Wideosamobójstwo Wróblewskiego czy coś więcej ?

avatar użytkownika AdamDee

 

Oglądałem wideo nagrane przez Wróblewskiego dwa razy. Drugi raz z tego powodu, ponieważ nie mogłem uwierzyć w to co z niego wynika.

Najpierw jeden cytat.

Historia polskich publikacji pełna jest złamanych karier. Kern, Kluska, Modrzejewski, Jamroży, mógłbym wymieniać.
Rzadziej rzeczywiście słyszymy o złamanych karierach nierzetelnych dziennikarzy, a jeżeli już to rzadko wtedy kiedy dotykali interesów przypadkowych osób. Częściej kiedy uderzali w interesy polityczne grup, partii rządzących, tak jak i było w tym wypadku. Albo w przypadku inwigilacji dziennikarzy na początku lat 90., w sprawie Ałganowa, czy rządów PiS (*).

Parę zdań później Wróblewski przytacza sprawę publikacji GW "Gang w Komendzie Głównej" T. Patory i M. Stelmasiaka. Artykuł okazał się być niewypałem (czyżby ?), GW w panice "sprzedała" informatorów - jak to osobliwie tłumaczy Wróblewski:

Wyborcza w obawie o swój wizerunek, zachowanie twarzy wydała swoich informatorów.

Zwracam uwagę, że redaktorowi Wróblewskiemu taki ciąg zdarzeń wydaje się być logiczny i normalny ? Gazeta w trosce o swój wizerunek sprzedaje informatorów ?

I dalej:

Ci oczywiście ponieśli konsekwencje, mówię - oczywiście informatorzy, a nie dziennikarze, ani ci co pisali, tym bardziej ci co wydawali źródła.

Jak to się ma do poprzedniego cytatu z wideo Wróblewskiego ?

Potraktujmy to jako wstęp, który ma zobrazować, że redaktor Wróblewski doskonale orientuje się w "dziennikarskim dekalogu" i przynajmniej deklaratywnie uznaje, że jednym z najważniejszych przykazań dziennikarskiej etyki jest nietykalność informatora.

Najistotniejszą częścią wideo, obok wiele mówiących dygresji, jest relacja z  wydarzeń poprzedzających druk sławnego już artykułu.

Rozmowa z Hajdarowiczem (12:00):

Połączyliśmy się skajpem, zrelacjonowałem spotkanie i powiedziałem wtedy, że źródłem Gmyza są prokuratorzy. Doprecyzowałem nieco, że chodzi o trzech prokuratorów, opisałem kim są w strukturze, dodałem, że jedna osoba jest z poza prokuratury ale wszyscy mieli dostęp do dokumentów.

O tym, że wydanie źródeł informacji jest rzeczą w oczywisty sposób niedpuszczalne świadczy ostatnie zdanie tego fragmentu "spowiedzi" Wróblewskiego:

Żadnego nazwiska oczywiście, niczego nie podawałem na temat informatorów[...]

SIC!

I dalej - 16:35.
"Wróćmy do naszego feralnego 29.10" - rozpoczyna kontynuację opowieści Wróblewski. Opisuje kłopot związany z "trotylem C-4" - informacją dość bezsensowną, która wymagała doprecyzowania ze strony informatorów.

Gmyz poszedł dzwonić [...]. Gmyz był już po serii telefonów, wciąż trwało jeszcze spotkanie prokuratorów, jego informator mógł, jak twierdził, spotkać się dopiero po 20:30 - siedział na naradzie, która, przypomnę, zaczęła się zaraz po mojej wizycie u Seremeta. Przed 22:00, o ile dobrze pamiętam, Czarek wrócił ze spotkania zapewniając - tak, to był trotyl.

Co tutaj mamy ? Ano rzecz oczywistą - informator Gmyza został w tym momencie dokładnie zlokalizowany. Ja nie wiem kto to jest, nikt z was również - ale ci, którzy organizowali tego dnia naradę prokuratorów mają w ręku listę nazwisk, pewnie niedługą, na której to liście, co najmniej jedno nazwisko to informator Gmyza.

W co gra ten facet ?

Być może wytłumaczeniem tego pytania jest lapsus jaki popełnił red. Wróblewski:

Bez zaufania do dziennikarzy, do ich źródeł, tak na prawdę nie byłoby ani afer w polskiej prasie, ani źródeł [...]

Cóż, wnosząc po tym jak rozwijała się i zakończyła "afera trotylowa" i jak została przez redaktora Wróblewskiego "wyświetlona" - chyba nie sposób się nie zgodzić.

O co zatem chodzi ? Panika ? Nieporadność ? Co sprawiło, że facet popełnił wideosamobójstwo - kto przy zdrowych zmysłach będzie chciał mieć do czynienia z dziennikarzem, który broniąc swojej skóry "odpala" cudzych informatorów ?

Chyba, że rzecz ma inne wyjaśnienie.

Wyjaśnienie to jest wręcz fantastyczne - czy to możliwe, że cała - ale to dokładnie CAŁA afera z artykułem, informatorzy w prokuraturze, gorączkowa "burza mózgów", późniejsze reakcje, a także i wyniki rzekomych badań to jedna wielka mistyfikacja ?

Inaczej tego wyjaśnić sobie nie potrafię.

W takiej sytuacji wyglądałoby na to, że Gmyz został wystawiony na podwójny lód - został ograny w sposób identyczny jak Wojtek Sumliński.

 


(*) - Na myśl od razu nasuwa się pytanie - czy ktoś pamięta jakąkolwiek aferę z czasów rządów PiS, i dziennikarzy którzy opisawszy ją, "złamali swoje nierzetelne kariery" ?

Bo ja nie przypominam sobie ani jednego takiego nazwiska.

Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Pan Adam Doe,

Szanowny Panie,


Tomasz Wróblewski, to fejginiątko




Tylko dziadka Anatola brak

 Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Randolph

2. Najpierw Hajdarowicz zwolnił

Najpierw Hajdarowicz zwolnił kilka osób żeby narobić jak najwięcej hałasu i w ten sposób zdyskredytować temat oraz autora tekstu. Teraz Wróblewski miesza prawdę ze "ściemą", żeby wzmocnić wrażenie, że Gmyz zdradził informatorów / nie dopilnował / został wrobiony / przerosło go. Depcząc po Gmyzie, Wróblewski składa deklarację lojalności sferze, która go niesie po falach życia, oraz pokazuje światu swój - z lekka utytłany - wizerunek "męża bez skazy".

A ja zwyczajnie nie wierzę, że Gmyz dał się wypuścić kilku wyfrakowanym łachudrom, o których wiedział z przeszłości, że nie zasługują na zaufanie. Gmyz przerasta te łże-dziennikarzyny, o głowę. Przerasta intelektualnie i standardami etycznymi. Proszę sobie posłuchać, co Gmyz mówi w klubie Ronina na temat własnego warsztatu i granic, które sobie sam dawno temu wyznaczył oraz kilku egzaminów z ich przestrzegania, które zorganizowało mu życie. Gmyz był w przeszłości podsłuchiwany przez ABW, lustalano miejsca jego pobytu śledząc lokalizację telefonu komórkowego. Gmyz jest tego świadom. Gmyz nie jest idiotą, a musiałby nim być, aby po takich przygodach, beztrosko kontaktować się z informatorami, nie zachowując dodatkowych środków ostrożności.

Informacje Wróblewskiego na temat informatorów są na tyle ogólnej natury, że na ich podstawie nie sposób kogokolwiek oskarżyć z imienia i nazwiska o przeciek. Krąg osób zajmujących się sprawą badań w Smoleńsku jest na tyle mały, że nietrudno o wytypowanie kręgu osób podejrzanych o przeciek, na podstawie samego tylko artykułu. Przypuszczam, że informatorzy Gmyza musieli mieć świadomość, że przekazując informację, automatycznie znajda się w takim analitycznie wyselekcjonowanym kręgu osób podejrzanych.

Władza chciała od Gmyza nazwisk i szczegółów. W moim rozumieniu nie dostała ani jednego ani drugiego.

avatar użytkownika gość z drogi

3. Wróblewskiemu ,nie wierzę ani za

za Grosz,nic a nic....

gość z drogi

avatar użytkownika AdamDee

4. Randolph

"A ja zwyczajnie nie wierzę, że Gmyz dał się wypuścić" - ja na razie wierzę. Może nie tyle, że "dał się wpuścić" ile świadomie podjął ryzyko - jak za każdym innym razem - ale tym razem się przeliczył, bo być może obok samego newsa o trotylu, który miał zostać zdetonowany pod kontrolą, on sam okazał się być przeznaczony na lont.

Jak dotąd niewiele można zarzucić Gmyzowi. Owszem, są tacy co mu sporo do zarzucenia mają, ale ich wiarygodność jest z reguły dość denna.

"Informacje Wróblewskiego na temat informatorów są na tyle ogólnej natury" - no nie wiem. Trzeba by wiedzieć jaki jest zbiór osób mających dostęp do informacji, a jaki jest zbiór osób biorących udział w konkretnym spotkaniu, w bardzo konkretnych godzinach - niemal co do parunastominutowego marginesu błędu, wnosząc po odległości dzielącej redakcję Rzepy i PG.
Jakby nie było, takie postawienie sprawy może być zimnym kubłem dla kolejnych informatorów, którzy właśnie zobaczyli jak w białych rękawiczkach sprzedaje się źródła.

Chyba, że wypowiedź Wróblewskiego jest totalną dezinformacją i puszczeniem wszystkiego na ślepy tor. ale nie wygląda na to.

AdamDee - Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
avatar użytkownika nadzieja13

5. Wróblewski

"Chyba, że wypowiedź Wróblewskiego jest totalną dezinformacją i puszczeniem wszystkiego na ślepy tor. ale nie wygląda na to."

JEŚLI jest dezinformacją, to ok..
Ale niestety, w/g mnie.. nie jest.
Tytuł "Wideosamobójstwo Wróblewskiego......." - przekształciłabym na wideo"zabójstwo", albo wideodenuncjacja...
Spalił (jesli nie wpuścił na slepy tor) zarówno Gmyza, jak i bezpośrednich informatorów.
Niejeden z nas niewielkim wysiłkiem mógłby łatwo po nitce do kłebka dojść do tego, kto był na naradzie, kto w Smoleńsku, a kim (ten jeden, spoza prokuratury)
Są na widelcu.

Dodatkowo - (o czym szeroko mówi się nawet w reżimowych mediach) zakneblowano przyszłych informatorów.
Pokazano niezależnym dziennikarzom, co może ich spotkać, gdy będą zbyt dociekliwi i konsekwentni.

Zastanawia mnie motyw spotkania Seremeta z Wróblewskim, przecież wiadomo było (łatwe do przewidzenia), że to wyjdzie.
Nocne spotkanie Hajdarowicza z Grasiem - nie mogli sądzić, że to się da ukryć.
Więc co?
Czy kolejna ślepa uliczka, czy liczenie (nie bez powodu) na to, że opinia publiczna nie zareaguje, nie będzie miała nic przeciw?
Być może... skoro "wybaczono" cmentarne spotkania i afera zamieciona.. to zapewne
wiedzą już, że i takie spotkanie nie wzbudzi w formacji lemingów żadnych podejrzeń.
Ale to już świadczy o tym, że poczucie bezkarności jest już całkowite..
Głupi nie są... Widzą narastający sprzeciw społ., dlaczego mimo tego sami poniekąd się wystawili?
Czyżby po prostu mieli informacje, że to nikogo (czyt. szerszych grup społ. nie ruszy?)
Może..
A może zastraszyli już wszystkie ewentualne źródła..
Czyli co?
Jedno mi przychodzi do głowy - są już gotowi pójść na "całość"...

Trotyl.... wciąż kołacze mi się po głowie - dlaczego pozwolili na przedostanie się tej właśnie informacji..
Ruscy przez 2 lata mieli czas, by usunąć... wiele rzeczy zlikwidowali skutecznie.. Tego nie.
Dlaczego?
Czy poprzez odpalenie i zaprzeczenie informacji (pozorne) znieczulają? Doprowadzają do wykpienia i ośmieszenia kwestii wybuchu, czy (coraz częściej ta myśl nie daje mi spokoju) - jest coś więcej, skrzętnie ukrywane..

avatar użytkownika AdamDee

6. Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

No tak, cóż tu dodać.

AdamDee - Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
avatar użytkownika AdamDee

7. nadzieja13

JEŚLI jest dezinformacją, to ok..

Ale niestety, w/g mnie.. nie jest.

Też mi się tak wydaje.

Tytuł "Wideosamobójstwo Wróblewskiego......." - przekształciłabym na wideo"zabójstwo", albo wideodenuncjacja...

Albo wideowskrzeszenie - "patrzcie jaki jestem swój chłop, wszystko powiem jak na spowiedzi."

Głupi nie są... Widzą narastający sprzeciw społ., dlaczego mimo tego sami poniekąd się wystawili?


Czyżby po prostu mieli informacje, że to nikogo (czyt. szerszych grup społ. nie ruszy?)

Może..

A może zastraszyli już wszystkie ewentualne źródła..

Czyli co?

Jedno mi przychodzi do głowy - są już gotowi pójść na "całość"...

Też nad tym zachodzę w głowę. Nie mam najwyższego mniemania o naszych rodzimych "machinatorach" i czasami myślę, że to jednak, najzwyczajniej w świecie - idioci. Coś w rodzaju wiejskiego szpenia od wszystkiego, który znalazł na polu niewybuch i ze śwagrem w stodole postanawiają go rozbroić.

Ale to za proste wyjaśnienie.

Trotyl.... wciąż kołacze mi się po głowie - dlaczego pozwolili na przedostanie się tej właśnie informacji..

Ruscy przez 2 lata mieli czas, by usunąć... wiele rzeczy zlikwidowali skutecznie.. Tego nie.

Dlaczego?

Czy poprzez odpalenie i zaprzeczenie informacji (pozorne) znieczulają?
Doprowadzają do wykpienia i ośmieszenia kwestii wybuchu, czy (coraz
częściej ta myśl nie daje mi spokoju) - jest coś więcej, skrzętnie
ukrywane..

Tak, to może być kontrolowana detonacja, choć trzeba przyznać po efektach - wyjątkowo nieudolnie przeprowadzona. Albo dowód na to, że maczał w tym wszystkim od samego początku poza kremlowskie siły, które zamachem wysadzają z siodła obecną ekipę.

AdamDee - Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
avatar użytkownika Randolph

8. Odpowiedzi na padające tu

Odpowiedzi na padające tu różne pytania znajdują się w relacji ze spotkania Cezarego Gmyza w Klubie Ronina. Ta relacja jest fundamentalnie ważna dla właściwego zinterpretowania wypowiedzi Wróblewskiego.

Redaktor Gmyz był w Smoleńsku, widział szczątki zgromadzone pod namiotem i twierdzi, że wrak wygląda jak dokładnie umyty i wypucowany.
Tamże (w Roninie) ze szczegółami opowiadał jak robi te swoje dziennikarskie śledztwa, dlaczego nie nagrywa i nie filmuje swoich informatorów, itd. Na podstawie porównania tych dwóch relacji mam bardzo mocne przesłanki by twierdzić, że Gmyz nie wydał informatorów, a Wróblewski pajacuje i blefuje.

avatar użytkownika gość z drogi

9. "Wróblewski ,to faktycznie "swój człowiek"krzywdy mu nie zrobią

a słowom jego za nic nie ufam
ciec i wydawca i ich nocna rozmowa,to moim zdaniem dowód,ze z niczym i z nikim się nie liczą,chociaż pewne sprawy prymitywnie ukrywają,jak to cieć przyzwyczajony do WADZY i wydawca,do nadwładzy...tych dwu to klasyczny przykład naszego rozkładającego
się państwa...i
WSI sPOkojna ,WSI wesoła....
buldogi dalej szarpią się pod dywanem a koledzy mają "wspólne byznesy"
a w tle wielka" TAJEMNICA Smoleńska"
ktoś gdzieś poleci...i wszystko się zmieni....ot klucz do niej
a ARABski i cieć w tle tej układanki... TO wielcy Obserwatorzy i czy ....tylko obserwatorzy ???

gość z drogi