Lubelski dar dla Wincentego Pola - Barbara Wachowicz

avatar użytkownika Maryla

„Tam, na wzgórzu dwór wesoły”

 

„Tam, na wzgórzu dwór wesoły:

Te rozłogi i te gaje,

Te klasztory i kościoły,

I przeczyste te ruczaje,

To świat tobie wierny, śliczny,

To nasz polski grunt klasyczny”.

„O, gdybyśmy umieli własne dzieje czytać

I każdą garść tej ziemi o przeszłość zapytać,

Ach, jakąż by miłością rzekła nam o sobie

I o życiu pradziadów i pradziadów grobie”…


Z poezji Wincentego Pola

zdjecie

 

Tam, na wzgórzu przy ulicy o dźwięcznej nazwie Kalinowszczyzna, w Lublinie działa w ślicznym, klasycznym dworze Muzeum Biograficzne Wincentego Pola.

W roku Pańskim 1804 sędzia Franciszek Ksawery Pohl, rodem z Warmii, nabył ten dwór, stojący podówczas w miejscu zwanym Firlejowszczyzna.

Poślubiwszy w roku 1800 pannę Eleonorę Longchamps de Berier, rezydował pan sędzia w kamienicy własnej przy ulicy Grodzkiej 111, gdzie 20 kwietnia roku 1807 narodził się jego drugi syn – Wincenty. Miał lat dwa, gdy opuścili Lublin, i minie pół wieku do chwili, kiedy doń powróci. „Radbym – pisze w 1858 roku do biskupa lubelskiego – po upływie pół wieku pomodlić się za duszę śp. Rodziców i Ojców Chrzestnych w kościele, w którym byłem ochrzczony i gdzie Bóg wielki przywrócić raczył do łask, których szafarzem jest Kościół”. Biskup odpowiedział: „Miło nam będzie oglądać ziomka, który się stał chlubą Narodu”.

Chlubę Narodu, autora „Pieśni o ziemi naszej”, witał Lublin owacjami i niezwykłą decyzją – gospodarze miasta i województwa postanowili odkupić dwór należący ongiś do Polów i ofiarować go poecie. Był to pierwszy w dziejach naszej literatury dar narodowy.

„W krwawym polu…”

Lakoniczne noty autobiografii wiodą do rozdziału w życiu poety, który można zatytułować słowy jego sławnej pieśni: „W krwawym polu srebrne ptaszę – poszli w boje chłopcy nasze…”.

„Poznałem we Lwowie pannę Kornelię Olszewską. Pokochałem ją. 1830 – wyjechałem do Wilna na Litwę, (…) złożyłem ’Rozprawę o epopei’, otrzymałem stopień uczony i katedrę zastępcy literatury. Z końcem tego roku stałem na czele związku młodzieży, która zrobiła powstanie na Litwie. 1831. Służyłem wojskowo w powstaniu litewskim. W pułku 10 ułanów. Otrzymałem ranę i krzyż wojskowy”.

„Pamiętniki” Wincentego Pola – podchorążego, a potem porucznika – są pasjonującą i barwną kroniką powstańczych dni na Litwie. Są także wielkim hołdem dla ludu tej ziemi składającego ofiarę „na ołtarzu Ojczyzny”.

„Widziałem, jak niewiasty wiejskie przychodziły niby procesjami do obozu, śpiewając (…) pieśni, jak całowały działa, ziemię przed końmi, co je wiozły i ręce, które broń niosły. Prości włościanie przychodzili do generałów i pytali ich, jak sprawa Polski stoi?” – pisze Pol. „Prawdziwym bohaterem (…) była cała rzesza zbrojnych i lud cały, który to powstanie wspierał we wszystkich jego ruchach, lub szpiegował kroki nieprzyjacielskie na każdym punkcie całej Litwy i donosił o obrotach Moskali. Lud przeprowadzał powstańców przez nieznane puszcze, (…) żywił cudowną prawie ręką częstokroć zgłodzonych, przeprowadzał przez jeziora i rzeki, i chował po puszczach i chatach leśnych rannych, którzy byliby bez pomocy zginęli”.

Odnajdujemy na kartach „Pamiętników” blask i żałobę. Uniesienie bitewne, bale w szlacheckich dworkach i przeraźliwe wołania rannych. „Zrozumiałem, dlaczego mój stary wachmistrz zawsze po wieczornym pacierzu odmawiał krótką modlitwę żołnierską:

’Od więzienia, od niewoli, od ran, od kalectwa, od choroby, od nienawiści bliźnich, od trwogi wojennej i śmierci haniebnej zachowaj nas, Panie!’”.

Bohaterem i symbolicznym autorem-narratorem sławnego cyklu swych wierszy „Pieśni Janusza” uczyni Pol właśnie prostego żołnierza, który przyniesie ludziom „pieśń ojczystą, narodową, prostą, rzewną i surową” (jak czytamy we wstępie).

Po upadku powstania otworzył się przed Polakami tragiczny czas tułactwa. Generał Józef Bem wyznacza świetnie znającego niemiecki Wincentego Pola na łącznika między żołnierzami polskimi a władzami Prus, które udzieliły im początkowego schronienia. 24-letni porucznik odznaczony za męstwo Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari zamienia się w opiekuna zrozpaczonych towarzyszy broni.

W autobiografii powie: „Począłem pisać pieśni z powodu Adama Mickiewicza”. Istnieje kilka wariantów słów, jakimi Mickiewicz ocenił wiersze powstańcze Pola. Ale sens jest jednaki. „Nie zostawaj na samym pobojowisku, zejdź do chat (…) Puść twoje poezje bezimiennie w świat; jeżeli (…) do ciebie powrócą jak ptaki wędrowne, możesz być pewnym powodzenia – bo staną się one nie twoją, ale cząstką własności Narodu…”.

I tak się stało. „Pieśni Janusza” niosące obraz walki o wolność, niepodległość i narodową wspólnotę, gdy ukazały się w 1835 roku w Paryżu i zostały przemycone do Ojczyzny, zyskały niebywałą popularność. Śpiewano je w dworkach szlacheckich, warsztatach rzemieślników, chatach włościan. Śpiewano mazury „Grzmią pod Stoczkiem armaty, błyszczą białe rabaty”, „Nie masz pana nad ułana”, śpiewano „Leci liście z drzewa, co wyrosło wolne”, którą to dumkę zaszczyci kompozycją muzyki sam Fryderyk Chopin, a Eliza Orzeszkowa uczyni z niej motyw powieści „Nad Niemnem”.

Pieśń tę za naszych czasów usłyszeliśmy w filmie „Zakazane piosenki”, a znakomity chór Wojska Polskiego ma w swym repertuarze wiele powstańczych utworów Wincentego Pola, które znaleźć można w imponującym albumie „Pieśń ojczysta”.

„A czy znasz ty, bracie młody, swoje ziemie, swoje wody?”

U schyłku 1832 roku Wincenty Pol powrócił do Polski. Czekała nań wiernie narzeczona – szafirowooka i czarnobrewa blondyneczka, panna Kornelia Olszewska.

Jej narzeczony wabił oczy dam. „Był smukły, miał maniery szlachecko-żołnierskie, cerę białą i świeżą, wąs ciemny, bardzo ozdobny, oczy piwne, łagodnego, ale bardzo świetnego blasku, głos niezmiernie dźwięczny idący prosto do serca”. Taki wizerunek autora „Pieśni Janusza” przekazał Zygmunt Kaczkowski, autor popularnych powieści historycznych i bystry obserwator.

Dzięki pomocy i przyjaźni hrabiego Ksawerego Krasickiego, bohatera Powstania Kościuszkowskiego, uzyskawszy dzierżawę jego majątku Kalnica w Bieszczadach, mógł Pol w roku 1837 poślubić swą wybrankę.

W przepięknie położonych u stóp Beskidów włości Kalnica zamieszkał w Szumnym Dworze – zwanym tak od srebrzystego szumu płynącej obok rzeki. Z opowieści Ksawerego Krasickiego zrodzi się epos Pola „Mohort” – opowieść o rycerskim strażniku kresowych stanic. Pol w Kalnicy odkrywa w sobie pasję krajoznawcy-podróżnika i zaczyna wieloletni cykl wędrówek po Polsce od Tatr do Bałtyku, od Śląska po Litwę. Plonem tych wędrówek będą cykle „Obrazy z życia i natury”, listy-reportaże i „Pieśń o ziemi naszej”.

Ta urocza gawęda, którą badacze nam współcześni nazwali „swoistym elementarzem do historii i geografii Polski”, ukazała się w Poznaniu w 1843 roku. Stwierdzono: „Poznanie oraz przekazywanie rodakom miłości do ojczystej ziemi były dla Pola najważniejszym życiowym przesłaniem”. „A czy znasz ty, bracie młody, te pokrewne twoje rody?/ Tych górali i Litwinów i Żmudź Świętą i Rusinów?/ A czy znasz ty, bracie młody, twoje ziemie, twoje wody?/ Z czego słyną, kędy giną, w jakim kraju i dunaju?”.

Autor „Pieśni” chciał ukazać, że rozdarty przez zaborców kraj ciągle stanowi wielką jedność.

Bo od gór tych aż po morza

Legła ziemia sławna z zboża,

Z wiary, z męstwa, z gościnności

I z nieładu, i z wolności!

Wielka krzywdą i cierpieniem,

Święta krwi tej poświęceniem!

„Polska się dźwignie!”

Zimą 1846 roku, gdy zaczęły się w Galicji rozruchy chłopskie, które miały przejść do historii jako tragiczna „rzeź Szeli”, Pol usiłował dotrzeć do Lwowa. Ogromne opady śniegu zatrzymały go w zaprzyjaźnionym dworze pod Krosnem. Tam przeżył najtragiczniejszy dzień życia. Został pobity przez chłopów, zniszczono wielkie dzieło jego życia – „Geografię i etnografię Polski” ze wspaniałymi, precyzyjnymi mapami.

Skutego kajdanami chłopi zawieźli do więzienia w Jaśle, starostowie mianowani przez Austriaków poparli ich akcję… Przewieziony do więzienia we Lwowie przeżył Pol w celi kilka miesięcy.

Zmizerowany więzień donosił przyjaciołom, że „nie utraci ani miłości, ani nadziei, ani wiary” – i wierzy, iż „do obowiązków powróci”, co się też stało. Już w listopadzie objął redakcję czasopisma „Biblioteka Naukowego Zakładu im. Ossolińskich”, ciesząc się: „Chcę na tej drodze służyć narodowi”.

O przedwiośniu 1848 roku stanęły barykady w Wiedniu. Przez Europę szedł wiatr Wiosny Ludów. Cesarz Franciszek Józef zezwolił na utworzenie Gwardii Narodowej i zniesienie cenzury. Lwów zrzucał czarno-żółte barwy austriackie, ulice zakwitły bielą i czerwienią. Gwardia Narodowa w polskich mundurach śpiewała „Jeszcze Polska nie zginęła”… Na zastępcę szefa sztabu Gwardii wybrano porucznika Wincentego Pola, który w wierszu „Widzenie Janusza” wołał: „Polska się dźwignie jak trawa w maju”!

Zryw Wiosny Ludów nie poszedł na marne. Wincenty Pol otrzymał katedrę geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Była drugą na świecie, pierwszą w Polsce.

Stał się jednym z najpopularniejszych wykładowców, podbił serca młodzieży bohaterską postawą podczas straszliwego pożaru Krakowa w lipcu 1850 roku, gdy walczył razem ze swoimi studentami o uratowanie zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej, trwając na dachu przez dwie doby i nie dopuszczając, by ogień przerzucił się na sąsiednie gmachy.

Pol zainicjował też niezwykle dla młodzieży atrakcyjną formę poznawania kraju – wycieczki terenowe. Pisał z radością: „Nasze naukowe wycieczki idą bardzo dobrze; cóż to za wdzięczny kraj ta krakowska ziemia; jakie przeczyste i żywe zdroje, jakie lasy, co za flora, ile historycznych pamiątek w każdym zakątku tej ziemi! Młodzież nasza bardzo dobra, rozsądna, wesoła – zaczyna brać coraz żywszy udział w naukach – i wyraźnie przybyło mi zdrowia z tą wiosną…”.

Ta wiosna miała trwać jednak nader krótko. Latem 1852 wybrał się ze swą młodzieżą w Tatry. W Dolinie Kościeliskiej ustawili z inicjatywy Pola krzyż z ewangelicznym napisem: „I nic nad Boga”. Echo powtarzało pośród turni rozgłośnie śpiewane przez młodzież pieśni ojczyste… Dotarło ono do Wiednia. 1 stycznia 1853 roku Wincenty Pol otrzymał dymisję.

„(…) jestem wygnańcem w ojczyźnie” – powie gorzko.

Nadchodzące lata to już zmierzch. 28 sierpnia 1855 roku umiera w wieku 44 lat jego żona. „Czuję to, że z pożytkiem Narodu i z pożytkiem własnej duszy mógłbym jeszcze pracować, ale walki ze światem podjąć już nie zdołam…” – napisze ze smutkiem.

W roku Powstania Styczniowego znalazł się Wincenty Pol we Lwowie. Legenda powiada, że gdy w lutym 1863 roku żegnał odchodzących do powstania młodzieńców, wręczył im tekst piosenki „Pobudka”: „W krwawym polu srebrne ptaszę./ Poszli w boje chłopcy nasze./ Hu! ha! Krew gra! Duch gra! hu! ha!/ I niech matka zna, jakich synów ma./ Obok Orła znak Pogoni./ Poszli nasi w bój bez broni”.

W liście wysłanym do Rzymu, do księdza Hieronima Kajsiewicza, legendarnego zmartwychwstańca, przyjaciela Mickiewicza, datowanym na marzec 1864 roku, a polecającym młodego księdza „wiernego syna ojczyzny” (i zapewne jednego z uczestników powstania) – Pol rzuca słowa: „My walczym! cierpim! I milczym!”.

Ale on nie milczy. Wygłasza odczyty o literaturze polskiej i muzyce religijnej. Z Rzymu otrzymuje Krzyż Kawalerski Orderu Świętego Grzegorza nadany przez Papieża Piusa IX za zasługi dla Kościoła.

Powróciwszy do Krakowa w 1867 roku, kontynuuje swe prelekcje – w jednej z nich rzuca hasło, by odzyskać Wawel, zamieniony przez Austriaków na koszary, i utworzyć w tym zamku królewskim Muzeum Narodowe.

Nie ustaje w pracach literackich. Wydaje „Pieśń o domu naszym” – uroczą poetycką gawędę o szlacheckiej tradycji rodzinnej siedziby, i „Rok myśliwca” – ze znakomitymi ilustracjami Juliusza Kossaka.

Ale to już ostatnie blaski pracowitego żywota. W maju 1868 roku traci wzrok. Jeszcze spotka go wzruszająca, romantyczna przygoda. Młoda, 32-letnia wdowa Aniela Rościszewska wyraża chęć poślubienia 63-letniego ociemniałego poety. Zmarł w Krakowie 2 grudnia 1872 roku. W październiku roku 1881 przeniesiono jego prochy do Panteonu Zasłużonych Polaków w kościele Ojców Paulinów na krakowskiej Skałce.

„Zjednał cześć i miłość”

W setną rocznicę śmierci, 2 grudnia 1972, otwarto w Lublinie Muzeum Wincentego Pola. Ewenementem w skali ogólnopolskiej jest kolekcja globusów polskich – licząca ponad 100 egzemplarzy, w tym eksponaty z epoki Pola, aż po globus ilustrujący pielgrzymki naszego Ojca Świętego.

Dworek Pola zaprezentował wystawę „I nic nad Boga. Kościół, duchowieństwo w życiu i twórczości Wincentego Pola”. W katedrze lubelskiej z inicjatywy Muzeum Pola odprawiona została uroczysta Msza Święta, złożono też kwiaty pod tablicą ozdobioną portretem poety i słowy:

„Przodków wiarę, i cnoty, i obyczaj stary,

sławiąc w pieśniach, sam zjednał cześć i miłość ziomków.

Tu, gdzie wziął chrzest i życie, kościół w imię wiary

poleca go pamięci i modłom potomków”.

Barbara Wachowicz

http://www.naszdziennik.pl/mysl/51572,lubelski-dar-dla-wincentego-pola.html

 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Wincenty Pol, po ojcu Niemiec, po matce Francuz, z serca polski patriota Polak, bohater Postania Listopadowego, odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari.

Obyśmy więcej mieli takich Polaków                                           





Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz