Żydzi mordowali Żydów.Judenraty i żydowska policja w gettach./ IRN /
Chaim A. Kaplan Hannah Arend
(...)Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich). Przypomnijmy tu, z jak ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce "Eichmann w Jerozolimie" (Kraków 1987). Napisała tam m.in. (s. 151): "Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii". Uległość Judenratów wobec nazistów oznaczała skrajną kompromitację żydowskich elit w państwach okupowanych przez III Rzeszę. Arend stwierdziła wprost: "O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano" (tamże, s. 151). Arendt pisała, że bez pomocy Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów. Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów
Pytanie, czemu Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu? Czyż to kolejne przemilczenie nie jest jaskrawym dowodem braku u Grossa nawet cienia elementarnej uczciwości intelektualnej?
W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127: "(...) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (...) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (...). Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (...)".
Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król" getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze "chaimki" i "rumki" oraz znaczki pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).
Nader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: "Z poczuciem bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (...). Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt [podkr. J.R.N.]. Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą" [podkr. J.R.N.] (Por. B. Goldstein: "The Star Bear Witness", New York 1949, s. 66, 106, 129). Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych przedstawicieli rodowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała np. następującą historię: "Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna. Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów: 'No, prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże'" (Wg K. Mirska: "W cieniu wielkiego strachu", Paryż 1980, s. 447). W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calel Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu śmierci.
Baruch Goldstein
Wielokrotnie piętnował zbrodniczą działalność żydowskiej policji, pisząc m.in.: "Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej [osób - przyp. J.R.N.] niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (...). Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers) (...). To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (...). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (...). Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (...). SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt [podkr. J.R.N.]. Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (Por. "Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973, s. 384, 386, 389, 399). Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: "Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta"
J.R. Nowak - "Niewiniątka" z Judenratów
Stella Goldschlag - bo tak brzmiało jej panieńskie nazwisko - urodziła się w lipcu 1922 r. w rodzinnie zasymilowanych berlińskich Żydów. Miała to szczęście, że natura obdarowała ją wybitnie "aryjskim" wyglądem. Była wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach, co w żadnym razie nie wskazywało na jej semickie korzenie. Jednak i ją w nazistowskich Niemczech dotknęły szykany związane z coraz bardziej restrykcyjnym prawem antyżydowskim. Żydówka jak każda inna?
Początkowo historia Stelli nie różniła się niczym od losów tysięcy niemieckich Żydów zmuszonych do noszenia hańbiącej żółtej gwiazdy Dawida i niemal niewolniczej pracy dla dobra "tysiącletniej Rzeszy". Stella znalazła zatrudnienie w jednej z berlińskich fabryk zbrojeniowych, a w 1940 r. wzięła ślub z muzykiem Manfredem Küblerem.
Sytuacja uległa zmianie w wyniku tak zwanej Fabrikaktion (akcja "fabryka") z 27 lutego 1943 r., będącej ostateczną łapanką berlińskich Żydów. W jej wyniku - jak pisze w swej książce "Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie" Roger Moorhouse - funkcjonariusze Gestapo i SS przeprowadzili naloty na wiele stołecznych zakładów przemysłowych i zatrzymali tamtejszych żydowskich robotników. Co prawda Stelli i jej rodzinie udało się chwilowo uniknąć schwytania, jednak musieli oni rozpocząć życie w ukryciu i ciągłym strachu. Zostali tak zwanymi "U-Bootami", określanymi również mianem "nurków" (Taucher). Z początku wszystko układało się dobrze. "Aryjski" wygląd Stelli oraz "papiery" załatwione u świetnego fałszerza Guenthera Rogoffa, pozwalały spoglądać z optymizmem w przyszłość. Wszelako były to tylko pozory, bowiem Stella znalazła się na celowniku jednego z "łapaczy". Zaowocowało to jej aresztowaniem 2 lipca 1943 r. Kilka tygodni później w łapy oprawców z Gestapo wpadli również jej rodzice (jej mąż już wiosną trafił do Auschwitz, skąd nigdy nie wrócił). Podczas przesłuchań poddano ją brutalnym torturom. Liczono przede wszystkim na to, że uda się z niej wyciągnąć informacje na temat miejsca pobytu Rogoffa. W tym wypadku gestapowcy jednak się przeliczyli; Stella po prostu nie wiedziała gdzie przebywa interesujący ich fałszerz. Jednocześnie dotkliwe bicie oraz dwie nieudane próby ucieczki w ostateczności ją złamały i zgodziła się na propozycję zostania "łapaczem". Nie bez znaczenia była również obietnica, że dzięki współpracy z Gestapo Stella uratuje życie rodzicom.
"Blond trutka"
Jak opowiada w swojej książce Roger Moorhouse: Stella szybko stała się wzorowym "łapaczem". Funkcjonariusze byli już wcześniej pod wrażeniem jej pomysłowości [...]. Kiedy już zaczęła dla nich pracować, absolutnie nie zawiodła - miała doskonałą pamięć do nazwisk, dat i adresów, a jej niewymuszona kokieteria stanowiła prawdziwą broń masowego rażenia.
Dzięki nieprzeciętnej "skuteczności" bardzo szybko zyskała sobie w środowisku berlińskich "nurków" miano "blond trutki", stając się ich prawdziwym postrachem. Doszło do tego, że jej zdjęcie krążyło wśród zbiegów jako forma ostrzeżenia. Kiedy tylko wchodziła do jakiejś restauracji czy kawiarni, każdy Żyd rzucał się do ucieczki. Podobno była w stanie w ciągu jednego weekendu schwytać nawet ponad 60 Żydów. Za każdego dostawała 200 marek. Dokładnej liczby jej ofiar zapewne już nigdy nie poznamy, ale szacuje się, że skazała na pewną śmierć od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób! Mimo przejawianej gorliwości Stelli nie udało się uratować rodziców, którzy trafili do Auschwitz, gdzie zginęli. Kobieta i tak pozostała aktywnym "łapaczem" do końca wojny. W 1945 roku została aresztowana przez Sowietów i skazana na 10 lat ciężkich robót. Później wyszła jednak na wolność i tak naprawdę nigdy nie odpowiedziała za swoje zbrodnie. W 1994 roku popełniła samobójstwo w wieku siedemdziesięciu dwóch lat. Czyżby to ciężar popełnionych czynów prześladował ja do ostatnich dni życia? Jeśli tak to dlaczego zabiła się dopiero po 50 latach?
źródła: podstawowe: Roger Moorhouse, Stolica Hitlera. Życie i śmierć w wojennym Berlinie, Znak, 2011 (więcej informacji na stronie wydawcy).
Uzupełniające: Diana Tovar, Stella: The Story of Stella Goldschlag (streszczenie).
- Michał St. de Zieleśkiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
29 komentarzy
1. Szanowny Panie Michale
Pan Gross , pani Cała i pani Engelking-Boni nie chcą wiedzieć o tych świadectwach.
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Musimy Grosom,Alinie Całej, byłej zonie Boniego TW Znak, odpłacać pięknym za nadobne.
Ja już jestem stary więc mogę sobie pozwolić na więcej. Emerytury mi nie zabiorą, chyba głowę ukręcą albo zrobią oficerem NKWD
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
3. Szanowny Panie Michale,
Żydzi to najbardziej perfidny naród i najwięksi oportuniści na świecie. Sami dla siebie byli największymi wrogami. Jakże można im ufać?
Przed chwila widziałam Tuska witającego izraelskiego premiera. Jacyż to wielcy przyjaciele. Boże ratuj Polskę od takich przyjaźni.
A profesora Jasiewicza wyrzucono z PAN za to, że powiedział prawdę.
Boże, to już nasza nauka przez nich jest opanowana.
Źle się dzieje w państwie polskim.
Pozdrawiam serdecznie dziękujac za ciekawe fragmenty publikacji prof. J.R. Nowaka, który jest moim ulubieńcem i uznanym antysemitą:)
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
4. Szanowny Panie Michale
jeszcze trochę, a Zydzi będą przepraszać Niemców. Przegięcie i zakłamywanie historii nigdy nie kończy sie dobrze. Kij ma dwa końce.
Męczeństwo Niemców na Umschlagplatzu-Krakowiaczek jeden
http://krakowiaczek.salon24.pl/513786,meczenstwo-niemcow-na-umschlagplatzu
Przy krakowskim Placu Bohaterów Getta, skąd podczas wojny wywożono Żydów do obozów koncentracyjnych, zorganizowano plenerową wystawę zdjęć Lukáša Houdeka poświęconą… męczeństwu Niemców podczas II wojny światowej !
http://www.artboomfestival.pl/pl/83/27/57/MOCAK-Muzeum-Sztuki-Wspolczesn...
Otóż okazuje się, że nie tylko Polacy mają problem z tym, że są „Narodem Sprawców”. Podobny problem maja także Czesi. Jednak o ile Polacy męczyli Żydów, Ukraińców i Litwinów to Czesi skoncentrowali się głównie na Niemcach. Lukáš Houdek postanowił im o tym przypomnieć.
W materiałach dotyczących wystawy możemy m.in. wyczytać:
„Na kilkudziesięciu pozowanych współczesnych zdjęciach artysta przypomina zdarzenia z wiosny 1945 roku, kiedy tuż po zakończeniu wojny, a jeszcze przed konferencją w Poczdamie tysiące niemieckich cywilów zamieszkujące tereny między Niemcami a Czechami zostało brutalnie wymordowane przez czeskie bojówki. Inicjatorami tych masakr byli członkowie oddziałów rewolucyjnych, jednostek stworzonych w czasie powstania w Pradze, złożonych głównie z partyzantów i ochotników, przekształcanych następnie w oddziały Armii Czechosłowackiej. Do mordów przyczyniali się także czescy cywile, którzy w ten sposób mścili się na swych niemieckich oprawcach. Liczba ofiar (w tym także samobójców) wyniosła ponad 30 000.
Czesi nadal nie chcą otwarcie mówić o tych wydarzeniach, mimo że zostały one już dawno udokumentowane. Lukáš Houdek oparł swój projekt na precyzyjnych badaniach i faktach historycznych. Tym tematem zainteresował się również ze względu na losy własnej rodziny, która po 1945 roku wprowadziła się do domu opuszczonego przez wysiedlonych Niemców. Systematycznie zbierał świadectwa osób, które przeżyły masakrę, oraz studiował materiały archiwalne. Na ich podstawie zrekonstruował sceny przedstawiające konkretne osoby i prawdziwe wydarzenia.”
Sprawa oczywiście jest poważna i zapewne w przyszłości będzie motywem przewodnim w muzeum Centrum Wypędzonych Eryki Steinbach. Pytanie tylko dlaczego holenderski browar należący do połudnowoafrykańsko- niemieckiego konsorcjum South African Breweries - Miller, w którym swoje udziały ma takżeJan Kulczyk, musi nam fundować taką wystawę (rzecz dzieje się w ramach Festiwalu Grolsch ArtBoom Festiwal) w miejscu związanym z holokaustem. A może - zdaniem organizatorów – Żydzi też są „narodem sprawców”. Wszak gdyby nie m.in. holokaust to może obraz Niemców nie byłby taki zły i nie usunięto by ich z Sudetów tylko za fakt, iż przed wojną wywołali antyczeskie powstanie, potem entuzjastycznie witali Hitlera, a następnie współpracowali z nazistami do samego ich końca."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Dołączam interesujące zdjęcia - nie wymaga komentarza:
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
6. Do Pani Pelargonii
Szanowna Pani Ewo,
Przepiękne fotografie.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
7. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Lada dzień. Najpierw Żydzi wyciągną od Niemców jeszcze kilka miliardów Euro a później razem pójdą podbijać na nowo Świat.
Czesi zawarli sojusz z Hitlerem.
Emil Hácha został Prezydentem rządu kolaborującego z Niemcami , do 15 marca 1939 prezydent Czecho-Słowacji.
Później prezydentem Protektoratu Czech i Moraw.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
8. witam panie Michale :) odrobinke mnię nie było...
a TU taki ciekawy i pouczający temat.....tak, takich informacji młode społeczeństwo potrzebuje jak najwięcej
i o prawdziwej twarzy Grossa i i Żydów sprzedających swoich....
bo to jest istota tego Tematu....Tak Żydzi sprzedawali swoich...pomijam juz dziwną rolę
Cyrankiewicza w obozie ,a usłyszałam ją dawno dawno temu,i opowiadał ją dawno nieżyjący były więzień...tego obozu...bez osłonek nazywający Cyrankiewicza KAPO...w czasach gdy we wszystkich szkołach wisiał jego portret....
serdeczności
i wyrazy szacunku dla pana profesora J.R Nowaka...dzielnego Polaka,broniącego Prawdy
i za to prześladowanego...
gość z drogi
9. znalezione w sieci a konkretnie na Stronie Komitetu Budowy
Pomnika PL
"Ostatnio Bronisław Komorowski odznaczył amerykańskiego miliardera George’a Sorosa, którego Fundacja im. Batorego działa w Polsce od dawna. Wraz z Sorosem odznaczono innych bankierów: Rokefelera i Forda, którzy też pozakładali oddziały swoich organizacji w naszym kraju."
i jeszcze to
"W Fundacji Batorego powstałej w Polsce w 1988 roku widzimy osoby, które Soros sam nominował. Są to reprezentanci określonych poglądów i środowisk. Wśród nich najwięcej jest polityków związanych w Unią Wolności. Od lat na czelne zarządu stoi Aleksander Smolar, a poza nim są tam: Jarosław Kurski z "Gazety Wyborczej" oraz inni politycy jednej opcji: Krzysztof Bielecki, Olga Krzyżanowska, Bogdan Borusewicz Andrzej Olechowski, Helena Łuczywo, Henryk Woźniakowski, Agnieszka Holland, Zbigniew Pełczyński, był Bronisław Geremek i Hanna Suchocka, przewinęło się tez wiele innych postaci: ks. bp. Tadeusza Pieronek, filozof Leszek Kołakowski, były tenisista Wojciech Fibak, Marcin Król, felietonista "Tygodnika Powszechnego" – obecny przewodniczący Rady Fundacji, ale i Adam Michnik, Jerzy Turowicz, Anna Radziwiłł, Klemens Szaniawski, Andrzej Szczypiorski, ks. Józef Tischner, Andrzej Rapaczyński (mąż Wandy Rapaczyńskiej), Jan Tomasz Gross… /.../"
kazia"
serdeczne pozdrowienia
gość z drogi
10. ipowstaje pytanie,za co odznaczył
nie mój pREZYDENT , Sorosa...?
to juz nie spisek jak lubią mawiać co niektórzy, to już FAKT...a podobno z faktami się nie dyskutuje...
szczególnie gdy jednym z darczyńców Fundacji Batorego,jest koncern Agora
dziwny jest ten świat...śpiewał onegdaj ś.p Niemen
oj dziwny....
gość z drogi
11. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
George Soros, właśc. György Schwartz, dorobił się fortuny na spekulacjach giełdowych. Z "doświadczeń Sorosa" korzystał Leszek Balcerowicz, który jeszcze w czasach PRL pobierał "nauki u Sorosa"
Dziadzia,z ruskich Bud ostatnio oznacza w większości Żydów, między innymi żone Sikorskiego !
Ciekawy jestem za co? Chyba za pochodzenie. Bo urody żadnej.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
12. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Kiedyś Pani Maryla pisała o ojcu György Schwartza / Sorosa /. O ile dobrze sobie przypominam nie była to laurka.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
13. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Helena Łuczywo, to polityczny mózg Agory. To ona decydowała o obasadzaniu stanowisk i linii politycznej koncernu.
W pojęciu żydokomuny była lepiej umocowana niż Szechtery i Michniki . Skoligacona z połową żydowskiej, UB-eckiej warszawki
Jest córka komunisty żydowskiego pochodzenia Ferdynanda Chabera pierwotnie EFRAIMa HABERA
Haber był kierownikiem propagandy w KC PZPR, przed wojną kiblował kilka lat.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
14. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
SMOLAROWIE
Do ludzi nader wpływowych należą bracia Eugeniusz i Aleksander Smolarowie.
Eugeniusz Smolar pod koniec lat 90. został wiceprezesem i dyrektorem programowym Polskiego Radia, Aleksander, „szara eminencja” Unii Wolności, wywierał tym większy wpływ jako prezes zarządu sorosowskiej Fundacji im. Stefana Batorego. Są dziećmi komunistycznego działacza żydowskiego pochodzenia Hersza (Grzegorza) Smolara i komunistycznej historyczki Walentyny Najdus. Hersz Smolar już w 1920 r. uczestniczył w bolszewickiej akcji przeciw Polsce jako członek tzw. Komitetu Rewolucyjnego. Z powodu swej zdradzieckiej roli w owym czasie poszukiwany był przez polską żandarmerię wojskową po rozbiciu sowieckiej agresji. Wszedł do partii zdrady narodowej KPP, która przerzuciła go na tereny Związku Sowieckiego. Studiował tam na partyjnej uczelni kształcącej działaczy komunistycznych. Skierowany przez sekcję Komitetu do akcji wywrotowej w Polsce został w końcu aresztowany i skazany za działania antypolskie na trzy lata więzienia. Przerzucony później do ZSRR został członkiem Centralnego Żydowskiego Biura Komitetu Centralnego Komsomołu. Po powrocie do działalności wywrotowej w Polsce wkrótce został kolejny raz skazany za nią (na 6 lat więzienia). Po agresji sowieckiej na Polskę, 17 września 1939 r., należał do grupy osób kolaborujących z Sowietami, został redaktorem komunistycznego pisma „Bia-łostyker Sztern”. W latach 1943-1944 należał do sowiecko-żydowskiej partyzantki (według tekstu P. Siergiejczyka w „Naszej Polsce” z 9 stycznia 2001 r. był związany znanym z okrutnej pacyfikacji polskiej wsi Naliboki Simchą Zorinem).
Po powrocie do Polski w 1946 r. został członkiem Prezydium Centralnego Komitetu Żydów w Polsce i kierownikiem jego Wydziału Kultury i Propagandy. W 1949 r. zastąpił A. Bermana na stanowisku przewodniczącego Centralnego Komitetu Żydów w Polsce, a później aż do 1962 r. był przewodniczącym Zarządu Głównego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Przez wiele lat, aż do 1968 r., był redaktorem naczelnym organu PZPR w języku jidysz „Fołks-Sztyme”. Wyróżniał się tam m.in. nienawistną zajadłością wobec polskiego duchowieństwa katolickiego. „Nasza Polska” z 9 stycznia 2001 r. przedrukowała tekst jego listu z 10 października 1953 r. do kierownika Wydziału Prasy KC PZPR Stefana Staszewskiego, proszącego o zgodę na zamieszczenie artykułu atakującego „reakcyjne” polskie duchowieństwo i osobiście Prymasa Wyszyńskiego za ich stosunek do ludności żydowskiej, zarówno w „Polsce sanacyjnej jak i w Polsce Ludowej”. List Smolara do KC PZPR był wystosowany w znamiennym czasie – w związku z procesem ks. biskupa C. Kaczmarka i aresztowaniem Prymasa Tysiąclecia. W 1968 r. H. Smolar wyemigrował z Polski do Izraela.
Żona H. Smolara, Walentyna Najdus, przed wojną była wiele razy karana więzieniem za uczestniczenie w zdradzieckiej akcji Komunistycznej Partii Polski przeciw Polce. Wyrzucona z Uniwersytetu Warszawskiego w 1931 r., karierę naukową jako komunistyczny wykładowca zaczęła robić w ZSRR. W 1947 r. została nawet kierownikiem katedry w Mińsku. Po powrocie do Polski została wykładowcą Szkoły Partyjnej przy KC PZPR, zostając tam kierownikiem katedry. Póż’niej pracowała jako docent w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, wreszcie przeszła do Instytutu Historii PAN. Eugeniusz Smolar, wychowanek „walterowców” Jacka Kuronia, został wyrzucony z UW po wydarzeniach marcowych 1968 r. i wyjechał na emigrację. Na początku lat 70. uzyskał pracę w BBC, dzięki poparciu szefa Polskiej Sekcji BBC Krzysztofa Pszenickiego, dziennikarza o „odpowiednim” rodowodzie (matka jego była współautorką sławetnego „Manifestu Lipcowego PKWN”), zaprzyjaźnionego z Michnikiem, Łuczywo i Dajczgewandem. Smolar został I zastępcą Pszenickiego. Warto przypomnieć, co pisała o pracy E. Smolara w BBC 7 marca 1996 r. Anita Gargas, dziennikarka dziś tak mocno filosemickiej „Gazety Polskiej”: Smolar starał się o zwolnione po Pszenickim miejsce I zastępcy szefa sekcji. Został przyjęty, mimo że bardzo słabo władał angielskim (dobry angielski to jeden z podstawowych warunków przyjęcia do pracy w BBC). (…) Pszenicki (…) ze Smolarem obsadzili sekcję swoimi ludźmi (…). Polonia brytyjska odnotowywała sygnały tępienia u starszych pracowników sekcji wszelkich objawów religijności. Przyznanie się do katolicyzmu było równoznaczne z wygryzieniem z pracy (podkr. -J.R.N.). – Smolar dbał o staranny dobór pracowników i korespondentów. Wbrew zasadom BBC w czasie rozmów kwalifikacyjnych z kandydatami do pracy pytano o stosunek do Kościoła. Największą szansę na zatrudnienie miały osoby żydowskiego pochodzenia – mówi jeden z Polaków krótko współpracujący z BBC.
Smolar selekcjonował również autorów cytowanych na antenie: Światowy serwis BBC uznawany był za wzór obiektywizmu i rzetelności. Smolar wykorzystał reputację rozgłośni do lansowania jednej opcji politycznej -dodają Polacy z Londynu. (…) W czasie stanu wojennego Smolar, będąc już szefem Sekcji Polskiej, starał się zmonopolizować rynek informacji z Polski oraz system pomocy finansowej dla podziemnej opozycji (…). Działalność szefa Sekcji Polskiej była przedmiotem ogromnej ilości skarg do kierownictwa BBC. Skargi i protesty nasiliły się w 1990 r., kiedy to w Polsce ROAD toczyło z Wałęsą walkę o władzę.
Polskie audycje BBC są dla mnie wzorem klasycznej propagandy – napisał w październiku 1990 r. w „Tygodniku Solidarność” Piotr Wierzbicki. Cechą szczególną tych programów jest stronniczość. Lansują one grupę polityczną ROAD. Prowadzą nagonkę przeciw Porozumieniu Centrum i Lechowi Wałęsie. W kwestiach spornych udzielają głosu głównie jednej stronie. Nie prostują kłamstw i oszczerstw zawartych w wypowiedziach ich ulubionych bohaterów.
Artykuł Wierzbickiego miał być przedrukowany w angielskojęzycznym dodatku do „Dziennika Polskiego”. Smolar doprowadził do zablokowania druku. – Sześć tysięcy egzemplarzy gazety poszło na przemiał- relacjonowała przebywająca w Londynie reporterka „ TS” Elżbieta Isakiewicz.
Gargas dodawała, że: Smolar, który nigdy nie kryl swego żydowskiego pochodzenia, jednostronnie angażował się w inne sprawy, na przykład w konflikt wokół Karmelu. Pozwalał, by w BBC cytowano artykuły o rzekomym antysemityzmie hierarchii kościelnej w Polsce itp.
Jak widać A. Smolar w pełni odziedziczył antykatolicką zajadłość po ojcu. Tym wymowniejszy był fakt, że dziennikarz tak tendencyjny, tak niechętny do katolicyzmu, wyznawanego przez ogromną większość Polaków doszedł do stanowiska wiceprezesa i dyrektora programowego Polskiego Radia. Czyż w takim Radiu, pod takim kierownictwem, mieli jakiekolwiek szansę występowania ludzie o zdecydowanie chrześcijańskim punkcie widzenia?!
Brat Eugeniusza Smolara, Aleksander był pełen równie silnych uprzedzeń do Kościoła katolickiego w Polsce. W publikowanym we wrześniu 1989 r. na łamach „Le Quotidien de Paris” artykule na temat sprawy oświęcimskiego Karmelu zarzucał Kościołowi katolickiemu zupełną „niewrażliwość” na kwestie martyrologii polskich Żydów. Oskarżał tam również Prymasa Polski Józefa Glempa, że: Chce poprzeć prądy nacjonalistyczne, chrześcijańskie, tradycjo-nalistyczne, a nie ludzi typu Mazowieckiego. A. Smolar należał do osób szczególnie mocno zaangażowanych w kampanię przeciwko lustracji i dekomunizacji. Twierdził na łamach „Gazety Wyborczej”, że J. Olszewski i A. Macierewicz przestraszyli wszystkich brutalnością, irracjonalizmem podjętej próby uśmiercenia polskich elit za pomocą akt Służby Bezpieczeństwa (podkr. – J.R.N.).
W 1991 r. A. Smolar został wybrany na tak wpływową pozycję prezesa Fundacji Batorego. Wszedł później do Rady Krajowej Unii Wolności, stając się tam głównym architektem zastąpienia T. Mazowieckiego L. Balcerowiczem na stanowisku szefa UW i dokonania w ten sposób jeszcze silniejszego zwrotu w lewo tej partii. Wypowiadał się też jednoznacznie za współdziałaniem z SLD, „partnerskim układem” z tą partią (w lewicowym „Przeglądzie” z 14 lutego 2000 r.). Tak skory do współpracy z SLD A. Smolar „wsławił się” gromkimi ostrzeżeniami przed rzekomym zagrożeniem powstania „bojówek” o. Tadeusza Rydzyka czy ks. H. Jankowskiego (!). To oszczerstwo wydrukowano na łamach „katolickiego” (!) „Tygodnika Powszechnego” z 7 stycznia 1996 r.
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
15. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Cieszymy , że pani jest z nami.
Ukłony z daliami dla Pani i Budrysowa
Aby starczyło dla całego Budrysowa trzeba powiększyć
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
16. szanowny Panie Michale...wspaniałym uzupełnienie pańskiego eseju
jest materiał o Smolarach...Ten rozdział zasługuje na wielką uwagę... dlatego,że tłumaczy
efekt pajęczej nici oplatającej wiele dziedzin życia Kraju i nie tylko tego gospodarczego...
dziękuje za piekne kwiaty...:)
Nie ma to jak Polskie Kwiaty :)
serdeczności :)
gość z drogi
17. panie Michale,dodam,że Waldemar Kuczyński
człowiek ziejący nienawiścią ....to zdolny uczeń Smolara,wdzieczny mu do grobowej deski za pewną usługę...
Mogłabym zrozumieć wdziecznośc,podobną do casusu pana Buzka,tylko w innym układzie...ale nie rozumiem jadu i nienawiści jaki wydobywa sie z ust tego "zdolnego ucznia " jednego ze Smolarów...
szczególnie gdy widział i słyszał glosy w kabinie pilotów TU 154
Nas oskarżają o mowę nienawiści a sami czym się POsługują...mową miłości....
ot staliniątek ciąg dalszy....
serdeczne pozdrowienia...:)
gość z drogi
18. Panie Michale,jak wieś gminna niesie,to
nazywano ją plujką,a dlatego,
że jak coś się jej nie podobało to pluła... wot i maniery :)))
mnie zawsze zastanawiało jak się nasza gazeta "przekształciła " w ichną gazetę.. czyli w prywatny
byznes kilku osób...:)
i to jest dopiero majstersztyk i super "cud" a teraz łapy wyciągają po telewizję polską...
wot i prywatyzacja PO ichnemu...
a duch KETMANA i TAK wiecznie żywy niczym idol Lenin....
serdeczne pozdrowienia :)
gość z drogi
19. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
GW zawsze była ichnia. Już nie pamiętam kto i ile dał pieniędzy na GW. Głównym sponsorem był Andrzej Wajda.
Była jakaś zbiórka pieniędzy staroci, bibelotów, sreber rodowych na GW ze znaczkiem Solidarności. Co się stało z tymi pieniędzmi nie wiem.
Panna Domaros w swych immunitetach pisze o wydawaniu pieniędzy Solidarności. Kto je ukradł.
Buzek na wózek jak śpiewa Maleńczuk.
A Michnik ?
Bolek Wałęsa ?
W GW pracowało wielu współpracowników UB z Maleszką 'Ketmanem ' na czele.
Ja od zawsze czytałem 'Rzepe'. Dziś juz nie.
Ukłony
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
20. Pani Gość z Drogi
Szanowna Pani Zofio,
Takich Smolarów w życiu codziennym Polski mamy dostatek. Czasami w TVP widzę tylko Żydów.
Robią wszystko
gotują polskie potrawy z dyrektorka Teatru Żydowskiego, Gołdą Tencer na czele. Lub z siostrą Ikonowicza geslerową
Leczą ludzi
czytają bajki
opwiadają dowcipy
Ukłony
polskie kwiaty
" />
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
21. Panie Michale :) ....cudne te Polskie Kwiaty,stokrotki ,fiołki ,
kaczeńce i maki....:)))
"bo najpiękniejsze są Polskie Kwiaty..."tak....najpiękniejsze...:)
dzięki serdeczne...
kocham Tą pieśń,w Niej jest wszystko...Miłość do Polski ,do Matki :)))
serdeczności :)
gość z drogi
22. Panie Michale,kiedyś jedna z ulubionych gazet był Najwyzszy CZAS
przestałam go podpierać ich naszymi pieniędzmi..nie i juz...:)
co do oszukania i kradzieży nie tylko znaczka ale i idei...to bolesny temat...bardzo bolesny....
bo ja na własne oczy widziałam jaką cenę płacili zwyczajni kowalscy ...za Solidarność...
a co dzisiaj z tego mają ????
ja akurat nie narzekam...ale znam groby tych ,których już nie ma z nami...
serdeczności troszkę smutne ....ale takie jest życie...co do paskudnej baby "uzdrawiającej
polskie restauracje...to tematu nie podejme ,bo nie chce sobie psuć humoru...
serdeczne pozdrowienia
gość z drogi
23. Prof. Leociak o żydowskiej agenturze Gestapo w Warszawie
Opublikowano 19 kwi 2013
http://dzieje.pl/ W czasach getta na ul. Leszno 13 (al. Solidarności 93) funkcjonowała okryta złą sławą siedziba żydowskiej agentury Gestapo, którą kierował Abraham Gancwajch, nazywana „Trzynastką". Formalnie stał on na czele Urzędu do Walki z Lichwą i Spekulacją, który kontrolował handel w getcie. W praktyce struktura działania tego urzędu przypominała mafię.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo.
Powoli Polacy, Świat pozna prawdę o prawdziwym obliczu Żydów.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
25. Szanowny Panie Michale
z blogu : http://niemieckiezbrodnie39-45.blogspot.com/2013/04/zydowska-policja-por...
Żydowska Policja Porządkowa
Meldunek składa Jakub Lejkin.
potocznie policja żydowska albo tzw. odmani) to w okresie II wojny światowej
podległe częściowo Judenratom, kolaborujące z nazistowskimi Niemcami, żydowskie
jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy oraz obozów koncentracyjnych.
Wykorzystywano je do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców oraz
akcji deportacyjnych.
Od grudnia 1940 pierwszym nadkomisarzem Żydowskiej Służby Porządkowej (SP)
getta warszawskiego był Żyd Józef Andrzej Szeryński, który przeszedł na
chrześcijaństwo i zmienił nazwisko z Szenkman, Szynkman bądź Szeinkman.
Szeryński był znany ze swojego antysemityzmu i jest podawany jako przykład
"nienawidzącego siebie Żyda".
Według historyka Raula Hilberga w getcie warszawskim służbę pełniło ok. 2500
żydowskich policjantów (komisarzem był Józef Andrzej Szeryński, a przejściowo
Jakub Lejkin), w getcie łódzkim było 1200 osób, a w getcie lwowskim - 500
policjantów z Ordnungsdienstu. Jednostki te, pozbawione prawa posiadania i
używania broni palnej, uzbrojone jedynie w pałki, były umundurowane oraz
oznaczone odpowiednimi opaskami.
W swoich wspomnieniach z okresu służby w tych oddziałach, Anatol Chari opisuje
pracę przy eskortowaniu dostaw żywności, ochronie czy magazynów żywności,
kontroli pracowników piekarni, patrole nakierowane na konfiskatę żywności u
mieszkańców. Wskazuje również na udział żydowskich służb porządkowych w
oszustwach przy obrocie deficytową w getcie żywnością, wymuszaniu usług
seksualnych za żywność. Dramatyczny mają wydźwięk relacje z przygotowania
transportów do obozów zagłady, obejmujących coraz to nowe grupy mieszkańców
getta.
Funkcjonariuszami byli zwykle młodzi ochotnicy, zajmujący się utrzymaniem porządku
w getcie, choć uczestniczący także w patrolach po getcie prowadzonych przez
niemieckich żołnierzy oraz wartach przy wejściach do dzielnicy żydowskiej.
Szczególnie negatywnie wśród mieszkańców gett odbierano udział funkcjonariuszy
w pacyfikacji dzielnicy oraz ich pomoc w organizacji wywozu ludzi do obozów
zagłady. W większości dużych gett funkcjonariusze policji żydowskiej zostali
wymordowani lub wysłani do obozów koncentracyjnych w momencie likwidacji
dzielnicy.
ludzi z SS i żandarmów spadała na getto jak banda
dzikich zwierząt. Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant
żydowski przyprowadzał siedem osób, aby je poświęcić na ołtarzu dyskryminacji.
Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych, nawet
członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych
własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą"
Bernard Goldstein. Five Years in the Warsaw Ghetto. Dolphin,
Doubleday. New York, 1961).
przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach
do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą.
Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości
osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno
słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu
swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej
roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad
rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi – przeważnie
inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną
adwokatami) – sami przykładali rękę do zagłady swoich braci". (Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego, oprac. Artur Eisenbach, wyd. Czytelnik, Warszawa 1988, s. 426).
brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy
tyle setek zbójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i
ciągną na Umschlag?" (Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego, oprac. Artur Eisenbach, wyd. Czytelnik, Warszawa 1988,s. 427)
Strona na Wikipedii
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. Do Pani Maryli
Szanowna Pani Marylo,
Pięknie dziękuję
Żydzi byli mordercami Żydów
Musimy o tym bardzo głośno mówić. Bo za lat dziesięć,może się okazać, ze to Polacy stworzyli holokaust a nie Niemcy.
Nasz rząd robi więcej niz wszystko, by tak o nas myslano
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
27. Jak Żydzi kolaborowali z Niemcami dr Leszek Pietrzak
http://www.uwazamrze.pl/artykul/766435,995313-Jak-Zydzi-kolaborowali-z-N...
W okupowanej przez Niemców Polsce Żydzi kolaborowali znacznie częściej niż Polacy. Robili to nawet wtedy, gdy rozpoczął się Holokaust. Dziś to Polacy nazywani są kolaborantami i wspólnikami Niemców w żydowskiej Zagładzie
(..)
Przekaz, że Polacy są wspólnikami Niemców, jest zabiegiem świadomym. Ma zasłonić obraz postaw samych Żydów wobec niemieckiego okupanta. A te, jak pokazują wyniki badań historycznych, nie były monolitem. Wielu Żydów, zanim zostało ofiarami Zagłady, dopuściło się zbrodni największej: kolaboracji i współpracy z oprawcami.
Entuzjazm dla okupantów
Już we wrześniu 1939 r., gdy w Polsce toczyła się jeszcze kampania wojenna, żydowscy mieszkańcy wielu polskich miast i miasteczek witali uroczyście wkraczające oddziały Wehrmachtu. Tak było m.in. w Łodzi i Pabianicach, gdzie z inicjatywy miejscowych Żydów zbudowano nawet ukwiecone triumfalne bramy, a delegacje witały niemieckich żołnierzy chlebem i solą. Taka postawa nie była niczym zaskakującym. Gdy zaczynała się wojna, spora część Żydów była przekonana, że by odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wystarczy jedynie respektować niemiecki porządek. Przyjęcie takiego punktu widzenia w oczywisty sposób nakazywało potępienie tego, co było wcześniej – przedwojennego polskiego państwa, które w ich ocenie nie było nawet w stanie się obronić. Wyrazy tego potępienia widać było jeszcze mocniej na Kresach Wschodnich, 17 września 1939 r. zajętych przez Sowietów. W wielu kresowych miasteczkach równie triumfalnie Żydzi witali okupantów sowieckich. W ich zachowaniu była niejednokrotnie nie tylko radość z upadku polskiego państwa, ale i drwina z samych Polaków. Według relacji świadków mówili: „Już się wasza zasrana Polska skończyła" albo „chcieliście Polskę bez Żydów, a macie Żydów bez Polski". Ale na Kresach radość sporej części Żydów nie skończyła się tylko na powitaniu wkraczającej Armii Czerwonej. Jesienią 1939 r. setki kresowych Żydów zaangażowały się w kampanię propagandową przed zaplanowanymi na 22 października sowieckimi wyborami do Zgromadzeń Narodowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, które miały zadecydować o przyłączeniu tych terenów do Związku Sowieckiego. Zdecydowana większość ludności żydowskiej Kresów głosowała właśnie za ich przyłączeniem do Związku Sowieckiego. Porzucenie Polski i entuzjazm dla jej okupantów nie wyrażali jedynie komunizujący jeszcze przed wojną Żydzi. Nową optykę przyjmowali nader często przedstawiciele przedwojennej żydowskiej elity. Jakub Wygodski – w latach 1922–1930 poseł na Sejm RP i prezes gminy żydowskiej w Wilnie – już w październiku 1939 r. poparł likwidację przez Niemców i Sowietów państwa polskiego. Jasno wówczas deklarował, że „większość społeczeństwa żydowskiego wyraża zadowolenie, że do Wilna wkroczyli Litwini". Wygodski szybko stał się z własnego wyboru obywatelem Litwy Jokūbasem Vygodskism. Podobne stanowisko zajął Icchak Giterman, pochodzący z Ukrainy, a w latach 1926–1939 dyrektor krajowego oddziału organizacji charytatywno-pomocowej American Joint Distribution Commitee (AJDC). Gdy po kampanii wrześniowej znalazł się w Wilnie, publicznie pochwalił zabór Wilna przez Litwinów i wystąpił o litewskie obywatelstwo. Jesienią 1939 r. co najmniej kilka tysięcy Żydów z Wileńszczyzny porzuciło Polskę, stając się obywatelami Litwy. Ale Żydzi równie chętnie przyjmowali obywatelstwo sowieckie, zostawali też funkcjonariuszami nowej sowieckiej administracji. Oczywiście, że nie cała, nawet nie większość społeczności żydowskiej, jaka zamieszkiwała przedwojenną Polskę, wyrażała radość z powodu jej upadku i entuzjazm dla jej okupantów. Ale jesienią 1939 r. takie postawy wśród Żydów były nader częste. A był to dopiero początek wojny.(...)
Legendarny Chaim Rumkowski został mianowany przez Niemców szefem Judenratu w łódzkim getcie. Był prawdziwym królem getta, panem życia i śmierci tysięcy rodaków. Z niespotykaną gorliwością i bezwzględnością wykonywał wszelkie niemieckie polecenia. Za jego czasów działy się w łódzkim getcie rzeczy niewyobrażalne. Tak było m.in. 4 września 1943 r., gdy Rumkowski zażądał od mieszkańców getta oddania swoich dzieci po to, aby następnie wysłać je do obozów zagłady. Były przewodniczący izraelskiego Knesetu Szewach Weiss – sam jako dziecko uratowany z Zagłady – powiedział, że „gdyby Rumkowski nie zginął w Auschwitz, stanąłby po wojnie przed sądem". Królami w swoich gettach było wielu innych szefów żydowskich Judenratów – Mojżesz Meryn z Sosnowca, Efraim Barsz z Białegostoku, Jakub Gens z Wilna czy Józef Parnas ze Lwowa. Oni i ich Judenraty byli współsprawcami żydowskiej Zagłady.
Strażnicy Zagłady
Jeszcze większą odpowiedzialność od Judenratów za żydowską Zagładę ponosi Żydowska Służba Porządkowa (Jüdischer Ordnungsdienst), zwana potocznie policją żydowską. Była najsprawniejszym narzędziem w rękach Niemców. Tylko w warszawskim getcie służbę pełniło około 2500 żydowskich policjantów. W drugim co wielkości – getcie łódzkim było ich 1200, w getcie lwowskim zaś prawie 500. W skali całej okupowanej przez Niemców Polski mogło to być nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Na co dzień członkowie Żydowskiej Służby Porządkowej dokonywali rekwizycji, łapanek i kierowali tysiące Żydów do transportów śmierci. Robili to z gorliwością i bezwzględnością. O tej bezwzględności może świadczyć m.in. to, że – jak stwierdził Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu – „każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, aby je poświęcić na ołtarzu dyskryminacji. Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek, mógł schwytać – przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny". Żydowska policja budziła przerażenie i wstręt wśród mieszkańców getta. Miała ona w swoich szeregach postacie szczególnie odrażające. Był nią na pewno Józef Szeryński – przedwojenny inspektor policji państwowej w Lublinie, który został szefem żydowskiej policji w warszawskim getcie. W czasie największego dramatu warszawskiego getta osobiście brał udział w selekcji Żydów do transportów „śmierci", kierowanych do Treblinki. Pilnował, aby trafiły tam także dzieci i chorzy. Taką postacią był również zastępca Szeryńskiego – przedwojenny adwokat Jakub Lejkin. On także osobiście nadzorował deportację warszawskich Żydów do Treblinki. Robił to szczególnie gorliwie na przestrzeni lipca i września 1942 r., z zapałem wyciągając swoich współbraci z mieszkań i kryjówek. Robił to na oczach obserwujących i fotografujących wszystko Niemców. Ale byli także inni, którzy nie zawahali się posłać na śmierć nawet swoich najbliższych. Anatol Chari – żydowski policjant w łódzkim getcie wepchnął do transportu śmierci swoją narzeczoną. Calek Perechodnik – policjant w getcie w podwarszawskim Otwocku – umieścił w transporcie do Treblinki swoją żonę i dwuletnią córeczkę. Najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum o roli żydowskiej policji pisał, że „wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją".(..)
Agenci gestapo
Wśród Żydów byli także ci, którzy zostawali agentami niemieckiego gestapo. Były ich dziesiątki, a może nawet setki. Nikt ich nie policzył. To oni, działając skrycie, wydawali innych Żydów na śmierć, szantażowali ich, wymuszali od nich haracz i byli szmalcownikami. Na bieżąco składali do gestapo meldunki na swoich współbraci. Nie działali tylko w gettach. Specjalne przepustki umożliwiały im poruszanie się także po aryjskiej stronie, czasami nawet po terenie całej Generalnej Guberni. Wiernie służyli niemieckim oprawcom swoich rodzin, żon i dzieci. Robili to bez jakichkolwiek zahamowań, z własnego wyboru, tylko w imię większej porcji żywności lub czasowych przywilejów.
Czy mogli zerwać się z niemieckiej smyczy? Mogli, mieli nawet taką możliwość, będąc poza murami getta, jednak takich prób nie podejmowali. Dlatego właśnie ich zdrada była na znacznie wyższym poziomie. Byli wśród nich tacy, którzy w sianiu zła wznieśli się na prawdziwe wyżyny. W warszawskim getcie byli to Abraham Gancweich i Dawid Sternfeld – szefowie powstałej w grudniu 1940 r. tzw. trzynastki – składającej się z grupy żydowskich policjantów – agentów. Gancweich przed wojną był nauczycielem i działaczem syjonistycznym, legitymował się również dyplomem rabina. Z kolei Sternfeld był kapitanem przedwojennej policji. Oficjalnie grupa miała zwalczać przemyt i spekulację w getcie, faktycznie jednak jej działalność nakierowana była na kontrolę działalności Judenratu oraz infiltrowanie działających w getcie podziemnych organizacji. Działała również po stronie aryjskiej, gdzie jej członkowie udawali bojowników żydowskiego ruchu oporu.
Spośród agentów „trzynastki" wywodziła się również spora część Żydowskiej Gwardii Wolności – „Żagwi" – specjalnie stworzonej przez warszawskie gestapo i głęboko zakonspirowanej organizacji, w której czołową rolę odgrywał Leon Skosowski „Lonek". „Żagiew" działała zarówno w getcie warszawskim, jak i poza nim. Zasłynęła przede wszystkim z potężnej afery, której ofiarami padły setki Żydów. Na początku 1943 r. w Hotelu Polskim przy ul. Długiej w Warszawie ulokowana została specjalna ekspozytura „Żagwi". Grupa żydowskich agentów naganiaczy odszukiwała zamożnych Żydów i w zamian za pieniądze oferowała im paszporty, wizy oraz możliwość wyjazdu do innych krajów. Stawką było co najmniej 20 złotych dolarów od głowy.(..)
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani marylo,
Pięknie dziękuję
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
29. Panie Michale drogi
i nadal nic się nie zmieniło...wręcz przeciwnie...'
serdeczności z ziemskich dróg na błekitną Pańską Chmurkę
gość z drogi