Coraz więcej wiem... (5 - stan wojenny)

avatar użytkownika guantanamera

    


   Wanda waha się czy wyjechać na Zachód i tam przeprowadzić operację usunięcia wzmacniającej pękniętą kość metalowej płytki, czy odłożyć operację i z metalem w nodze pojechać w Himalaje. W końcu postanawia zostawić płytkę na dłużej. W grudniu wyrusza za granicę. Zbiera się w lekkiej panice i wyjeżdża niemal w ostatniej chwili.

Kiedy w Polsce zostaje ogłoszony stan wojenny, zostaje za granicą. W tej sytuacji decyduje się na usunięcie płytki w szpitalu w Austrii. Niestety, wkrótce noga pęka w tym samym miejscu. Jednak lepiej było zaczekać. Zostaje założona nowa płytka - ale teraz noga zrasta się źle - w związku z czym musi przejść jeszcze jedną operację łączenia kości. Ale to później.

         My w Polsce 13 grudnia budzimy się w nowej rzeczywistości. Staje się oczywiste, że po raz kolejny komuniści postanowili zniszczyć naszą nadzieję. Najbardziej przeraził mnie plan rozbicia naszej jedności, jedności zwykłych ludzi wokół znaku krzyża, rękojmi pokojowych zmagań. Wokół ołtarza, przy którym w strajkującej Stoczni Gdańskiej i innych zakładach odprawiano Mszę świętą. Wokół Dekalogu i dobra - bo był to czas, kiedy ludzie odrzucali swoje wady i nałogi. Wiem, że wojnę wydano najpierw krzyżowi, wierze, Dekalogowi i Ojcu świętemu, a dopiero potem, w następnej kolejności strajkującym robotnikom. Pierwszy atak zbrojny w tej wojnie nastąpił 13 maja 1981 roku, a wymierzony był w następcę św. Piotra.. Na szczęście nie powiódł się - cud uratował Jana Pawła II. Akt drugi miał miejsce 13 grudnia 1981 roku.

Słuchamy wypowiedzi WRON o „zagrożeniach”, „wojnie domowej” „anarchii”. Jasne. Każdy ma taką anarchię jaką normalność. Dla Heroda anarchią są niemowlęta z Betlejem. Chrześcijanie są anarchią dla faryzeuszy i dla Nerona, a później dla wielu podobnych – Stalina i Hitlera i innych, których potrafimy wymienić z imienia i nazwiska. Dla zdrajców, dla targowiczan anarchią jest patriotyzm, dla kłamców - anarchią jest Prawda. Dla letnich anarchią staje się żarliwość, dla sitwy - wspólnota i solidarność. Dla tchórzy - odwaga, a dla pełzających w pyle straszliwą anarchią jest wspinanie się na szczyty...

 

Dla żerujących na ludziach słabszych anarchią jest zawsze - Ewangelia.

 

Stan wojenny roku 1981 ogłoszono na jedenaście dni przed Wigilią świąt Bożego Narodzenia. To już znamy.

Skoro tylko zostaje zapowiedziane, że Bóg zstępuje między nas jako król pokoju, gdy pojawia się Niewinny, który jest obietnicą Boga, kiedy powstaje choćby jeszcze niejasne i skryte, osłonięte tajemnicą przekonanie, że Bóg wypełni swoje słowo, Jego królestwo przyjdzie na tę ziemię, a wraz z nim zamieszkają w świecie sprawiedliwość i prawo, pokój i prawda, miłość i przebaczenie - ta zwykła zapowiedź przyniesiona przez nieznanych ludzi, którzy sami są niezupełnie pewni czego szukają - ta prosta zapowiedź pojawienia się takiej możliwości w małym, bezradnym Dziecku, rozpętuje śmiercionośne moce.

Jeśli bowiem prawda rzeczywiście pojawia się na świecie, to stanowi ona śmiertelne zagrożenie dla kłamstwa. I jeśli rzeczywiście pojawia się na świecie przebaczenie, wówczas królestwa tego świata muszą odsłonić to, czym są: królestwami morderstwa i kłamstwa.”

 

Spójrz. Wrogowie naszej cywilizacji swoje najhaniebniejsze czyny podejmują zawsze w dniach świąt chrześcijańskich. W Wigilię aresztowania przeprowadzało Gestapo. W latach stalinowskich przed chrześcijańskimi świętami wyruszało UB by wyłapywać polskich patriotów. Tak zabrano w 1948 roku bohatera, Jana Rodowicza "Anodę", podharcmistrza Szarych Szeregów, porucznika Armii Krajowej, żołnierza plutonu "Felek" Batalionu AK "Zośka", uczestnika akcji pod Arsenałem i wielu innych... Został zamordowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w styczniu1949 roku. W Wigilię Bożego Narodzenia aresztowano mojego wujka, żołnierza AK. I sanitariusza, który wiózł ofiarę milicjantów - maturzystę Grzegorza Przemyka, też aresztowano w Wigilię. W sfałszowanym procesie oskarżono go o śmiertelne pobicie chłopca. Związek Radziecki rozpoczynał atak na Afganistan, gdy świat obchodził Boże Narodzenie. W Wigilię 1982 roku przyniesiono wezwanie na Rakowiecką mojemu ciężko choremu Ojcu... Nawet biednego kubańskiego chłopca Eliana - który jedyny przeżył ucieczkę z Kuby przez morze do Stanów Zjednoczonych - administracja lewicującego prezydenta Clintona wydzierała rodzinie dokładnie w Wielką Sobotę Jubileuszowego Roku 2000, kiedy świat chrześcijański oczekiwał Wielkiej Nocy.

 

Podobnie w 1981 roku, wśród przygotowań do Bożego Narodzenia, a także w same Święta, przeciwnik, lekceważący nasze świętości, tradycje i naszą cywilizację, wciągał nas na swoje terytorium, narzucał swoje metody działania, siłą przymuszając byśmy wchodzili w krąg Zła, które reprezentował, w krąg innej, obcej cywilizacji, w krąg skrytobójstwa i kłamstwa, krąg najgorszych „królestw tego świata”.

Przywrócono wszystko, przeciw czemu dwa lata wcześniej podniósł się bunt narodu. Znów kto chciał demonstrować swoje przekonania musiał stosować przemoc i liczyć się z przemocą. Znów trzeba było kłamać - organizując ucieczki z aresztów, tajne redakcje i drukarnie, transport nielegalnej prasy. Znów trzeba było łamać złe prawo. Naszą jedność w dobru zamieniono w jedność walki, życzliwość - w niechęć i czasem - nienawiść. Znikła wola dogadywania się „Jak Polak z Polakiem”. Trwały rozgrywki w szeregach opozycji. Podział – ich główny cel, także cel stanu wojennego. Stan wojenny zniszczył nasze pospolite ruszenie broniące wielkich wartości. Przywrócił na powrót hierarchię cywilizacji turańskiej - wojskowego drylu, kłamstwa, spisku, oszukiwania. Ta wojna była od początku wymierzona w Boży pokój.

Już na początku stanu wojennego ma miejsce kolejne wydarzenie-symbol.

Otóż zostaję kurierem korespondencji „Od Zbyszka do Władka”. Moi Rodzice mieszkają we Wrocławiu, więc z łatwością uzyskuję pozwolenie na wyjazd. Osobom młodym, które nie wiedzą o co chodzi, wyjaśniam, że wtedy na każdy wyjazd poza miejsce stałego zameldowania należało uzyskać specjalną przepustkę, za wyjazd bez pozwolenia groziło więzienie. Po przepustkę ustawiałam się w ogromnej kolejce w specjalnie powołanym urzędzie przy Rakowieckiej.

Zaopatrzona w legalny dokument uprawniający do przejazdu wiozę - chyba było to w połowie stycznia 1982 roku - list od Zbigniewa Bujaka, do Władysława Frasyniuka.. Wiozę go odrobinę zdenerwowana: a jeśli tajne służby wiedzą gdzie ukrywa się Zbyszek? A jeśli ktoś śledził kolejnych kurierów przekazujących mi tę korespondencję? Ukrywam przesyłkę w zaszytej kieszeni mając jednak przez cały czas dziwne uczucie jakiejś nieznośnej lekkości bytu, jakiejś nierzeczywistości. Znów po prostu wiem... W głębi duszy sprawę od początku do końca traktuję jak zabawę.

Nie zaczepiana przez nikogo spokojnie wysiadam we Wrocławiu. Następnego dnia wyruszam pod pierwszy podany mi adres, którego przezornie nauczyłam się na pamięć. Konspiracja okazuje się głębsza niż myślałam - pierwszego wskazanego numeru nie ma w ogóle na tej ulicy. Wobec tego zgłaszam się pod adres drugi. I tu rozgrywa się historia, o której opowiedzeniu marzę już od dawna. W mieszkaniu, którego mieszkańców właściwie nie spotkałam, podejmuje mnie miła pani, jak się orientuję - przyjaciółka domu. Konwersujemy chwilę - widzę, że mnie sprawdza. Wypytuje jak znalazłam się we Wrocławiu, po co tu przyjechałam, a kiedy wyjaśniam, że jestem tu u siebie - sprawdza, czy znam wrocławskie realia. Na jej pytania odpowiadam bez zastanowienia - nie mam nic do ukrycia, żadnych podejrzanych powiązań, żadnych kontaktów z bezpieką. Rozmawiamy o tym i owym, pada nazwa szpitala, mówię, że pracuje tam ktoś z mojej rodziny i tu... konsternacja. Pani zmienia się na twarzy, wybiega z pokoju. Nie ma jej przez długą chwilę. Czekam cierpliwie, ale nietrudno się zorientować, że coś się nie zgadza. Stałam się osobą niewiarygodną i podejrzaną, do dzisiaj nie wiem z jakiego powodu.

Pani wraca z dyżurną kopertą - teraz „Od Władka do Zbyszka”. Daje mi polecenie jak ukryć kopertę w pociągu i - widać to wyraźnie - pozbywa się mnie jak najprędzej. Po kilku dniach odwożę list do Warszawy, oddaję w ręce wypróbowanych przyjaciół - tych samych od których dostałam przesyłkę do Wrocławia. Co za ulga, przynajmniej oni mi wierzą! Ale w kopercie musiały być podane instrukcje, żeby znaleźć innego kuriera – o wożenie tej korespondencji nigdy już nikt mnie nie poprosił.

Jakże jestem wdzięczna tej przezornej kobiecie dzisiaj, gdy znam kolejne fragmenty przyszłości. Jej nieocenionej podejrzliwości zawdzięczam, że w tym jednak nie uczestniczyłam! Jak bym się czuła dzisiaj, wiedząc, że narażałam swoją wolność wożąc wiadomości od człowieka, który swoją legitymację „Solidarności” sprzedał na aukcji u żony Kiszczaka?! Niewesoło byłoby myśleć, że w ten sam sposób sprzedał albo sprzeda także tamte listy, jeżeli ich nie zniszczył...

Jak czułabym się dzisiaj, wiedząc, że Władysław Frasyniuk, dla którego narażali się liczni bezimienni ludzie, głosował wielokrotnie i konsekwentnie za „prawem” do zabijania ludzi nienarodzonych? Ci, którzy tak chętnie korzystali z pomocy setek osób narażających dla nich swoją wolność, majątki, a może nawet życie, teraz, kiedy opływają w dostatki, nie dość, że odmawiają prawa do życia niewinnym ludzkim istotom, to jeszcze czynią wiele, żeby pogorszyć los żyjących.

Dziękuję Ci, Przezorna Nieznana Konspiratorko, która wożenie tych listów uczyniłaś odosobnionym epizodem mojego życia! Mogę myśleć dzisiaj o tym z uczuciem rozbawienia, a nie gnębiącego wstydu człowieka, który narażał się - i ośmieszał – dla przeciwników, co udawali przyjaciół.

 

W mieszkaniu Wandy, jak zwykle po jej wyjeździe zamieszkuje jej Mama. Od niej miewam teraz wiadomości o Wandzie. Spotykamy się często, pomagamy sobie nawzajem robiąc zakupy, albo po prostu dzieląc zapasami. Na temat stanu wojennego i stojących za nim ludzi i generała Jaruzelskiego mamy zdanie identyczne - po prostu najgorsze.

W lutym zaczynają się rozmowy weryfikacyjne. Początkowo mnie zostawiają, ale wkrótce zostaję „oddana do dyspozycji wydawnictwa” - przez pewien czas otrzymuję jakiś procent wynagrodzenia. Zakładam sprawę sądową.

Uczestniczę w różnych konspiracyjnych mniejszych i większych przedsięwzięciach, ale tym zajęciom towarzyszy podświadome uczucie, że to, co robię jest jednak działalnością abstrakcyjną, zabawą, którą ktoś urządza sobie moim kosztem. W moim mieszkaniu mieści się przez dłuższy czas redakcja czasopisma wydawanego przez grupę przyjaciół. Pismo podziemne - doprawdy, nawet jego tytułu już dziś nie pamiętam - miało być przeciwwagą dla bodajże „Tygodnika Mazowsze”.

Czasem moje mieszkanie służy za pokój maszynistek, innym razem staje się sekretariatem redakcji, sama też pisuję do niego felietony. Ale nie przywiązuję wagi do tej działalności, a grożące mi konsekwencje lekceważę można powiedzieć - odruchowo.

To wydarzenie miało miejsce nieco później, ale opiszę je już teraz. Oto któregoś dnia, gdy akurat palę w garnku jakieś wykorzystane w tajnym pisemku maszynopisy, do drzwi mojego mieszkania niespodziewanie puka Wanda. Otwieram jej i wracam do swego zajęcia.

A ona od razu wyczuwa moje nastawienie: - Ooooooo, konspiracja ...? - pyta z rozbawionym przekąsem. Obie wybuchamy serdecznym śmiechem. Odwiedzanie ośmiotysięczników pozwala i na nizinach spoglądać na sprawy z właściwego dystansu. Ja też, wiedziona intuicją, szóstym zmysłem, traktowałam tę naszą tajną redakcję z przymrużeniem oka. To była inicjatywa dziennikarzy, już uwikłanych w różne nurty. Wiedząc nie za wiele o toczących się w podziemnej „Solidarności” rozgrywkach, jednak przez skórę odczuwałam dziwną nieprawdziwość takich inicjatyw... Dzisiaj wszyscy wiemy coraz więcej...

 

Z konspiracją w moim mieszkaniu wiąże się jeszcze jedno wspomnienie. Często dawałam klucz pracującym u mnie osobom i gdy pewnego dnia ktoś zamknął drzwi bez wyczucia, klucz zaczął kręcić się w zamku. Trzeba było dostać się do mieszkania. Wyważaliśmy te drzwi przez pół godziny. Nikt, dosłownie nikt z sąsiadów nie wyjrzał, nikt nie pofatygował się zobaczyć co się dzieje. Bardzo mnie to wtedy rozbawiło. Myślę, że mogłam mieć w mieszkaniu olbrzymią hucząca drukarnię i też nikt nie zwróciłby na to uwagi.

Działalności konspiracyjnej służyło też mieszkanie Wandy. Mama Wandy udostępniała je do nadawania audycji radia „Solidarność”. Ja dwukrotnie przeprowadzałam z niego kontrolne sprawdzanie frekwencji w wyborach do Sejmu. Także tych 4 czerwca 1989 roku. Z dziesiątego piętra jak na dłoni widać ludzi wchodzących do szkoły, w której mieściła się Obwodowa Komisja Wyborcza. Szkoła nosi dzisiaj imię Wandy Rutkiewicz.

 


 

 

 

 

 

Etykietowanie:

16 komentarzy

avatar użytkownika kazef

1. @guantanamera

Mieczysława Słabego - lekarza z Westerplatte, informacja Wojskowa zabrała z domu pod pretekstem, że musi jechac do chorego, we Wszystkich Świętych, 1 Listopada. Siostra wybrała się na grób matki, on miał zaraz też iśc na cmentarz.
Do domu juz nigdy nie wrócił, siostry nigdy już nie zobaczył.

avatar użytkownika guantanamera

2. @kazef

Ileż jest takich przykładów! Jeszcze jeden z nich: Ks. Zdzisław Peszkowski wspominał Wigilię w 1939 roku w Kozielsku: "W noc wigilijną spadł na jeńców cios, jakiego nikt się nie spodziewal. Przerwano ciszę tego wieczoru i zarządzono rewizję. Księży i duchownych innych wyznań wyprowadzono i wszelki ślad po nich zaginął. (...) dzisiaj wiadomo, że taki sam los spotkał duchownych w dwóch pozostałych obozach: w Starobielsku i Ostaszkowie."

avatar użytkownika Maryla

3. @quantanamera

"Wrogowie naszej cywilizacji swoje najhaniebniejsze czyny podejmują zawsze w dniach świąt chrześcijańskich."

Profanują święta, profanują symbole.

Z ostatnich wydarzeń - aresztowanie Starucha 1 sierpnia 2011 r. w dzień rocznicy PW z miejsca, w którym Legioniści co roku oddają cześć Bohaterom.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

4. @Maryla

Słusznie... To jest ich cel - profanacja. Cel świadomy i podświadomy.... Profanacja świąt chrześcijańskich i narodowych. Jak bardzo podobne, jak porównywalne są te zachowania ....

avatar użytkownika intix

5. Guantanamera

...Podział – ich główny cel, także cel stanu wojennego. Stan wojenny zniszczył nasze pospolite ruszenie broniące wielkich wartości. Przywrócił na powrót hierarchię cywilizacji turańskiej - wojskowego drylu, kłamstwa, spisku, oszukiwania. Ta wojna była od początku wymierzona w Boży pokój...

Myślę, że to... trwa...
10.04. ... częściowo Nas zjednoczył... ale ONI widząc to, dążyli nadal do swojego celu, do kolejnego rozłamu... TO, co działo się na Krakowskim, pod Krzyżem... było z pełną premedytacją zaplanowane i miało swój cel... uderzyć w nasze Wartości... i podzielić, skłócić ponownie... czy IM sie to udało, odpowiedzmy sobie sami...
A ...pospolite ruszenie ...
Do dziś... cięęęęężko ruszyć...    a czas...
***
Pozdrawiam!
3-majmy się!!!

avatar użytkownika Jacek Mruk

6. Zło próbuje walki z Bogiem różnymi metodami

Pierwsze to mamienie zwykłych pustaków Judaszowymi srebrnikami
Bo nic tak wielu ludzi nie pociąga
Jak pycha, która się w pazerności przeciąga
Konspiracja często była tylko pozorem dla cwaniaków
Teraz widzimy ,że wielu było wsparciem żołdaków
SB-ecy mieli ich na sznurku jak kota
W Samych Swoich, choć tam była prostota
Tu prostactwo śliniło się na obiecane błyskotki
Ciemniacy powtarzają za zdrajcami , to zwykłe plotki
Gdy już otworzą oczy i zobaczą wszystko
Włos im dęba stanie , teraz mają igrzysko
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

7. Przypomniałam sobie wreszcie

tytuł tego pisma podziemnego co było redagowane w moim mieszkaniu, a którego maszynopisy paliłam... To była "Gazeta Niecodzienna"... Ale to było później - nie na początku stanu wojennego.
Na początku to wiozłam ten list "Od Zbyszka do Władka". I jeszcze raz dziękuję Nieznanej Przezornej Konspiratorce, która uratowała mnie przed wożeniem konspiracyjnych listów od Bujaka do Frasyniuka.
A wszystkich dzisiaj proszę - zróbmy coś wreszcie... Modlitwą... czynem... postawą... rozmowami...

avatar użytkownika guantanamera

8. Jeszcze coś ...

Pod tym adresem - WzP_nr_84.pdf - ( trzeba wyguglować i odnaleźć stronę 7) rozmowa z jednym z wrocławskich solidarnościowców...

Ileż on po 1990 roku dla ludzi odwojował ... Na jeden przynajmniej szwindel - razem z innymi - nie pozwolił...
Teraz trochę choruje...

avatar użytkownika guantanamera

9. Podobno Bujak

ten Bujak, dla którego poświęcanie się szczęśliwie udaremniła mi tamta kobieta, wczoraj u Olszańskiego w Trójce powiedział : " - W zachowaniu Jaruzelskiego był element patriotyczny..."
Nie wyjaśnił tylko dokładnie wobec którego kraju...

avatar użytkownika guantanamera

10. Petru o "kradzieży normalności". Jego normalności, nie naszej...

http://wpolityce.pl/polityka/282620-petru-coraz-bardziej-jak-palikot-lid...

W tym odcinku pisałam o dwóch światach... Oraz o normalności i anarchii:

"Słuchamy wypowiedzi WRON o „zagrożeniach”, „wojnie domowej” „anarchii”. Jasne. Każdy ma taką anarchię jaką normalność. Dla Heroda anarchią są niemowlęta z Betlejem. Chrześcijanie są anarchią dla faryzeuszy i dla Nerona, a później dla wielu podobnych – Stalina i Hitlera i innych, których potrafimy wymienić z imienia i nazwiska. Dla zdrajców, dla targowiczan anarchią jest patriotyzm, dla kłamców - anarchią jest Prawda. Dla letnich anarchią staje się żarliwość, dla sitwy - wspólnota i solidarność. Dla tchórzy - odwaga, a dla pełzających w pyle straszliwą anarchią jest wspinanie się na szczyty...

Dla żerujących na ludziach słabszych anarchią jest zawsze - Ewangelia."

avatar użytkownika gość z drogi

11. Temu cyborgowi zupełnie już odbiło

a meRdia nadal go lansują...jak to pisał @Morsik,ze ma oczy nadające Morsem ?
pozdrowienia nocne :)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

12. serdeczne modlitewne westchnienie

dla Pani Wandy

gość z drogi

avatar użytkownika michael

13. Znałem Ojca tego swetru, raz w tygodniu spotykałem się z nim na

seminarium fizyki, nigdy nie zamieniłem z Nim słowa, ani jednego.

avatar użytkownika gość z drogi

14. zastanawia mnie ten człowiek,jego konstrukcja psychiczna

jest w ni coś niepokojącego i nie wiem jak to napisać ,ale nienormalnego...jakieś "kursy ruskie"?

gość z drogi

avatar użytkownika michael

15. @ Żadne ruskie kursy.

Mój Tata to wyjaśnił, choć nigdy swetru nie widział. Mówił, że istnieją ludzie, którzy jeszcze nie odkryli, że istnieją jeszcze inne osoby...
Widzą innych ludzi nie jak samodzielne inne osobowości, ale jak statystów monodramy w teatrze jednego aktora, w której wszyscy inni są tłem, dekoracją, elementem scenografii.
Istnieje tylko to, na co On patrzy i widzi.
Był taki filozof, Bergson. Wypisz, wymaluj, Petru.

avatar użytkownika gość z drogi

16. może tak,może ,nie

mnie osobiście ten człowiek niepokoi,jest w nim coś,czego nie rozumiem i z czym się dotychczas nie spotkałam... wyrzuca słowa z siebie niby niby krótki szczek,słowa złe,toksyczne,strzela oczami na wszystkie strony...i robi wrażenie ...automatu... niepokojący człowiek ,zaprogramowany na ZŁO...
Z jednym się zgadzam...wyobcowany...nie dostrzegający ludzi obok siebie...traktując ich jak przydatne lub nieprzydatne narzędzia....albo po jakiś treningach psychologicznych,albo jakaś "sekta"
wtorkowe Dobrego Dnia :)

gość z drogi