Coraz więcej wiem...

avatar użytkownika guantanamera

Latem 1981 roku dużo maluję. Dzisiaj w moim mieszkaniu wiszą namalowane przeze mnie wtedy i później obrazy - głównie kwiaty i portrety. Wśród innych te dwa naważniejsze - Wandy i Jana Pawła II. Jako dziecko nie przejawiałam żadnych zdolności w tym kierunku. Jako dorosła już osoba dla zabawy wykonałam kilka kopii obrazów Wyspiańskiego. Udało się - są nawet podobne. Ale tym najważniejszym impulsem było spotkanie z polskim emigrantem w Belgii. Były to czasy Edwarda Gierka, paszport dostawało się wykazując odłożone w banku100 dolarów, a zaproszenie konieczne do wizy przysyłali krewni znajomych. Koleżanka ze studiów załatwiła mi zaproszenie i pracę, teraz obie pracowalyśmy w Belgii w różnych miastach. Był to jakiś sposób na zwiedzanie Europy...

Tamtego dnia pojechałyśmy podziękować jej rodzinie za zaproszenia. I tam właśnie spotkałam polskiego emigranta, seniora rodu, pięknego mężczyznę o wyglądzie szlachcica ze starych portretów. Białe wąsy, siwa biała głowa, prosta - mimo lat - postawa. Uderzał wyraz jego twarzy - dobroć mimo wiekiej hardości, życzliwość obok wielkiej dumy. Na Zachód wyemigtował jeszcze przed wojną, gdyby nie to, pewnie by zginął, zabity jak nie przez Niemców to przez Rosjan...Tak kiedyś wyglądali Polacy - pomyślałam - a teraz chodzimy wszyscy szarzy i smutni, przygarbieni, przytłoczeni uciskiem obcej kultury... I zaraz następna myśl: - Ktoś musi namalować jego portret! Ponieważ nie znałam nikogo, komu mogłabym to zlecić, przyrzekłam sobie solennie, że poproszę o fotografię i kiedyś namaluję go sama...
Nastepnego dnia żegnamy się z rodziną Ewy i wyruszamy wspólnie do Brukseli. Zwiedzamy miasto, a przy okazji w kilku restauracjach usiłujemy sprzedać przywieziony z Polski radziecki kawior. Bez skutku. Późnym popołudniem, zmęczone, przysiadamy w małej kawiarence. Weszłyśmy tam widząc taki znajomy napis: „Kalinka”. Kiedy zaczynamy rozmawiać, odzywa się do nas po rosyjsku człowiek zza baru. Właściciel maleńkiego lokalu okazuje się przybyszem z ZSRR, żydowskiego pochodzenia, z emigracji lat 70- tych.

Wchodzą nowi goście. Któryś z nich siada prz sąsiednim stoliku i słysząc jak łamanym rosyjskim rozmawiamy z właścicielem „Kalinki”, pyta: - Wy z Polski? - Z Polski. - No, to cieszcie się. Polski kardynał został wybrany Papieżem... Patrzymy na siebie z Ewą. Nie wiemy - mówi prawdę, czy żartuje. - Tak, a jak się nazywa? - zadaje pytanie kontrolne któraś z nas... Jak Polak, to pewnie Dąbrowski - odpowiada nasz rozmówca, któremu przypomniał się najwyraźniej polski hymn narodowy...No, to mamy w zasadzie pewność, że nie należy go traktować poważnie. - Wśród polskich kardynałów nie ma kardynała Dąbrowskiego – odpowiadamy z przyganą. - Zaraz w radio podadzą wiadomości, to przekonacie się, że to prawda - upiera się nasz informator. Właściciel „Kalinki” nastawia głośniej przygrywający po cichu kawiarniany radioodbiornik. Zbliża się pełna godzina, powinni podać tę informację. - Jeżeli się okaże, że to prawda, postawicie nam drinka - mówi posłaniec dobrej nowiny - i tym dopiero zraża nas do siebie całkowicie: alkohol zupełnie nie pasuje do świętowania takiej wiadomości. Ale oto informacje zostały podane, o „papieżu Dąbrowskim” i żadnym papieżu z Polski ani słowa. Oddychamy z ulgą i z honorem wynosimy się z „Kalinki”. Mówiąc szczerze, po prostu uciekamy, żeby w razie czego nie stawiać alkoholu, choć nasz rozmówca namawia, żeby zaczekać na kolejny serwis informacyjny.

Wsiadamy do pociągu i po godzinie docieramy do Gandawy. U znajomych, których odwiedzamy, nikt nic nie wie. Ale kiedy wreszcie gospodarze włączają telewizor, to od razu widzimy obrazy, które każdy z nas od 16 października 1978 roku nosi w sercu: biały dym, balustrada balkonu bazyliki świętego Piotra, zbliżający się do niej krzyż, wypowiedziane po łacinie słowa, że mamy Papieża, i - po chwili - nazwisko: „Kardinale Wojtyla”. Do balustrady zbliża się szczupły, młody jeszcze człowiek. Kardynał Karol Wojtyła, Jan Paweł II. Jedyne co o Nim wiem, to że jest z Krakowa. Wiem również jak wygląda, bo kiedyś widziałam Jego zdjęcia. Nie znam Jego kazań, artykułów, nie mam pojęcia o tym, że pisze wiersze.
Teraz jest nam trochę przykro, że opuściłyśmy „Kalinkę” nie pozwalając tamtym ludziom uczestniczyć w naszej dumie i radości, ale odczuwamy też ulgę, że wspaniała wiadomość dociera do nas w chwili, kiedy znalazłyśmy się już wśród swoich.

Zawsze kiedy wypowiadam słowo „przypadek”, myślę, że warto by słowo to zostało wykreślone z naszego słownika. Przypadek to sytuacja, której nikt wcześniej nie był w stanie przewidzieć, więc jeśli choć jedna osoba patrząca z zewnątrz zauważała bieg wydarzeń, to o przypadku mowić nie można. Prościej - słowem „przypadek” osoby zaangażowane w wydarzenie określają swoje niedoinformowanie... Kiedy wydaje mi się, że przypadkiem spotykam na ulicy znajomą osobę oznacza to jedynie, że nie znałam wcześniej jej planów. A przecież ktoś, kto obserwował miasto przez lornetkę choćby z płynącego powoli nad miastem balonu, nie nazwał by naszego spotkania przypadkowym. Widziałby jak wychodzimy ze swoich domów i powoli zmierzamy ku jednemu celowi - po drogach które są promieniami okręgu idziemy ku środkowi, ku centrum. Już z perspektywy balonu, ba, nawet wysokiego piętra w wieżowcu, to, co my nazwiemy przypadkiem zmienia się w możliwość. Ktoś, kto dodatkowo podsłuchałby nasze wcześniejsze rozmowy przez telefon i znał nasze plany, widziałby już nie żaden przypadek ale wysokie prawdopodobieństwo. Ha, ha! A wszechobecne dzisiaj kamery i siedzący w specjalnych pomieszczeniach obserwatorzy – oni mając obraz z różnych kamer obserwują live jak nieuchronnie dochodzi do wydarzeń, które później ich uczestnicy będą nazywać "przypadkami"...
A czym są nasze „przypadki” z perspektywy Boga? Boga, który widzi wędrówkę każdego ato mu, czas i przestrzeń? Są, jak wszystko na świecie, nieuchronną konsekwencją wydarzeń, które rozpoczęły się już od chwili stworzenia, a później dramtycznie zmieniły swój bieg w wyniku grzechu pierworodnego Adama i Ewy.
To, co nazywamy przypadkiem - jest zawsze próbą, albo - używając określenia stosowanego w fizyce - szansą. Jest taki stan w mikrokosmosie, w którym nie ma już niczego stałego, wyłącznie "szanse". Ale z tych "szans" powstał materiał, z którego zbudowano ten ekran, fotel na którym siedzimy, skały na które wspinała się Wanda – a także my sami ... Ale też - miecz, czołg i łódź podwodna. Szansą jest każde wydarzenie w którym uczestniczymy - szansą na dobro, albo na zło... Człowiek, na którego wpadamy „przypadkiem” - potrzebuje naszej pomocy. Kobieta, albo mężczyzna, których spotykamy „przypadkowo”, zostają naszym mężem lub żoną. Z każdej próby można wyjść zwycięsko - albo szansę zaprzepaścić. Możemy ominąć czekającego na pomoc człowieka, możemy na zło przyzwolić.
Wiele razy myślałam o tym, jak bardzo nie rozumiem słów „... i nie wódź nas na pokuszenie” w przepełnionej dobrocią Modlitwie Pańskiej. Chodzi o to, byśmy - stając wobec próby - którą często nazywamy przypadkiem - wybierali rozwiązanie właściwie: błogosławieństwo, a nie przekleństwo. Byśmy byli do tej próby przygotowani.

Czy istnieje przeznaczenie? Na pewno nie jako fatum. Bóg który zna każdy atom stworzonego przez siebie świata - zna też wędrówkę wszystkich atomów. Zna wszystkie potencjalne wersje wydarzeń, a więc także wszystkie możliwe rozwiązania. Bóg zna również ostateczne zakończenie wszystkiego. Jedno, czego Bóg nigdy nie wie do końca - to tego, jakie konkretne rozwiązanie w konkretnej chwili wybierze człowiek. Po to przecież dał mu wolną wolę.. Ten wybór należy do nas, jest naszą własnością, aktem naszej woli. Każda nasza decyzja może pchnąć świat w dobrym kierunku, ale może zatrzymać, albo na chwilę zawrócić z drogi do Boga.
Skoro nie ma przypadków, wszystko kiedyś musi skończyć się dobrze. Naszym przeznaczeniem jest niebo, mieszkanie, które przygotował nam Chrystus. Istnieje też najlepsza dla każdego droga, która tam prowadzi. Można zostać z tej drogi zepchniętym. Można się na tej drodze zatrzymać, usiąść na poboczu i nigdy nie wypełnić swojego powołania, a mimo to nieba nie utracić... Można też zejść z niej z własnej woli - definitywnie odrzucić przeznaczenie.

Ale to jeszcze nie koniec. Jest puenta do tej opowieści .
Kiedy 11 czerwca 1999 roku w Sejmie III RP polscy parlamentarzyści i papież śpiewają nasz polski hymn „Marsz, marsz, Dąbrowski”, to nie może przecież nie powrócić wspomnienie kawiarni „Kalinka”, rosyjskojęzycznego informatora, który Ewę i mnie przekonywał, że papieżem został polski "kardynał Dąbrowski", naszej ucieczki, późniejszej radości i wszystkich zmian w moim życiu, które się z tego powodu dokonały... Patrzę na ekran telewizora i serdecznie się uśmiecham. - I cóż, kardynale Dąbrowski, jednak wróciłeś z ziemi włoskiej do Polski! - myślę, a może mówię sama do siebie, śmiejac się. A Jan Paweł II na to: - Ale nikt nie przypuszczał, że w takim umundurowaniu!
Nawet nie zastanawiam się, czy słowa Jana Pawła II odnoszą się do śpiewanego w Sejmie Mazurka Dąbrowskiego. Wierzę, że Bóg pozwolił nam słyszeć się z daleka poprzez czas i przestrzeń i żart rozpoczęty 16 października 1978 roku w Brukseli zakończyć 21 lat później myślami, które krążą między Wrocławiem i Warszawą. Śmieję się do Niego przez lata i kilometry, ciesząc się, że pomyśleliśmy o tym samym...

Nie zamierzam nazywać przypadkiem faktu, że 15 października 1978 roku, kiedy już konklawe powoli skłaniało się ku wyborowi, a Wanda docierała do szczytu Mount Everestu, ja podejmowałam wypełnione później postanowienie, że nauczę sie malować.
Nie namalowalam portretu tego polskiego szlachcica. Ale za to my, po wezwaniu Jana Pawła II "Niech zstapi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi." przestaliśmy chodzić przygrabieni. Wyrostowaliśmy plecy. Odzyskalismy godność i hardość dawnych Polaków i staliśmy się do tego polskiego szlachcica znowu podobni...

Poczucie tej dumy i tej godności chiałabym przekazać dzisiaj tysiącom Polaków, którzy nasz hymn narodowy śpiewają na sportowych stadionach... Marsz, marsz Dąbrowski....

19 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

godność - o tym wciąż nam przypominał JP II - ludzka godność . Przez dziesięciolecia rządów sterowanych z Kremla morderców i nieudaczników, naznaczanych na "wodzów" PRL, zbyt wielu z nas chodziło ze zgiętym karkiem.

Czytam Twój opis napotkanego emigranta i widze inne porterty - z chat chłopskich, wiszące na gobelinach 'portrety przodków" czyli fotografie zrobione przez jarmarcznego fotografa przed II WŚ. Widziałam kilka takich zdjęć przechowywanych przez rolników z równą czcią, jak odziedziczone po swoich dziadkach obrazy "świete".

Z tych fotografii bije własnie godność. Z tych sumiastych wąsów dziadka i powaznej twarzy babci. Bije z nich poczucie godności .

"I tam właśnie spotkałam polskiego emigranta, seniora rodu, pięknego mężczyznę o wyglądzie szlachcica ze starych portretów. Białe wąsy, siwa biała głowa, prosta - mimo lat - postawa. Uderzał wyraz jego twarzy - dobroć mimo wiekiej hardości, życzliwość obok wielkiej dumy. Na Zachód wyemigtował jeszcze przed wojną, gdyby nie to, pewnie by zginął, zabity jak nie przez Niemców to przez Rosjan..."

I ci z rodów szlacheckich, jak tez ci z gospodarek chłopskich mieli to poczucie godnościi honoru.
To ta godność nie pozwalała im na zdradę i zaprzaństwo.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Opisałaś to co wiele razy tutaj podkreślałaś

Jednym nadzieję , a innym zaciekawienie dałaś
Ja dostałem dziś w nocy kiedy spałem
To co wpisuje się w temat , tu dodałem

Pozdrawiam serdecznie:)
PS. Możesz zamieścić swoje obrazy dla oczu cieszenia
Bo przypuszczam że wielu ma takie pragnienia

avatar użytkownika guantanamera

3. @Maryla

Ten emigrant mimo że był w garniturze wyglądał jakby przed chwilą wyszedł z obrazu Matejki lub Wyspiańskiego. Chyba przedtem nie spotkałam nigdy nikogo kto by w rzeczywistości, a nie na scenie tak wyglądał. Wrażenie musiało być ogromne, skoro podjęłam to postanowienie...

avatar użytkownika guantanamera

4. @Jacek Mruk

Rozważnia o przypadkach są dedykowane Tobie i wszystkim, którzy w nie nie wierzą i ich nie uznają. Racja jest po naszej stronie...
Co do obrazów...Może ktoś mi zeskanuje i wtedy zobacze jak wyglądają...:)
Rekolekcje rzeczywiście na temat... wszystko się zgadza... Teraz wiem dlaczego jestem szczęśliwa...
Serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika Jacek Mruk

5. Quantanamera

Czy gdzieś wyczytałaś że mam jakieś wątpliwości?
Bo nigdy nie pisałem o takiej możliwości
Wciąż z uporem maniaka powtarzam to samo
Że nie przypadkowo nam w życiu zesłano
Do zeskanowania wystarczy chyba skaner tylko mieć
W dziedzinie techniki Natenczas tu jest spec
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

6. @Jacek Mruk

Było zupełnie odwrotnie. Ty napisałeś w komentarzu, że nie ma przypadków, a ja na to, że też tak uważam, że na ten temat mam dłuższe rozważanie i że je niebawem wpiszę. Stąd ta dedykacja...
Co do skanera, no, to właśnie jest problem...

avatar użytkownika Jacek Mruk

7. Quantanamera

Bałem się że źle mnie może zrozumiałaś
Tą odpowiedzią spokój dla moich myśli oddałaś
Przypuszczam że nie masz skanera, więc daj ogłoszenie
Zgłosi się ktoś kto ma to urządzenie
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika intix

8. Guantanamera

Przypadek, przypadki...
...warto by słowo to zostało wykreślone z naszego słownika...
 
Zgadzam się z Tobą, że w życiu nie ma przypadków, ale w słowniku powinny pozostać z powodu deklinacji...:) odmiany w języku polskim  przez przypadki...
Tylko takie przypadki uznaję... ktoś kiedyś wyrazowi "przypadek" nadał inne jeszcze znaczenie... i tak powstało mylenie ...szans... i możliwości wyborów jakie Pan Bóg nam daje...
Dziękuję za dalszy ciąg opowieści i pozwolę sobie dołączyć wspaniały wykład Pana prof. Piotra Jaroszyńskiego...który gorąco polecam Zainteresowanym...

Serdecznie Pozdrawiam...

avatar użytkownika guantanamera

10. @intix

"Zgadzam się z Tobą, że w życiu nie ma przypadków, ale w słowniku powinny pozostać z powodu deklinacji...:)" Niech będzie...:)
No, ale z drugiej strony to, że o Dąbrowskim prawie dokładnie w tym samym czasie napisał Pan Michał może być dowodem, że te inne przypadki też istnieją...

avatar użytkownika intix

11. Guantanamera

Niech będzie...:)
***
:))
...No, ale z drugiej strony to, że o Dąbrowskim prawie dokładnie w tym samym czasie napisał Pan Michał może być dowodem, że te inne przypadki też istnieją...

:)Deklinacja ma kilka przypadków:))
Na poważnie... pamiętajmy, że często inspirujemy się wzajemnie... ale w tym PRZYPADKU:)) sprawdziłam, wpis Pana Michała ukazał się dzień wcześniej od Twojego. Pan Michał miał swoje plany pisarskie, Twoja opowieść była wcześniej napisana i ukazuje się cyklicznie... czy fakt zbieżności zawartych wątków to "przypadek"...?
Inny "przypadek"... o którym w rozmowie z Tobą już wspominałam... o DUCHU w moich wpisach... Nasze rozmowy zaczęły się, o ile dobrze dobrze pamiętam w notce o "Rozważaniach o nienawiści"... piszę pod wpływem doznań, przeżyć,  tego co doświadczam, ten wpis spowodowała potęgująca się wobec Nas nienawiść...
Kolejne wpisy, kolejne pod nimi rozmowy... Finał przypadł w terminie Świąt Zesłania Ducha Świętego... (pomyślałam o t y m, kiedy robiłam wpis właśnie na Zesłanie Ducha Świętego...)... "Przypadek"...?
Tak, jak kiedyś Ty powiedziałaś...  J a  tych wpisów wcześniej nie planowałam... nie planowałam także terminów...
Wracając do przypadków... mała refleksja...
:)Ważnym wydaje się... aby "przypadkiem":)) nie pogubić się w "przypadkach:))
Serdecznie Pozdrawiam...:)

avatar użytkownika guantanamera

12. @intix

No, jest jeszcze taka rozbieżność, że u mnie to jest kardynał a potem papież Dąbrowski...
A o tym jak nie pogubić się w przypadkach będzie następna część wspomnień. I to zupełnie nie przypadkiem. Zobaczysz...
Jednak zdradzę ten sekret od razu. Poezja ratuje nas przed "pogubieniem się w przypadkach"!
Serdecznie i z Uśmiechem Cię Pozdrawiam...:)

avatar użytkownika intix

13. Guantanamero...:)

Z tym pogubieniem się w "przypadkach" to był żart z mojej strony, co widać chyba:), co nie znaczy, że istnieje zawsze prawdopodobieństwo pogubienia się... nie tylko w przypadkach... jeżeli...
Ale zaczekamy na dalszy ciąg Twojej opowieści...

Ja jeszcze o coś miałam zapytać Ciebie...
Uciekłyście wtedy z kawiarni, aby nie stawiać alkoholu...
Nie pomyślałaś wtedy, że to nie był "przypadek", to Wasze spotkanie z "posłańcem dobrej nowiny"...?
Nie wiadomo jak potoczyłoby się Wasze spotkanie, gdybyście wtedy zostały jednak...  może miałyście tam pozostać, aby przebywającym tam, opowiedzieć więcej, niż podawały w tym dniu tamtejsze media o Kardynale Wojtyle... o Polsce...?
Myślałaś kiedyś o tym...?

Pozdrawiam Serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

14. @intix

"Uciekłyśmy", no, bo skoro to miał być "kardynał Dąbrowski", a potem słowa o tym w wiadomościach, to pomyślałyśmy, że oni z nas kpią... To była naprawdę bardzo dziwna sytuacja... Kiedy się później okazalo że jednak nie kpili, zrobiło mi się żal, że potraktowałyśmy tych ludzi trochę jak kłamców. I żal mi było, bo oni mogli z nami dzielić radość... Ale z drugiej strony - może oni jednak domagaliby się tej wódki? Może więc lepiej, że opowiadali potem: Wyobraźcie sobie, że akurat były tu Polki i nie uwierzyły nam!!!A my mówiliśmy prawdę!!!
Co do opowieści, to o Polsce mogłam opowiadać, nawet sporo.
O kardynale Karolu Wojtyle - nic. Po prostu nic.
Ale to na pewno nie był przypadek, że tam dowiedziałam się o wyborze papieża - Polaka, a dzień wcześniej postanowiłam, że nauczę sie malować... Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika intix

15. Guantanamera

...Ale to na pewno nie był przypadek, że tam dowiedziałam się o wyborze papieża - Polaka, a dzień wcześniej postanowiłam, że nauczę sie malować...

Gdybyś nie wyjechała, kto wie, czy podjęłabyś takie postanowienie, które później zrealizowałaś...

...Ale tym najważniejszym impulsem było spotkanie z polskim emigrantem w Belgii.(...)
Tamtego dnia pojechałyśmy podziękować jej rodzinie za zaproszenia. I tam właśnie spotkałam polskiego emigranta, seniora rodu, pięknego mężczyznę o wyglądzie szlachcica ze starych portretów. Białe wąsy, siwa biała głowa, prosta - mimo lat - postawa. Uderzał wyraz jego twarzy - dobroć mimo wiekiej hardości, życzliwość obok wielkiej dumy. Na Zachód wyemigrował jeszcze przed wojną, gdyby nie to, pewnie by zginął, zabity jak nie przez Niemców to przez Rosjan...Tak kiedyś wyglądali Polacy - pomyślałam - a teraz chodzimy wszyscy szarzy i smutni, przygarbieni, przytłoczeni uciskiem obcej kultury... I zaraz następna myśl: - Ktoś musi namalować jego portret! Ponieważ nie znałam nikogo, komu mogłabym to zlecić, przyrzekłam sobie solennie, że poproszę o fotografię i kiedyś namaluję go sama...(...)
Nie zamierzam nazywać przypadkiem faktu, że 15 października 1978 roku, kiedy już konklawe powoli skłaniało się ku wyborowi, a Wanda docierała do szczytu Mount Everestu, ja podejmowałam wypełnione później postanowienie, że nauczę sie malować.
Nie namalowalam portretu tego polskiego szlachcica. Ale za to my, po wezwaniu Jana Pawła II "Niech zstapi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi." przestaliśmy chodzić przygrabieni. Wyrostowaliśmy plecy. Odzyskalismy godność i hardość dawnych Polaków i staliśmy się do tego polskiego szlachcica znowu podobni...
***
Nie śmiem Cię prosić, ale ... namaluj portret tego emigranta...proszę...
Wiem dlaczego Cię proszę, ale nie potrafię wyrazić tego słowami...
Może w tym, co wytłuściłam drukiem, znajdzie się odpowiedź...
Pomyśl, proszę... o TYM portrecie... może dla upamiętnienia...może dla Potomnych...(?)
Sama nie wiem dlaczego o tym pomyślałam...aby TEN portret powstał...
***
Serdecznie...:)




avatar użytkownika guantanamera

16. @intix

Sama o tym teraz myślę... Ale nie mam tej fotografii... Nie jest wcale wykluczone, że ten Pan był tylko siwawy, a ja po latach dodałam Mu siwizny... O fotografię nigdy w końcu nie poprosiłam, chociaż miałam to zrobić..Minęło tyle czasu... Zobaczę... Może namaluję tylko portret-symbol. Portret Pięknego Polaka.
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika gość z drogi

17. Witajcie Drogie Dziewczęta :)

nie gniewajcie sie na TEN zwrot...ale wiek niech będzie moim usprawiedliwieniem :)
Zresztą TAK zawsze witała nas z Siostrą moja Mateńka..a pózniej ja ,moje ukochane Koleżanki...:)
Droga @Guantanamero :)
Tak pięknie malujesz słowami swoje przeżycia,że zawsze wracając do Domu...z dalekiej wędrówki...zaczynam od Ciebie
Ty,pani Maryla i Intix....to wspaniałe Istoty...Ściągające podróżnych z różnych dróg Polski i nie tylko...
czy TO przypadek,że otworzyłam Dzisiaj Blogmedia24.pl
na Twojej Stronie ? :)
Ojciec Święty...
spotkania z NIM i nasze trudne polskie ścieżki...:)
Był z nami przez tyle lat, Jego Odejście...było szokiem,dramatem i wstrząsem dla wielu z nas....
Dwie wielkie Miłości
te niefizyczne...to Solidarność z tamtych lat i ON ...nasz Ojciec...
minęło tyle lat a TO wciąż jak żywe tkwi w nas...i nie zanika....
czy TO nie Cud,czy to nie Znak,że Polska musi się odrodzić :)?
serdeczności jesienne -anno domini 2013 :)

gość z drogi

avatar użytkownika guantanamera

18. Droga Gościu z drogi!

To na pewno nie jest przypadek, że się tutaj spotkaliśmy....
Wracam do słów Jana Pawła II wypowiedzianych 11 czerwca 1999 roku w Sejmie RP po zakończeniu Mazurka Dąbrowskiego. Zajrzałam do Osservatore Romano za którym cytuję:
Nikt nie przypuszczał, że takim umundurowaniu. Ale nam się wydarzyło...
Nam się też wydarzyło. Dzięki Janowi Pawłowi II ...

minęło tyle lat a TO wciąż jak żywe tkwi w nas...i nie zanika....
czy TO nie Cud,czy to nie Znak,że Polska musi się odrodzić :)?
Moim zdaniem TO na pewno Cud i Znak. Polska się musi odrodzić. Dzięki nam...
My, wszyscy podobnie czujący i myślący, nie tylko tutaj, w końcu Ją odrodzimy.
Serdecznie pozdrawiam z drogi do Celu....:)

avatar użytkownika gość z drogi

19. Droga do Celu :)

i Polska na Tej Drodze....droga @Guantanamero i my wszyscy....Umundurowani,jak przystało Polkom i Polakom :)
serdeczności :)

gość z drogi