METODOLOGIA SOWIECKIEGO ŻOŁDAKA

avatar użytkownika Aleksander Ścios

 Pogróżki i listy z obelgami, jakie otrzymuje codziennie profesor Wiesław Binienda, są nie tylko dowodem, że obrońcy kłamstwa smoleńskiego doceniają znaczenie pracy polskiego naukowca, ale świadczą o reakcji całkowicie naturalnej dla proweniencji tych osób.

 Gdybyśmy nie posiadali setek innych przesłanek podważających wersję warszawsko-moskiewską – ta jedna okoliczność – związana z próbami zastraszenia naukowca, powinna wystarczyć. Pozwala ona również dostrzec rodowód środowisk wspierających putinowskie łgarstwa oraz  ocenić wartość merytoryczną ustaleń MAK i tzw. komisji Millera.

W świecie niedostępnym dla Polaków - świecie cywilizowanych reguł – informacje o zastraszaniu naukowca, wywierania na niego wpływu, obrzucania wyzwiskami czy podważania osiągnięć naukowych – wywołałyby nie tylko reakcje mediów i opinii publicznej, ale skłoniły ludzi rozumnych do głębokiej refleksji. Równie mocną przesłankę stanowiłby żenujący spektakl tchórzostwa ze strony tzw. ekspertów komisji Millera, którzy jak jeden mąż odmówili rzeczowej konfrontacji z tezami profesora Biniendy. Wśród ludzi nauki tego rodzaju rejterada zostałaby odebrana jako miażdżąca kompromitacja i zakończyła „karierę” delikwentów.

Nietrudno też zauważyć, z jakich tradycji wywodzi się praktyka zastraszania ludzi nauki. Przez dziesięciolecia stosowali ją komuniści i ich młodsi bracia spod znaku swastyki. Dziś te same metody stosują środowiska bliskie tym zbrodniczym ideologiom.

Można byłoby wspomnieć o dwóch przypadkach stosowania gróźb wobec naukowców, które miały miejsce w ostatnich miesiącach. Pierwszy dotyczył dr Pawła Nowaka z Zakładu Leksykologii i Pragmatyki UMCS, który był biegłym opiniującym na zlecenie sądu znak Narodowego Odrodzenia Polski.  Na podstawie tej opinii, symbole NOP zostały zalegalizowane. Wkrótce potem tzw. aktywiści lewackich organizacji namalowali na drzwiach Nowaka celownik, rozwiesili plakaty wzywające do bojkotu naukowca oraz zaczęli wysyłać do niego anonimowe emaile z wyzwiskami i pogróżkami.

Podobnych działań doświadczył niemiecki historyk polskiego pochodzenia, Grzegorz Rossolinski-Liebe z Uniwersytetu w Hamburgu, autor rozprawy doktorskiej zatytułowanej  "Stepan Bandera: Życie i po życiu ukraińskiego faszysty (1909-2009)".

W marcu br., pod patronatem ambasady niemieckiej oraz Fundacji Heinricha Bölla historyk zaplanował na Ukrainie cykl wykładów w trzech miastach uniwersyteckich. Jednak na tydzień przedtem, wszystkie wykłady zostały odwołane, zaś Rossolinski-Liebe stał się obiektem gróźb telefonicznych i mailowych, na tyle poważnych, że po przybyciu do Kijowa objęto go opieką ambasady niemieckiej 

Podobnej metody „dyskusji naukowej” doświadczył dr Kazimierz Nowaczyk.  Nie tylko cenzurowano jego teksty na „niezależnym” Salonie 24 i grożono mu w korespondencji emailowej.  Do dziś nie wyjaśniono przyczyn groźnej choroby, na jaką zapadł dr Nowaczyk  po powrocie z Brukseli w marcu br., gdzie brał udział w prezentacji przygotowanej przez komisję Antoniego Macierewicza.

Dla uzupełnienia obrazu, należałoby jeszcze przypomnieć o klasycznej próbie wykorzystania organów ścigania w celu zastraszenia niepokornych naukowców. Doświadczyli jej dr Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk – autorzy książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", którym prokuratura zamierzała postawić zarzut ujawnienia tajnych dokumentów. 

W działaniach tych można było dostrzec inspiracje wynikające z instrukcji płk. Komorowskiego z Wydziału IV Departamentu III MSW skierowanej do Naczelników Wydziału III KWMO, KMMO, KSMO z dn.20 marca 1973, w której zalecano poddanie „wnikliwej ocenie przygotowywanych do wydania prac, szczególnie opracowanych przez osoby znane z wrogiego stosunku do PRL i socjalizmu oraz wywodzące się ze środowisk wrogich.

Wszystkie, tego rodzaju zdarzenia nieomylnie wskazują na źródło inspiracji. Jest nią zawsze systemowa nienawiść wobec prawdy, wsparta na mentalności sowieckiego żołdaka. Ten bowiem nie zawracał sobie głowy dysputami akademickimi ani subtelnościami logiki i  rozstrzygał wszelkie spory według uniwersalnej „metody naukowej” - strzałem w tył głowy.

Gdy nie da się dłużej zamilczeć głosu wybitnego naukowca, pozostają zatem prymitywne drwiny lub haniebna ucieczka. Kiedy  nie sposób zakrzyczeć faktów lub ukryć własnego zaprzaństwa - sięga się po groźby i wyzwiska.

Gdy nadejdzie czas prawdy i poznamy wszystkie okoliczności tragedii smoleńskiej  - po jakie metody sięgnie wówczas grupa rządząca? 

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Aleksandrze

"Nietrudno też zauważyć, z jakich tradycji wywodzi się praktyka zastraszania ludzi nauki. Przez dziesięciolecia stosowali ją komuniści i ich młodsi bracia spod znaku swastyki. Dziś te same metody stosują środowiska bliskie tym zbrodniczym ideologiom."

do tych metod rządzący powrócili natychmiast po wygranych wyborach.

Społeczeństwo nie protestowało, sowiecki zołdak poczynał sobie coraz śmielej, przy wsparciu propagandy medialnej. Po 10 kwietnia 2010 r., kiedy okazało sie, że opór społeczny jednak istenieje i jest coraz silniejszy, przesladowania sie nasiliły, a sowiecki żołdak przystapił do ofensywy.


List w obronie Anny Walentynowicz i Sławomira Cenckiewicza 


Petycja - Poparcie dla historyków IPN

W 2007 roku pytalismy - co jeszcze ma się wydarzyć, zeby ludzie sie obudzili?

Nikt się nie spodziewał 10 kwietnia 2010 r.


Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Aleksander Ścios

2. Szanowna Pani Marylo,

Czy po 10 kwietnia nie należy ponownie stawiać pytania: co musi się wydarzyć, by Polacy dostrzegli grozę swojego położenia i prawdziwe oblicze tej władzy?
Wybory z roku 2010 i 2011 pokazały aż nadto wyraźnie, że polskie społeczeństwo akceptuje metody sowieckich żołdaków i wybiera tych, którzy im służą.
Jan Olszewski w opublikowanym dziś wywiadzie dla "Nowego Państwa" powiedział rzecz wielkiej wagi. Pytany o postawę tych, którzy twierdzą, że "należy ograniczyć dopominanie się prawdy o katastrofie smoleńskiej, że przypominanie o 10 kwietnia szkodzi PiS" - premier Olszewski odpowiedział:
"To bardzo poważny błąd. Kampania prezydencka była prowadzona fatalnie. Jej skutki były poważniejsze niż sama przegrana – wygaszono znaczną część aktywności społecznej. Zgoda na przemilczanie prawdy, choćby chwilowe, nie jest dobrą strategią polityczną.

Uważa Pan Premier, iż PiS nie był w stanie wygrać ostatnich wyborów parlamentarnych?

Zwycięstwo – nawet gdyby do niego doszło – niczego tak naprawdę by nie zmieniło. Jarosław Kaczyński ma pełną rację, gdy mówi, że Polska potrzebuje Budapesztu. Oczywiście Budapesztu nie z 1956 roku, tylko 2010. Wyborcze zwycięstwo na pewno nie byłoby Budapesztem Kaczyńskiego. Tylko obywatelskie „pospolite ruszenie” może zmienić sytuację w naszym kraju."

http://niezalezna.pl/28931-jan-olszewski-badzmy-antysystemowi

Warto zapamiętać te słowa doświadczonego polityka i mądrego człowieka: Tylko obywatelskie „pospolite ruszenie” może zmienić sytuację w naszym kraju.

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika Maryla

3. sowiecki żołdak w mundurze pogranicznika

Polskie służby w skandaliczny sposób poniżyły i naruszyły
godność polskich kombatantów, żołnierzy AK. Bohaterowie czasów wojny,
więźniowie sowieckich łagrów, którzy jechali do Polski na zjazd
łagierników-żołnierzy AK, zostali upokorzeni przez polską Straż
Graniczną

- napisali posłowie PiS w specjalnej uchwale klubu przekazanej PAP.

Na granicy zostali oni poddani uwłaczającej procedurze kontroli antynarkotykowej

- podkreślili politycy.

Weteranom walki o wolność kazano opuścić pociąg, wyjść na
peron, sprowadzono psy i dokonano rewizji. Obserwowali to pasażerowie
pociągu oraz inni świadkowie. Żołnierze AK, starsi ludzie w mundurach
Armii Krajowej byli przeszukiwani na peronie, a ich bagaże były
rewidowane i sprawdzane przy pomocy psów tropiących narkotyki

- napisali politycy PiS.

Ich zdaniem kontrola, jakiej poddano kombatantów była spowodowana donosem - "anonimowym mailem z Białorusi".

Polski mundur żołnierza został zhańbiony na podstawie niesprawdzonej
informacji, pochodzącej z rządzonego przez dyktatorski reżim kraju

- czytamy w uchwale PiS.

Parlamentarzyści PiS oprócz wyjaśnień od rządu zażądali od
premiera Donalda Tuska, aby w trybie pilnym wyciągnął konsekwencje wobec
winnych "tego oburzającego incydentu".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Szanowny Panie Aleksandrze

Tylko obywatelskie „pospolite ruszenie” może zmienić sytuację w naszym kraju."

Cały czas to powtarzam i z radością rejestruję każdą oddolną inicjatywę. Za wczesnie na wielkie słowa, ale w mojej ocenie już zbudowaliśmy zarys fundamentów państwa .
Mamy wzorce i te wzorce wprowadzane sa w życie, choć jeszcze na zbyt małą skalę, ale to dopiero początek.
Budujemy struktury państwa niepodległego i czekamy na właściwy czas.
Im nas będzie więcej, a co najważniejsze - jaka będzie jakość elity, która skupi się na budowaniu tych struktur, tym szybciej mozliwe będzie pospolite ruszenie jak na Węgrzech.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Aleksander Ścios

5. Pani Marylo,

Daleki jestem od zapatrzenia we wzorzec węgierski. I nie dlatego, by mi się nie podobał, ale z powodu jego nieprzydatności w warunkach III RP. Warto mieć na uwadze, że nasze "pospolite ruszenie" będzie musiało zaistnieć w państwie, w którym wpływy Putina są nieporównywalnie mocniejsze niż miało to miejsce na Węgrzech. To nie jedyny, ale podstawowy powód byśmy szukali własnej drogi, a przykład Węgier traktowali jako ogólny drogowskaz.
Ma Pani rację pisząc, że rzeczą najważniejszą jest " jakość elity, która skupi się na budowaniu tych struktur". Musi być to elita, która przygotuje Polaków na "długi marsz" i przekona nas, że na końcu tej trudnej drogi czeka wolna Polska.

Pozdrawiam Panią

avatar użytkownika Maryla

6. Szanowny Panie Aleksandrze

podręcznikowe wręcz działania służb, niezweryfikowanego przez komisję wsioka z użyciem funkcjonariuszy mediów. Hit ONET na stronę główną.

Informacje polskiego wywiadu mogły doprowadzić do zabicia Osamy bin Ladena i uniknięcia zamachów na World Trade Center, a głośna operacja "Kandahar" mająca na celu obronę polskich żołnierzy w Afganistanie została wstrzymana decyzją Antoniego Macierewicza - twierdzi w rozmowie z "Wprost" były oficer służb specjalnych Aleksander Makowski. Po 1989 roku Makowski został negatywnie zweryfikowany, a w raporcie WSI nazwano go "hochsztaplerem". Sam ujawnia, dlaczego tajna operacja Polski w Afganistanie została wstrzymana. - Operację wywrócił Antoni Macierewicz - twierdzi.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/polskie-sluzby-na-tropie-groznych-terrory...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl