PRZYBYWA OFIAR „SERYJNEGO SAMOBÓJCY”

avatar użytkownika Aleksander Ścios

26 października br. Antoni Macierewicz w wywiadzie udzielonym portalowi w.polityce stwierdził – „Do dnia dzisiejszego zewidencjonowaliśmy już 58 zeznań, relacji osób, które widziały lub słyszały – a czasami i widziały i słyszały – eksplozje. (...)Najbardziej charakterystycznym i naszym zdaniem wiarygodnym jest relacja pilota jaka, pana porucznika Artura Wosztyla oraz jego załogi.(...) Czekali na kolegów z tupolewa. To wojskowi, którzy znakomicie odróżniają eksplozję od ryku silników czy jakiegokolwiek innego dźwięku i którzy wszyscy podobnie relacjonują swoje wrażenia z momentu, kiedy nad lotnisko nadlatywał TU-154M. Mówią, że słyszeli dwie eksplozje, a następnie zamierające silnika i uderzenie w ziemię.”
Następnego dnia wieczorem, w piwnicy jednego z budynków w Piasecznie znaleziono ciało chorążego Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40, który wylądował na smoleńskim lotnisku, godzinę przed katastrofą TU 154 M. Był jednym z najważniejszych świadków w śledztwie smoleńskim, bo osobiście słyszał komendę podaną przez rosyjskich kontrolerów, w której pilotom tupolewa nakazano zejście do 50 m. Taśmy z Jaka-40, na których Muś nagrał rozmowy wieży z tupolewem zostały w dniu katastrofy zabrane przez Żandarmerię Wojskową i do tej pory nie ujawniono ich zapisu. Chorąży Muś widział również miejsce katastrofy i ciała ofiar, był też świadkiem zacierania przez Rosjan śladów i przenoszenia szczątków maszyny.
Zeznając w prokuraturze w dniu 23 czerwca 2010 roku, Muś oświadczył -  „Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka.
Nie ulega wątpliwości, że zeznania chorążego byłyby kluczowe dla wyjaśnienia okoliczności zbrodni smoleńskiej. W wielu miejscach podważały kłamstwa moskiewskiej i polskojęzycznej propagandy, zadawały kłam rosyjskim stenogramom, obciążały kontrolerów z „Korsarza”  i przeczyły tezie o winie pilotów.   
Śmierć tak ważnego świadka nastąpiła w szczególnym momencie - kilka dni po zakończeniu konferencji naukowej, na której przedstawiono dowody iż na pokładzie tupolewa doszło do podwójnej eksplozji; w czasie gdy służby rosyjskie rozgrywały kombinację operacyjną związaną z publikacją zdjęć ofiar tragedii oraz tuż po tym, jak szef zespołu smoleńskiego przypomniał o zeznaniach świadków, którzy słyszeli lub widzieli wybuchy.
Specyfikę sytuacji podkreśla fakt, że do rzekomego samobójstwa miało dojść w sobotę, a zatem w dniu, w którym prokuratura nie przeprowadza sekcji zwłok, zaś przybyły na miejsce zdarzenia prokurator, już po wstępnych oględzinach orzekł, że nie należy dopatrywać się działania osób trzecich.
Tę sekwencję znamy z co najmniej dwóch innych zagadkowych samobójstw – Andrzeja Leppera i Sławomira Petelickiego. Śmierć przewodniczącego SO nastąpiła w piątek, sekcję wykonano dopiero po trzech dniach. Twórca „GROM”-u miał zaś zastrzelić się w sobotę, zatem ciało zbadano w poniedziałek. Tak długa zwłoka sprawia, że stwierdzenie w organizmie obecności niektórych substancji odurzających, staje się już niemożliwe. W obu przypadkach, znajdujący się na miejscu prokuratorzy z góry wykluczyli udział osób trzecich i taką wersję zdarzeń nagłaśniały natychmiast ośrodki propagandy.
Podobną prawidłowość można było dostrzec w przypadku samobójczej śmierci oficera Służby Kontrwywiadu Wojskowego pracującego w  Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej w Wejherowie, które zajmuje się wojskowymi systemami łączności i informatyki. Posiadający najwyższą klauzulę dostępu do materiałów niejawnych żołnierz, został odnaleziony w niedzielę, 12 czerwca 2011 roku, zatem sekcję zwłok przeprowadzono najwcześniej następnego dnia.
Na przestrzeni ostatnich 5 lat doszło przynajmniej do kilkunastu tajemniczych samobójstw, z których żadne nie zostało rzetelnie wyjaśnione. Dotyczyły świadków w ważnych procesach, osób niewygodnych dla władzy, ludzi zaangażowanych w walkę polityczną lub w interesy gospodarcze. W każdym przypadku, osoby te - z racji swojej pracy zawodowej, działalności lub zajmowanego stanowiska-miały unikalną, tajną wiedzę. Depozyt takiej wiedzy decydował o wyjątkowej pozycji tych osób, ale niósł również zagrożenie dla ich osobistego bezpieczeństwa.
Wraz z rządami Donalda Tuska pojawił się w III RP „seryjny samobójca”, upodabniając nasz kraj do państwa, w którym „zbrodnia doskonała” stała się powszechnym narzędziem sprawowania władzy i metodą rozwiązywania konfliktów. Aranżowanie samobójstw takich osób należy bowiem do tradycji sowieckich służb i tych, którzy przez lata służyli Moskwie. Do dziś służby Putina i ich pobratymcy w państwach bloku wschodniego stosują tę formę „popełnienia naturalnej śmierci”, sięgając po nią tym chętniej, jeśli mają pewność, że organy śledcze wykażą nieudolność i niechęć w ustaleniu sprawców.
Istnieją mocne przesłanki, by nie wierzyć w samobójstwo 42 -letniego pilota oraz nie ufać działaniom prokuratury. Tej samej prokuratury, która nie była zainteresowana wyjaśnieniem szeregu okoliczności katastrofy, wynikami badań naukowych czy zeznaniami świadków, w tym informacjami przekazanymi przez pilotów Jaka. Prokuratury, która z jednej strony wykazuje niebywałą nieudolność i bierność, mając do czynienia z dowodami przeczącymi wersji rosyjskiej, z drugiej zaś -  arogancję i złą wolę wobec rodzin smoleńskich, skazując je na niepewność i przeżycia związane z ekshumacjami. Oczekiwanie, by ta prokuratura lub służby podległe Tuskowi ustaliły rzeczywiste przyczyny śmierci chorążego Musia, objęły ochroną innych świadków lub przeciwstawiły się rosyjskiemu kłamstwu - jest równie racjonalne, jak wiara w dotychczasowe ustalenia śledczych. Ci ludzie nigdy nie byli i nie będą rzecznikami prawdy.
Doświadczenia ostatnich lat powinny nas przekonywać, że w przypadku takiej liczby zagadkowych „samobójstw” mamy do czynienia ze zbrodniczą sekwencją, której wspólny mianownik dotyczy charakterystyki ofiar oraz okoliczności, w jakich rozstały się z życiem. Zbyt wiele zdarzeń tworzy logiczną i spójną całość, byśmy po latach rządów PO-PSL mieli wierzyć w nadzwyczajne zbiegi okoliczności lub pokładać ufność w ustaleniach prokuratury. Taka wiara może cechować jedynie osoby dotknięte kalectwem umysłowym lub tych, którzy z tchórzostwa lub wyrachowania rezygnują z daru samodzielnego myślenia i zadowalają się medialnym bełkotem.
Od dnia 10 kwietnia 2010 roku wciąż przybywa ofiar smoleńskiej pułapki. Śmierć na „nieludzkiej ziemi” ponieśli nie tylko pasażerowie tupolewa, ale również ci, którzy w jakikolwiek sposób zagrażali zbrodniczej zmowie milczenia. Niewykluczone, że do ofiar Smoleńska trzeba zaliczyć również Grzegorza Michniewicza, Stefana Zielonkę, Krzysztofa Knyża czy Marka Dulicza.
W tragicznej śmierci chorążego Arkadiusza Musia trzeba dostrzegać jeszcze inny wymiar. Usunięcie tak istotnego świadka, w tak szczególnym momencie i w tak specyficzny sposób - jest rodzajem ostrzeżenia wobec tych, którzy badają dziś sprawę Smoleńska i odkrywają prawdę o przyczynach katastrofy. Jest uderzeniem w świadków tego zdarzenia i osoby zaangażowane w prace zespołu parlamentarnego. Ma ich zastraszyć, zmusić do milczenia i rezygnacji. To przesłanie skierowano wobec wszystkich, którzy nie godzą się z praktykami obecnego reżimu, domagają rzetelnego śledztwa i ukarania winnych. Samozwańczy „władcy życia i śmierci” chcą, żebyśmy odczuli grozę  tej śmierci i zrozumieli, że ci, którzy zastawili pułapkę smoleńską nie cofną się przed kolejnymi zbrodniami. „Samobójstwo” kluczowego świadka, ma nas sterroryzować i obezwładnić, przestraszyć i pozbawić nadziei. 
Jednego możemy być pewni. Jeśli zdecydowano się na reakcję i w tak ostentacyjny sposób sięgnięto po sowiecki środek „naturalnej śmierci” - oznacza to, że prawda o zbrodni smoleńskiej jest w naszym zasięgu.



Artykuł opublikowany w nr 44/2012 Gazety Polskiej.

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Aleksandrze

"oznacza to, że prawda o zbrodni smoleńskiej jest w naszym zasięgu."
Sprawcy czują na swoich plecach oddech ...
Smierć Chorążego Musia została przykryta gęstą mgłą w mediach.
Dzisiaj od rana słychać tylko 'KACZYŃSKI", NIENAWIŚĆ, WOJNA,

włączono pełne zasilanie propagandowe we wszystkich mediach głównego nurtu, rozsnuwają mgłę nad tajemnicą kolejnej dziwnej smierci...

Jutro 1 listopada, potem 2 listopada Zaduszki.
Pamiętajmy o modlitwie za Dusze wszystkich tych, którzy zginęli , bo dotknęła ich tajemnica smoleńskiej mgły.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Krzysztofjaw

2. autor

Najbardziej przykre i jednocześnie przerażające jest to, że tzw. III RP usiana jest "tajemniczymi" zgonami osób, które w jakikolwiek sposób zagrażały legendzie jej powstania. Zagrażały tak naprawdę komunistycznym służbom specjalnym, które - moim zdaniem - do dziś są zarządzającymi naszym krajem.

Mordem założycielskim PRL-bis jest śmierć bł. ks. J. Popiełuszki, później były nagłe śmierci osób szukających prawdy o aferze FOZZ... Ostatnie śmierci - najprawdopodobniej zabójstwa - to tylko kwintesencja zbrodniczego systemu, w którym przyszło nam żyć.

Ma Pan rację twierdząc, że jesteśmy coraz bliżej prawdy, nie tylko w sparawie tragedii smoleńskiej. Stąd takie nerwowe reakcje - być może mordy - które w każdym normalnym kraju skończyłyby się dymisja rządu i aresztowaniami wielu osób. Jaka szkoda, że nie zyjemy w normalnym kraju...

Jestem wprost bezradny... Co możemy dziś zrobić? Czyżby została nam tylko ingerencja Najwyższego?

Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika Maryla

3. Nic nie wskazywało na

Nic nie wskazywało na samobójstwo.

Nic nie przyszło Wam do głowy, że może problemy rodzinne, towarzyskie, finansowe? Znaliście go.

Remek
miał wszystko. Niedawno kupił nowe mieszkanie. Miał dwie śliczne
córeczki. Posiadał też coś co uskrzydla ludzi - miał mnóstwo pasji.
Fascynował się przede wszystkim lotnictwem. Pamiętam jak Remigiusz
kiedyś stwierdził: "nieważne ile zarabiam jako żołnierz, bo kasę to ja
mam, po prostu kocham samoloty". Miał też bzika na punkcie nowinek
technicznych, internetu i komputerów. Jeśli miałeś problem z komputerem
lub komórką, on to zawsze naprawił lub znalazł rozwiązanie problemu.
Słyszałem, że po odejściu na emeryturę zainteresował się żeglarstwem.
Stąd podobno ta lina na której się powiesił czy też go powieszono.

http://www.fronda.pl/a/nic-nie-wskazywalo-na-samobojstwo,23227.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. http://znetu.salon24.pl/46001

http://znetu.salon24.pl/460014,niemiecka-gazeta-remigiusz-mus-mial-narko...

Wysokonakładowa niemiecka gazeta "Westdeutsche Zeitung" zamieściła artykuł autorstwa swojego eksperta od Europy Wschodniej Ulricha Krokela nt. najnowszych doniesień o katastrofie smoleńskiej. Krokel relacjonuje zamieszanie powstałe w Polsce po publikacji "Rzeczpospolitej" nt. materiałów wybuchowych odnalezionych we wraku tupolewa.

Krokel wspomina także o śmierci chorążego Musia. Niemiecki dziennikarza stwierdza w swoim tekście, że Muś "został znaleziony z narkotykami we krwi" ("42-jährige Techniker Remigiusz Mus wurde mit Betäubungsmitteln im Blut tot aufgefunden"). Informacja ta nie pojawiała się w Polsce, nie wiadomo skąd Krokel ją zaczerpnął.

http://www.wz-newsline.de/home/politik/ausland/absturz-der-praesidentenm...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. dla „Głosu Rosji” wyraził

dla „Głosu Rosji” wyraził dyrektor do spraw projektów międzynarodowych Instytutu Strategii Narodowej Jurij Sołozobow.

„Bardzo
dziwną substancję jakoby odkryto w odłamkach. Nitrogliceryna, która
eksploduje od najmniejszego dotknięcia a nie tylko od trzęsienia w
samolocie i trotyl – nagle niespodziewanie znajdują się po tak długim
czasie od tego, gdy eksperci z obu krajów przebadali dosłownie każdą
cząsteczkę.

A temat dywersji przeciwko Kaczyńskiemu pojawia się nagle w
tej chwili, kiedy polsko-rosyjskie stosunki przeżywają jeśli nie
rozkwit, to nowy impuls do normalizacji.”

http://polish.ruvr.ru/2012_11_02/93298942/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl