Manifestacje, których nie ma w Radio RAM w dobrym tonie.

avatar użytkownika dodam

Panie i Panowie Redaktorzy
Radio RAM (w dobrym tonie), Wrocław


Szanowni Państwo!
Po poprzednim mailu, który przypominam poniżej, w kolejnych waszych serwisach pojawiły się  wzmianki o święcie Żołnierzy Wyklętych. Oczywiście, nie przypisuję sobie  mocy sprawczej, ale ucieszyła mnie ta decyzja. Niestety, w polskich mediach pomijane są nie tylko informacje ważne dla odbudowy naszej narodowej tożsamości historycznej. Pomijane są także ważne i, uwaga do tłumaczących wszystko prawami rynku, medialnie nośne wydarzenia bieżące, jeśli pozostają w sprzeczności z interesem rządzących. Takim wydarzeniem są comiesięczne manifestacje w wielu polskich miastach, także we Wrocławiu, dla upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej. Miesięcznic odbyło się już 23 i ŻADNA (z wyjątkiem być może pierwszej) nie trafiła do głównego nurtu mediów. Również w waszej stacji głucho o nich.

Zamilczane na śmierć miesięcznice regularnie przyciągają od kilkunastu do kilku tysięcy osób w dziesiątkach polskich miast. Stacja TVN mogłaby we Wrocławiu z balkonu swoich apartamentów na pl Solnym filmować je i relacjonować w programach, ale nie czyni tego. Dlaczego?

Wszyscy wiedzą, jak trudno jest zmobilizować jakąkolwiek społeczność do aktywności w sprawach publicznych w dzisiejszym świecie wojującego hedonizmu. Jak już uda się dzięki nagłośnieniu medialnemu zebrać więcej niż dziesięć osób, to robi się z tego WYDARZENIE.***  W tym wypadku jest inaczej. Jesteśmy świadkami niezwykłej determinacji przedstawicieli milionów ludzi przekonanych o swoich racjach. Jesteśmy świadkami comiesięcznych hołdów składanych ofiarom tragedii smoleńskiej  poprzez uczestniczenie w specjalnych mszach św. i marszach do miejsc pamięci bez liczenia się z własnym czasem, zdrowiem, pogodą i prawdziwym bądź udawanym zdziwieniem mijanych ludzi. Ludzi, którzy tak naprawdę nie zdają sobie sprawy komu i czemu  zawdzięczają swój awans cywilizacyjny po 1989, z wysokości którego patrzą na manifestujących. Jesteśmy świadkami determinacji, której towarzyszy świadomość braku zainteresowania głównego nurtu medialnego, świadomość, że racje, które każą oderwać się od własnych spraw, nie dotrą do ogółu, jak powinny.  Jakże wymowne są zdziwione twarze przypadkowych gapiów kursujących między niezliczonymi knajpami wrocławskiej starówki na widok ludzi z flagami narodowymi i transparentami, z wybijającym się "Pamiętamy 10.04.2010".

Z punktu widzenia ustroju, manifestacje są klamrą spinającą demokrację, niepozwalającą rządzącym przekroczyć granic społecznej akceptacji, bez względu na przewagę, jaką dysponują w parlamencie. Publiczna kontestacja ma jednak sens tylko wtedy kiedy dociera do szerokiego odbiorcy. Niezbędne jest zatem medium, które przeniesie przekaz. W naszej rzeczywistości są jednak z tym poważne trudności.

Pamiętamy samobójcze podpalenie osoby, która wykryła korupcję w stołecznym urzędzie skarbowym. Osoba ta uznała, że tylko w taki sposób zdoła przebić się przez ścianę medialną chroniącą rządzących. Desperat przed podpaleniem zadbał by do dziennikarzy dotarł obszerny, kilkudziesięciostronicowy opis korupcji wraz z oficjalnymi pismami informującymi o niej, kierowanymi do wszelkich instytucji państwowych, które powinny stać na straży prawa. Desperat, nieszczęsny wyborca głosujący w 2007 na PO, najwyraźniej nie wyciągnął poprawnych wniosków z usunięcia szefa CBA Mariusza Kamińskiego po tym jak CBA wykryło aferę hazardową. Nie wyciągną wniosków, a może po prostu nie dotarły do niego istotne informacje wskutek ochronnego ekranowania rządzących przez media? Być może z powodu osłaniania rządzących przez media nie zauważył grubej ubeckiej prowokacji wymierzonej w instytucję państwową, prowokacji w której uczestniczył nowo powołany pod koniec 2007 roku marszałek Sejmu. Nie przyszło mu do głowy, że listy, w których informował o korupcji, były tak naprawdę wyrokiem dla niego. Przede wszystkim zaś nie przyszło mu do głowy, że wystarczy jedno wypowiedziane publicznie zdanie Gowina by stracił sens najgłośniejszy jaki człowiek może z siebie wydobyć krzyk. To zdanie brzmiało "nie wykorzystujmy do celów politycznych tragedii człowieka". Czyli nie mówmy o powodach, które skłoniły desperata do kroku ostatecznego! Coś tak przewrotnie cynicznego mogło powstać tylko w głowach zwyrodniałych kagebistów, którym cel uświęca środki, dla których człowiek jest niczym. Pamiętamy, że zdanie to, rzeczywiście, niczym czarodziejska różdżka, ucięło zainteresowanie mediów tematem.

Przemilczanie wszystkiego co nie jest zgodne z "jedynie słuszną słusznością" rządzących w przypadku tragedii smoleńskiej jest szczególnie zadziwiające, jeśli uzmysłowimy sobie, że dotyczy największej tragedii, jaka dotknęła Polskę w ciągu ostatnich 23 lat. Tragedii bezprecedensowej w historii świata, której oficjalne wyjaśnienie, jeśli za takie przyjmiemy raport Millera, sypie się w pył pod naporem faktów, analiz i badań niezależnych od Rządu.

Dysponentom głównego nurtu medialnego i ich redakcjom nie przeszkadza to, co przy minimalnym choć namyśle dyskwalifikuje oficjalne raporty. To mianowicie, że stoją za nimi ludzie odpowiedzialni zarówno za przygotowanie i bezpieczeństwo polskich osobistości udających się na uroczystości rocznicowe zbrodni katyńskiej, jak i za usuwanie śladów mogących wyjaśnić przyczyny tragedii. Dysponentom głównego nurtu medialnego i ich redakcjom nie przeszkadza to, że nagłaśniają ludzi wyrokujących we własnej sprawie i jednocześnie blokują przekaz tych, którzy nie godzą się na ordynarną dezinformację.

Ponadto w NORMALNYM (ulubione słowo Tuska) kraju po takiej tragedii poleciałyby natychmiast głowy szefów resortów odpowiedzialnych, a premier po odwołaniu ich z funkcji sam podałby się do dyspozycji parlamentu. Do komisji badających przyczyny tragedii i odpowiedzialność za nią skierowanoby osoby nie zainteresowane ukryciem czegokolwiek i możliwionoby stałą kontrolę wszytkich czynności przedstawicielom środowisk, które poniosły bolesne straty.  Dysponentom głównego nurtu medialnego i ich redakcjom nie przeszkadza to, że ludzi, którzy powinni zostać natychmiast zdymisjonowanymi postawiono na czele ciał powołanych do wyjaśnienia przyczyny tragedii, awansowano i uhonorowano odznaczeniami państwowymi za wybitne zasługi dla Polski!


Możecie Państwo z tym kuriozum żyć, ale psim obowiązkiem dziennikarzy jest informowanie również o wydarzeniach i o racjach, z którymi nie identyfikujecie się. Zwłaszcza w sprawie tak podstawowej dla naszego bytu państwowego, dla całego narodu, a także dla świata jeśli  przyjmiemy, że Polska ma szansę wciąż jeszcze stać się pdmiotem.

Mam nadzieję, że podobnie jak w przypadku Dnia Żołnierzy Wyklętych i tym razem list okaże się zbieżny z przemyślaną decyzją redaktorów Radia RAM (w dobrym tonie).

Z poważaniem,
Janko Walski*
Wrocław


Mój list z 1.03.2012:

Szanowni Państwo,
Przez 45 lat PRLu o AKowcach i Żołnierzach Wyklętych milczano. Po 1989 roku milczenie zelżyło, ale temat pojawiał się jedynie na obrzeżach życia publicznego, najczęściej jako wynik oddolnych inicjatyw społecznych. Po dwudziestu latach dopiero zauważono to i Sejm ustanowił święto państwowe, Dzień Żołnierzy Wyklętych. Dzisiaj Wy milczycie. Było o dniu puszystych i wielu innych bzdetach w waszym serwisie, a o Żołnierzach Wyklętych ani słowa. Przypadek czy zalecenie szefów?

Janko Walski*
Wrocław


* w oryginalnym liście umieściłem swoje nazwisko, a nie pseudonim.

*** jak na życzenie przez wszystkie serwisy przetoczyły się dzisiaj obszerne realcje z nagłaśnianej od miesięcy "manify", która mimo to nie wytrzymuje nawet porównania z liczebnością przemilczanych smoleńskich marszów pamięci.

5 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Dodam

Witam.

...psim obowiązkiem dziennikarzy jest informowanie również o wydarzeniach i o racjach, z którymi nie identyfikujecie się. Zwłaszcza w sprawie tak podstawowej dla naszego bytu państwowego, dla całego narodu, a także dla świata...

***
Dziękuję!
Serdecznie Pozdrawiam...

avatar użytkownika dodam

2. intix,

dziękuję za zaglądnięcie do mnie.
Pozdrawiam wiosennie,
dodam

avatar użytkownika intix

3. Dodam

Nie zostawiam śladu...
Więc może na to nie wyglądam
Ale często zaglądam...
Z przyjemnością...

W komentarzu powyżej wiele od siebie nie napisałam...
Czytając Wpis... podziwiałam ... i podziękowałam:)
Bo ONI muszą słyszeć Nasze NIE!... dla TEGO... w jaki sPOsób z Nami POstępują, w jaki sPOsób Nas traktują...
***
Pozdrawiam... prawie:) wiosennie...

avatar użytkownika dodam

4. Miła Intix,

nie pozostaje mi nic innego, jak tylko starać się nie zawieść. Z góry proszę jednak o wyrozumiałość dla tekstów zbyt topornie ciosanych emocjami, przegadanych. Osobę operującą skrótem poetyckim muszą szczególnie dotykać.

Ukłony,
dodam

avatar użytkownika intix

5. Dodam

Oczy...
Przenoszą do serca mego i umysłu
Istotę przesłania, sens słów
Autora
, który myśli, słowem przekazuje...
Tak się składa, że rozpoznaję...
Czy słowo pisane jest szczerym sercem...
Jeżeli coś mi nie odpowiada u danego Autora...
Bywa, że nie goszczę u Niego więcej...
W Naszym przypadku
To ostatnie jeszcze się nie przydarzyło
Mimo, iż śladu, jak pisałam, nie zostawiłam...
TO, co zaznaczyłam
Jest dla mnie, czytając każdy tekst, najważniejsze...
Baaaardzo proszę...:)
Niech Autor się nie stresuje
I bez żadnych obaw... pisanie dla Nas kontynuuje...
A ja... cierpliwie oczekuję...:)
***
Pięknie dziękuję...:)
Serdeczności przesyłam...