Zgliszcza tamtego świata - wołyńskie wspomnienia (2)

avatar użytkownika guantanamera

 

           Za młynem droga wspinała się pagórkowato i na wysokim wzniesieniu stał piękny barokowy kościółek. Według przewodnika po Wołyniu z 1929 roku kościółek ufundował hr. Czacki, a wnętrze – malowidła i obrazy były dziełem Berty z Potockich Czackiej. Kościół otoczony był grubym murem, ze wspornikami. Wchodziło się po kilkunastu schodach z dwóch stron. Za murem dookoła była dość duża przestrzeń, pozwalająca odbywać procesje i stała dzwonnica kościelna.

      Obok kościoła był budynek plebanii i drugi, piętrowy, w którym mieszkał organista i p. Ciszek, miejscowy szewc. Na parterze był sklepik spożywczy oraz pokoik, w którym mój tata w każdą niedzielę miał dyżur, ponieważ prowadził działalność Kasy Stefczyka. Hrabia Czacki miał w Sielcu jedną ze swych licznych rezydencji. Jego pałacyk mieścił się naprzeciw kościoła, w parku, ale za mojej pamięci pozostały po nim tylko ruiny. Pamiętam opowiadanie mojej babci Julii Marcinkiewicz, że ponoć Czacki przeklął tę posiadłość, aby kamień na kamieniu nie pozostał... Towarzyszyła temu niesamowita sceneria – noc, zapalone świece - i klątwa. Jeżeli wierzyć w przekleństwa, to w wypadku Czackiego sprawdziło się co do joty. Kamień na kamieniu nie pozostał. Co było powodem desperacji Czackiego - nie wiem.

        Park był ozdobą wsi. Rosły w nim srebrzyste świerki amerykańskie, różne odmiany klonów, ciągnęły się aleje kasztanowe, lipowe i wiele innych gatunków drzew. Zaliczany był pod względem drzewostanu do trzech najpiękniejszych parków w Europie. Za czasów mego dzieciństwa nie należał do zbytnio zadbanych... Park usytuowany był z jednej strony na wysokiej skarpie, wchodząc wprost trzeba było dobrze piąć się pod górę, na dole u podnóża rozciągał się staw. Z drugiej strony teren był wyrównany, obok prowadziła normalna droga, a przy niej zabudowania dworskie i dworek nowej właścicielki, p. Połońskiej. Była to pani starsza wiekiem, której córka skończyła przed wojną astronomię, podobno jako pierwsza kobieta w Polce. Po 1.IX. 1939 r. gdy oficerowie polscy dokonywali rekwizycji koni i byli zakwaterowani w oficynie, to po ich wyjedzie Połońska kazała służbie myć klamki, gdyż „były skażone” przez polskich oficerów...

          Wracam do parku. Na wiosnę skarpa pokrywała się kobiercem fioletowych i białych fiołków. W wielu miejscach pod drzewami kwitły całe dywany tych kwiatów, roznosząc wokół cudną woń. Widziałam w Ameryce dziko rosnące fiołki, ale nie miały w ogóle zapachu, te zaś były upajające. Być może zasługą był klimat Wołynia, dużo słońca. Łąki wołyńskie toną w kwiatach – drobna biała kaszka, liliowe smółki, żółte kaczeńce w miejscach podmokłych, różowa i biała koniczyna, białe margaretki z żółtymi środkami, kwitnący purpurowo szczaw, drżące serduszka traw i wiele,wiele innych,których nazw już dzisiaj nie pamiętam. A jaki zapach! Trawy i kwiaty rosły wysokie, można się było w nich zanurzyć i schować. Upalne słońce wydobywało z kwiatów takie zapachy, że można było doznać zawrotu głowy. Trzeba też nadmienić, że było dużo leczniczych ziół, które zbieraliśmy - jak mięta, biała pokrzywa, fiołek polny, podbiał i inne.

                Jak wspomniałam, park nie był zadbany. Właścicielka zatrudniała wprawdzie wyspecjalizowanego ogrodnika, ale jego domeną były raczej kwiaty, nie drzewa. Park był ogrodzony i niedostępny, ale pomimo to odbywałyśmy tam spacery, szczególnie by przynieść do domu bukiecik wonnych fiołków.

             Za parkiem, też na wzgórzu, stała cerkiew prawosławna i zabudowania mieszkalne popa. Nie raz z ciekawości oglądałyśmy ceremonie zaślubin w obrządku prawosławnym lub inne. Obok parku w murowanych domach-bliźniakach mieszkała rodzina Kafków, moja koleżanka Wiśka Konopacka, dalej rodzina Kowalskich, Styczyńskich, potem felczer wiejski Konstanty Prociuk i dalej rodzina Kuźmińskich, która zamykała społeczność polską. Dalej już ciągnęła się wieś ukraińska, z jedną rodziną żydowską. Z tej rodziny pochodziła moja koleżanka Tauba Rywers. Należy jeszcze wspomnieć, że wyspiarskie położenie, dużo wody, pozwalało na hodowlę karpi. p. Połońska zatrudniała specjalistę – ichtiologa, p. Kaźmierczaka, który tę hodowlę bardzo rozwinął. W stawie naszym i w rzekach było sporo ryb słodkowodnych oraz gromadziło się liczne ptactwo wodne, dzikie kaczki, w niektórych miejscach były nawet wydry i żółwie, co dowodziło czystości wód. p. Połońska miała w Sielcu mały skrawek lasu, wyłącznie liściastego. Był dostępny dla wszystkich i często go odwiedzałyśmy. Wiosną kwitły tam wonne miodunki, złote sasanki, błękitne przylaszczki i białe zawilce. Latem na skraju czerwieniły się przepyszne poziomki, a jesienią można było znaleźć opieńki. Innych grzybów nie było. Niestety, któregoś dnia pojawili się drwale i rąbali wszystko po kolei. Połomska sprzedała drzewostan Żydowi, a on dokonał zupełnego zniszczenia. Bardzo żałowałyśmy tego pięknego miejsca. Połońska oprócz córki, która z nią mieszkała, miała jeszcze syna, ożenionego z Francuzką. Pojawiał się czasem w Sielcu, jak mówiono - po nowy zastrzyk pieniędzy. Być może lasek z ziemią należał do części jego majątku i pozbył się go. Ziemię kupili miejscowi gospodarze, między innymi część nabył mój kuzyn Edward Stanisławski. (…)

   Lata szkolne

        Do szkoły w Sielcu chodziłam od pierwszej klasy. Szkoła dawała podstawowe wykształcenie. Warunki do nauki były bardzo dobre.. Na piętrze były 3 duże izby lekcyjne z ogromnymi oknami, a więc jasne. W czwartej - kancelaria kierownika szkoły i równocześnie pokój nauczycielski. Piąta sala przeznaczona była na pomoce naukowe. Był komplet map fizycznych, mapy polityczne, globusy, wiele plansz do nauki historii, biologii, geografii. W tym pomieszczeniu wydzielono kącik na sklepik szkolny,który ja prowadziłam na dużej przerwie. Uczniowie mogli się zaopatrzyć w podstawowe artykuły piśmiennicze.

           Kierownikiem szkoły był p. Kliszcz, uczyła też jego żona, a ostatnio, do wybuchu wojny, p. Janina Piątkowska. W szkole uczył również jej mąż. I nauczycielka p. Helena Schpeidelspatch. Ta trójka miała stałe zatrudnienie. Przez szkołę przewijały się nazwiska innych nauczycieli, jak np. p. Bancer, który uczył śpiewu i łamał smyczki od skrzypiec, waląc nimi w zdenerwowaniu o ławki szkolne, gdy ktoś fałszował. Pamiętam nauczyciela historii p. Mikołaja Nazarewicza. Był też p. Schpeidelspatch, mąż p.Heleny. Pamiętam młodą nauczycielkę klas młodszych, narodowości żydowskiej, która w naszej szkole rozpoczęła staż pedagogiczny i zdawała egzamin kwalifikacyjny.

      Najbardziej do poziomu nauczania, a przede wszystkim życia kulturalnego, przyczyniła się kierowniczka p. Piątkowska. Była to osoba o dużych umiejętnościach i zapale do pracy pedagogicznej. Zorganizowała zespół aktorski, przygotowywała z nami różne sztuki sceniczne. Szkoła miała do tego pełne wyposażenie - scenę teatralną, którą się składało i rozkładało, różne rekwizyty do budowy wnętrz domów, scenerii leśnej oraz kurtynę. Stroje, niestety, przygotowywaliśmy we własnym zakresie. Przed wojną duży nacisk położony był na wychowanie morskie, zgodnie chyba z dewizą „Polska od morza do morza”. Z dużą pompą obchodziliśmy „święto morza” i z tej okazji wystawialiśmy skecz, a ubrane byłyśmy w białe spodnie i granatowe bluzy w białe paski. Oczywiście te białe spodnie to były męskie niewymowne części garderoby... Szkoła wokoło udekorowana była składanymi w harmonijkę kolorowymi lampionami.

        Bardzo uroczyście obchodzone były w szkole najważniejsze święta narodowe, jak
3 mają - rocznica Konstytucji 1791

11 listopada - rocznica odzyskania niepodległości w 1918 roku.

23 czerwca – święto morza, no i

19 marca - imieniny Marszałka Józefa Piłsudskiego.

       Należałam do chóru szkolnego i deklamowałam wiersze. Nauka, szkolne życie kulturalne, ciągłość tradycji umacniały w nas uczucia patriotyczne. Pamiętam dzień, w którym zmarł Józef Piłsudski.  12. V. 1935 r. – płakałyśmy. Miała się odbyć uroczysta akademia, ale występ odwołano. Pozostał tylko nastrój powagi i bólu.

         Nauka w szkole rozpoczynała się modlitwą „Ojcze nasz..”, wpierw po polsku, a potem po ukraińsku, dla uczniów Ukraińców. Pamiętam też, że w pewnym okresie wycofano modlitwę poranną po ukraińsku i uczniowie ci stali tylko, gdy my mówiliśmy.

        Wychowanie religijne było ściśle związane z nauką. Świadczy o tym połączone Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Na świadectwach szkolnych wyznanie religijne było odnotowywane.

 

 

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

jak uporządkowany i pracowity był świat Autorki wspomnień. Piękny świat, który zniknął utopiony we krwi i ogniu pożarów.


Zdjęcie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

2. Droga Guantanamero,

Kiedy czytam opisy Autorki, zwłaszcza opisy przyrody, moja wyobraźnia przenosi mnie na ziemię wołyńską i widzę ją w pełnej krasie. Tą ziemię skąpaną krwią tysięcy niewinnych ludzi, którzy zginęli za to, że byli Polakami.

Serdeczne dzięki:)

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

3. @Maryla

Tak. Tamta atmosfera została przeniesiona przez Autorkę w świat dzisiejszy - wspomnienia pisane były w 1997 roku... Spokój w jakim wzrastała pozostał w Niej na zawsze - no, a zwłaszcza gdy opisuje tamten świat. Przetrwał.
Ów zintegrowany, spójny obraz świata, w którym wszystko jest na swoim mejscu wydaje się nam marzeniem - czymś niemal baśniowym, prawda? I chodzi nie tylko o nieustanny pośpiech, ale o te sprzeczne sygnały, które płyną z różnych ośrodków, a które tak męczą. Ale to pomaga zdiagnozować współczesność, bo kontrast jest wstrzasający. Pozwala dostrzec tę podskórną walkę z wartościami, ten atak który jesteśmy zmuszeni nieustannie odpierać. Tę narzucaną nam dezintegrację...
Jak żal dzisiejszych dzieci ...

avatar użytkownika guantanamera

4. Droga Pelargonio

Doczytałam się gdzie pracujesz i mam pytanie. Czy w Twojej szkole jest taka scena? A jeżeli tak - to jakie spektakle są na niej wystawiane? Czy też ktoś sie tym pasjonuje?
Teraz już będę regularnie wpisywać kolejne fragmenty wspomnień...
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika Pelargonia

5. Szanowna Guantanamero,

Nie wiem, o jaka scenę Ci chodzi.
W szkole nie ma teatru jako - takiego. Organizuje sie jedynie apele okolicznościowe, czasem przedstawienia z udziałem uczniów - nie ma stałej ekipy z powodu rotacji tychże.
Jeśli chodzi o apele, to sama organizowałam takowe, np. z okazji rocznicy stanu wojennego, rocznicy pontyfikatu JP II i świąt narodowych ( 3 maja, 11 listopada)

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika guantanamera

6. Chodziło mi

o porównanie współczesnych szkół z tą szkołą w Sielcu: szkoła miała do tego pełne wyposażenie - scenę teatralną, którą się składało i rozkładało, różne rekwizyty do budowy wnętrz domów, scenerii leśnej oraz kurtynę. Zastanawiałam się czy w ogóle i jak takie sceny są dzisiaj wykorzystywane... Zamierzam zapytać o to także inne Osoby pracujące w szkołach.
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika Pelargonia

7. Guantanamero,

Niestety, takiej sceny szkoła nie posiada:(

Pozdrawiam

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Maryla

8. (Brak tytułu)

Zdjęcie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl