Rycerze lasu - Żołnierze Wyklęci. Wciąż wyklęci .Walka o Rondo im. „Żołnierzy Wyklętych” w Grójcu.

avatar użytkownika Maryla

 

"Żołnierze Wyklęci są symbolem dążeń Polaków, którzy marzą o niezawisłości, wolności i zwycięstwie nad wszelkimi starymi układami. A są wyrzutem sumienia dla kolaborantów i spadkobierców czerwonych katów, jak również rozmaitej maści lewicowców. I śmiertelnym zagrożeniem. Legendy bowiem nie da się zamordować. Ona już płonie ostrym ogniem w młodych sercach."

Wciągu ostatnich dwóch miesięcy z inicjatywy Grójeckiego koła Młodzieży Wszechpolskiej, kibiców Legii Warszawy oraz osób niezrzeszonych w żadnej organizacji ale przychylnym inicjatywie, powołano Społeczny Komitet Uczczenia Pamięci ,,Żołnierzy Wyklętych” W Grójcu i pod jego nazwą zaczęto zbierać podpisy poparcia dla wniosku dot. nadaniu rondu imienia „Żołnierzy Wyklętych” . W ciągu jednego dnia zbierania podpisów, czyli 1 Marca 2013 roku, wspomniany komitet uzbierał ich ponad 600 podpisów. Tego samego dnia udało się także rozdać ponad 1000 ulotek informujących o podjętej inicjatywie. Mieszkańcy Grójca reagowali z wielkim uznaniem, gdy dowiadywali się że jest to inicjatywa obywatelska, bezpartyjna a inicjatorami akcji są ludzie młodzi.

Ponowny wniosek został złożony już 4 marca, tylko tym razem towarzyszyło mu ok. 600 podpisów. W tym samym czasie od Narodowego dnia pamięci o „Żołnierzach Wyklętych” na mieście rozdanych zostało ponad 2 500 ulotek , zachęcających do poparcia inicjatywy. Rada Powiatu Grójeckiego jednomyślnie przegłosowała poparcie naszego wniosku. Lokalne media rozpisywały się pozytywnie o inicjatywie a przed samą Sesją Rady Miasta, zostało rozklejonych około 200 plakatów zapraszających na decydujące głosowanie radnych.
Jednak radni byli głusi na oczekiwanie społeczeństwa, pomimo wystosowanego i odczytanego publicznie apelu do rady. 10 z 19 zagłosowało za Rondem „Warszawskim, a zaledwie 5(głównie związanych z Prawicą) było za inicjatywą Społecznego Komitetu Uczczenia Pamięci o „Żołnierzach Wyklętych” w Grójcu.

Kilka godzin temu zakończyła się Rada Gminy i Miasta Grójec,
od dziś na styku ulic Armii Krajowej, Kościelnej, Worowskiej i Poświętne, mamy rondo... Warszawskie.

Wkrótce opublikowana zostanie lista nazwisk radnych którzy nie poszli za głosem obywateli (przypominamy 1000 podpisów).
Mam nadzieje że obywatele podziękują im podczas wyborów, do czego przyczynimy się i MY!

Naszą akcję wsparł człowiek wyjątkowy - pułkownik Jan Podhorski, żołnierz Związku Jaszczurczego, Narodowych Sił Zbrojnych i AK "Głuszec" Grójec, w 1943 r. zdał maturę na tajnych kompletach w Liceum Ogólnokształcącym w Grójcu. Walczył w powstaniu warszawskim w pułku Narodowych Sił Zbrojnych "Sikora".
Dziękujemy i przesyłamy ukłony!

Zdjęcie: Szanowni Państwo, naszą akcję wsparł człowiek wyjątkowy - pułkownik Jan Podhorski, żołnierz Związku Jaszczurczego, Narodowych Sił Zbrojnych i AK "Głuszec" Grójec, w 1943 r. zdał maturę na tajnych kompletach w Liceum Ogólnokształcącym w Grójcu. Walczył w  powstaniu warszawskim w pułku Narodowych Sił Zbrojnych "Sikora". 
Dziękujemy i przesyłamy ukłony!

Źródło zdjęcia: www.lepszypoznan.pl/wp-content/uploads/2011/02/marsz_zwyciestwa-31-800x533.jpg
Książka o Żołnierzach Wyklętych dla dzieci
 
Zdjęcie

Chodakiewicz: Żołnierze Wyklęci. Wyrzut sumienia dla kolaborantów i spadkobierców czerwonych katów!

 

Najpierw anegdota. Było to na początku lat dziewięćdziesiątych. Pewien „prawicowy” minister obrony spytał mnie, co robię w Polsce. Odparłem, że badania do pracy doktorskiej, mikrostudium powiatu kraśnickiego, ale w danym momencie zajmuję się Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Prychnął z pogardą: „Po co? Przecież z tego kariery nie będzie!”. Ja na to: „Po to, że im się należy, bowiem walczyli o to, aby Polska była wolna. Po prostu należy im się wdzięczność. I należy im się pamięć i prawda, bowiem przez tyle lat wylewała na nich pomyje komunistyczna propaganda”.

Minister spojrzał się na mnie z pobłażającą wyższością i zrzucił moje „fanaberie” na mój widocznie młody wiek. Wyglądałem na nastolatka, miałem ponad trzydziestkę. Ponadto ja przyjechałem z USA i doskonale wiedziałem, że na NSZ, jak również na ulubionej wileńsko-nowogródzkiej AK ani w ogóle na niczym polskim w USA kariery się nie zrobi. Natomiast minister był koniunkturalnym PRL-owcem, wykorzystującym głuchą dzicz na polskiej prawicy, aby się wspiąć i uwić gniazdko, co mu się nie udało, bo wnet wypadł z obiegu, postawiwszy na niewłaściwego konia. Pokazuje się dyżurnie na rocznicach, ale mało kto o nim pamięta. Zresztą była to postawa wśród postpeerelowskiej elity dość powszechna. Pewien obecny wiceminister odmówił w tym czasie przyjęcia artykułu o oficerze NSZ do periodyku historycznego, który prowadził na emigracji, bo stwierdził, że to wprawdzie dobry temat i facet był w porządku, ale „jeszcze za wcześnie”. Tymczasem Żołnierze Wyklęci są. Ciężka praca garstki zapaleńców, którym przewodzili: Leszek Żebrowski, Jan Żaryn, Janusz Kurtyka, Bohdan Urbankowski i kilku innych, zaczęła na początku nowego tysiąclecia przynosić skutki. Pierwsze wysiłki popularyzatorskie wychodziły od kombatantów, którzy zarażali tym swoje rodziny i młodzież, a nabrały dynamiki głównie dzięki Lidze Republikańskiej, która jako pierwsza spopularyzowała określenie „Żołnierze Wyklęci”.

W tej chwili nie tylko istnieje obszerna historiografia o antykomunistycznych powstańcach, głównie dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej, ale stali się oni młodzieżowymi bohaterami alternatywnymi. Są o nich pieśni, klipy; ich imiona i nazwiska skandują patriotyczni demonstranci; twarze Witolda Pileckiego, Danki Siedzikówny, Zygmunta Szendzielarza, Adama Doboszyńskiego i wielu innych pojawiają się na ogromniastych płachtach rozwijanych przez patriotycznych kibiców na stadionach.

Historyk miał obowiązek opowiedzieć o wyklętych. Polak świadomy swej polskości musi identyfikować się z ciągłością tradycji, której wyklęci bronili. Dlaczego imponują młodym? „My nigdy nie poddamy się” – krzyknął mjr cc. Hieronim Dekutowski „Zapora”, gdy go zmaltretowanego wyciągano go z celi na egzekucję. Wieszany bodaj w 1946 roku publicznie w Lidzie na Nowogródczyźnie „Lalek” zawołał „Niech żyje Polska!”. Młodzieży polskiej niezłomni imponują. Nota bene byli oni dokładnie tacy, jacy mają być żołnierze, a nie politycy. Polityka to sztuka uzyskiwania tego, co możliwe. A w czasie II wojny nic nie było dla Polaków możliwe. Polska była słabeuszem, karzełkiem – przegrała. Politycy polscy nie mieli nic do ugrania. Mogli się tylko przeciwstawić temu, co wyprawiali tutaj Hitler i Stalin, albo do tego się przyłączyć czy też siedzieć cicho i starać się dostosować. Dla żołnierzy takich opcji nie było.

W czasie II wojny światowej Polska miała dwóch wrogów: Niemców i Sowietów. Stąd polscy żołnierze mieli obowiązek bić zarówno popleczników Hiltera, jak i Stalina, w tym tubylczych zdrajców: „Volksdeutschów i Volks-bolszewików” – jak nawoływała jedna z ulotek NSZ. Stąd „PPR – Płatne Pachołki Rosji”. Czy to znaczy, że operacja „Burza” i antysowieckie powstanie, w które się przerodziła, miały sens? Z politycznego punktu widzenia absolutnie nie. Ani z militarnego. To był beznadziejny opór. Natomiast z punktu widzenia wojskowego honoru i zrozumienia swego obowiązku – jak najbardziej.

Wojskowi przysięgali wolnej Rzeczypospolitej i rządowi RP w Londynie. Z tego powodu musieli walczyć. Naturalnie, jak na każdej wojnie, można się było poddać, ale byłoby to złamanie przysięgi. A żołnierz jest od tego, aby walczył, a nie poddawał się. Najlepiej naturalnie byłoby, gdyby udało się wycofać całą armię podziemną, AK, NSZ i BCh, przed przyjściem Sowietów na Zachód. Niestety udało się tylko Brygadzie Świętokrzyskiej. No i – paradoksalnie – niedobitkom garnizonu warszawskiego AK, którzy poszli do niemieckiej niewoli. A potem strumyczkowi Żołnierzy Wyklętych – szczególnie tych, którzy wyrwali się z czerwonych szponów do końca 1945 roku. Potem było znacznie trudniej. Ci, co zostali – walczyli. Wielu ujawniło się w ramach łże-amnestii, ale inni pozostali zacięci i uparci do końca. „Bo wolnych ludzi nic nie złamie” – jak śpiewa bard. Część padła w boju, innych sądowo zamordowała komuna. Ich rodziny napiętnowano jako „bandyckie”.

Ich dzieci żyją w traumie, a wnuki w niewiedzy. Większość konspiratorów antynazistowskich i antykomunistycznych nie ma swoich grobów. Grecka tragedia. Ich mordercy pozostają do dziś właściwie bezkarni. Wszelka działalność przywracająca pamięć o bohaterach jest po prostu moralnie czysta i pożądana. A więc o co chodzi zgodnemu chórowi chamokomuny i michnikowszczyzny, który potępia Żołnierzy Wyklętych? Chodzi właśnie o to, że w latach czterdziestych znaleźli się Polacy, którzy uznali, że zło trzeba nazwać po imieniu: Hitler i Stalin – i nigdy się nie poddali. Nie wchodzili w kolaborackie układy – jak środowisko katolików postępowych z „Tygodnika Powszechnego” czy ludzi z późniejszego PAX-u. Oni nie gadali z czerwonymi. Oni strzelali. A ci inni ugrali wiele. Ocalili swoje życie oraz utrzymali swoje środowisko, żyli na pewno zamożniej niż inni niewolnicy PRL-u. Pozostali obecni. Mogli wazeliniarsko publikować swoje racje, trwać otwarcie. Tak jak liberałowie-postępowcy w Stronnictwie Demokratycznym oraz kadzichłopi w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym. A ci, którzy sprzeciwili się grze, próbom ratowania się za wszelką cenę, wpisywania się w system okupacji sowieckiej przez przedstawiciela – zniknęli z powierzchni ziemi. Zostali wymordowani, pozbawieni grobów, pamięć o nich wytarto z dziejów PRL-u. Co najwyżej podle opluwano ich w ubeckim rechocie wspomnień o „utrwalaniu władzy ludowej”.

Stosunek do nich był niejednoznaczny również po 1989 roku. Ich walka, ich świadectwo rzucały bowiem wyzwanie kompromisowi kolaborantów z komuną. Komunistów z tymi, którzy się w ich PRL-owski system wpisali. Nie mówcie nam więc, że nie było alternatywy w latach 1944-1945. Jak się było żołnierzem, można było prysnąć na Zachód albo walczyć na miejscu. Albo schować się – nawet na stanowisku technicznym, bo kraj potrzebował odbudowy, której przecież czerwoni nie potrafili dokonać (jak pokazała praktyka, nic nie potrafili). Ale wchodzenie w pakty z komuną to zdrada. I Żołnierze Wyklęci są najjaskrawszym przykładem tego właśnie, że nie trzeba było. I to się młodym podoba. Bo wyklęci mieli rację. Walczyli przeciw dwóm wrogom: Hitlerowi i Stalinowi. W tym sensie właśnie oni w tej chwili wygrywają dla Polski II wojnę światową. Bo to oni powinni byli wygrać. Wówczas Polska byłaby wielka, wspaniała, bogata, wolna i sprawiedliwa. I to się nie podoba chamokomunie i michnikowszczyźnie. Bowiem ten tandem plugawi Rzeczpospolitą od początku sowieckiej okupacji w 1944 roku aż po dzień dzisiejszy.

I młodzi – szczególnie narodowcy – chcieli by im w końcu dać za to w mordę. W ten sposób Żołnierze Wyklęci są symbolem dążeń Polaków, którzy marzą o niezawisłości, wolności i zwycięstwie nad wszelkimi starymi układami. A są wyrzutem sumienia dla kolaborantów i spadkobierców czerwonych katów, jak również rozmaitej maści lewicowców. I śmiertelnym zagrożeniem. Legendy bowiem nie da się zamordować. Ona już płonie ostrym ogniem w młodych sercach. Romantyczne, co? Wolę u młodych idealizm niż coś innego. Jaka jest bowiem inna opcja? Głównie moralny relatywizm. „Wybierzmy przyszłość”. Szydercza prześmiewczość pseudokonserwatystów, którzy robią za tubę chamokomuny. Szydzą z powstańców antykomunistycznych, a celują w apologii gen. Jaruzelskiego. Są po prostu mutacją propagandy gazetowyborczej w pismach prawicowych lub takimi się mieniących.

Weźmy choćby ostatnie wynurzenia Adama Michnika na ten temat („Żołnierze wyklęci w potrzasku”, „Gazeta Wyborcza”, 2-3 marca 2013 r.). Obłudnie, w swoim standardowym faryzejskim stylu tak pisze on o początku sowieckiej okupacji: „Był to ponury czas, w którym wszystkie niemal drogi prowadziły donikąd. Był to czas, gdy wierność łatwo przeobrażała się w absurd, a realizm mógł oznaczać zdradę. Tym, którzy tego uniknęli, zarówno „żołnierzom wyklętym”, jak i krytykom, należy się hołd, miłosierdzie i życzliwa pamięć”. Tłumaczymy michnikiadę na polski od końca. Przeciwnością Żołnierzy Wyklętych w Michnikowej dychotomii są ich „krytycy”. A kto to? Przede wszystkim enkawudziści, ubecy, sowieci i tubylczy komuniści. Potem rozmaici realiści, prawdziwi i wydumani, w tym kolaboranci z SD, SL, „Tygodnika Powszechnego”, PAX-u i tym podobnych. Im wszystkim Michnik udziela rozgrzeszenia. I zgodnie z moralnie relatywną wykładnią, ich wszystkich zrównuje z Żołnierzami Wyklętymi. I przebacza tym ostatnim, że „wierność łatwo przeobrażała się w absurd”. Naprawdę? Od kiedy wierność jest absurdem? Michnik nie lubi absolutów, a przecież absolutyzuje tolerancję rozumianą jako aprobatę postawy ubecko-kolaboranckiej. Dlaczego nie tolerować wierności? Bo wierność w polskiej rzeczywistości lat czterdziestych to antykomunizm. Dalej pisze: „Realizm mógł oznaczać zdradę”. Ale przecież działo się to tylko wtedy, gdy realiści zdradzali. Jeśli zaszywali się w prywatność, chowali się, to przecież nie zdradzali. Był to odruch jak najbardziej uprawniony, jak najbardziej realistyczny. W momencie gdy aktywnie wchodzili w system, wspierali go, to zdradzali.

Gdy w „Tygodniku Powszechnym” czy w prasie PAX-owskiej chwalili socjalizm i rewolucję, a ganili Kościół, to nie był realizm. To była zdrada. I to się Michnikowi podoba. To nie jest absurdem. A teraz o „prawie wszystkich niemal drogach prowadzących donikąd”. Czyli jakaś droga prowadziła dokądś. Jaka była to droga? Sowiecka droga do socjalizmu. Była to jedyna zwycięska droga, droga Michnika. Jasne jest więc, że Michnik broni jak zwykle PRL-u oraz tych, którzy w system się wpisali i prosperowali wspaniale. Ale po co zrównywać swoich ulubieńców z Żołnierzami Wyklętymi? Nie będę się odnosił do nudnawych bzdur, jakie Michnik wypisuje na temat konfliktu polsko-żydowskiego w tym czasie. Poświęciłem temu całą książkę, którą na polski przetłumaczono jako „Po Zagładzie”. Osobom zainteresowanym drążeniem tematu polecam natomiast najnowszą monografię o najeździe WiN-u na Parczew pióra Mariusza Bechty, którą Zysk i S-ka wyda na dniach. Profesjonalny historyk i amator będą mogli się nareszcie dowiedzieć się szczegółowo, co rzeczywiście zaszło, a nie polegać na propagandzie „Gazety Wyborczej” – tak solidnej jak to było w sprawie Ejszyszek.

Badamy, badamy dalej. I rezultaty są. Nie tylko w naszej intelektualnej pustelni, ale również w polskich domach oraz na ulicach i stadionach. Czyli opłacało się zająć Żołnierzami Wyklętymi, na których zrobić kariery ani w Polsce, ani w USA nie można. Prawda?

Etykietowanie:

52 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Może "Heroes of War: Poland"


Może "Heroes of War: Poland" wreszcie pokaże prawdę?

Zwłaszcza po skandalicznej ekranizacji historii złamania niemieckiej Enigmy, gdy zasługi naszych kryptologów się ulotniły…

http://media2.pl/media/102385-History-nakreci-serial-o-polskich-bohaterach-II-wojny-swiatowej.html

Jeśli dziś to telewizja podtrzymuje pamięć (vide Czas honoru), to właśnie pojawiła się szansa na przywrócenie na Zachodzie pamięci o tym, kto był "First to Fight"</p />
<p>- Jestem pewna, że nasi widzowie w Wielkiej Brytanii, Polsce oraz w Europie zafascynują się tymi mało znanymi opowieściami o odwadze i honorze - podkreśla Rachel Job, odpowiedzialny za produkcje serialu.</p>
<p>Może "Heroes of War: Poland" wreszcie pokaże prawdę?</p>
<p>Zwłaszcza po skandalicznej ekranizacji historii złamania niemieckiej Enigmy, gdy zasługi naszych kryptologów się ulotniły…</p>
<p>http://media2.pl/media/102385-History-nakreci-serial-o-polskich-bohaterach-II-wojny-swiatowej.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. POWOJENNE LOSY ŻOŁNIERZY

POWOJENNE LOSY ŻOŁNIERZY</p />
<p>Gen. Stanisław Maczek - po wojnie pracował jako sprzedawca, a następnie barman w hotelowej restauracji. Jego przeszłość znali tylko najbliżsi.</p>
<p>Gen. Tadeusz Bór-Komorowski, ostatni Wódz Naczelny Polskich Sił Zbrojnych - premier emigracyjnego rządu, a jednocześnie pracownik zakładu dekoratorskiego i tapicerskiego.</p>
<p>Gen. Stanisław Sosabowski - pozostający w niełasce Brytyjczyków został pozbawiony wszelkich uposażeń należnych kombatantom. Pracował jako magazynier w różnych fabrykach, żył skromnie, większość pieniędzy przeznaczał na opiekę nad ociemniałym synem, zmarł na zawał serca.</p>
<p>Gen. Klemens Rudnicki - po wojnie założył antykwariat i zajmował się restauracją obrazów.</p>
<p>Płk pilot Janusz Żurakowski - po wojnie wyjechał do USA, gdzie początkowo pracował jako tokarz, karierę zawodową kontynuował w Centrum Badań Obronnych Armii USA jako konstruktor antyrakiety Patriot.</p>
<p>Ppłk pilot Jan Zumbach - dowódca Dywizjonu 303, po wojnie parał się przemytem w Afryce, gdzie posługiwał się pseudonimem Johnny „Kamikaze" Brown.</p>
<p>Mjr pilot Władysław Jan Nowak - dowódca Dywizjo¬nu 317, po wojnie pracował w sklepie delikatesowym i kawiarni.</p>
<p>Ryszard Kaczorowski - żołnierz 2. Korpusu, ostatni prezydent RP na uchodźstwie, po wojnie pracował jako księgowy w brytyjskich bankach.

POWOJENNE LOSY ŻOŁNIERZY


Gen. Stanisław Maczek - po wojnie pracował jako sprzedawca, a następnie
barman w hotelowej restauracji. Jego przeszłość znali tylko najbliżsi.


Gen. Tadeusz Bór-Komorowski, ostatni Wódz Naczelny Polskich Sił
Zbrojnych - premier emigracyjnego rządu, a jednocześnie pracownik
zakładu dekoratorskiego i tapicerskiego.

Gen. Stanisław
Sosabowski - pozostający w niełasce Brytyjczyków został pozbawiony
wszelkich uposażeń należnych kombatantom. Pracował jako magazynier w
różnych fabrykach, żył skromnie, większość pieniędzy przeznaczał na
opiekę nad ociemniałym synem, zmarł na zawał serca.

Gen. Klemens Rudnicki - po wojnie założył antykwariat i zajmował się restauracją obrazów.


Płk pilot Janusz Żurakowski - po wojnie wyjechał do USA, gdzie
początkowo pracował jako tokarz, karierę zawodową kontynuował w Centrum
Badań Obronnych Armii USA jako konstruktor antyrakiety Patriot.


Ppłk pilot Jan Zumbach - dowódca Dywizjonu 303, po wojnie parał się
przemytem w Afryce, gdzie posługiwał się pseudonimem Johnny „Kamikaze"
Brown.

Mjr pilot Władysław Jan Nowak - dowódca Dywizjo¬nu 317, po wojnie pracował w sklepie delikatesowym i kawiarni.


Ryszard Kaczorowski - żołnierz 2. Korpusu, ostatni prezydent RP na
uchodźstwie, po wojnie pracował jako księgowy w brytyjskich bankach.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Społeczny Komitet Uczczenia

Piszą o nas. Tym razem Nasza Polska

Piszą o nas. Tym razem Nasza Polska

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. "Boży Wojownik" Rotmistrz Pilecki - Marsz w Toruniu - 11 maja 20

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Związek Żołnierzy Narodowych

2
maja 2013 roku na górze Błatniej odbyło się uroczyste odsłonięcie
tablicy pamiątkowej poświęconej żołnierzom oddziału Edwarda Biesoka ps.
Edek, jednego z podkomendnych kpt. Henryka Flame ps. Bartek. W tym
miejscu 13 maja 1946 roku odbyła się potyczka partyzantów z
funkcjonariuszami MO. Przed odsłonięciem tablicy w schronisku na
Błatniej miała miejsce Msza Święta. Inicjatorem uroczystości był pan
Bogdan Ścibut, współautor książki pt. "Piotr Opoka - ksiądz major Rudolf
Marszałek Tchr" opisującej dzieje kapelana Narodowych Sił Zbrojnych. Po
odsłonięciu tablicy przybliżył on postać Edka oraz wydarzenia z terenu
Błatniej sprzed 67 lat. Następie odbył się apel poległych. Po
zakończeniu uroczystości część zgromadzonych udała się na grób Edwarda
Biesoka, gdzie zmówiono modlitwę.
Jeszcze kilka lat temu można
byłoby stwierdzić, iż na temat tych wydarzeń nie wiadomo de facto nic.
Odtworzenie historii sprzed prawie 70 lat pokazuje, że nawet najmniej
znany a zarazem jakże zakłamany temat można drążyć i w końcu opracować.
Tego samego dnia wieczorem w miejscowości Wisła pan Bogdan Ścibut
przedstawił rekonstruktorom grup historycznych przygotowującym się do
obchodów rocznicy defilady kpt. "Bartka" 3 maja, projekt badawczy pt.
"Powinniśmy wracać do swoich", do uczestniczenia w którym Związek
Żołnierzy NSZ Podbeskidzie gorąco zachęca. Projekt ma na celu zebranie
jak najpełniejszych informacji na temat oddziału kpt. Henryka Flame.
Osoby zainteresowane proszone są o kontakt.
Błatnia - Edward Biesok ps. Edek (8 zdjęć)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. arch/- Żołnierze tragicznej

zdjecie

arch/-

Żołnierze tragicznej sprawy

http://www.naszdziennik.pl/mysl/31594,zolnierze-tragicznej-sprawy.html

Jest 5 maja 1945 roku. Żołnierze Brygady
Świętokrzyskiej, jedynej formacji krajowego podziemia, która przedarła
się przez linię niemiecko-sowieckiego frontu, leżą na skraju lasu gdzieś
w zachodnich Czechach, na ziemi okupowanej jeszcze przez III Rzeszę,
czekając rozkazu do ataku na niemiecki obóz koncentracyjny Holiszów.

Całą operację dowództwo Brygady uzgodniło przez łączników z
nadciągającymi Amerykanami, którzy dwa dni wcześniej zbombardowali
holiszowskie zakłady zbrojeniowe.

Chłopcy z Brygady wiedzą już, że Berlin bliski jest upadku, a w
Pradze trwa powstanie pod wodzą komunistów. Żyją nadzieją, że Amerykanie
nadejdą pierwsi – bo naprzeciw siebie mają nacierającą potęgę Armii
Czerwonej, a za sobą wiele tygodni nadludzkiego wysiłku, by wyrwać się z
kraju, zanim zaleje go sowiecka lawina stali i barbarzyństwa.

Przedrzeć się na Zachód

Zgrupowanie składa się z tych żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych,
którzy nie chcieli podporządkować się Armii Krajowej i sformowali
dziewięć miesięcy wcześniej, w sierpniu 1944 roku, ponad tysięczną
Brygadę Świętokrzyską pod dowództwem płk. Antoniego Szackiego
„Dąbrowskiego”, „Bohuna”. Przyjęli – w odróżnieniu od AK – zasadę walki z
dwoma wrogami, Niemcami i Sowietami. Tym ostatnim dawali się we znaki,
likwidując bandyckie oddziały AL i struktury PPR, grabiące i mordujące
ludność na Kielecczyźnie. Zbliżający się Sowieci mieli więc z nimi
własne porachunki: za rozbicie jesienią 1944 roku dużego zgrupowania AL
Tadeusza Grochala „Tadka Białego” wraz z grupą sowieckiego wywiadu
wojskowego pod dowództwem Iwana Karawajewa; za wyłapywanie i
likwidowanie przez lotne patrole NSZ członków grup komunistycznych; za
odbijanie z ich rąk żołnierzy polskiego podziemia, katowanych i bitych,
oraz zakładników ze wsi i dworów; i wreszcie, za zlikwidowanie w
październiku 1944 roku sowieckiej radiostacji w powiecie częstochowskim.

Gdy w styczniu 1945 roku ruszyła nieoczekiwanie wielka ofensywa
sowiecka, od Komendanta Głównego NSZ, płk. Zygmunta Broniewskiego,
dostali polecenie: „Brygada ma wykonać rozkaz wycofania się na Śląsk.
Pomocy żadnej nie możemy udzielić. Należy liczyć na własne siły”.

Liczyć na własne siły… Klucząc szybkim marszem z taborami na
furmankach między wycofującymi się na zachód potężnymi zgrupowaniami
niemieckimi, słysząc wciąż za plecami sowiecką nawałę artyleryjską.

Tylko szaleniec mógł liczyć na to, że operacja przedarcia się na
terytoria zajmowane stopniowo przez Amerykanów może się powieść,
zwłaszcza że broni mieli mało – niejeden z nich chował za paskiem jak
skarb stary granat. Ale wyboru nie mieli. Plan wycofania się na Zachód
był zresztą zgodny z myślą Naczelnego Wodza na Uchodźstwie, gen.
Kazimierza Sosnkowskiego, który latem 1944 roku napisał do komendanta
AK: „Upoważniam was w razie koniecznej potrzeby do wycofania […]
najbardziej zagrożonych elementów AK, a przede wszystkim młodzieży (na
zachód ku granicy słowacko-węgierskiej). In extremis zezwalam na
wycofanie tych elementów poza granice Kraju, z rozkazem przedostania się
do sił naszych na obczyźnie”.

A Brygada, choć niepodlegająca komendzie AK, była in extremis…

Niemcy, z którymi stoczyła od swego powstania wiele potyczek i bitew,
w tym najpoważniejszą we wrześniu 1944 pod Cacowem, gdzie obroniła się
przed 400-osobową kolumną lotników i setką żandarmów z bronią maszynową,
ogarnięci byli wprawdzie atmosferą chaotycznego odwrotu, ale nadal
stanowili poważne zagrożenie dla żołnierzy NSZ.

W kleszczach dwóch wrogów

Już 15 stycznia, dwa dni po otrzymaniu rozkazu przebijania się do
aliantów, doszli do rzeki Pilicy, obsadzonej silną niemiecką obroną. Tuż
za nimi Wehrmacht stawiał jeszcze beznadziejny opór Sowietom. Kleszcze
zaciskały się z godziny na godzinę.

Szczęście sprzyjało Polakom: pochwycili kilku niemieckich jeńców,
których dowódca Brygady odesłał do swoich z ultimatum: albo Niemcy
przepuszczą oddziały przez most pod Żarnowcem, albo nastąpi polskie
uderzenie. Nie było innego wyjścia niż tak desperackie, ponieważ czołgi
sowieckie, przełamawszy front, gnały wprost na rzekę. Nie czekając na
odpowiedź Niemców, płk Szacki kazał ruszać przez most. Gdy wszystkie
oddziały przeszły na drugą stronę, Sowieci dopadli ogniem ostatnie wozy
taborów – Brygada wyrwała się ze śmiertelnej pułapki w ostatniej chwili.

Na drugim brzegu, w Żarnowcu, wjechali wprost na niemieckie czołgi.
„Posuwaliśmy się z bronią gotową do strzału – zapamiętał Wiesław
Widloch. – Na chodniku stało trzech Niemców z wycelowanymi w nas
pistoletami maszynowymi. Jeden z nich zaczął się zbliżać, ale kiedy
zobaczył nasze lufy, zatrzymał się. I tak staliśmy naprzeciw siebie z
wycelowaną bronią gotowi na wszystko chyba z pół godziny. Raptem
ruszyliśmy, i to galopem”. Kolejne wozy wypadały z miasta na otwartą
przestrzeń, w pola. Przez Odrę przeszli, podobnie jak przez Pilicę, bez
walki z Niemcami, ale z sowiecką armią na karku.

Rozkaz płk. Szackiego z 19 stycznia wyjaśnił niezrozumiałą dla
żołnierzy ustępliwość Niemców: „Dla ratowania Brygady porozumiałem się z
dowództwem fortyfikacji niemieckich, aby przejść przez ich linie na
zachód. Tym samym weszliśmy w stan nieprowadzenia walki z Niemcami na
czas nieokreślony. Mam nadzieję, że szybko toczące się wypadki wojenne
pozwolą nam w niedalekiej przyszłości zameldować się u Naczelnego
Wodza”.

„Odetchnąłem… Amerykanie”

Utrzymanie stanu „nieprowadzenia walki” wymagało od polskiego
dowództwa nie lada dyplomacji: trzeba było przyjąć nakazany przez
Niemców kierunek marszu do Czech, ale równocześnie odwieść ich od
zamiaru wcielenia Brygady do Waffen SS lub użycia jej do walk
partyzanckich na tyłach frontu. Posługując się najróżniejszymi
argumentami, płk Szacki uchronił swoich żołnierzy od wypełniania roli
sojuszników III Rzeszy.

Tymczasem Brygadę czekało, zgodnie z żądaniem postawionym przez
Niemców, zimowe przejście przez Sudety – na mrozie przez głębokie
śniegi, w zniszczonych starych ubraniach, na skraju wytrzymałości
fizycznej. Znieśli wszystko, byle dalej od czerwonych, byle bliżej
wolności. Po długich dyskusjach Niemcy zgodzili się na dalszy przemarsz
na Zachód przez Czechosłowację. Szli więc w kierunku Pilzna, co rusz
wymykając się niemieckim jednostkom. Panujący na przyfrontowym terenie
chaos, potęgowany przez różnorodność wycofujących się oddziałów
niemieckich i Ostlegionów, stwarzał warunki sprzyjające Polakom: w
powszechnym zamieszaniu łatwiej im było zniknąć, nie ściągając na siebie
uwagi.

W drodze Brygada rosła, przygarniając pod swoje skrzydła zbiegłych
jeńców z Powstania Warszawskiego, Polaków wywiezionych na przymusowe
roboty, uwolnionych z obozów jenieckich i koncentracyjnych, którzy nie
chcieli wracać do komunistycznej Polski.

Dowództwo starało się jak najpilniej nawiązać łączność z 3. Armią
amerykańską pod dowództwem gen. George’a Pattona – taki był przecież od
początku cel morderczego marszu, a poza tym, w obecnej sytuacji –
warunek przetrwania polskiej jednostki, która musiała wymknąć się spod
uciążliwej niemieckiej kontroli. Ze względów politycznych należało
równie szybko skontaktować się z rządem na uchodźstwie oraz 2. Korpusem
gen. Andersa, by powiadomić prawowite władze o liczącym już blisko 2
tysiące członków zgrupowaniu.

Naprzeciw Amerykanom wyszła 30 kwietnia 1945 r. grupa pod dowództwem
kpt. Stefana Celichowskiego „Skalskiego”. Napotykając w nocnych
ciemnościach wrogie czołgi i patrole, poruszali się ostrożnie w rejonie
frontu, narażeni na ostrzał aliancki. „Kierujemy się na baterię
amerykańską, którą słychać coraz wyraźniej – wspominał kpt. Celichowski.
– Robi się brzask, las się kończy, sto metrów łączki, a następnie
wiejskie zabudowania. Vis-à-vis nas na dachu leży dwóch żołnierzy.
’Osiemdziesiąt procent pewności, że to Amerykanie, ale jeśli to jakiś
oddział SS…’, myślę sobie. Dali strzał alarmowy, no i trzeba było
wyleźć”. Powiewając białą flagą, trzymali się ściany lasu, podczas gdy
naprzeciw nim biegli obcy żołnierze. „Słyszę jakieś okrzyki i… nie
rozumiem ani słowa. Odetchnąłem… Amerykanie”. Zaprowadzeni do dowództwa
dywizji, zostali przyjęci ze zdumieniem, ale i serdecznością: „Czułem
się takim samym żołnierzem i oficerem alianckim jak oni. Starsi
oficerowie amerykańscy przy każdej sposobności to podkreślali” – pisał
kpt. Celichowski.

„Czy ktoś mi kiedyś uwierzy?”

Szybko dokonano ustaleń na temat planowanej przez NSZ akcji na obóz
kobiecy w Holiszowie. Liczyła się każda minuta, załoga SS dostała bowiem
rozkaz likwidacji obozu.

5 maja 1945r., o świcie, żołnierze Brygady wpatrują się z odległości
kilkuset metrów w druty otaczające obóz. Jeden z nich, Wiesław Wieloch,
pamięta, że przez głowę przebiegała mu myśl: „Czy, jeśli przeżyję, ktoś
mi kiedyś uwierzy, że wyzwalałem niemiecki obóz koncentracyjny?”. W
południe pada komenda: „Naprzód!”. Zaskoczeni esesmani bronią się
krótko, brama ustępuje pod naporem Polaków, którzy wpadają do obozu,
otwierają baraki pełne stłoczonych więźniarek: Francuzek, Polek,
Czeszek, Rumunek… Do niewoli idzie 200 esesmanów i 15 nadzorczyń.

Uwagę płk. Szackiego zwracają dwa baraki, otoczone drutem kolczastym
pod napięciem i wychudłe twarze wyglądające przez małe okienka. Żydówki…
Zamknięte, miały zostać spalone żywcem. „Chciałem wejść do środka, ale
makabryczny widok zatrzymał mnie na progu – przyznaje zawodowy oficer,
który niejedno już widział. – Z mroków budynku wydostawał się potworny
odór rozkładających się trupów. Z tych czeluści na światło dzienne
wypełzały pozostałe przy życiu kobiety”.

Trzeba jeszcze powstrzymywać wygłodzone kobiety rzucające się na
kopce surowych ziemniaków. I odstawić Amerykanom jeńców, którzy nagle
stają się pokorni. „Okazało się, że wszyscy byli niewinni – wspomina
jeden z polskich żołnierzy – a wszystko to zrobiło się samo, te baraki,
te trupy, te biegające szkielety. Jeden z nich upadł na kolana,
doczołgał się do moich nóg i zaczął całować buty. Poczułem się okropnie
głupio. To dziwne, ale zrobiło mi się wstyd. Cofnąłem się i lufą
pchnąłem go do szeregu”.

„Dziwne to wojsko”

Dla Brygady zaczęły się krótkie dni chwały: walka u boku Amerykanów,
jak równy z równym, zakończona wzięciem do niewoli sztabu XIII Armii, w
tym dwóch generałów; wizyta wysłannika Naczelnego Wodza i jego słowa:
„Byliście i jesteście żołnierzami polskimi, a czyny wasze przejdą do
historii”; spotkanie z delegacją oficerów przysłanych przez gen.
Andersa.

Brygada Świętokrzyska jest jednak w oczach władz na uchodźstwie wciąż
oddziałem NSZ, który odmówił połączenia się z AK. Równocześnie Sowieci
zaczynają się upominać o „faszystowskich” żołnierzy, kilku porywa NKWD.
„Londyn miał z nimi porachunki jeszcze z czasów Armii Krajowej. Jego
oficerowie-łącznicy wiele wysiłku włożyli w to, aby Amerykanom
tłumaczyć, że ci chłopcy, którzy płakali, oddając z tak pomysłowym i
krwawym wysiłkiem ciułaną broń – to nie żołnierze, tylko jakieś cywilne
plewy zagnane wichrem wojny do Niemiec” – pisał Melchior Wańkowicz,
który odwiedził Brygadę jesienią 1945 r. po przeniesieniu jej do
Marsfeld w Niemczech i przekształceniu w kompanie wartownicze. „Trudno
było wyjść cało z tych połączonych ataków Warszawy, Rosji i Londynu,
Amerykanie jednak czuli, że te ataki popychają ich do czegoś
nieuczciwego. Odebrali broń, odebrali statut żołnierski, ale Brygady nie
wydali, jej żołnierzy nie rozproszyli po obozach cywilnych”. Dziwne
wydaje się Wańkowiczowi, otrzaskanemu z realiami regularnej armii spod
Monte Cassino, to wojsko „zawieszone w pustce – z portretami prezydenta
Arciszewskiego na ścianach. Z namiętnym kultem dla 2. Korpusu i jego
wodza. Bez nowoczesnego wyszkolenia – z akcentowaną postawą żołnierską.
Bez możliwości awansów i odznaczeń – z silną hierarchią własnych
stopni”.

Ścigani po wojnie przez sowieckich agentów nawet we Francji, gdzie
osiadło wielu z nich, wyjeżdżali za Atlantyk. Odsądzeni od czci przez
propagandę komunistyczną w PRL, która uczyniła z nich „kolaborantów
niemieckich”, dowiadywali się o kolejnych wyrokach na dawnych towarzyszy
broni z NSZ. Wiedzieli, że w kraju nie znajdzie się dla nich miejsca
więcej niż na mogiłę – ostatni żołnierze wciąż wyklęci zmową komunistów i
rządzących dziś Polską ich ideowych spadkobierców. W księdze Brygady
zapisano słowa: „Latami idziemy nocą, żołnierze tragicznej sprawy”. Ich
marsz jeszcze się nie skończył…

Anna Zechenter IPN Kraków

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. arch/- Mogę kochać Ojczyznę

zdjecie

arch/-

Mogę kochać Ojczyznę jak Pilecki


Z Karolem Marią Wojtasikiem, współorganizatorem III Toruńskiego Marszu Rotmistrza Pileckiego, rozmawia Izabela Kozłowska

Skąd zrodził się pomysł na zorganizowanie Marszu Rotmistrza Pileckiego w Toruniu?

– Pomysł zrodził się za sprawą ogólnopolskiej inicjatywy „Let's
Reminisce About Witold Pilecki” oraz wiążących się z nią marszów
organizowanych w innych miastach Polski, 13 maja, w dniu urodzin Witolda
Pileckiego. Za pierwszym razem byłem uczestnikiem, natomiast za drugim
już jednym z organizatorów. Idący w marszu poczuli, że nie można
odstawać od innych, że są wśród nas szczególnie zainteresowani, chętni
do działania ludzie, którzy z ochotą podejmą się zorganizowania
kolejnych marszów i pokażą całej Polsce możliwości mobilizacyjne
środowisk narodowych w Toruniu. Ostatni marsz okazał się prawdziwym
przebojem, najbardziej profesjonalnie przygotowaną
uroczystością w Polsce. Wiele osób zaangażowanych w upamiętnienie
Pileckiego w innych miejscowościach pokazywało nasz marsz jako wzór  –
to bardzo podbudowuje. Inspiracji do zorganizowania było wiele, poza
wcześniej wspomnianymi były to m.in. nasilone ataki różnorodnych
środowisk lewicowych na wartości najbliższe naszym sercom (Bóg, Honor i
Ojczyzna), kłamstwa poprzez kreowanie ich „bohaterów” jako jedynych
słusznych i prawdziwych. Przyczyniła się również do tego kwestia
związana z niską świadomością mieszkańców Torunia na temat narodowych
bohaterów. Bohaterów na miarę znanych nam postaci z komiksów, o
niebywałych zdolnościach, sile i ujmującej serce działalności – walki
dobra ze złem.  Jednak my, Polacy, nie musimy odwoływać się do postaci
fikcyjnych; my mamy prawdziwych bohaterów, m.in. żołnierzy wyklętych.
Teraz już nagłaśniamy ich postacie, zasługi, problematykę ich życia,
przywracamy o nich pamięć oraz upamiętniamy poprzez różne projekty,
takie jak marsz Pileckiego czy tablica Żołnierzy Wyklętych, której to
wizualizacja wraz z projektem uchwały została ostatnio złożona przez
prof. dr. hab. Wojciecha Polaka do Biura Rady Miasta Torunia.

Torunianie dotychczas chętnie włączali się w ten marsz? Z jakim zainteresowaniem cieszyły się wcześniejsze jego edycje?

– Narastającym. Pierwszy marsz był spontaniczny, zwołany SMS-owo,
wśród znajomych. Przyszło raptem 60 osób, a może i mniej. Na drugim
spodziewaliśmy się około 500 osób, a przyszło 1,5 tysiąca. Co roku
staramy się rozbudować nasz marsz, nadając mu coraz to ciekawsze oprawy,
podnosząc jego doniosłość, nie zapominając o tym, że jest to inicjatywa
społeczna i chcemy zachować pewną swobodę, nie ubierać jej w sztywne
ramy, umożliwić spontaniczne wyrażanie siebie samego i swojej dumy z
bycia Polakiem. W tym roku będzie to kibicowska oprawa ze stroboskopami,
racami i świecami dymnymi oraz koncert patriotyczny Tadka Polkowskiego z
Krakowa.

Coraz więcej osób, instytucji dopytuje się, jak mogą dołączyć do
organizacji, jak mogą nas wspomóc. To wszystko pokazuje, że
zainteresowanie istnieje i wciąż zwiększa się. Ludzie powoli przekonują
się, że podstawę ich bytu stanowi państwo i polskość, która obecnie jest
mocno wyśmiewana, a uczestnicząc w marszu, właśnie ją wyrażają. Widząc
wywieszony plakat z informacją o III Toruńskim Marszu Rotmistrza
Pileckiego, już nie pytają, o kogo chodzi albo o co chodzi, a którego to
będzie? To cieszy, pokazuje, że praca Klubu „Szewskiej Pasji” pod
przewodnictwem prof. dr. hab. Wojciecha Polaka nie jest bezowocna.
Jednym ze szczególnych naszych założeń jest, aby z inicjatywy mającej na
celu upamiętnienie wybitnej postaci nie zrobić imprezy komercyjnej. To
wbrew naszym intencjom.

Jak we współczesny świat wpisuje się postawa rotmistrza Pileckiego?

– Niektórzy mówią i swoim zachowaniem potwierdzają, że jako relikt.
Gdzie nie spojrzeć – rozpusta i liberalizacja życia. Jednak mimo to we
wszystkim, co nas otacza, po pewnym czasie zauważamy powrót do
pierwotnych założeń, do fundamentów. Tak jest z modą, muzyką,
motoryzacją i również z hierarchią wartości. Zmieniają się nie tylko
pojedyncze wartości, ale także całe systemy wartości. Świat potrzebuje
przykładów i wzorców, do których trzeba powrócić, na których należy się
opierać (tutaj należy właśnie wskazać osobę rotmistrza Pileckiego).
Ludzie powoli się do nich przekonują. Ten progres, mimo iż powolny, jest
zadowalający.

Dlaczego warto przypominać osobę Witolda Pileckiego?

– My manifestujemy wartości, w które wierzymy, a żeby nie były one
pustymi frazesami przez nas podnoszonymi, podajemy przykład – Pilecki.
To pozwala budować własne relacje chęci do możliwości i motywuje do
działania, uświadamia, że można. Mogę być człowiekiem wiary – jak
Pilecki. Mogę być odważny – jak Pilecki. Mogę kochać swoją Ojczyznę –
jak Pilecki. Mogę być… Skoro Pilecki mógł, dlaczego nie ja? On walczył o
Ojczyznę dla następnych pokoleń, ja również mogę i powinienem. On był
wzorem do naśladowania dla swoich dzieci, ja również muszę! To jest
istota naszych działań. Zresztą notoryczne próby ośmieszania naszych
wartości, próby ich zwalczania, doprowadzają do demoralizacji, powodują
ogólne zwątpienie u ludzi słabej wiary, łatwo poddają się mainstreamowym
naciskom. My musimy się temu przeciwstawić. Życie Witolda Pileckiego
już od harcerskiej młodości, później ułana, wojskowego, ojca, męża,
gospodarza pokazuje nam, w jakim kierunku powinnyśmy zmierzać, do czego
dążyć. Upamiętnienie jego osoby to również reaktywacja należnego
szacunku wojskowym, prawdziwym wojskowym, sługom Ojczyzny. To nasz
obowiązek! Pamiętajmy – nie jesteśmy Europejczykami. Jesteśmy Polakami,
dumnymi Polakami! Mamy dla kogo żyć, pracować i za co umierać!

Dziękuję za rozmowę.

Izabela Kozłowska

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/31610,moge-kochac-ojczyzne-jak-pi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. (Brak tytułu)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. http://ipn.gov.pl/publikacje/




Miniaturka



Niniejszy tom stanowi zbiór studiów
omawiających różnorodne aspekty amnestii ogłaszanych przez komunistyczne
władze w latach czterdziestych – poczynając od sowieckich wzorów
organizowania tego rodzaju przedsięwzięć, zastosowanych rozwiązań
prawnych, działalności operacyjnej UB oraz stosunku do tej akcji różnych
struktur podziemia niepodległościowego. Autorzy omawiają okoliczności,
przebieg i wyniki amnestii w poszczególnych regionach Polski, w tym
także na terenie anektowanej przez Związek Sowiecki Wileńszczyzny. Tom
posiada także aneks źródłowy zawierający kilkadziesiąt dokumentów –
statystyk, przepisów prawnych, odezw i tekstów publicystycznych z tamtej
epoki – z których wiele zostało opublikowanych po raz pierwszy.

Praca
powstała w ramach centralnego projektu naukowo-badawczego IPN „Aparat
bezpieczeństwa w walce z podziemiem politycznym i zbrojnym 1944–1956”.



SPIS TREŚCI

Wstęp

Piotr Niwiński Amnestia jako metoda walki sowieckiego NKWD z polskim podziemiem niepodległościowym na Wileńszczyźnie (1944–1945)

Arūnas Bubnys Litewska partyzantka niepodległościowa wobec amnestii sowieckich w latach 1945–1946. Problem ujawniania się i legalizacji

Przemysław Gasztold-Seń Problemy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w przygotowaniu i realizacji amnestii 1945 i 1947 r.

Tomasz Łabuszewski Amnestia 1945 r. i deklaracja Jana Mazurkiewicza „Radosława”

Wojciech J. Muszyński Podziemie narodowe i komunistyczne amnestie lat 1945 i 1947 – wybrane aspekty

Maciej Korkuć „Ujawnienie
nie mniej ryzykowne, jak i nie ujawnienie”. Podziemie niepodległościowe
w Krakowskiem wobec akcji amnestyjnej w 1945 r.

Justyna Dudek Amnestia jako środek walki aparatu bezpieczeństwa z podziemiem niepodległościowym na przykładzie Lubelszczyzny

Mirosław Surdej Amnestie i akcja ujawnieniowa na Rzeszowszczyźnie w latach 1945–1956

Alicja Paczoska-Hauke Amnestie z 1945 i 1947 r. jako środek w walce z podziemiem niepodległościowym w województwie pomorskim

Kazimierz Krajewski Gdy nie można złamać podziemia, należy je „rozłożyć”. „Dzikie” amnestie na terenie województwa warszawskiego (1945–1946)

Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki „Dzikie”
amnestie na przykładzie Związku Zbrojnej Konspiracji na ziemi
radomskiej (sierpień–wrzesień 1946 r.). Inspiracje i konsekwencje

Agnieszka Łuczak Ujawnienie oddziału „Dzielnego”/„Kościuszki” jako przykład amnestii lokalnej w Wielkopolsce (jesień 1946 r.)

Marcin Zwolski Amnestie
z lat 1945–1956 oraz ich realizacja w więziennictwie. Praktyka
ogólnopolska a lokalna specyfika na przykładzie białostockim

Piotr Łapiński Amnestia w 1947 r. na Białostocczyźnie jako próba „rozbrojenia terenu”

Aneksy źródłowe (33 dokumenty)


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Piotr Mazurek 68 lat temu

68 lat temu Brygada Świętokrzyska NSZ wyzwoliła niemiecki obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie. Czesi pamiętają. A Polacy?

Tylko u nas

Wyzwoliciele niemieckiego obozu koncentracyjnego w Holiszowie nie
spotkali się, więc do dziś w swej Ojczyźnie z należnymi im honorami. W
Warszawie wciąż nie ma pomnika żołnierzy NSZ, ani żadnego innego
miejsca, które by o nich przypominało.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. Kapitan Gracjan Fróg

zdjecie

Kapitan Gracjan Fróg „Szczerbiec” (pierwszy z
lewej) wśród dowódców wileńskiej AK. Przed frontem płk Aleksander
Krzyżanowski „Wilk”, dowódca Okręgu Wileńskiego AK, umarł po wojnie w
więziennym szpitalu. Turgiele, Wielkanoc,1944 rok ()

Śmierć „Szczerbca”

Kalendarz polski codzienny

Piotr Szubarczyk


Uciekł z niewoli niemieckiej,
kilkakrotnie z niewoli sowieckiej i z obozu NKWD dla akowców w
Diagilewie pod Riazaniem. Nie udało mu się uciec przed NKWD-UB. Bohater
konspiracji niepodległościowej na Kresach (kawaler Orderu Virtuti
Militari – dwukrotnie), dowódca 3. Wileńskiej Brygady AK został
zamordowany w więzieniu mokotowskim 11 maja 1951 roku. W 1959 roku
komuniści „zrehabilitowali” go, ale dalej ukrywają miejsce pochówku.
Pozostał symboliczny grób na Powązkach i poszukiwania na Łączce.

Kapitan
Gracjan Fróg „Szczerbiec” (ur. 8 grudnia 1911 roku) jest Polakom
zupełnie nieznany. Na fali zainteresowania żołnierzami wyklętymi możemy
przywrócić pamięć o zamordowanych przez sowieckich kolaborantów za
wierność świętej sprawie naszej niepodległości. „Szczerbiec” należy do
tych, których zapomnieć nie można! Z licznych świadectw żołnierzy
wileńskich wynika, że był żywą legendą partyzantki walczącej z Niemcami,
z ich litewskimi kolaborantami (m.in. bitwa pod Murowaną Oszmianką w
maju 1944 r.), także z sowieckimi „partyzantami” – dywersantami Moskwy,
których interesowały nie tyle siły niemieckie na Wileńszczyźnie, co
polska partyzantka. Zamordowali podstępnie 80 żołnierzy i dowódcę
pierwszego oddziału AK na Wileńszczyźnie por. Antoniego Burzyńskiego
„Kmicica”.

Kapitan Fróg był oficerem Wojska Polskiego, m.in. po
Szkole Podchorążych Piechoty w Komorowie-Ostrowi Mazowieckiej, tak jak
płk Łukasz Ciepliński, postać symboliczna dla „wyklętych”. Miał
szczególną charyzmę i mir wśród żołnierzy. To dlatego został po wojnie
zabity, choć nie dowodził już żadnym oddziałem. Był jednym z tych,
których Sowieci nie zdążyli zamordować podczas zbrodni katyńskiej. Teraz
kończyli „dzieła”.

12 maja pamiętajmy w modlitwie o rocznicach śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego (1935) i gen. Władysława Andersa (1970).

http://www.naszdziennik.pl/wp/32285,smierc-szczerbca.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Czeskie Lidove Noviny o

Czeskie Lidove Noviny o Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ i jej akcji na niemiecki obóz koncentracyjny w Holisovie.
UWAGA: CZESI HONORUJĄ BRYGADĘ ŚWIĘTOKRZYSKĄ!<br />
Lubos Palata - "Lidove Noviny" 9 maja 2013 r.<br />
A na co czeka organ Michnika? :)
UWAGA: CZESI HONORUJĄ BRYGADĘ ŚWIĘTOKRZYSKĄ!
Lubos Palata - "Lidove Noviny" 9 maja 2013 r.
A na co czeka organ Michnika? :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

13. na co czeka...wiadomo na kompletne zapomnienie

wszak WEszyscy pamiętamy kim był brat guru salonu,,krwawy sędzia stalinowski...
stefan michnik....
a więc ...szalon i mieszadło czekają na zapomnienie...
Na szczęsie nie zapominają :Grójeccy radni ...
a to już jedno z końcowych zdań z z artykułu przytocznego przez panią prezes....
"Nasza Polska str 3 nr 18 30 IV 2013

"upamiętnieniem Żołnierzy Wyklętych zajmiemy się sami,nie brakuje nam pomysłów ani energii,nie brakuje nam pomysłów ani energii,czego dowodem było choćby rozkolportowanie w Grojcu 2,5 tysiąca ulotek i kilkuset plakatów,które wydrukowaliśmy za własne pieniądze.Mamy kilka pomysłów,jak upamiętnić miejscowe podziemie niepodległościowe. Nie będę na razie zdradzał naszych planów.Wszystkich zainteresowanych akcją zapraszam do śledzenia naszej strony facebook.com/Komitet-Grojec,gdzie będziemy podawać aktualne informacje o naszych działaniach
...."

szanowna pani prezes...po co nam mieszadło...mamy swoje gazety ...i im wielkie składam ukłony i szacunek...
"Nasza Polska" jest taką właśnie....To gazeta nie dotowana przez żaden obcy kapitał...
i dlatego własnie jest taka Polska...
ukłony...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

14. @gość z drogi

gdyby nie nasza, Polska determinacja, to polskojęzyczne media i nie nasze rządy zamiotły by wszystkich pod dywan. I Zołnierzy Wyklętych i ofiary rzezi wołyńskiej...wszystkich.

Poznań: Odsłonięto tablicę ku czci ostatnich przywódców Narodowych Sił Zbrojnych [ZDJĘCIA]

Uroczysta msza święta, okolicznościowe wystawy oraz odsłonięcie
pamiątkowej tablicy ku czci Stanisława Kasznicy i jego brata Jana
Kasznicy na terenie I Liceum Ogólnokształcącego w Poznaniu - to główne
punkty obchodów rocznicy stracenia Stanisława Kasznicy i Lecha Neymana.

Ekshumacje ofiar komunizmu na Powązkach: Zidentyfikowano Stanisława Kasznicę, ostatniego dowódcę NSZ

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

15. szanowna pani prezes i dlatego Warto byc dumny z tego

ze jest sie Polakiem a nie kundlem
serdeczne pozdrowienia wieczorne...i modlitwa za Nich wszystkich....

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

16. (Brak tytułu)

Zdjęcie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Młodzież pamięta o

Młodzież pamięta o żołnierzach wyklętych

27 uczniów ze szkół leżących na terenie archidiecezji przemyskiej wzięło udział w drugiej edycji konkursu patriotycznego, który w tym roku odbył się pod hasłem „Żołnierze Wyklęci – zapomniani bohaterowie naszego regionu”.

Konkurs odbył się 18 maja br. w Ośrodku Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Archidiecezji Przemyskiej (KSM AP) „Nadzieja” w Wybrzeżu (woj. podkarpackie). Jego organizatorami było KSM AP oraz Zespołu Szkół im. Aleksandra Fredry z Nienadowej.

Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. w intencji Ojczyzny. Tuż po niej przywitano uczestników i gości przybyłych na konkurs, który podzielony był na trzy części. Pierwszym etapem była gra plenerowa.

Jak wyjaśniają organizatorzy konkursu, uczestnicy mieli za zadanie odnaleźć fragmenty podręcznika, artykuły z gazet, zdjęcia i mapy dotyczące tematyki konkursu i odpowiednio oznakowane, które mogły im się przydać podczas kolejnych etapów.

Kolejny etap był pisemny, w którym uczestnicy musieli wykazać się zdobytą wiedzą.

Ostatni, trzeci etap polegał na prezentacji sylwetki wybranego żołnierza wyklętego.

Ostatecznie pierwsze miejsce zajęła Karolina Augustyn z Łańcuta. Na drugim znalazł się Piotr Farciszewski z Brzozowa, zaś trzeci był Karol Winiarski, także z Brzozowa.

Jak wyjaśniają organizatorzy, konkurs ten jest jednym ze sposobów realizowania postawy patriotycznej wpisanej w KSM. „Jego celem jest budzenie i propagowanie świadomości historycznej wśród młodzieży – w tym roku ze szczególnym podkreśleniem postawy żołnierzy wyklętych. Swoją obecnością zaszczyciła nas pani Marzena Baum-Gruszowska – kierownik Europejskiego Centrum Pamięci i Pojednania” – wyjaśniono w przesłanym NaszemuDziennikowi.pl komunikacie.

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/33283,mlodziez-pamieta-o-zolnierz...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. arch./- Rajd pamięci

zdjecie

arch./-

Rajd pamięci „Zapory”


Rzeszowski
Oddział IPN organizuje Rajd edukacyjno-historyczny "Szlakiem
Zgrupowania Partyzanckiego Zrzeszenia WiN mjr. Hieronima Dekutowskiego
>Zapory<".

 

Rajd odbędzie się w dniach 3-5 czerwca na obszarze Puszczy
Sandomierskiej, gdzie w czasie okupacji niemieckiej i po jej zakończeniu
operowały oddziały partyzanckie polskiego podziemia
niepodległościowego.

W rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Małgorzata Waksmundzka-Szarek z
rzeszowskiego oddziału IPN wyjaśnia, że rajd nawiązuje bezpośrednio do
wydarzeń z sierpnia-września 1946 r., kiedy z Lubelszczyzny na
Rzeszowszczyznę wkroczyły trzy oddziały partyzanckie podległe Zrzeszeniu
WiN, będące częścią zgrupowania pod dowództwem "cichociemnego" – mjr.
Hieronima Dekutowskiego ps. "Zapora".

– Przez okres dwóch miesięcy działały one na obszarze, na którym
wytyczono trasę rajdu, tocząc szereg potyczek z siłami komunistycznego
aparatu represji. Uczestniczy rajdu dotrą do miejsc bezpośrednio
związanych z tamtymi wydarzeniami – informuje Małgorzata
Waksmundzka-Szarek. W trakcie rajdu dla jego uczestników – grupy
młodzieży z I Liceum Ogólnokształcącego w Łańcucie zaplanowano m.in.
marsz na orientację z zadaniem odnalezienia punktów terenowych
zaznaczonych na mapie oraz konkursy wiedzy o historii zgrupowania
partyzanckiego mjr. Hieronima Dekutowskiego i środowiska geograficznego
Puszczy Sandomierskiej.

Major Hieronim Dekutowski "Zapora" pochodził z Tarnobrzega. Był
jednym z 316 "cichociemnych", zrzuconych do okupowanej Polski we
wrześniu 1943 r. Walczył z okupantem niemieckim, a następnie
sowieckim. Wraz ze swoim oddziałem działał na terenie województw:
lubelskiego, rzeszowskiego i kieleckiego. W latach 1945-1947
przeprowadził ok. 60 akcji zbrojnych wymierzonych w Armię Czerwoną,
funkcjonariuszy UB i MO oraz działaczy i funkcjonariuszy
komunistycznych.

Zdradzony, aresztowany w Nysie wraz ze swoimi podkomendnymi został
osadzony w więzieniu na warszawskim Mokotowie. Po wyjątkowo okrutnym
śledztwie, w którym ubecy wybili mu zęby, połamali ręce i żebra, złamali
nos i zerwali paznokcie, „Zapora” został skazany na śmierć i stracony 7
marca 1949 r.

Wdzięczna ludność Lubelszczyzny, którą bronił przed wywózkami na
Syberię, więzieniem, gwałtami, prześladowaniami i śmiercią, nagrodziła
czyny "Zapory" już za życia, nadając mu zaszczytny tytuł Komendanta, a
po jego męczeńskiej śmierci kultywowała pamięć bohatera i  jego czyny,
przenosząc je do czasów współczesnych. W 1994 r. Sąd Wojewódzki w
Warszawie zrehabilitował majora Dekutowskiego, uznając, że wraz ze
swoimi podkomendnymi prowadził działalność na rzecz niepodległego bytu
państwa polskiego.

Rajd "Szlakiem Zgrupowania Partyzanckiego Zrzeszenia WiN mjr.
Hieronima Dekutowskiego >Zapory<" realizowany jest przez
rzeszowski Oddział IPN w ramach współpracy edukacyjnej z I LO w
Łańcucie. 

                                                    

Mariusz Kamieniecki

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/34417,rajd-pamieci-zapory.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Mieszkańcy Żmiącej co roku

zdjecie

Mieszkańcy Żmiącej co roku oddają hołd żołnierzom wyklętym przy kapliczce-pomniku na wzgórzu Cuprówka (P. PASIONEK)

Konkurs o żołnierzach wyklętych

Tekst i zdjęcia Paweł Pasionek


Przez lata wokół tej historii
panowała zmowa milczenia i dopiero w wolnej Polsce mogła ujrzeć światło
dzienne. W latach PRL bowiem nazwiska bohaterów ze Żmiącej wyryte na
wieczną pamięć za sprawą ich kapelana w granitowej tablicy znajdowały
się na wewnętrznej stronie płyty umieszczonej na kapliczce-pomniku na
Cuprówce i dopiero współcześnie żyjący odwrócili tę tablicę.

Wojsko Generała Andersa

Tragiczne losy niezłomnych żołnierzy podziemia antykomunistycznego
usłane są sfingowanymi procesami sądowymi, torturami w katowniach UB i
niejednokrotnie męczeńską śmiercią. Oddziały żołnierzy wyklętych
składały się w większości z ludzi młodych, którzy chcieli pracować i żyć
w wolnej Polsce. Jako przykład niech posłuży grupa bojowa pod nazwą
Wojsko Generała Andersa wywodząca się z rozpościerającej się pomiędzy
Nowym Sączem a Limanową wsi Żmiąca. Oddział Wojsko Generała Andersa
założył i dowodził nim aż do swojej tragicznej śmierci z rąk UB młody
student i nauczyciel Ludwik Zelek.

Maria Mróz, siostra Ludwika, tak wspomina jego ostatnie chwile życia w
marcu 1947 r.: „Brat pewnego dnia poszedł na akcję do Laskowej, żeby
upomnieć działacza partyjnego PPR i w tej akcji został postrzelony.
Koledzy przynieśli go poranionego do domu. Szybko jednak zjawił się UB.
Ubowcy byli bardzo agresywni, bili mamę, zastraszali całą rodzinę
bronią. Myśleliśmy, że nas wszystkich zastrzelą. Po całym dniu
przesłuchań w domu zabrali Ludwika, a odjeżdżając, drwili, mówiąc do
mamy: – Nie martw się, matko, my ci go wyleczymy”. Jednak na UB był tak
bestialsko bity i katowany, że kolejnego dnia już nie żył.

Z relacji pozostawionej przez ojca Ludwika Zelka, który dzięki pomocy
pracowników kostnicy widział ciało syna, wiadomo, że było ono całe we
krwi, głowa była zmasakrowana. UB chciał się ciała pozbyć i absolutnie
nie można było zorganizować pogrzebu i godnie pochować partyzanta.
Ojciec jednak uprosił, by ciało zostało zakopane w Limanowej za murem
cmentarnym, a nie gdzieś na śmietniku. Zgładzenie Ludwika Zelka nie
spełniło jednakże nadziei UB na rozbicie oddziału. Pozostali żołnierze
podziemia postanowili być wierni swojemu zamordowanemu dowódcy i nie
złożyli broni, walcząc do końca. Niezłomność partyzantów spowodowała, że
pomimo nasadzania konfidentów i licznych obław walczyli aż do 1953 r.,
ginąc niestety jeden po drugim. Należy podkreślić, iż wszyscy członkowie
oddziału wywodzili się z rodzin cieszących się we wsi szacunkiem i dla
innych mieszkańców byli wzorem do naśladowania. Jednakże mimo faktu, iż
nie każdy mógł się do nich przyłączyć, to z oddziałem w trakcie jego
funkcjonowania współpracowało około stu osób.

Blisko Chrystusa

Partyzanci nie ukrywali też, że wierność wartościom moralnym jest dla
nich priorytetem, dlatego postarali się o kierownictwo duchowe, które
objął proboszcz parafii Ujanowice ks. Bernardyn Dziedziak. Głęboka wiara
tych młodych żołnierzy przejawiała się w codziennej modlitwie
różańcowej i przystępowaniu do sakramentów, kiedy tylko sytuacja
pozwalała im na bezpieczne spotkanie z kapelanem. Należy również
zaznaczyć, iż na piersiach obok broni nosili wizerunek patronki
podziemia politycznego św. Barbary. To, że byli blisko Chrystusa,
sprawiło, iż nie dali się złamać, a wręcz poszli za Jezusem do samego
końca, gdyż zdecydowali się Go naśladować nawet w męczeństwie, świadomie
wstępując na drogę krzyżową. Dziś jest oczywiste, że ich ofiarna walka i
męczeńska śmierć nie poszły na marne. Mimo że komunistycznym oprawcom
wydawało się, że ich unicestwili, to po latach jednak triumfują, gdyż w
swoim ziemskim życiu okazali się ludźmi prawdziwie świętymi. Dlatego
współcześnie mieszkańcy Żmiącej corocznie zbierają się na wzgórzu
Cuprówka, by przy kapliczce-pomniku, na której umieszczone są nazwiska
zamordowanych przez UB czterech żołnierzy podziemia: Ludwika Zelka,
Wincentego Bukowca, Władysława Bukowca i Kazimierza Augustyna, okazać
swoją wdzięczność wszystkim tym, którzy w latach powojennych podjęli
heroiczną walkę, byśmy dziś mogli cieszyć się wolnością.

Lecz ilu jeszcze bohaterów mrocznych czasów komunizmu czeka na
odkrycie prawdy o ich życiu i walce? Dlatego Wyższa Szkoła Kultury
Społecznej i Medialnej w Toruniu przygotowała adresowany w szczególności
do młodzieży gimnazjalnej i licealnej konkurs zatytułowany „Żołnierze
Wyklęci”. Do konkursu można zgłaszać krótkie formy filmowe lub artykuły
prasowe. Pomysłów na scenariusze i inspiracji do artykułów na pewno nie
zbraknie, gdyż życie żołnierzy antykomunistycznego podziemia
niepodległościowego było pełne zwrotów akcji, walk z bronią w ręku i
brawurowych ucieczek. Termin nadsyłania prac mija 28 czerwca br.

 

 


Szczegóły konkursu na: www.wsksim.edu.pl lub pod nr. tel. (56) 610 72 00

http://www.naszdziennik.pl/wp/34365,konkurs-o-zolnierzach-wykletych.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Płk Podhorski o Inicjatywie nadania rondu im. "Żołnierzy Wyklęty

https://www.facebook.com/KomitetGrojec

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Głos Wielkopolski:


Głos Wielkopolski:
"Najwięcej głosów, bo około 1200 padło na Stanisława Kasznicę. Na to,
by w ten sposób upamiętnić ostatniego komendanta Narodowych Sił
Zbrojnych (który przed II wojną światową mieszkał w Poznaniu) głosowali
głównie kibice Lecha Poznań.

Stworzyli oni nawet specjalne profile zachęcające do poparcia tej kandydatury."

Teraz wszystko w rękach radnych. Będziemy informować o kolejnych inicjatywach.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Imponujący mural z

Imponujący mural z rotmistrzem Pileckim w centrum Szczecina. "Impulsem do przygotowania dzieła była sytuacja w kraju"

Mural namalowany w hołdzie Żołnierzom Wyklętym powstał w
Szczecinie. Na malowidle o długości 23 metrów i szerokości 2,5 metra
widnieje między innymi wizerunek rotmistrza Witolda Pileckiego. Mural
jest dziełem czterech artystów ze Stowarzyszeń Kibiców Pogoni Szczecin
"Portowcy" i Patriotycznej Pogoni.


Jak podało Radio Szczecin, przygotowania trwały miesiąc:

- Impulsem do przygotowania dzieła jest sytuacja w naszym kraju - mówią rozgłośni fani "Dumy Pomorza" ze Stowarzyszeń Kibiców Pogoni Szczecin "Portowcy" i Patriotycznej Pogoni.

- Niestety
nie szanuje się w Polsce bohaterów Armii Krajowej i próbuje się wymazać
pamięć o Żołnierzach Wyklętych, którzy powinni być naszym zdaniem
wzorem do naśladowania dla młodych ludzi.

- Opracowaliśmy szablon, zgromadziliśmy potrzebne do malowania farby i
wałki - dodają. Jesteśmy dumni, że w naszym mieście możemy przypominać o
Rotmistrzu Pileckim.

- Na drugi dzień po skończeniu prac
otrzymałem wiadomość od mojego pracownika, że ktoś w nocy oblał farbą
wizerunek Witolda Pileckiego i napis "Cześć ich pamięci"
- cytuje Radio Szczecin pana Jerzego, właściciela pobliskiego parkingu.

-
Szybko znaleźliśmy szczotki i przez pięć godzin czyściliśmy mural. Na
szczęście farba była zmywalna i udało nam się go uratować.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Start XI Rajdu Pieszego

Start XI Rajdu Pieszego Szlakiem Żołnierzy Majora "Łupaszki". Na zdjęciu - pamiątkowy ryngraf Rajdu z ubiegłego roku.


Zdjęcie: To już dziś. Start XI Rajdu Pieszego Szlakiem Żołnierzy Majora "Łupaszki". Na zdjęciu - pamiątkowy ryngraf Rajdu z ubiegłego roku.



Drugi dzień XI Rajdu Pieszego Szlakiem Żołnierzy Majora "Łupaszki".


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Wieczór Pamięci - Pieśń Partyzancka NSZ (Lukasyno, Egon, Bynio-

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Zakończono prace przy

Zakończono prace przy renowacji mogiły zbiorowej żołnierzy NSZ w Wojsławicach

Zakończono prace przy renowacji mogiły zbiorowej żołnierzy NSZ w
Wojsławicach, którzy polegli pod Hutą w 1945 r. w walce z okupantem
sowieckim.

Młodzi Patrioci z Chełma zakończyli ostatni etap prac przy
odnawianiu grobu mjr. Mieczysława Pazderskiego ps."Szary",
ppor.Zbigniewa Góry ps. "Jacek", Edwarda Ośko ps."Biały", łączniczki
"Jacka" oraz siedmiu nieznanych z imienia i nazwiska żołnierzy poległych
w walce o Wolną Polskę pod Hutą dnia 10 czerwca 1945r.

 

Całość prac postanowili podzielić na kilka etapów. Pierwszym z nich
było usunięcie starej warstwy farby i tynku z podstawy, na której
zamocowany jest kamień. Uzupełnienie na nim wszystkich ubytków oraz
uszczelnienie otworów przez, które zaciekała woda co powodowało jego
niszczenie. Uwieńczeniem prac tego dnia było położenie pierwszej warstwy
farby na cokole i elementach betonowych wokół płyty nagrobnej.

 

Podczas kolejnej wizyty w Wojsławicach zajęli się w pierwszej
kolejności umyciem kamienia, za pomocą środków chemicznych oraz szczotek
ryżowych i drucianych udało się go oczyścić z większych nalotów, mchu i
zabrudzeń. Później przyszedł czas na usunięcie zaśniedziałego nalotu z
płyty mosiężnej i liter, które na niej widnieją. Na zakończenie
pomalowali po raz drugi cokół i elementy betonowe oraz krzyż, który
znajduje się na kamieniu.

 

Płyta została odmalowana na czarno natomiast litery po wyczyszczeniu
uzyskały swój ładny naturalny kolor, który zabezpieczyli przed ponownym
śniedzeniem specjalnym lakierem. Końcowym etapem związanym z odnawianiem
grobu Żołnierzy NSZ w Wojsławicach było położenie ostatniej warstwy
farby na beton, umycie i wypastowanie płyty nagrobnej oraz wszelkie
drobne poprawek.

 

ZŻNSZ składa podziękowania dla grupy Młodzi Patrioci Chełm oraz
wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, aby ta
mogiła uzyskała swój obecny wygląd.

 

Źródło: Młodzi Patrioci - Chełm


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Stowarzyszenie Międzynarodowy

III Rajd Motocyklowy ŻOŁNIERZE WYKLĘCI - PAMIĘTAMY 2013III Rajd Motocyklowy ŻOŁNIERZE WYKLĘCI - PAMIĘTAMY 2013 (7 zdjęć)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. Signum

Signum Temporis-Stowarzyszenie Do Rzeczy.

Uwaga, konkurs!</p />
<p>Do wygrania jedna z pięciu nowych książek "Rycerze lasu" z autografami!</p>
<p>Napisz nam w kilku zdaniach na <a href=st.dorzeczy@gmail.com historię Twojego Żołnierza Wyklętego, który zasługuje na publikację, taką jak "Rycerze lasu". Najlepsze historie nagrodzimy książkami.
Czekamy!" height="269" width="403">

Uwaga, konkurs!

Do wygrania jedna z pięciu nowych książek "Rycerze lasu" z autografami!


Napisz nam w kilku zdaniach na st.dorzeczy@gmail.com historię Twojego
Żołnierza Wyklętego, który zasługuje na publikację, taką jak "Rycerze
lasu". Najlepsze historie nagrodzimy książkami.
Czekamy!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Związek Żołnierzy Narodowych

27
lipca 2013 roku w Kaplicy na Baraniej Cisieckiej odbyły się
uroczystości ku czci Matki Boskiej Anielskiej i Św. Andrzeja Boboli.


Jak i w zeszłym roku zaproszono Związek Żołnierzy Narodowych Sił
Zbrojnych okręgu Podbeskidzie oraz Górny Śląsk. Uroczystości rozpoczęły
się w Kościele św. Maksymiliana w Ciścu, który na Żywiecczyźnie jest
miejscem szczególnym. Świątynia ta została wybudowana 41 lat temu, w
listopadzie 1972 roku, w ciągu jednej doby, mimo sprzeciwu władz
komunistycznych i działań służby bezpieczeństwa. Budowniczy kościoła,
ksiądz Władysław Nowobilski, jest wielkim przyjacielem Narodowych Sił
Zbrojnych, a sobotnie uroczystości zbiegły się z jego urodzinami.


Grupa Rekonstrukcji Historycznej NSZ "Rodzynki" VII Okręgu, pozostali
członkowie ZŻNSZ okręgu Podbeskidzie oraz Górny Śląsk, ksiądz
Nowobilski, a także nasz kombatant - prezes górnośląskiego okręgu NSZ
pan porucznik Stanisław Turski i inni udali się na Baranią, gdzie o
godzinie 16.00 odbyła się uroczysta Msza Święta. Podczas Mszy członek
ZŻNSZ odmówił modlitwę NSZ, odbył się apel poległych ku czci żołnierzy
oddziału Henryka Flamego "Bartka" pomordowanych na Opolszczyźnie we
wrześniu 1946 roku, a podczas końcowych przemówień wielokrotnie
przytaczano historię i zasługi Narodowych Sił Zbrojnych.


Podczas swojego przemówienia, ksiądz Władysław Nowobilski oddał
Narodowym Siłom Zbrojnym pod pieczę kaplicę na Baraniej Cisieckiej. Po
Mszy rekonstruktorzy NSZ VII okręgu złożyli do niej oryginalny ryngraf,
różaniec, biało-czerwoną flagę, relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki,
opaskę NSZ-u. Po części oficjalnej wszyscy obecni udali się na góralski
festyn.
Uroczystości na Baraniej Cisieckiej (17 zdjęć)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. A.Kruczek/Nasz

zdjecie

A.Kruczek/Nasz Dziennik

Radni PiS przeciw „Orlikowi”

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/49450,radni-pis-przeciw-orlikowi.html

Komisje Rady Miejskiej w Rykach odrzuciły
wniosek o uhonorowanie mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” w postaci
nazwania jego imieniem jednego z rond w tym mieście. Wniosku nie poparli
nawet prawicowi radni.

Wniosek do Rady Miejskiej w Rykach o nadanie rondu w tym mieście
imienia mjr. Bernaciaka „Orlika” skierowało Koło Światowego Związku
Żołnierzy Armii Krajowej w Rykach.

– Wszystkie cztery komisje odrzuciły ten wniosek, na żadnej nie
uzyskało to akceptacji – mówi przewodniczący rady Zbigniew Miłosz (PSL).
Jaka była motywacja jego odrzucenia?

– Każdego z radnych, który głosował przeciw, należałoby zapytać o motywację – dodaje.

Jak się okazuje, wniosku AK-owców nie poparła nawet część prawicowych radnych.

– Wszystkich w radzie z PiS i Prawicowego Ruchu Samorządowego, który
startował z list PiS, jest sześciu, a tylko dwóch zagłosowało za,
pozostali byli przeciw lub się wstrzymali. To pewna informacja – mówi
„Naszemu Dziennikowi” Krystian Pielacha, prezes Koła ŚZŻAK w Rykach im.
mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika”. Wniosek poparli jedynie Marek Ochap
(PiS) oraz Kazimierz Woźniak (PRS).

Kombatanci nie ukrywają zaskoczenia. Zwłaszcza że do odrzucenia
wniosku o uhonorowanie majora Bernaciaka doszło już po raz drugi.

Wcześniej, przed ostatnią czerwcową decyzją, radni odrzucili podobny
wniosek na początku 2012 roku. Ale wówczas, o dziwo, przeszedł on przez
komisje i trafił pod obrady rady miasta. Pielacha wskazuje, że jest to
przykre dla kombatantów.

To niezrozumiałe, zwłaszcza że nie ma żadnego konfliktu z radnymi.
Dodaje, że nie jest zaskoczony głosowaniem SLD czy PSL przeciw, ponieważ
„tak było zawsze”, ale głosy sprzeciwu ze strony prawicy traktuje jako
przejaw braku świadomości historycznej. Pielacha podkreśla, że
przedstawiał radnym chwalebny życiorys mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika”.

Wśród tych, którzy nie poparli wniosku, byli radni: Dorota Wesołek,
Stanisława Beczek, Roman Szafranek i Dariusz Piwoński. Ten ostatni
tłumaczy się, że wstrzymał się od głosu razem z koleżanką, ponieważ
jeden z radnych SLD powiedział, że ma się ukazać książka rzucająca cień
na postać mjr. Bernaciaka.

Dodaje, że tłumaczył swoją decyzję Pielasze i gdyby ponownie pojawił
się taki wniosek, to go poprze. Marek Ochap ocenia brak poparcia uchwały
przez radnych prawicowych jako przejaw nieznajomości historii czy też
chęć nienarażania się rządzącej w radzie koalicji SLD – PSL.

Członek Rady Gminnej Ryk Marcin Wieczorek, który od niedawna kieruje
strukturami PiS, zaznacza, że nie rozumie tej decyzji, a major Bernaciak
jak najbardziej zasługuje na to, by jego imię nosiło jedno z rond.

Marian Bernaciak walczył w wojnie obronnej w 1939 r., dostał się do
niewoli sowieckiej. Uniknął tragicznej śmierci w Katyniu, uciekając z
transportu. Walczył w Armii Krajowej, zajmując w 1944 r. samodzielnie ze
swoim oddziałem Ryki na Lubelszczyźnie. Potem, stojąc na czele oddziału
WiN, walczył z reżimem komunistycznym, m.in. rozbijając Urząd
Bezpieczeństwa w Puławach, uwalniając ponad setkę więźniów czy staczając
zwycięską bitwę pod Lasem Stockim z 680-osobową grupą operacyjną KBW,
UB i NKWD.

Te i inne akcje spowodowały, że komuniści tropili go ze szczególną
bezwzględnością. 24 czerwca 1946 r. majora Bernaciaka i kilku jego ludzi
wracających z odprawy w Życzynie zaatakowała grupa żołnierzy z wojsk
saperskich 1. Dywizji Piechoty i oddział KBW. Dwukrotnie ranny „Orlik”,
po nieudanej próbie przebicia się przez obławę, popełnił samobójstwo.

Zenon Baranowski


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Elżbieta Cherezińska: Nie zgięli karku przed Stalinem

"Super Express": - Zajęła się Pani Narodowymi Siłami Zbrojnymi, które cały czas przez część opiniotwórczych środowisk są przedstawiane jako najgorsi „bandyci” i „faszyści”. Mamy ostatnio głośny przypadek „wybitnego socjologa”, prof. Zygmunta Baumana, który z ramienia KBW ścigał po wojnie takich „bandytów”. Można odnieść wrażenie, że w Polsce nadal promuje się tradycje walki z żołnierzami wyklętymi…
Elżbieta Cherezińska: - Gdybym bała się trudnych tematów, pisałabym książki kucharskie, najlepiej o jajecznicy, bo przy niej trudno cokolwiek zepsuć. Kiedy pierwszy raz przeczytałam o marszu Brygady Świętokrzyskiej, jak po rozkazie swego dowództwa w styczniu 1945 r. ruszyła na Zachód, przebiła się przez niemiecki front i połączyła z III armią amerykańską gen. Pattona, pomyślałam – to niemożliwe. Dlaczego tak mało ludzi o tym wie, przecież to scenariusz na film Quentina Tarantino.

Dlaczego w takim razie tak niewiele o nich wiemy?
Przez czarną legendę o NSZ, narzuconą przez komunistyczną propagandę i sączoną przez lata PRL-u. Termin „polscy faszyści” powstał przecież w gabinecie Stalina. Zamiast powtarzać te kłamstwa, lepiej przyjrzeć się prawdziwym losom żołnierzy Brygady.

Ale mamy też np. niebywały marsz żołnierzy Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego Armii Krajowej z Kresów II RP na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. W ciągu miesiąca prawie 900 żołnierzy w pełnym rynsztunku, z taborami, sprzętem wojskowym i kawalerią przebyło ok. 500 km, omijając posterunki niemieckie, policji białoruskiej oraz partyzantki sowieckiej. Tego typu niebywałych, a nieopisanych wydarzeń jest mnóstwo...
Mnie akurat wyjątkowo zafrapowała Brygada Świętokrzyska. Podczas ich przebijania się na Zachód, gdy szli razem z przesuwającym się frontem, czoło Brygady atakowali Niemcy, a tyły Sowieci. Czyż to nie jest symboliczna ilustracja sytuacji naszego kraju w czasie II wojny? Dowódcy Brygady negocjowali z Niemcami warunki przejścia frontu, a gdy tego dokonali, zaatakowali Niemców - od tyłu. Interesowało mnie, kim byli ci ludzie. Jeden z dowódców Brygady, ppłk Leonard Zub-Zdanowicz, cichociemny, przeniósł się z Armii Krajowej do NSZ. Drugi – klasyczny narodowiec, założyciel Związku Jaszczurczego, por. Władysław Marcinkowski, ps. „Jaxa”. Trzeci – zwykły żołnierz. Żołnierze NSZ to nie była zresztą jednorodna grupa. Wstępowali w szeregi partyzantki narodowej, bo koledzy tam szli, albo dowódca był dobry – powodów było wiele.

Tak było też z innymi organizacjami, może z wyjątkiem podległej Moskwie partyzantki komunistycznej.
Rzeczywiście powtarza się to w wielu wspomnieniach: pójdę wszędzie, byleby nie do komunistów.(...)

Więcej
http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/elzbieta-cherezinska-nie-zgieli-karku...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Fotorelacja z Pielgrzymki do Kałkowa

Aktualności Okręgu Świętokrzyskiego ZŻ NSZ
http://kielce.zznsz.pl/2013/06/fotorelacja-z-pielgrzymki-do-kalkowa/

łkowie-Godowie
















Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. M.Marek/Nasz

zdjecie

M.Marek/Nasz Dziennik

Trzykrotny wyrok śmierci

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/49942,trzykrotny-wyrok-smierci.html

Z Bożeną Przybyłowską-Sacharczuk, córką por. Jana
Przybyłowskiego ps. „Onufry”, szefa wywiadu 11. Grupy Operacyjnej
Narodowych Sił Zbrojnych, rozmawia Piotr Falkowski

 

Jak to się stało, że Pani ojciec został żołnierzem Polskiego Państwa Podziemnego?

– Urodził się w 1917 r. w Zbyszewie pod Dobrzyniem nad Wisłą. Tu się
wychował, we Włocławku chodził do Gimnazjum Ziemi Kujawskiej, potem
skończył podchorążówkę. Nie został zmobilizowany w 1939 r.; okazało się,
że jest jednym z nielicznych mężczyzn zdolnych do pracy w rodzinie –
pozostali byli nieletni. Jednak zgłosił się na ochotnika do wojska,
walczył, dostał się do niewoli. Przetrzymywano go w obozie jenieckim aż w
Bawarii. W 1942 r. uciekł z niewoli i udało mu się przedrzeć do
rodzinnych stron. Gestapo go szukało. Babcia była przesłuchiwana,
pobita, nawet miała raz wstrząs mózgu i była nieprzytomna. Ale rodzice
mówili, że nic nie wiedzą o losie swojego syna, chociaż naprawdę
przyjeżdżał do rodzinnej wioski. I do końca wojny nie został złapany.
Tu, w Polsce, od razu wstąpił do Narodowych Sił Zbrojnych.

To wynikało z jego wcześniejszych poglądów politycznych?

– Nie, po prostu to była jedyna organizacja podziemna, która na tym
terenie działała. Ponieważ ojciec w niewoli dobrze nauczył się języka
niemieckiego, skierowano go do wywiadu. Wtedy też poznał mamę. To była
Polka z USA. Przyjeżdżała do Polski na wakacje. W 1937 r. poślubiła
swojego „korespondencyjnego” narzeczonego, ale wróciła jeszcze do
Ameryki. W 1939 r. przyjechała znowu. Jej mąż był wtedy w wojsku i
zginął. Została więc 19-letnią wdową z małą córką. Mieszkała tu, w
pobliżu, u dalszej rodziny i tak się poznali z moim ojcem. Pobrali się i
byli razem w organizacji już do końca. Była łączniczką, bardzo
skuteczną, ponieważ jako obywatelkę amerykańską Niemcy traktowali ją
zupełnie inaczej. Była nietykalna, dostawała bez problemu kartki na
wszystkie towary – potem oddawała to żołnierzom.

 

Na czym polegała działalność wywiadowcza Pani ojca?

– Utworzono na naszych terenach komórkę Armii Ludowej, złożoną z
ludzi przeszkolonych w ZSRS i tu przysłanych. Ojciec został skierowany
jako wtyczka do nich. Był więc w AL, ale przekazywał informacje NSZ, a
potem – po połączeniu w 1944 r.– Armii Krajowej. Jego informacje służyły
m.in. do przejmowania sowieckich zrzutów. Dowiedział się o planowanym
desancie specjalnego oddziału, który miał zlikwidować komórki AK. Dzięki
tym informacjom, grupa ta została rozbita. O jego działalności
właściwie niewiele wiadomo, wszystko było tajne. Ojciec nawet z mamą nie
rozmawiał o szczegółach. Doszedł do funkcji szefa wywiadu 11. Grupy
Operacyjnej NSZ.

 

Czy po zakończeniu wojny nadal posługiwał się fałszywą legendą przynależności do AL?

– Przez pewien czas tak. Ujawnił się jako partyzant, ale
komunistyczny, a o służbie w NSZ i AK nic nie mówił. Dostał od swoich
prawdziwych przełożonych rozkaz, żeby kontynuować działalność pod
przykryciem i rozpracowywać struktury komunistyczne. W tym czasie, po
rozwiązaniu AK, odtworzyły się struktury NSZ jako Narodowe Zjednoczenie
Wojskowe. W NZW mój ojciec dostał awans oficerski i awans na porucznika.
Wniosek był wcześniejszy, ale dowództwo AK nie zdążyło go rozpatrzyć.
Natomiast w strukturach Polski Ludowej był gminnym sekretarzem PPR. To
dawało mu dostęp do wszystkich ważnych informacji, także o akcjach
przeciwko niepodległościowemu podziemiu.

Nie przeszkadzało w tym małżeństwo z obywatelką USA?

– Nie, ponieważ rodzice mieli tylko ślub kościelny. W czasach
okupacji niemieckiej ojciec był poszukiwany, więc ksiądz nie mógł
nigdzie tego ślubu zapisać. Także dla władz komunistycznych nic ich nie
łączyło.

 

Jak doszło do dekonspiracji Pani rodziców?

– To było związane z amnestią w 1947 roku. W połowie tego roku
ujawnił swoją służbę w NSZ i AK. Wtedy na świecie był już mój starszy
brat i ja. Mamie zależało na rozpoczęciu normalnego życia, wierzyła w
amnestię, że będzie ona prawdziwa i komuniści dadzą im spokój. Rodzice
zdążyli jeszcze wziąć tzw. ślub cywilny. Ale UB od razu zobaczył, że mój
ojciec wcale nie jest komunistą i rozpoczęły się represje. Rodzice
zaczęli się ukrywać. Ale gdyby ojciec się nie ujawnił, to też by mu to
nie pomogło, ponieważ z amnestii korzystały tysiące ludzi, w tym jego
podwładni, więc tak czy inaczej UB wszystkiego by się dowiedział i
następnego dnia po zakończeniu obowiązywania ustawy amnestyjnej zostałby
aresztowany. A tak mógł liczyć, że jakoś da się przeżyć. Jednak nie
dało się – był zbyt ważną postacią w strukturach konspiracji
niepodległościowej.

 

Długo udało im się ukrywać?

– Do września 1948 roku. Rodzice pod fałszywymi nazwiskami ukrywali
się w Warszawie. Tam Urząd Bezpieczeństwa nakrył brata w lokalu
konspiracyjnym przy ulicy Strzeleckiej. Tydzień później wpadła mama,
która była w ciąży – syn urodził się w więzieniu. Brat pierwsze zeznania
złożył dwa dni po aresztowaniu mamy. Z akt wynika, że od razu niczego
nie mówił. Wiadomo, że podczas śledztwa ojca szantażowano. Bito mamę na
jego oczach i żądano przyznania się do zarzutów, gdyż w przeciwnym
wypadku nie pozwolą na urodzenie się dziecka.

 

Jakie to były zarzuty?

– No właśnie wcale nie chodziło o to, że ojciec pracował dla AK i
donosił na AL, ale głównie o współpracę z gestapo. To był zupełnie
fałszywy zarzut, gdyż gestapo przecież ojca poszukiwało jako zbiega z
obozu jenieckiego, na co są dokumenty. UB wyciągnął na pierwszy plan
wątek całkowicie sfabrykowany, że ojciec spotkał się w Płocku z jakimś
gestapowcem, który obiecał mu dać broń. Rzecz całkowicie nierealna. Ale
chodziło o pokazanie, że AK współpracuje z gestapo. Już na procesie
ojciec powołał na świadka swojego dowódcę z AL Jakuba Krajewskiego ps.
„Kuba”. Znali się dobrze z czasów wojny i późniejszych. Któregoś razu,
kiedy Niemcy otoczyli ich oddział, to ojciec na plecach wyniósł z kotła
Krajewskiego, więc uratował mu życie. W czasie komuny Krajewski był
posłem PPR z Płońska (1947-1952). No więc ojciec liczył, że złoży
zeznania i powie, jak było w czasie okupacji, że z jego strony nie stała
się żadna krzywda tej grupie AL. Owszem, robił robotę wywiadowczą,
wiadomości dotyczące sowieckich zrzutów przekazywał dowództwu, ale nie
szkodził partyzantom ze swojej grupy. Ale stało się inaczej. Krajewski
przysłużył się karze śmierci dla ojca. Cały proces był pokazowy. UB
dokładnie napisał scenariusz i rozpisał role dla każdego uczestnika,
również oskarżonych. Jeden z kolegów ojca, Stefan Bronarski, ojca
przełożony, podczas procesu oświadczył, że jego zeznania zostały
wymuszone. Został tak skatowany, że w desperacji usiłował popełnić
samobójstwo. Ledwo przeżył. A mój ojciec dostał wyrok na początku 1949
roku: trzykrotną karę śmierci. To i tak „łagodnie”, bo jeden z jego
towarzyszy, Wiktor Stryjewski, miał 38-krotną.

W jaki sposób Pani ojciec to wszystko przyjmował? Wiadomo, jak zachowywał się podczas procesu, w więzieniu?

– Tak jak inni. Nie miał wiele do powiedzenia. Gdy był już w celi
śmierci, inny więzień wyznaczony do roznoszenia jedzenia, przekazał mu,
że właśnie urodził mu się syn i będzie się nazywał Jan. Ojca stracono 18
stycznia 1951 roku. W czerwcu tego samego roku Bierut ojca i wszystkich
skazanych w tym procesie ułaskawił. Tylko że pośmiertnie. Chciano
pokazać, że wódz jest dobry, nie chce nikogo krzywdzić.

Na tym kończy się walka Pani rodziców, a zaczyna się walka o pamięć.

– Do tego było jeszcze daleko. Mama wyszła z więzienia jesienią 1950
r. i trzeba było myśleć o przeżyciu. W rodzinnych stronach nie mogła
znaleźć pracy. Zabrała czworo dzieci i pojechała na Ziemie Odzyskane, do
Szczecina. Tam dostała pracę w fabryce tworzyw sztucznych. Tam nikt nie
wiedział o jej przeszłości, więzieniu i losach męża – wroga Polski
Ludowej. Tam ponownie wyszła za mąż i urodziła jeszcze dwóch synów. Ale
jakoś mama bała się mieszkać w Szczecinie, cały czas obawiała się, że
wrócą tam Niemcy. Poza tym miała sentyment do tych stron – Kujaw, ziemi
dobrzyńskiej, północnego Mazowsza. Więc jeszcze w latach 50. wrócili i
zamieszkali we Włocławku. Mnie wychowywali rodzice ojca w Zbyszewie.
Mama zmarła w 1978 roku.

 

Podejmowaliście przez te lata jakieś próby odnalezienia miejsca pochówku Pani ojca?

– Do 1989 r. nie było mowy o niczym takim. Mama zresztą do końca
życia była inwigilowana przez SB. Nawet sąsiad pracujący w milicji
przyznał się, że pisze o mamie raporty. Dopiero w 1991 r. brat złożył
wniosek do sądu o kasację wyroku z 1949 roku i rehabilitację.

W wolnej Polsce nikt nie powinien mieć wątpliwości co do oceny działalności „Onufrego”.

– A proces, proszę pana, ciągnął się 15 lat! Pierwszy skład
sędziowski robił wszystko, żeby ten proces przeciągać. Wysyłano
zapytania do różnych zagranicznych archiwów niemieckich, rosyjskich.
Bardzo pomagali nam historycy, którzy spędzali mnóstwo czasu w sądzie,
szukali dokumentów, dowodów. Część z nich znalazła się później w IPN.
Pomagał też Związek Żołnierzy NSZ. Dopiero w 2005 r. zmienił się skład
sędziowski i prokurator. I ten nowy skład prawie od razu zakończył
proces pozytywnie. Uchylono komunistyczny wyrok w całości. Brat podczas
procesu pytał, czy wiadomo, gdzie pochowany jest ojciec, ale nie było
żadnej odpowiedzi. Dopiero niedawno odnaleziono dokumenty, z których
wynika, w jakim czasie straconych na Rakowieckiej chowano na Łączce.
Ponieważ do egzekucji mojego ojca doszło właśnie w tym czasie, można
liczyć, że prędzej czy później prof. Krzysztof Szwagrzyk znajdzie jego
ciało, tak jak już znalazł ciała innych zamordowanych w tym samym
czasie. Oddaliśmy próbki DNA i czekamy. Każdy chce mieć miejsce, w
którym może pomodlić się i uczcić pamięć najbliższych osób.

 

Prowadzi Pani w Bętlewie bardzo otwarty dom. Spotykają się tu
historycy, teraz gości Pani motocyklistów ze Stowarzyszenia
Międzynarodowy Rajd Katyński.

– Mieszkam w domu ciotki mojego ojca. Od kiedy tu zamieszkałam, to
miejsce stało się celem pielgrzymek całej rodziny i ludzi, bo jakoś
wszyscy je bardzo lubią. Poza tym od dawna zbieram zdjęcia, dokumenty,
wszystko, co dotyczy walk na naszym terenie. Bo z mojej rodziny nie
tylko ojciec działał w podziemiu, a potem był represjonowany. Prowadzę
więc tu rodzinne archiwum. Dlatego pojawiają się też historycy badający
działalność podziemia niepodległościowego na północnym Mazowszu i
Kujawach. A rajd motocyklowy zorganizowano tu dość spontanicznie. U mnie
jest baza, a uczestnicy cały dzień biorą udział w grze
terenowo-historycznej. Muszą dojechać do miejsc związanych z
antykomunistycznym podziemiem i działalnością żołnierzy wyklętych:
miejsc walk, akcji partyzanckich itp. Potem będą składać relacje z tego,
czego dowiedzieli się na trasie.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Falkowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. pomnikcieplinskiego.pl/- Roz

zdjecie

pomnikcieplinskiego.pl/-

Rozpoczęła się budowa pomnika Łukasza Cieplińskiego


W Rzeszowie rozpoczęła się budowa pomnika
ppłk. Łukasza Cieplińskiego ps. „Pług”. Monument przypominający
bohaterstwo Cieplińskiego i jego podkomendnych stanie w centrum stolicy
Podkarpacia, na skwerze u zbiegu ul. Moniuszki i al. Cieplińskiego u
wylotu ul. Zygmuntowskiej.

Inwestycja została podzielona na dwa etapy. Pierwszy, który się
właśnie rozpoczął przewiduje m.in. przebudowę instalacji podziemnych,
utwardzenie terenu, wykonanie fundamentu, na który zostanie posadowiony
pomnik i jego poszczególne elementy, a także ułożenie kostki granitowej w
jego otoczeniu. Prace, które sfinansuje Urząd Miasta Rzeszowa i Urząd
Marszałkowski w Rzeszowie potrwają do końca października i będą
kosztowały ponad 470 tys. złotych.

Drugi etap to montaż poszczególnych elementów pomnika ppłk.
Cieplińskiego oraz popiersi jego podkomendnych, które powstają w
pracowni artysty rzeźbiarza Karola Badyny z krakowskiej Akademii Sztuk
Pięknych. Wykonanie popiersi i grypsu kosztować będzie ok. 320 tys.
złotych. Sfinansuje je ze zbiórek Stowarzyszenie Komitet Społeczny
Budowy Pomnika ppłk. Łukasza Cieplińskiego w Rzeszowie. Pieniądze na
budowę pomnika ofiarowali m.in. kombatanci Armii Krajowej, młodzież
szkolna, NSZZ „Solidarność”, a także Stowarzyszenie Żołnierzy Armii
Polskiej w Ameryce.

Jak podkreśla w rozmowie z portalem NaszDziennik.pl Wojciech Buczak,
przewodniczący Stowarzyszenia Komitet Społeczny Budowy Pomnika ppłk.
Łukasza Cieplińskiego w Rzeszowie poszczególne postaci są już prawie
gotowe.

– Z tego co mi wiadomo trwają prace przy modelowaniu postaci Łukasza
Cieplińskiego oraz przy grypsie. Są też gotowe gipsowe formy pozostałych
członków IV Zarządu Głównego „WiN”, a wkrótce powinny być gotowe
odlewy. Wówczas pozostaną już tylko prace wykończeniowe – wyjaśnia
Wojciech Buczak.

Na apel stowarzyszenia odpowiedziały także samorządy lokalne jak
Starostwo Powiatowe oraz Urząd Miasta i Gminy w Kolbuszowej, które
wspólnie sfinansują popiersie Józefa Batorego. Gmina Boguchwała ufunduje
popiersie Franciszka Błażeja, Starostwo Powiatowe w Rzeszowie oraz
Urząd Gminy w Świlczy popiersia Mieczysława Kawalca i Józefa Rzepki.
Popiersie Karola Chmiela sfinansują władze Sędziszowa Małopolskiego i
Ropczyc, a Stefan Bieszczad – przedsiębiorca z Dębicy ufunduje popiersie
Adama Lazarowicza.  

Inicjatorzy przedsięwzięcia chcą, aby pomnik został odsłonięty
jeszcze w br. – Zależy nam, żeby pomnik został odsłonięty podczas
obchodów setnej rocznicy urodzin Łukasza Cieplińskiego, która przypada
26 listopada. Wszystko wskazuje, że to się uda – podkreśla Wojciech
Buczak. W setną rocznicę urodzin Łukasza Cieplińskiego odbędzie się
także uroczystość wręczenia rodzinom aktów nominacyjnych na wyższe
stopnie wojskowe awansowanych pośmiertnie: ppłk. Łukasza Cieplińskiego i
jego podkomendnych.

Dzięki instalacji urządzeń multimedialnych, wszyscy, którzy odwiedzą
okolice pomnika będą mogli nie tylko zobaczyć monument, ale usłyszą też
głos Łukasza Cieplińskiego. Na pomniku zostanie umieszczony gryps, który
przed egzekucją Ciepliński napisał do swojego syna, w którym mówi o
świadomej decyzji poświęcenia życia za wolną Polskę.

Pomysł budowy pomnika ppłk. Łukasza Cieplińskiego zrodził się w 2008
r., a pieczę nad inicjatywą przejęło  Stowarzyszenie Komitet Społeczny
Budowy Pomnika ppłk. Łukasza Cieplińskiego w Rzeszowie. Pierwotnie
projekt Karola Badyny wyłoniony w konkursie zakładał prezentację postaci
samego Łukasza Cieplińskiego. W konsekwencji dyskusji, konsultacji
społecznych koncepcja pomnika została uzupełniona.

W ramach upamiętnienia dowódcy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność
i Niezawisłość, Łukaszowi Cieplińskiemu towarzyszyć będą postaci
sześciu jego podkomendnych: Adama Lazarowicza, Mieczysława Kawalca,
Franciszka Błażeja, Józefa Rzepki, Karola Chmiela i Józefa Batorego.
Wszyscy po trzech latach więzienia na Warszawskim Mokotowie i fikcyjnym
procesie zostali skazani wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie
14 października 1950 r. na karę śmierci i zamordowani strzałem w tył
głowy 1 marca 1951 roku. Miejsce ich pochówku wciąż pozostaje nieznane. W
1992 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego unieważnił wszystkie wyroki
z 1950 r, a w 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ppłk.
Cieplińskiego najwyższym polskim odznaczeniem Orderem Orła Białego.

Mariusz Kamieniecki

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/50006,rozpoczela-sie-budowa-pomni...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. R.Sobkowicz/Nasz

zdjecie

R.Sobkowicz/Nasz Dziennik

Zapomniane zwycięstwo w Miodusach


18 sierpnia minie 68. rocznica jednej z
największych bitew, jaką polska partyzantka niepodległościowa stoczyła z
NKWD. Ale w Miodusach-Pokrzywnych na Podlasiu, gdzie do niej doszło,
nikt z tej okazji nie organizuje nawet niewielkich uroczystości. Właśnie
tak zanika narodowa pamięć.

– Nie słyszałam o żadnej uroczystości związanej z tą rocznicą –
przyznaje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” jedna z pracownic Urzędu
Gminy Perlejewo.

O żadnych uroczystościach i inicjatywach z tej okazji nie słyszał
również Jarosław Wasilewski z Biura Edukacji Publicznej białostockiego
IPN.

Tymczasem to na cmentarzu w Perlejewie znajduje się żołnierska mogiła
tych, którzy zginęli w Miodusach. Tablica nagrobna informuje, że padli
oni w walce z sowieckim najeźdźcą i zdrajcami Ojczyzny: „Tu spoczywają
żołnierze V Wileńskiej Brygady AK szwadronu ’Zygmunta’: ’Kruk’ – Zygmunt
Kuczyński sierż., ’Wacek’ – Mikołaj Toryczyniew Torniewicz kpr.,
’Pikuś’ – Witold Kozłowski kpr., ’Charłapan’ – Ryszard Łubszyc kpr.”.

W samych Miodusach jest jeszcze skromne, symboliczne upamiętnienie – tablica pamiątkowa.

Zdaniem historyka dr. Mariusza Bechty, tego rodzaju miejsca pamięci i
daty powinny być pielęgnowane przez lokalną społeczność i nie tylko.

– To jedna z największych bitew podziemia antykomunistycznego.
Dyscyplina i dobre dowodzenie przynosiły dobre efekty, choć
krótkoterminowo uśmierzając terror. Była to jedyna metoda
powstrzymywania sowietyzacji kraju – podkreśla Bechta.

Bitwa w Miodusach-Pokrzywnych, stoczona przez 1. szwadron V
Wileńskiej Brygady, była jedną z trzech największych bitew oddziałów
podziemia antykomunistycznego w powojennej Polsce.

Odziały AK pod dowództwem por. Zygmunta Błażejewicza „Zygmunta” i
ppor. Władysława Łukasiuka „Młota” starły się w niej z oddziałami NKWD,
UB i LWP, pacyfikującymi od tygodni tereny Podlasia. Walka zakończyła
się całkowitym zniszczeniem sowieckiej grupy operacyjnej.

Oddziałami polskimi dowodził uczestnik walk na Wileńszczyźnie, jeden z
dwóch żyjących wówczas dowódców z VWileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta
Szendzielarza „Łupaszki”, ppłk Zygmunt Błażejewicz. Odznaczony
dwukrotnie Krzyżem Walecznych, we wrześniu 2011 r. otrzymał od
prezydenta Rzeczypospolitej Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski
oraz nominację na stopień podpułkownika.

Najpierw Msza, później bitwa

Jak relacjonują historycy Tomasz Łabuszewski i Kazimierz Krajewski,
autorzy monumentalnej pracy „’Łupaszka’. ’Młot’. ’Huzar’. Działalność 5.
i 6. Brygady Wileńskiej AK (1944-1952)”, zanim doszło do bitwy,
mieszkańcy pobliskiej Jabłonny Lackiej przyjęli partyzantów, którzy
uczestniczyli we Mszy św. z okazji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny i rocznicy Cudu nad Wisłą.

Po jej zakończeniu „Zygmunt” przemówił ze schodów kościoła. Później
kadra dowódcza została zaproszona na plebanię, na obiad do księdza
prałata Fijałkowskiego. Żołnierze natomiast wzięli udział w zabawie
zorganizowanej przez mieszkańców. Podczas obiadu do wtedy por.
„Zygmunta” zgłosiła się delegacja gospodarzy z siatki terenowej Armii
Krajowej – Armii Krajowej Obywatelskiej z okolic Ostrożan z gminy
Drohiczyn, którzy dosłownie błagali o ratunek.

Na południowych terenach powiatu bielskiego, nad Bugiem, operowała
sowiecka ekspedycja karna dowodzona przez mjr. NKWD Wasilija Gribkę,
która stosowała doraźne represje. Towarzyszył jej sędzia i prokurator.
Niezależnie od grupy operacyjnej mjr. Gribki, w rejonie Mielnika „bandy
’Łupaszki’” szukała szkoła oficerska 62. Dywizji Strzeleckiej Wojsk
Wewnętrznych NKWD.

Sowieci przeczesywali teren, kontrolując przy tym dziesiątki wsi, dokonując aresztowań, werbując agenturę, biorąc zakładników.

„Zygmunt” obiecał więc przybyłej do niego delegacji, że „zrobi porządek” z oddziałem Gribki.

Pod komendą miał ok. stu żołnierzy. Nocą z 15 na 16 sierpnia 1945 r.
1. szwadron wraz z oddziałem „Młota” przeprawił się przez Bug, a po
dwóch dniach, w nocy z 17 na 18 sierpnia 1945 r. oddziały stanęły na
kwaterach we wsi Miodusy-Pokrzywne.

Część sowieckiej grupy operacyjnej schroniła się przed deszczem w
pierwszej wielkiej stodole na skraju wsi. Tam zetknęła się z żołnierzami
„Młota”. Stodoła została podpalona, a uciekający z niej żołnierze NKWD
ginęli pod ostrzałem.

Grupa operacyjna Gribki uległa całkowitemu zniszczeniu dopiero po
wystrzeleniu amunicji i wyrzuceniu wszystkich granatów. Sam major zginął
podczas walki. Jak piszą historycy, jeńców nie brano. Ci, którzy wyszli
z podniesionymi rękami, zostali na miejscu rozstrzelani.

W bitwie poległo co najmniej 18 oficerów i żołnierzy NKWD, 11
żołnierzy LWP i 3 pracowników UBP z Bielska Podlaskiego. Do tego należy
dodać 2 pracowników wymiaru sprawiedliwości i 2 informatorów.

Po walce w Miodusach przez powiat bielski przetoczyła się kolejna
fala obław. Zatrzymano w sumie 300 osób, m.in. 61 dezerterów z LWP i MO i
4 rannych żołnierzy „Zygmunta”. Wpadli przez donos, cała czwórka była
brutalnie torturowana przez PUBP w Bielsku Podlaskim.

Stanisław Romańczuk „Staś” stracił nogę, zmasakrowanego NN „Brodę”
grupa UBP i KBW obwoziła po wioskach, żądając, by wskazał osoby
współpracujące z partyzantką. Jeden z rannych – z oddziału „Młota” –
zdołał po dwóch tygodniach uciec.

We wrześniu rozformowano szwadron V Wileńskiej Brygady AK, jednak
znaczna część żołnierzy, zagrożona ciągłymi obławami NKWD, KBW i LWP,
wróciła do lasu i podjęła dalszą walkę, wzmacniana ciągle nowymi
ochotnikami z obwodu bielskiego. 2. szwadron pod dowództwem ppor.
Romualda Rajsa „Burego” nie uległ rozformowaniu i wraz z dowódcą
przeszedł do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, by tam kontynuować
walkę.

Maciej Walaszczyk

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/50259,zapomniane-zwyciestwo-w-mio...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. Bełchatów



Mural




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Legion - Elżbieta Cherezińska - zwiastun (Full HD 1080)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. arcch/-Miodusy-Pokrzywne

zdjecie

arcch/-

Miodusy-Pokrzywne 1945


Kalendarz polski codzienny

W sobotę, 18 sierpnia 1945 roku, żołnierze podziemia
niepodległościowego stoczyli pod wsią Miodusy-Pokrzywne na Podlasiu
zwycięską bitwę z oddziałem NKWD-UB i wojska „ludowego”.

Świat cieszył się z zakończenia II wojny światowej, a Polacy dalej
krwawili się w walce o niepodległy byt państwa. Obok bitwy pod Kuryłówką
(7 maja 1945 r.) i w Lesie Stockim (24 maja 1945 r.) Miodusy-Pokrzywne
są najbardziej znaczącym starciem zbrojnym żołnierzy wyklętych z
komunistycznym okupantem.

W 25. rocznicę Cudu nad Wisłą trzy szwadrony odtworzonej 5.
Wileńskiej Brygady AK, pod dowództwem por. Zygmunta Błażejewicza
„Zygmunta”, i oddział ppor. Władysława Łukasiuka „Młota” przybyły do
kościoła w Jabłonnie Lackiej. Po Mszy św. „Zygmunt” przemawiał do
mieszkańców, którzy błagali o ratunek przed sowiecką „ekspedycją”
dowodzoną przez zbrodniarza z NKWD Wasilija Gribkę, „doradcę” UB w
Bielsku Podlaskim, wspieraną przez wojsko „ludowe” z 1. Dywizji
Piechoty.

W nocy z 15 na 16 sierpnia 1 szwadron „Zygmunta” w sile stu
partyzantów wraz z oddziałem „Młota” przeprawił się przez Bug na
wysokości Drohiczyna i po dwóch dniach stanął we wsi Miodusy-Pokrzywne.
Po południu 18 sierpnia pojawiła się tu sowiecka grupa operacyjna.

Oprócz wojskowych byli w niej enkawudziści ubrani po cywilnemu, w
kapeluszach: „sędzia” i „prokurator”. Skazywali po wsiach na śmierć
Polaków podejrzanych o „współpracę z bandami”. Po „skazaniu” była
egzekucja gdzieś pod stodołą… „Prokurator” padł od pierwszych polskich
strzałów, „sędzia” też nie dobiegł do pola owsa. Po dwóch godzinach
banda Gribki i on sam przestali istnieć. Zginęło ponad 30 enkawudzistów i
ich pomocników z wojska „ludowego”, kilku ubowców.

Bitwa miała znaczenie moralne. Żołnierze „wyklęci” walczyli o swój i
nasz narodowy honor. Porucznik „Zygmunt” przedostał się później przez
zieloną granicę do Argentyny, potem do USA. Żyje do dziś w Arizonie, ma
94 lata.

Na cmentarzu w Perlejewie znajduje się mogiła żołnierzy „Zygmunta”
poległych w Miodusach w walce z sowieckim najeźdźcą i jego
kolaborantami. Odwiedzajmy to miejsce.

Piotr Szubarczyk

http://www.naszdziennik.pl/mysl/51240,miodusy-pokrzywne-1945.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Historyczny Program Edukacyjny "Waszej Pamięci Żołnierze Wyklęci

fot. legia.com

Już 16 września w Krakowie, w Zespole Szkół
Zawodowych Huty im. Tadeusza Sendzimira na Os. Złotej Jesieni 2 o godz.
12.00, będzie miało miejsce wyjątkowe wydarzenie. Rusza jedyny w swoim
rodzaju Historyczny Program Edukacyjny stworzony przez Stowarzyszenie
PASSIONART przy współpracy z krakowskim oddziałem IPN. Waszej Pamięci
Żołnierze Wyklęci, to pierwsze takie przedsięwzięcie na skale
ogólnopolska.

Celem programu jest propagowanie najnowszej historii Polski wśród
uczniów klas gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych w przystępnej formie, a
mianowicie za pomocą połączenia muzyki klasycznej i hip-hopu.
Organizatorzy za cel postawili sobie

w szczególności  przypominanie i rozpowszechnianie wiedzy na temat
Polskiego Państwa Podziemnego i jego ramienia zbrojnego - Armii
Krajowej, oraz przywracanie dobrego imienia antykomunistycznego
podziemia tzw. II Konspiracji, którego żołnierze z bronią

w ręku już po zakończeniu II Wojny Światowej walczyli o prawdziwie
niepodległą Polskę. Poprzedni system nazywał ich wyklętymi, bandytami
czy reakcjonistami, za wszelką cenę starając się aby pamięć o nich nie
przetrwała próby czasu. Po 1989 roku tematyka ta była nadal pomijana w
programach nauczania historii i podręcznikach do tego przedmiotu.

W rzeczywistości, tak jak czyny żyjących w II RP ostatnich Powstańców
Styczniowych były stawiane za wzór dla ówczesnej młodzieży, tak też
postawy żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Batalionów
Chłopskich, Zrzeszenia Wolność

i Niezawisłość, powinny stanowić przykład do naśladowania dla
obecnego młodego pokolenia. Historyczny Program Edukacyjny Waszej
Pamięci Żołnierze Wyklęci powstał między innymi po to aby umożliwić mu
spotkanie twarzą w twarz z prawdziwymi świadkami historii.

Zgromadzonej w obecności kombatantów w salach gimnastycznych i aulach
młodzieży o bohaterach takich jak Generał Emil Fieldorf Nil,
Sanitariuszka Danuta Siedzikówna Inka, Rotmistrz Witold Pilecki i
wydarzeniach z Akcji Burza, Powstania Warszawskiego czy Stanu Wojennego
będzie opowiadał  znany Artysta sceny hip-hopowej Tadeusz TADEK
Polkowski.

Patriotyczny rap zdaje się ostatnio zdobywać co raz większe grono zwolenników

i nie byłoby w tym pewnie nic nadzwyczajnego ale... tym razem TADKOWI
będzie towarzyszyła orkiestra, chór, perkusja, gitara basowa i soliści!
Zespół stworzony na potrzeby programu przez Mateusza Prendotę wykona
pod dyrekcja Janusza Wierzgacza utwory z płyty NIEWYGODNA PRAWDA
zaaranżowane przez Marka Pawełka. Tym samym muzyka klasyczna spotka się z
młodzieżową formą ekspresji. Organizatorzy zamierzają w ten sposobów
osiągnąć jeszcze jeden cel. Nie od dziś wiadomo że wychowanie przez
muzykę klasyczną to jeden z lepszych sposobów na kształtowanie zrębów
młodego charakteru. Być może w przyszłości takie doświadczenie zachęci
odbiorcę programu do częstszego odwiedzenia filharmonii opery czy
teatru.

Wybuchowa mieszanka stylów spotkała się już z doskonałym przyjęciem
krakowskiej publiczności podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci
Żołnierzy Wyklętych w 28 lutego 2013 w Filharmonii im. Karola
Szymanowskiego w Krakowie.

Wszystkie szkoły i instytucje zainteresowane wzięciem udziału w
programie lub premierowym spektaklu zachęcamy do skontaktowania się ze
Stowarzyszeniem PASSIONART pod adresem zolnierzewykleci.info@gmail.com
lub m.prendota@passionart.org.pl oraz pod numerem telefonu + 48 607 667
159. Start pierwszego koncertu już 16 września o godz. 12.00 w Zespole
Szkol Zawodowych Huty im. Tadeusza Sendzimira na Os. Złotej Jesieni 2.

Historyczny Program Edukacyjny Waszej Pamięci Żołnierze Wyklęci
zgodził się objąć swoim Honorowym Patronatem Prezes Instytutu Pamięci
Narodowej dr Lukasz Kamiński.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

39. Nie jestem pewien

czy Polacy w Polsce zdaja sobie sprawe, ze przylot Rycerzy Lasu w ostatnich kilku latach jest jednym z zupelnie niespodziewanych, najwazniejszych wydarzen polskiego zycia publicznego. Takich, ktorych znaczenie mierzy sie dziesiatkami lat - oby dluzej!

avatar użytkownika Maryla

40. Tymczasowy

czego Jaś się nauczy kochać, tego Jan nie zapomni do śmierci...

21.09.2013 - Uroczystości 71. rocznicy powstania Narodowych Sił Zbrojnych w Warszawie

Uroczystości 71. rocznicy powstania Narodowych Sił Zbrojnych odbędą się 21 września 2013 (sobota) w Warszawie. W ramach uroczystości obędzie się konferencja biograficzna poświęcona żołnierzom NSZ oraz Marsz Narodowych Sił Zbrojnych, który przejdzie ulicami Warszawy.

Plan konferencji 21 września 2013 w gmachu IPN „Przystanek Historia”, ul. Marszałkowska 21/25, Warszawa:

12:30 - rozpoczęcie konferencji przez Prezesa ZŻNSZ Zbigniewa Kucewicza
12:35 - modlitwa żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
12:40-14:40 - konferencja biograficzna o żołnierzach NSZ;

• dr Rafał Sierchuła (IPN Poznań) – „Lech Neyman – twórca Myśli Zachodniej NSZ”
• Leszek Żebrowski (członek Rady Historycznej przy ZŻNSZ) – „Kapitan Jan Morawiec ps. „Remisz””
• dr Paweł Skibiński – "Ppłk. Mirosław Ostromęcki ps. „Majewski” (1914-2000) - jeden z założycieli ZŻNSZ"
• Michał Gruszczyński (GRH NSZ) – „Pułkownik Ignacy Oziewicz ps. „Czesław””
• dr Wojciech Muszyński (IPN Warszawa) – „Stanisław Ostwind-Zuzga ps. „Kropidło””
• Sebastian Bojemski (członek Rady Historycznej przy ZŻNSZ) – „Profesor Bolesław Sobociński”
• Kamil Sulej (członek Zarządu Okręgu Lubelskiego ZŻNSZ) – „Stanisław Kuchciewicz ps. „Wiktor””
14:40 - wyświetlenie klipu filmowego „NSZ 1942-2012”
14:50 - prezentacja GRH NSZ z Warszawy i GRH NSZ „Podlasie”
15:10 - kawa, herbata, poczęstunek
16:00 - Marsz Narodowych Sił Zbrojnych

Marsz Narodowych Sił Zbrojnych

Marszu NSZ rozpocznie się o godz. 16:00. Zbiórka pod gmachem IPN przy ul. Marszałkowskiej 21/25 w Warszawie.

Trasa: od ul. Marszałkowskiej pod Pomnik Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu, gdzie zostaną spalone flagi III Rzeszy i Związku Sowieckiego. Następnie Marsz NSZ ruszy w kierunku Placu Zamkowego, gdzie odbędzie się Apel Poległych Żołnierzy NSZ.

Regulamin Marszu Narodowych Sił Zbrojnych:

1. Celem marszu w rocznicę powstania Narodowych Sił Zbrojnych (20.09.1942) jest oddanie hołdu armii polskiej - Narodowym Siłom Zbrojnym i jej żołnierzom, walczącym z oboma okupantami o niepodległość Polski.

2. Organizatorami Marszu NSZ są: Stowarzyszenie Marsz Niepodległości i Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.

3. Nad porządkiem Marszu czuwa specjalnie oznakowana służba porządkowa. Każdy uczestnik Marszu NSZ ma obowiązek dostosować się do poleceń wydawanych przez osoby pełniące służbę porządkową.

4. Zabrania się wnoszenia transparentów, emblematów, flag i innych symboli partii politycznych oraz symboli internacjonalistycznych. W Marszu NSZ biorą wyłącznie udział osoby prywatne, stowarzyszenia oraz inne organizacje społeczne i non-profit.

5. Wszystkie transparenty, flagi i emblematy niesione przez uczestników Marszu NSZ wymagają akceptacji przez organizatorów. Zgody udzielane będą przez organizatorów w Punkcie Informacyjnym Marszu NSZ 21 września w godz. 15:00-16:00.

6. Zakazane jest posiadanie sprzętu nagłaśniającego. Nagłośnienie zapewniają wyłącznie organizatorzy Marszu NSZ.

7. Osoby w jakikolwiek sposób zakłócające przebieg Marszu będą usuwane z manifestacji.

Organizatorzy Marszu NSZ

http://nsz.com.pl/index.php/nsz/977-uroczystoci-71-rocznicy-powstania-ns...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Legion - Elżbieta Cherezińska - zwiastun (Full HD 1080)


Legion - Elżbieta Cherezińska - zwiastun (Full HD 1080)

o książce Leszek Żebrowski:

Walcząc z Sowietami i Niemcami, dawali dowody, że państwo polskie trwa – karze przestępców, likwiduje zdrajców, chroni ludność i przygotowuje kadry dla niepodległego kraju. Byli solą tej ziemi, wyrośli w polskich lasach – liczyli tylko na siebie. Nie mieli broni ani z Londynu, ani z Moskwy. Ich jedynym orężem była odwaga. Kiedy wielu upadło na duchu i rozpoczęło pertraktacje z Sowietami, oni postanowili nie poddać się nikomu i przedrzeć do armii polskiej na Zachodzie. Ponad tysiąc karnych zdecydowanych na wszystko żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej dotarło do Czech. W Holiszowie brawurowo oswobodzili zaminowany i przygotowany do spalenia niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet.
Setki uratowanych od śmierci Polek, Żydówek i Francuzek w dowód wdzięczności podarowały im serduszka uszyte z pasiaków. Najwyższe odznaczenie, jakie dostali w życiu. Razem z Amerykanami wzięli do niewoli sztab XIII armii niemieckiej. Generał Patton przywitał ich słowami:
„Na Boga, powinniśmy podrzeć te cholerne, podłe porozumienia z Sowietami i ruszyć prosto na wschodnie granice”.
W tak fascynujący, emocjonalny i pełen humoru sposób, może pisać tylko Elżbieta Cherezińska. O patriotyzmie bez patosu, o prawdziwych bohaterach bez bohaterszczyzny. Powieść z iście filmowym nerwem. Niczym Bękarty wojny i Złoto dla zuchwałych.
Powieść o tych, którzy nie poddali się nikomu!”

http://www.cherezinska.pl/legion_index.htm

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. polecam !

"Bękarty wojny" w polskim wydaniu. Cherezińska o Brygadzie Świętokrzyskiej

http://www.tvn24.pl/xiegarnia,66,m/bekarty-wojny-w-polskim-wydaniu-chere...
Do dziejów II wojny światowej nawiązała po raz pierwszy w 2008 roku w książce "Byłam sekretarką Rumkowskiego".

A w swojej ostatniej książce "Legion" opisała historię Brygady Świętokrzyskiej.

- Mój wydawca czytał mi przez telefon o Brygadzie Świętokrzyskiej. Pomyślam sobie: dlaczego to nie jest historia powszechnie znana? Jak myśliwy podchwyciłam temat - mówiła pisarka, tłumacząc dlaczego podjęła ten temat.

- Bo to jest "Parszywa dwunastka", "Bękarty wojny", "Złoto dla zuchwałych" - dodała. Rajd przez piekło

W opinii Cherezińskiej to, co przeszła Brygada Świętokrzyska, można określić rajdem przez piekło. Jak tłumaczyła, brygada ruszyła w styczniu 1945 r. razem z frontem.

- Front szedł ze Wschodu, a oni ruszyli na Zachód z zamiarem przebicia się do korpusu Andersa. Musieli więc wyprzedzić front. Był taki moment, kiedy czoło brygady walczyło z Niemcami broniącymi swoich pozycji, a tyły brygady nacierały na jednostki sowieckie, które chciały uderzyć na Niemców - mówiła pisarka.

- Nie ma lepszej ilustracji sytuacji Polski w czasie II wojny światowej niż potyczka Brygady Świętokrzyskiej podczas przejścia przez Pilicę, kiedy dwie armie jednocześnie ściskają polską jednostkę. A im się przecież udało - dodała, podkreślając, że brygada doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że prawdziwym zagrożeniem byli nie Niemcy, ale Sowiec

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. Tablica upamiętniająca

Tablica upamiętniająca wyzwolenie przez Brygade Świętokrzyską NSZ niemieckiego obozu pracy w czeskim Holiszowie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. Brygada Świętokrzyska NSZ - Apel poległych (maj 1945)

Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. R.Sobkowicz/Nasz

zdjecie

R.Sobkowicz/Nasz Dziennik

Wyklęci wygrali z burmistrzem

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/57895,wykleci-wygrali-z-burmistrzem.html

Płońska obwodnica wschodnia będzie nosiła
nazwę Żołnierzy Wyklętych. Mimo że władze miasta stawały na głowie, aby
tak się nie stało. O mały włos upamiętniałaby… obecnego burmistrza
Andrzeja Pietrasika.

Kilkukilometrowa trasa na odcinku od Targowej do Klonowej w Płońsku
będzie nosiła imię Żołnierzy Wyklętych. Po osobliwej i burzliwej debacie
tylko ta propozycja zyskała poparcie radnych.

– Jestem z tej lokalizacji bardzo zadowolony. To uczęszczana nie
tylko przez płońszczan, ale także przez wielu przyjezdnych trasa. I
bardzo się cieszę, że żołnierze mordowani w bestialski sposób i chowani
ukradkiem przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa objęli ją swoim
patronatem – podkreśla radny Wojciech Bluszcz.

Kilka miesięcy temu „Nasz Dziennik” opisywał historię z próbą nadania
jednemu z płońskich rond imienia Żołnierzy Wyklętych. Włodarze miasta,
choć przez lata nie wykazywali inicjatywy w tej sprawie, ostatecznie
projekt utrącili. Inicjator akcji, radny Bluszcz, jednak nie odpuszczał,
tym bardziej że na swoje miano czekała również wschodnia obwodnica.

W sprawie zostały rozpisane konsultacje społeczne. Co ciekawe, od 5
czerwca do 15 września br. zebrano tylko 67 głosów. Na groteskę zakrawa
fakt, że pierwsze miejsce – i 34 głosy – uzyskała propozycja nazwania
tej ulicy imieniem… obecnego burmistrza Płońska Andrzeja Józefa
Pietrasika.

– Zgłosił ją jeden z radnych opozycyjnych na zasadzie pastiszu.
Burmistrz ciągle się promuje, chwali nagrodami, dobrymi wynikami, więc
padła taka żartobliwa propozycja – komentuje Bluszcz. Jednak drugie
miejsce w konsultacjach, a więc 31 głosów, zdobyła propozycja z nazwą
Żołnierzy Wyklętych.

Piętnaście głosów

Ulicy Lecha Kaczyńskiego chciał tym razem tylko jeden mieszkaniec
biorący udział w ankiecie. Natomiast propozycji nazwania obwodnicy
imieniem ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, XIX-wiecznego jezuity,
nie poparł żaden z głosujących.

Gdy doszło do głosowania na posiedzeniu rady miasta, burmistrz
musiał, chcąc nie chcąc, zrezygnować z propozycji nadania obwodnicy
własnego imienia. Ale zaproponował, by jej patronem uczynić Marszałka
Józefa Piłsudskiego. Spotkało się to jednak z pewną krytyką, ponieważ w
Płońsku istnieje już szpital imienia naczelnika państwa, a także pomnik,
przed którym odbywają się patriotyczne uroczystości w mieście.

Radny Bluszcz długo przekonywał do swoich racji. Argumentował, że
podczas konsultacji społecznych w sprawie nadania rondu imienia
Żołnierzy Wyklętych wzięło udział – zgodnie z podpisami i numerami PESEL
– 1080 osób.

– Ja sam miałem jeszcze zebranych 200 imiennych podpisów, gdy
tymczasem w tej ankiecie wzięło udział 67 osób. To chyba ma jakieś
znaczenie – dodaje nasz rozmówca.

Co więcej, jakiś czas temu w Starych Gałkach odsłonięto pomnik
Żołnierzy Wyklętych Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Jak się okazało,
burmistrz Płońska wysłał z tej okazji list, w którym składał serdeczne
gratulacje społeczności lokalnej, podkreślając, że Żołnierze Wyklęci
„wykazywali się wyjątkowym męstwem i odwagą, sprzeciwiając się
sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR”. „Jednym z
najważniejszych obowiązków naszego pokolenia jest troska o zachowanie
pamięci o bohaterach i przywracanie im miejsca w historii” – pisał
burmistrz Pietrasik.

Jednak i te argumenty nie przekonywały włodarzy miasta i rządzącej
nim większości, toteż burmistrz wnioskował o imię ks. Sarbiewskiego,
która to propozycja w konsultacjach nie została nawet uwzględniona przez
mieszkańców. Wreszcie w ostatnim głosowaniu uchwałę w sprawie nazwania
obwodnicy imieniem Żołnierzy Wyklętych poparło 15 radnych.

Na płońskich ziemiach antykomunistyczny ruch oporu wykazywał się po
wojnie wyjątkową aktywnością. Między innymi za sprawą Wiktora Wacława
Stryjewskiego ps. „Cacko”, który został oskarżony o to, że „w okresie od
1946 r. do 8 lutego 1949 r. należał do nielegalnego związku NSZ,
wspólnie z innymi uzbrojony w broń dokonywał gwałtownych zamachów na
funkcjonariuszy UB, MO, ORMO, dopuścił się aktu sabotażu poprzez
zniszczenie urządzeń telefonicznych”.

Honorowym obywatelem miasta Płońsk jest też zmarły w 2011 r. por.
Witold Grzebski ps. „Motor”, od 1944 r. zastępca komendanta Obwodu
Płońsk Armii Krajowej. Wyrokiem sądu wojskowego skazano go na 15 lat
więzienia, 5 lat pozbawienia praw publicznych i obywatelskich praw
honorowych wraz z przepadkiem mienia.

Tworzył zręby narodowej konspiracji antykomunistycznej i jest
symbolem ruchu kombatanckiego, m.in. organizował struktury Związku
Żołnierzy NSZ, wydawał książki, organizował spotkania. W czasie okupacji
niemieckiej i po wejściu Sowietów północne Mazowsze było jedną z
najbardziej mobilnych struktur w skali kraju. Tworzyło ją kilka tysięcy
ludzi w kilku powiatach, a powiat płoński był jednym z najprężniej
działających.

Maciej Walaszczyk

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. A.Białous/Nasz

zdjecie

A.Białous/Nasz Dziennik

Listy od ojca

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/58298,listy-od-ojca.html

Z Jerzym Rybnikiem, synem ppłk. Aleksandra
Rybnika ps. „Dziki”, zastępcy komendanta białostockiego Okręgu AK-WiN,
zamordowanego przez UB 11 września 1946 r., rozmawia Adam Białous

Wyrok komunistycznego sądu nie pozwolił Panu poznać ojca.

– To prawda. Ojca nie pamiętam, bo kiedy został zamordowany z wyroku
komunistycznego sądu, miałem zaledwie 3 miesiące. Jednak z opowieści
rodziny wiem, że byłem obecny, kiedy mojego ojca sądzono w pokazowym
procesie, który odbywał się w sali białostockiego kina Ton w dniach
18-20 lipca 1946 roku. Sądzono 24 żołnierzy WiN. Moja mama i siostra
ojca – Łucja przyszły ze mną na plac przed ten tymczasowy sądowy
budynek. Stały tam i trzymały mnie na zmianę na rękach aż do czasu,
kiedy zbrodniczy sąd ogłosił, że mój ojciec i sześciu jego żołnierzy są
winni i skazani na karę śmierci.

Rodzina próbowała dowiedzieć się, gdzie pochowano ciało?

– Wiem, że moja babcia i cała rodzina czynili takie starania. Oddano
strażnikom więziennym – ojciec był więziony na ul. Kopernika – bardzo
wiele cennych rodzinnych rzeczy, aby tylko poznać prawdę i godnie
pochować ciało ojca. Oni jednak wykorzystywali tę naszą tragiczną
sytuację. Podawali jakieś sprzeczne, nieprawdziwe informacje, żeby tylko
wyłudzić od rodziny cenne rzeczy.

Pana matka otrzymała z więzienia listy od męża?

– Tak. Mam te listy do dziś. Posiada je też IPN. Przekazał je mamie
ksiądz, który spowiadał mojego ojca przed śmiercią. Co ciekawe, mało kto
wie, że mój ojciec chciał zostać księdzem. Skończył nawet seminarium
duchowne, ale nie przyjął święceń kapłańskich, bo z nieznanych mi
powodów zmienił decyzję. Później skończył podchorążówkę w Ostrowi
Mazowieckiej i został zawodowym żołnierzem. Tak więc było to spotkanie
księdza z niedoszłym księdzem, którego Bóg poprowadził inną drogą. Mój
ojciec podczas tej spowiedzi po kryjomu przekazał księdzu kilka listów,
które pisał do nas w celi śmierci. Kapłan zaszył je w sutannie i tak
wyniósł listy z więzienia i nam dostarczył. Są one bardzo interesujące.
Ich treść dotyczy nie tylko spraw osobistych, ale też ojciec snuje w
nich refleksje polityczne. Te refleksje były, można powiedzieć,
profetyczne. Ojciec pisze w jednym z listów do mnie, wówczas
kilkumiesięcznego dziecka: „Synu, będzie Polska, ale Polaków w niej
będzie bardzo niewielu”. Matka dała mi te listy, kiedy miałem 15 lat. Są
one pełne miłości do rodziny i do Ojczyzny.

O czym ojciec pisze w tych listach, jaką najczęściej myśl przywołuje?

– To listy znad grobu, tak więc wiele tu myśli grobowych.
Najczarniejsza z nich to świadomość, którą ojciec miał, że jego ciała
nie wydadzą rodzinie, że pochowają gdzieś, nie wiadomo gdzie, że
komunistyczni oprawcy chcą ich, żołnierzy przez nich wyklętych, w ten
sposób zepchnąć w niepamięć. To ojca przerażało. Prosił mnie w jednym z
listów, aby postawić mu – cytuję dokładnie – „koślawy krzyż” w miejscu,
gdzie walczył i cierpiał, niedaleko miejscowości Kopisko. Tu, na
Krzemiennej Górze, miał ze swoimi żołnierzami kryjówkę w bunkrach.
Postawiłem mu tam żelazny krzyż. Przyznam się, że nie do końca spełniłem
życzenie ojca, bo był on prosty. Jednak on chyba sam z Nieba tę moją
robotę poprawił, bo któregoś dnia na ten krzyż spadło połamane drzewo i
krzyż przechylił się dokładnie tak, jak chciał tato. Symboliczny grób
ppłk. Aleksandra Rybnika znajduje się również na starym cmentarzu w
Starosielcach w Białymstoku. Jest też tu tablica jemu poświęcona, którą w
60. rocznicę śmierci poświęcono na budynku kina Ton, gdzie był sądzony.

Liczą Państwo na to, że w jednej z ośmiu właśnie ekshumowanych mogił
na cmentarzu Wojskowym w Białymstoku spoczywają szczątki Pana ojca?

– Mamy taką ogromną nadzieję. Być może tato leży na cmentarzu
Wojskowym w Białymstoku, wśród tych ośmiu niezłomnych, których DNA
pobierano we wtorek, a których odnaleźliśmy wraz z przyjaciółmi w Lesie
Izabelińskim w 1996 r., działając w społecznym komitecie ekshumacyjnym.
Kiedy tylko dotarła do mnie informacja, że w tym dole śmierci leżą
niezłomni, od razu pobiegłem z saperką, żeby to sprawdzić. We wskazanym
przez świadka miejscu zdjąłem jedynie wierzchnią warstwę ziemi, a zaraz
ukazał się moim oczom szkielet splecionych ze sobą nadgarstków.
Wywnioskowałem, że zabici leżą twarzą do dołu, ze związanymi z tyłu
rękoma, i tak było. Wówczas, po ekshumacji ośmiu niezłomnych, których w
tym dole znaleźliśmy, nie mieliśmy niestety możliwości pobrania DNA.
Czekamy więc z niecierpliwością, co wykażą badania porównawcze w związku
z obecnym pobraniem DNA. Ja swoje DNA już przekazałem. Wiem też, że IPN
sądzi, iż ciało mojego ojca mogło być pochowane na terenie dawnego
ogrodu więzienia UB na Kopernika, gdzie w lipcu znaleziono trzy
szkielety, a obecnie masowy dół śmierci. Na te badania również patrzymy z
wielką nadzieją. Moja ciocia Łucja, która trzymała mnie na rękach,
kiedy ojca sądzono, tak bardzo chciała dożyć chwili, kiedy odnalezione i
pochowane zostaną jego szczątki. Nie dożyła. Ale, co ciekawe, zmarła w
wieku 88 lat, dokładnie wówczas, kiedy rozpoczęły się prace
poszukiwawcze na terenie białostockiego więzienia UB na Kopernika. A jej
pogrzeb był w ten poniedziałek, kiedy na Kopernika odkryto masowy dół
śmierci.

 

Tworzy Pan z przyjaciółmi stowarzyszenie Rodzina Żołnierzy
Wyklętych. Czy jednym z jego zadań jest poszukiwanie ciał żołnierzy
polskiego podziemia niepodległościowego?

– Stowarzyszenie Rodzina Żołnierzy Wyklętych, którego mam zaszczyt
być prezesem, tworzą osoby z dawnego Komitetu Ekshumacji i Pochówku
Zamordowanych Żołnierzy Polski Podziemnej, który ekshumował mogiłę ośmiu
niezłomnych w Lesie Izabelińskim koło Olmont, na czele z dr. Tadeuszem
Waśniewskim, który był prezesem Komitetu, a teraz jest wiceprezesem
zarządu głównego stowarzyszenia Rodzina Żołnierzy Wyklętych. Siłą rzeczy
więc jednym z głównych zadań stowarzyszenia jest działać ze wszystkich
sił w celu odszukania szczątków niezłomnych.

Dziękuję za rozmowę.

Adam Białous

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. Rycerze Lasu Jeszcze raz: o

Jeszcze raz: o Rycerzach lasu w Łomiankach.
https://kultura.lomianki.pl/index.php?dc=722




[obrazek]





[obrazek]


„Rycerze lasu”
to książka o przygodzie, historii, odwadze widziana oczami młodych chłopców.

Książka
„Rycerze lasu” poprzez "Scyzoryk młodego bohatera" opowiada historię
Bartka, który po śmierci ojca poszedł do tych, którzy „ukrywają się w
lesie”. Przygodową historię, którą poznajemy w książce, którą czyta
Maćkowi, jego dziadek (na rysunkach łudząco podobny do Stanisława
Oleksiaka, przesympatycznego prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii
Krajowej, który napisał wstęp do książki).

Książka ta, jest dziś
nam potrzebna. Uczy odwagi i charakteru. Do tego bardzo dobrze wydana
(sztywna okładka, kredowy papier i kolorowe ilustracje). Dziękujemy
autorkom: Joannie Gajewskiej i Weronice Zagule, że podjęły się trudnego
wyzwania. „Nie będzie tu smoków, księżniczek i czarów. Zabieramy Cię w
podróż do prawdziwego świata”. I to jest siłą tej książki. Ważne jest
również osobiste świadectwo prezesa Oleksiaka –  Żołnierza Wyklętego,
opisane we wstępie książki.


Do góry

Copyright (C) 2012 UM Łomianki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. 70. rocznica powstania

70. rocznica powstania Brygady Świętokrzyskiej - największej formacji bojowej NSZ

11 sierpnia 1944 r. na Kielecczyźnie pod dowództwem kpt. Antoniego
Dąbrowskiego-Szackiego „Bohuna” powstała Brygada Świętokrzyska,
największa formacja zbrojna Narodowych Sił Zbrojnych; walczyła zarówno z
Niemcami, jak i podziemiem komunistycznym.
W skład Brygady, nad którą polityczne zwierzchnictwo sprawowała
tajna Organizacja Polska (OP), weszły oddziały partyzanckie operujące od
czerwca 1944 r.
na terenie powiatu opatowskiego – 204 pułk piechoty Ziemi
Kieleckiej oraz 202 pułk piechoty Ziemi Sandomierskiej. W grudniu 1944
r. liczebność Brygady wynosiła 822 ludzi.

Sformowano ją z tych oddziałów NSZ, które nie podporządkowały się umowie
scaleniowej z AK z 7 marca 1944 r. Dowództwo Brygady skłonne było uznać
władzę zwierzchnią Naczelnego Wodza, ale pod warunkiem zachowania
sporej samodzielności. Zdecydowanie natomiast nie godziło się na
podporządkowanie się dowództwu AK z jej komendantem gen. Tadeuszem
Komorowskim „Borem” na czele.

W styczniu 1945 r. doszło do reorganizacji oddziału – odtąd składał się
on z trzech pułków: Świętokrzyskiego, Jasnogórskiego i Legii
Nadwiślańskiej, a także oddziałów liniowych.

Od początku swej działalności na Kielecczyźnie Brygada organizowała
ataki na niemieckie posterunki; rozbrajała niewielkie oddziały
żandarmerii oraz Wehrmachtu. Do jednego z największych starć z siłami
niemieckimi doszło 20 września pod Cacowem.

Głównym celem istnienia Brygady było jednak zbrojne zwalczanie podziemia
komunistycznego, uzależnionego od Związku Sowieckiego. Dokonywała ona
napadów na partyzantów Armii Ludowej oraz Batalionów Chłopskich,
likwidowała lokalne struktury PPR. Do największych antykomunistycznych
akcji bojowych Brygady należały m.in. atak na Brygadę AL „Świt” w
sierpniu 1944 r., rozbicie pod Rząbcem zgrupowania AL pod dowództwem
Tadeusza Grochala „Tadka Białego” - we wrześniu 1944 r.; oraz
zorganizowany trzy miesiące później napad na grupę sowiecką z oddziału
NKWD „Awangarda”, którym dowodził Wasyl Tichonin „Wasyl”.

W miejscowości Gąsewo (woj. mazowieckie) odsłonięto pomnik poległych i pomordowanych żołnierzy AK, NSZ i NZW.

Pomnik poświęcony jest 23 partyzantom z Gąsewa i ziemi makowskiej (chodzi o Maków Mazowiecki – red.), których miejsc pochówku w większości nie znamy, dlatego jest to symboliczna mogiłą – wyjaśnia poseł PiS Arkadiusz Czartoryski, jeden z fundatorów pomnika. – Wielu
z nich stało się bohaterami już słynnego, choć jak dotąd nieukończonego
filmu „Historia „Roja”, czyli w ziemi lepiej słychać”
. Na
pomniku widnieją nazwiska, m.in.11 partyzantów z palcówki Gąsewo AK,
którzy aresztowani przez UB i NKWD w typowym doraźnym wyroku sądu
komunistycznego, na początku 1946 roku, skazani zostali na karę śmierci i
są pochowani w nieznanym miejscu
– mówi Czartoryski.



Wśród upamiętnionych znalazł się również  chorąży Witold Borucki „Babinicz”, żołnierz AK obwodu Maków Mazowiecki.



Ścigany po wojnie przez komunistów dowódca XVI okręgu Narodowego
Zjednoczenia Wojskowego „Tęcza” Borucki, został zamordowany przez
agentów UB
– tłumaczy parlamentarzysta.



Na pomniku widnieją też nazwiska Bolesława Częścika zamordowanego na
Mokotowie w 1951 roku, Jana Szewczyka jednego z pierwszych organizatorów
AK na ziemi makowskiej, więzienia Pawiaka, aresztowanego przez Niemców w
roku 1940, zamordowanego w Oświęcimiu w grudniu 1941 r. oraz Kazimierza
Majkowskiego, poległego w czerwcu 1944 w walce z Niemicami.



Tym pomnikiem oddajemy również cześć braciom Dziemieszkiewiczom – Romanowi i Mieczysławowi – wyjaśnia z kolei senator PiS Robert Mamątow.



Roman Dziemieszkiewicz „Pogoda” to dowódca Narodowych Sił Zbrojnych. Po
wojnie dowodził akcją przeprowadzoną w nocy z 1 na 2 maja 1945 roku, w
której udało się odbić z aresztu Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego w Krasnosielcu kilkudziesięciu żołnierzy NSZ i Armii
Krajowej, przeznaczonych do wywiezienia na Syberię.



„Pogoda” zginął w końcu 1945 roku z rąk NKWD, w chwili, w której
wstawił się za gwałconą na dworcu w Ciechanowie przez
czerwonoarmistów kobietą. Jego brat Mieczysław Dziemieszkiewicz „Rój”
walczył do 1951 roku. Zginął w obławie, otoczony przez kilkuset
żołnierzy i milicjantów. I choć był tylko z jednym ze swoich żołnierzy,
to bronili się przez kilka godzin
– opowiada Mamątow.



Odsłonięcie pomnika w Gąsewie odbyło się w niedzielę, 10 sierpnia. Wśród
gości, którzy wzięli udział w uroczystości, znalazły się rodziny
żołnierzy antykomunistycznego podziemia zbrojnego oraz grupy
historycznej. Pomnik ufundowany został przez społeczny komitet, złożony z
członków rodzin partyzantów oraz parlamentarzystów – posła Arkadiusza
Czartoryskiego i senatora Roberta Mamątowa.
























http://niezalezna.pl/58217-zolnierze-wykleci-maja-swoj-pomnik-symboliczn...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

49. Relikty komuny w Grójcu

zdjecie

Zdjęcie: Andrzej Kulesza/
Nasz Dziennik

Relikty komuny w Grójcu

Byli PRL-owscy wojskowi świętują w Grójcu
kolejne rocznice „wyzwolenia” miasta przez Armię Czerwoną. Na
sztandarach chcą mieć symbole powiatu grójeckiego, wspiera ich lokalna
władza.

Rada Powiatu Grójeckiego na Mazowszu ma podczas sesji zaplanowanej na
jutro wyrazić zgodę na umieszczenie na sztandarze Powiatowego Oddziału
Grójeckiego Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego w Grójcu
herbu powiatu grójeckiego. Przewodniczący rady powiatu Janusz Karbowiak z
PSL przyznaje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, że taki punkt został
umieszczony w porządku obrad. – Co do przyznania im herbu, to nie chcę
się wypowiadać. Opinię w tej sprawie wyda Komisja Promocji – tłumaczy.

Związek skupia w większości byłych wojskowych z czasów PRL. Niewielu w
jego szeregach pozostało weteranów z 1. i 2. Armii WP walczącej u boku
Sowietów. Równolegle właśnie starsi z nich należą do Stowarzyszenia
Tradycji LWP im. Zygmunta Berlinga. Przed rokiem, za sprawą m.in.
zastępcy burmistrza gminy i miasta Grójec Janusza Gawła, został
ufundowany sztandar, na którym widnieją m.in. symbole miasta. Sprawa ma
oczywiście charakter lokalny, ale jej wymiar symboliczny dotyczy całej
Polski. Wcześniej bowiem rada miejska nie przyjęła w uchwale propozycji
nadania jednemu z rond imienia Żołnierzy Wyklętych. Dodatkowo sprawa
nabrała pikanterii po tym, jak w styczniu tego roku Powiatowy Oddział
ZWiR WP i berlingowcy uczestniczyli w obchodach 69. rocznicy wkroczenia
sowieckiej armii do Grójca.

– To właśnie wiceburmistrz ich w ten sposób dowartościowuje.
Najdziwniejsze jest to, że te obchody zostały przywrócone cztery lata
temu. Wcześniej ich się już w ogóle nie obchodziło – podkreśla radny
Stanisław Sitarek.

Jak relacjonuje, na rynku w Grójcu nie tylko świętowano rocznicę
„wyzwolenia” miasta przez Armię Czerwoną, ale przy okazji mówiono o
„odzyskaniu wolności”. Uroczystość zorganizowano przy monumencie, który
wcześniej upamiętniał komunistów, działaczy tzw. Polskiej Partii
Robotniczej zamordowanych tam w 1943 r. przez Niemców. Po 1989 r. pomnik
przemianowano na upamiętnienie lokalnego podziemia antyniemieckiego.
Zresztą i styczniowe obchody akcentują wyzwolenie spod niemieckiej
okupacji, a nie rozpoczęcie nowej, sowieckiej. Przewodniczący rady
powiatu przyznaje, że obchodami „wyzwolenia” jest skonfundowany.

– Niezbyt pochlebnie jestem do tego ustosunkowany. Nie wiem, po co
wojować z tymi ludźmi, choć są tam też ci wojskowi z PRL. To jest w
ogóle nieporozumienie, by w dzisiejszych czasach zakładać organizacje z
LWP w tle – mówi Janusz Karbowiak.

Tymczasem podczas uroczystości nawet nie wspomniano o mieszkańcach
Grójecczyzny zamordowanych po „wyzwoleniu” przez „wyzwolicieli”.

– Nie wspomniano o ludziach z naszej okolicy wywiezionych do
sowieckich łagrów! Nie przypomniano o grójeckich funkcjonariuszach
Urzędu Bezpieczeństwa, którzy wyrywali paznokcie żołnierzom AK! Nie
przypomniano rolników, którym zabierano ziemię na Państwowe Gospodarstwa
Rolne – podkreśla radny powiatu grójeckiego.

Dlatego po tych uroczystościach Stanisław Sitarek postanowił zabrać
publicznie głos, krytykując ich organizatorów. W specjalnym liście
przypomniał, że po „wyzwoleniu” w Grójcu rozpoczął działalność Urząd
Bezpieczeństwa, któremu doradzał funkcjonariusz NKWD. Podobnie było w
każdej gminie, gdzie pracę UB i Milicji Obywatelskiej nadzorowali
sowieccy oficerowie.

– Funkcjonariusze UB w Grójcu, jak określił ich jeden ze świadków
tamtych zdarzeń Ryszard Pietras w swojej książce „Nie po białym! Nie po
czarnym!”, rekrutowali się z „najgorszych mętów społecznych”. Na wieść o
zbliżaniu się w Grójeckie Armii Czerwonej ukrywano kobiety. Sowieckie
wojsko słynęło z gwałtów i bestialstwa wobec nich. Nie stroniło też od
kradzieży i bezsensownego niszczenia ocalałych budynków – tłumaczył
radny Stanisław Sitarek.

Weterani Ludowego Wojska Polskiego ostro go zaatakowali, odsyłając do
szkoły podstawowej i odmawiając mu prawa do wypowiadania się na ten
temat.

Sitarek podkreśla, że wraz z Armią Sowiecką przyszły prześladowania
żołnierzy Armii Krajowej, działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego i
miejscowych rolników.

– Siedziba gestapo w Grójcu przy ul. Mogielnickiej stała się katownią
UB – tam ludzi z Grójca i okolic bito, łamano im kości, miażdżono
jądra, wyrywano paznokcie. Kilkudziesięciu mieszkańców Grójecczyzny po
„wyzwoleniu” zostało wywiezionych do sowieckich łagrów. Mordowano ludzi
niewinnych, uznawanych przez „wyzwolicieli” za wrogów – 1 grudnia 1945
r. w Budkach Petrykowskich w gminie Pniewy zamordowano działaczy PSL:
sędziego sądu grójeckiego Tadeusza Hankego, Bolesława Łukowskiego i
Tadeusza Liszkiewicza. Józef Sikorski, prezes PSL, cudem uniknął
śmierci. Mordu dokonała na polecenie władz tzw. Polskiej Partii
Robotniczej, organizacji założonej przez Józefa Stalina, grupa członków
UB dowodzona przez Władysława Rypińskiego „Rypę” – podkreśla radny,
który sprzeciwia się nie tylko haniebnym obchodom rocznicowym, ale także
honorowaniu berlingowców i PRL-owskich wojskowych możliwością
wykorzystywania lokalnej symboliki na swoich sztandarach.

Maciej Walaszczyk


http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/99101,relikty-komuny-w-grojcu.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Hołd dla ofiar czy

Hołd dla ofiar czy oprawców?

Relatywizowanie przeszłości jest szczególnie niebezpieczne dla młodego pokolenia - ZAUWAŻA prof. Mieczysław Ryba

zdjecie

Trudno uwierzyć w to, że PRL-owscy wojskowi
świętują kolejne rocznice „wyzwolenia” miasta przez Armię Czerwoną, ale
jednak jest to prawda. Chociażby w Grójcu (woj. mazowieckie) ich dążenia
do umieszczania na sztandarach symbolu powiatu grójeckiego wspiera
lokalna władza.

grussi

W takiej sytuacji pojawia się fundamentalne pytanie o to, czy Armia
Sowiecka wyzwalała nasze tereny, czy zniewalała na nowo. Zniewalała je w
sensie podporządkowywania Polski Moskwie oraz poprzez niesienie ze sobą
zbrodniczej totalitarnej ideologii. Oczywiście prawda jest taka, że
mieliśmy wówczas do czynienia z nowym zniewoleniem, w związku z czym
absolutnie nie ma uzasadnienia ku temu, ażeby władze publiczne teraz
wspierały aspiracje sprawców naszej niewoli.

Władza, będąc przychylna tym środowiskom, daje zupełnie nieczytelny
sygnał o prawdzie historycznej, zaciera granicę pomiędzy Polską
niepodległą a zniewoloną. Niestety, takie postępowanie jest dosyć
powszechnym trendem, któremu towarzyszy brak takiego ustawowego programu
dekomunizacji w przestrzeni publicznej. Mamy za dużo nazw wskazujących
na hołubienie wątpliwych bohaterów, sam Pałac Kultury i Nauki w
Warszawie jest swoistym reliktem komunizmu.

Po czasach carskich, kiedy budowano wielkie cerkwie w centrach
polskich miast, zostały one rozebrane. Działo się tak nie dlatego, że
były one czynnikiem kultu religijnego, ale właśnie dlatego, że były
symbolem zniewolenia dominacji obcych. Skoro my pieczołowicie
zachowujemy relikty komuny, to niejako respektujemy ten etap historii.
Takie stanowisko władz pokazuje, że mamy do czynienia z relatywizowaniem
przeszłości, co jest szczególnie niebezpieczne dla młodego pokolenia,
które nie otrzymuje jasnych i czytelnych kryteriów oceny rzeczywistości.

Skandaliczne jest to, że obok ulicy imienia Żołnierzy Wyklętych
znajduje się ulica upamiętniająca bohaterów komunizmu. Kogo zatem czcimy
– ofiary czy ich oprawców? Aby przeciwdziałać takim kuriozalnym
sytuacjom, potrzebujemy mobilizacji społecznej, szczególnie w kwestii
domagania się od władz odpowiednich zachowań w stosunku do rozliczenia
historii. Niestety, obecna władza sama z siebie nie przejawia chęci
odkłamywania przeszłości. Z moich obserwacji wynika, że partia rządząca –
szykując się do koalicji z SLD w przyszłym parlamencie – raczej stara
się tę sprawę relatywizować.

Prof. Mieczysław Ryba

Włodzimierz Wołyński: pogrzeb szczątków ofiar NKWD

Uroczysty
pogrzeb 1494 ofiar sowieckiej zbrodni odbył się we Włodzimierzu
Wołyńskim na Ukrainie. Wśród ofiar funkcjonariuszy NKWD byli Polacy i
Ukraińcy; przy ekshumowanych szczątkach odnaleziono m.in. medaliki
katolickie i łuski po pociskach z sowieckiej broni.O pogrzebie poinformowała we wtorek Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która zorganizowała ceremonię.



"To była absolutnie wzruszająca uroczystość; oddaliśmy cześć i hołd
gigantycznej liczbie 1494 polskich i ukraińskich ofiar. To była wspólna
polsko-ukraińska ceremonia, podczas której mogliśmy usłyszeć, że Polska
pozostaje najdzielniejszym stronnikiem ukraińskiej niepodległości" -
podkreślił w rozmowie z PAP sekretarz Rady Andrzej Krzysztof Kunert.
Zapowiedział też, że Rada w porozumieniu ze stroną ukraińską, w
przyszłym roku wybuduje w miejscu pochówku ofiar pomnik, który w godny
sposób uczci ofiary totalitaryzmu.



Szczątki 1494 ofiar specjaliści Rady wydobyli w 2014 r. podczas prac
archeologiczno-ekshumacyjnych na terenie dawnego grodziska we
Włodzimierzu Wołyńskim. Ich układ w grobach, ilość i rozkład łusek
wskazują, że egzekucji dokonano bezpośrednio przy mogiłach. Rada ocenia,
że ofiarami byli obywatele II Rzeczypospolitej (byli to głównie Polacy i
Ukraińcy), którzy zostali zamordowani podczas tzw. ewakuacji więzień w
czerwcu 1941 r. W tym czasie służby sowieckie, zaskoczone niemiecką
napaścią, dokonały masowych mordów więźniów.



Przy szczątkach odnaleziono trzy medaliki katolickie, jeden guzik
wojskowy polski, złotą obrączkę, element pióra wiecznego z wydrapanym
imieniem Tusia, dziewięć złotych monet jednorublowych z przełomu XIX i
XX wieku, monetę 10-kopiejkową z 1939 r., kilkanaście guzików
plastikowych od odzieży, spinki do włosów, grzebienie oraz fragmenty
stanowiące pozostałości kilkunastu sztuk obuwia. Specjaliści Rady
odnaleźli również kilkaset łusek, głównie łuski kalibru 7,62 x 25 mm do
radzieckiego pistoletu TT (tzw. tetetki).



Pogrzeb odbył się z ceremoniałem wojskowym, z odegraniem hymnów Polski i
Ukrainy na początku oraz salwą honorową na zakończenie. Poza honorową
asystą Wojska Polskiego uroczystości towarzyszyła reprezentacja armii
ukraińskiej. Przed złożeniem symbolicznych trumien do grobu odbyła się modlitwa ekumeniczna z udziałem biskupa polowego WP Józefa Guzdka.



W ceremonii wzięli udział przedstawiciele polskich i ukraińskich władz.
Obecni byli m.in. przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej, MON,
Garnizonu Warszawskiego i Komendy Głównej Policji, a także delegacja
Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Ze strony ukraińskiej przybyli przedstawiciele władz Obwodu Wołyńskiego i Włodzimierza Wołyńskiego.



Do odnalezienia pierwszych masowych mogił z czasów drugiej wojny
światowej na terenie grodziska we Włodzimierzu Wołyńskim doszło w 1997
r. podczas prac archeologicznych, których głównym celem było przebadanie
reliktów średniowiecznego zamku. Wydobyto wówczas szczątki 97 osób,
wśród których było wielu żołnierzy Wojska Polskiego i funkcjonariuszy
Policji Państwowej, o czym świadczyły oficerskie buty oraz strzępy
mundurów. Wydobyte szczątki wskazywały, że zamordowani zostali w typowy
dla NKWD sposób - strzałem w tył głowy.



Kolejne prace archeologiczno-ekshumacyjne wznowiono w 2011 r., podczas
których wydobyto szczątki 367 osób. Prace, które w całości finansowała
Rada, prowadzili polscy archeolodzy, mający doświadczenie, zdobyte
podczas podobnego typu badań w podkijowskiej Bykowni, przy współpracy
ukraińskich archeologów. W 2012 r. ekshumowano łącznie szczątki ponad
379 ofiar, w tym znaczną liczbę Żydów, zamordowanych przez Niemców; w
grobach odnaleziono niemiecką amunicję z roku 1941.



W 2013 r. specjaliści Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy
współpracy archeologów z Wołyńskiego Oddziału Ukraińskiej Akademii Nauk,
reprezentowanej przez "Wołyńskie Starożytności"
odnaleźli szczątki 385 osób, zamordowanych w latach 1939-1941, również
strzałem w tył głowy. Na podstawie odnalezionych m.in. kilkudziesięciu
par butów wojskowych, guzików z orłem oraz trzech policyjnych numerów
identyfikacyjnych, można stwierdzić, iż wśród ofiar byli żołnierze i
oficerowie polskiego wojska oraz policjanci.



Pożegnano ofiary bestialstwa NKWD

We Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie pochowano szczątki 1494 ofiar NKWD
- GALERIA ZDJĘĆ

We Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie odbył się uroczysty pogrzeb 1494 ofiar sowieckiej zbrodni. Wszyscy zginęli w typowy dla NKWD sposób – strzałem w tył głowy.

Uroczysty pogrzeb odbył się z ceremoniałem wojskowym. Rozpoczął się
od odegrania hymnów narodowych Polski i Ukrainy. Zakończył zaś salwą
honorową.

Poza honorową asystą Wojska Polskiego w uroczystości udział wzięła
reprezentacja armii ukraińskiej. Przed złożeniem symbolicznych trumien
do grobu odbyła się modlitwa ekumeniczna z udziałem ks. bp. Józefa
Guzdka, ordynariusza polowego Wojska Polskiego.

GALERIA ZDJĘĆ


zdjecie
  • Uroczysty pogrzeb 1494 ofiar sowieckiej zbrodni odbył się we Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie.</p />
</p><p>Wśród ofiar funkcjonariuszy NKWD byli Polacy i Ukraińcy; przy ekshumowanych szczątkach odnaleziono m.in. medaliki katolickie i łuski po pociskach z sowieckiej broni.





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Pierwszy na Śląsku grób

Pierwszy na Śląsku grób żołnierzy NSZ
uroczyste odsłonięcie grobu wojennego plut. Narodowych Sił Zbrojnych Edwarda Biesoka ps. „Edek” oraz jego pięciu żołnierzy.

Grób znajduje się na cmentarzu w Mazańcowicach, w powiecie bielskim,
gdzie w grudniu ubiegłego roku odbył się pogrzeb ekshumowanych i
przeniesionych z Błatniej szczątków partyzanta.

Uroczystości rozpoczną się o 13.30 Mszą świętą w kościele pw. św. Marii
Magdaleny  w Mazańcowicach. Następnie zgromadzeni przejdą na pobliski
cmentarz, gdzie odbędzie się odsłonięcie pierwszego nagrobka
poświęconego partyzantom Narodowych Sił Zbrojnych ze Zgrupowania
Partyzanckiego „Bartka”.

- Jest to pierwsze w województwie śląskim uhonorowanie żołnierzy
polskiej partyzantki niepodległościowej opracowane w ramach badań
prowadzonych przez Związek Żołnierzy NSZ w programie "Powinniśmy wracać
po swoich", a sfinansowane ze środków publicznych Rady Ochrony Pamięci
Walk i Męczeństwa oraz Gminy Jasienica - mówi Władysław Sanetra, prezes
Okręgu Podbeskidzie Związku Żołnierzy NSZ.

Wracać po swoich

"Edek" zginął w walce z plutonem milicjantów 13 maja 1946 r., nie miał
jeszcze 19 lat. Był żołnierzem zgrupowania VII Śląskiego Okręgu NSZ,
którym dowodził kpt. Henryk Flame „Bartek”. W rodzinnym domu wychowywano
Edka i jego trzech braci w duchu wiary i patriotyzmu.

Ojciec był tercjarzem, nazywanym przez innych „Jezuskiem” z powodu
swojego religijnego zaangażowania. Niechęć okazywaną hitlerowcom
13-letni Edek przypłacił usunięciem ze szkoły, a gdy rodzice odmówili
podpisania volkslisty - został wywieziony na roboty do Niemiec. Pracował
w bardzo trudnych warunkach przy żywicowaniu drzew, dlatego uciekł
i ukrywał się w rodzinnym domu. We wrześniu 1945 r. rozpoczął naukę
w bielskim gimnazjum, ale szybko został usunięty ze szkoły,
bo podejrzewano go o kontakty z antykomunistyczną partyzantką.

Dołączył wtedy do „Bartka”. Zorganizował grupę partyzantów pochodzących
głównie z jego rodzinnych Mazańcowic, a także sąsiedniego  Międzyrzecza
i Zabrzega. Był uczestnikiem pamiętnej defilady zgrupowania
w opanowanej przez partyzantów Wiśle 3 maja 1946 roku.

Brał też udział w starciu grupy 10 partyzantów z 24-osobowym plutonem
milicjantów z komendy wojewódzkiej z Katowic. Milicjanci,
podszywając się pod oddział partyzancki, sprawdzali, kto z ludności
jest skłonny pomagać „wrogom władzy ludowej”, a poza tym brutalnymi
akcjami wobec cywilów mieli wywoływać niechęć ludzi do partyzantów.

„Edek”, który dowodził partyzantami, wziął do niewoli dowódcę
milicjantów i część jego ludzi. Kiedy wzywał do poddania się resztę
milicjantów, ukrytych w sąsiednim budynku, jeden z milicjantów strzelił
do niego i wywiązała się strzelanina.

- Zginęło wtedy ośmiu milicjantów, a dwóch zostało rannych. Partyzanci,
choć mniej liczni i pewnie słabiej przygotowani do walki, stracili na
Błatniej tylko jednego żołnierza. Na rozkaz „Bartka” wrócili po kilku
dniach i pochowali ciało „Edka” w lesie, w pobliżu potężnego buka,
oznaczając miejsce wyciętym na pniu krzyżem i inicjałami -  tłumaczy
Bogdan Ścibut, historyk i koordynator projektu „Powinniśmy wracać
po swoich”.

Podczas realizacji projektu udało się nie tylko dotrzeć do relacji
świadków i odtworzyć przebieg tamtej akcji, ale także odnaleźć ukryty
w lesie grób i doprowadzić 18 listopada 2013 r. do ekshumacji
spoczywającego w nim Edwarda Biesoka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. Muzeum Żołnierzy Wyklętych na Rakowieckiej

Zdjęcie numer 5 w galerii - Kto zaprojektuje Muzeum Żołnierzy Wyklętych na Rakowieckiej [WIZUALIZACJE]
W czwartek rozstrzygnięto konkurs architektoniczny na przeprojektowanie
aresztu na Rakowieckiej na Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów
Politycznych PRL. Już trwa wygaszanie więzienia. - Będziemy robić
wszystko, by dotrzymać bardzo optymistycznego terminu otwarcia muzeum w
dzień pamięci "żołnierzy wyklętych", 1 marca 2019 r. - mówił
wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki
Do konkursu zgłoszono 20 prac. Wygrała pracownia MOC Architekci z
Katowic, która zaproponowała przebicie więzienia - niczym osikowymi
kołkami - czterema wieżami-świetlikami, które będą doświetlać podziemne
kondygnacje muzeum. Wieże obłożone białym marmurem, będą miały wycięte w
kamieniu słowa: "Bóg", "Honor", "Ojczyzna" i "Wolność". Mają być
wizytówką muzeum widoczną z oddali.W założeniach konkursu zapisano, że łączny koszt adaptacji więzienia na muzeum nie powinien przekroczyć 216 mln zł.


Wstępną koncepcję muzeum, która jest podstawą do konkursu,
opracował architekt Henryk Witkowski. "Muzeum Żołnierzy Wyklętych i
Więźniów Politycznych PRL ma stać się (...) miejscem opowieści o
bohaterach ruchu antykomunistycznego oporu. Zarazem placówka ma pełnić
rolę kulturotwórczą i edukacyjną - ma stać się miejscem tętniącym
życiem, przestrzenią tworzącą ramy dla organizacji różnych wydarzeń,
uroczystości, koncertów, wszelkich aktywności budujących nasze poczucie
ciągłości i wspólnoty z opowiadaną historią" - napisał architekt.
Wyliczył, że w więzieniu przy Rakowieckiej straciło życie około tysiąca
osób, w tym zamordowani "w majestacie komunistycznego prawa" bohaterowie
Polski Podziemnej: gen. August Emil Fieldorf "Nil", szef Kedywu Komendy
Głównej AK, płk Antoni Olechnowicz "Pohorecki", rtm. Witold Pilecki czy
mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".

Wizualizacja przygotowana przez pracownię M.O.C. Architekci z Katowic

To będzie piękne miejsce! Niezwykle wysmakowana koncepcja muzeum Żołnierzy Wyklętych i…


Symbolika ma być jasna: cztery wieże z napisami Bóg, Honor,
Ojczyzna, Wolność mają zdominować miejsce do tej pory kojarzone ze
śmiercią i cierpieniem.


wybrano projekt

Cztery wieże za murem. Areszt zmieni się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych



Cztery wieże za murem. Areszt zmieni się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych

Pracownia M.O.C. Architekci z Katowic wygrała
konkurs na projekt Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych
PRL na terenie aresztu na Mokotowie. Wyniki... więcej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl