Jak niszczono pamięć Września w literaturze i filmie - fragment

avatar użytkownika kazef

Już w 1946 roku Wojciech Żukrowski w opowiadaniu „Lotna”, zamieszczonym z zbiorze „Z kraju milczenia” sygnalizował chaos we wrześniowych działaniach militarnych, braki w uzbrojeniu i błędy w dowodzeniu. W wydanej w 1952 r. pierwszej powieści o Wrześniu – „Dni klęski”, Żukrowski przedstawił krytyczne rozliczenie kampanii wrześniowej, walki polskich żołnierzy ujmując jako dezorganizację i moralne rozprężenie, ostrze krytyki kierując w stronę państwa polskiego, które winne było klęski i desperackim czynom żołnierskim, gdzie odwaga bliska była szaleństwu.

W jeszcze ostrzejszym tonie  podszedł do kampanii wrześniowej Jerzy Putrament, w wydanej w tym samym roku powieści „Wrzesień”. Zdaniem komunistycznego ideologa Wrzesień był ostatnim akordem skompromitowanego państwa, agonią jego struktur i ustroju. Nawet na drobnych odcinkach frontu na działania operacyjne rzutowała nieudolność sztabu generalnego i Naczelnego Wodza. „Niewiele zyskał tu wrześniowy żołnierz” – pisał Stanisław Rogala w wydanej w 1981 roku ksiązce „Echa września 1939 w polskiej prozie literackiej w latach 1945-1969”[1]. Obraz polskiej piechoty rozjechanej przez niemieckie czołgi ilustrował w powieści Putramenta „niewydolność militarną polskiego wojska, olbrzymią dysproporcję sił technicznych obydwu armii”. Odmalowując ogólny obraz klęsk na każdym odcinku frontu, Putrament dowodził kompromitacji koncepcji Piłsudskiego, który w przewidywaniu wojny na wschodzie, wierzył przede wszystkim w tradycyjną piechotę i kawalerię. „W relacji Putramenta z bitew wrześniowych – pisze Rogala – nie ma miejsca na mały choćby fragment walki żołnierza polskiego, który dowodziłby jego niezaprzeczalnego w tej wojnie męstwa. Wrzesień w powieści o tym samym tytule to wszechogarniająca, totalna klęska, chaos i ruina państwa”[2]. Ujęcie takie poprzez odrzucenie i negację przeszłości której odzwierciedleniem był Wrzesień stanowił „dla ideologii państwowej Polski Ludowej poważny, a wielu wypadkach decydujący argument polityczny”[3]. Ksiązki Żukrowskiego i Putramenta reprezentowały nurt, w którym ideowy kształt przedstawionego Września w pełni odpowiadał potrzebom politycznym Polski Ludowej[4].      

Stanisław Rogala konstatuje że: „(…) żołnierski Wrzesień literacki, i nie tylko literacki, pozbawiony został już od samego poczatku swoich niezaprzeczalnych wartości – wojskowego trudu”. W pierwszym powojennym okresie „bliskie poczucie klęski nie pozwalało dostrzegać w tej wojnie heroicznych jej momentów, potem nie umiano odszukać we Wrześniu elementów pozytywnych, trwale znaczących w historii narodu”. Aż do październikowej odwilży „przeszło dziesięć lat nic nie pisano o głośnych, a chlubnie zapisanych w żołnierskim trudzie tej wojny czynach żołnierzy z Westerplatte, znad Bzury, żołnierzy Kleeberga, Kustronia, Dąbka”[5].

Tak zarysowane podłoże kulturowe, na którym powstawały produkcje literackie do 1956 roku, pozwala rozeznać skalę problemu z jakim borykali się pisarze sięgający po tematykę Września, czy też zrozumieć kłopoty z jakimi spotkali się wrześniowi weterani (o tym w jednym z kolejnych rozdziałów). Widać też, że rok 1956 przyniósł wyrażną odmianę, choć trzeba zgodzic się z Rogalą, że potępienie w czambuł Września, wrześniowych dowódców i żołnierzy zastąpiono czymś bardziej perfidnym. Wciąż niewygodna była prawda o heroizmie i ofiarności wobec ojczyzny.

W 1955 r. ukazał się (pisana w latach 1940-1949) powieść Jana Józefa Szczepańskiego zatytułowana „Polska Jesień”. Rok później znamiona powrotu do tematyki wrześniowej można było zauważyć w „Żołnierzu Polskim”, w którym wydrukowano w trzech kolejnych numerach „Lotną”.

W „Polskiej Jesieni” Szczepańskiego główny bohater i narrator był zaskoczony wojną, ale też ruiną swoich przekonań. Ojczyzna miała u Szczepańskiego dwa wymiary: oficjalny, państwowy i ten związany z ziemią rodzinną. Takie rozróżnienie pozwoliło nadać Szczepańskiemu dwie formy rozumienia ojczyzny: prywatną i ideologiczną. Pierwszy z nich wydawał się trwalszy, a „kult państwa utożsamianego z ojczyzną, tak charakterystyczny w ideologii sanacyjnej, musiał się załamać wobec faktów”[6]. Podjął zatem Szczepański próbę psychologicznego rozliczenia Września, na innych podstawach niż autorzy dotychczasowych publikacji. Uzasadniał odejście w przeszłość przedwojennego świata: „bo ten nasz świat ginie. Za dwa, trzy miesiące już go nie będzie (…). Jutro, pojutrze cała ta niezgrabna budowla zacznie się walić, zacznie się nam sypać na głowę…”[7]. Wrzesień, który był dla komunistów politycznym argumentem, u Szczepańskiego nabierał nowych znaczeń: „Opłakiwałem przecież nie Polskę, lecz moje własne dzieciństwo, łatwe szczęście mojego dotychczasowego życia, które – wiedziałem to przecież – tak czy owak było już poza mną. Ale to właśnie było dla mnie Polską. Zrozumiałem to nagle i poczułem, jak wzbiera we mnie nowy, inny żal. Za Polską, którą buduje się samemu, swoją myślą, swoją miłością i swoim gniewem”[8]. Wrzesień był wstrząsem dla narodu, ale zakończenie powieści Szczepańskiego „potwierdza rosnącą stale konsolidację społeczeństwa polskiego, które stawało wobec zadań jeszcze trudniejszych”[9].

Po 1956 roku znaleziono metodę, która pozwalając pisać o zapisanych w pamięci chlubnych wydarzeniach, równocześnie niszczyła ich legendę. Stanisław Rogala napisał o tym następująco: „Lata popaździernikowej odnowy nie były też, jak by się na pozór wydawało, korzystne dla żołnierskiej, batalistycznej wizji Września. Chętniej sięgano teraz po kpinę z wojennej przeszłości niż po jej heroizm”[10]. Dlatego dwa filmy z 1958 r., które wykorzystywały motywy antyniemieckie, ale rekonstruowały wydarzenia historyczne i ukazywały heroiczne zmagania wrześniowe: poświęcone Obrońcom Poczty Polskiej w Gdańsku Wolne Miasto (reż. Stanisław Różewicz, scen. Jan Józef Stefański) oraz  Orzeł (reż. Leonard Buczkowski, scen. Janusz Meisner i Leonard Buczkowski) spotkały się z mocnym przeciwstawieniem.

Najsilniej włączył się z walkę z heroizmem wykorzystując najróżniejszy arsenał filmowych środków Andrzej Wajda. W filmie Kanał (1957), pierwszym po wojnie obrazie poświęconym powstańcom warszawskim, przedstawił fabułę, która nie rozgrywała się na barykadach powstańczej stolicy, lecz w brudnych kanałach, gdzie powstańcy tonęli w odchodach miasta a w przenośni w beznadziejności dalszej walki. W Popiole i diamencie (1958) Wajda jako moralny upadek ukazywał walkę z komunistami po wojnie, w ekranizacji Lotnej (1959) wrześniową szarżę polskich ułanów z szablami na czołgi. Wielką dyskusję wywołały Popioły, gdzie np. narodowa świętość – szlachecka szabla, służyła wracającemu z Moskwy żołnierzowi jako kostur do podparcia. Na kanwie ukazanej w filmie bitwy pod Samosierrą spierano się czy społeczeństwo powinno się przeciwstawiać władzy drogą buntu czy też pracując w duchu pozytywistycznym. Do Wajdy dołączyli inni: Andrzej Munk Eroicą (1957), gdzie bohaterem był kombinator i pijaczek, chodzący wśród warszawskich ruin i nie zainteresowany walką w powstaniu, oraz Zezowatym szczęściem (1960) groteskową komedią z „pechowym” Bogumiłem Kobielą w roli głównej. Do tego samego nurtu zaliczyć można Kazimierza Kutza i Krzyż Walecznych (1958)[11] czy Sylwester Chęcińskiego z dramatem Agnieszka ’46 (1964).



[1] S. Rogala, Echa września 1939 w polskiej prozie literackiej w latach 1945-1969, Kraków 1981, s. 138.

[2] Ibidem, s. 130.

[3] Ibidem, s. 145.

[4] S. Rogala pisze, że stały się one reprezentatywne poprzez „swoją oryginalnośc i talent” (s. 141). Do tego samego nurtu zalicza również „Węzły życia” Zofii Nałkowskiej. Z kolei jako podejmujące rozliczenie Września na innej płaszczyznie, tj. na gruncie moralnym zalicza opowiadania Jerzego Andrzejewskiego i „Najeźdźców” Jana Dobraczyńskiego. Nurt ostrej krytyki wrześniowego sztabu i dowódców trwał w całym okresie PRLu. Można do niego zaliczyć „Tiergarten” S. Strumph-Wojtkiewicza (Warszawa 1966) czy „Skrzydło Dedala” J. Żuławskiego (Warszawa 1949).

[5] S. Rogala, op. cit. s. 138.

[6] Ibidem, s. 156.

[7] J. J. Szczepański, Polska Jesień, s. 6.

[8] Ibidem, s. 233.

[9] S. Rogala, op. cit. s. 157

[10] Ibidem. s. 138.

[11] Najgorliwszy krytyk polskiego romantyzmu Kazimierz Koźniewski, broniąc filmów Wajdy pisał, że „w naszym polskim społeczeństwie niestety ciągle pilną sprawą jest dyskusja z nadmiernie romantyczną postawą wobec życia i historii”. K. Koźniewski, O trylogii Andrzeja Wajdy, „Polityka” 1958, nr 46.

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika kazef

1. @

To jest fragment kilkusetstronicowej publikacji, nad która obecnie pracuję.
Najwyższa pora zamieścić nowy wpis, bo dawno tego nie robiłem :)
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

2. @kazef

domyślałam sie, że to nie fragment cudzej pracy :)
15 lutego wchodzi Chochlew, ale będzie klapą kasową, to widac i czuć.
Nastepny do klapy wajdowy Bolek z Krzywonos.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

3. @Maryla

Pewnie, że będzie klapą. Wpisuje się w najgorszy antypolski nurt, ten cytat z Koźniewskiego pasuje do niego jak ulał. Ale będzie klapą z innego powodu. Wystarczy zobaczyć trailer i wszystko jasne.

avatar użytkownika Maryla

4. @kazef

czarne chmury zbierają się nad Odorowicz i PISF - zanosi się jedna wielka klapa dofinansowanych przez nią filmów. A zaczęło się POgrossiem.

http://wyborcza.pl/1,75475,13154307,Wysyp_filmow_o_naszej_przeszlosci.ht...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

5. Duszący wyziew antypolskiego antyheroizmu jest jak brud,

jest jak bolszewicki smolisty wyziew, jest rozmyślnym zadeptywaniem wiary, polskiej miłości Ojczyzny i naszej nadziei na narodowy sukces.

Gdy widzę zacietrzewione, skrzywione sadystyczną dumą twarze zaprzańców, pławiących się w kolejnej antypolskiej potwarzy, widzę szatańskie wersety wypowiadane przez demony o twarzach wajdelotów...

...słyszę mowe nienawiści katyńskich strzelców i myślę o moskiewskim pomniku ruskiego kata, który został mianowany generałem za tysiące strzałów w patriotyczne potylice.

avatar użytkownika Maryla

6. @kazef

bardzo potrzebne jest odkłamywanie propagandy PRL-wskiej i nowej fali w polskim kinie.
W TEMACIE;

ODKŁAMUJEMY POLSKIE KINO dziś LOTNA. Świetny tekst o filmie Andrzeja Wajdy

Tylko u nas

"Andrzej Wajda ma powód do głębokiego zastanowienia, by nie rzec,
wstydu. Jego film powielał komunistyczną, ale przede wszystkim,
nazistowską propagandę fundowaną na kłamstwie, która komponowała w ten
sposób kampanię odebrania wiarygodności międzywojennej Polski."- pisze
Paweł Przychodzeń

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

7. @Maryla

Ten linkowany tekst z pewnością wart przeczytania, zwłaszcza z komentarzami czytelników, którzy słusznei wyostrzają rzeczy, które u autora jakoś giną pośród spraw mniej ważnych.

Najważniejsze było podtrzymanie i zwizualizowanie przez Wajdę najgorszego antypolskiego stereotypu.

"Kawaleria była tym dla Polaków czym Royal Navy dla Brytyjczyków, czym bistro dla Francuzów a makaron dla Włochów, częścią życia narodowego. (...) Ten naród rolniczy, żyjący na równinie, kochał, cenił i rozumiał konie. Nawet długi ciąg wojen o niepodległość zakończył na koniu. Cała dynastia polskich malarzy wyspecjalizowała sie w malowaniu tych konnych zwycięstw polskich". (K. Pruszyński, Czarna brygada. Wspomnienia normandzkie, Kraków 1994, s. 15-16.)
Przypomnijmy: "zakończył na koniu" wojny o niepodległość walcząc z Sowietami w 1920 r., pędząc ich na wschód pod Komarowem, gnając na szablach konarmię Budionnego.
Oni to dobrze zapamiętali...

W czasie kampanii wrześniowej Niemcy wielokrotnie opisywali brawurę polskich kawalerzystów, budzących wśród nich strach i podziw.
Szczególnie silnie zapamiętali i przytaczali we wspomnieniach szarże Pomorskiej Brygady Kawalerii.
Włoski korespondent wojenny Mario Appelius pisał: "Polscy kawalerzyści nacierali całym pędem jak na średniowiecznym obrazie. Przodem gnał dowódca z podniesioną szablą. Malała odległość pomiędzy grupą polskiej kawalerii i barierą niemieckiego ognia. Był szaleństwem ten wyścig na spotkanie śmierci. Był to ostatni akt zbiorowego samobójstwa" M. Appelius, Una guerra di 30 giorni. La tragedia della Polonia, Milano 1940.

Rzecz jasna nie było żadnego uderzania szablami w czołgi, nie było straczeńczych szarż. Pisał o tym nawet żonaty z Rosjanką Zbigniew Załuski w "Siedmiu polskich grzechach głównych" (1962), wyjasniając, że ułani nie byli samobójcami, nigdy nie atakowali czołgów.(szkoda tylko, że Załuski szukał polskiego romantyzmu pod Lenino i w akcjach partyzanckich Armii Ludowej...).
Hitlerowska propaganda szybko podchwyciła fantazyjne opisy korespondentów, kreując negatywny mit Polaka szarżującego na czołgi, Polaka-szaleńca i samobójcę.
W 1941 r. w rozprowadzanym w kinach okupowanej Polski i innych krajów Europy filmie "Szwadron bojowy Lutzow" pokazano zainscenizowany atak polskiej kawalerii na niemieckie formacje pancerne. Mit poszedł w świat.
Niestety, brak było polskich publikacji, Polski wtedy nie było na mapie. Niektórzy polscy literaci w konspiracyjnych utworach też dali się zwieść:

"Zaklaskały o szosę kopyta
I na czołgi, na czołgi stalowe
Leci wojska gromada rozbita"
(J. Pietrkiewicz, Szarża pod Kutnem, 1942; polecam postać Prof. Pietrkiewicza, po wojnie przebywającego na emigracji, jedynego Polaka, który miał wyłącznośc na tłumaczenia dzieł Jana Pawła II na angielski).

Po wojnie mit szarży na czołgi pewnie by wygasł. Ale inżynierowie sumień, manipulatorzy dusz, postanowili mit odświeżyć, aplikując Polakom sowiecką pieriekowkę, Być może sowieccy doradcy szczególnie nienawidzili polskiej kawalerii zapamiętanej w 1920... Przypomniał szarzę na czołgi Żukrowski w "Lotnej", przypominali inni walczący z rzekomą bohaterszczyzną, kozietulszczyzną, szlachetczyzną. W gruncie rzecz z Ojczyzną.

W 1959 roku do ataku ruszył Wajda. Z filmem na polską tradycję ułańską. Odświeżył obrazki z niemieckiej propagandówki. Pokazał szarże z lancami na czołgi. Obraz znów poszedł w świat. Tym razem sami Polacy dostarczali amunicji...
Literackie obrazy nie miały takiej siły - kto dziś pamięta o "Lotnej" Żukrowskiego? Obrazy z "Lotnej" Wajdy wciąż wracają. Mimo, że wielokrotnie już to wszystko wyjaśniano.

Pozdrawiam

avatar użytkownika Maryla

8. @kazef

" Odświeżył obrazki z niemieckiej propagandówki. Pokazał szarże z lancami na czołgi. Obraz znów poszedł w świat. Tym razem sami Polacy dostarczali amunicji..."

STĄD TAKI ZACHWYT NIEMIECKIEJ PROPAGANDY NAD "POKŁOSIEM".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl