Wspomnienia ziemianina

avatar użytkownika Unicorn

Ze wstępu:

"Kresowe środowisko ziemiańskie zaboru rosyjskiego, zwłaszcza guberni litewskich przełomu XIX i XX wieku, nie pozostawilo po sobie nazbyt wielu świadectw. Nie znaczy to, aby nie było o czym pisać. Po roku 1905 bowiem działo się tam bardzo wiele. Czołowi politycy tej doby walczący słowem i piórem, na gruncie petersburskim w Radzie Państwa- izbie wyższej rosyjskiego parlamentu- o umocnienie polskości, starali się pozostawić dokumentację swych zapomnianych często wysiłków.

(...) Z perspektywy ważniejsze jest to, iż wprowadza czytelnika w świat dziś już egzotyczny, a w czasach, gdy spisywał swe pamiętniki, już odchodzący w niebyt. Książka pozwala zatem lepiej poznać i zrozumieć mentalność tak odległą od współczesnej."

Za: A. Szwarc, P. Wieczorkiewicz, Wstęp [w:] H. Korwin-Milewski, Siedemdziesiąt lat wspomnień 1855-1925, Warszawa 1993, s. V.

"W nawiasie dodam, że w niczym system "chodzenia z pochodnią koło strzechy rodzinnej" nie występuje jaskrawiej, jak w organizowaniu przez Warszawski Komitet Rewolucyjny zbrojnego powstania na naszych kresach. Pod względem militarnym było to coś żałośnie dziecinnego. Gdzie doszło do potyczki, powstańcy uzbrojeni wyłącznie w broń myśliwską, noszącą o 120 kroków, byli bezpiecznie bez żadnych strat ostrzeliwani przez bezpiecznych Moskali, których ręczna broń już wówczas niosła na przeszło 300 kroków. Jedno pewne, że liczba zabitych Moskali w polu na Litwie nie równała się nawet trzeciej części powieszonych lub rozstrzelanych Polaków- (siedmiu w jednej Oszmianie wówczas, kiedy w całym powiecie nie zahuczał ani jeden wystrzał).

(...)Nie darmo petersburski student Zdanowicz, słabo mówiący po polsku syn lekarza wojskowego, którego po śmierci syna spotkałem w generalskim mundurze, jeden z głównych organizatorów wileńskich, gdy go po odczytaniu wyroku na śmierć prezes Sądu wojennego zapytał, jak to tak bystry człowiek (a on nim był) mógł się do takiego stopnia omylić co do widoków powodzenia powstania polskiego, odpowiedział spokojnie: "Widzę, że p. pułkownik się zupełnie myli co do moich celów, one nie są chybione, ani moje dzieło stracone. Dokończy go pewniej, niżbym sam potrafił, mój spadkobierca...Michał Mikołajewicz Murawiow", ibidem, s. 36- 37.

Interesujący jest inny opis:

"Miasto już było nie do poznania: przede wszystkim co do personelu urzędniczego. W ciągu kilku miesięcy Murawiow zdążył, za wyjątkiem biednych "wolnonajemnych" kopistów biorących po trzy ruble na miesiąc plus łapóweczki, zamienić wszystkich urzędników Polaków na jaką szuję, każdy się domyśli; dobra połowa "nihilistów." To wszystko przyjeżdżało całymi pociągami, otrzymywało w kancelarii spis wakujących urzędów i w niedzielę rano zapełniało ogromną salę balową pałacu generał-gubernatorskiego. Satrapa w kilku słowach ze spisem w ręku rozdawał mannę", ibidem, s. 37.

"Oburzenie całej prowincji na Paryż, a w samym Paryżu  burżuazji- na "komunardów", do których ona zaliczała cały proletariat, dochodziło do ostatnich granic zajadłości, bo w tym powstaniu, pod okiem zwycięskiego Prusaka, cały naród francuski widział przede wszystkim sromotną zdradę Ojczyzny. Kiedym przyjechał, już o egzekucjach na ulicach nie było mowy, ale łapanie skrytych komunardów i odsyłanie ich do obozu w Satory pod Wersalem jeszcze się nie skończyło", ibidem, s. 68.

"Niestety do tej zbrodniczej komuny polazło niemało (jakoby do dwustu) naszych emigrantów 1863 r. z "generałem" Dąbrowskim na czele. To odbiło się mocno i trwale na usposobieniu francuskiej opinii publicznej względem polskiego narodu; niechęć była tak widoczna, że kuzyn Laskowicz jeszcze kilka dni po ustaniu walki nie śmiał wychodzić z domu", ibidem, s. 69.

Do szerszych przemyśleń nadają się celne uwagi autora o "odpolszczaniu" Kresów, czego nie dokonali ostatecznie Moskale, dokończono za niepodległej Polski. Nastąpił rozwód Jadwigi z Jagiełłą, jak barwnie opisał Milewski. Co ciekawe, Milewski nie podziela zdania, że "Polacy są narodem idiotów" a co do "działalności różnych agentur" ma zdanie nieco inne. Wg niego:

"Naród polski posiada niezaprzeczony dar szybkiego asymilowania sobie cudzych myśli i metod, bogatą wyobraźnię, dowcip oraz niezwykłą proporcję "spryciarzy". To już wyklucza myśl o idiotyźmie.- Ale potęga i twórczość narodów nie zależą od ich zalet umysłowych, lecz od ich zalet charakteru; te zalety miał niezawodnie na widoku lord Salisbury (cytowany przez Dmowskiego), kiedy przed sześćdziesiątu laty przepowiadał, że "gdyby się znalazła siła zdolna wskrzesić niepodległe Państwo polskie, to nie znalazłaby się zdolna utrzymać je na nogach.

(...) Drugi zaś zarzut mówcy jest słuszny z tym jednak zastrzeżeniem, że pierwszymi i po dziś dzień najbardziej wpływowymi "agenturami" były i są "agentury" austriacko-legionowe i agentura niemiecko-aktywistyczna", ibidem, s. 401.

Po wyginięciu polskiego ziemiaństwa napłyną sztucznie nawrócone masy chłopstwa i "zruszczałego żydostwa": "oddanie tego osadu jakimś białoruskim, czy ukraińskim sowieckim republikom jest wskazane." Później Korytarz, Śląsk, Wielkopolska, pas między Kaliszem a "unser Lodź" dla Niemiec, Chełmszczyzna "rdzennie odwiecznie rosyjska" i pozostanie etnograficzna Polska. Było to pisane w 1927...

A jakże aktualne:

"Zostanie jako kapitał rezerwowy kilka milionów mało jeszcze wykorzystanych, szczególnie na polu bitwy, rdzennych Polaków...mojżeszowego wyznania. Nie stanie w dzień grozy zbrakowanych jako wrzody hetmanów Chodkiewicza i Żółkiewskiego, to będą hetmani Silberman i Rosenkranz. Na tej przestrzeni, uzdrowionej od "białoruskiego wrzodu" zmieści się jeszcze (trochę wyszczerbiony) talerz z masłem, dostateczny jednak, aby było koło czego się kłócić", ibidem, s. 402.

tags: , , , , , , ,

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Unicorn-Było to pisane w 1927...

Po wyginięciu polskiego ziemiaństwa napłyną sztucznie nawrócone masy chłopstwa i "zruszczałego żydostwa": "oddanie tego osadu jakimś białoruskim, czy ukraińskim sowieckim republikom jest wskazane." Później Korytarz, Śląsk, Wielkopolska, pas między Kaliszem a "unser Lodź" dla Niemiec, Chełmszczyzna "rdzennie odwiecznie rosyjska" i pozostanie etnograficzna Polska.

Bramy z kwiatów w 1939 r.na powitanie Sowietów i Niemców mówiły same za siebie.

"Zostanie jako kapitał rezerwowy kilka milionów mało jeszcze wykorzystanych, szczególnie na polu bitwy, rdzennych Polaków...mojżeszowego wyznania. Nie stanie w dzień grozy zbrakowanych jako wrzody hetmanów Chodkiewicza i Żółkiewskiego, to będą hetmani Silberman i Rosenkranz. Na tej przestrzeni, uzdrowionej od "białoruskiego wrzodu" zmieści się jeszcze (trochę wyszczerbiony) talerz z masłem, dostateczny jednak, aby było koło czego się kłócić"

młodzi, wykształceni, z wielkich miast...

"Miasto już było nie do poznania: przede wszystkim co do personelu urzędniczego. W ciągu kilku miesięcy Murawiow zdążył, za wyjątkiem biednych "wolnonajemnych" kopistów biorących po trzy ruble na miesiąc plus łapóweczki, zamienić wszystkich urzędników Polaków na jaką szuję, każdy się domyśli; dobra połowa "nihilistów." To wszystko przyjeżdżało całymi pociągami, otrzymywało w kancelarii spis wakujących urzędów i w niedzielę rano zapełniało ogromną salę balową pałacu generał-gubernatorskiego. Satrapa w kilku słowach ze spisem w ręku rozdawał mannę",

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Ewaryst Fedorowicz

2. Unicorn i Maryla

"Kresowe środowisko ziemiańskie zaboru rosyjskiego, zwłaszcza guberni litewskich przełomu XIX i XX wieku, nie pozostawiło po sobie nazbyt wielu świadectw."

Dlatego GORĄCO polecam przeczytaną ledwie co i tchem jednym dylogię Michała Kryspina Pawlikowskiego:

"Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego" i "Wojna i sezon".

Obie wydane przez urocze wydawnictwo z Łomianek pod Warszawą o nazwie LTW.

To jest zamilczany przez naszych okupantów autor zamilczanych a genialnych (to opinie obu Mackiewiczów, Wańkowicza) książek. Ziemianin z Mińszczyzny, wyzuty endecką zdradą Traktatu Ryskiego z ojcowizny.

Ewaryst Fedorowicz

avatar użytkownika TW Petrus13

3. Uni

dziękuję :)
za lekcję historii
ale serdecznie dziękuję Ci za to
cyt:
"
powstańcy uzbrojeni wyłącznie w broń myśliwską, noszącą o 120 kroków, byli bezpiecznie bez żadnych strat ostrzeliwani przez bezpiecznych Moskali, których ręczna broń już wówczas niosła na przeszło 300 kroków. Jedno pewne"
a dlatego bo do Ciebie pisze facet (może przewrażliwiony) ale obserwujący Pan-Slawię zimnym okiem (ot prostaczka! ;).Ja tylko czytam i wyciągam wnioski ;)
pozdrawiam ciepło życząc miłego dnia!


 

avatar użytkownika Unicorn

4. Tu jak zawsze zderzają się

Tu jak zawsze zderzają się dwa aspekty widzenia, szczegółowy i ogólny. Milewski miał możliwość obserwowania wielu wydarzeń i wg niego większość była co najmniej dziwna ;) Szczególnie jeśli zestawi się deklaracje z czynami na gruncie lokalnym. Facet twardo siedział na roli a tu jakieś chaosy się dzieją. Z hetmanami pojechał po całości :D
"Dlatego GORĄCO polecam przeczytaną ledwie co i tchem jednym dylogię Michała Kryspina Pawlikowskiego:

"Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego" i "Wojna i sezon".
Znam, czytałem. LTW ma dobre książki. Wiele z nich mam jeszcze w wersji bibułowej.
Ciekawy fragment ze stron 363-364:
"Wówczas Orłowski wystąpił z opowieścią, której prawie każdy wyraz dosłownie się wraził w moją pamięć, bo rzeczywiście była arcyciekawą. Kilka dni po zawieszeniu broni 11 listopada 1918 roku odwiedził Orłowskiego baron Maurycy de Rothschild, ambitny członek parlamentu światowo mu znany, i nie bez pewnej uroczystości mu oświadczył, że udaje się do niego jako do wybitnego członka Kolonii polskiej z ostrzeżeniem, które może mieć dla jego, Orłowskiego, ojczyzny duże znaczenie. Osobiście p. Rothschild, pamiętając, że aż do końca XVIII wieku Polska była najbardziej w Europie tolerancyjnym dla Żydów państwem, życzyłby sobie, żeby kwestia żydowska zupełnie nie była na Kongresie poruszana, lecz pozostawiona układom w samej Warszawie między obywatelami obu wyznań, mojżeszowego i chrześcijańskiego, które potrafią dojść do zgody. Ale ten pogląd nie jest wśród Izraela ogólnie przyjęty.

Między chrześcijanami panuje przekonanie, że całe żydostwo na całym świecie jest absolutnie solidarne i w kwestiach politycznych maszeruje jak jeden człowiek. To jest wielki błąd: bo istnieje cały szereg zagadnień, co do których panuje między samymi Żydami wielka rozbieżność; np. w kwestiach socjalnych i ekonomicznych, on, Rothschild Żyd, i p. Lejba Trocki także Żyd, idą w zupełnie przeciwnych kierunkach. Lecz jest jeden punkt, na którym rzeczywiście cały naród Izraela jest do ostatniego człowieka absolutnie solidarny, mianowicie kiedy idzie o honor Izraela. Np. w historycznej sprawie Dreyfusa bardzo mało Żydów dbało o to, czy jakiś p. Alfred Dreyfus będzie, czy nie będzie gnił dożywotnie na „Wyspie Diabła".— Ale żaden Żyd na całym świecie nie mógł dopuścić, aby było sądownie przyznane i stwierdzone, że oficer Żyd może być zdrajcą swego munduru. Dlatego wówczas Izrael wystąpił rzeczywiście jak jeden człowiek i zwyciężył.

Otóż teraz występuje casus zupełnie analogiczny. Jeśli na Kongresie oficjalnym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej będzie (nie wymieniając nazwiska) ten „były od miasta Warszawy członek Dumy Państwowej Rosyjskiej", który zyskał wszechświatowy rozgłos jako zajadły antysemita, to cały Izrael i p. Rothschild sam będą uważali taką nominację za policzek wymierzony w twarz całego ich narodu i stosownie do tego postąpią. Hrabia Orłowski powinien wiedzieć, że wpływy żydowskie na postanowienia Kongresu pokojowego są bardzo wielkie. Niechaj wie z góry i uprzedzi, kogo należy, że kiedy Polska będzie oficjalnie reprezentowana przez tego pana, to Izrael zastąpi jej drogę ku wszystkim jej celom, a one są nam znane. „Wy nas znajdziecie na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska pruskiego i do Cieszyńskiego, na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna i na drodze wszelkich waszych projektów finansowych. Niech pan hrabia to wie i stosownie do tego postąpi.

Nazajutrz po podpisaniu Wersalskiego Traktatu zdarzyło się, że Orłowski spotkał się z tymże baronem Maurycym de Rothschildem w towarzystwie p. Filipa Berthelota, wówczas dyrektora, a dziś sekretarza generalnego przy Ministerstwie Spraw Zewnętrznych francuskich, u jakichś wspólnych przyjaciół i p. Rothschild prosto z mostu: „Hrabio Orłowski, czy pamięta pan naszą rozmowę w przeszłym listopadzie?" — „Pamiętam." — „Otóż pan byłeś uprzedzony i nie możesz się skarżyć, że się stało to, co panu przepowiadałem: „ca y est". Nieprawdaż, Berthelot?" — Ale pan Berthelot się wykręcił tym, że tą częścią traktatu się nie zajmował.
Gdy Orłowski skończył swoją opowieść, zapytałem go: „A cóż, czy powtórzyłeś tę całą rozmowę z Rothschildem p. Romanowi Dmowskiemu?" — „Nie, bo to było bardzo drażliwe, ale uprzedziłem jego bliskiego przyjaciela Jana Żółtowskiego." — O ile znam zacnego, ale do przesady delikatnego p. Jana Żółtowskiego, to musiał on tego polecenia nie spełnić. Zresztą pytanie, czy nawet uprzedzony i gotów do osobistego poświęcenia p. Dmowski mógłby z licznych innych względów usunąć się bez znacznej szkody dla sprawy. Tylko prawdopodobnie miałby się na ostrożności i uniknąłby pewnych antysemickich manifestacyj, które Żydów i ich Kongresowych szabesgojów; jeszcze bardziej rozjątrzyły.— „W każdym razie uprzedzam ciebie, Ksawery, że ponieważ żadnego zastrzeżenia o poufnym charakterze swojej opowieści nie zrobiłeś, to ja jej przyznaję takie znaczenie historyczne, że zachowuję sobie prawo ją przy okoliczności rozgłosić." — „A rozgłaszaj sobie, kiedy chcesz!"
Otóż i rozgłaszam."

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika TW Petrus13

5. bardzo dziękuję :)

Wczoraj słyszałem w RM felieton pana S.Michałkiewicza.Który stwierdził że,"nie jest zwolennikiem teorii spiskowych,ale jeśli tłumaczą one pewne zjawiska zachodzące w naszym kraju.,można się nimi posłużyć".Bardzo lubię felietony pana Stanisława,ma cięty języczek i pisze wspaniałą satyrę.Cóż stąd koła żydowskie ogłosiły go naczelnym antysemitą w RP.Drugim pewnie jestem ja ;).bo śmiem bezczelnie twierdzić że "przyczyną wszystkich wojen na świecie byli,właśnie obywatele pochodzenia żydowskiego".Ich słynne powiedzenie "a co ja z tego będę miał".Dlaczego u licha Polacy nie potrafią zatroszczyć się o swoje biorąc przykład z Żydów?.Przecież u nas (państwie goim) dzieje się wciąż to samo :(.
ps.nie dam rady przeczytać książki z drobną czcionką - E-BOOK tak,bo tak jak teraz u Ciebie na blogu - CTRL-+,i już .....:)
jeszcze raz dziękuję :)


 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Pan Unicorn

Szanowny Panie,

Wielkopolska, Wielkopolanie nie mogli wziąć udziału w Powstaniu Styczniowym, gdyż:

W dniu 8 lutego 1863 roku, Bismarck zawarł umowę z Rosją, że nie będzie przepuszczał powstańców na zachód przez terytorium Prus i na dodatek będzie ich zawracał do Rosji.
Konwencja Alvenslebena – tajny układ pomiędzy Prusami / Königreich Preußen/ i Rosją, zawarty 8 lutego 1863 roku w Sankt Petersburgu przez pruskiego generała Gustava von Alvenslebena, z inicjatywy Otto von Bismarcka, dotyczący współpracy przy tłumieniu powstania styczniowego w Polsce.

Mimo to, Wielkopolanin generał Langiewicz był jednym / drugim / dyktatorem Powstania Styczniowego
Maleńka prowincja "Wielkie Księstwo Poznańskie" całkowicie uzależnione od Niemców na Powstanie Styczniowe dało 10 razy więcej pieniędzy niź dziesięciokrotnie większe Królestwo plus Litwa.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz