ZABÓJCZY KONSENSUS

avatar użytkownika Aleksander Ścios
Gdy główne ośrodki propagandy, organy ścigania i  rzesze „autorytetów” zaświadczają nam zgodnie o samobójstwie gen. Petelickiego – można ze spokojem przyjąć, że za śmiercią twórcy GROM-u kryje się „seryjny samobójca”, a wszystkie prawicowe „teorie spiskowe” mogą być pomocne w wyjaśnieniu tej tajemnicy. Po pięciu latach doświadczania metod propagandowych grupy rządzącej, jakikolwiek dylemat w tym zakresie byłby oznaką skrajnego  infantylizmu, a wątpliwości - stratą czasu. 
Ponieważ w III RP nigdy nie dowiemy się, z jakich powodów zakończył życie Sławomir Petelicki  -  dziś można jedynie poszukiwać odpowiedzi na pytanie, kim był ten człowiek i jak interpretować jego aktywność po 10 kwietnia? Natomiast próba typowania sprawców lub motywu zbrodni – byłaby niedorzeczna i ograniczona do miałkich spekulacji. Biorąc pod uwagę życiorys Petelickiego, jego związki z mrocznymi sprawami komunistycznej bezpieki, interesy, w których uczestniczył czy środowiska, z którymi był związany – wykluczenie jednego motywu, na rzecz innego, przypominałoby strzał w ciemno.
Sądzę też, że sprowadzenie tej śmierci wyłącznie do obszaru sprawy smoleńskiej – choć dalece prawdopodobne – nie musi wyczerpywać wszystkich motywacji. Tym bardziej, jeśli podobną ewentualność podsuwa nam jeden z „ojców założycieli” Platformy Obywatelskiej. Taką sugestię można znaleźć w słowach Gromosława Czempińskiego, który komentując śmierć Petelickiego zwrócił uwagę, jakoby „uległ on niestety teorii, którą głosił PiS, że to był zamach, czyli mimo, że na początku mówił, że do katastrofy doprowadziły błędy w przygotowaniach wizyty to potem raczej zaczął dryfować w stronę zamachu”.
To nieprawdziwa i zwodnicza sugestia, nieznajdująca potwierdzenia w faktach.
Gdybym miał wskazać wypowiedź, która najpełniej charakteryzuje rolę Petelickiego w ostatnich dwóch latach i wyznacza obszar jego politycznej misji, zacytowałbym słowa z wywiadu udzielonego Onetowi w lipcu 2011 roku. 
Na pytanie dziennikarza: czy w Polsce ktoś inny mógłby stanąć na czele rządu niż Donald Tusk? – Petelicki potwierdza – oczywiście a gdy pada pytanie uściślające: „PiS i Jarosław Kaczyński?” – odpowiada:
Nie, dlaczego chce Pan ze mnie zrobić zwolennika PiS-u, którym nie jestem. Owszem znajdują się tam ludzie logicznie myślący jak np. Zbigniew Girzyński, ale w PO tez jest wielu porządnych ludzi. Najlepszy dla Polski byłby rząd fachowców. Tusk i Kaczyński nie są dobrym rozwiązaniem dla Polski. Zakończę ten wywiad cytatem z Pawła Kukiza: "Kaczor i Donald do Disneylandu".
 Sformułowanie „rząd fachowców” oraz postulat odrzucenia dotychczasowego układu politycznego sugeruje, że Petelicki był zwolennikiem budowania „trzeciej siły”, a zatem partię opozycyjną traktował równie krytycznie, jak grupę rządzącą. Można się o tym dowiedzieć z szeregu wypowiedzi generała, gdy oceniał okres rządów PiS-u, reformy dokonywane w wojsku czy likwidację WSI. To postawa bliska wielu innym postaciom, które uaktywniły się w okresie wyborczym i – podobnie, jak ludzie związani z portalem Nowy Ekran – próbowali nas przekonać, że tylko „polityczna alternatywa” może ocalić Polskę. Warto wspomnieć, że Sławomir Petelicki darzył szczególną estymą ludzi PJN-u, współpracując np. z prof. Krzysztofem Rybińskim czy przyrównując Joannę Kluzik-Rostkowską do „Żelaznej Damy” i Angeli Merkel.
Ponieważ po śmierci Petelickiego podkreśla się głównie jego oceny odnoszące się do rządu Tuska i śledztwa smoleńskiego, trzeba zwrócić uwagę na poglądy dotyczące opozycji.
W wywiadzie udzielonym Playboyowi w styczniu 2011 roku, generał nie szczędził PiS-owi gorzkich opinii, a nawet wspomniał o rzekomych „czarnych listach” Ziobry i Święczkowskiego na których miały znajdować się nazwiska osób typowanych do aresztowania, nie zapominając o podkreśleniu „sam byłem na takiej liście za rządów PiS-u”. Opowiedział przy tym barwną historyjkę, którą ze względu na występujące w niej postaci warto zacytować w całości. Gdy dziennikarz „zszokowany” opowieściami o kaczystowskim terrorze zakrzyknął: 
- To wszystko brzmi jak jakieś fantasmagorie, mity… - Petelicki wyjaśnił:
Ale to prawda. Macierewicz założył nawet podsłuch Radkowi Sikorskiemu, który w ich rządzie był ministrem obrony. Kiedy Jarosław dowiedział się, że Sikorski od czasu do czasu się ze mną spotyka, wezwał go do siebie i zabronił mu jakichkolwiek kontaktów z generałem Petelickim. Po pewnym czasie Radek przysłał mi prześmiewczy mail – „Fatwa się skończyła”. W post scriptum dodał – „Panie Antoni, proszę zameldować premierowi o tym ostatecznym dowodzie mojej nielojalności”.
Osoby występujące w tej opowieści należałoby umiejscowić na dwóch przeciwległych biegunach - sympatii i antypatii, przy czy nietrudno się domyśleć, które miejsce zostało przeznaczone Antoniemu Macierewiczowi. Stosunek generała do tych dwóch postaci być może najpełniej definiuje jego rzeczywiste poglądy. Petelicki doskonale pamiętał, że w czerwcu 2008 roku został wskazany przez przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej WSI jako jedna z osób inicjujących ataki na nowe kadry Służby Kontrwywiadu Wojskowego.  Antoni Macierewicz stwierdził wówczas, że  „autorami tez ataku są ludzie, którzy stanowili elitę służb sowieckich w PRL. Tacy jak Sławomir Petelicki i Aleksander Makowski z Wydziału XI departamentu I MSW, zajmującego się w latach 80. dywersją antykomunistyczną, czyli nami, ruchami niepodległościowymi” i podkreślił: „Trzeba na to patrzeć jako na ciąg prowokacji opracowanych i realizowanych przez takie osoby jak Makowski, Petelicki, Dukaczewski, Tobiasz, Lichocki. Zespół byłych oficerów ukształtowanych przez służby sowieckie. Oni z jednej strony posługują się narzędziami przyswojonymi na szkoleniach GRU i KGB, a z drugiej – zapewnili sobie niebywale wysoką pozycję w Polsce lat 90. Dzięki informacjom i dyspozycyjnej agenturze, dzięki bezradności i naiwności części rządzących i mediów– osiągnęli wpływy jakich nigdy nie mieli w PRL”.
Niezależnie, jakie oceny na temat Petelickiego pojawiają się obecnie, dobrze byłoby pamiętać o tych słowach Antoniego Macierewicza. Nie może zatem dziwić, że Petelicki we wrześniu 2009 roku komentując zaginiecie szyfranta WSI Stefana Zielonki, stwierdził:
Kluczową sprawą w poszukiwaniach zaginionego podoficera jest stan naszego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Powołując się na wypowiedź gen. Rusaka, byłego szefa WSI, można stwierdzić, że dziś takowych nie posiadamy, ponieważ skutecznie zniszczył je Antoni Macierewicz publikując tajne dane istotne dla działania służb. Z wywiadu zostali usunięci wybitni specjaliści - także bardzo młodzi matematycy i informatycy. To powoduje, że nasza służba traci możliwości ochrony żołnierzy - co było widać w sprawie Nangar Khel. Zajmowała ona się wówczas szukaniem haków na żołnierzy, a nie ich ochroną.”
W połowie 2011 roku, gdy sąd uniewinnił polskich żołnierzy, twórca GROM-u komentował: „Nie doszukuję się motywów politycznych w wyroku sądu, bo byłoby to z mojej strony świństwo. Doszukuję się ich jednak w działaniach Antoniego Macierewicza bo sprawa "zbrodni ludobójstwa" w Nangar Khel miała się zacząć od raportu, który polityk PiS przyniósł do MON-u. Coś dziwnego się stało, że jak PiS przegrało wybory, to ci żołnierze stali się zbrodniarzami.
Na drugim biegunie znajdziemy oceny dotyczące ministra Sikorskiego – przy czym są one skrajnie odmienne od ocen przysługujących Tuskowi czy jego ministrom i tak entuzjastyczne, że w lipcu 2011 roku Petelicki nie waha się wyznać: „Jednak wśród rządu jest jedna osoba  z której Polacy mogą być dumni, to Radosław Sikorski - prawdziwy mąż stanu.”
Zdaniem generała, jest to „człowiek, który może zmienić losy Polski na lepsze. On się tym nie chwali, ale to Radosław Sikorski zabiegał przez dwa lata ze swoją żoną o to, żeby firmy amerykańskie wydobywały gaz łupkowy w Polsce dzięki czemu Polska będzie się liczyła na świecie, będzie partnerem dla UE i będzie jeszcze bliżej związana z USA. Nie będziemy potrzebowali tarczy, patriotów, bo to Amerykanie będą nas chronić , chroniąc swoje interesy w Polsce.”
Jakkolwiek piękna jest wizja proamerykańskiego męża stanu oraz generała III RP sławiącego sojusz z USA -  powinniśmy odczuwać poważny dysonans między werbalnymi deklaracjami Petelickiego, a posmoleńską rzeczywistością.  Pojawiają się bowiem pytania: jeśli generał ostro krytykował Tuska, Klicha czy Janickiego za  zaniedbania dotyczące lotu do Smoleńska – czemu nie dostrzegał ich po stronie resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego? Skoro chciał udziału NATO w wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej i opowiadał się za ścisłą współpracą ze służbami USA - dlaczego bronił „rosyjskiego peryskopu nad Polską” i nie widział zagrożeń w odradzaniu wpływów środowiska WSI?  Jeżeli po 10 kwietnia stał się orędownikiem sprawy smoleńskiej i posiadał wiedzę dotyczącą katastrofy – czemu nie dostrzegał wspólnego celu z przewodniczącym parlamentarnego zespołu smoleńskiego, a brata prezydenta Kaczyńskiego wysyłał „do Disneylandu”, na polityczną emeryturę?
Pytań, w których łatwo wskazać rażącą niekonsekwencję, fałsz lub polityczny infantylizm opinii głoszonych  przez Petelickiego  można stawiać dziesiątki. Począwszy od krytyki stanu polskiej armii – zawężonej do ataku na cywilne kierownictwo MON, poprzez recenzowanie służb specjalnych – bez wskazania roli WSI i ludzi bezpieki, po próbę zdefiniowania odpowiedzialności za tragedię smoleńską – w której zabrakło ukazania prawdziwych mechanizmów, jakie do niej doprowadziły. Krytyka obecnego układu w wydaniu Petelickiego nigdy nie wykraczała poza pewne ramy i nie sięgała poziomu rzeczywistych mocodawców i inspiratorów. W równym stopniu dotyczyła ludzi Tuska, jak polityków opozycji, koncentrując się raczej na postaciach drugorzędnych (Klich czy Janicki). Warto mieć świadomość, że gdyby Petelicki – przedstawiany powszechnie jako posiadacz najgłębszych tajemnic - chciał autentycznie wspomóc sprawę smoleńską, mógł to uczynić w znacznie większym stopniu niż ujawniając rewelację o partyjnym esemesie. W kontekście wiedzy jaką, generał służb III RP powinien posiadać - przypominała ona wrzutkę, mającą raczej uwiarygodnić postać informatora niż odsłaniającą smoleńskie tajemnice. 
Ponieważ nie sposób uwierzyć, by ten doświadczony funkcjonariusz bezpieki, generał służb i członek „elit” III RP był politycznym analfabetą lub mówił to, co mu ślina na język przyniesie -  należałoby przyjąć, że mieliśmy raczej do czynienia z polityczną grą, rodzajem spektaklu jednego aktora, który miał zbudować mit człowieka niezależnego i uwiarygodnić Petelickiego w oczach potencjalnych wyborców. Rzekomy radykalizm wypowiedzi generała- tak chętnie podkreślany w mediach, wpisywał się w schemat pozyskiwania zaufania prawicowego elektoratu i miałby na celu wykreowanie tej postaci jako "politycznej alternatywy” – „człowieka honoru”, który jest w stanie przeciwstawić się zepsutemu establishmentowi.  Byłby to kolejny przykład mitologii „trzeciej drogi”, tak bliskiej wielu generałom LWP i funkcjonariuszom bezpieki. Mitologii, niezwykle groźnej dla autentycznych inspiracji Polaków i prowadzącej ich zawsze na polityczne manowce.
Powinno jedynie dziwić, że w budowaniu tej mitologii Petelicki tak wielką rolę przywiązywał do postaci Radosława Sikorskiego, wskazując go wręcz jako najgroźniejszego rywala Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego. W wywiadzie z lipca 2011 roku, na pytanie: czy Sikorski może odegrać w przyszłości jeszcze większa rolę? – padła odpowiedź:
Tak i tego boi się Donald Tusk. Premier wystawił Sikorskiego przeciwko Komorowskiemu w prawyborach PO, a sam poparł i grał na Komorowskiego, żeby osłabić Sikorskiego. Musze przyznać, ze Bronisław Komorowski coraz bardziej mi się podoba dzięki swoim odważnym i niezależnym od Donalda Tuska decyzjom. Widać, że Komorowski nie siedzi już pod żyrandolem Tuska, ale w dalszym ciągu uważam, że Sikorski byłby dużo lepszym prezydentem i nie miałby wpadek jak Komorowski. Jest znany i szanowany na świecie i mógłby bardzo pomóc Polsce swoimi kontaktami w USA. Polska będzie kiedyś stawiała pomniki Sikorskiemu, jeśli ruszy wydobycie gazu łupkowego.”
Jeśli w ogóle przyczyn śmierci gen. Petelickiego wolno poszukiwać w jego aktywności politycznej czy zaangażowaniu w sprawę Smoleńska – to warto mieć świadomość, że wypowiedzi medialne i najostrzejsze słowa krytyki nie niosły żadnych zagrożeń dla sił, które stoją za pułapką smoleńską. Każda z takich wypowiedzi opublikowana w kontrolowanej przestrzeni medialnej może być bez trudu przemilczana, zdezawuowana lub przysłonięta tematem zastępczym. Na przestrzeni ostatnich lat nie było przypadku, by denuncjacje medialne trwale zaszkodziły grupie rządzącej. Ani przyznanie się do „ojcostwa” Platformy przez funkcjonariusza SB, ani informacja o partyjnych esemesach z wersją rosyjską – nie miały wpływu na notowania rządu Tuska. Dopóki umysłami Polaków władają medialni demiurdzy, a głównym atrybutem władzy jest propaganda – żadna, najbardziej szokująca wiadomość nie zmieni tej rzeczywistości.
Petelicki musiałby zatem wykonać lub planować wykonanie kroku, który wykraczał poza dotychczasowe formy aktywności i mógł realnie zagrozić czyimś interesom. W równym stopniu mógł to być akt polityczny, prowadzący np. do tworzenia „ekipy zapasowej” czy formowania „rządu fachowców”, jak dotyczący inicjatywy gospodarczej, która naruszałaby plany potężnych graczy i wywoływała konflikt interesów. Takie zagrożenie niosłyby sytuacje prowadzące do zawarcia realnych sojuszy politycznych lub gra służąca „nowemu rozdaniu”. Podobnie byłoby odebrane biznesowe zaangażowanie po stronie konkurencji, szczególnie tam gdzie ważą się interesy branży energetycznej.
Taki krok musiałby zmierzać w stronę podważenia dotychczasowego status quo, ustanowionego na początku 2010 roku, gdy Donald Tusk zrezygnował z upragnionej prezydentury na rzecz kandydata wspieranego przez środowisko WSI. Późniejsze wydarzenia, a w szczególności tragedia smoleńska utrwaliły ten konsensus i – jak się wydawało – wyznaczyły stabilny podział ról. Mógł on zostać zachwiany tylko w przypadku globalnych zawirowań (również na arenie międzynarodowej) lub w wyniku walki o podział nowych łupów.  Krytyczne wypowiedzi Petelickiego oraz różne formy ofensywy „trzeciej siły”, widziałbym bardziej w obszarze działań zmierzających do podważenia tego konsensusu niż będących wynikiem przemiany byłego funkcjonariusza SB. Dotąd jednak były to „spory w rodzinie”, nieprowadzące do otwartego konfliktu. By Petelicki stał się człowiekiem niewygodnym, musiała nastąpić sytuacja krytyczna lub jej realna zapowiedź. 
            Jeśli o mechanizmach rządzących III RP trzeba wnioskować na podstawie faktów, a nie słów i deklaracji – to istotnymi przesłankami zawsze powinny być wydarzenia dokonujące się w tle spektakularnych widowisk, czasem nie tylko mało widoczne,  ale pozornie oddalone od siebie. W kontekście sprawy Petelickiego, być może takim wydarzeniem jest wzrost aktywności prokuratury i zarządzenie przeszukania terenu MSZ, w związku ze sprawą niszczenia rzeczy należących do Tomasza Merty, przesłuchanie ambasadora RP w Moskwie, a nawet zapowiedź przeszukania terenu ambasady. Prokurator Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury zaznacza przy tym, że „śledczy na obecnym etapie postępowania nie zajmują się kwestią odpowiedzialności kierownictwa resortu spraw zagranicznych”. Może wskazówka tkwi w niespodziewanym podjęciu dyżurnego tematu „tajnych więzień” i wysypie publikacji na temat umowy łączącej Agencję Wywiadu z CIA w sprawie ośrodka w Kiejkutach? Powrót tego wątku zawsze anonsuje poważną grę w obszarze służb specjalnych.
Może trzeba jej poszukiwać w zaskakującym komentarzu z 9 czerwca br na forum byłych oficerów WSI., w którym mowa jest o „poczynaniach katoprawicy motywowanych poleceniami z zewnątrz”, jej „mentorach i męczennikach” oraz „oficerach wywiadu USA”, którzy niczym „sprężyny poruszają ten cały katoprawicowy cyrk”?  Czy do takich wydarzeń wolno zaliczyć powierzenie stanowiska wiceministra obrony narodowej  gen. Waldemarowi Skrzypczakowi – współautorowi (razem z Petelickim) tzw. Raportu Zespołu Ekspertów Niezależnych, w którym domagano się m.in. postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu? To tandem Petelicki-Skrzypczak formułował najbardziej krytyczne opinie pod adresem resortu obrony, armii i polityków grupy rządzącej. Wejście Skrzypczaka w struktury rządu, wydaje się sensownym zwieńczeniem okresu tej krytyki.
Obserwacja epizodów rozgrywanych w teatrze III RP może być pomocna w ocenie wymowy śmierci gen. Petelickiego – zawsze jednak będą to dociekania ograniczone do sfery domniemań. Tylko dwóch rzeczy można być pewnym w kontekście tej śmierci. Medialne występy rzeszy znajomych i przyjaciół generała świadczą, że została ona właściwie zrozumiana i zinterpretowana, a nas w najbliższych miesiącach czeka nasilenie ofensywy „pojednania” polsko-rosyjskiego, wzmożenie gestów propagandowych oraz zacieśnianie więzi z reżimem Putina. Taki czas wymaga nie tylko akcji dyscyplinujących, ale skutecznego powściągania wybujałych ambicji – tak, by konsensus osiągnięty tuż przed kwietniową tragedią mógł nadal obowiązywać w priwislinskim kraju.



Artykuł opublikowany w nr 26/2012 Gazety Polskiej.












Zachęcam Państwa do podpisywania petycji Solidarnych 2010 do administracji Baracka Obamy o wsparcie Narodu Polskiego w powołaniu międzynarodowej komisji do wyjaśnienia przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.


Tu znajduje się tekst petycji


instrukcja:
Wpisz imię (first name), nazwisko (last name), e-mail, przepisz kod z obrazka, kliknij Create an account. Otrzymasz e-maila z potwierdzeniem swoich danych i przyznanym hasłem (password). Zaloguj się (Sign In) na stronie http://wh.gov/zMU (podanej również w mailu, który otrzymasz), kliknij guzik Sign this petition. Zajmuje to jedynie 2 min.

2 komentarze

avatar użytkownika michael

1. Nie tylko zacieśnianie więzi z reżimem Putina,

ale i faktyczna putinizacja ustroju politycznego III RP, niekiedy prowadząca do groteskowego naśladowania białoruskiego Łukaszenki albo parlamentarnego działania partii Jedyna Rosja, czyli moskiewskiego odpowiednika Platformy Obywatelskiej. Jest to polityka systematycznego przekształcania systemu prawnego III RP w ustrój państwa totalitarnego.
Przykładem naśladownictwa może być ustawodawstwo spod znaku policyjnej pałki i zamordyzmu, likwidującego prawa do wolności przekonań, zgromadzeń a także wolności słowa oraz tłumienie mechanizmów samoorganizacji społeczeństwa. Każdy z tych typów totalitarnej ewolucji polskiego prawa znajduje konkretne przykłady. Niektóre z nich są wręcz plagiatem moskiewskich rozwiązań. Np. ostatnio uchwalona zmiana ustawy o zgromadzeniach publicznych.

Władimir Putin podpisał kontrowersyjną ustawę, która drastycznie, aż 150 razy, zwiększa karę grzywny za łamanie prawa o zgromadzeniach publicznych - zebraniach, wiecach, demonstracjach, pochodach i pikietach.
Rzeczpospolita, 8.06.2012 http://www.rp.pl/artykul/889037.html
W Dumie nowe prawo zostało przyjęte głosami prokremlowskiej partii Jedna Rosja. Za ustawą opowiedziało się (przy niezbędnym minimum 226 głosów) 241 deputowanych, 147 głosowało przeciwko.


Prawo totalitarnych satrapów nie tylko polega na drastycznym ograniczaniu sfery wolności i praw obywatelskich. Polega także na powolnej ewolucji ku dyktaturze, która, aby dyktaturą być, ogranicza kontrolę parlamentarną nad poczynaniami władzy. Mało kto pamięta, że jedną z pierwszych ustaw podpisanych już w pierwszym tygodniu urzędowania świeżutko wybranego Bronisława Komorowskiego, była ustawa pozbawiająca polski Sejm kontroli parlamentarnej z zakresie prawa traktatowego w stosunkach pomiędzy III RP a UE.
Rozwiązania ustawowe z ostatnich dni, nadające premierowi wolną rękę w sprawach "europejskiego paktu stabilizacyjnego" oraz "unii fiskalnej" nie są więc nowymi uprawnieniami, ale są jedynie szczególnym rozszerzeniem już posiadanych uprawnień ogólnych.
Mówiąc obrazowo, Donald Tusk ma w swoich rękach nieograniczone prawo do manipulowania polską suwerennością - bez ograniczeń i bez kontroli parlamentarnej. Premier nie musi nawet informować parlamentu o swoich skutecznych prawnie europejskich działaniach.

avatar użytkownika nadzieja13

2. Prawo totalitarnych satrapów...

"Prawo totalitarnych satrapów nie tylko polega na drastycznym ograniczaniu sfery wolności i praw obywatelskich. Polega także na powolnej ewolucji ku dyktaturze, która, aby dyktaturą być, ogranicza kontrolę parlamentarną nad poczynaniami władzy

Pełna zgoda... I dzieje się to w cieniu Innych wydarzeń, po "wielkiemu cichu", czyli wykorzystując zagłuszenie społ. aktualnymi wydarzeniami... Różnymi.
Tu nie ma przypadków Właściwie, w ogóle ich nie ma...

Ograniczenie kontroli parlamentarnej wypróbowano już także w trakcie szybkiego opracowania ustawy rozdzielającą funkcje Prokuraturę od Ministerstwa Sprawiedliwości (ust. Ćwiąkalskiego)..
Pijarowsko i z doskonałym skutkiem wykorzystaną do zamydlenia oczu pozorną niezależnością.. A wystarczy spojrzeć, kto wybiera I Przezesa SN, pozostałych, KRS, SA, kto ma nawet wpływ na obsadę i ew. "zesłanie" Prok. Rej....

To przeszło bez echa (protestów publisi), mało tego, z poklaskiem..
Idą więc dalej, już nawet bez potrzeby robienia badań OBOP.. nie trzeba... zmanipulowani nie widzą nic. Skutecznie uśpieni.