Trzy ustawy, wyrok TK i Sądu Najwyższego, czyli Polaku twoje ulice, nasze kamienice z wozem Drzymały w tle.

avatar użytkownika Maryla

Warszawscy posłowie i senatorowie PO pracują nad projektem ustawy, która ureguluje kwestie reprywatyzacji lub odszkodowań za stołeczne nieruchomości znacjonalizowane tzw. dekretem Bieruta. Projekt ma być gotowy jeszcze w tym roku. "Na razie jesteśmy na wstępnym etapie. Musimy rozdzielić różne kategorie spraw, w tym np. roszczenia do czegoś, co już nie istnieje, czy roszczenia razem z lokatorami. Będziemy starali się ustalić dla każdego typu sprawy pewien scenariusz postępowania" - mówił PAP Święcicki, obecnie poseł PO dawniej PZPR i Unia Wolności. Wśród możliwych rozwiązań Święcicki wymienił m.in. zamianę na grunty Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. "Uważam, że jako mienie zastępcze można w części przypadków proponować to, co jeszcze zostało w tej Agencji. Część osób może się zgodzić na taki wariant"."Sądy się rozkręciły, orzecznictwo w tej sprawie rozwija się dość szybko. To bardzo niekorzystne dla miasta, bo sądy idą w kierunku 100-procentowych zwrotów. A tutaj trzeba szukać wariantu kompromisowego. Ustawa ma dawać szanse na dogadywanie się między stronami - Warszawą a zainteresowanymi właścicielami, czy ich spadkobiercami" - powiedział Święcicki. Z danych Skarbu Państwa wynika, że wartość roszczeń odszkodowawczych tylko na terenie Warszawy wynosi ogółem - szacunkowo - 40 mld zł.

PO pracowała już w ubiegłej kadencji nad projektem ustawy reprywatyzacyjnej. Projekt taki przygotowałoministerstwo skarbu w 2008 r., jednak prace nad nim zostały wstrzymane z powodów finansowych. Według resortu skarbu uchwalenie ustawy mogłoby spowodować przekroczenie dozwolonej przez UE bariery długu publicznego w stosunku do PKB. Ustawa ta dotyczyła nie tylko stolicy, ale szerzej - nacjonalizacji przeprowadzoną na podstawie wydanych w latach 1944-1962 dekretów PKWN i ustaw uchwalonych przez Sejm PRL.

Krajowa Polityka Miejska czyli katastrat z eksmisją w tle

Wiceminister w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego Marceli Niezgoda ujawnił , że jest już oficjalny dokument w tej sprawie, który na przełomie czerwca-lipca trafi pod obrady rządu, a potem do konsultacji społecznych. Jest to typowa ścieżka legislacyjna. Zespół do spraw tego podatku istnieje już 2 lata, czyli dość długo. Druga sprawa, na posiedzenia rządu trafiają dokumenty przez ten rząd zamówione.  http://biznes.interia.pl/nieruchomo sci/news/poda tki-kataste r-to-katast rofa-dla-polakow,1809464. Miasta postulują wprowadzenie "strefowania podatku" mówi dyrektor  Związku Miast Polskich Andrzej Porawski. Obliczany byłby on od metra kwadratowego nieruchomości, ale stawka odnosiłaby się do wartości nieruchomości w danej strefie. Im lepsza lokalizacja, tym wyższa stawka. "Taka forma pośrednia obowiązuje w kilku krajach Europy" . "Podatek od nieruchomości może jednak być powiązany z wartością nieruchomości bez budowy katastru.

Wiceminister finansów Maciej Grabowski zapewnił, że żadne prace nad podatkiem katastralnym nie są prowadzone. Grabowski przyznał, że jeden z podzespołów tego zespołu rzeczywiście zajmuje się opodatkowaniem nieruchomości, a do jego zadań należy analiza systemu podatkowego oraz systemu rejestracji cen transakcyjnych i wartości nieruchomości oraz przygotowanie propozycji zmian przepisów.

700 tysięcy niemieckich przesiedleńców odzyska nieruchomości w Polsce?

Przepis ustawy z 1961 r. ustawy o gospodarce terenami w miastach i osiedlach stanowił, że nieruchomości będące własnością osób, które najpierw zadeklarowały narodowość polską i uzyskały polskie obywatelstwo, przechodzą na własność państwa, jeżeli osoby te w związku z późniejszym wyjazdem z kraju utraciły polskie obywatelstwo. SN uznał, że przepis ten nie miał jednak zastosowania do spadkobierców osób, które w tym przepisie były wymienione. Prezes SN wskazał, że choć "ważkie argumenty natury jurydycznej" muszą być brane pod uwagę, to "nie sposób zignorować kontekstu historycznego, społecznego, międzynarodowego i konsekwencji ekonomicznych, które przemawiają przeciwko korzystnym dla spadkobierców mienia poniemieckiego orzeczeniom SN"

Bolesny spadek po PRL
O roszczeniach majątkowych późnych przesiedleńców
Z prof. Ireną Lipowicz rozmawia Andrzej Grajewski (2007 ROK)

Andrzej Grajewski: Zapadają już prawomocne wyroki, na mocy których nieruchomości przechodzą w ręce dawnych właścicieli, tzw. późnych przesiedleńców. Agnes Trawny, która w latach 70. wyjechała do Niemiec, odzyskała leśniczówkę we wsi Narty (województwo warmińsko-mazurskie). Wiele innych pozwów późnych przesiedleńców leży w sądach. Co można z tym zrobić?

Prof. Irena Lipowicz: Problem jest tak stary, jak PRL. Trzeba przypomnieć, że są dwie grupy ludności, które opuszczały po 1945 r. ziemie zachodnie i północne naszego państwa. Pierwszą są osoby wysiedlone na mocy układów poczdamskich w 1945 r., drugą obywatele polscy, którzy wyjechali z naszego kraju do RFN po 1956 r. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że problem, z którym mamy teraz do czynienia, nie dotyczy milionów Niemców, którzy musieli opuścić Polskę w 1945 r. W tej sprawie mamy wspólne stanowisko rządu polskiego i niemieckiego, podtrzymane w 2004 r. we wspólnej analizie profesorów Jana Barcza i Jochena A. Froweina oraz w oświadczeniu kanclerza federalnego Gerharda Schrödera, że ich roszczenia w żaden sposób nie mogą być uwzględnione. Inaczej jest z drugą grupą. Kiedy w styczniu 2005 r. rozpoczęłam pracę pełnomocnika rządu ds. polsko-niemieckich, stwierdziłam, że w przypadku późnych przesiedleńców istnieje niebezpieczna luka. Zaczęłam alarmować władze, że wkrótce możemy mieć do czynienia z falą procesów o odzyskanie majątków osób, które formalnie nie zrzekły się polskiego obywatelstwa. Udało się także dotrzeć do dokumentów, z których wynika, dlaczego tak długo o tym milczano. Większość tych dokumentów jeszcze w 2005 r. była tajna lub poufna.

Czy chodziło także o tajną uchwałę Rady Państwa nr 137 z 1956 r. o zrzeczeniu się obywatelstwa polskiego?

Tak, ale nie tylko, także inne dokumenty, np. towarzyszące układowi Helmut Schmidt –Edward Gierek, na podstawie których możliwa była migracja naszych obywateli przyznających się do narodowości niemieckiej w latach 70., oraz inne raporty i instrukcje dotyczące tych tzw. późnych przesiedleńców. Na mój wniosek min. Rotfeld odtajnił te dokumenty. Stały się one podstawą tomu pt. "Trudne problemy w stosunkach polsko-niemieckich. Ludność, transfer, majątek”, Warszawa 2006. Po ich naukowej analizie okazało się, że gdy te osoby wyjeżdżały, często nie wygaszano ich obywatelstwa polskiego w sposób zgodny z ówczesnym prawem PRL. Dawano im tylko dokumenty podróży w jedną stronę. Czasem następowało przy tym zrzeczenie się obywatelstwa, ale często nie.

Czy wyjeżdżający zawsze musieli się zrzec majątku w Polsce?

Oni nie zrzekali się majątku, właśnie na tym polega cała komplikacja prawna, która powoduje dzisiaj tyle zamieszania.

Na podstawie uchwały Rady Państwa nr 137 uważano, że dokument podróży wypełnia tę uchwałę, gdyż pozbawia ich obywatelstwa oraz wygasza także ich prawo własności. Kiedy teraz konkretne sprawy trafiły do sądu, w wielu przypadkach stwierdzano, że zgodnie nie tylko z naszymi obecnymi standardami demokratycznego państwa prawa i praw człowieka, ale także zgodnie z ówczesnym prawem PRL nie były to decyzje administracyjne.

Tymczasem po ustawie, a ostatecznie po uchwale Rady Państwa, powinny następować decyzje administracyjne, pozbawiające polskiego obywatelstwa albo zrzeczenia. Jednak często takie decyzje nie zapadały.

Zamieszanie spowodował także niemiecki Urząd Wyrównawczy, który od 2004 r. zaczął się zgłaszać do późnych przesiedlonych z żądaniem zwrotu wypłaconego im odszkodowania, gdyż nie utracili majątków w Polsce. Czy nie zaktywizowało to tej grupy do poszukiwania swej własności w Polsce?

Oczywiście że tak, ale m.in. na skutek moich interwencji oraz mojego niemieckiego odpowiednika prof. Gesine Schwan takie działania zostały tymczasowo wstrzymane. Co oczywiście nie oznacza, że sprawa jest ostatecznie załatwiona. Dlatego wymaga pilnych rozmów. Podobnie jak art. 16 w Konstytucji RFN, który powoduje dziedziczenie statusu wypędzonych, zupełnie anachroniczny w obecnej sytuacji. To są ważne kwestie, które trzeba rozwiązywać wspólnie ze stroną niemiecką. Natomiast roszczenia osób, które wyjechały z Polski w latach 60. i 70., są w znacznej części spowodowane przez zaniedbania w polskim prawie i mogą być rozwiązane m.in. przez szybką ścieżkę legislacyjną w sprawie obywatelstwa tych osób, poprzez uzupełnienia ksiąg wieczystych oraz refleksję polskiego sądownictwa nad zasiedzeniem.

Pierwsza duża fala emigracji miała miejsce w latach 1957-1958 - wyjechało ok. 200 tys. ludzi.

W myśl ustaleń z grudnia 1970 r., w 1971 r. miało wyjechać 25 tys. osób. W 1975 r. Gierek ze Schmidtem dogadali się odnośnie wyjazdu ok. 100 tys. osób.

Emigracja powstała w wyniku tych ustaleń i trwająca do końca lat osiemdziesiatych, była emigracją czysto ekonomiczną. Osoba deklarujaca chęć emigracji w ramach "łączenia rodzin" zrzekała sie obywatelstwa polskiego i prawa do pozostawionych nieruchomości w Polsce.

W Niemczech otrzymywała "kartę uchodźcy" i stosowne odszkodowanie od budżetu RFN.

Po 2004 roku sytuacja sie zmieniła, władze niemieckie zachęcają swoich obywateli do zwrotu odszkodowań i dochodzenia praw do nieruchomości w Polsce.

Dlaczego jest to mozliwe? Bo przez te wszystkie lata, a szczególnie , podpisując dokumenty akcesyjne, rządzący, jak i TK zbagatelizowali sprawę.

 

2010-11-22, 

Dwaj polscy historycy, Krzysztof Ruchniewicz i Piotr Madajczyk, weszli do powołanej w poniedziałek rady naukowej fundacji ''Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie'', która stworzy w Berlinie muzeum poświęcone wysiedleniom.

W 15-osobowej radzie naukowej znaleźli się obok naukowców z Niemiec i Polski także historycy z USA, Szwajcarii i Węgier. Do zespołu wszedł również dyrektor Muzeum Żydowskiego we Frankfurcie nad Menem Raphael Gross, mimo że Centralna Rada Żydów w Niemczech zawiesiła swoją współpracę z fundacją ''Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie''.
 

Pełnomocnik premiera Donalda Tuska ds. dialogu międzynarodowego

Władysław Bartoszewski

napisał w oświadczeniu wydanym w związku z zaproszeniem Ruchniewicza i Madajczyka do rady naukowej fundacji ''Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie'', że ''obydwaj historycy występują w charakterze prywatnym i nie posiadają autoryzacji rządu RP do uczestnictwa w pracach wymienionego gremium''.

PISZĘ TO WSZYSTKO, PÓKI JESZCZE MOGĘ :)

2 lata więzienia za nienawiść do władzy - niezalezna.pl2 lata więzienia za nienawiść do władzy Platforma Obywatelska chce walczyć z... mową nienawiści.

Według pomysłu PO karane ma być nawoływanie do nienawiści na tle „przekonań" i „naturalnych cech osobistych".Poszerzony ma być m.in. art. 256 kk. Zakłada on, że „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Pomysł PO polega na tym, by poszerzyć definicję o nawoływanie do nienawiści na tle „przekonań" i „naturalnych cech osobistych". Podobne projekty zgłosił już Ruch Palikota i SLD. Poseł PO Andrzej Halicki. – Poszerzenie istniejącego już paragrafu o sankcje za nawoływanie do nienawiści za przynależność do grupy społecznej, poglądy polityczne czy wszystko to, co rozumiemy pod pojęciem „naturalnych cech osobistych", ma spowodować, że wszystkie przejawy nietolerancji będą podlegały sankcji –Chodzi nam tu jedynie o treści agresywne, podżegające do atakowania osoby lub grupy – dodaje.

Replika wozu Michała Drzymały dotarła w poniedziałek 23 kwietnia do Rakoniewic.

Wóz stanął już na Rynku, a w środę 25 kwietnia zostanie udostępniony wszystkim zwiedzającym. Data nie jest przypadkowa, bo właśnie tego dnia przypada 75 rocznica śmierci polskiego chłopa, który zasłynął z walki z germanizacją.

 

Nad Pogorią III w Dąbrowie Górniczej trwa zlot CamperMoto, który przyciągnął w malownicze okolice naszych jezior amatorów "domów na kółkach" z całej Europy.

Przyjechali nie tylko z Polski, ale także z Rosji, Słowacji, Czech, Białorusi, ale pojawiła się także załoga ze Szwecji.

Amatorzy "domów na kółkach" z całej Europy przyjechali do Dąbrowy Górniczej [ZDJĘCIA]

Sędziowie uznali, że przepisy ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych (ROD) są niezgodne z konstytucją w 24 artykułach. Wyrok Trybunału dotyczy ponad 966 tysięcy działek o łącznej powierzchni ponad 43 tysięcy hektarów. Według szacunkowych danych, z działek korzystają aż 4 miliony Polaków.

Orzeczenie oznacza także otwarcie formalnej drogi do przejęcia terenów działkowych przez samorządy.

Działanie Polskiego Związku Działkowców oparte jest o ustawę z 1995 roku, która daje działkowcom prawo do np. zwolnień podatkowych z tytułu użytkowania działki.

Działki zajmują przeciętnie od 2 do 5 proc. powierzchni największych polskich miast. Ich wartość jest gigantyczna – według szacunków, może ona wynosić kilkanaście miliardów złotych.

W raporcie sporządzonym wcześniej NIK wyszczególniono, jakie połacie miast zajmują rodzinne ogródki działkowe. Łódź - 700 ha (2,4 proc. powierzchni miasta), Olsztyn - 230 ha (2,7 proc.), Poznań - 815 ha (3,1 proc.), Szczecin - 1155 ha (3,8 proc.), Warszawa - 1170 ha (2,3 proc.). Wrocław - 1420 ha (4,9 proc.). W całym kraju jest to obszar 43,5 tys. ha rozparcelowanych na ok. milion działek.

Pod orzeczeniem znalazły się dwa zdania odrębne członków Trybunału: Marka Kotlinowskiego oraz Andrzeja Wróbla. Dzisiejszemu posiedzeniu Trybunał przewodniczył sędzia Stanisław Biernat. Niezgodne z konstytucją przepisy stracą moc po upływie 18 miesięcy od ogłoszenia wyroku.

Co stoi za decyzją w sprawie działek? Trybunał podkreśla, że ma na względzie ograniczenie faktycznego monopolu PZD i dobro działkowców, ale ci ostatni twierdzą, że chodzi jedynie o chęć samorządów do sprzedaży terenów działkowych firmom deweloperskim.

47 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Rewolucyjna NSZ (Schmaletz - Dla Narodowych Sił Zbrojnych)

"Do Polski Wolnej, Suwerennej, Sprawiedliwej i Demokratycznej prowadzi droga przez walkę ze znikczemnieniem, zakłamaniem i zdradą."

Z rozkazu nr 2 "Warszyca" do żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego z 8 stycznia 1946 r.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. kto pamięta, że w Polsce było tak?

i dlatego był 10 kwietnia 2010 r.
na czele pochodu przywódców Lech Kaczyński , z boku Obama , z tyłu Merkel i cala reszta

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. palikoty w awangardzie



Ruch Palikota w przyczepach kempingowych

Od poniedziałku politycy Ruchu Palikota rozpoczną dyżury poselskie w
przyczepach kempingowych w mniejszych miejscowościach w całej Polsce. -
Idziemy do ludzi, chcemy być mieczem w ręku społeczeństwa - mówi
wiceszef RP Artur Dębski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. sprawdzeni towarzysze z bezpieki znowu RAZEM

Wśród możliwych rozwiązań Święcicki wymienił m.in. zamianę na grunty Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.
"Uważam, że jako mienie zastępcze można w części przypadków proponować
to, co jeszcze zostało w tej Agencji. Część osób może się zgodzić na
taki wariant".
"


Kłamca lustracyjny może zostać szefem ARR

Ryszard Smolarek, były współpracownik bezpieki o pseudonimie TW
„Monika", ma szansę szefować obracającej miliardami państwowej agencji

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. TEN CZAS BYŁ W 2005-2007 ROKU, Tusk nie zrobił nic w tej sprawie

Czas na działania ustawodawcze


Z mec. Lechem Obarą z Ruchu Prawników przeciw Niemieckim Roszczeniom
Rewindykacyjnym rozmawia Jacek Dytkowski


W piątek zapadło rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego w sprawie praw do
nieruchomości tzw. późnych przesiedleńców, czyli osób, które przesiedliły się do
RFN lub NRD w latach 1956-1984. Jakich nieruchomości dotyczy ten problem?


- Uchwała Sądu Najwyższego dotyczyła nieruchomości położonych na Ziemiach
Odzyskanych, które przed 1 stycznia 1945 r. były własnością obywateli Rzeszy
Niemieckiej, a którzy po wojnie zadeklarowali przynależność do Narodu Polskiego.
Zgodnie z art. 2 ust. 1 lit. b dekretu z dnia 8 marca 1946 r. o majątkach
opuszczonych i poniemieckich (DzU nr 13, poz. 87 ze zm.) wszelki majątek
obywateli Rzeszy i byłego Wolnego Miasta Gdańska przechodził na własność Skarbu
Państwa. Wyjątkiem były nieruchomości osób narodowości polskiej lub innej
prześladowanych przez Niemców, które nie przechodziły na własność Skarbu
Państwa. To właśnie na podstawie tego przepisu obywatele Rzeszy Niemieckiej po
wojnie zachowywali własność swoich nieruchomości, gdyż deklarowali przynależność
do narodowości polskiej i wierność Narodowi Polskiemu oraz przechodzili ówczesną
procedurę nadania obywatelstwa polskiego. Ich majątki nie miały statusu mienia
porzuconego lub poniemieckiego. Potem jednak, w latach 1956-1985, osoby te i ich
spadkobiercy zmieniły zdanie, tzn. zadeklarowały przynależność do narodu
niemieckiego i złożyły oświadczenie o zrzeczeniu się obywatelstwa polskiego, aby
uzyskać dokument uprawniający ich do wyjazdu na stałe do Niemiec. W związku z
wyjazdem pozostawiali w Polsce opisane wcześniej nieruchomości. Właśnie stan
prawny tych nieruchomości miał być uregulowany przez przepis art. 38 ust. 3
(wcześniej 39 ust. 3) ustawy o gospodarce terenami w miastach i osiedlach,
wykładany przez Sąd Najwyższy w piątkowej uchwale.



Dlaczego obywatele niemieccy po tylu latach od opuszczenia terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej zgłaszają roszczenia w stosunku do pozostawionych
majątków?


- Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że władze PRL niedostatecznie uregulowały
stan prawny nieruchomości pozostawianych w Polsce przez "późnych
przesiedleńców". Zostało to zaniedbane, a w dzisiejszych nowych warunkach
prawnych, społecznych i politycznych stworzyło to im lub ich spadkobiercom
warunki do odzyskiwania porzuconych w Polsce nieruchomości. Jak wynika ze
świadectw Niemców odzyskujących nieruchomości w Polsce, bezpośrednim bodźcem
było wezwanie ich przez władze niemieckie do zwrotu odszkodowania, które
uzyskali po osiedleniu się w Niemczech za mienie pozostawione w Polsce. Władze
niemieckie, domagając się od swoich obywateli zwrotu odszkodowania, jednocześnie
wzywały ich do odzyskiwania mienia w Polsce.



Ale prawo polskie nie jest jednoznaczne w kwestii możliwości składania
pozwów o zwrot nieruchomości.


- W okresie PRL, gdy "późni przesiedleńcy" emigrowali z Polski do Niemiec, nikt
nie miał wątpliwości co do przejścia na Skarb Państwa własności ich
nieruchomości i utraty przez nich obywatelstwa polskiego. Przepis art. 38 ust. 3
ustawy o gospodarce terenami w miastach i osiedlach był stosowany i nie był
kwestionowany przez wyjeżdżających, sądy i organy, choć w sensie językowym nie
był doprecyzowany. Dzisiaj spogląda się na ten przepis przez pryzmat
współczesnych standardów prawnych, w oderwaniu od celów i funkcji, jakie
przyświecały ustawodawcy przy jego ustanowieniu. Stąd też zwolennicy roszczeń
"późnych przesiedleńców" powołują się na wyższość prawa własności i braki w
procedurze zrzeczenia się obywatelstwa polskiego. Rzecz w tym, że w takim
świetle przepis ten w zasadzie staje się martwy. Skoro bowiem uchwała Rady
Państwa z 1956 r. udzielająca "późnym przesiedleńcom" generalnego zezwolenia na
zrzeczenie się obywatelstwa polskiego, jak się przyjmuje w orzecznictwie, nie
jest skuteczna, tzn. nie skutkuje pozbawieniem obywatelstwa polskiego, to rodzi
się wniosek, że w zasadzie żaden z wyjeżdżających skutecznie nie zrzekł się
obywatelstwa polskiego. Dalej, skoro zgodnie z dzisiejszą wykładnią przepisu
art. 38 ust. 3 ustawy o gospodarce terenami w miastach i osiedlach przejście
własności nieruchomości na Skarb Państwa wymaga utraty przez wyjeżdżającego
obywatelstwa, to rodzi logiczny wniosek, że pozostawione przez nich
nieruchomości nie przeszły na własność Skarbu Państwa. W ten sposób współczesne
sądownictwo cywilne i administracyjne pozbawiło ten przepis znaczenia.



Jakie znaczenie ma piątkowy wyrok sądu, który orzekał w poszerzonym
składzie?


- Uchwała Sądu Najwyższego ugruntowała rodzącą się od 2000 r. wykładnię przepisu
art. 38 ust. 3 ustawy o gospodarce terenami w miastach i osiedlach, wyłączającą
spod jego zakresu normatywnego przesiedleńców, będących spadkobiercami osób,
które zachowały własność nieruchomości na podstawie wspomnianego dekretu z 1946
roku. Dodatkowo jeśli w uzasadnieniu uchwały Sąd Najwyższy opowie się za
bezskutecznością uchwały Rady Państwa z 1956 r., przyjmowaną konsekwentnie przez
Naczelny Sąd Administracyjny, i "odwróci się" od przeciwnego poglądu wyrażonego
z kolei w wyroku z dnia 15 lipca 2010 r. (IV CSK 90/10), to tym samym pozbawi
ten przepis znaczenia prawnego; nie będzie on już stosowany. Uchwała z pewnością
mogła przyczynić się do zachowania pewności obrotu prawnego nieruchomościami i
do stabilizacji stosunków własnościowych, tak jak zrobił to Sąd Najwyższy w
wyroku z dnia 28 stycznia 2009 r. (IV CSK 333/2008), rozstrzygając o statusie
prawnym nieruchomości pozostawionych przez wyjeżdżających po 1985 roku. Zamiast
tego uchwała Sądu Najwyższego przyczyni się do zwiększenia skuteczności roszczeń
niemieckich obywateli.



Dostrzega Pan możliwości obrony przed pozwami o zwrot nieruchomości lub
odszkodowanie?


- Wobec takiego obrotu sprawy wydaje się, że najlepszym sposobem jest podjęcie
przez naszego ustawodawcę odpowiednich kroków legislacyjnych, wreszcie
ustalających stan prawny nieruchomości porzuconych w przeszłości przez
niemieckich obywateli na terenie Polski. Nasz rząd powinien również rozmawiać z
władzami niemieckimi, aby przestały motywować swoich obywateli do dochodzenia
roszczeń przeciwko Polakom. Teraz możemy liczyć jedynie na nasze władze, które
muszą naprawić niedociągnięcia, jakie popełniły władze PRL.

i

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. TOTALNA WYPRZEDAŻ WŁASNOŚCI POLAKÓW?


Warszawa ma 70 mld zł w nieruchomościach, Kraków - 50 mld, a Lublin - 2 mld zł


Te pieniądze można uwolnić - przekonują eksperci.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. jak SPEC

Rada Warszawy wyraziła zgodę na holding MPO i MPWiK

Rada
Warszawy zdecydowała w czwartek o włączeniu miejskich spółek MPO i
MPWiK do nowo powstałej spółki holdingowej. Według ratusza ograniczy to
koszty i umożliwi pozyskanie nowych źródeł finansowania; rozwiązanie
krytykowali radni opozycji.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Krzysztofjaw

8. @Marylu

... zestawienie porażające i przerażające. Totalna pauperyzacja i wywłaszczenie Polaków a w tle... już czekają niemieccy spadkobiercy a w dalszym tle coraz więcej obywateli Izraela żąda i otrzymuje obywatelstwo polskie (nie ma wymogu nawet znajomości języka polskiego)...

Rozbiór Polski pomiędzy Niemcy, Rosję i Izrael... Ręce opadają...

Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika Maryla

9. Kto kupi ziemię?

Państwową ziemię, którą będzie sprzedawać Agencja Nieruchomości Rolnych, kupią spekulanci, a nie rolnicy - obawiają się organizacje rolnicze. Ministerstwo rolnictwa uspokaja, że istnieją bariery prawne, które będą temu przeciwdziałać.

ANR będzie wkrótce sprzedawać ziemię, jaką przejmie od niektórych dzierżawców na mocy ustawy z grudnia ubiegłego roku. Może to być nawet 150 tys. hektarów. Gdy to prawo było uchwalane, rząd obiecywał, że ziemia trafi w ręce rolników - właścicieli gospodarstw rodzinnych, na powiększenie areału uprawianych gruntów (za gospodarstwo rodzinne jest uznawane to, które ma powierzchnię mniejszą niż 300 ha). Jednak rolnicze organizacje boją się, że akurat rolnicy indywidualni na tej ustawie nie skorzystają. - Samorząd rolniczy obawia się, że ziemia trafi do osób z kapitałem, a nie do tych, które de facto żyją z rolnictwa - powiedział Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. Nie można wykluczyć, że interesy spróbują w ten sposób zrobić spekulanci liczący na korzystną sprzedaż ziemi w późniejszym czasie. Tym bardziej że grunty rolnicze w Polsce są bardzo drogie, przeciętnie za hektar trzeba zapłacić już blisko 25 tys. zł, czyli o ponad 4 tys. zł więcej niż przed rokiem.

Minister rolnictwa Marek Sawicki uspokaja, że warunkiem uczestnictwa w przetargu na zakup ziemi z zasobów ANR jest przedstawienie przez zainteresowanego dokumentu poświadczającego, że mieszka on na terenie gminy, gdzie chce kupić ziemię, przynajmniej od pięciu lat. To więc powinno przeciwdziałać spekulacjom gruntami rolnymi. Ponadto resort rolnictwa ma wpłynąć na ANR w sprawie zaliczania sprzedawanych gruntów do kategorii „atrakcyjnych”, gdyż producenci rolni skarżą się, że taka ziemia zaraz jest drożej wyceniana i sprzedawana.

Ministerstwo przekonuje ponadto, że rolnikom indywidualnym sprzyjają przepisy gwarantujące im preferencyjne warunki zakupu gruntów. W przypadku podpisywania umowy z ANR rolnik może liczyć na rozłożenie należności za ziemię na raty, które są oprocentowane w wysokości tylko 2 proc. rocznie. Minister Sawicki rozwiał natomiast nadzieje na to, aby Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa mogła udzielać rolnikom preferencyjnych kredytów na zakup ziemi od ANR. Taki instrument (ARiMR płaci bankom większość odsetek od kredytu, a tylko ich część obciąża kredytobiorcę) ma zostać pozostawiony tylko tym rolnikom, którzy kupują ziemię od innych rolników.

http://www.naszdziennik.pl/ekonomia-polska-wies/3044,kto-kupi-ziemie.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Senacka Komisja Gospodarki

Senacka Komisja Gospodarki Narodowej, mimo zgłaszanych wątpliwości co do konstytucyjności zapisów ustawy, zdecydowała się zarekomendować Senatowi przyjęcie bez poprawek przepisów regulujących wypłacanie zaległych wynagrodzeń podwykonawcom pracującym przy budowie autostrad.

Senat przyspieszył swoje posiedzenie, aby już dzisiaj rozpatrzyć procedowaną w trybie pilnym ustawę zakładającą wypłatę podwykonawcom inwestycji autostradowych należnego wynagrodzenia za przeprowadzone na budowach prace. Wiceminister transportu Maciej Jankowski podkreślał, że ustawa ma charakter incydentalny, interwencyjny, wyjątkowy i "ma na celu rozwiązać problem, który się pojawił". - Mamy do czynienia z firmami, które zasadnie czują się zagrożone, ponieważ na ich płynność finansową wpłynęły kłopoty finansowe generalnych wykonawców kontraktów zleconych przez generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad. Ze strony Skarbu Państwa czy GDDKiA nie mieliśmy do czynienia z żadnymi zaległościami w płatnościach. To trzeba jasno powiedzieć, że zawsze Skarb Państwa regulował płatności zgodnie ze swoimi zobowiązaniami. To kłopoty generalnych wykonawców powodowały, że podwykonawcy byli często zagrożeni w swojej egzystencji. Stąd ten projekt, który pozwala złagodzić skalę tego problemu - dodał Jankowski.
Uchwalona pod koniec czerwca przez Sejm ustawa zakłada, że firmy, które pracowały przy budowie autostrad, a nie otrzymały zapłaty za wykonane roboty od generalnego wykonawcy, będą mogły wystąpić do generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad o wypłatę zaległości. Środki na ten cel będą pochodzić z Krajowego Funduszu Drogowego. Wypłacone podwykonawcom środki GDDKiA egzekwowałaby następnie od generalnych wykonawców. Na taką pomoc mogłaby liczyć jednak stosunkowo niewielka liczba firm, które padły ofiarą nieuczciwości bądź kłopotów finansowych generalnych wykonawców. Wypłat mogą się spodziewać te małe przedsiębiorstwa, które miały zawarte umowy z generalnym wykonawcą. Ale znaczna część tych, które były kolejnymi podwykonawcami podwykonawców, na pomoc na podstawie tej ustawy nie mają co liczyć. Objęcia taką pomocą wszystkich poszkodowanych firm bezskutecznie domagała się w Sejmie opozycja.
Mimo że rządowe propozycje obejmą jedynie część poszkodowanych, o przyjęcie ustawy bez jakichkolwiek poprawek apelował wczoraj do senatorów Konstanty Sochacki, właściciel jednej z poszkodowanych firm pracujących na odcinku autostrady A2 i reprezentant poszkodowanych przez firmę DSS około 60 niewielkich firm. Przyjęcie przez Senat ustawy bez poprawek oznacza, że nie będzie ona już rozpatrywana przez Sejm, lecz zostanie przekazana do podpisu prezydentowi. - Te firmy, które my reprezentujemy, to są małe i średnie firmy zatrudniające kilku, kilkunastu przedsiębiorców. W tej chwili one praktycznie "zdychają". Firmy leasingowe, banki zabierają maszyny, komornicy przychodzą do firm, niezapłacony jest podatek VAT, składki ZUS - opisywał sytuację poszkodowanych przedsiębiorstw Sochacki. To po protestach firm wierzycieli DSS (upadłość tej spółki ogłoszono w kwietniu), która na odcinku autostrady A2 zajęła miejsce chińskiego Covec, pojawiła się inicjatywa pomocy przedsiębiorcom.
Po apelu Sochackiego senacka komisja zdecydowała się zarekomendować Senatowi przyjęcie ustawy bez poprawek, mimo iż szereg poważnych uwag co do możliwej niekonstytucyjności jej zapisów sformułowało biuro legislacyjne Kancelarii Senatu, a także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Artur Kowalski

http://www.naszdziennik.pl/ekonomia-gospodarka/3120,senatorowie-bez-popr...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. ruszyła fala eksmisji

Od tego roku samorządy już nie muszą zapewniać eksmitowanym mieszkań socjalnych, a mogą ich lokować w tzw. lokalach tymczasowych. Gminy na dużą skalę korzystają z nowego prawa lokatorskiego – czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Wg nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów teraz można eksmitować do pomieszczenia spełniającego normy 5 m kw. na osobę, z dostępem do wody i możliwością zmieszczenia tam piecyka do ogrzewania i maszynki do gotowania. Jednak z pomieszczeń tych eksmitowani mogą korzystać od miesiąca do pół roku i jeżeli nie zaczną za nie płacić, czeka ich noclegownia.

Gazeta sprawdziła, ile osób wyeksmitowano w ośmiu dużych miastach w ubiegłym roku i jakie są plany na ten rok. Okazuje się, że np. w Warszawie w ubiegłym roku wyeksmitowano 600 osób, a w tym roku już na początku czerwca 1543 osoby miały wyroki eksmisji bez prawa do lokalu socjalnego. Podobne proporcje są w innych miastach.

(żg)
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/dziennik-gazeta-prawna-ruszyla-fala-eksmi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. 5 m2 na osobę - Ruszyła fala

5 m2 na osobę - Ruszyła fala eksmisji do internatu i stodoły

Gminy na dużą skalę korzystają z nowego prawa lokatorskiego.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Z dnia na dzień podniesiono

Z dnia na dzień podniesiono im czynsz o 500 proc.!

Ogłoszenia o likwidacji zawisły na wielu pawilonach handlowych w
centrum Warszawy. Kupców nie stać na opłacenie nowego czynszu, który z
dnia na dzień podniesiono o niemal 500 proc. - informuje "Gazeta Polska
Codziennie". 

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. za 18 mcy nacjonalizacja

wedle wyroku TK aż 24 z 50 przepisów ustawy jest niekonstytucyjnych. W efekcie przepisy te w większości stracą moc po upływie 18 miesięcy od ogłoszenia wyroku. Co ważne, Trybunał zakwestionował m.in. przepisy określające monopolistyczną pozycję Polskiego Związku Działkowców. Według TK niekonstytucyjny jest m.in. art. 25 ustawy, który mówi, że PZD jest ogólnopolską, samodzielną i samorządną organizacją społeczną, powołaną do reprezentowania i obrony praw i interesów swych członków wynikających z użytkowania działek w rodzinnych ogrodach działkowych.
Sędziowie uznali, że przepisy ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych (ROD) są niezgodne z konstytucją w 24 artykułach. Wyrok Trybunału dotyczy ponad 966 tysięcy działek o łącznej powierzchni ponad 43 tysięcy hektarów. Według szacunkowych danych, z działek korzystają aż 4 miliony Polaków.

Decyzja to koniec monopolu

Decyzja Trybunał oznacza złamanie monopolu Polskiego Związku Działkowców, kierowanego od 31 lat przez Eugeniusz Kondrackiego. Orzeczenie oznacza także otwarcie formalnej drogi do przejęcia terenów działkowych przez samorządy.

Działanie Polskiego Związku Działkowców oparte jest o ustawę z 1995 roku, która daje działkowcom prawo do np. zwolnień podatkowych z tytułu użytkowania działki. To właśnie tego typu zapisy były poddane ostrej krytyce, z uwagi na tworzenie "państwa w państwie". Narzekano także na nieprecyzyjne mechanizmy kontrolne oraz na fakt, że to PZD stał się faktycznym monopolistą w zarządzaniu tymi terenami. Związek wywalczył sobie także prawo wieczystego użytkowania, za co nie ponosi żadnych opłat. Opłaty oczywiście są - ale płacą je działkowcy na rzecz Związku, do którego przynależność jest obligatoryjna.

Trybunał uznał, że 24 z 50 przepisów ustawy o działkach jest niezgodne z konstytucją. Sędziowie powoływali sie przede wszystkim na ogólne zasady zawarte w konstytucji z 1997 roku, a zwłaszcza na zasadę "państwa prawa". Przepisy te stracą moc po upływie 18 miesięcy od ogłoszenia wyroku.

Ogromne "zielone płuca" polskich miast

Działki zajmują przeciętnie od 2 do 5 proc. powierzchni największych polskich miast. Ich wartość jest gigantyczna – według szacunków, może ona wynosić kilkanaście miliardów złotych.

W raporcie sporządzonym wcześniej NIK wyszczególniono, jakie połacie miast zajmują rodzinne ogródki działkowe. Łódź - 700 ha (2,4 proc. powierzchni miasta), Olsztyn - 230 ha (2,7 proc.), Poznań - 815 ha (3,1 proc.), Szczecin - 1155 ha (3,8 proc.), Warszawa - 1170 ha (2,3 proc.). Wrocław - 1420 ha (4,9 proc.). W całym kraju jest to obszar 43,5 tys. ha rozparcelowanych na ok. milion działek.

Ogródki ze stali - przeczytaj artykuł w serwisie Kiosk!

We wcześniejszej rozmowie z Onetem, prezes Polskiego Związku Działkowców Eugeniusz Kondracki podkreślał, że ogródki działkowe zawsze były i nadal są zielonymi płucami miast. - Ogrody cieszą się uznaniem i popularnością wśród społeczeństwa. Każdy, kto ma ochotę, może wejść do ogrodu. Musi jednak szanować pracę działkowców – stwierdził w rozmowie z dziennikarzem Onetu. Parlamentarzystom i samorządom nie podobała się jednak duża autonomia PZD i brak kontroli nad działalnością tej organizacji.

Dwa zdania odrębne, 18 miesięcy

Wniosek w sprawie rodzinnych ogródków działkowych do Trybunału złożył Lech Gardocki, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Miało to miejsce dwa lata temu. Zarzucił on wtedy ustawie o rodzinnych ogrodach działkowych niekonstytucyjność. Najwięcej zarzutów byłego prezesa SN dotyczyło funkcjonowania Polskiego Związku Działkowców.

Gardocki napisał w swoim wniosku, że przywileje PZD w stosunku do mienia komunalnego i mienia Skarbu Państwa są nieproporcjonalnie duże. Argumentował, że właściciele, czyli samorząd terytorialny i Skarb Państwa, muszą tolerować faktyczne władztwo PZD nad swoimi gruntami. Co ciekawe, wniosek do TK o uznanie niekonstytucyjności ustawy o ROD, złożył co prawda Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, ale skłonili go do tego sami działkowcy, którzy nie godzą się na monopol PZD.

Pod orzeczeniem znalazły się dwa zdania odrębne członków Trybunału: Marka Kotlinowskiego oraz Andrzeja Wróbla. Dzisiejszemu posiedzeniu Trybunał przewodniczył sędzia Stanisław Biernat. Niezgodne z konstytucją przepisy stracą moc po upływie 18 miesięcy od ogłoszenia wyroku.

Co stoi za decyzją w sprawie działek? Trybunał podkreśla, że ma na względzie ograniczenie faktycznego monopolu PZD i dobro działkowców, ale ci ostatni twierdzą, że chodzi jedynie o chęć samorządów do sprzedaży terenów działkowych firmom deweloperskim.

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/przelomowa-decyzja-w-sprawie-dziale...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Prof. Szyszko: Rząd jest konsekwentny w dekompozycji państwa

Z prof. dr hab. Janem Szyszko, ministrem środowiska w rządzie PiS, posłem Prawa i Sprawiedliwości, prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, leśnikiem, rozmawia Izabela Kozłowska

Ministerstwo Środowiska tworzy ustawę, w myśl której chce zasilić budżet środkami z Polskich Lasów Państwowych...

- To bardzo prosta rzecz. Rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego jest niezwykle konsekwentny w zakresie dekompozycji państwa i dekompozycji podstawowych interesów Polski. Od wielu lat starał się zdestabilizować Polskie Lasy Państwowe, które są organizacją świetnie funkcjonującą. Pierwszą próbą była koncepcja włączenie Lasów Państwowych do sektora finansów publicznych, co wiązało się z zabraniem Lasom samofinansowania. To się nie udało, bo społeczeństwo zaprotestowało. Zebraliśmy ponad 1,5 mln podpisów, co spowodowało, że rząd przed wyborami z tego pomysłu się wycofał. Równocześnie minister skarbu Aleksander Grad zapowiedział wprost, że po wyborach pierwszą rzeczą, którą zajmie się rząd, będzie prywatyzacja Lasów Państwowych. Jego słowa są teraz realizowane. Zaczyna się przygotowywać zmianę prawa leśnego polegającą na tym, aby deficytowe fragmenty Polskich Lasów Państwowych sprzedać.

Jak swoje działania tłumaczy rząd?

- Mówią, że takie fragmenty lasów, które są daleko oddalone od siedzib nadleśnictwa, najlepiej sprzedać, gdyż dojazdy są zbyt drogie. Aby nie ponosić kosztów, najlepiej oddać je w prywatne ręce. Ten, kto tak mówi, zapomina zupełnie o tym, jaka jest misja Lasów Państwowych. Oprócz produkcji drewna, która z punktu widzenia ustawy zajmuje dopiero piąte miejsce, misją Polskich Lasów Państwowych jest ochrona przyrody, a więc bioróżnorodności, a także ochrona powietrza, wód i gleb. Innymi słowy, misją Lasów Państwowych jest zrównoważony rozwój. Należy korzystać z zasobów przyrodniczych, ale tak, aby były one coraz bogatsze.

Przedstawiciele resortu środowiska zapewniają, że ustawa, nad którą trwają prace, wprowadza zmiany jedynie w zakresie opodatkowania działalności Lasów Państwowych. Jednak według informatora Polskiej Agencji Prasowej, w rządzie rozważana jest też opcja sprzedaży części lasów…

- Jest to mydlenie oczu opinii publicznej. Obciążenie Polskich Lasów Państwowych kolejnymi daninami na rzecz ratowania budżetu państwa to ich destabilizacja, to rozpoczęcie procesu ich prywatyzacji. Jeśli popatrzymy na Lasy Państwowe w Polsce w układzie przestrzennym, to zobaczymy nadleśnictwa, które są bardzo dochodowe. Produkują i sprzedają one dużą ilość drewna. To z tych pieniędzy finansuje sie te nadleśnictwa, które nie mogą się same utrzymać. Dotyczy to np. niektórych nadleśnictw w Bieszczadach czy też na wschodnich rubieżach kraju, gdzie w ostatnich dziesięcioleciach zasadziliśmy dużą ilość lasów. Są one młode, przez co nie mogą same się finansować. Zabranie Lasom Państwowym pieniędzy to nic innego jak doprowadzenie ich do bankructwa. Rozpocznie się od sprzedawania małych fragmentów, a następnie proces ten zostanie rozszerzony na całe nadleśnictwa, które kolejno będą określane jako deficytowe.

Jak ocenia Pan dotychczasowe funkcjonowanie Polskich Lasów Państwowych?

- Polskie Lasy Państwowe są wzorem dla tak modnej koncepcji, zarówno w UE, jak i w całym gospodarczo rozwiniętym świecie, jaką jest koncepcja zrównoważonego rozwoju. Zrównoważony rozwój to wzrost gospodarczy powiązany z racjonalnym użytkowaniem zasobów przyrodniczych i przestrzeganiem praw człowieka.

Polskie Lasy Państwowe są tego wyśmienitym przykładem od setek lat. Patrząc nawet na okres po II wojnie światowej, Polacy konsekwentnie realizowali te założenia. Od 1945 r. rąbaliśmy lasy, pozyskiwaliśmy drewno, zaspokajało one potrzeby człowieka i tworzyło miejsca pracy, a mamy większą lesistość kraju, prawie dwukrotnie więcej drewna w lasach i coraz więcej przyrasta tego drewna w przeliczeniu na jeden hektar.

Cały czas chodziliśmy do lasów, polowaliśmy, zbieraliśmy grzyby i jagody i nie straciliśmy ani jednego z dziko występujących gatunków roślin zwierząt i grzybów. Wręcz przeciwnie, gatunki, które już dawno zniknęły z mapy zachodniej Europy i można tam je oglądać albo w ogrodach zoologicznych, albo na zdjęciach i obrazach, są w polskich lasach wręcz pospolite.

Mówię tu przykładowo o żubrach, rysiach, wilkach, bocianie czarnym czy też symbolu polskiej państwowości, jakim jest bielik. To dzięki polskiej kulturze użytkowania przestrzeni mamy takie bogactwo, którego zazdrości nam cały świat. Polskie Lasy Państwowe wspólnie z polskim rolnikiem są autorami tego sukcesu.

Nie dowodzi to, że funkcjonowanie Polskich Lasów Państwowych nie powinno ewoluować. Zdecydowanie tak. Z punktu widzenia bezpieczeństwa ekologicznego państwa powierzchnia Polskich Lasów Państwowych winna wzrosnąć do 30 proc. kraju. Prawo leśne winno ulegać takim zmianom, aby sprostać coraz większym potrzebom społeczeństwa.

Nie należy również zapominać o tym, że po roku 1945 część lasów została przejęta na rzecz Skarbu Państwa z pogwałceniem prawa. Za te lasy trzeba ich właścicielom zapłacić.

Należy również pamiętać o tym, że jest w Polsce miejsce na lasy prywatne. Muszą one mieć jednak zdecydowanie inny charakter niż lasy państwowe. Misją lasów państwowych musi być bezpieczeństwo ekologiczne państwa, a więc zapewnienie każdemu z nas dobrego powietrza, dobrej wody i trwałości występowania dziko żyjących gatunków. Lasy prywatne muszą zapewniać potrzeby ich właścicieli, które mogą, ale niekoniecznie muszą być zbieżne z potrzebami państwa.

Dlaczego tak ważne jest, by Polskie Lasy Państwowe pozostały w rękach państwa?

- To jest nasze dziedzictwo. Lasy Państwowe były od zawsze traktowane jako srebra narodowe. Jagiełło, wybierając się na wojnę, korzystał z lasów: polował w nich, przygotowywał zapasy mięsa, po to, aby wojsko mogło się wyżywić. Po wygranej wojnie lasy regenerowały swój potencjał.

- Po I wojnie światowej, kiedy odzyskaliśmy niepodległość, prezydent w swoich pierwszych dekretach określił rolę i znaczenie Lasów Państwowych. Zaznaczył w nich, że Lasy mają służyć całemu społeczeństwu, mają zapewnić dobra leśne dla całego społeczeństwa.

Jednocześnie ustanowił, że Lasy nie mogą „wyciągać ręki” po pieniądze z budżetu – mają się same finansować. Ustanowił także, że Lasy Państwowe mają stosować zasadę planowania. Co dziesięć lat sporządzano plan, na podstawie którego Lasy miały zaspokajać potrzeby społeczeństwa w dobra (drewno, grzyby, jagody, zwierzyna łowna) i dóbr tych nie mogło być nigdy mniej na koniec.

Jak wspomniałem, były to dekrety prezydenta II RP, które w generalnych zasadach dotrwały do obecnych czasów. Był jeden wyjątek w czasie II RP. Budżet państwa dofinansował Lasy Państwowe i wykupił od prywatnych właścicieli ponad 400 tys. hektarów lasów. To biedne państwo wykupiło tyle hektarów. Natomiast to „bogate” państwo Tuska, będące „zieloną wyspą” na mapie świata, postanawia sprywatyzować i sprzedać Polskie Lasy Państwowe komuś, kto ma pieniądze, a więc jak przypuszczam, głównie nie Polakom.

Patrząc na Lasy Państwowe, trzeba pamiętać o tych wszystkich ludziach, którzy stoją przy szosach i sprzedają jagody, grzyby, co wspomaga ich budżet rodzinny. Pieniądze z handlu tymi dobrami pochodzącymi z lasów wnoszą do budżetów rodzinnych blisko 2 mld zł.

Rząd PO - PSL „zadbał o tych ludzi”. W końcu ubiegłej kadencji wprowadził prawo, które zabrania handlu przy drogach. W myśl przeforsowanych przez PO - PSL przepisów wprowadzono zakaz handlu zebranymi, grzybami i jagodami przy szosach. W trosce o „bezpieczeństwo” nakazano sprzedaż na targowiskach. Cóż to oznacza? Biedna osoba, która zebrała trochę jagód i pragnie uzyskać pieniądze na swoje potrzeby, będzie musiała kupić bilet na dojazd do miasta i zapłacić placowe. To nowy podatek od najbiedniejszej części społeczeństwa.

Całe szczęście, że polskie społeczeństwo jest jeszcze normalne i obowiązujące prawo PO - PSL w tym zakresie nie jest respektowane. Prawdopodobnie to mocno boli obecną koalicję rządową i dlatego chce doprowadzić do prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych. Wtedy będzie „porządek”. Prywatny właściciel nie pozwoli chodzić po swoich lasach, a osoba sprzedająca nie będzie stała przy drodze, gdyż nie będzie miała czego sprzedawać.

W jaki sposób Polacy mogą ochronić Polskie Lasy Państwowe? Patrząc na brak reakcji decydentów na ponad 2 mln protestów, tysiące maszerujących osób w obronie Telewizji Trwam i liczne uchwały rad...

- Decydenci są „głusi”, gdyż realizują swój najważniejszy cel – destabilizację państwa polskiego. Są świadomi, że destabilizacja pozbawi ich sędziego, a co za tym idzie - nie będzie także kary za wszystkie ich antypaństwowe, a więc antypolskie działania. Raz pokazaliśmy, że nie pozwolimy na sprzedaż Polskich Lasów Państwowych. Z całym społeczeństwem będziemy musieli pokazać to jeszcze raz.

Dziękuję za rozmowę.

Izabela Kozłowska

http://www.naszdziennik.pl/ekonomia-gospodarka/3543,prof-szyszko-rzad-je...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Według Kondrackiego,

Według Kondrackiego, działkowcy zostali pozbawieni wyrokiem Trybunału jakiejkolwiek ochrony prawnej i praw do gruntów. Prezes PZD wyraził opinię, że od teraz jedynym sposobem posiadania działki na terenie ogrodu będzie umowa dzierżawy.

Zwrócił uwagę, że taka umowa obowiązuje tylko przez kilka lat, a następnie trzeba uprzątnąć i opuścić teren. Zdaniem Kondrackiego, byłby to model wyjątkowo dla działkowców niekorzystny.

– Zastanawiam się, jak się ma wyrok Trybunału do praw nabytych. Bo działkowcy inwestowali w swoje ogrody działkowe (...) Po to żeby istniał ogród, trzeba zbudować całą infrastrukturę, toteż budowali i dawali na to pieniądze. Trudno nawet sobie wyobrazić, jaki może być los działkowców. Tam gdzie tereny są bardzo wartościowe ten los jest przesądzony, te ogrody znikną z powierzchni ziemi – alarmował prezes związku na konferencji prasowej.

Dodał, że działkowcy to milion rodzin i 5 milionów osób. Zaznaczył, że nie sposób nie liczyć się z taką rzeszą ludzi.

http://tvp.info/informacje/polska/dzialkowcy-zostali-pozbawieni-swoich-p...


Turek: Działkowcy stracili ustawę, czy gminy odzyskają ziemie warte ponad 20 miliardów?

Na
ponad 20 mld zł można orientacyjnie szacować wartość ogródków
działkowych w największych miastach Polski. Gdyby były opodatkowane
podatkiem od nieruchomości oraz gminy naliczałyby od nich opłaty za
użytkowanie wieczyste, zyskałyby kilkaset milionów złotych rocznie. »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Oni też zmienli prawo.


Na Słowacji nowelizacja prawa działkowego w 2011 roku
doprowadziła do przejęcia wielu tysięcy działek przez deweloperów.
Opłaty dzierżawne wzrosły wielokrotnie, a w przypadku wykupu działek
obowiązują ceny rynkowe.

30 tysięcy użytkowników działek po nowelizacji prawa działkowego
dowiedziało się, że muszą ponosić rynkowe koszty dzierżawy. Zdaniem
mediów nowe przepisy są likwidacyjne, ponieważ aż 90 procent słowackich działkowiczów to emeryci, których nie stać na utrzymanie działek.

Do 1 kwietnia 2011 roku użytkownicy działek pod Bratysławą we wsi
Devinska Nova Ves płacili symboliczną sumę około 4 euro rocznie za 700
metrów kwadratowych. Od 1 kwietnia cena wzrosła do 1500 euro. Rynkową
cenę musi też zapłacić działkowicz, który chce swój ogródek wykupić.

Adwokat Vladimir Kordos z kancelarii BNT przyznaje, że grunty przeznaczone pod działki ogrodnicze sprzedają się obecnie co najmniej po 45 euro za metr kwadratowy. Większości działkowiczów nie stać na zapłacenie takiej ceny. Wiele działek kupują deweloperzy.

Niesiołowski o działkowcach: Nie może być tak, że jakieś budy blokują rozwój miastSzukałbym rozwiązania, żeby przy uporządkowanych sprawach właścicielskich i zakończeniu monopolu Polskiego Związku...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Niektóre samorządy już ostrzą

Niektóre samorządy już ostrzą sobie zęby na zwrot tego gigantycznego majątku. A właściciele ogródków obawiają się sytuacji, że atrakcyjne tereny działek - na przykład w centrum stolicy - mogłyby posłużyć jako rekompensata za nieruchomości objęte roszczeniami, których nie można zwrócić. Ogródki stałyby się wtedy gruntami zamiennymi. - Dziś nie ma takiego systemowego podejścia do działek w kontekście dekretu Bieruta - przekonuje rzecznik warszawskiego ratusza Bartosz Milczarczyk. Co nie znaczy, że nie będzie go za rok.

http://www.rp.pl/artykul/912247,912613.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista

"Czyje dobro jest więc ważniejsze?

Ważne jest i dobro działkowców, i dobro wspólne, i dobro samorządów, i wreszcie dobro inwestorów. Rola ustawodawcy polega na tym, żeby to wszystko ze sobą pogodzić.

Może dobrym krokiem byłoby zatem obciążenie działkowców podatkami gruntowymi. W tej chwili płacą oni tylko minimalne składki do PZD, a samorządy jako właściciele ziemi nie mają z tego ani grosza.

Działkowcy to w zdecydowanej większości ludzie starsi i niezamożni. Dlatego nie spieszyłbym się z ich obciążaniem. Niech ustawodawca lepiej zajmie się ściganiem tych, którzy unikają płacenia podatków, a nie tych, którzy są bezbronni.

Poza tym, co z tego, że obciążymy ich podatkami i tym samym przepędzimy z działek. Zamiast odpoczywać w ogródkach będą jeszcze bardziej zapełniać kolejki w szpitalach. Takie rozwiązanie to czyste barbarzyństwo. Są pewne granice przyzwoitości, których moim zdaniem nie należy przekraczać."

http://www.money.pl/gospodarka/wywiady/artykul/zabierac;dzialki;to;dlacz...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Podatek katastralny?! Wzrost

Podatek katastralny?! Wzrost opłat o 1000%

Prezes PiS Jarosław Kaczyński straszy Polaków wprowadzeniem podatku
katastralnego. Rząd zaprzecza i zapewnia, że o wprowadzeniu daniny
uzależnionej od wartości nieruchomości nie może być mowy. Tymczasem na
forach internetowych wrze.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Kataster rozchwieje

Kataster rozchwieje gospodarkę
naszdziennik.pl, 2012-07-16
Od dłuższego czasu pojawia się w przestrzeni publicznej temat wprowadzenia w Polsce podatku katastralnego. Miałby on zastąpić obecne podatki obciążające nieruchomości - naliczane w oparciu przede wszystkim o ich powierzchnię i przeznaczenie, poprzez wprowadzenie obciążeń opartych o wartość nieruchomości.

Nie budzi wątpliwości fakt, że wprowadzenie podatku katastralnego jest kosztowne, wiąże się z koniecznością zgromadzenia i aktualizacji informacji o nieruchomościach, w tym o budynkach i budowlach, ich właścicielach lub innych posiadaczach, a także o ich aktualnej wartości.

Zakłada się jednak, że wydatki te zostaną zrekompensowane przez wyższe wpływy, a to oznacza, że stawki podatku katastralnego muszą być określone w taki sposób, by przynosiły wyższe wpływy podatkowe niż obecne podatki obciążające nieruchomości.

A zatem wprowadzenie podatku katastralnego miałoby sens z punktu widzenia efektywności podatkowej, zarówno w związku z kosztami wprowadzenia powszechnego katastru i powszechnego szacowania wartości nieruchomości, jak też kosztami poboru tego podatku (uwzględniającymi m.in. aktualizację wartości nieruchomości) musi prowadzić do zwiększenia obciążeń podatkowych.

Nie ma jednego uniwersalnego modelu funkcjonowania podatku katastralnego. W różnych krajach odmiennie funkcjonuje zarówno sam kataster, czyli ewidencja nieruchomości uwzględniająca ich wartość dla celów podatkowych, jak i podatek uwzględniający wartość nieruchomości.

W różny sposób zdefiniowani są podatnicy tego podatku (czy są to właściciele, czy posiadacze nieruchomości), przedmiot opodatkowania, jak i podstawa opodatkowania.

W niektórych systemach podstawą opodatkowania jest rzeczywista wartość nieruchomości, w innych przychód z nią związany. W jeszcze innych krajach podstawą opodatkowania jest sztucznie określona wartość, niebędąca rzeczywistą wartością rynkową nieruchomości.

Różne są stawki tego podatku, a także zwolnienia z opodatkowania, zarówno przedmiotowe, jak i podmiotowe. W niektórych krajach np. obiekty kultu są nim obciążone, w innych z niego zwolnione.

Zwolnienia mogą dotyczyć zarówno cech posiadaczy nieruchomości (np. niepełnosprawność, rodzaj działalności), jak i samych nieruchomości. W efekcie podatek katastralny jest zazwyczaj konstrukcją skomplikowaną i budzącą duże emocje u osób podlegających temu podatkowi.

W literaturze podnosi się, że w zależności od kształtu przyjmowanych rozwiązań może on przynosić różnego rodzaju negatywne skutki, których próby łagodzenia prowadzą do dalszego skomplikowania systemu, a więc i kosztów jego poboru.

Na przykład w maju 2003, a więc na wiele lat przed obecnym kryzysem finansowym i zadłużeniowym, Kancelaria Sejmu przygotowała analizę "Europejskie systemy opodatkowania nieruchomości" pod redakcją prof. Leonarda Etela. Autorzy tego opracowania przedstawili się w nim jako gorący zwolennicy wprowadzenia podatku katastralnego i przeciwnicy utrzymania systemu podatków opartych na powierzchni nieruchomości.

Warto jednak przyjrzeć się dostrzeganym przez nich wadom systemów podatkowych opartych na wartości nieruchomości.

Po pierwsze, prof. Leonard Etel wskazuje na konieczność wprowadzenia odpowiednio skonstruowanego programu osłonowego, by chronić "podatników, którzy w pierwszym etapie zostaną zdecydowanie wyżej opodatkowani".

Systemy te są według niego także bardzo kosztowne na etapie ich wprowadzania i utrzymania, a ich obsługa wymaga utrzymania wysokokwalifikowanego personelu oraz często rodzi spory z podatnikami kwestionującymi wartość nieruchomości przyjętą jako podstawę opodatkowania, co wytwarza dodatkowe koszty.

Kolejną istotną wadą wskazaną przez prof. Etela jest czynnik odstraszający podatników przed inwestowaniem w nieruchomości w sposób podnoszący ich wartość, bo automatycznie zwiększa to ich obciążenia podatkowe. Wymaga to wprowadzania mechanizmów łagodzących tę demotywacyjną rolę podatku od wartości poprzez różnego rodzaju ulgi i zwolnienia.

Systemy opodatkowania nieruchomości oparte na ich wartości funkcjonują m.in. w wielu krajach UE i w USA.

W Stanach Zjednoczonych poziom tego podatku określany jest przez poszczególne stany, zatem nie jest on jednolity w całym kraju.

Przykłady z tego państwa wskazują, że wzrost wartości nieruchomości automatycznie prowadzi do wzrostu obciążeń podatkowych z nimi związanych i przynajmniej część podatników nie jest w stanie pokryć kosztów wyższych podatków i musi wyprowadzić się z dotychczas posiadanych domów (np. Fredrick Kunkle. Frederick Growth Squeezing Residents Out of County - the Washington Post, 29.01.2006).

Jak widać nawet z tego pobieżnego przeglądu, negatywne cechy podatku katastralnego są jego immanentną cechą, choć przez jego zwolenników jest traktowany jako najlepszy sposób opodatkowania nieruchomości.

Analizując problem wprowadzenia podatku katastralnego, należy też wziąć pod uwagę jego procykliczny charakter. Gdy ceny nieruchomości rosną, rosną też wpływy z tego podatku. Gdy jednak ceny nieruchomości spadają, co - jak pokazuje obecny kryzys - jest powiązane z pogorszeniem się koniunktury, spadają też wpływy z tego podatku.

Zazwyczaj w tym samym okresie spadają też wpływy z podatków dochodowych i od wartości dodanej, zatem podatek katastralny, w odróżnieniu od podatku uzależnionego wyłącznie od powierzchni, prowadzi do sytuacji wzrostu dochodów jego beneficjentów (w polskich warunkach gmin), w fazie wzrostu przyspieszając narastanie bąbli spekulacyjnych, a w fazie spowolnienia i recesji dodatkowo ją wzmacniając poprzez spadek dochodów podatkowych ich beneficjentów, wówczas gdy najbardziej potrzebują środków. W efekcie podatek katastralny warto rozpatrywać w perspektywach dodatkowego czynnika zwiększającego rozchwianie gospodarki.

Z opisanych wyżej przyczyn, a także biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia z niestabilnością polskiego systemu podatkowego, jego wprowadzenie mogłoby w szczególności doprowadzić do ujawnienia się jego demotywującego charakteru i w efekcie do istotnego ograniczenia wydatków inwestycyjnych zwiększających wartość nieruchomości, gdyż decyzje o ich podjęciu obciążone byłyby ryzykiem zmiany przepisów przed ukończeniem inwestycji i likwidacji lub ograniczenia ewentualnej ulgi inwestycyjnej w podatku katastralnym.

Do tego dochodzi specyfika polskiego systemu podatkowego, w którym ustawodawca zamiast skoncentrować się na stanowieniu jasnych i przejrzystych przepisów podatkowych, wprowadził niespotykaną gdzie indziej w cywilizowanych krajach instytucję wiążących interpretacji podatkowych zastępujących w praktyce podatnikom ustawę.

To ewidentnie nie mieści się w porządku konstytucyjnym, jednak przez ministra finansów jest uważane za szczególną zaletę polskiego systemu podatkowego.

Podsumowując, podatek katastralny wymaga dużych nakładów na jego wprowadzenie i pobór, zatem musi prowadzić do wzrostu obciążeń podatkowych. Skutkować to może demotywacją związaną z inwestycjami zwiększającymi wartość nieruchomości.

Biorąc pod uwagę specyfikę polskiego systemu, wprowadzenie podatku katastralnego może prowadzić do wywłaszczenia i zmiany struktury demograficznej oraz przeznaczenia nieruchomości w rejonach, gdzie istotnie wzrasta wartość nieruchomości.

Ma ona charakter procykliczny, także dla beneficjentów tego podatku, generując dodatkowy spadek dochodów podatkowych w okresie kryzysu, kiedy środki są szczególnie potrzebne, w celu łagodzenia jego skutków.

W tej sytuacji trudno uznać, by zalety katastru, podnoszone przez zwolenników jego wprowadzenia (m.in. wzrost dochodów gmin, "uwolnienie" nieruchomości w centrach miast, sprawiedliwszy według nich podział obciążeń, mniejsza szkodliwość niż innych podatków) przeważały nad jego wadami. Istnieje ryzyko, że szczególnie poszkodowana będzie klasa średnia oraz właściciele o dochodach nierosnących odpowiednio szybko wraz ze wzrostem wartości nieruchomości, tacy jak emeryci czy pracownicy najemni.

Wprowadzenie podatku katastralnego może zatem prowadzić do koncentracji własności i dalszego ograniczenia dostępności mieszkań oraz zwiększać rozwarstwienie społeczne, z wykorzystaniem stawek podatkowych.

Paweł Pelc, autor jest radcą prawnym

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Trawny nie musi płacić za

Trawny nie musi płacić za remonty w odzyskanym domu

Sąd zdecydował, że rodzina Głowackich nie dostanie od Agnes Trawny
żadnych pieniędzy tytułem zwrotu kosztów za poniesione prace remontowe w
domu w Nartach

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Koniec taniego wykupu

Koniec taniego wykupu mieszkań! Zapomnij o 90 proc. bonifikacie

Niewiele czasu pozostało na wykup mieszkania od gminy z 90-proc.
bonifikatą. Tymczasem procedury są długie i zawiłe - pisze "Dziennik
Gazeta Prawna".


Rodzina już po swoim. Dopłat do mieszkań nie będzie

W przyszłym roku ceny nieruchomości mogą spaść nawet o 15 proc.»

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Przy ulicy Sempołowskiej w

Przy ulicy Sempołowskiej w Warszawie odbyła się eksmisja kobiety. To było drugie podejście do tej eksmisji - informuje Radio dla Ciebie.

Nie udało się w październiku - dziś starsza kobieta trafiła na bruk. Do eksmisji doszło przy ulicy Sempołowskiej w Warszawie. W akcji brało udział kilkudziesięciu policjantów, którzy wynosili z budynku osoby protestujące w jej obronie.

- Nie miała ona tytułu prawnego do lokalu i zadłużyła się go na ponad 60 tysięcy złotych - tłumaczyli urzędnicy, którzy wykonywali decyzję Wojskowej Agencji Mieszkaniowej.

To już drugie podejście do tej eksmisji - jesienią nie udało się ze względu na lokatorów, którzy blokowali eksmisję. Dziś lokatorzy z Komitetu Obrony Lokatorów też tam byli.

- Policja weszła i siłą usunęła chorą panią z mieszkania. Nie ma ona gdzie mieszkać, wyląduje na bruku. Kobieta zemdlała, lokatorzy wezwali pogotowie - mówią świadkowie.

Ponieważ mieszkanie należało do Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, nie przysługuje jej lokal zastępczy.

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/warszawa/brutalna-eksmisja-mieszkan...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

26. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

To jest pierwszy oryginalny wóz Michała Drzymały:

Tak o nim pisze m. Drzymała:

Aż tu razu jednego, jadąc przez Grodzisk, dowiedziałem się od szynkarza Kidemanna, który miał zajazd przy "świńskim targowisku" (...), że u niego na podwórzu stoi wóz od "cyrkusu", który magistrat zafantował (zarekwirował). Kidemann mi doradził, abym ten wóz kupił. No miałem już go za tydzień, kosztował 350 marek. Mój przyjaciel Urban z Ruchocic pomógł mi wóz wyciągnąć swymi końmi, z podwórza podwiózł na rynek, ale dalej jechać nie chciał, a sam byłem w jednego konia, bo drugi woził cegłę. No i nowa bieda. W jednego konia policjant nie pozwolił jechać, bo wóz był o jednym dyszlu. Wyratowali mnie chłopy z browaru Hinza; jeden chwycił za dyszel, inni pchali, i tak jakoś dojechałem póŸniej w jednego konia pod Rakoniewice. Byłem sam, a tu nowa bieda. Wóz ciężki stanął zadnim kołem na szynach kolejowych i ani rusz.

Była późna noc, w pobliżu mieszkał mój znajomy Paluch, który tylko w krowy orał. Na moje pukanie ozwała się jego niewiasta: - Walek wstań i pomóż Michałowi; i tak koń mój wspólnie z krowami Walka zaciągnęły mój wóz cyrkowy na moją rolę.

Wóz , który kupiły, zrobiły, Rakoniewice, to wóz z wystawy krakowskiej

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

28. co z tego wyniknie, zobaczymy

Polskich samorządów nie stać na wprowadzenie podatku katastralnego od wartości nieruchomości

Zmiana
systemu obliczania daniny od powierzchni na uzależniony od wartości
nieruchomości wymaga stworzenia dodatkowych ewidencji, których miasta i
gminy nie wprowadzą.

Politycy: działkowcy zostają na swoim

Większość
klubów parlamentarnych ma gotowe projekty przepisów rozwiązujących
problem ogródków działkowych. Kilka dni temu swoją koncepcję
przedstawiła Solidarna Polska, natomiast na początku września gotowe
projekty złożą w Sejmie PO, PiS, SLD i Ruch Palikota.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Dantejskie sceny rozegrały

Dantejskie sceny rozegrały się dzisiaj rano w centrum Warszawy.
Kilkanaście osób zabarykadowało się w mieszkaniu przy ul. Hożej, z
którego eksmitowana miała być kobieta z synem.
Doszło do protestu
przeciw wyrzuceniu rodziny. Interweniowała policja. Wyważono drzwi
mieszkania i wyprowadzono demonstrujących. Obecnie trwa wynoszenie
sprzętu z mieszkania. Jeszcze dzisiaj rodzina zostanie eksmitowana.

Mieszkanie w kamienicy przy ul. Hożej 1 w centrum miasta, która jakiś
czas temu przeszła w prywatne ręce, zajmuje pani Teresa, około 60-letnia
inwalidka, wraz ze swoim 22-letnim synem. Lokatorzy od jakiegoś czasu
nie płacili czynszu, więc sąd nakazał eksmisję. Jej termin wyznaczono na
środę, na godz. 7.15. Gdy komornik w asyście policji pojawił się na
miejscu, okazało się, że w mieszkaniu zabarykadowało się kilkanaście
osób, które postanowiły w ten sposób zablokować eksmisję. Na kamienicy
wywiesili transparent z napisem "Miasto to nie firma". Policjanci
wezwali posiłki. Drzwi mieszkania zostały wyważone. - Funkcjonariusze
wyprowadzili z mieszkania w sumie 16 osób. Młodzi ludzie po
wylegitymowaniu zostali zwolnieni, nikt nie został zatrzymany –
powiedział Onetowi aspirant Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji.


Po stronie prawdy” 29.08. w Telewizji Trwam o godz. 17


 Warto obejrzeć!Pod Urzędem Miasta głodują osoby pokrzywdzone, które nie mają gdzie mieszkać ponieważ zostali eksmitowani....


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. Proces o odszkodowanie za

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. 300 tys. zł odszkodowania od

300 tys. zł odszkodowania od gminy Stawiguda za siedlisko pozostawione po wyjeździe do RFN żądają spadkobiercy dawnej właścicielki; do Sądu Okręgowego w Olsztynie wpłynął pozew w tej sprawie - podała rzeczniczka sądu Agnieszka Żegarska.

Jak poinformował pełnomocnik spadkobierców mec. Wojciech Wrzecionkowski, chodzi o odszkodowanie za niespełna 1 ha działki nad jeziorem Plusznym w miejscowości Pluski w gm. Stawiguda koło Olsztyna.

Ziemia należała do Marii Murawskiej, która z rodziną wyjechała na stałe, tak jak większość przesiedleńców z Warmii i Mazur, pod koniec lat 70. XX wieku do RFN. Ziemia po wyjeździe Murawskich z Polski przeszła na rzecz skarbu państwa, a potem przejęła ją gmina, która następnie sprzedała grunt nabywcom.

Jak powiedział pełnomocnik, gdyby gmina nie sprzedała ziemi, spadkobiercy Marii Murawskiej: mąż i dwaj synowie wystąpiliby do gminy o wydanie gruntu. Jednak obecnie jest to niemożliwe, dlatego rodzina dawnej właścicielki występuje o odszkodowanie za ziemię, będące formą rekompensaty w przypadku, gdy zwrot gruntu jest niemożliwy.

Pełnomocnik dodał, że starania o zwrot ziemi, a obecnie o wypłatę odszkodowania - trwają od 10 lat i na razie zakończyły się na etapie uzyskania stwierdzenia nieważności przejęcia siedliska na rzecz skarbu państwa.

Jak poinformowała sędzia Agnieszka Żegarska, taki pozew wpłynął do sądu, sprawa została przydzielona sędziemu, ale nie wyznaczono jeszcze terminu jej rozpoznania.

To jedna z kilku spraw toczących się przed sądami na Warmii i Mazurach, które dotyczą zwrotu mienia albo odszkodowań za nieruchomości pozostawione po wyjeździe do RFN przez tzw. późnych przesiedleńców.

Najgłośniejszą była sprawa Agnes Trawny, która kilka lat temu ubiegała się o zwrot gospodarstwa w Nartach koło Szczytna. Sądy - Rejonowy w Szczytnie i Okręgowy w Olsztynie - odmówiły jej zwrotu mienia, natomiast Sąd Najwyższy przyznał jej rację i nakazał zwrot gospodarstwa.

Jednak o sporne nieruchomości ubiegają się także Lasy Państwowe, które wytaczają sprawy dawnym przesiedleńcom z Warmii i Mazur i przejmują własność ich nieruchomości leśnych. Chodzi o nieruchomości, które przesiedleńcy odzyskali wcześniej od skarbu państwa na drodze sądowej.

Chodzi o takie nieruchomości leśne, które w latach 60., 70. i 80. XX w. zostały pozostawione przez przesiedleńców z Warmii i Mazur po tym, jak wyjechali oni na stałe do Niemiec. Gdy było to możliwe, dawni mieszkańcy zaczęli je na drodze sądowej odzyskiwać od skarbu państwa.

Mimo iż przesiedleńcy zostali wpisani do ksiąg wieczystych jako właściciele nieruchomości, skarb państwa reprezentowany przez Lasy Państwowe zaczął składać wnioski dotyczące stwierdzenia zasiedzenia własności nieruchomości leśnych. Taki tryb pozwala na uzyskanie statusu właściciela nieruchomości, którą się posiada pod warunkiem upłynięcia określonego przepisami czasu.

Takich spraw w olsztyńskim sądzie jest kilka.

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/283979-zadaja-300-tys-zl-odszkodowania...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

33. zaczyna się stara śpiewka..

ale teraz mam nadzieję,że żle trafili...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

34. Sąd Okręgowy w Olsztynie

Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił pozew o odszkodowanie
za siedlisko w gminie Stawiguda, pozostawione przed 35 laty przez dawną
właścicielkę po wyjeździe do RFN. Jej spadkobiercy domagali się od gminy 422 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.

Gospodarstwo o powierzchni blisko 1 hektara w Pluskach w gm.
Stawiguda należało do Marii Murawskiej, która w 1981 r. wyjechała
na stałe do RFN. Decyzją ówczesnego naczelnika
gminy nieruchomość po wyjeździe właścicielki przeszła na rzecz państwa,
a potem przejęła ją gmina, która następnie sprzedała grunt za 422
tys. zł.

W 2005 r. wojewoda warmińsko-mazurski stwierdził nieważność decyzji
o przejęciu siedliska w Pluskach przez Skarb Państwa i to stało się
podstawą do starań o zwrot mienia przez trzech spadkobierców właścicielki: jej męża i dwóch synów.

Jak powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Rafał Kubicki, gdyby
na tym
poprzestać, to trzeba by uznać, że gmina - sprzedając ziemię -
wzbogaciła się bez podstawy prawnej. Wtedy - jak przyznał - należałoby
zasądzić powodom po jednej trzeciej ceny uzyskanej przez gminę przy
sprzedaży ziemi.

W ocenie sądu nie jest to jednak możliwe ze względu na decyzję z 1996
r. o komunalizacji tego mienia. W tym dokumencie ówczesny wojewoda
w imieniu Skarbu Państwa nieodpłatnie przekazał nieruchomość w Pluskach
gminie Stawiguda, mimo że z prawnocywilnego punktu widzenia nie był uprawiony do rozporządzania tym gruntem.

Jak wynika z uzasadnienia wyroku, sąd w sprawie cywilnej (zgodnie
z uchwała Sądu Najwyższego z 2007 r.) jest związany decyzją
komunalizacyjną, dopóki funkcjonuje
ona w obrocie prawnym. Olsztyński sąd przyznał, że obecnie toczy się
postępowanie administracyjne ws. stwierdzenia nieważności tej decyzji
z 1996 r. Uznał jednak, że sprawa cywilna o odszkodowanie
za nieruchomość w
Pluskach toczy się już zbyt długo, by odraczać ją po raz kolejny.
Dlatego oddalił pozew.

Jak mówił
sędzia Kubicki, jeśli powodowie uzyskają korzystny dla siebie wynik
postępowania administracyjnego, to być może w kolejnej instancji również
wyrok o odszkodowanie będzie dla nich korzystny.

Pełnomocnik spadkobierców dawnej właścicielki gospodarstwa
w Pluskach mec. Wojciech Wrzecionkowski powiedział, że złoży apelację.
Zaznaczył, że poczeka do zakończenia postępowania administracyjnego
i stwierdzenia nieważności decyzji komunalizacyjnej z 1996 r. Jak mówił, jest przekonany, że wówczas wyrok o odszkodowanie w kolejnej instancji sądu będzie korzystny dla jego klientów.

Ta sprawa jest jedną z kilku toczących się przed sądami
na Warmii i Mazurach, które dotyczą zwrotu mienia albo odszkodowań
za nieruchomości pozostawione po wyjeździe do RFN przez tzw. późnych przesiedleńców.

Najgłośniejszą była sprawa Agnes Trawny, która kilka lat temu
ubiegała się o zwrot gospodarstwa w Nartach koło Szczytna. Sądy -
Rejonowy w Szczytnie i Okręgowy w Olsztynie - odmówiły jej zwrotu
mienia, natomiast Sąd Najwyższy przyznał jej rację i nakazał
zwrot gospodarstwa.

Jednak o sporne nieruchomości ubiegają się także Lasy Państwowe,
które wytaczają sprawy dawnym przesiedleńcom z Warmii i Mazur
i przejmują własność ich nieruchomości leśnych, odzyskane przez nich
wcześniej od Skarbu Państwa na drodze sądowej.

Chodzi o nieruchomości leśne, które w latach 60., 70. i 80. XX w.
zostały pozostawione przez przesiedleńców z Warmii i Mazur, gdy
wyjeżdżali oni na stałe do Niemiec. Gdy było to możliwe, dawni
mieszkańcy zaczęli je na drodze sądowej odzyskiwać od Skarbu Państwa.

Mimo iż przesiedleńcy zostali wpisani do ksiąg wieczystych jako właściciele nieruchomości, Skarb
Państwa reprezentowany przez Lasy Państwowe zaczął składać wnioski
dotyczące stwierdzenia zasiedzenia własności nieruchomości leśnych. Taki
tryb pozwala na uzyskanie statusu właściciela nieruchomości, którą się
posiada pod warunkiem upłynięcia określonego przepisami czasu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. ZNÓW to samo

Chcą zablokować roszczenia tzw. późnych wysiedleńców

Wicepremier Jarosław Gowin zapowiedział przygotowanie zmian ustawowych, które mają rozwiązać sprawę poniemieckich roszczeń. Z inicjatywą zmian wystąpiło Stowarzyszenie Patria Nostra.

Od lat województwo warmińsko-mazurskie boryka
się z problemem tzw. roszczeń późnych wysiedleńców, czyli obywateli
Polski, którzy w latach 70. wyjeżdżali do Niemiec. Za pozostawiony na
Warmii i Mazurach majątek otrzymywali od rządu federalnego
odszkodowania. Mimo to, po upadku komunizmu, wielu z nich albo z ich
spadkobierców zaczęło występować na drogę sądową o zwrot zostawionego w
Polsce majątku.
Problem w tym, że wiele pozostawionych
nieruchomości zostało zasiedlonych jeszcze w czasach PRL. Inne na
początku lat 90. Skarb Państwa przekazywał samorządom w drodze
komunalizacji. Z mocy prawa takie decyzje są jednak nieważne. Dlaczego?
Skarb Państwa przekazywał bowiem samorządom nieruchomości, których nie
był właścicielem.

Ostatnio
z roszczeniem o zwrot tak przekazanej nieruchomości wystąpili do
podolsztyńskiej gminy Stawiguda spadkobiercy późnych wysiedleńców.
Samorząd w sądzie reprezentował Lech Obara, olsztyński prawnik, który
specjalizuje się w procesach roszczeniowych. – Wygraliśmy tę sprawę
tylko dlatego, że przesiedleńcy popełnili błąd. Zamiast wystąpić o
unieważnienie decyzji komunalizacyjnej, poszli na drogę sądową –
opowiada Lech Obara.


Wygranie sprawy sądowej nie zamyka jednak roszczenia. Wiadomo
już bowiem, że pełnomocnicy spadkobierców wystąpili do Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych i Administracji o unieważnienie decyzji
komunalizacyjnej.


Obara wraz z olsztyńskim Stowarzyszeniem Patria Nostra wystąpił w sobotę
z inicjatywą zmian legislacyjnych, które zagwarantowałyby zatrzymanie
roszczeń późnych wysiedleńców.

– Przede wszystkim do ustawy o
samorządzie terytorialnym należy wprowadzić przepis wyłączający
stosowanie kodeksu postępowania administracyjnego do ostatecznych
decyzji wydanych na mocy ustawy o samorządzie terytorialnym – mówi
mecenas Szymon Topa ze Stowarzyszenia Patria Nostra. – Takie rozwiązania
zostały już wprowadzone w ustawie o gospodarce nieruchomościami
rolnymi. A zmiany miały związek z roszczeniami za reformę rolną.

„Posłowie Polski Razem przygotują projekty odpowiednich zmian”


Kolejne zmiany proponowane przez Stowarzyszenie mają dotyczyć
kodeksu postępowania administracyjnego. Chodzi o to, by znalazł się tam
zapis wyłączający możliwość stwierdzenia nieważności decyzji wydanej z
rażącym naruszeniem prawa.



– Chodzi tylko o te przypadki, w których od dnia wydania takiej decyzji upłynął znaczny okres czasu – wyjaśnia Topa.

O
tym, że takie zmiany należy wprowadzić, alarmował już w 2015 roku
Trybunał Konstytucyjny, który stwierdził, że przepisy, które pozwalają
uchylić decyzję wydaną z rażącym naruszeniem prawa bez czasowego
ograniczenia, są niekonstytucyjne.


Zmiany ustawodawcze proponowane przez Stowarzyszanie Patria Nostra
poparł wicepremier Jarosław Gowin. – Posłowie Polski Razem przygotują
projekty odpowiednich zmian, które zostaną skierowane pod obrady Sejmu –
potwierdza Michał Wypij, asystent wicepremiera Gowina.


– Wiemy, że teraz niemal cała Polska żyje reprywatyzacją w
Warszawie. Nie możemy jednak zapominać o roszczeniach na Warmii i
Mazurach, bo to są tak samo ważne kwestie.


Mecenas zaznacza, że sprawa roszczeń późnych wysiedleńców jest moralnie
czysta. Wyjeżdżając do Niemiec dostawali rekompensaty za pozostawione
mienie. Odszkodowania zostały im już wypłacone. Roszczenia są wynikiem
zaniedbań i bałaganu władz komunistycznych – mówi Obara.


Proponowane zmiany zapobiegać będą jednak tylko tym roszczeniom, w
których nieruchomości były przekazywane przez Skarb Państwa samorządom.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Rząd chce zatrzymać

Rząd chce zatrzymać niemieckie roszczenia ws. polskiej ziemi

Rząd przygotuje zmiany w prawie, które uniemożliwią obywatelom Niemiec przejmowanie pozostawionych w Polsce nieruchomości.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, chodzi zwłaszcza o region Warmii i
Mazur oraz nieruchomości tzw. późnych przesiedleńców, którzy emigrowali
do RFN do lat 60.

Ich spadkobiercy domagają się zwrotu nieruchomości zaskarżając decyzje, na podstawie, których majątek trafił do gmin.

Propozycje zmian w prawie, które mają
zapobiec niemieckim roszczeniom przygotowało Stowarzyszenie Patria
Nostra. Poparcie w tej sprawie zapowiedział już wicepremier Jarosław
Gowin.

Mecenas Lech Obara, prezes
Stowarzyszenia Patria Nostra, podkreśla, że proponowane zmiany dotyczą
przepisów ustawy o samorządzie oraz kodeksu postępowania
administracyjnego.


Proponujemy, by ustawa komunalizacyjna z 1990 roku została wzbogacona o
przepis, który głosi, iż decyzje komunalizacyjne są trwałe, a więc nie
dotyczą ich możliwości: wznowienia, stwierdzenia nieważności lub
uchylenia. Minęło już wiele lat i powinniśmy zapewnić stabilność
stosunków własnościowych, jeżeli chodzi o nieruchomości na Ziemiach
Odzyskanych. Do kodeksu postępowania administracyjnego chcemy również
wpisać przepis, który stwierdza, iż decyzje administracyjne, których
trwałość wynosi już 20 lat – także mają przymiot trwałości –
tłumaczy Lech Obara.

Jak informuje dziennik „Rzeczpospolita”,
obecnie w polskich sądach toczy się blisko 300 spraw dotyczących
zwrotów nieruchomości w niemieckie ręce.

Najwięcej roszczeń pochodzi z terenów
Warmii i Mazurów, gdzie Skarb Państwa przejął ok. 13 tys. nieruchomości
późnych przesiedleńców.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. Cezary Mech

Cezary Mech


Skok na Kasę czyli Reprywatyzacja+


Czy skok na kasę można pomylić ze „skokiem
cywilizacyjnym”? Czy Fundusz Dziedzictwa(?sic!) II Rzeczpospolitej jest
polisolokatą którą ma wykupić NBP?

W Warszawie
skandale reprywatyzacyjne co chwila od lat, ostatnio wyjątkowo
bulwersujące przejęcie nieruchomości Noakowskiego 16 (http://fenixgroup.pl/noakowskiego-16).
W tym całym zamieszaniu wszyscy utyskują nad tym że po dwudziestu
pięciu latach nie uchwalono ustawy reprywatyzacyjnej rozprawiając o tym
kto zawinił, kto poprzednie wersje zablokował, bez wchodzenia w meritum
na czym polegały w ten sposób odświeżane postulaty. W efekcie przejęcia
nieruchomości są od lat, a i wypłaty rekompensat osiągnęły poziom 1,6
mld zł. Ja również nad tym boleję, niemniej a mając doświadczenie
kierowania Kancelarią Sejmu rozwiązałbym ten problem ekspresowo w ciągu
jednego posiedzenia Parlamentu. Ustawa byłaby krótka składałaby się z
zaledwie paru paragrafów. Ustanawiałaby Fundusz Roszczeń
Reprywatyzacyjnych względem Niemiec i ZSRR, na który wpłacane byłyby
środki odzyskane od tych państw, które dokonały faktycznie przejęcia
rzeczonych majątków. Z polskiej strony wpłaty byłyby ograniczone do
egzekucji wyroków sądów, zasądzających odszkodowania od decydentów
komunistycznych odpowiedzialnych za wywłaszczanie Polaków. Fundusz w
miarę posiadanych środków wspierałby tych byłych właścicieli, którzy w
efekcie wywłaszczenia, znaleźli się w najtragiczniejszej sytuacji
bytowej. Jednocześnie wszystkich którzy w konsekwencji komunistycznego
zamieszania są obecnymi właścicielami, utwierdzono by w ich prawie
własności, uznając że dawny PRL stał się właścicielem w efekcie
wieloletniego zasiedzenia i jedynie odpowiedzialni komuniści powinni
obawiać się że na starość dopadnie ich również materialna
sprawiedliwość.

Inaczej
roszczeniom reprywatyzacyjnym nie będzie końca i nikt, a zwłaszcza
niewinny podatnik nie będzie mógł spać spokojnie. Jest rzeczą niepojętą
dlaczego środowiska żądające odszkodowań, nie kierują ich bezpośrednio
do Niemiec i ZSRR, jako tych odpowiedzialnych za ich nieszczęście, lecz
do bogu ducha winnych współrodaków. Którzy sami byli ofiarami wydarzeń
wojennych i odbudowywali pracując za darmo Warszawę, jak i zakłady
pracy, z ruin wojny i eksploatacji komunistycznej. Nikt w Warszawie nie
odpowiada sobie na pytanie, ile był warty teren pustyni którą na dodatek
należało uprzątnąć z gruzu i że wartość działek jest efektem tego, że
miasto zostało w ogóle odbudowane. Przecież nikt w USA nawet nie pomyśli
aby oddawać działki w centrum Manhattanu Indianom Hackensack którzy tam
żyli i wypłacać odszkodowań równych aktualnej wartości m2 która wynosi
ok. 20 mln USD (https://www.6sqft.com/average-sales-price-in-manhattan-exceeds-2m-for-the-first-time/).
Przecież w okresie międzywojennym kiedy to konfiskaty majątków
powstańców styczniowych były bardziej świeże, nikt nie wpadł na pomysł
aby biednych podatników obciążyć podatkami na rzecz bohaterów. Którzy
walcząc o wolną Polskę ryzykowali nie tylko życiem i zesłaniem na
Syberię, ale i byli pozbawiani całego majątku życia, często na rzecz
tych którzy z Rosjanami kolaborowali. Wypowiadam się w tym duchu z
punktu widzenia rodziny która również straciła sklep z magazynem w
Wyszkowie, który Niemcy na początku wojny po prostu podpalili. Ostatnie
wydarzenia utwierdzają mnie w tym przekonaniu, gdyż nawet aktualny
skandal reprywatyzacyjny w Warszawie stał się okazją dla „cwaniaczków”,
jak to by Prezes Kaczyński określił, do skoku do przodu z roszczeniami
reprywatyzacyjnymi. Otóż w całym tym zamieszaniu niesamowicie
nagłośniona została propozycja środowisk reprywatyzacyjnych którą
firmuje Instytut Sobieskiego cynicznie zatytułowana „Źródło
finansowania reprywatyzacji. Jak sfinansować skok cywilizacyjny Polski
rozwiązując równocześnie problem roszczeń obywateli z tytułu
znacjonalizowanego mienia
”. (http://www.sobieski.org.pl/wp-content/uploads/R082-2016-V-Micha%C5%82owski-Poni%C5%84ski-Pytel-Schrimer-Finansowanie-reprywatyzacji.pdf).
Zakłada ona utworzenie tzw. Bazy Danych Dziedzictwa II RP na podstawie
której wyemitowane zostałyby Certyfikaty uprawniające do nabycia
jednostek uczestnictwa w tzw. Funduszu Dziedzictwa II RP. Fundusz
emitowałby obligacje, a NBP by je kupowało. Przekazane przez NBP środki w
20% przeznaczone byłyby, już na starcie, na pokrycie roszczeń dawnych
właścicieli i spadkobierców a reszta przeznaczona byłaby
„wspaniałomyślnie” na sfinansowanie „planu Morawieckiego”. W związku z
tym że wg wnioskodawców roszczenia wynoszą od 100 mld do 150 mld zł, a
wg wyliczeń Ministerstwa Skarbu Państwa mogą sięgnąć 500 mld zł, to wg
autorów, pan Premier nareszcie znajdzie środki na sfinansowanie swojego
planu który inaczej pozostanie tylko na papierze. A ponieważ inwestycje
„planu Morawieckiego” będą wysokodochodowe to skorzystamy my wszyscy na
ich wprowadzeniu, jak i NBP z którym byli właściciele podzielą się
zyskami. Wszyscy zyskają, a NBP wprowadzi nowoczesne narzędzie
poluzowania ilościowego (z ang. quantitative easing), które
stosują wszystkie czołowe banki świata skupując obligacje. W taki oto
cudowny sposób dawni właściciele odzyskają zagrabione majątki, rząd
rozbroi tykającą bombę roszczeń, a jak przewrotnie zauważyła GW w
artykule Marka Wielgo „Reprywatyzacja według Mateusza. 150 mld do wydrukowania przez NBP?” nawet antysemici mogą poczuć się dowartościowani. Gdyż państwo przejęłoby „roszczenia
do tych nieruchomości, których właściciele zginęli w czasie wojny lub
zmarli bez spadkobierców. To głównie majątki pożydowskie
.” A ta „pieczeń
budzi największe obawy. Wyobrażam sobie oburzenie organizacji
żydowskich w USA. Spór, który toczyły z Polską w poprzedniej dekadzie,
wydaje się załagodzony. Ale PiS już nieraz pokazał, że podobne spory
traktuje jak paliwo polityczne. Na liście wrogów "narodu polskiego"
oprócz Litwinów, Rosjan czy Niemców znaleźliby się Żydzi
.”

Występując w Polskim Radiu (Puls gospodarki cz. 2 http://www.polskieradio.pl/42/273/Artykul/1673250,Kto-bedzie-pilnowal-rzadowej-kasy)
chyba jako jeden z nielicznych określiłem powyższy pomysł w pierwszym
zdaniu jako gigantyczny skok na kasę na skalę 100-500 mld zł. Gdyż jest
pomysł analogiczny do tych, o których w młodości słyszałem jak to
warszawskie „cwaniaczki” sprzedawały za parę groszy chytrym
prowincjuszom mosty na Wiśle. Przecież tego typu inwestycja jest
porównywalna do takiej w której pieniądze na inwestycje powierza się
inwestorowi który od razu jako zysk dla siebie przejmuje 20%, z reszty
środków będzie pokrywał swoje koszty i inwestował, wynikami z inwestycji
dzieląc się z nierozgarniętym deponentem. Przepraszam że tego typu
porównanie jest może nie do końca zasadne, gdyż mamy taki podobny
produkt który nazywa się polisolokatą, więc na analogicznej zasadzie publice można Fundusz Dziedzictwa „sprzedać”. Niemniej mimo planu sprzedaży obligacji i innym instytucjom finansowym („Wyemitowane obligacje kupuje Narodowy Bank Polski (lub banki komercyjne)”
s.12) żadna z nich ich nie kupi, możemy być pewni. Dlaczego ponieważ
gdyby chciała zainwestować w „plan Morawieckiego” bezpośrednio to nie
tylko nie musiałaby płacić na początku 20%-owego haraczu, a i potem
zyskami nie musiałaby się z nikim dzielić! Oczywiście żaden normalny
bank centralny w ramach poluzowania ilościowego nie przejąłby obligacji
śmieciowych, gdyż jedynie przejmował aktywa gwarantowane przez banki
które przedstawiały realne kredyty i inwestycje. W związku z tym że
Fundusz Dziedzictwa już na samym początku jako zabezpieczenie obligacji
miałby jedynie przyszłe, pomniejszone o 20% wpłaty NBP, to nawet nie
miałby czego NBP dyskontować, gdyż pomniejszone o dyskonto kwoty
pomniejszałyby wpłaty powodując że w efekcie dyskonto wynosiłoby 100%, a
wpłaty 0. Dlatego mówienie, że dyskonto „bierze się pod uwagę
aktualny poziom inflacji oraz ryzyko samych obligacji. Tak obliczone
dyskonto stanowi zysk NBP z tytułu udziału w Programie
” jest
dawaniem „Niderlandów” NBP. Nawet jeśli NBP miałoby zastosować luzowanie
ilościowe, to po prostu powinien inwestować w polski dług, zmniejszając
zadłużenie państwa względem podmiotów prywatnych i odciążając budżet w
kosztach jego obsługi. A nawet gdyby chciało finansować plan
Morawieckiego, to sensowniej byłoby gdyby robiło to bezpośrednio, a nie
przez tak kosztownych pośredników.

W programie
radiowym uznałem że propozycja jest tak absurdalna, że możliwe że ma
drugie dno. Chodzi po prostu o sfinansowanie przez „Ministerstwo Cyfryzacji (MC), współpracując z MSP i MSWiA
wyliczeń dotyczących całości roszczeń względem Polski, które będą
wisiały nad naszym krajem przez następne kilkadziesiąt lat. Gdyż NBP
raczej samobójstwa nie popełni. Podczas gdy wiadomo, że nawet powyższe
rozwiązanie roszczeń by nie zlikwidowało lecz je nasiliło. Gdyż
niezadowoleni z wyceny odwoływaliby się do sądu, pozostali 20% zwrotu
(nawet bez dyskonta) uznawaliby za zbyt skromne, tym bardziej że
rozsierdzałoby, że mimo propagandowych sukcesów oni zysków z inwestycji w
plan Morawieckiego nie zobaczą. A środowiska żydowskie byłyby
pierwszymi, które mając już operat majątkowy, byłyby w stanie stosując
nacisk międzynarodowy pieniądze uzyskać, obsmarowując nas przez lata w
opinii publicznej jako antysemitów starających się na ofiarach
Holokaustu żerować. To że winni temu byli Niemcy światowej opinii
publicznej kompletnie by umknęło, gdyż nikt nie zrozumiałby dlaczego my
sami tego typu Certyfikatami się obciążamy. A gdyby w UE Niemcy wsparli
te żądania to i otworzylibyśmy „puszkę Pandory” z żądaniami zwrotu
nieruchomości na Ziemiach Zachodnich. Najsmutniejszym jest że Instytut
Sobieskiego który ma tak silną reprezentację w rządzie wspiera te
działania pod kuriozalną nazwą „Jak sfinansować skok cywilizacyjny Polski…”
mieszając skok cywilizacyjny z skokiem na kasę, fundusz wywłaszczenia
Narodu nazywając „Funduszem Dziedzictwa ii Rzeczpospolitej”, a bazę
roszczeń „Bazą Danych Dziedzictwa II Rzeczpospolitej”. Czyli cynizm
pomieszany z dialektyką. W opracowaniu jest również mimochodem passus o
tym że „Zaufanie obywateli do państwa jest bardzo niskie, jest to
efekt zarówno zdarzeń historycznych, jak  i  decyzji  podejmowanych 
już  w  wolnej  Polsce.  Przykładem  może  być  decyzja o nieuznawaniu 
przedwojennych  obligacji  skarbu  państwa
”(sic!) – tak jak gdyby
zbankrutowanie własnego kraju w celu wypłaty odszkodowań, nie
odzyskanych od okupantów mogło wzmocnić wypłacalność i wiarygodność
kredytową dłużnika!

Wszystko to jest
na rzecz „planu Morawieckiego”, przy czym autor planu nie odcina się od
tak sprecyzowanej „pomocy”, a były prezes Instytutu Sobieskiego
aktualnie w kierownictwie NBP również. Pytanie dlaczego?

Dr Cezary Mech





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Warmiaczka żąda od Skarbu


Warmiaczka żąda od Skarbu Państwa 2 mln zł odszkodowania. Oto za co

Kwoty 2 milionów złotych odszkodowania żąda od Skarbu Państwa
była właścicielka gospodarstwa we wsi Podlejki w gminie Gietrzwałd
(warmińsko-mazurskie). Mieszkająca obecnie w Niemczech Erika Tyzak
wyjechała z Polski w latach 70. XX wieku.We wtorek sąd zlecił biegłemu uzupełniającą wycenę gruntów
pozostawionych we wsi Podlejki przez państwa Tyzaków, którzy w 1978 roku
wyemigrowali do Niemiec. Na tej podstawie będą mogli oni otrzymać
odszkodowanie. Sąd chce, by biegły oszacował wartość nieruchomości w
dwóch wariantach, ponieważ strony sporu różnie oceniają stan zabudowań
pozostawionych przez Tyzaków przed ich wyjazdem do RFN. Prokuratoria
Generalna Skarbu Państwa uważa, że stan nieruchomości był zły, natomiast
Erika Tyzak ocenia, że pozostawiła gospodarstwo w dobrym stanie.

Sąd odroczył postępowanie bez podania terminu kolejnej rozprawy.

Erika
Tyzak z mężem i dziećmi mieszkali we wsi Podlejki. Ich gospodarstwo
leżało tuż przy głównej szosie do Olsztyna i obejmowało 48 ha, w tym
domy i budynki gospodarcze, pola z ziemią III klasy oraz las. Rodzina
przed wyjazdem notarialnie sprzedała dom i murowany chlew, resztę
zostawiając. Tyzakowie wyjechali do Niemiec 15 maja 1978 r., a już dzień
później naczelnik gminy Gietrzwałd wydał decyzję o przejęciu ich
majątku.

Majątek ten teraz częściowo pozostaje we władaniu Skarbu
Państwa, a częściowo został sprzedany osobom trzecim. W zasobach Skarbu
Państwa pozostają grunty leśne, które należały do rodziny Tyzaków.

Mieszkająca
obecnie w Niemczech Warmiaczka o zapłatę za pozostawiony przed laty w
Podlejkach majątek stara się od 2010 roku. Od tego czasu udało się jej
m.in. doprowadzić do stwierdzenia nieważności decyzji naczelnika gminy
Gietrzwałd o przejęciu majątku (ostateczną decyzję wydał NSA).

W
olsztyńskim sądzie okręgowym w ostatnim czasie toczy się kilka spraw
tzw. późnych przesiedleńców o zapłatę za pozostawiony w Polsce majątek.
Jedne kończyły się decyzją o zapłacie, inne pozwy oddalano.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. W latach 70. wyjechali do


W latach 70. wyjechali do RFN. Dostaną 670 tys. zł odszkodowania od Skarbu Państwa za pozostawione gospodarstwo

Pozew o prawie 1 mln zł odszkodowania złożył w sądzie syn właścicieli ziemi, który wraz z rodzicami na stałe do RFN.


Wyrok jest nieprawomocny a rozstrzygnięcie dotyczy tylko części
roszczeń spadkobiercy. Z uwagi na toczące się postępowania
administracyjne i inne sądowe, dotyczące części nieruchomości, sąd nie
mógł wydać wyroku obejmującego całość pozwu.

Sprawa dotyczy
żądania odszkodowania za pozostawione 40 hektarowe gospodarstwo rolne,
w tym 10 hektarowy las. Gospodarstwo było położone w atrakcyjnym miejscu
nad jez. Wulpińskim w gminie Stawiguda.

Pozew o prawie 1 mln zł odszkodowania złożył w sądzie spadkobierca Johannes Czodrowski, który w 1977 roku XX w. wyjechał wraz z rodzicami na stałe do RFN. Po wyjeździe
rodziny Warmiaków pozostawioną przez nich nieruchomość przejął Skarb
Państwa. Część gospodarstwa została sprzedana nowym właścicielom
i odzyskanie jej nie jest możliwe, ponieważ nabywców chroni rękojmia
dobrej wiary księgi wieczystej. Natomiast pozostała część nieruchomości,
czyli las i część działek została przejęta przez gminę
i Lasy Państwowe.

Powołany przez sąd biegły do spraw wyceny
nieruchomości oszacował wartość działek, bezpowrotnie utraconych przez
rodzinę Warmiaków na kwotę 669 tys zł i tyle w wydanym w piątek wyroku
częściowym przyznał sąd Czodrowskiemu. Jak podał w uzasadnieniu ustnym
sąd okręgowy w Olsztynie, z uwagi na przedawnienie sąd oddalił pozew
w części dotyczącej działek, z których rodzina Warmiaków została
wywłaszczona już 1974 r. czyli na kilka lat przed wyjazdem na stałe do RFN.

Stało
się tak, ponieważ ówczesne władze w 1974 r. przejęły 6 hektarów ziemi
tej rodziny. Jak uzasadniały, na tym gruncie miał powstać ośrodek
wypoczynkowy dla pracowników Wojewódzkiej Rady Narodowej. Według
Czodrowskiego jego rodzina odszkodowania za te przejętą przez Skarb
Państwa ziemię wówczas nie dostała a ośrodek nigdy nie powstał. Zabrana
wówczas rodzinie ziemia została sprzedana osobom trzecim.

Jak
podała sędzia Olga Rybus sąd okręgowy w Olsztynie wróci do kwestii
nierozstrzygniętych w piątkowym wyroku, gdy trwające postępowania
administracyjne i sądowe zakończą się.

To jedna z kilku
spraw toczących się przed sądami na Warmii i Mazurach, które dotyczą
zwrotu mienia albo odszkodowań za nieruchomości pozostawione
po wyjeździe do RFN przez tzw. późnych przesiedleńców.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. Sąd: sprawy b. przesiedleńców


Sąd: sprawy b. przesiedleńców o odszkodowania od Skarbu Państwa nie są liczne

Od
2013 roku do Sądu Okręgowego w Olsztynie wpłynęło 20 pozwów, w których
autochtoni oraz ich spadkobiercy żądają odszkodowań za dawne
nieruchomości. Nie jest ich dużo, w porównaniu do liczby wszystkich
spraw, jakie wpłynęły do Sądu Cywilnego – poinformowała PAP rzeczniczka
SO Agnieszka Żegarska.


Chce 700 tys. zł od Skarbu Państwa. Roszczeń poniemieckich przybywa

Kwoty 700 tys zł odszkodowania domaga się od Skarbu Państwa
dawny mieszkaniec Warmii, obecnie na stałe przebywający w Niemczech.
Chce rekompensaty za pozostawione gospodarstwo, po tym jak wyjechał na
stałe do RFN. Cywilny proces w tej sprawie rozpocznie się w 10 maja
przed Sądem Okręgowym w Olsztynie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Ustawą w pozwy Czy mieszkańcy

Ustawą w pozwy

Czy mieszkańcy Warmii i Mazur przestaną być nękani roszczeniami?

Szansę na to daje projekt ustawy
rozwiązującej problem odszkodowań za majątki pozostawione przez tzw.
późnych przesiedleńców do Niemiec.

Pilnego przyjęcia ustawy chce Stowarzyszenie Patria Nostra. – Musimy coś
z tą sprawą zrobić, skoro nie możemy się doczekać stosownych przepisów –
mówi „Naszemu Dziennikowi” mec. Lech Obara, prezes Stowarzyszenia
Patria Nostra.

– Sprawa ustawowego rozwiązania tego problemu trwa już dziesięć lat.
Próbowaliśmy prawnie zabezpieczyć mieszkańców Warmii i Mazur przed
roszczeniami tzw. późnych przesiedleńców. Nie udało nam się skutecznie
ich zabezpieczyć. Dlatego jest nowy pomysł, nowy projekt. Mamy nadzieję,
że to będzie do przyjęcia w polskim systemie prawnym – zaznacza poseł
Iwona Arent (PiS).

Ustawa ma zostać wniesiona jako projekt poselski. Działania w tym
kierunku prowadzi właśnie poseł Arent. – Muszę uzyskać akceptację klubu,
będę rozmawiała z klubowymi prawnikami. Być może trzeba będzie jeszcze
ten projekt poprawić – zastrzega.

Kroki na rzecz poparcia tego projektu będą podejmowane już we wrześniu,
po zakończeniu wakacji sejmowych. – Chcemy, żeby ustawa weszła w życie
najpóźniej do końca tej kadencji, ona jest potrzebna – zapewnia Iwona
Arent.

Od wielu lat późni przesiedleńcy do Niemiec z Warmii i Mazur starają się
w polskich sądach o zwrot pozostawionych nieruchomości albo o
odszkodowanie. Majątki te zostały przejęte przez Skarb Państwa, a po
1990 r. często trafiały w ręce samorządu lub osób prywatnych.




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Wyjechała z Warmii w połowie


Wyjechała z Warmii w połowie lat 70. Domaga się 900 tys. zł odszkodowania

Była właścicielka gospodarstwa pod Gietrzwałdem idzie do sądu.

Jak informuje pełnomocnik byłej właścicielki mec. Wojciech
Wrzecionkowski, chodzi o rekompensatę za utracone ponad 20-hektarowe
gospodarstwo i siedlisko. Właścicielka musiała je opuścić, gdy
wyjeżdżała na stale do RFN. Była ona jedną z wielu Warmiaków, którzy w
połowie lat 70. XX wieku wyjechali na stałe z Polski.


Nieruchomość przejęło państwo, by następnie odsprzedać je osobom
trzecim. Zgodnie z obowiązującym prawem były właściciel nie może
ubiegać się o zwrot nieruchomości, gdy została ono sprzedana. Chroni ją
bowiem rękojmia wiary księgi wieczystej. Dawny właściciel może jedynie
żądać od Skarbu Państwa odszkodowania, będącego rekompensatą za utraconą
nieruchomość.
Podstawą
do ubiegania się o wypłatę odszkodowania jest decyzja wydana przez
ministra rolnictwa o stwierdzeniu nieważności przejęcia przez Skarb
Państwa nieruchomości w Worytach – podał pełnomocnik b. właścicielki.

Ta sprawa jest jedną z kilku toczących się przed
sądami na Warmii i Mazurach, które dotyczą zwrotu mienia albo
odszkodowań za nieruchomości pozostawione po wyjeździe do RFN przez tzw.
późnych przesiedleńców.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

43. Ciąg dalszy tej samej notatki.

Adwokaci, którzy w takich sprawach bronią lokatorów i właścicieli przesiedleńczych majątków, podkreślają, że sądy nie biorą pod uwagę racji obecnych mieszkańców i kosztów ponoszonych przez Skarb Państwa. Postulują też wprowadzenia daty granicznej – do kiedy można starać się o odszkodowanie.

A TERAZ MÓJ KOMENTARZ
Jednym z najtrudniejszych do rozpoznania i najtragiczniejszym w skutkach dziedzictw komunizmu jest organiczne bezprawie, przynoszące szkody do dzisiaj, sprzyjające nowemu bezprawiu. 

W tym, przytoczonej wyżej notatce pojawia się przykład tak zwanych "późnych przesiedleńców" czyli Obywateli Polski wyjeżdżających z "Ziem Odzyskanych" do ówczesnej Republiki Federalnej Niemiec (RFN), którzy wyrzekali się swojej polskości, zrzekali się swojego polskiego obywatelstwa w zamian za obywatelstwo niemieckie, zrzekali się także swojego majątku, przekazując ten majątek na rzecz polskiego Skarbu Państwa w zamian za odszkodowanie, które otrzymywali od Państwa Niemieckiego jako Niemcy powracający do swojej Ojczyzny z dawnych niemieckich prowincji. Późni przesiedleńcy.

Odszkodowanie wypłacane tym późnym przesiedleńcom, zgodnie z tą procedurą następowało na podstawie odpowiedniego porozumienia pomiędzy PRL a RFN, które to porozumienie w tej procedurze jest odpowiednikiem układu indemnizacyjnego, o którym jest mowa w różnych innych przypadkach reprywatyzacyjnych. Różnica polega na tym, że w przypadku układu indemnizacyjnego odszkodowanie znajduje się w wykazie odszkodowań wypłaconych przez Polskę, natomiast odszkodowanie późnym przesiedleńcom wypłacały Niemcy (RFN). Ta różnica sprzyja skuteczności wyłudzenia odszkodowania, mimo, że to odszkodowanie z pewnością jest nienależne.

KONSEKWENCJE PRAWNE
Pani ubiegająca się o teraz o odszkodowanie od polskiego Skarbu Państwa nie utraciła swego byłego majątku, ale dobrowolnie zrzekła się tego majątku w zamian za odszkodowanie.

A więc pani występująca teraz o ponowne odszkodowanie podejmuje działanie, które, zgodnie z moim domniemaniem, jest próbą wyłudzenia nie należnego odszkodowania. 
Podstawą tego wyłudzenia jest jest decyzja wydana przez ministra rolnictwa o stwierdzeniu nieważności przejęcia przez Skarb Państwa nieruchomości w Worytach – podał pełnomocnik byłej właścicielki.
Mam więc podstawę domniemywać, że ta decyzja ministra rolnictwa może być wyłudzonym przez byłą właścicielkę potwierdzeniem nieprawdy. 

Mogę się mylić, ale fakt, że była właścicielka jest przedstawiana jako późny przesiedleniec, nie może być inaczej, by przejęcie tego majątku nastąpiło w wyniku dobrowolnego zrzeczenia się polskiego obywatelstwa wraz z dobrowolnym zrzeczeniem się majątku w zamian za obywatelstwo niemieckie oraz w zamian za niemieckie odszkodowanie.

Znając nagminne niechlujstwo urzędnicze i brak etyki polskich prawników mogę podejrzewać, że próba wyłudzenia drugiego odszkodowania przez byłą właścicielkę majątku w Worytach zakończona będzie sukcesem. 


avatar użytkownika Maryla

44. Olsztyn: Ponad 1,3 mln zł

Olsztyn: Ponad 1,3 mln zł odszkodowania za gospodarstwo zostawione na Warmii

Ponad
1,3 mln zł odszkodowania od Skarbu Państwa zasądził w czwartek Sąd
Okręgowy w Olsztynie b. właścicielce gospodarstwa w Podlejkach (woj.
warmińsko-mazurskie), która w latach 70. ub. wieku wyjechała na stałe do
Niemiec. Wyrok nie jest prawomocny.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Prezes Kaczyński ucina


prezes Kaczyński poruszył dwie kwestie: podatku katastralnego i przygotowania do nowej kampanii wyborczej. Znów wraca pomysł ustanowienia podatku katastralnego. (…) Chcemy zapewnić, że nie wprowadzimy podatku katastralnego w Polsce. Prawo i Sprawiedliwość jest tego gwarancją —podkreślił prezes PiS. Nie wprowadzimy takiego podatku —stwierdził

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. Kataster nam nie grozi. Tego

Kataster nam nie grozi. Tego podatku nie będzie!

"MF nie prowadzi prac dotyczących zmian we wskazanym zakresie" –
odpowiedział resort finansów na pytanie portalu wGospodarce dotyczącego
ewentualnego wprowadzenia podatku katastralnego

Co z Piątką dla Zwierząt? "Odsunięta na dalszy plan"

Wobec pandemii kwestia "piątki dla zwierząt" została odsunięta na
dalszy plan; nie wiem, jakie będą jej dalsze losy - powiedział we wtorek
minister rolnictwa Grzegorz Puda

Premier: od 2015 r. zmniejszyliśmy lukę VAT o połowę

Szef rządu we wtorkowym wpisie na Facebooku podkreślił, że są to
realne pieniądze, które zasiliły wszystkie programy społeczne i
inwestycyjne w ostatnich latach

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. Uściński z MRiT: Nie będzie


Uściński był pytany podczas poniedziałkowej konferencji, czy planowane są zmiany w opodatkowaniu nieruchomości mieszkaniowych, np. wprowadzenie podatku od pustostanów lub tzw. flippingu jako rozszerzenie rozwiązań w sektorze mieszkaniowym zakładanych w Polskim Ładzie.

Wiceszef MRiT zapewnił, że rząd nie będzie wprowadzać podatku katastralnego rozumianego jako podatek od wartości nieruchomości powszechnie płaconego przez wszystkich Polaków. "Takich planów nie ma" - zaznaczył.

Jednocześnie poinformował, że resort cały czas analizuje problem pustostanów. "Wiemy, że pojawia się na rynku problem pustostanów. Nie możemy dopuścić do tego, żeby był to masowy problem, by nowe mieszkania stały puste i oczekiwały na wzrost wartości, zamiast być wynajmowane" - stwierdził Uściński.

"Ważne, by mieszkania, które są budowane na polskim rynku, trafiały do polskich rodzin i by polskie rodziny mogły w tych mieszkaniach mieszkać" - podkreślił wiceszef MRiT.W listopadzie zarówno Ministerstwo Finansów, jak i Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapewniały, że rząd nie planuje wprowadzenia podatku katastralnego, a informacje, które pojawiły się w przestrzeni medialnej na ten temat są nieprawdziwe. Wtedy także resort rozwoju podał w oświadczeniu, że monitoruje sytuację dotyczącą pustostanów i analizuje różne rozwiązania. "W zakresie swojej właściwości potwierdzamy, że dostrzegamy problem tzw. pustostanów, czyli mieszkań kupowanych wyłącznie w celach inwestycyjnych, które nie są przez nabywcę ani zamieszkiwane, ani wynajmowane. Analizujemy też kwestię tzw. flippingu, czyli nabywania mieszkań w celu ich szybkiej sprzedaży po wyższej cenie" - poinformowało MRiT.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl