Nasz Dziennik, wtorek, 4 lipca 2006, Nr 154 (2564)
Wypadki kieleckie, prowokacja, sowietów, PRL-u; Część II
Michał St. de Z..., czw., 05/07/2012 - 11:14
Raport biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka przekazany ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane'owi
Zajścia kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r.
Zajścia kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r.
Biskup Diecezjalny, Czesław Kaczmarek, / "Omnia Pro Christo Rege"
Ks. prof. Jan Śledzianowski, nad Trumną Ksiedza Biskupa Czesława Kaczmarka, powie:
Przeszedł czyściec na ziemi
Czy Kościół odmówił potępienia zbrodni kieleckiej?
Pisałem w pierwszej cęści o potępieniu prowakcji sowieckiej , UB-eckiej przez przedstawiciela Kościoła w Polsce, kardynała Hlonda. Nie inaczej mogli postąpić inni biskupi polscy. W samych Kielcach zaraz 5 lipca wojewoda kielecki zwołał przedstawicieli miasta i duchowieństwa w sprawie wydania odezwy nawołującej kielczan do spokoju. Projektu takiej odezwy zebranie jednak nie przyjęło. Uchwalono, by odezwę taką przygotowała Kuria Biskupia. Ta istotnie przygotowała ją w dniu 6 lipca, ale władze rządowe jej nie opublikowały. To też Kuria przygotowała inną odezwę i kazała ją odczytać z ambon kościołów kieleckich w niedzielę dnia 7 lipca. Przyczyniła się ona wybitnie do uspokojenia umysłów w Kielcach. W dniu 11 lipca Kuria wydała do całej diecezji drugą odezwę. Wymowa jej jest niedwuznaczna, zupełnie wyraźna. Zbrodnia i zbrodniarze zostali potępieni z całą stanowczością. A jednak dziwna rzecz, odezwy tej prasa rządowa nie tylko nie przedrukowała, lecz ją w ogóle przemilczała, nie przestając mimo to atakować Kościoła w Polsce za jego milczenie w sprawie ekscesów kieleckich. Prasa ta domaga się zarazem zbiorowego wystąpienia Episkopatu polskiego przeciwko antysemityzmowi. Jest to żądanie paradoksalne, a nawet ubliżające Kościołowi. Poza tym jest ono niewykonalne nie tylko z przyczyn o charakterze zasadniczym. Ogromna większość Żydów w Polsce, jak już mówiliśmy wyżej, szerzy gorliwie komunizm, pracuje w osławionych urzędach bezpieczeństwa, dokonuje aresztowań, pastwi się nad aresztowanymi i zabija ich, a za to spotyka się z niechęcią społeczeństwa, które komunizmu nie chce, a metod Gestapo ma już dosyć. I oto Kościół, stosownie do życzenia prasy rządowej, ma uroczyście ogłosić, że ta niechęć społeczeństwa jest nieuzasadniona, że postępowanie Żydów jest całkiem niewinne, że winni są tylko Polacy, którzy się na nich oburzają.
To jest właśnie prawdziwy sens żądań prasy rządowej. Przemilcza się to, że Kościół codziennie i stale głosi wykluczającą antysemityzm miłość bliźniego, że jak najszczerzej i najchętniej wyciąga rękę do Żydów dobrej woli, że zakazuje niezwykle surowo napadania na Żydów (zabójstwa kieleckie nazwano przecie w odezwie Kurii Kieleckiej z 11 lipca "zbrodnią wołającą o pomstę do Boga", godną całkowitego i bezwzględnego potępienia), ale żąda się, by Kościół publicznie, urzędowo orzekł, że Polacy i katolicy nie mają do nich słusznej urazy.
Wygląda to na żądanie od Kościoła, by zaaprobował system terroru, jaki jest obecnie w Polsce stosowany.
Jeżeli prasa rządowa stale wytyka Kościołowi miłość bliźniego, którą się jakoby w stosunku do Żydów nie odznacza, jeżeli ustawicznie mówi o jego obowiązkach, to może wreszcie sprowokować Episkopat Polski, że wykona on to żądanie i spełni swój obowiązek, a mianowicie powie katolikom polskim całą prawdę, nie tylko o zabijaniu Żydów, ale i mordowaniu tych tysięcy Polaków, po śmierci których nie urządza się śledztwa i wspaniałych procesów sądowych, o których nie mówi się przez wszystkie radia i o których nie piszą dzienniki całego świata.
Następstwa procesu sądowego w sprawie wypadków kieleckich
Zajścia kieleckie tymczasowy rząd polski rozgłosił możliwie jak najbardziej, postarał się o to, by dowiedziała się o nich jak najobszerniej zagranica, urządził proces-mon-stre w stosunku do zabójców. Genezy wypadków nie pozwolił poruszać przed sądem, ale choć cała prasa rządowa stale i obszernie mówi o niej już przez dwa miesiące, prawdy niezupełnie dało się zataić.
Nie w prasie, bo o tym pisać nie wolno, ale prywatnie w społeczeństwie zaczęto stawiać pytania, na które proces nie dał odpowiedzi, których w sposób niezrozumiały nie poruszył i nie wyjaśnił. A więc pytano na przykład o to, w jaki sposób zginęli podczas zajść dwaj Polacy, skoro Polacy byli stroną napadającą, a Żydzi bezbronnymi? Jak wytłumaczyć śmierć oficera, który przecież był uzbrojony i któremu towarzyszyli żołnierze? Jak wyjaśnić zjawisko, że mordowanie Żydów mogło się odbywać w biały dzień i to przez 8 godzin[6].
Pytania te, a może i odpowiedzi, jakie na nie dawano, dochodziły prawdopodobnie do wiadomości władz rządowych, te ostatnie musiały coś robić, aby zapobiec wytworzeniu się przekonania, że proces z 8-11 lipca nie odtworzył całej prawdy, że przeciwnie, tylko ją zaciemnił. 1 oto 15 lipca, tj. w 11 dni po wypadkach kieleckich, PAP podała suchą notatkę, że w związku z wypadkami w Kielcach zostali aresztowani szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Sobczyński, wojewódzki komendant milicji i jego zastępca oraz komendant komisariatu. Jako powód aresztowania podano nie dość energiczną działalność władz podczas wypadków[7]. Krok ten miał dać odpowiedź na pytania, które sobie wszyscy w związku z wypadkami kieleckimi zadawali. Nie można jednak wytłumaczyć wszystkiego brakiem energii tych paru oficerów rządowych, szereg pytań nadal czeka na odpowiedź. Zresztą nawet fakt ów aresztowania powiększa tylko wątpliwości, bo przecie gdy wypadki kieleckie czekały na proces tylko 4 dni, to od aresztowania tych oficerów upłynęło już półtora miesiąca. Aż do tej pory nie wytoczono im procesu, choć minister bezpieczeństwa, komunista Radkiewicz, w rozmowie z korespondentem "New York Timesa" przyznał winę Urzędu Bezpieczeństwa w wypadkach kieleckich[8] i choć mogliby oni wiele powiedzieć o genezie i początku zajść, nie wiadomo nawet, czy osadzono ich w więzieniu. Informacja o tym byłaby tym bardziej wskazana, że są pogłoski, iż aresztowano ich tylko dla pozoru, że w rzeczywistości Sobczyński otrzymał już pod zmienionym nazwiskiem awans na inne stanowisko. W rezultacie coraz więcej osób nie wierzy dziś w urzędową wersję o zajściach kieleckich, nawet część prasy zagranicznej zaczyna się na nią patrzeć krytycznie. Istotnie, analiza dokładna całej tej sprawy oraz zeznania świadków naocznych, którzy nie są kupieni lub sterroryzowani, jak to miało miejsce w procesie kieleckim, obalają tę wersję zupełnie.
Wnioski i zakończenie
Analiza wypadków i zeznania świadków doprowadzają nas do następujących wniosków w sprawie zajść kieleckich 4 lipca 1946 r. Wskutek komunistycznej działalności Żydów wytworzyła się w stosunku do nich nienawiść szerokich mas w Polsce. Rzeczywiste wypadki ginięcia dzieci w Kielcach przypisywane Żydom nie wywołały jej, lecz powiększyły ją w wysokim stopniu. Z tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła, którego zabijający byli członkami. W tym celu władze bezpieczeństwa nie zapobiegły powstającemu zbiegowisku, nie zawiadomiły o zajściu prokuratora, nie dały rozkazów milicji i wojsku do energicznego wystąpienia. Władze bezpieczeństwa nie przewidziały jednak, jak się zdaje, rozmiarów zajścia. Żydzi z ulicy Planty nr 7, niechcący na skutek instrukcji czy też z innych powodów otworzyć drzwi milicji, sprawili tym, że zaczęła je wyważać siłą. Odpowiedzieli na to strzałami, które spowodowały atak na nich milicji i motłochu, przy czym milicjanci i żołnierze chwytali Żydów, mordowali ich lub wydawali tłumowi na ulicy, a ten pastwił się nad nimi na oczach oddziałów milicjantów i wojska. Przedstawiciele Urzędu Bezpieczeństwa ograniczyli się tylko do obserwowania osób, zresztą w drugiej fazie zajść nie byli już w stanie ich opanować, gdyż większość milicji i wojska sympatyzowała z tłumem.
Do mordujących na ulicy Planty 7 należy zaliczyć milicjantów i żołnierzy, robotników oraz zebrany przypadkowo motłoch. Aresztowań dokonano tylko wśród tego ostatniego, gdyż posadzenie na ławie oskarżonych także milicjantów i robotników, będących członkami PPR, uniemożliwiłoby ukucie zarzutu, że mordowali tylko katolicy, uniemożliwiłoby atakowanie Kościoła katolickiego oraz andersowców i PSL. Ponieważ odsłonięcie całej prawdy o wypadkach skompromitowałoby rząd wobec społeczeństwa polskiego i zagranicy, a nawet wobec Żydów, których krwi chciano użyć dla celów politycznych, przeto na procesie nie pozwolono omawiać początków zajścia, gdyż świadkowie procesu mogliby się z tego domyślić istoty rzeczy.
Tak się przedstawiają w świetle bezstronnego badania wypadki kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r. Wnioski nasze pozwalają na danie łatwej odpowiedzi na pytania, któreśmy w toku niniejszych rozważań wysuwali. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Ci, którzy zabijali w Kielcach, godni są niewątpliwie najsurowszego potępienia niezależnie od tego, że byli sprowokowani, że działali w afekcie. Wszelki antysemityzm jest uczuciem poniżającym człowieka i nieetycznym. Mordowanie ludzi, choćby innej rasy czy przekonań, czy klasy społecznej, jest zawsze zbrodnią. Ale jeżeli w dniu 8 lipca zasiadło na ławie oskarżonych tylko 8 zabijających, to nie można tego nazwać aktem sprawiedliwości, bo powinni na niej zasiąść także i ci, którzy do wypadków kieleckich doprowadzili, którzy je sprowokowali, którym na nich zależało.
Nie umieścił ich wśród oskarżonych sąd, ale umieszcza ich moralnie opinia polska. Umieszcza ona na ławie oskarżonych i tych wszystkich, którzy sieją nienawiść, którzy ze zbrodni kieleckiej robią towar na sprzedanie, starając się pogłębić różnice w społeczeństwie polskim i zohydzić Polskę zagranicy.
Źródło: Akta śledztwa, t. 3, k. 521-538, kopia, mps.
Raport ks. bp. Czesława Kaczmarka pochodzi z tomu przygotowanego przez Instytut Pamięci Narodowej: "Wobec pogromu kieleckiego", pod redakcją Łukasza Kamińskiego i Jana Żaryna, Warszawa 2006, s. 185-201
[1] "Dziennik Łódzki" z 10 VII 1946, nr 186 [tu i dalej przypisy w oryginale dokumentu, oznaczone numerami od 1 do 8],
[2] "Dziennik Łódzki" cyt[owany] wyż[ej] poprawił tu [sformułowanie użyte przez] prokuratora na "rząd emigracyjny". Taki okrzyk byłby możliwy, choć świadkowie go nie potwierdzają
[3] "Dziennik Polski", 19 VII 1946, nr 195.
[4] "Catholic Herald", 26 VII 1946, nr 3152.
[5] Próbką mówienia prawdy przez prasę rządową jest fakt podany w czołowym jej tygodniu kulturalnym "Odrodzenie" z dnia 25 VIII 1946 r., że Żydzi telefonowali do biskupa, lecz ten nie chciał się udać na miejsce wypadków.
[6] Tak głosi akt oskarżenia, w rzeczywistości zajścia trwały od godz. 9.00 do 3.00 po południu, z przerwą trzygodzinną.
[7] "Dziennik Polski", 16 VII 1946, s. 2.
[8] Zob. "The Tablet" z 10 VIII 1946, s. 1, szp.
Pisałem w pierwszej cęści o potępieniu prowakcji sowieckiej , UB-eckiej przez przedstawiciela Kościoła w Polsce, kardynała Hlonda. Nie inaczej mogli postąpić inni biskupi polscy. W samych Kielcach zaraz 5 lipca wojewoda kielecki zwołał przedstawicieli miasta i duchowieństwa w sprawie wydania odezwy nawołującej kielczan do spokoju. Projektu takiej odezwy zebranie jednak nie przyjęło. Uchwalono, by odezwę taką przygotowała Kuria Biskupia. Ta istotnie przygotowała ją w dniu 6 lipca, ale władze rządowe jej nie opublikowały. To też Kuria przygotowała inną odezwę i kazała ją odczytać z ambon kościołów kieleckich w niedzielę dnia 7 lipca. Przyczyniła się ona wybitnie do uspokojenia umysłów w Kielcach. W dniu 11 lipca Kuria wydała do całej diecezji drugą odezwę. Wymowa jej jest niedwuznaczna, zupełnie wyraźna. Zbrodnia i zbrodniarze zostali potępieni z całą stanowczością. A jednak dziwna rzecz, odezwy tej prasa rządowa nie tylko nie przedrukowała, lecz ją w ogóle przemilczała, nie przestając mimo to atakować Kościoła w Polsce za jego milczenie w sprawie ekscesów kieleckich. Prasa ta domaga się zarazem zbiorowego wystąpienia Episkopatu polskiego przeciwko antysemityzmowi. Jest to żądanie paradoksalne, a nawet ubliżające Kościołowi. Poza tym jest ono niewykonalne nie tylko z przyczyn o charakterze zasadniczym. Ogromna większość Żydów w Polsce, jak już mówiliśmy wyżej, szerzy gorliwie komunizm, pracuje w osławionych urzędach bezpieczeństwa, dokonuje aresztowań, pastwi się nad aresztowanymi i zabija ich, a za to spotyka się z niechęcią społeczeństwa, które komunizmu nie chce, a metod Gestapo ma już dosyć. I oto Kościół, stosownie do życzenia prasy rządowej, ma uroczyście ogłosić, że ta niechęć społeczeństwa jest nieuzasadniona, że postępowanie Żydów jest całkiem niewinne, że winni są tylko Polacy, którzy się na nich oburzają.
To jest właśnie prawdziwy sens żądań prasy rządowej. Przemilcza się to, że Kościół codziennie i stale głosi wykluczającą antysemityzm miłość bliźniego, że jak najszczerzej i najchętniej wyciąga rękę do Żydów dobrej woli, że zakazuje niezwykle surowo napadania na Żydów (zabójstwa kieleckie nazwano przecie w odezwie Kurii Kieleckiej z 11 lipca "zbrodnią wołającą o pomstę do Boga", godną całkowitego i bezwzględnego potępienia), ale żąda się, by Kościół publicznie, urzędowo orzekł, że Polacy i katolicy nie mają do nich słusznej urazy.
Wygląda to na żądanie od Kościoła, by zaaprobował system terroru, jaki jest obecnie w Polsce stosowany.
Jeżeli prasa rządowa stale wytyka Kościołowi miłość bliźniego, którą się jakoby w stosunku do Żydów nie odznacza, jeżeli ustawicznie mówi o jego obowiązkach, to może wreszcie sprowokować Episkopat Polski, że wykona on to żądanie i spełni swój obowiązek, a mianowicie powie katolikom polskim całą prawdę, nie tylko o zabijaniu Żydów, ale i mordowaniu tych tysięcy Polaków, po śmierci których nie urządza się śledztwa i wspaniałych procesów sądowych, o których nie mówi się przez wszystkie radia i o których nie piszą dzienniki całego świata.
Następstwa procesu sądowego w sprawie wypadków kieleckich
Zajścia kieleckie tymczasowy rząd polski rozgłosił możliwie jak najbardziej, postarał się o to, by dowiedziała się o nich jak najobszerniej zagranica, urządził proces-mon-stre w stosunku do zabójców. Genezy wypadków nie pozwolił poruszać przed sądem, ale choć cała prasa rządowa stale i obszernie mówi o niej już przez dwa miesiące, prawdy niezupełnie dało się zataić.
Nie w prasie, bo o tym pisać nie wolno, ale prywatnie w społeczeństwie zaczęto stawiać pytania, na które proces nie dał odpowiedzi, których w sposób niezrozumiały nie poruszył i nie wyjaśnił. A więc pytano na przykład o to, w jaki sposób zginęli podczas zajść dwaj Polacy, skoro Polacy byli stroną napadającą, a Żydzi bezbronnymi? Jak wytłumaczyć śmierć oficera, który przecież był uzbrojony i któremu towarzyszyli żołnierze? Jak wyjaśnić zjawisko, że mordowanie Żydów mogło się odbywać w biały dzień i to przez 8 godzin[6].
Pytania te, a może i odpowiedzi, jakie na nie dawano, dochodziły prawdopodobnie do wiadomości władz rządowych, te ostatnie musiały coś robić, aby zapobiec wytworzeniu się przekonania, że proces z 8-11 lipca nie odtworzył całej prawdy, że przeciwnie, tylko ją zaciemnił. 1 oto 15 lipca, tj. w 11 dni po wypadkach kieleckich, PAP podała suchą notatkę, że w związku z wypadkami w Kielcach zostali aresztowani szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Sobczyński, wojewódzki komendant milicji i jego zastępca oraz komendant komisariatu. Jako powód aresztowania podano nie dość energiczną działalność władz podczas wypadków[7]. Krok ten miał dać odpowiedź na pytania, które sobie wszyscy w związku z wypadkami kieleckimi zadawali. Nie można jednak wytłumaczyć wszystkiego brakiem energii tych paru oficerów rządowych, szereg pytań nadal czeka na odpowiedź. Zresztą nawet fakt ów aresztowania powiększa tylko wątpliwości, bo przecie gdy wypadki kieleckie czekały na proces tylko 4 dni, to od aresztowania tych oficerów upłynęło już półtora miesiąca. Aż do tej pory nie wytoczono im procesu, choć minister bezpieczeństwa, komunista Radkiewicz, w rozmowie z korespondentem "New York Timesa" przyznał winę Urzędu Bezpieczeństwa w wypadkach kieleckich[8] i choć mogliby oni wiele powiedzieć o genezie i początku zajść, nie wiadomo nawet, czy osadzono ich w więzieniu. Informacja o tym byłaby tym bardziej wskazana, że są pogłoski, iż aresztowano ich tylko dla pozoru, że w rzeczywistości Sobczyński otrzymał już pod zmienionym nazwiskiem awans na inne stanowisko. W rezultacie coraz więcej osób nie wierzy dziś w urzędową wersję o zajściach kieleckich, nawet część prasy zagranicznej zaczyna się na nią patrzeć krytycznie. Istotnie, analiza dokładna całej tej sprawy oraz zeznania świadków naocznych, którzy nie są kupieni lub sterroryzowani, jak to miało miejsce w procesie kieleckim, obalają tę wersję zupełnie.
Wnioski i zakończenie
Analiza wypadków i zeznania świadków doprowadzają nas do następujących wniosków w sprawie zajść kieleckich 4 lipca 1946 r. Wskutek komunistycznej działalności Żydów wytworzyła się w stosunku do nich nienawiść szerokich mas w Polsce. Rzeczywiste wypadki ginięcia dzieci w Kielcach przypisywane Żydom nie wywołały jej, lecz powiększyły ją w wysokim stopniu. Z tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła, którego zabijający byli członkami. W tym celu władze bezpieczeństwa nie zapobiegły powstającemu zbiegowisku, nie zawiadomiły o zajściu prokuratora, nie dały rozkazów milicji i wojsku do energicznego wystąpienia. Władze bezpieczeństwa nie przewidziały jednak, jak się zdaje, rozmiarów zajścia. Żydzi z ulicy Planty nr 7, niechcący na skutek instrukcji czy też z innych powodów otworzyć drzwi milicji, sprawili tym, że zaczęła je wyważać siłą. Odpowiedzieli na to strzałami, które spowodowały atak na nich milicji i motłochu, przy czym milicjanci i żołnierze chwytali Żydów, mordowali ich lub wydawali tłumowi na ulicy, a ten pastwił się nad nimi na oczach oddziałów milicjantów i wojska. Przedstawiciele Urzędu Bezpieczeństwa ograniczyli się tylko do obserwowania osób, zresztą w drugiej fazie zajść nie byli już w stanie ich opanować, gdyż większość milicji i wojska sympatyzowała z tłumem.
Do mordujących na ulicy Planty 7 należy zaliczyć milicjantów i żołnierzy, robotników oraz zebrany przypadkowo motłoch. Aresztowań dokonano tylko wśród tego ostatniego, gdyż posadzenie na ławie oskarżonych także milicjantów i robotników, będących członkami PPR, uniemożliwiłoby ukucie zarzutu, że mordowali tylko katolicy, uniemożliwiłoby atakowanie Kościoła katolickiego oraz andersowców i PSL. Ponieważ odsłonięcie całej prawdy o wypadkach skompromitowałoby rząd wobec społeczeństwa polskiego i zagranicy, a nawet wobec Żydów, których krwi chciano użyć dla celów politycznych, przeto na procesie nie pozwolono omawiać początków zajścia, gdyż świadkowie procesu mogliby się z tego domyślić istoty rzeczy.
Tak się przedstawiają w świetle bezstronnego badania wypadki kieleckie z dnia 4 lipca 1946 r. Wnioski nasze pozwalają na danie łatwej odpowiedzi na pytania, któreśmy w toku niniejszych rozważań wysuwali. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Ci, którzy zabijali w Kielcach, godni są niewątpliwie najsurowszego potępienia niezależnie od tego, że byli sprowokowani, że działali w afekcie. Wszelki antysemityzm jest uczuciem poniżającym człowieka i nieetycznym. Mordowanie ludzi, choćby innej rasy czy przekonań, czy klasy społecznej, jest zawsze zbrodnią. Ale jeżeli w dniu 8 lipca zasiadło na ławie oskarżonych tylko 8 zabijających, to nie można tego nazwać aktem sprawiedliwości, bo powinni na niej zasiąść także i ci, którzy do wypadków kieleckich doprowadzili, którzy je sprowokowali, którym na nich zależało.
Nie umieścił ich wśród oskarżonych sąd, ale umieszcza ich moralnie opinia polska. Umieszcza ona na ławie oskarżonych i tych wszystkich, którzy sieją nienawiść, którzy ze zbrodni kieleckiej robią towar na sprzedanie, starając się pogłębić różnice w społeczeństwie polskim i zohydzić Polskę zagranicy.
Źródło: Akta śledztwa, t. 3, k. 521-538, kopia, mps.
Raport ks. bp. Czesława Kaczmarka pochodzi z tomu przygotowanego przez Instytut Pamięci Narodowej: "Wobec pogromu kieleckiego", pod redakcją Łukasza Kamińskiego i Jana Żaryna, Warszawa 2006, s. 185-201
[1] "Dziennik Łódzki" z 10 VII 1946, nr 186 [tu i dalej przypisy w oryginale dokumentu, oznaczone numerami od 1 do 8],
[2] "Dziennik Łódzki" cyt[owany] wyż[ej] poprawił tu [sformułowanie użyte przez] prokuratora na "rząd emigracyjny". Taki okrzyk byłby możliwy, choć świadkowie go nie potwierdzają
[3] "Dziennik Polski", 19 VII 1946, nr 195.
[4] "Catholic Herald", 26 VII 1946, nr 3152.
[5] Próbką mówienia prawdy przez prasę rządową jest fakt podany w czołowym jej tygodniu kulturalnym "Odrodzenie" z dnia 25 VIII 1946 r., że Żydzi telefonowali do biskupa, lecz ten nie chciał się udać na miejsce wypadków.
[6] Tak głosi akt oskarżenia, w rzeczywistości zajścia trwały od godz. 9.00 do 3.00 po południu, z przerwą trzygodzinną.
[7] "Dziennik Polski", 16 VII 1946, s. 2.
[8] Zob. "The Tablet" z 10 VIII 1946, s. 1, szp.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20060704&id=my11.txt
*ksiądz Leonard Świderski "Ogladały oczy moje"
Całą mowe pogrzebową Księdza . profesora Jana Śledzianowskiego, opublikuje jutro
- Michał St. de Zieleśkiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
20 komentarzy
1. Szanowny Panie Michale
te same wypróbowane metody ubeckie stosuje sie również dzisiaj w atakowaniu biskupów, którzy głoszą prawdę. Na razie nie aresztują, ale kto wie co będzie dalej?
Medialny i polityczny atak prowadzony non stop w rządowych i prorządowych mediach.
"wszelkimi sposobami niszczono go fizycznie i psychicznie aż do haniebnego procesu; brutalnego medialnego i administracyjnego wyrzucania go z Kielc w latach 1959-1963; plugawienia publicznego przez apostatę i współpracownika SB ks. Leonarda Świderskiego*. "
Pozdrawiam serdecznie
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Szanowny Panie Michale
... Wygląda to na żądanie od Kościoła, by zaaprobował system terroru, jaki jest obecnie w Polsce stosowany...
***
Panie Michale...
Przepraszam... bo ja zawsze porównuję do czasów współczesnych... ale trudno się oprzeć refleksji, że podobnie jest i dzisiaj... nie wyłączając stosowania terroru wobec Kościoła...
***
Dziękuję za kolejną odsłonę prawdy o kieleckiej prowokacji...
Serdecznie Pozdrawiam
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
3. Panie Michale ,a po kilku latach
straszono dzieci czarną wołgą....
ciekawe dlaczego ?
serdeczności :)
gość z drogi
4. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Biskupów jeszcze nie zamykają.
Działaczy Solidarności już tak ! Mam na myśli Adama Słomkę,
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
5. Pani Intix,
Szanowna Pani Joanno,
Ma Pani rację !
Dziadzia już złożył projekt ograniczający swobody obywatelskie. Złoża następne.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
6. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Pamiętamy,
Skórzany szynel, czarna wołga, wcześniej czarny Citroën, pilśniowy kapelusz
Prymasa Wyszyńskiego wywozili na UB czarnym Citroën.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
7. Szanowny Panie Michale
Działania UB-eków pod nadzorem żydów się zrealizowały
Choć z tamtej czerwonej zarazy resztki zostały
Koło się zatoczyło ,znowu zaraza przekręt zrobiła
Do koryta pierwsza się dopchała i usadowiła
Miesza ludziom w głowach czyniąc wielkie zamieszanie
Gdy się z letargu obudzą zobaczą zesłanie
Tamci byli nastawieni na mord Polskiej inteligencji
Ci robią wszystko, bycia u diabła na audiencji
Problemem dzisiaj są elity w obecnym kościele
Bo nie mają one z tamtymi wspólnego wiele
Tamci stali po stronie Boga i krzyża
Obecni stoją tam gdzie stoi małpa ryża
Pozdrawiam
8. Szanowny Panie Michale
oficjalna propaganda w komuszej państwowej za PAP
http://tvp.info/informacje/polska/marsz-milczenia-i-modlitwy-w-rocznice-...
Marsz Milczenia i Modlitwy w rocznicę pogromu kieleckiego
Wyślij znajomemu
Milczenia i Modlitwy przeszedł w środę ulicami Kielc. Jego uczestnicy
uczcili ofiary pogromu kieleckiego sprzed 66 lat. Wśród uczestników
uroczystości byli goście z USA i Izraela.
Pojawiło się wiele hipotez na temat przyczyn wydarzeń kieleckich, m.in.
nienawiść Polaków do Żydów i konflikty majątkowe. Do tej pory żadna z
tych hipotez nie została potwierdzona (fot. za TVP)
Karskiego. Jego prezes Bogdan Białek pokreślił na wstępie uroczystości,
że wśród obecnych są i Polacy różnych wyznań, i Żydzi z Polski, Izraela i
Stanów Zjednoczonych. W uroczystościach uczestniczył m.in. ambasador
Izraela Zvi Rav-Ner; konsul z Konsulatu Generalnego USA w Krakowie
Benjamin Ousley Naseman; naczelny rabin Krakowa Boaz Pash;
współprzewodniczący Polskiej Rady
Chrześcijan i Żydów o.
Wiesław Dawidowski; przewodnicząca Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu Anna
Drabik; przewodniczący wspólnoty Żydów kieleckich w Izraelu Jakov
Kotlicki, muzułmanin, dyrektor Szkoły Nauk Sufich Andrzej Saramonowicz.
– Od lat gromadzimy się tutaj 4 lipca, aby wspomnieć ofiary tej
zbrodni. Aby wspomnieć ludzi, którzy nierzadko cudem ocaleni, znaleźli
kres swoich marzeń, swoich nadziei i swego życia na naszej ziemi. Ciągle
się toczą jakieś spory jeszcze, czy to był prowokacja, czy nie. Niech
się toczą, my wiemy jedno: 66 lat temu kielczan zabili innych kielczan – powiedział Białek.
Jego zdaniem wspominanie tamtego czasu służy także skoncentrowaniu się
na teraźniejszości i przemyśleniu niechęci i wrogości, które wciąż są w
nas. – Spotykamy się jak co roku by zamanifestować swój stosunek do
drugiego człowieka i do prawdy. Wierzę, że jak co roku ten marsz będzie
dla nas powodem do refleksji i zastanowienia się nad sobą samym i nad
światem – powiedział prezydent Kielc Wojciech Lubawski, witając
gości oraz kielczan.
Uroczystości rozpoczęły się pod pomnikiem Menory, gdzie oddano cześć 24
tysiącom Żydów kieleckich zamordowanych przez Niemców podczas II wojny
światowej. Zapalono znicze i odmówiono modlitwę żydowską, muzułmańską i
chrześcijańską.
Następnie uczestnicy Marszu Milczenia i Modlitwy udali się w miejsce,
gdzie stoi budynek po dawnej synagodze, by przed Memoriałem
Sprawiedliwych wśród Narodów Świata złożyć hołd mieszkańcom
Kielecczyzny, którzy za uratowanie Żydów otrzymali ten tytuł. Odsłonięte
zostały kolejne tabliczki z nazwiskami Sprawiedliwych wśród Narodów
Świata. Są to Honorata i Wojciech Mucha z Bronowa, Maria i Andrzej
Gałęziowscy z Włoch koło Pińczowa, Zofia Bania z Włoch koło Pińczowa
oraz Leon Śliwiński z Kielc.
Stowarzyszenie im. Jana Karskiego uhonorowało przewodniczącego Gminy
Żydowskiej Wyznaniowej w Katowicach Włodzimierza Kaca oraz pastora
Janusza Daszutę z Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego w Kielcach
medalem Vir Bonus, przyznawanym za dokonania, postawę życiową i
niezłomność charakteru w dziele pojednania chrześcijańsko-żydowskiego.
Pod kamienicą przy ul. Planty 7/9, gdzie doszło do zbrodni, w hołdzie
ofiarom pogromu ustawiono 42 puste krzesła z nazwiskami zamordowanych.
Białek przypomniał, że po pogromie kieleckim rozpoczął się exodus
polskich Żydów.
Uroczystości miały zakończyć się nad grobem ofiar pogromu na Cmentarzu
Żydowskim, ale marsz przerwała gwałtowna burza i ulewa. Patronat
honorowy nad obchodami objął pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów do Spraw
Dialogu Międzynarodowego prof. Władysław Bartoszewski.
Zgodnie z ustaleniami IPN, w czasie pogromu
kieleckiego zginęło 37 osób narodowości żydowskiej (35 zostało rannych) i
troje Polaków. Tego dnia w Kielcach i okolicach miały miejsce również
inne zajścia, w których pokrzywdzonymi stali się obywatele narodowości
żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia
żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Kielecki pogrom w 1946 r. sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów
chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu.
Dziewięć z dwunastu osób (w większości przypadkowych), oskarżonych o
masakrowanie Żydów skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i
stracono.
Wobec nie znalezienia podstaw do oskarżenia kogokolwiek za udział w
pogromie Żydów w Kielcach miejscowa delegatura Oddziałowej Komisji
Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej w
Krakowie w 2005 roku umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Czasami ulewy są potrzebne w przeciwnym wypadku by skandowali:
chcemy w Polsce języka hebrajskiego jako narodowego jak ustalili w Berlinie
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
10. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Bardzo mi miło. kochajmy poetów.
Uklony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
11. Panie Michale :)
słuszna UWAGA:)los zesłał ulewę,jakby w odpowiedzi na .....
gość z drogi
12. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio.
Polityka, polityka, polityka.
Czepiec w Weselu pyta:
Co tam Panie w Polityce ? Żydzi trzymają się dobrze.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
13. Panie Michale :)
i jeszcze ten chocholi taniec
niestety....
serd pozdr
gość z drogi
14. Pani Gość z Drogi,
Szanona Pani Zofio.
Miały chamy złoty róg
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
15. Panie Michale :)
"ostał im się jeno sznur "
serdeczności wieczorne :)
gość z drogi
16. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Bardzo i miło. Witam w poniedziałkowy ranek
Zapraszam na poranna herbatę
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
17. Dzień Dobry Panie Michale :)))
co za aromat :)))
serdeczności poniedziałkowe :)
gość z drogi
18. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Gdzieś czytałem, że w II Rzeczypospolitej najlepszą herbatę podawali we Lwowie . Ze Lwowa do Mościsk można kamieniem dorzucić.
Tylko we Lwowie
http://youtu.be/lHBiAhiddJ8
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
19. Panie Michale,wiem,wiem :)
naocznie stwierdzone :) i potwierdzone :))))
serd pozdr
gość z drogi
20. Pani Gość z Drogi,
Szanowna Pani Zofio,
Zapomniałem jak ta słynna Lwowska cukiernia się nazywała.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz