O strajkach i prawie do nich

avatar użytkownika elig

  Zacznę od zagadki: Kto napisał te słowa? - "Na przykład pracownicy w dużej mierze utracili - a raczej sami się wyzbyli najpotężniejszej broni, jaka dysponują - strajku, łącznie ze strajkiem generalnym. Związki zawodowe są słabe i podzielone. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w Polsce był skuteczny strajk. W Niemczech i innych krajach europejskich odbywają się one regularnie i są niezbędną częścią systemu społecznego i gospodarczego".

  Sądzę, iż nikt nie zgadnie, że nie są to gorzkie żale sfrustrowanego działacza związków zawodowych, lecz fragment artykułu "Konfederacja trwa" pióra prof. Zdzisława Krasnodębskiego. Z tym ważnym tekstem można sie zapoznać w ostatnim /nr 15/2012/ numerze tygodnika "Uważam Rze". Trzeba stwierdzić, ze profesor ma tu zupełna rację. Świadczy o tym historia strajku w chorzowskiej Hucie Batory, która rozegrała sie w dniach 1.04-10.04.2012. Została ona opisana w portalu Insilesia.pl /TUTAJ/. Czytamy w nim:

  "Strajk w Hucie Batory rozpoczął się 2 kwietnia na porannej zmianie. Bezpośrednią przyczyną strajku było wręczenie wypowiedzeń z pracy kilkudziesięciu pracownikom zakładu. Do protestu przystąpiło około 350 osób. Przekazali pracodawcy postulaty, w których zażądali się m.in. odstąpienia od zwolnień grupowych, wycofania wypowiedzeń wręczonych w poprzednim tygodniu kilkudziesięciu pracownikom, przywrócenia do pracy w hucie osób, które zostały w ostatnich miesiącach przekazane do agencji pracy tymczasowej, przywrócenia zakładowego układu zbiorowego oraz wypłaty z funduszu socjalnego zapomóg świątecznych.

  (...) w środę pojawiły się informacje, że pracodawca zamierza użyć firmy ochroniarskiej, aby siłą wyprowadzić protestujących z zakładu. Ostatecznie do tego nie doszło. W Wielki Piątek odbyło się spotkanie miejskiego sztabu kryzysowego, zwołanego przez prezydenta Chorzowa Andrzeja Kotalę. Uczestniczyli w nim przedstawiciele protestujących i zarządu huty. Jak relacjonował jeden z uczestników spotkania, prezes huty ogłosił, że „stalownia” zostanie zlikwidowana, a 150 pracowników tego wydziału otrzyma dyscyplinarne zwolnienia z pracy. (...) Po spotkaniu protestujący podjęli decyzję, że opuszczą teren zakładu na święta, bo władze firmy zawiadomiły organy ścigania o popełnieniu przestępstwa, co oznaczałoby, że do huty może wejść policja, aby usunąć uczestników strajku. - Chcieliśmy tego uniknąć. Nie chcemy konfliktu z policją. Wiemy, że oni nas rozumieją. Dlatego zapadła decyzja o opuszczeniu zakładu - mówił jeden ze strajkujących.

  W efekcie: "Wydział Walcowni Rur chorzowskiej Huty Batory pracował we wtorek normalnie. Natomiast pracownicy Wydziału Stalowni nie zostali dopuszczeni do swoich stanowisk pracy. Na tablicach informacyjnych były wywieszane listy do zwolnień.". NSZZ "Solidarność twierdzi, że poparła strajk, ale wyraźnie nie wie co robić. Mówi coś o tym, że 13 kwietnia sytuacją pracowników Huty Batory zajmie się prezydium Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego w Katowicach. Warto wspomnieć, iż właścicielem Huty Batory jest Grupa Kapitałowa Alchemia należąca do Romana Karkosika, jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Mamy tu do czynienia z klasycznym lockoutem w dziewiętnastowiecznym stylu, a związki są na coś takiego kompletnie nieprzygotowane. Dały się uwikłać w różne Komisje Dialogu i zapomniały, ze źródłem ich siły jest solidarność przez małe "s".

  Szesnaście dni temu, 27.03, napisałam notkę "Sąd podważa prawo do strajku" /TUTAJ/, w której skomentowałam fakt zmuszenia przez sąd do przerwania strajku w LOT, "gdyż przynosi straty spółce". Pisałam: "Jest to coś zdumiewającego. Przecież KAŻDY strajk przynosi komuś straty. Tylko wtedy może być on skuteczny. Postanowienie sądu oznacza w praktyce zakwestionowanie prawa do strajku w ogóle. Co więcej na podobnej zasadzie można przy pomocy sądu zakwestionować dowolne prawo obywatelskie, na przykład wolność zgromadzeń. Wystarczy, że miasto wytoczy organizatorom demonstracji powództwo, wskazując, że ponosi straty n.p. z powodu korków ulicznych. Mieliśmy już sądy wprowadzające cenzurę /sprawa słynnego filmu o Amway/, a teraz zakazują one strajku i zaganiają pracowników do roboty.".

  Jest coś paradoksalnego w tym, że za komuny, w czasach PRL, gdy wszystkie strajki były nielegalne, a podjęcie akcji strajkowej groziło surowymi represjami ze strony władz, mogły wybuchać ogromne strajki zmieniające oblicze Polski, w 1976, 1980, czy 1988. Teraz zaś, gdy mamy niby demokratyczne swobody - pracownicy są zatomizowani, a związki zawodowe ugrzęzły w pułapce "dialogu" i legalizmu.

  Jak dotrzeć do moich notek? - patrz  /TUTAJ/.

5 komentarzy

avatar użytkownika TezPolonus

1. hej "S" róbcie tak dalej

a pójdziecie na rzeź jak barany.
To śmieszne - wy w ukłonach przed właścicielem, który straszy was policją mimo, że drań zagraża bytowi waszych rodzin. Lepiej mu szubienicę postawcie. Może zrozumie wasz gniew. Jak bóg Kubie tak Kuba temu bogu.

Lepiej zginąć w walce niż dać się zarżnąć jak ciele. Jak widać to pałkami was przeganiają jak gówniarzy - tyle jesteście dla nich warci. Cieniasy jesteście. Nie umiecie go namierzyć i mu wytłumaczyć, że źle czyni :) ?

„Patriota musi zawsze być gotowy bronić swój kraj przeciw swojemu rządowi.”

avatar użytkownika elig

2. @TezPolonus

Zgadzam się.

avatar użytkownika Morsik

3. Święte słowa

Zwycięzców się nie sadzi - to stara prawda. Jeśli cała firma, cała branża odmówi wykonania pracy, to nikt nie będzie miał odwagi przykładać do pracowników kija prawa.
Tak samo jest z manifestacjami, które odbywają się za zgodą władz. 100 / 200 tysięcy ludzi nikt nie będzie pytał pozwolenie na wyjście na ulicę.
Powtarzam, chyba już do znudzenia, ze gdybyśmy w latach '80 ub. wieku przestrzegali komunistyczne prawo, to dzisiaj językiem urzędowym byłby język radziecki.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika elig

4. @Morsik

Z tym "językiem radzieckim", to chyba przesada. Ale faktycznie, komuna by kwitła.

avatar użytkownika amica

5. Rzeczywiście

A jednak strajk lekarzy wymusił zmianę niekorzystnej dla nich ustawy.Widocznie strajki muszą być szersze, aby mieć siłę. Z protestów ulicznych, przed sejmem, miasteczek, jednostkowych przedsiębiorstw nikt w rządzie nic sobie nie robi.
A pytać należy raczej jakie prawa są respektowane jeszcze niż jakie nie są.