Tusku, Kurski, a miało być tak pięknie, nieprawdaż ?
Tusku, Kurski, a miało być tak pięknie, nieprawdaż ?
Ostatni sondaż, który jak zwykle zrobiony został na potrzeby bieżącej sytuacji politycznej zmusza do zastanowienia. Sytuacja musi być naprawdę poważna, jeżeli PO zyskało aż 5 punktów.
68 lat temu, w noc poprzedzającą największą w historii wojskowości inwazję, zanim jeszcze Alianci wylądowali na normandzkich plażach, na głowy Niemców zleciały setki plastikowych kukieł zrzucanych na spadochronach. Kukły imitujące żołnierzy napchane były amunicją hukową i w momencie uderzenia o ziemię rozpoczynały istne pandemonium huków i rozbłysków, zaś zdezorientowani i przerażeni Niemcy starali się przerzucić jak najwięcej swoich sił w rejon ich lądowania - oczywiście wybrany tak, by znajdował się zupełnie gdzie indziej niż miejsca, w których desant miał w istocie nastąpić. Był to klasyczny manewr odwrócenia uwagi. Otóż, co warto zauważyć, PO w sondażach zyskuje wtedy, kiedy Polacy za chwilę mają dowiedzieć się tego co dotąd było skrzętnie skrywane. Niestety, obecny rząd ma co skrywać przed społeczeństwem - na przykład cała ta hucpa z Euro w Polsce, te miliardy które rozpłynęły się nie wiadomo gdzie; coś trzeba na zadane wkrótce pytania Polakom odpowiedzieć.
Zajmijmy się na przykład takimi autostradami. Akurat w tym przypadku dokładnie skopiowano działania włoskiej mafii, która w latach 80. ukradła miliardy w trakcie budowy tamtejszych autostrad. Cały mechanizm dokładnie opisał poseł PiS dr Zbigniew Kuźmiuk w artykule pt. „Śladem włoskiej mafii”:
(…) Przestępczy łańcuch
Ten pierwszy jest renomowanym podmiotem, którego podstawowym zadaniem jest uzyskanie zamówienia publicznego na wielką inwestycję, której realizacja jest związana z wydatkowaniem setek milionów publicznych pieniędzy. Następnie tworzony jest kolejny podmiot, niepowiązany ani kapitałowo, ani osobowo z tym pierwszym, który ma przejąć od niego bezpośrednie wykonywanie prac związanych z inwestycją. Pomiędzy nimi zostaje zwarta, z reguły bardzo rygorystyczna, umowa, obwarowana wysokimi karami umownymi, nawet w przypadku minimalnych opóźnień w realizacji harmonogramu prac. Ten drugi podmiot korzysta również z licznych, powoływanych na realizację tylko tego kontraktu podmiotów „pośredników”, którzy z kolei faktycznie cedują wykonywanie bezpośrednich prac na zewnętrzne „obce” podmioty. Przy czym, żeby wyeliminować możliwość dochodzenia przez nie zapłaty bezpośrednio od pierwotnego wykonawcy, zakres przekazywanych najniżej robót, polega na ich rozbiciu na takie „czynniki pierwsze”, aby nie spełniały definicji robót budowlanych (np. na fakturach u bezpośrednich wykonawców inwestycji umieszcza się wynajem sprzętu budowlanego, dostawy surowców lub wypożyczenie pracowników). Charakterystyczną cechą całego systemu są wielomiesięczne opóźnienia w wypłacaniu należności faktycznym wykonawcom robót. W momencie zbliżania się do końca realizacji inwestycji spółka, która wygrała przetarg, popada w konflikt ze spółką na drugim poziomie i egzekwuje od niej kary, a jednocześnie zrywa kontrakt, spółka ta ma już podstawy do zgłoszenia wniosku o upadłość. Podobnie spółki na trzecim poziomie po otrzymaniu faktur od bezpośrednich wykonawców mają tak wysokie zobowiązania, że zgłaszają wnioski o upadłość. Spółka, która wygrała przetarg, inkasuje przez cały czas pieniądze od podmiotu publicznego, ale nie trafiają one do ostatecznych wykonawców, bo tych, którzy zlecili im prace faktycznie, nie ma.(…)
Zresztą mafia w Polsce ma większą swobodę. We Włoszech bardzo dobrze działa instytucja świadka koronnego, dlatego ostatnio skutecznie wyłapywani są szefowie włoskiej mafii; niestety w Polsce status świadka koronnego wykorzystywany jest do zagmatwania śledztwa; vide: zabójstwo gen. Papały.
Ale wróćmy do autostrad. Wprawdzie usłużne media na czas Euro nic nie mówią o tak zwanej „przejezdności” naszych dróg, ale i tak docierają do nas informacje o wyłażących z autostrad deskach i muszlach klozetowych, czy umywalkach. Jakoś przedarła się również informacja o tym, że na nowo budowanym odcinku drogi S7 zawalił się wiadukt. Oczywiście pociąg też zdążył się wykoleić (na szczęście towarowy i dlatego nikt nie zginął), ale o sytuacji na kolei porozmawiamy przy innej okazji.
W wielu miastach, zwłaszcza tych które są organizatorami Euro zaczęto wiele inwestycji, rozgrzebano całe ulice, rozgrzebano i nie skończono. Teraz, kiedy pieniądze się skończyły, te inwestycje gminy będą zmuszone ukończyć ze środków własnych. Niestety tych środków już nie ma, ponieważ pan Jan Antoni Vincent Rostowski (czy jak tam temu panu o podwójnym obywatelstwie), chcąc ukryć zadłużenie Polski w sposób niekontrolowany przerzuca zobowiązania na gminy i zmusza tym samym owe i tak już niedofinansowane gminy do zaciągania kolejnych kredytów. Część prezydentów i burmistrzów idąc za przykładem Mistrza oprócz zaciągania kredytów przerzuca długi na spółki miejskie. Tak to się kręci, wszyscy wszystkim są coś winni, tylko Ci na końcu łańcucha pokarmowego stoją na ulicach z jakimiś hasłami „zapłaćcie nam za naszą pracę”, czy podobnymi. Niestety nie są świadomi tego, że wpadli w ręce mafii, a tu żarty się kończą, ale przecież są w lepszej sytuacji niż Włosi, w następnych wyborach nie muszą głosować na PO.
W budżetach miast najwięcej środków przeznaczane jest na utrzymanie szkół, dlatego oprócz popierania polityki pani Minister Edukacji Narodowej Krystyny Szumilas (ale to ładnie brzmi, nieprawdaż?), władze z taką determinacją dążą do zamykania szkół i MDK-ów. Tu można zaoszczędzić, przecież i tak niejaki prof. Jan Hartman syn praprawnuka rabina Izaaka Kramsztyka i guru dla lemingów, oficjalnie stwierdził, że tylko 10 procent Polaków może być jako tako wykształcona. Może pan Hartman przesadza z tymi 10 procentami, przecież w dzisiejszej kulturze obrazkowej do obsługi parkingu czy przyniesienia paczki do domu niekoniecznie potrzebna jest umiejętność czytania. Właściwie po co te szkoły, nie wystarczą kursy przygotowujące do obsługi jakiejś konkretnej maszyny?
Ale wróćmy do naszych mistrzów bajeru.
Miało być tak pięknie, już ucięto dach w tuskobusie który miał obwozić pana Tuska i piłkarzy po Warszawie, już pani Kolenda przygotowała się do wywiadu, już pani Olejnik zamówiła w Paryżu odpowiednie nakrycie głowy, a tu klops. Nie wyszliśmy z grupy i to w jakim stylu !
Pan Tusk przestał pojawiać się w telewizorni, wszyscy jego towarzysze jakoś na chwilę zniknęli, no bo jak, jeszcze jakiemuś lemingowi mogło by zapaść w pamięci takie skojarzenie: EURO+KLĘSKA=TUSK; po co ryzykować. Wymyślono coś innego.
Postanowiono udowodnić, że jednak jest sukces. Zaraz po odpadnięciu naszej reprezentacji z rozgrywek zaczęto pokazywać obrazki z ulic polskich miast na których podobno trwa nieprzerwany, kolorowy i niezwykle szczęśliwy korowód kibiców z całego świata. Wszyscy się cieszą ze wspaniałej organizacji, z jakości naszego piwa i urody naszych dziewczyn.
Jednak któregoś dnia na kolegium redakcyjnym znanej ze swojej niezależności telewizornii zdecydowano żeby pójść na całość. Postarano się udowodnić, że kibice z całej Europy tak są wdzięczni naszemu rządowi za wspaniałą organizację, że postanowili nauczyć się mówić po polsku. Ci co oglądali, pamiętają, jak Irlandczycy, Hiszpanie i inni deklamowali w języku który czasami można było zrozumieć słowa: dwa piwa, trzy piwa, kocham cię i tym podobne. W każdym razie chodziło o liczebniki i jakiś alkohol. Tylko jedna niemota się wyróżniła, nic nie powiedział, ale pokazał koszulkę z napisem: „lubię Twoje cycki”, co skwapliwie pokazywano w tej telewizornii przez cały dzień, a może były jakieś powtórki w nocy, tego nie wiem.
Ale wróćmy do najnowszych sondaży. O PiS-ie któremu zawsze spada (sic!) jak rośnie PO nie ma co PiS-ać, w sytuacjach kryzysowych, a taka sytuacja w Polsce jest permanentna, PiS-owi zawsze spada. O partii ze świńskim ryjem na swoich sztandarach, której też spadło tak, że ho, ho, w tym towarzystwie pisać nie wypada. Jednak jest to też dla nich pewne ostrzeżenie, koalicjant nie powinien przeginać, jeżeli już, to powinien konsultować swoje happeningi, a nie tak bez wiedzy Igora, pardon, Igora Ostachowicza, jaja sobie robić.
Dlatego zajmijmy się tylko partią Jacka Kurskiego, która nie może w żadnym sondażu, tym prawdziwym, czy tym na użytek aktualnej sytuacji politycznej, przekroczyć trzech procent.
Okazuje się, że następny projekt rozbicia jedności prawicy legł w gruzach. Partykularne interesy paru osób, które bardzo, ale to bardzo przywiązały się do swoich diet w europarlamencie (nie bacząc na dobro Polski), nie powiódł się. Właściwie można by było takie zachowanie zrozumieć. Jest parę osób, które wiedzą (oj, wiedzą dlaczego!) nigdy nie wystartują z list PiS-u i próbują dostać się w następnych wyborach do Brukseli tworząc nową partię. Takie zachowania w polityce się zdarzają, właściwie w ostatnim dwudziestoleciu są nagminne. Jednak są pewne zasady, pewnych rzeczy się nie robi. Nie wolno ludziom z prawicy, którym kiedyś zaufaliśmy robić takich świństw. Nie wolno ludziom, którzy kiedyś mówili o dobru Polski tak się zachowywać.
Ja wiem, jak bardzo w ostatnim czasie rozczarowani są członkowie Solidarnej Polski, wiem z jakim trudem przekonywano (nie wyłączając szantażu) ludzi do wstąpienia w ich szeregi. Wiem jak się czują ci, którzy dali się przekonać i teraz - po deklaracji Jarosława Kaczyńskiego dającego ostateczny termin do opamiętania się i powrotu - mają dylematy. Przecież wielu z nich to uczciwi, fajni ludzie, chcący coś dobrego zrobić dla Polski. Problem jest taki, że wpadli w łapy manipulatorów i karierowiczów. I teraz mają problem.
Żeby ostrzec innych na przyszłość, ostrzec, że zaczyna się walka wewnętrzna w Solidarnej Polsce, informuję, że poseł Edward Siarka został wybrany na szefa małopolskich struktur Solidarnej Polski, a dotychczasowy szef struktur senator Maciej Klima został całkowicie pominięty w trakcie wyborów. Pewnie jest niezadowolony z tej decyzji Jacka Kurskiego, pewnie pomstuje i szuka nowej partii, ponieważ w następnych wyborach, do czegokolwiek, co by to nie było, będzie pominięty. Tak podobno jest w całej Polsce, wiem to z różnych źródeł, ale ani nie mam czasu, ani mnie to aż tak bardzo nie obchodzi, żebym te informacje weryfikował. Jedno jest pewne: nie tak miało być.
Natomiast bardzo mnie obchodzi to co robi Solidarna Polska chcąca wsadzić klin między środowisko Radia Maryja i TV Trwam, a „Strefą Wolnego Słowa”, czyli środowiskiem związanym z „Gazetą Polską”.
Tak jak pewni ludzie z Solidarnej Polski zaangażowali się w przejęcie praw do publikowania ostatniego zdjęcia Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (które ukazało się w „Gazecie Polskiej”) i nie przebierali w środkach do osiągnięcia celu. Tak w jaki chamski sposób wywierali nacisk na córkę Śp. Wojciecha Seweryna, który zginął nad Smoleńskiem, twórcę pomnika Katyńskiego w Chicago, na panią Anną Wójtowicz, żeby przejąć to zdjęcie. Jak wykorzystano pewnych ludzi w strukturach Klubów „Gazety Polskiej”, żeby skłócić nasze środowisko - to jest niepojęte. Musicie panowie wiedzieć, że my wiemy co wy robicie, co knujecie, dla własnej kariery, dla waszego status quo i jak przesadzicie, to przyjdzie czas i poinformujemy wszystkich o waszych niecnych uczynkach.
Dość Panowie, rentę z Unii Europejskiej macie już zagwarantowaną, wysoką rentę. Dajcie nam od siebie odpocząć. Proszę was o to.
Ryszard Kapuściński
- Ryszard Kapuściński - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Kto jest szczurem w pułapce?
Zacietrzewienie środowiska Gazety Polskiej w stosunku do Solidarnej Polski jest niepojęte. Jest to już kolejny, po tekście red. Sakiewicza obelżywy atak na SP ze strony tzw. Niezależnej. To, jak ona jest niezależna najlepiej wiedzą jej buchalterzy, księgując comiesięczne wpływy z PiS. Wiedzą to również ludzie usuwaniu z klubów GP w całej Polsce za swe sympatie dla SP. Wie o tym także redakcja Uważam Rze atakowana niemiłosiernie przez GP na swoim starcie - broń Boże nie z obawy przed konkurencją, a z przyczyn "obiektywnych".
Gazeta Polska płaci za swe stanowisko wysoką cenę; sprzedaż tygodnika gwałtownie spada, dziennik podobno stoi na skraju bankructwa, panowie Sakiewicz i Kapuściński przypominają szczury w pułapce.
2. "Sakiewicz i Kapuściński przypominają szczury"
A Ziobro, Kurski, Dera... jak takie orłyy, sokołyyy, bażaaantyy... a taki baaażant to tak wyyjdzie, tak otrząśnie się...
No jakoś tak to było :),
a te "comiesięczne wpływy" to już donos, czy jeszcze nie?
3. w sprawie Jedności
słowo jednośc dla Polski,dla Jej spraw
zaczyna brzmieć tak fałszywie,ze aż boli...trzecia droga,drugie płuco,co jeszcze ?
Polska jest jedna
a rozmienianie Jej na drobne,to Grzech,trudny do naprawienia...
gość z drogi