III RP nic nie potrafi zrobić uczciwie i dlatego musi odejść

avatar użytkownika Docent zza morza

Kolega Molasy przyjrzał się dzisiaj kłopotom budowniczych autostrad oraz nieprawidłowościom przy ich budowie i mobilizuje nas do zgłaszania pomysłów temu zapobiegających: http://prawdawoczykole.salon24.pl/409204,wyjsc-na-autostradach-jak-zablocki-na-mydle

Stąd garść uwag głównie na temat przetargów.

Otóż przez kilka lat "bawiłem się w politykowanie" w kraju, gdzie mieszkam i jako przedstawiciel jednej z partii politycznych uczestniczyłem m. in. w rozstrzyganiu przetargów na szczeblu lokalnym.

Chodziło np o przyznanie kilkuletniej koncesji na prowadzenie domu starców w danej gminie.

Ustawa określała kryterium wyboru, wedle których "ważono" oferty - np 1) cena; 2) fakt podpisania umowy zbiorowej z odpowiednim zw. zawodowym (w ten sposób zapobiega się dumpingowi  wynagrodzeń, bo każda branża ustala tutaj m.in. swoją płacę minimalną - w tym wypadku chodziło o "pracowników komunalnych", bo opieka nad seniorami leży w gestii tutejszych gmin); 3) zagwarantowanie przez oferenta stosownej obsady na zmianie (ilość pielęgniarek i pozostałego personelu, warunki dostępu do lekarza), 4) udział dietetyka w komponowaniu meny; 5) referencje i doświadczenie w branży; itp.

Każdy element przetargu "wyceniony" był na określoną ilość punktów (ich „widełki”, np. 15-25%,  dawały decydentom pewne, niewielkie zresztą, pole manewru) i oferta z największą ilością punktów wygrywała. Urzędnicy przygotowywali stosowne dokumenty, wraz z uzasadnieniem, a politycy podejmowali decyzję podczas sesji rady dzielnicy.

O ile pamiętam, to najniższa cena nigdy nie dawała więcej jak 25-35% ilości punktów do zebrania.

Dokumenty po rozstrzygniętym przetargu były oczywiście dostępne dla każdego, kto tego sobie zażyczył - zgodnie z tutejszą zasadą otwartości poczynań tak polityków, jak i urzędników. Regulują tę sprawę stosowne akty prawne.

Wydaje mi się, że kwestia przetargów publicznych wymaga uwzględniania powyższych zasad – czyli wielości wyważanych kryteriów oraz jawności - bo jak się je ignoruje, to otwieramy pole do korupcji - bo „trzeba posmarować", żeby poznać cenę konkurencji, jeśli to ona jest jedynym rozstrzygającym kryterium.

Stosowne wyważenie i „wypunktowanie” z góry ustalonych, stosownych dla danego projektu i danej branży, kryteriów –jest chyba najlepszym rozwiązaniem.

Drugim krokiem jest poznanie wad i zalet różnych rozwiązań kwestii przetargów publicznych w różnych krajach, o ile biurokracja unijna jeszcze  nie wymusiła jednolitego wzorca. Ale nie sądzę, bo polskie przetargi wydają się jednak wyglądać trochę inaczej od tych opisanych w notce.

W dobie internetu mamy piękne pole do popisu dla prac magisterskich z zakresu  prawa, czy politologii – za pół roku możemy mieć piękny i mądry zbiór wiadomości o przetargach publicznych.

Mogłoby tak być w normalnym kraju, ale nie w III RP. Pamiętajmy, że jest ona skażona grzechem pierworodnym Okrągłego Stołu, przekrętu zafundowanego Polakom przez „ludzi gen. Kiszczaka” oraz „kliki A.Michnika”, przede wszystkim mającego przynieść wymierne zyski obu układającym się stronom. Bo zwykłych Polaków postanowiono „puścić w skarpetkach”.

I dlatego na każdym kroku mamy do czynienia z dalszymi przekrętami – bo myślenie o interesie publicznym w III RP jest dla „frajerów”, a chodzi jedynie o to by „nasi” się „załapali” i „nachapali”.

Wydaje mi się, że III RP mogłaby zainteresować się zgromadzeniem i upublicznieniem wiedzy o zagranicznych przetargach publicznych tylko w trzech przypadkach:

1 – gdyby ”ktoś odpowiedni”  mógł na tym zrobić d-u-u-u-u-ż-ą kasę;

2 – gdyby tak udało się zmanipulować rezultaty, by nic konstruktywnego z nich nie wynikło i nie zagroziło dotychczasowemu układowi (pozwalającemu tak „ustawić” każdy przetarg, by zlecenia trafiały do „stosownych” rąk, a decydenci też „coś z tego mogli mieć”);

3 – gdyby udało się połączyć obie powyższe kwestie.

Smród wokół autostrad to jedynie mały przykład ceny płaconej przez zwykłych Polaków za zgodę na Okrągły Stół i „grubą kreskę”, bo państwo stworzone w 1989 roku dla „k.... & złodzieja”, także i dziś głównie służy „k.... & złodziejowi”.

To dlatego zlecenia na budowę autostrad trafiły do tych, do których miały trafić – niezależnie od ich „mocy przerobowych” i umiejętności, tak jak tysiące innych zleceń publicznych bezbłędnie zawsze trafia do tych, do których ma trafiać – bo nie można prowadzić czystej gry, gdy karty od 23 lat są znaczone.

I tak wszystko w Polsce dalej będzie trafiało w ręce „k.... & złodzieja”, aż przebudzeni Polacy położą temu kres.

A koniec III RP jest bliżej, niż byto  mogło się wydawać – kwiecień 2012 roku będzie w przyszłości postrzegany jako jeden z punktów zwrotnych w procesie jej upadku. A proces ten został uruchomiony pod Smoleńskiem, i nic już go nie powstrzyma.

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Grabarczyk się sprawdzał, TERAZ Sławku Nowaku

"Dwa lata po otwarciu odcinka autostrady A4 z Krzyżowej do Jędrzychowic kierowcy mocno się zdziwili. Od poniedziałku do remontu poszedł bowiem most autostradowy na rzece Bóbr, a węzeł Bolesławiec został wyłączony z ruchu. Na doda-tek objazdy są uciążliwe z powodu braku czytelnego oznakowania.
- To jakaś paranoja! Nowa autostrada, a już jest remontowana - skarży się Krystian Dykas, kierowca ciężarówki z Nowogrodźca. - Raz wydali pieniądze na budowę, a teraz wydają na remonty. "

Autostrady A1 i A4 w woj. śląskim się zapadną? Oby nie...
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/551283,autostrady-a1-i-a4-w-woj-s...

O jakiej skali ewentualnych zapadlisk możemy mówić?
Największe odnotowano w latach 70. XX wieku. Miało ono 120 metrów długości, 8 metrów szerokości oraz 29 metrów głębokości. Intensywność występowania takich zjawisk jest tym większa im więcej jest opadów - w roku 1997 odnotowano ich kilkanaście.

Autostrada A2 boryka się z kolejnymi problemami. Pękają nowo wybudowane odcinki autostrad. Chodzi o między innymi o budowany fragment trasy Stryków-Konotopa - informują dziennikarze Superwizjera TVN.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/peka-nowobudowana-autostrada-a2,1,5034699...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika TezPolonus

2. Przecież to stara bolszewicka praktyka.

Nakraść ile się da a za skutki niech płaci kto inny tj. podatnik.
Karuzela działa prymitywnie.
1. zlecenia dostają wybrańcy
2. kradną ile sie da i jak się da - skutek produkt nie trzyma normy i wkrótce nadaje się do wyrzucania lub naprawy,
3. jeśli produkt do wyrzucenia to znów trzeba wyprodukowac nowy tj. idź pkt.1
4. jesli produkt jest do naprawy to naprawia go firma z kręgu sami swoi tj. idź pkt.1
Skutek jest taki, że ci pasożyci ciągle mają pracę, którą pozorują a za skutki płacą podatnicy tj. prawi Polacy. Antypolacy Bolszewia-Naziści rozrastają się jak chwasty w ogrodzie, które odbierają światło i środki do życia różnym pożytecznym roślinom, które często na rozkaz są wycinane lub wyrzucane poza obszar ogrodu. Ogród tylko dla chwastów - oto idea antypolaków.

avatar użytkownika Docent zza morza

3. TezPolonus

Jakże trafne słowa i cudowna metafora - "ogród tylko dla chwastów".

Taka jest prawda - wszystko stoi u nas na głowie - a za propolskie myślenie jest się sekowanym.
Pozdrawiam