Z dedykacją dla cara

avatar użytkownika MagdaF.

QCHNIA POLITYCZNA

 

Epik z batalistycznym rozmachem

 

Totalna demolka w nauce historii, zwana reformą w oświacie, a konkretnie stworzenie nowego przedmiotu pod nazwą „historia i społeczeństwo” (jakby wcześniejsza historia dotyczyła koczowniczych ludów pierwotnych na Marsie), zbiegła się z wydaniem nowego podręcznika do nauki tejże. Wprawdzie zawiera tylko najnowsze dzieje naszego narodu, ale jej autor, premier i  historyk  w jednym, o niewątpliwie epickim zacięciu i soczystym języku, jest jej świadkiem i uczestnikiem, co z założenia uwiarygodniać powinno prawdziwość zdarzeń i niepodważalność faktów. Jednak tak nie jest. Podręcznik, na razie tylko w wersji mówionej/czytanej z kartki jest dowodem fałszu, zakłamania i  moralnego upadku jego autora. A co za tym idzie – dowodem hańby, którą okrył się rząd.

 Przeciwnicy „podręcznika” dodają też,  że nie jest to praca autorska, tylko zbiorowa, wprawdzie historyków, ale podejrzanej konduity i w dodatku w  сотрудничествe” z KGB (tu wpisać adres Federacji Rosyjskiej, Dumy, cara).  Próbka tekstu, opatrzonego mottem: „Wolałbym się nie urodzić”, (bynajmniej nie z Szekspira), na piątkowym posiedzeniu sejmu,  to popis wyjątkowej buty, bezczelności i chamstwa w dodatku przekazana knajackim językiem  (z użyciem zaimka „wy” do parlamentarzystów), pełnym agresji i oskarżeń. Ze słów wypowiedzianych dwa lata temu: „Budujemy status silnego państwa w relacjach z Rosją" nie zostało nic prócz histerycznego strachu przed próbą szantażu Moskwy, która ma wiedzę o knuciu intryg wobec polskiego prezydenta, bo sama w nich uczestniczyła,  i w momencie własnego zagrożenia nie zawaha się jej użyć.  Nawet Edmund Klich już jej użył.

 

Narracja się POsypała

 

Zagrożenie dla tandemu Tusk-Putin się zbliża, powoli opada smoleńska mgła, wywołując tsunami nie tylko w polskim sejmie. Kompromitację narracji smoleńskiego kłamstwa odsłaniają kolejne ekspertyzy, a fakty, skrupulatnie wzbierane od dwóch lat, układają się w logiczną i spójną całość. Zaproponowanie przez Rosję rozdzielenia wizyt obchodów mordu katyńskiego zaakceptowane przez polski rząd, zlekceważenie pisma prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ambasady w Moskwie, kłamliwa narracja o „prezydenckim samolocie”, „prywatnej wycieczce”, wybór „na gębę” konwencji chicagowskiej, godzina katastrofy, wielokrotna zmiana zeznań, fałszerstwa i manipulacje rosyjskich władz, kłamstwa MAK, brak sekcji zwłok i ich profanacja, brak ochrony BOR, kłamstwa Ewy Kopacz i fałszerstwo stenogramu sejmowego, to zbrodnie już udowodnione, które obciążają obie strony. Obnażono też kłamstwa bliźniaczego do MAK raportu ministra J.Millera, o źle odczytanej wysokości, półbeczce czy zawadzeniu o brzozę, którego ogłoszenia wstydził się nawet premier uciekając w Dolomity i prezydent, zasłaniając się nagłą chorobą.

 

Obrona rosyjskiej narracji przez tworzenie polskiego plagiatu się nie udała, choć próbowano zachowywać pozory niezależności, cały czas okłamując Polaków. Gdy w grudniu 2010 roku pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, mec. Rafał Rogalski, złożył zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie ws. niszczenia dowodów katastrofy, prokuratura wszczęła śledztwo. Trwa ono do dzisiaj, choć dowody są powszechnie znane. Obecna, zaskakująca reakcja „niezależnego” prokuratora Seremeta na wyczyszczenie wraku tupolewa jest dowodem na nadal kurczowe trzymanie się wspólnej, rosyjsko-rządowej wersji zastępczej. Umycie wraku tupolewa nazwał Seremet „dobrą wolą Rosjan, która nie ma znaczenia na przebieg śledztwa”. Gniew cara, poczynającego sobie coraz śmielej i przy dużym prawdopodobieństwie, że może nadejść dzień, gdy zacznie on „sypać”, na razie został zażegnany.

 

Instytut Przekazania Natychmiastowego

 

Dlatego należy spełniać natychmiast wszystkie jego zachcianki, by profetyczne słowa wieszcza „Umrzem, rozweselim cara” nie odniosły się także do grupy trzymającej władzę. Car każe, Tusk musi. A z nim nawet „niezależny” IPN. Spełniło się marzenie politologa i historyka Antoniego Dudka, który opowiadał się za szerokim otwarciem archiwów IPN. - Niech każdy zajrzy i sam sobie wyrobi zdanie, czy ktoś, kto donosił, był czy nie był agentem. IPN nie powinien się zajmować wyrokowaniem w tej sprawie, tylko udostępnianiem dokumentów – mówił Dudek, członek rady IPN.  - Kiedy otworzy się archiwa i miną pierwsze emocje, tylko historycy będą się nimi później interesować. Okazuje się, że emocje nie minęły; ci, którzy współpracowali, nie brali za to pieniędzy,  ci, którzy donosili, nie chcą się zlustrować a najbardziej zainteresowani są Rosjanie, dla których polski IPN, dotychczas twór tak obcy jak i niezrozumiały,  stał się alibi i ostatnią deską ratunku. Teraz on „donosi”. Dlatego Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wystąpił o pomoc prawną do Wojskowej Prokuratury Okręgowej o sprawdzenie przeszłości  trzech pokoleń rodzin mjr. Dariusza Protasiuka i ppłk. Roberta Grzywny, pilotów Tu-154, uzasadniając wniosek koniecznością ustalenie osób uprawnionych do uzyskania w rosyjskim śledztwie statusu osób poszkodowanych. Głupszego uzasadnienia nie można było wymyślić. Prokuratura jednak natychmiast wystąpiła do IPN, który niezwłocznie, mimo złamania rozdziału 4 - Udostępnianie dokumentów przez Instytut Pamięci, ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r., przekazał dokumenty śledczym, czyli dane osobowe, których ochronę zabezpiecza polska ustawa. Nawet Ryszard Kalisz, którego do fanów IPN zaliczyć nie można, zapowiada powołanie komisji nazywając przekazanie danych Rosji – skandalem, niezgodnym z polskim prawem.

Strona rosyjska, wierząc w prawomyślność polskiej władzy,  jednak zaryzykowała, choć dobrze o tym wie, że obce państwo nie może mieć wglądu do danych osobowych polskich obywateli. Jej odpowiedź o przekazanie Polsce akt  śledztwa katyńskiego, które prowadziła w latach 1990-2004, sformułował główny prokurator wojskowy Federacji Rosyjskiej Siergiej Fridinski, który oświadczył, że  - Wszystko, co można było przekazać, praktycznie już przekazaliśmy - z wyjątkiem tej części materiałów, które stanowią tajemnicę państwową.  Wyjaśnił, że chodzi o materiały zawierające dane osobowe. - Nie sądzę, abyśmy musieli komukolwiek przekazywać takie dane - powiedział. I miał po części rację. Bo nieznany jest dotąd precedens, by zbrodniarze dostarczali dowody swej zbrodni wraz z dokumentacją.  

Nadgorliwości prokuratury, która przekazała dane KGB-owcom  Łukaszenki odsiaduje właśnie białoruski opozycjonista Aleś Bielacki. Teraz powtórzyła swój błąd przy udziale, jak widać, zawłaszczonego po katastrofie smoleńskiej, IPN-u.

Spalmy kłamliwy POdręcznik

Kto nie rozumie, że manifestacja w druga rocznicę katastrofy smoleńskiej była też sprzeciwem wobec rządowo-kagiebowskiej, kłamliwej  narracji i głosem o prawdę, nie rozumie niczego. Tak, panie Mazurek. To nie „hordy pisowców” wyległy na ulice Warszawy, ale ludzie, którzy domagają się rzetelnego śledztwa, w imię Rzeczypospolitej, jej suwerenności, wolności i godności. Oskarżenie o uprawianie polityki jest co najmniej śmieszne. A co uprawia Tusk, spiskując  z Putinem i oddając mu po katastrofie śledztwo? Przecież nie konopie. Ani nie  politykę suwerennego państwa, jak chce nam wmówić, wyzywając od targowiczan i wprowadzając nową definicję zdrajcy, wobec wszystkich  niezgadzających się z jego narracją.  Czy domaganie się  od Rosjan oddania dowodów katastrofy będących własnością Rzeczypospolitej Polskiej, można porównywać z wezwaniem targowiczan o pomoc do carycy Katarzyny?

Dzisiaj Donald Tusk powie, że warto było się urodzić. Przynajmniej dla statuetki Wiktora 2011. Choć z victorią nie ma nic wspólnego. To nagroda pocieszenia po klęsce. Dobre i to, bo na order Lenina już liczyć nie może. Pod jego książką, pisaną z takim mozołem pod dyktando cara,  nawet on nie chce się podpisać.

 

Tekst opublikowano w nr.16/2012 Warszawskiej Gazety

 

 

 

4 komentarze

avatar użytkownika Wilmann

1. Szczerze powiedziawszy,

w spektaklu „Wolałbym się nie urodzić” dostrzegam jedynie strach, który jawi się w formie agresji i chamstwa, bo te dwa ostatnie są mimowolną reakcją wyzwoloną właśnie przez skumulowany i narastający strach.
Podobnie w świecie zwierząt - pies o zrównoważonej psychice gryzie jedynie w odruchu strachu. A swoją drogą Tusk pilnie potrzebuje urlopu i specjalistycznych konsultacji, bo padnie przy porannej toalecie. Żle wygląda i tak też zachowuje się.

Na pierwszy rzut oka widać, że facet skończył się, choć pewnie jeszcze w to nie wierzy ;-)  

avatar użytkownika wladysl

2. I tak trzymać,

Panie Wilmann!

On naprawdę nie wierzy, że koniec bliski.
Przypomniałby sobie chociaż Marcinkiewicza, albo Bielana.

avatar użytkownika Wilmann

3. On może i liczy na fuchę

w stylu Marcinkiewicza, a tu nic z tego, bo kryzys ;-) ewentulanie posada parkingowego w hotelu w Brukseli, albo przyjdzie odsiedzieć jak prorokuje Seawolf.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Pani Magda F,

Szanowna Pani,

Zgrabnie polski półświatek Pani opisała.

Gratuluję.

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz