych
organizacji żydowskich na świecie, której celem jest walka z nienawiścią
i uprzedzeniami wobec Żydów. Przedstawiciele organizacji wielokrotnie
publicznie wskazywali na błędne i nieprawdziwe używanie sformułowania
„polskie obozy”, zwracając uwagę, że zrzucanie winy za Holokaust na
Polaków to nieuzasadnione fałszowanie historii.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. KONIUCHY. Zbrodnia, która ma

KONIUCHY. Zbrodnia, która ma być zapomniana?

Wydaje się, że jedynym efektem śledztwa IPN ma być
coroczny, lakoniczny komunikat, a sprawcy mają mieć po prostu spokój -
pisze Leszek Żebrowskizdjęcie

Zastanawiająca niemoc IPN w sprawie zbrodni
w Koniuchach.

Od prawie 17 lat toczy się w IPN formalne śledztwo w sprawie zbrodni
popełnionej przez sowiecko-żydowską partyzantkę na Wileńszczyźnie 29
stycznia 1944 roku. Materiały jej dotyczące, czyli podstawowe dokumenty
oraz dane kilkudziesięciu sprawców (z których bardzo wielu jeszcze
wówczas żyło), zebrał i przekazał do IPN Kongres Polonii Kanadyjskiej.
Wydawało się, że nic nie stało na przeszkodzie, aby podjęte zostały
energiczne działania śledcze, prowadzące do aktu oskarżenia. Tak jak
było np. w sprawie Jedwabnego.
Lakonicznie i bez efektów

Ofiarą zbrodni popełnionej z niezwykłym okrucieństwem (porównywalnym ze
zbrodniami UPA) padło co najmniej 38 osób (według niektórych ustaleń
nawet 45). Najmłodsza ofiara miała zaledwie dwa lata.

Niestety, co roku mamy lakoniczny, praktycznie taki sam komunikat pionu
śledczego IPN, z którego wynika, że trwają różne czynności „w sprawie”,
ale końca sprawy nie widać i możliwości symbolicznego choćby ukarania
sprawców zmniejszają się do zera.

Oto fragment komunikatu IPN: „[…] Jak wynika z poczynionych ustaleń, w
nocy z 28 na 29.01.1944 r. grupa partyzantów sowieckich otoczyła wieś i
ok. 5-tej rano przystąpiła do ataku, który trwał 1,5-2 godziny.
Pochodniami podpalano słomiane dachy domów, do wybudzonych, uciekających
mieszkańców strzelano na oślep. W wyniku ataku zginęło co najmniej 38
osób, kilkanaście zostało rannych. Część ofiar spłonęła w swych domach,
część zginęła od strzału z broni palnej. Wśród ofiar byli mężczyźni,
kobiety i małe dzieci. Spalono większość zabudowań, ocalało tylko kilka
domów. […]

W toku śledztwa przesłuchano już świadków mieszkających w kraju,
zakończono również poszukiwania dokumentów w polskich archiwach.
Zwrócono się z odezwami o zagraniczną pomoc prawną do organów ścigania
Republiki Białoruś, dwukrotnie do Republiki Litewskiej, do Federacji
Rosyjskiej. Uzyskano obszerny materiał dowodowy w postaci zeznań
mieszkańców Koniuch, naocznych świadków zbrodni i dokumentów
archiwalnych (meldunki policji litewskiej, szyfrogramy partyzantów
sowieckich, kopie akt osobowych partyzantów sowieckich, w których to
aktach są adnotacje, że uczestniczyli oni w atakach, kopie dzienników
bojowych sowieckich oddziałów partyzanckich). Ostatnio skierowano odezwę
o pomoc prawną do organów ścigania Izraela”.

Wydaje się, że jedynym efektem tego śledztwa ma być coroczny, lakoniczny
komunikat, a w tym czasie żyjący jeszcze sprawcy mają mieć po prostu
spokój. Gdzie jest świat zawodowych moralizatorów, rzekomo wrażliwych na
wszelkie krzywdy? Gdzie jest w tym wszystkim elementarna
sprawiedliwość, niepozwalająca pewnej kategorii sprawców ujawniać i
piętnować zgodnie z prawodawstwem „demokratycznego państwa prawnego”?

Żydowski cynizm

W historiografii izraelskiej – i szerzej, żydowskiej – w całym świecie
Koniuchy były wspaniałym osiągnięciem partyzantki żydowskiej. Mieliśmy
do czynienia z buńczucznym przechwalaniem się, że polskich ofiar było
wielokrotnie więcej, bo nawet trzysta. I z przechwalaniem się, jak
mordowano bezbronne ofiary i jak zabawiano się z ich zwłokami.

Cyniczne pochwalanie zbrodni i sposobu jej dokonania podprowadziły do
ujawnienia w powojennych relacjach co najmniej kilkudziesięciu nazwisk
sprawców. Innych można poszukać w wykazach „żydowskiego ruchu oporu” w
Puszczy Rudnickiej, prowadzonych w Miles Lerman Center for the Study of
Jewish Resistance (Center for Advanced Holocaust Studies przy United
States Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie). Dalsze tego typu dane
mogłyby ujawnić rzeczowe kwerendy w postsowieckich archiwach, gdzie
przechowywane są ankiety osobowe owych „partyzantów”, zawierające
również drastyczne opisy ich bojowych dokonań.

Ale i tak sporo wiemy o makabrycznych scenach z ogólnie dostępnych
publikacji i wspomnień. Najbardziej przerażające są opisy zabawy, jaką
żydowscy partyzanci urządzili sobie w spacyfikowanej wsi. Jak to
szczegółowo opisał jeden z uczestników, użyli do tego ciał zamordowanych
kobiet i mężczyzn (a może tylko ciężko rannych?): „Gdy dotarłem do
oddziału, aby przekazać nowe rozkazy, zobaczyłem straszny, przerażający
obraz. […] Na małej polance w lesie leżały półkolem ciała sześciu kobiet
w różnym wieku i dwóch mężczyzn. Ciała były rozebrane i położone na
plecach. Padało na nie światło księżyca. Jeden po drugim partyzanci
strzelali trupom między nogi. Gdy kule dosięgały nerwów, trupy reagowały
jak żywe. Drgały i wykrzywiały się przez kilka sekund. Trupy kobiet
reagowały w bardziej gwałtowny sposób niż mężczyzn. Wszyscy partyzanci z
tego oddziału brali udział w tej okrutnej zabawie, śmiejąc się w dzikim
szaleństwie. Najpierw przestraszyłem się tym przedstawieniem, ale potem
zaczęło mnie ono w chory sposób interesować. […] Im się nie spieszyło i
dopiero jak trupy przestały reagować na kule, przemieścili się na nową
pozycję” (Pol Bagriansky: Koniuchi, „Pirsumim. Publications of the
Museum of the Combatants and Partisans”, Tel Aviv, nr 65-66 [grudzień
1988]).

Po powrocie do swych obozowisk „partyzanci” uczcili swe dzieło zabawami i
powszechnym pijaństwem.

Leszek Żebrowski


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. od faszystów do mysliwych-ANTIFA w akcji

Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał dyrektora Teatru TrzyRzecze na cztery lata więzienia.

Rafał Gaweł nie będzie mógł również przez 10 lat prowadzić działalności gospodarczej ani zajmować stanowisk w takich podmiotach, a przez pięć lat będzie miał zakaz pełnienia funkcji w stowarzyszeniach korzystających z publicznych dotacji. Ma też zapłacić 12 tys. zł tytułem naprawy szkody.

Wyrok jest nieprawomocny.

Kilkanaście zarzutów

Proces trwał od grudnia 2015 roku, Gaweł [oskarżony zgodził się na podawanie w mediach jego danych i wizerunku] usłyszał kilkanaście zarzutów. Nie przyznał się do winy.

Prokurator żądał dla niego sześciu lat pozbawienia wolności, zakazu prowadzenia działalności gospodarczej oraz pięcioletniego zakazu zajmowania stanowisk w organizacjach, które mogą korzystać z dotacji publicznych oraz obowiązku naprawienia szkody.

Gawłowi na początku przedstawiono osiem zarzutów. Zarzucono mu oszustwa, które miał popełnić w latach 2010-2012. W jednym przypadku chodziło o oszustwo na szkodę banku, zaś w pięciu kolejnych - o oszustwa na szkodę prywatnych przedsiębiorców, którym oskarżony miał nie zapłacić za odebrane towary.

Kolejne zarzuty dotyczyły udaremnienia egzekucji wierzytelności. Wierzyciele to m.in. Urząd Miejski w Suwałkach i Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, a kwoty wierzytelności przekroczyć miały 20 tys. zł.

Kilka miesięcy później listę zarzutów śledczy rozszerzyli o sześć związanych z działalnością na szkodę różnych podmiotów - firm i fundacji. Niektóre zarzuty są związane z działalnością stowarzyszenia prowadzącego Teatr TrzyRzecze.

"To śledztwo to zemsta"

Rafał Gaweł znany jest z walki z propagowaniem faszyzmu i nietolerancji. Teatr TrzyRzecze składał m.in. do prokuratur zawiadomienia o faszystowskich symbolach malowanych w Białymstoku. Obecnie teatr działa w Warszawie.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1643257,Cztery-lata-wiezienia-Dyr...


"Ludzie przecie myśliwym": Policja siłą weszła do naszego biura!

Na profilu organizacji "Ludzie przeciw myśliwym" pojawił się
dzisiaj taki wpis:

"Dzisiaj o 6 rano policja działająca na zlecenie prokuratury weszła siłą
do biur naszej organizacji, które mieszczą się w siedzibie
stowarzyszenia Trzyrzecze na Żoliborzu. Trwa przeszukiwanie pomieszczeń,
policjanci zabezpieczają dokumenty, komputery, laptopy, nośniki. Wiemy
też, że w tym samym czasie policja weszła też do mieszkań członków
zarządu Trzyrzecza. Szukano dokumentów, zabrano nawet komputery i
telefony dzieciom, które tam mieszkały.

Nie mamy kontaktu z Rafałem Gawłem, który jest założycielem ruchu Ludzie
Przeciw Myśliwym i szefem Stowarzyszenia Trzyrzecze. Nie mamy też
kontaktu z innymi członkami zarządu.

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/fakty/kraj/a/ludzie-przecie-mysliwym-policja-sila-weszla-do-naszego-biura,11757490/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Założycielowi Teatru

Założycielowi Teatru TrzyRzecze grozi 25 lat więzienia. Nie przyznaje się do winy

Białostocka prokuratura postawiła kolejne zarzuty w śledztwie dotyczącym
Rafała Gawła, współzałożyciela Ośrodka Monitorowania Zachowań
Rasistowskich i Ksenofobicznych oraz Teatru TrzyRzecze.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. Gaweł z TrzyRzecza oskarżony

Gaweł z TrzyRzecza oskarżony o gigantyczne malwersacje

Rafał Gaweł to znany w Białymstoku dyrektor Teatru TrzyRzecze i
szef Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Po
wejściu policji do warszawskiej siedziby Ośrodka, prokuratura
opublikowała szczegółowe zarzuty w sprawie kilku przestępstw, jakie miał
popełnić Gaweł, Ewelina G. i Konrad D.
W toku śledztwa PO II Ds. 5.2016 sporządzono postanowienia o
przedstawieniu zarzutów wobec Rafała G., Eweliny G. i Konrada D.
Podstawę przedstawienia zarzutów wobec wymienionych osób stanowiły
między innymi dokumentacja z postępowań egzekucyjnych, zeznania świadków
oraz dwie opinie biegłego z zakresu klasycznych badań dokumentów.
Wymienione osoby zostały wezwane w charakterze podejrzanych na dzień 6
lutego 2017 roku do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Rafałowi G. i Ewelinie G. przedstawiono zarzut podrobienia w dniu 1
marca 2007 roku wspólnie i w porozumieniu dokumentu uprawniającego do
otrzymania sumy pieniężnej w postaci weksla sporządzonego w ramach
zawarcia jednej z umów dotyczących działalności gospodarczej, firmowanej
nazwiskiem matki Rafała G., a następnie puszczenie tak podrobionego
weksla w obieg, tj. czynu z art. 310 § 1 k.k.
Przedmiotowy weksel zabezpieczał wierzytelność w wysokości ponad 100.000
zł.
Przestępstwo to stanowi zbrodnię zagrożoną karą pozbawienia wolności od
lat 5 albo karą 25 lat pozbawienia wolności.

Rafałowi G. i Konradowi D. przedstawiono zarzut, że w okresie od dnia 10
października 2010 roku do dnia 31 stycznia 2011 roku w Białymstoku
wspólnie i w porozumieniu wyłudzili poświadczenie nieprawdy we wpisie do
Krajowego Rejestru Sądowego oraz zaświadczeniu o dokonaniu wpisu przez
podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego – referendarza
sądowego Sądu Rejonowego w Białymstoku XII Wydział Gospodarczy
Krajowego Rejestru Sądowego co do rzetelności i autentyczności
dokumentów stanowiących podstawę tego wpisu, podczas gdy protokoły z
walnych zebrań członków Stowarzyszenia sporządzone przez podejrzanych
były nierzetelne, a dokumenty w postaci list członków założycieli
Stowarzyszenia obecnych na zebraniach oraz statuty Stowarzyszenia, które
podejrzani przedłożyli w Sądzie w celu rejestracji Stowarzyszenia, były
podrobione. Czyn ten zakwalifikowano z art. 270 § 1 k.k. w zb. z art.
272 k.k. w zw. z art. 12 k.k. Jest on zagrożony karą grzywny,
ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Ponadto Rafałowi G. i Konradowi G. zarzucono, że w okresie od dnia 26
marca 2013 roku do dnia 29 kwietnia 2013 roku w Białymstoku wspólnie i w
porozumieniu wyłudzili poświadczenie nieprawdy we wpisie do Krajowego
Rejestru Sądowego oraz zaświadczeniu o dokonaniu wpisu przez podstępne
wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego – referendarza sądowego
Sądu Rejonowego w Białymstoku XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru
Sądowego co do rzetelności i autentyczności dokumentów stanowiących
podstawę tego wpisu, podczas gdy protokół z przebiegu walnego zebrania
członków Stowarzyszenia z dnia 26 marca 2013 roku sporządzony przez
podejrzanych był nierzetelny i nie odzwierciedlał rzeczywistości, zaś
dokumenty przedłożone Sądowi przez podejrzanych w postaci wniosku i jego
załączników, były podrobione, tj. o czyn z art. 270 § 1 k.k. w zb. z
art. 272 k.k. w zw. z art. 12 k.k.

Niezależnie od powyższego Rafałowi G. zarzucono popełnienie 7 innych
przestępstw:
dwóch czynów zabronionych związanych z podrobieniem trzydziestu trzech
dokumentów dotyczących działalności gospodarczych prowadzonych pod
szyldem innych osób (art. 270 § 1 k.k. w zw. z art. 12 k.k. oraz art.
270 § 1 k.k.);
oszustwa na szkodę Województwa Podlaskiego w związku z dotacją w kwocie
7.000 złotych (art. 286 § 1 k.k. w zb. z art. 297 § 1 k.k. w zw. z art.
12 k.k. w zw. z art. 65 § 1 k.k.);
oszustwa na szkodę Miasta Stołecznego Warszawy w związku z dotacją w
kwocie 10.000 złotych (art. 286 § 1 k.k. w zb. z art. 297 § 1 k.k. w zw.
z art. 12 k.k. w zw. z art. 65 § 1 k.k.);
usiłowania dwóch oszustw na szkodę Miasta Stołecznego Warszawy w związku
z dotacjami w łącznej kwocie 603.583 złotych (art. 13 § 1 k.k. w zw. z
art. 286 § 1 k.k. w zw. z art. 294 § 1 k.k. w zb. z art. 297 § 1 k.k. w
zw. z art. 12 k.k. w zw. z art. 65 § 1 k.k.);
udaremnienia oraz usiłowania udaremnienia zaspokojenia sześciu
wierzycieli Stowarzyszenia co do zadłużenia przekraczającego kwotę
260.000 złotych przez ukrycie składników majątku Stowarzyszenia w
postaci środków pieniężnych, między innymi poprzez założenie szeregu
rachunków bankowych, które wbrew przepisom art. 5 ust. 2b pkt 2 oraz
art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 13 października 1995 roku o zasadach
ewidencji i identyfikacji podatników i płatników nie zostały zgłoszone
właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego oraz wypłacenie tych środków w
gotówce i zagarnięcie sobie pieniędzy Stowarzyszenia w nieustalonej
dotychczas wysokości (art. 300 § 2 k.k. w zw. z art. 12 k.k. w zw. z
art. 65 § 1 k.k.).

Podejrzani stawili się 6 lutego 2017 r. w siedzibie Prokuratury
Okręgowej w Białymstoku, gdzie zostały przeprowadzone czynności z ich
udziałem. W toku przesłuchań nie przyznali się do popełnienia
zarzucanych im czynów i odmówili składania wyjaśnień.

Wobec Rafała G. zastosowano środki zapobiegawcze w postaci dozoru
policji i zakazu opuszczania kraju. W stosunku do pozostałych
podejrzanych środków zapobiegawczych nie stosowano.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. Nie może być pobłażania dla

Nie może być pobłażania dla mowy nienawiści. W przeciwnym razie za kilka tygodni będziemy mieli wystąpienia przeciwko innym grupom: sędziom, dziennikarzom, blondynkom czy osobom noszącym czarne garnitury - mówił sędzia Artur Ozimek, który podtrzymał wyrok skazujący dla czterech mężczyzn, którzy nawoływali do nienawiści wobec wyznawców islamu.

Oskarżeni w październiku 2015 roku uczestniczyli w centrum Lublina w demonstracji pod hasłem "Polacy przeciw imigrantom". Organizator pikiety wezwał jej uczestników, aby podczas zgromadzenia powstrzymali się od wznoszenia jakichkolwiek okrzyków.
Kary po 1950 zł i 2250 zł

Po zakończeniu demonstracji, gdy zgromadzeni ludzie zaczęli się rozchodzić, oskarżeni wspólnie, kilkakrotnie, skandowali takie hasła jak "Cała Polska śpiewa z nami, wypierd...ć z uchodźcami", "Kradzież, gwałty i morderstwa, imigrantów to profesja" czy "Znajdzie się kij na islamski ryj". Zostali wtedy zatrzymani i wylegitymowani.

W październiku ubiegłego roku sąd pierwszej instancji uznał czterech mężczyzn za winnych nawoływania do nienawiści, znieważania i zachęcania do pobicia wyznawców islamu i wymierzył im kary grzywny. Maciej W. i Marcin P. mieli zapłacić grzywny w kwocie po 1.950 zł, natomiast Cezary M. i Michał S. - po 2.250 zł.

Przed sądem nie przyznali się, twierdzili, że nie rozumieją zarzutu i odmówili składania wyjaśnień oraz odpowiadania na pytania. Sąd uznał, że ich wina nie budzi wątpliwości, zarzuty zostały potwierdzone przez świadków i policyjne notatki.
Zamiarem było wzbudzenie wrogości

Zdaniem sądu oskarżeni działali umyślnie, ich zamiarem było wzbudzenie wrogości do wyznawców islamu, a jednocześnie poniżenie ich w opinii publicznej. - Wykrzykując hasło "Znajdzie się kij na islamski ryj" wskazywali, że ich działanie ma celu podburzenie osób do tego, by dopuściły się przestępstwa pobicia bądź uszkodzenia ciała - mówiła sędzia Beata Górna-Gielara podczas pierwszego procesu. Sędzia zaznaczyła, że dla zaistnienia przestępstwa nie ma znaczenia, czy ludzie, przeciwko którym kierowane były okrzyki znajdowały się w tym miejscu.

Stopień społecznej szkodliwości czynów zarzuconych oskarżonym jest duży - podkreśliła sędzia. Wymierzone kary mają uzmysłowić im naganność ich zachowania i powstrzymać od popełniania podobnych czynów w przyszłości. - Jest to jasny znak, że jakakolwiek mowa nienawiści prezentowana publicznie nie będzie przez sąd pobłażana - powiedziała sędzia Górna-Gielara. Dwaj oskarżeni, którzy mają zapłacić wyższe grzywny, byli już wcześniej karani.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,21353391,skandowali-na-m...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. 4 lata więzienia dla Rafała

Rafał Gaweł został skazany na
karę bezwzględnego więzienia w procesie dotyczącym m.in. oszustw w
prowadzonej przez niego działalności gospodarczej i społecznej

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Andrzej Potocki: Nowy świadek


Andrzej Potocki: Nowy świadek zbrodni w Jedwabnem. Czy śledztwo zostanie wreszcie wznowione?

Do ministra sprawiedliwości miał wpłynąć wniosek grupy osób, które domagają się przeprowadzenia pełnej ekshumacji.


Nowym świadkiem jest urodzona w 1928 r. Antonina K., która w czasie
wojny przebywała w Jedwabnem (obecnie mieszka w Orzyszu
w woj. warmińsko-mazurskim).

Z jej opowieści wynika, że widziała Niemców i pędzonych przez nich ludzi

— mówi w rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita” Krzysztof Piaszczyński, sąsiad kobiety, który się nią opiekuje.

Pani Antonina ma dobrą pamięć. Jednak nie wiadomo, czy była bezpośrednim świadkiem zabójstwa Żydów

— tłumaczy Piaszczyński. Z kolei z z wypowiedzi prokuratora Dariusza Olszewskiego z pionu śledczego IPN, wynika, że decyzja o przesłuchaniu kobiety już zapadła.

Rozstrzygnięcie
w sprawie podjęcia śledztwa nastąpi po przesłuchania świadka
i przeanalizowaniu materiału dowodowego pod kątem zasadności argumentów
podniesionych przez Krzysztofa Krasowskiego

— informuje prokurator Olszewski.

Wedle dotychczasowych ustaleń IPN
w Jedwabnem zginęło co najmniej 340 Żydów. Śledztwo w tej sprawie
zostało umorzone w 2003 r. Uzasadniano wtedy, że nie udało się znaleźć
dowodów na udział w zbrodni osób innych niż osądzone za to już po II wojnie
światowej. Tak twierdził wówczas prokurator Radosław Ignatiew, dodając,
że Niemcom należy przypisać sprawstwo sensu largo, w szerokim
rozumieniu byli oni inspiratorami zbrodni. Bezpośrednimi wykonawcami
mordu było ok. 40 mężczyzn z Jedwabnego i okolic.

Sprawa
mordu na Żydach w Jedwabnem do dziś wzbudza wiele kontrowersji.
Bezpośrednim powodem stało się natychmiastowe upolitycznienie tej sprawy
przez ówczesne władze, z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim na czele,
w duchu lansowanej przez ośrodki opiniotwórcze III RP tzw. pedagogiki wstydu.

Bezpośrednią inspiracją dla tych działań było zawierające wiele
nieścisłości i przekłamań opracowanie prof. Jana Tomasza Grossa
z uniwersytetu nowojorskiego, który opublikował „Lato 1941 w Jedwabnem” –
relację Szmula Wasersztajna z 1945 roku o zagładzie 1200–1600 Żydów
w Jedwabnem. Tekst ten rozpętał dyskusję na temat udziału Polaków
w Holocauście. Wtedy także Gross w książce „Sąsiedzi. Historia zagłady
żydowskiego miasteczka” postawił tezę, że „jedwabieńskich Żydów
zamordowali nie żadni hitlerowcy, tylko społeczeństwo – polscy sąsiedzi
żydowskich ofiar”.

W odpowiedzi na zarzuty Grossa historyk i były
zastępca dyrektora Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów
Instytutu Pamięci Narodowej dr Piotr Gontarczyk stwierdził, że sprawa
mordu w Jedwabnem wciąż nie jest do końca wyjaśniona. Badacz podkreśla,
że ustalenia Jana Tomasza Grossa są dalekie od rzetelności naukowej,
co pokazały analizy innych historyków. Zdaniem dr Gontarczyka, kluczowym
zadaniem jest w tej sytuacji dokończenie przerwanej ekshumacji. Jednym
z dowodów na zastrzeżenia dr Gontarczyka stały się wyniki badań
archeologicznych w miejscu kaźni, gdzie znaleziono dwa groby zbiorowe
kryjące szczątki 300–400 Żydów, a nie jak podawał Gross 1200-1600. Jego
wersję wydarzeń w Jedwabnym podważył również film Wacława i Elżbiety
Kujbidów z 2016 r. „Jedwabne – Naoczni Świadkowie – Spisane Świadectwa –
Pominięte Fakty”.

CZYTAJ TAKŻE: Twórcy filmu o Jedwabnem: Musimy odkłamać tę historię! Naoczni świadkowie mówią, że zrobili to Niemcy

Przedstawiano
w nim relację naocznych świadków w tym najbardziej zasługującą na uwagę
wypowiedź pani Hieronimy Wilczewskiej. Zdaniem twórców filmu sprawa
Jedwabnego jest przykładem zakłamywania historii w imię stosowania
„inżynierii społecznej” na narodzie polskim celem wbijania
go w niezasłużone poczucie winy. Widać gołym okiem, że czas najwyższy
zbadać do końca prawdę o zbrodni w Jedwabnem.

Z informacji, które „Rzeczpospolita” uzyskała od IPN
wynika, że jedwabieńscy Żydzi zostali 10 lipca zgromadzeni na rynku.
Tam kazano im wyrywać trawę, potem rozbić pomnik Lenina. Około
40 mężczyznom kazano go zanieść do stodoły oddalonej o ok. 500 metrów.
Tam zostali zamordowani. Po kilku godzinach w to samo miejsce spędzono
pozostałych żydowskich mieszkańców miasteczka. Ofiary (wśród nich
dzieci) zamknięto w budynku krytym strzechą, który oblano
naftą i podpalono.


O zbrodni stało się głośno, gdy w maju 2000 r. w „Rzeczpospolitej”
ukazał się reportaż Andrzeja Kaczyńskiego „Całopalenie” z tezą,
że w Jedwabnem zagłady Żydów Niemcy dokonali polskimi rękami.

Nie dokonano jednak żadnych ekshumacji. Wiceprezes IPN
dr Mateusz Szpytma mówił niedawno, że z jego informacji wynika,
iż do ministra sprawiedliwości miał wpłynąć w ostatnich miesiącach
wniosek grupy osób z podpisami zebranymi w całej Polsce, które domagają
się przeprowadzenia w Jedwabnem pełnej ekshumacji.

10 lipca 2001
r. w czasie uroczystości żałobnej z udziałem rodzin ofiar prezydent
Aleksander Kwaśniewski przeprosił Żydów w imieniu tych Polaków, „których
sumienia poruszyła ta zbrodnia”. Dopiero w tym roku słowa przeprosin
padły z ust przedstawiciela Episkopatu Polski.

To jest wielki ból i wyrzut sumienia, za który to ból wszystkich braci i siostry narodu żydowskiego przepraszamy

— powiedział na uroczystościach 76. rocznicy mordu w Jedwabnem bp Rafał Markowski, przewodniczący Rady KEP ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Śledztwo ws. zbrodni w


Śledztwo ws. zbrodni w Jedwabnem nie będzie wznowione. IPN: Nie ma nowych okoliczności, które…


"Nie ma nowych okoliczności, które uzasadniałyby podjęcie na nowo i
kontynuowanie śledztwa ws. mordu Żydów w Jedwabnem w lipcu 1941 r." - poinformował 
we wtorkowym komunikacie IPN.

To decyzja po przesłuchaniu nowego, wskazanego Instytutowi, świadka.

90-letnia mieszkanka Orzysza (Warmińsko-Mazurskie) została przesłuchana przed tygodniem, w jej miejscu zamieszkania.

O przesłuchanie
wnioskowała osoba prywatna, która domagała się też wznowienia
postępowania (prawomocnie umorzonego w 2003 roku - PAP) i - jak napisała w udostępnionym mediom wniosku do IPN - „dokończenia przerwanej w 2001 r. ekshumacji szczątków zamordowanych Żydów znajdujących się w stodole w Jedwabnem”.

W toku
przesłuchania świadek nie podał jednak ani nowych, nieznanych
dotychczas okoliczności dotyczących przebiegu wydarzeń z 10 lipca 1941
roku w Jedwabnem, ani na temat jego sprawców

— poinformował IPN
w wydanym we wtorek komunikacie, z powołaniem się na prok. Janusza
Romańczuka, szefa pionu śledczego białostockiego oddziału Instytutu.

To tam prowadzone było śledztwo w sprawie zbrodni w Jedwabnem.

Jak
poinformował prokurator Romańczuk, „przesłuchanie nie doprowadziło
zatem do ujawnienia okoliczności uzasadniających podjęcie na nowo
i kontynuowanie prawomocnie umorzonego śledztwa”.

Już wcześniej IPN
informował, że przesłuchanie wskazanego świadka będzie przeprowadzone
w trybie art. 327 par. 3 Kodeksu postępowania karnego. Mówi on o tym,
iż przed wydaniem postanowienia o podjęciu lub wznowieniu
(postępowania), prokurator może wykonać osobiście lub zlecić policji
dokonanie niezbędnych czynności dowodowych „w celu sprawdzenia
okoliczności uzasadniających wydanie postanowienia”.

CZYTAJ DALEJ: IPN przesłuchał świadka zbrodni w Jedwabnem. W przyszłym tygodniu Instytut zdecyduje, co ze śledztwem umorzonym w 2003 r.

W takim
trybie kodeksowym (czyli bez wznawiania postępowania) w sprawie
dotyczącej Jedwabnego wykonywano już w przeszłości niezbędne działania,
w tym przesłuchiwano zgłaszających się świadków.

Według
dotychczasowych ustaleń śledztwa przeprowadzonego przez Instytut Pamięci
Narodowej, 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem grupa polskiej ludności
zamordowała co najmniej 340 żydowskich sąsiadów. Większość - kobiety,
mężczyźni i dzieci - została spalona żywcem w stodole.

W ocenie IPN
zbrodnia została dokonana z niemieckiej inspiracji (liczni przesłuchani
świadkowie wskazali na przybyłych w tym dniu do Jedwabnego
umundurowanych Niemców), ale - jak podawał Instytut w komunikacie
o końcowych ustaleniach śledztwa, wydanym w lipcu 2002 roku - jej
wykonawcami było co najmniej czterdziestu polskich mieszkańców
Jedwabnego i okolic.

Śledztwo IPN
umorzył w 2003 r. Uzasadnił wówczas, że nie udało się znaleźć
wystarczających dowodów na udział osób innych, niż osądzone za to już
po II wojnie światowej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. Skandaliczna publikacja

Skandaliczna publikacja sugerująca zbrodnie Polaków na Żydach książką roku. Interweniuje ambasada RP

Książka pt. „Os loucos da rua Mazur” Joao Pinto Coelho
wygrała prestiżową portugalską nagrodę literacką Leya. I od razu
wywołała skandal ze względu na zawarte w książce i wywiadzie pisarza
informacje o rzekomych zbrodniach Polaków na Żydach. Interweniuje już
ambasada RP w Lizbonie.

Jak powiedział rzecznik prasowy ambasady RP w Lizbonie Bogdan
Jędrzejowski, polska placówka dyplomatyczna podejmie interwencję w
redakcji tygodnika „Visao”, który opublikował tekst o książce Pinto
Coelho.

W artykule autor książki pt. „Os loucos da rua Mazur” (Szaleńcy z
ulicy Mazura) zarzuca Polakom postawy antysemickie, zarówno w trakcie II
wojny światowej, jak i współcześnie.

„Szczegóły naszej reakcji podlegają konsultacjom z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Warszawie” – dodał Jędrzejowski.

W dzisiejszym wydaniu „Visao”, jednego z najbardziej opiniotwórczych
tygodników w Portugalii, Pinto Coelho zapowiedział rychłą prezentację
swojej książki.

Ma do niej dojść 29 listopada w Lizbonie podczas spotkania
autorskiego prowadzonego przez popularnego publicystę księdza Tolentino
de Mendoncę.

W tekście pt. „Szaleńcami jesteśmy my”, autorstwa Miguela Carvalho,
Pinto Coelho wyjaśnia motywy napisania swojej drugiej w dorobku książki.

Wskazał, że po opublikowaniu pierwszej, zatytułowanej „Perguntem a
Sarah Gross” (Zapytajcie Sarę Gross), zostało mu jeszcze trochę
materiałów, którymi chciał się podzielić z czytelnikami.

„W książce o Sarze Gross źli byli Niemcy. W tym przypadku mówię o
prześladowaniu Żydów przez ich sąsiadów chrześcijan w pewnym mieście,
którego nazwy nigdy nie ujawniam, ale w którym zawiera się Jedwabne” –
wyjaśnił w artykule Pinto Coelho.

Tygodnik „Visao” twierdzi, że przypadek Jedwabnego nie był odosobniony i w wielu innych miejscach Polacy zabijali Żydów.

– „Takie i inne epizody miały miejsce w ponad 20 polskich miastach w
czasie, który stanowi kontekst historyczny dla tej powieści” – napisał
na bazie książki lizboński tygodnik.

W tekście Carvalho czytamy także, że w Polsce odradzają się obecnie niebezpieczne tendencje.

– „Nieprzypadkowo Warszawę i inne polskie miasta nawiedzają fale
wypowiedzi ksenofobicznych, radykalnych w imię Polski czystej i białej,
mające miejsce z inicjatywy skrajnej prawicy i cieszące się
patriotycznym poklaskiem rządu” – napisał dziennikarz „Visao”, którego
nakład przekracza 60 tys. egzemplarzy.

Carvalho wsparł swój argument opinią autora nagrodzonej książki,
który stwierdził, że w Polsce panuje obecnie antysemityzm, a życie
mieszkających tam Żydów jest zagrożone.

Autorem skandalicznej książki jest Joao Pinto Coelho, 50-letni
architekt, który pracuje w szkole w północnej Portugalii jako nauczyciel
sztuk wizualnych. Jak ujawnił, nosi się z zamiarem poświęcenia się
zawodowemu pisarstwu.

Nagroda Leya uznawana jest za najlepsze wyróżnienie literackie w
Portugalii. Wydawcą książki pt. „Os loucos da rua Mazur” jest
wydawnictwo Dom Quixote.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Prof. Szwagrzyk nie ma

Prof. Szwagrzyk nie ma wątpliwości: Ekshumacja w Jedwabnem, gdzie doszło do masowej zbrodni na Żydach, powinna zostać wznowiona
https://wpolityce.pl/historia/391525-prof-szwagrzyk-nie-ma-watpliwosci-e...
Ekshumacja w Jedwabnem, gdzie 10 lipca 1941 r. doszło do masowej zbrodni na ludności żydowskiej, powinna zostać wznowiona - ocenił w środę wiceprezes IPN Krzysztof Szwagrzyk. Podkreślił, że przerwanie prac spowodowało, że zbrodnia na Żydach nie została wyjaśniona.

Bardzo źle się stało, kiedy ekshumacja w Jedwabnem miała miejsce, i że została przerwana. Należało ją przeprowadzić za wszelką cenę do końca. Podejmując decyzję o tym, żeby przerwać, tak naprawdę, ta sprawa nie została wyjaśniona. I ona będzie zawsze wracała dopóki badania do końca nie będą przeprowadzone

— powiedział Szwagrzyk podczas zorganizowanego przez IPN wideoczatu pt. „Ekshumacje. Kto już ma swój grób, a kto jeszcze czeka…”.

Wiceprezes Instytutu przypomniał, że dotychczasową niedokończoną ekshumację w Jedwabnem przeprowadzono w ramach śledztwa prokuratury IPN, które zostało umorzone.

Moje stanowisko jest takie: (śledztwo) powinno zostać podjęte, a prace w Jedwabnem wznowione. Takie jest moje stanowisko

— podkreślił Szwagrzyk.

Dopóki nie zostaną przeprowadzone pełne naukowe prace archeologiczne w Jedwabnem nie posuniemy się ani o krok w tej sprawie

— dodał wiceprezes IPN.

Z konkluzji śledztwa, które IPN umorzył w tej sprawie w 2003 r., wynika, że zbrodni na Żydach w Jedwabnem dokonali Polacy, którzy działali z niemieckiej inspiracji. Powodem umorzenia było niewykrycie sprawców - innych niż ci, których za tę zbrodnię skazano po wojnie. Mimo umorzonego postępowania w sprawie tej zbrodni wciąż istnieje możliwość jego wznowienia, ale pod warunkiem, że pojawiłaby się uzasadniająca taką decyzję nowa okoliczność.

Ekshumacja w Jedwabnem odbyła się w 2001 r. na przełomie maja i czerwca. Sprawa wznowienia prac, które miałyby ostatecznie zamknąć sprawę odpowiedzialności za mord z 10 lipca 1941 r., podnoszona jest już od wielu lat. Decyzję o nieprzeprowadzaniu pełnej ekshumacji w Jedwabnem - na prośbę strony żydowskiej, która argumentowała, że godzi ona w tradycje religijne Żydów - podjął jednak, jeszcze w 2001 r., ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński.

Uczestniczący w wideoczacie IPN prof. Marian Głosek, który w latach 90. kierował polską ekipą prowadzącą badania terenowe i ekshumacyjne w Lesie Katyńskim, przypomniał, że ekshumacją w Jedwabnem kierował prof. Andrzej Kola. „Odkrył górną warstwę pomordowanych, a rabini zabronili ze względów religijnych ekshumacji tych zwłok. Niemniej jednak już to były interesujące wyniki” - powiedział prof. Głosek, dodając, że protokoły z ekshumacji w Jedwabnem są najprawdopodobniej w IPN. Zgodził się też z wiceprezesem IPN, że ekshumacja w Jedwabnem powinna zostać przeprowadzona do końca.

Ona może rzucić w ogóle nowe światło na sprawę Jedwabnego i tu rzeczywiście trzeba byłoby tę sprawę poruszyć

— ocenił prof. Głosek.

W ekshumacji w Jedwabnem w 2001 r. brali udział rabini, którzy zwracali uwagę, by nie naruszyć na miejscu szczątków, bo zabrania tego prawo żydowskie. Po ekshumacji Lech Kaczyński podkreślił, że najważniejszym ustaleniem prac była weryfikacja liczby ofiar. Podkreślał także, że dokładnej liczby ofiar nie udało się ustalić ze względu na „ustalenia ze stroną żydowską oparte na regułach wyznania mojżeszowego”.

Strona żydowska podtrzymuje swoje stanowisko ws. ekshumacji w Jedwabnem tłumacząc, że nie tylko godzą one w tradycje religijne Żydów, ale też niczego - po śledztwie IPN - już nie wyjaśnią.

Mówienie o tym, że nie jest jasne, kto zabił Żydów w Jedwabnem czy w Kielcach jest dla nas czymś równie bolesnym, jak dla Polaków kwestionowanie zbrodni katyńskiej. To tak jakby mówić, że dokładnie nie wiadomo kto zaczął drugą wojnę światową, kto napadł na Polskę 17 września, kto zabił polskich oficerów w Lesie Katyńskim

— powiedział PAP we wrześniu 2016 r. naczelny rabin Polski Michael Schudrich.

Pytany o możliwość wznowienia śledztwa prokurator IPN Dariusz Olszewski przypomniał, że postanowienie ws. zbrodni w Jedwabnem jest prawomocne.

Postanowienie takie może zostać podjęte na nowo w każdym czasie, jeżeli ujawnią się nowe okoliczności uzasadniające przyjęcie stanowiska, że wydana decyzja o umorzeniu była niezasadna

— powiedział Olszewski. Dodał, że takie postanowienie może wydać prokurator prowadzący śledztwo w sprawie lub jego przełożony.

Jeżeli wpłynie pismo o podjęcie, zostanie ono poddane ocenie pod kątem wystąpienia przesłanek do podjęcia umorzonego postępowania

— wyjaśnił prok. Olszewski.

Śledztwo ws. zbrodni w Jedwabnem zostało wszczęte 5 września 2000 r. Prowadził je prokurator Radosław J. Ignatiew, ówczesny naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku.

W trakcie postępowania ustalono, że 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem dokonano masowego zabójstwa nie mniej niż 340 Żydów.

Co do udziału polskich cywili w dokonaniu zbrodni, należy przyjąć, iż była to rola decydująca o zrealizowaniu zbrodniczego planu (…). Zasadne jest przypisanie Niemcom, w ocenie prawnokarnej, sprawstwa sensu largo tej zbrodni. Wykonawcami zbrodni, jako sprawcy sensu stricto, byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic - mężczyźni, w liczbie co najmniej około 40

— głosi konkluzja postępowania pionu śledczego IPN.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. Trwa II dzień V Konferencji

Trwa II dzień V Konferencji Prawicy Wolnościowej. Już od 10:30 Tomasz Sommer i Maciej Korwin-Dębała zaprezentują projekt filmu „Jedwabne Prawdziwa Historia”.
Każdy powód jest dobry, by zohydzić światu Polskę i Polaków!
Adam Michnik potrafi każdą taką sytuację wykorzystać. Naczelny
„Wyborczej” odebrał w Genui Nagrodę Centrum Kultury im. Primo Leviego
za „krzewienie pokoju i sprawiedliwości, współtworzenie społeczeństwa
bez uprzedzeń, nietolerancji i rasizmu”. W trakcie swojego przemówienia
dopuścił się jednak niedopuszczalnej manipulacji historycznej!

Wciąż pojawiają się negacjoniści, którzy
powtarzają, że nie było obozów zagłady, że Stalin nie doprowadził
do Wielkiego Głodu na Ukrainie i do mordu polskich oficerów w Katyniu,
że w Jedwabnem nie było żadnego polskiego chrześcijanina, który by wziął
udział w zamordowaniu żydowskich sąsiadów, że winowajcami są zawsze
obcy, a nasi zawsze niewinni.
Ale są też ci, którzy podążają
śladem Primo Leviego, śladem Tadeusza Borowskiego,
Herlinga-Grudzińskiego i innych, uparcie powtarzając prawdę
o tragediach XX w.

– stwierdził Adam Michnik po odebraniu nagrody.

Adam Michnik i jego gazeta wielokrotnie manipulowali faktami
historycznymi. Na łamach „Wyborczej” bez żadnych przeszkód i polemiki
publikuje Tomasz Gross i inni fałszerze historii. W medialnym przekazie
tworzonym w redakcji na Czerskiej Polacy zawsze mają ręce poplamione
krwią. Czy zasłużenie? Przeważnie nie, ale w sztucznym wyolbrzymianiu
polskich win i manipulacji Adam Michnik nie ma sobie równych.

WB

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

47. Panu Michnikowi,którego bratem jest sędzia stalinowski

Stefan Michnik
polecam ksiązke "Złote serca,czy złote żniwa"Studium nad wojennymi losami Polakow i Zydow
Marka J.Chodakiewicza
pozdrowienia z drogi Prawdy

gość z drogi