Sądy po lubelsku, czyli kara dla niewygodnego ławnika

avatar użytkownika Rebeliantka

Sąd Rejonowy Lublin-Zachód najpierw aresztował, a potem skazał Ryszarda Milewskiego, ławnika. Proces wzbudza wątpliwości, gdyż oskarżycielką posiłkową jest adwokatka żony Milewskiego w sprawie rozwodowej, a w Sądzie pracują i pracowali liczni krewni eks-żony.

 


W dniu 25 maja 2012 roku Sąd Rejonowy Lublin-Zachód skazał Ryszarda Milewskiego, przewodniczącego Rady Ławniczej  w latach 2004-2007 Sądu Rejonowego w Lublinie na grzywnę w postępowaniu karnym uproszczonym. Akt oskarżenia wniosła 20 listopada 2007 r. Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ na podstawie dochodzenia prowadzonego przez Policję, a pokrzywdzoną w sprawie miała być adwokatka żony Milewskiego Katarzyna S., reprezentująca ją w sprawie rozwodowej.

Ryszarda Milewskiego oskarżono o czyny z art. 190 par. 1 kk, a dokładnie o to, że:

w miesiącu lutym 2007 r. dnia bliżej nieustalonego w Lublinie groził telefonicznie Katarzynie S. pozbawieniem życia oraz w dniu 2 maja 2007 r. w Lublinie w budynku Sądu Okręgowego wypowiadał pod adresem Katarzyny S. groźby pozbawienia życia i zdrowia, co wzbudziło u pokrzywdzonej uzasadnioną obawę, że groźby te zostaną spełnione.

Przestępstwo z art. 190 kk jest przestępstwem skierowanym przeciwko wolności człowieka w sferze psychicznej (wolność od strachu, zastraszania). Groźba karalna zawiera zapowiedź popełnienia przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego. Warunkiem przestępności czynu jest, aby groźba wywoływała uzasadnioną obawę, że zostanie spełniona. W doktrynie i orzecznictwie najwięcej kontrowersji wzbudza kwestia realności groźby. W niektórych orzeczeniach Sądu Najwyższego podnosi się, iż znamię wzbudzenia obawy należy oceniać subiektywnie, z punktu widzenia odczuć osoby zagrożonej. Inni autorzy podkreślają, że subiektywna ocena jest niewystarczająca, gdyż o tym, czy obawa jest uzasadniona decydować będą realne przesłanki odwołujące się do kryteriów zdroworozsądkowych.

Jak z tego wynika, wyrokowanie o tym, czy zaistniała groźba karalna może mieć charakter w dużym zakresie uznaniowy, zależny od dyskrecjonalnych ocen sędziego.

Proces Ryszarda Milewskiego wzbudził potężne wątpliwości u opinii publicznej nie tylko z tego powodu, że ocena realności groźby jest subiektywna, ale przede wszystkim w związku z niezapewnieniem warunków  do rozpoznania sprawy w sposób, który nie rodziłby obaw opinii publicznej co do możliwości rozstrzygnięcia w sposób całkowicie obiektywny i bezstronny. Opinia publiczna w większości była przekonana, że żadne groźby nie miały miejsca.

 

Ryszard Milewski


Skąd się brały obawy opinii publicznej i samego oskarżonego?

Ryszard Milewski był nie tylko ławnikiem Sądu Rejonowego w Lublinie, ale nawet przewodniczącym Rady Ławniczej  tego Sądu w latach 2004-2007. Za czasów Ministra Zbigniewa Ziobro w 2006 r. po zetknięciu się z przypadkami korupcji w sądach – jak to wówczas oceniał - napisał skargę do Ministra Sprawiedliwości.

Już to samo wystarczałoby za powód do wystąpienia przez Sąd w Lublinie na podstawie Art. 37 kpk do Sądu Najwyższego w Warszawie o przekazanie sprawy do rozpoznania innemu Sądowi równorzędnemu w innej apelacji z uwagi na dobro wymiaru sprawiedliwości, czyli po to, aby w oczach opinii publicznej nie powstawały obawy co do możliwego braku obiektywizmu Sądu.

Sąd jednak tego nie zrobił z własnej inicjatywy, a wnioski oskarżonego w tym zakresie odrzucał.

Było to zaskakujące, gdyż w niniejszej sprawie miały miejsce także inne ważne uwarunkowania.

Jak już wyżej podawałam, pokrzywdzoną i oskarżycielką posiłkową w sprawie była prominentna lokalna prawniczka, Katarzyna S., reprezentująca żonę Milewskiego w procesie rozwodowym. Prowadziła ona proces Doroty M. w karygodny sposób, m.in. wykorzystując bezpodstawne sugestie, iżby Ryszard Milewski miał molestować swoją kilkuletnią córeczkę. W tej sprawie śledztwo prowadziła Prokuratura w Lubartowie, która je umorzyła w marcu 2007 r. (sygn. akt Ds. 241/07), stwierdzając brak danych uzasadniających podejrzenie zaistnienia przestępstwa.


 


Nadto żona Ryszarda Milewskiego była w Sądzie Rejonowym w Lublinie kuratorem społecznym, a w Sądzie tym pracują bądź pracowali liczni członkowie jej rodziny. Należą do nich (informacje od pana R. Milewskiego):  sędzia Agnieszka Smoluchowska i jej mąż sędzia Wojciech Smoluchowski (sędzia A. Smoluchowska orzeka nawet w III Wydziale Karnym Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie, który sądził Milewskiego), starsza siostra żony Agnieszka Grobelska - jako główna księgowa, a ławnikiem była bratowa żony - Iwona Domańska.

 

Fikcja dobra wymiaru sprawiedliwości w sądach lubelskich

Żadnej z wyżej wymienionych okoliczności – mimo że były podnoszone przez Ryszarda Milewskiego - Sąd Rejonowy Lublin-Zachód nie uznał za wystarczającą przesłankę do zwrócenia się do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy do innego Sądu. W odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania sugerowano natomiast, że Milewski może celowo dążyć do destrukcji wymiaru sprawiedliwości "poprzez chęć nieuzasadnionego wpływania na właściwość sądów", a jego argumenty miały polegać li tylko "na prezentowaniu stanowiska, iż wydano w stosunku do niego jakieś niekorzystne orzeczenia".

Jak się zdaje, stanowisko Sądu Rejonowego Lublin-Zachód jest rażąco niezgodne z dobrem wymiaru sprawiedliwości.

Wprawdzie instytucja przewidziana w Art. 37 kpk ma charakter wyjątkowy i nie powinna być nadmiernie wykorzystywana /por. m.in. OSNKW: 3-4/1994, poz. 20; 1-2/0996, poz. 6/, ale „dobro wymiaru sprawiedliwości wymaga eliminowania sytuacji, które mogą wywoływać u uczestników postępowania lub u postronnych obserwatorów procesu przeświadczenie — choćby mylne — o niemożności bezstronnego rozpoznania danej sprawy”/2003.12.10, Postanowienie SN, III KO 42/03/.

Sąd Najwyższy podkreśla, że wysuwanie zastrzeżeń wobec pracy Sędziów nie może prowadzić — co do zasady — do wyłączenia właściwości miejscowej danego Sądu na podstawie Art. 37 kpk, ale stwierdza też, że: „należy mieć na uwadze natężenie konfliktu, i to, że postępowanie to powinno toczyć się w warunkach, w których prawidłowość orzekania nie będzie jednak wzbudzała, także w społecznym odczuciu, wątpliwości i zastrzeżeń, co do bezstronności procedowania i rozstrzygania w danej sprawie”/2003.07.02, Postanowienie SN, III KO 20/03/.

A przecież konflikt między Milewskim a lokalnymi sędziami w sposób oczywisty osiągnął znaczne rozmiary – składał on przecież wcześniej skargi na sędziów tego Sądu, w sądzie tym pracował zarówno on, jak i jego żona, a nadto do dzisiaj pracują tam krewni jego żony, mogący być zainteresowanymi wydaniem niekorzystnego orzeczenia w prowadzonej przeciwko niemu sprawie.

Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w oczywisty sposób popełnił błąd nie składając wniosku do Sądu Najwyższego na podstawie art. 37 kpk.

 

 

Ryszarda Milewskiego aresztowano do tej błahej i wątpliwej sprawy

Sposób procedowania w niniejszej sprawie rodzi także mnóstwo innych pytań.

Ryszard Milewski został aresztowany 30 marca 2012 na podstawie nakazu wydanego przez sędzię Iwonę Suchorowską - Chmielowiec. Jako podstawę aresztowania podano bezprawne utrudnianie postępowania karnego. Prezes Sądu Rejonowego Lublin-Zachód podał, że „przez okres czterech lat nie doszło do skutecznego rozpoczęcia postępowania, ponieważ uniemożliwiała to postawa oskarżonego”. Tą samą informację podał Rzecznik Prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie, wyjaśniając dodatkowo, iż  „sprawa wpłynęła do Sądu 21.04.2008 r.”.

Twierdzenie, iż przez 4 lata nie można było skutecznie rozpocząć postępowania z powodu postawy oskarżonego jest  – delikatnie to formułując – dalece nieścisła.

Przede wszystkim: z prowadzenia sprawy wyłączyło się – jak podaje pan Ryszard Milewski – 11 sędziów. Potwierdził to Rzecznik Prasowy sędzia Artur Ozimek, informując, iż: „najpierw wyłączyli się sędziowie z XV Wydziału Grodzkiego z uwagi na to, iż oskarżony był ławnikiem w tym wydziale i sędziowie znali go osobiście, następnie kolejna sędzia  została wyłączona z powodu tego, że była sędzią sprawozdawcą w sprawie, która dotyczyła tego samego zdarzenia, ale oskarżonym w niej była pokrzywdzona w niniejszej sprawie; był to subsydiarny akt oskarżenia wniesiony przez oskarżonego”.

Potem sędziowie zmieniali się. W okresie tych 4 lat postępowanie prowadziło - jak okazuje się i jak przyznał to w odpowiedzi na szczegółowe późniejsze pytanie z dnia 1 czerwca 2012 r. SSO A. Ozimek – sześciu różnych sędziów, a nie jeden, jak mogłoby wynikać z informacji udzielonych przez Sąd w dniu 16 maja 2012 r.

Ryszard Milewski wyjaśnia to szczegółowo:

Najpierw wyrok nakazowy z 8 maja 2008 r. /XVII K 658/08 (kara grzywny 800 zł) wydał sędzia Paweł Bodio. Po złożeniu przez oskarżonego sprzeciwu od wyroku  sprawę rozpoczęła prowadzić „sędzia Joanna Bis - Banach, która zaczęła chorować. Potem przewód sądowy rozpoczęła sędzia Agnieszka Starub - Cegiełko. Potem nastąpiła długotrwała reorganizacja sądu, przeprowadzka części sądu do Świdnika. Sędzia Agnieszka Straub - Cegiełko przeszła do IV Wydziału Karnego, gdzie została przewodniczącą, w związku z tym wyznaczono ponownie sędzię Bis- Banach, która się wyłączyła. Potem wyznaczono sędzię Katarzynę Gałus, która umorzyła postępowanie. Na to postanowienie strony złożyły zażalenie. Dopiero potem sprawę otrzymała sędzia Iwona Suchorowska -Chmielowiec, która 15 marca 2012 r. nakazała areszt”.

A więc przyczyny długotrwałego procedowania z jednej strony znajdują wyjaśnienie w działaniu samego Sądu (choroby sędziów, reorganizacje sądu, awanse, etc), a z drugiej strony wynikają ze zwyczajnych procedur sądowych (zaskarżanie orzeczeń i powrót sprawy do sądu I-szej instancji). Zwraca uwagę, że w sprawie było m.in. wydane "postanowienie o umorzeniu postępowania z uwagi na znikomy stopień społecznej szkodliwości, które zostało uchylone przez Sąd Okręgowy w Lublinie do ponownego rozpoznania”(informacja Rzecznika Prasowego).

Rażącym nadużyciem jest zatem twierdzenie Prezesa Sądu Rejonowego Lublin-Zachód, że sprawa nie mogła się rozpocząć przez 4 lata z winy oskarżonego. Ona przez cały ten okres toczyła się.

 

 

Sędzia Iwona Suchorowska–Chmielowiec postanowiła szybko wydać wyrok

Sędzi tej przydzielono sprawę sygn. akt III K 482/11 w październiku 2011 roku. Sędzia postanowiła - wydaje się - szybko ją zakończyć.

Do 15 marca 2012 r. zdążyła ustalić 5 terminów rozpraw, na których oskarżony był nieobecny oraz „zarządzić badanie oskarżonego w miejscu zamieszkania, ustalić, że jego przeprowadzenie było nieskuteczne, albowiem tenże, pomimo wiedzy o terminie badania uniemożliwił jego przeprowadzenie, ustalić, że nieskuteczne były próby doręczenia mu korespondencji za pośrednictwem Policji oraz zastosować środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania”(informacja od Rzecznika Prasowego).

A zatem tempo było iście ekspresowe. Ryszard Milewski wyjaśnia, że w tym okresie był już poważnie chory (choroby serca, kręgosłupa, astma, podejrzenie nowotworu jelit i skierowanie do szpitala), przedkładał zwolnienia od lekarzy sądowych, nie miał wiedzy o terminie badania lekarskiego oraz wnioskował o prowadzenie rozprawy podczas jego nieobecności. Ponadto miał adwokata, a adwokat podnosił, że w postępowaniu uproszczonym obecność oskarżonego nie jest konieczna na rozprawach.

Mimo to postanowienie o aresztowaniu nie zostało uchylone. Milewskiego przetrzymywano w areszcie od 30 marca do 25 maja. Jeden dzień w areszcie przebywał nawet już po zamknięciu przewodu sądowego, co jest istnym curiosum, gdyż sędzia uznała – nie wiadomo na podstawie jakiego przepisu - że musi być aresztowany aż do ogłoszenia orzeczenia.

W wyroku, który zapadł 25 maja, orzeczono grzywnę 1200 zł, a więc aresztowanie było bezzasadne na podstawie art. 259 par. 2 kpk („Tymczasowego aresztowania nie stosuje się, gdy na podstawie okoliczności sprawy można przewidywać, że sąd orzeknie w stosunku do oskarżonego karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania lub karę łagodniejszą albo że okres tymczasowego aresztowania przekroczy przewidywany wymiar kary pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia”).

Niezrozumiałe jest przy tym tak długie pozbawienie wolności Milewskiego. Nawet, gdyby założyć, że obecność oskarżonego na rozprawie była niezbędna w celu złożenia wyjaśnień, to areszt powinien być niezwłocznie uchylony po ich odebraniu. Ponadto, zgodnie z art. 259 par. 1: „Jeżeli szczególne względy nie stoją temu na przeszkodzie, należy odstąpić od tymczasowego aresztowania, zwłaszcza gdy pozbawienie oskarżonego wolności: 1) spowodowałoby dla jego życia lub zdrowia poważne niebezpieczeństwo”, a taki przypadek zachodził z powodu chorób Milewskiego.

Zgodnie z informacją Sędziego Artura Ozimka: „Milewski 30 marca został zatrzymany, a 19 kwietnia został doprowadzony na rozprawę do sądu /termin rozprawy był wyznaczony zanim oskarżony został zatrzymany/”.

Widać, że po aresztowaniu Milewskiego, sędzia się już nie spieszyła z procedowaniem. Jest to niezgodne z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Sąd nie zastosował się do wymogu niezwłocznego doprowadzenia tymczasowo aresztowanego (nie stawiającego się na wezwania) do sądu, określonego w art. 5 ust. 3 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (por. wyrok czwartej Izby Trybunału z dnia 11 lipca 2006 r. skarga nr 2192/03 w sprawie Harkmann przeciwko Estonii).

Z niewytłumaczalnych powodów po doprowadzeniu Ryszarda Milewskiego do Sądu w dniu 19 kwietnia, był on jeszcze przetrzymywany w areszcie przez ponad miesiąc (do 25 maja).

 

Konkluzje końcowe:

Jak się zdaje, Sąd Rejonowy popełnił liczne błędy podczas procesu Ryszarda Milewskiego. Nie zapewnił warunków do prowadzenia sprawy w sposób bezstronny, nie budzący wątpliwości opinii publicznej i oskarżonego. Z kontrowersyjnych powodów zastosował tymczasowe aresztowanie i trzymał ciężko chorego człowieka, ostatecznie skazanego na niewielką grzywnę, prawie 2 miesiące w więzieniu, nie zapewniając mu warunków ani do właściwego leczenia, ani do przeprowadzenia niezbędnych badań

Ryszard Milewski jest przekonany, że wyrok jest całkowicie bezpodstawny i jest skutkiem prowadzenia sprawy przez nieobiektywny Sąd. W realiach tej sprawy i wobec okrucieństwa związanego z tymczasowym aresztowaniem, trudno nie podzielać jego wątpliwości.

Milewski, to szanowany działacz społeczny. Z powodu wniesionego przeciwko niemu aktu oskarżenia przestał pełnić funkcję ławnika sądowego. Jest jednak obecnie Przewodniczącym Zarządu Dzielnicy Śródmieście. Gdy przebywał w areszcie, petycje z prośbą o jego uwolnienie i/lub gotowość złożenia poręczenia przedłożyło kilka instytucji i ok. 20 osób (w tym: troje posłów - Krzysztof Michałkiewicz z PiS, Jarosław Żaczek z Solidarnej Polski, Zofia Popiołek z Ruchu Palikota, liczni radni i działacze społeczni).

Z powodu wyroku skazującego Milewski może stracić pracę, gdyż jest pracownikiem samorządowym.

Byłoby wysoce właściwe, aby w niniejszej sprawie Sąd Okręgowy w Lublinie podczas rozpatrywania ewentualnej apelacji skorzystał z art. 37 kpk, aby uniknąć dalszych przypuszczeń co do możliwego braku bezstronności.

Opinia publiczna nie chce w sądach nepotyzmu i działań odwetowych ze strony prominentnych prawników. Nie może się też podobać podawanie nieprawdy przez Prezesa Sądu Rejonowego Lublin-Zachód – sędziego Wojciecha Wolskiego, który twierdził, że oskarżony przez 4 lata uniemożliwiał rozpoczęcie postępowania, gdy w rzeczywistości proces sygn. III K 482/11 toczył się od października 2011 roku i tylko w stosunku do tego okresu można byłoby badać, czy nieobecności oskarżonego były usprawiedliwione, czy też nie.

 

 

4 komentarze

avatar użytkownika Rebeliantka

1. Wywiad Ryszardem Milewskim z marca 2010 r.

Rebeliantka

avatar użytkownika Rebeliantka

2. Wywiad z Ryszardem Milewskim z maja 2010 r.

Rebeliantka

avatar użytkownika Rebeliantka

3. Jak widać

Jak widać, sytuacja od 2010 r. tylko się pogorszyła, mimo, że opinia publiczna była poinformowana i protestowała.

Ale, kropla drąży skałę, więc wierzę, że gmach niesprawiedliwości w końcu runie.

Rebeliantka

avatar użytkownika Rebeliantka

4. Jeszcze jedno nagranie