Wciąż mamy wybór. Co wybierzemy?

avatar użytkownika mamakatarzyna

 


„Badania laboratoryjne wykazały, że sól techniczna nie jest groźna” – ogłosiły media. Te same, które jeszcze kilka dni temu informowały:

 

„Toksykolog Justyna Klimkiewicz, objaśniając w TVN24 objawy i skutki spożywania soli przemysłowej zamiast spożywczej, zwróciła uwagę przede wszystkim na to, że jest ona zanieczyszczona, np. dioksynami. Dlatego sól przemysłowa może być groźna dla zdrowia i powodować częstsze powstawanie nowotworów.
Pani toksykolog Klimkiewicz wyjaśniła, że dioksyny nie wywołują ostrego zatrucia, ale po kilku, kilkunastu latach "może dochodzić do częstszego powstawania nowotworów". Zastrzegła, że substancje te są bardzo szkodliwe dla kobiet w ciąży, a konkretnie dla płodu. Mogą powodować poronienia i wady wrodzone dziecka”.

 

Które wobec tego doniesienia medialne są prawdziwe?

  Nasuwa się też  kolejne pytanie. Oczyszczano sól przemysłową i dlatego badania wypadły pomyślnie czy tylko próbki soli przekazane do laboratorium?

 

 

Nie znam metod badań, ale tak sobie myślę, że może i rzeczywiście sól nie jest groźna, za to na pewno groźne  dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa są instytucje, które powinny każdego dnia stać na jego straży.

Groźne są takie laboratoria, które badają skład soli dopiero jak wybucha afera, groźny jest SANEPID, który przez dziesięć  lat  nie potrafił sprawdzić składu wędlin i przetworów z niejadalną solą.

 

Wygląda na to, że w Polsce nie trzeba szaleńca, który jak w USA wtargnie do szkoły czy innej instytucji z bronią w ręku. Szaleniec spokojnie może założyć biznes i pod bokiem organizacji konsumenckich i kontrolnych molochów żyjących z naszych podatków może nas truć chlorkiem sodu czy inną, działającą szybciej lub przez całe lata, ale równie skutecznie, trującą, rakotwórczą substancją. Nikt bowiem nie sprawdza, w jakim kotle ostatecznie odpady produkcyjne się znajdą.

 

Chory i groźny, w swej bezsilności, skorumpowanej przez układy gospodarcze i powiązania biznesu z polityką, jest system nadzoru ochrony środowiska.

Przez lata pod moim domem dymił komin tartaku, w którym dawno  nie przeciera się desek, a produkuje płyty pilśniowe. Skrawki wędrowały do okolicznych pieców, czasem, gdy nie było  chętnych, spalał  je właściciel tartaku. Toksyczny smród osiadał na grządkach i trawnikach, przenikał do mieszkań. Wojny z właścicielem nie było końca.

Zastanawiam się, jak rozliczane są odpady tego i innych tartaków, że mimo kontroli wciąż zdarzają się dni, gdy nie można otworzyć okna, bo toksyczny dym wali z komina? Kto i jak to kontroluje? Czy ci sami, co będą nam teraz, zgodnie z przepisami walić do drzwi o 6 rano, by sprawdzić czy w naszym piecu nie spala się śmieci? A jak okaże się, że na ściankach pieca będą toksyny z kleju używanego do płyt, to ukarany zostanie tylko gospodarz czy też ich producent?

 

 

Nasze dzieci uczą się w szkole, jak segregować śmieci, ale nikt nie uczy ich, że margaryna jest szkodliwa dla zdrowia, a zabójstwem jest przepalony tłuszcz. Czy dlatego, że koncerny zarabiające na chipsach i produkcji margaryny zbankrutowałyby?

 

Kapiący z dziurawego przewodu płyn hamulcowy czy benzyna to przestępstwo, bo zatruwa środowisko. To prawda, ale dlaczego przestępstwem nie jest już sypanie na jezdnie toksycznej soli? Czy z tego samego powodu, że zbankrutowałyby firmy, które oszczędzają na naszym zdrowiu i zamiast utylizować odpady, sprzedają je drogowcom? A to tylko wierzchołek góry.

 

Prawo na papierze. Plany i sprawozdania, bo tego wymaga od nas Unia. Tylko że to prawo jest martwe. Jest tak, jak napisał w swym felietonie prof. Zbigniew Hałat. http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=29733

Nie są w praktyce wypracowane i stosowane zabezpieczenia, które powinny nas chronić przed truciznami z powietrza, ziemi, wody, przemysłu  i  żywności. O większości zagrożeń statystyczny Polak niewiele wie. Dowie się dopiero, jak jego bliscy i on sam zacznie śmiertelnie chorować.

Tym akurat truciciele się nie przejmują. Znikły z Internetu dywagacje nad możliwościami żądania odszkodowań za zatrutą toksyczną solą żywność. Mają prawników, którzy  obrzydzą nam dochodzenie do sprawiedliwości i pozyskania pieniędzy na leczenie.

 

Ale chore  też , jeśli nie skorumpowane,  są media, które jednego dnia ogłaszają, że sól przemysłowa tysiącami ton  kupowana przez pośredników i zużywana do produkcji żywności, jest trująca, a drugiego - jakby nigdy nic, bez cienia wątpliwości, ogłaszają, że sól ta nie jest szkodliwa dla zdrowia.

 

Czy jest na to rada?

Oczywiście, że jest. Pora, by obywatele poczuli się gospodarzami we własnym kraju i zaczęli się skutecznie organizować w konkretnych sprawach. Sami z toksycznym dymem z tartaku nie damy sobie rady. Razem możemy zmusić do przestrzegania prawa.

 

Czy można być skutecznym w takich działaniach?

Nie mam żadnych co do tego wątpliwości. I wiem to z doświadczenia.

Na początku lat dziewięćdziesiątych zakłady gospodarki komunalnej w miastach szukały naiwnych mieszkańców okolicznych gmin, by przyjmowały na swój teren osady z oczyszczalni ścieków i śmieci, które nie mieściły się na starych wysypiskach.

Tak było i w mojej gminie. Osady miały być bezpieczne, a wysypiska szczelne, by trucizny nie przedostawały się do gruntu. Na składowiska doskonale nadawały się poeskaerowskie grunty. Wójtowi aż się oczy świeciły na myśl, ile to wpłynie do gminnej i chyba nie tylko gminnej, kasy za użyczenie terenu. Bankrutujący masowo rolnicy też skrycie marzyli o takim zarobku. Na szczęście  nie wszyscy ogłupieli.

Próbki osadów poszły do badania w laboratorium niezależnym od Sanepidu. Czego tam nie było! Cała tablica Mendelejewa. Po okazaniu radnym wyników badań  nie było chętnych na spór prawny z mieszkańcami. Pola sąsiadujące z torfakami zostały uratowane.

Warto czasem wyłączyć telewizor, spotkać się z mądrymi ludźmi i bronić siebie i swoje środowisko przed szaleńcami, którzy dla zysku gotowi nas rozcieńczonym arszenikiem poić.

 

To da się zrobić, pod warunkiem, że zaczniemy myśleć samodzielnie. Wystarczy zastanowić się, co będzie z firmami, które handlowały przemysłową solą, gdy zmusimy władze do podania ich adresów? Zbankrutują. I dobrze. Z dziadowskimi torbami pod most mieszkać powinni pójść ich właściciele.

Problem tylko w tym, że my boimy się utraty pracy, gdy je zlikwidują. Dlatego milczymy i milczą urzędnicy, politycy. Im też widmo utraty stołka czy miejsca na liście wyborczej spędza sen z powiek.

  Na tym właśnie polega machina korupcyjna; dla jednych stołek i łapówka, dla innych mandat, a dla nas zatruta żywność i środowisko, i praca za cenę utraty zdrowia, przedwczesnej śmierci w cierpieniu. Wciąż jednak mamy wybór. Co wybierzemy?

 

Adres ilustracji:

http://cdn29.se.smcloud.net/t/photos/thumbnails/153963/zabojcza_sol_640x0_rozmiar-niestandardowy.jpg

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika TezPolonus

1. Pod rozwagę

Świetna końcowa płęta.

Pan Bóg sprawiedliwy. Jak tolerujesz zło lub je wspierasz w jakikolwiek sposób np. poprzez pracę w takiej podłej firmie to ponosisz konsekwencję i bardzo dobrze.

Pewnego dnia staniesz przed Panem Bogiem i co mu powiesz? Tak wspierałem zło, byłem wspólnikiem tych co zło kreowali i produkowali trucizny lub je rozprzestrzeniali na wskutek czego chorowało zmarło wiele ludzi. Byłem zabójcą. Tam nie skłamiesz. Myślisz, że czeka cię nagroda?

Weź też pod uwagę to, że na tym świecie są ludzie, którzy nie podarują zabójstwa ukochanej osoby i - w ramach rewanżu - właściciel, dyrektor lub jakis pracownik z takiej zabójczej firmy może zapłacic najwyższą cenę a jak nie to ktoś z jego bliskich. Sprawiedliwość musi być.

Ostatnio zmieniony przez TezPolonus o pt., 09/03/2012 - 12:05.
avatar użytkownika mamakatarzyna

2. @TezPolonus

Och! Dzięki serdeczne za doczytanie do końca. Nie wszystkim się chce ;-) A dla mnie to jest sedno nieszczęścia. Tak, dokładnie tak. Uczestniczmy w tym procederze czy mamy tego świadomość, czy nie. Chcemy to wiedzieć czy udajemy, że nas to nie dotyczy.   Zostaniemy z tego rozliczeni, choć nie przychodzi nam do głowy spowiedź z takich grzechów.

Znam wioskę, w której przez lata umiejscowiono miejskie wysypisko śmieci. Mała wiejska szkoła, a w niej klasa dzieci niepełnosprawnych jakby miejscowość liczyła kilka tysięcy mieszkańców.
Kiedy do ludzi wreszcie dotarło, dlaczego chorują i dlaczego rodzą się dzieci upośledzone, nie poparł ich ani miejscowy samorząd, ani nawet proboszcz, który otrzymał dotację na dokończenie budowy kościoła.
Mieszkańcom tez obiecano złote góry.


Choroby takie to zabójcy cierpliwi, nie od razu uśmiercają swoje ofiary, a my wciąż mamy tyle innych ważnych spraw na głowie. I ten kompletny brak wiedzy.

Kiedy dojrzejemy?



Przy okazji szokująca informacja, która dziś już zniknęła z głównych stron i została przemilczana  lub  niezauważona również przez blogerów:
GIS zwraca zatrutą żywność producentom! Chyba po to, by przepakowali. :-(
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/afera-solna/afera-solna-z-rynku-wycofano-200-ton-zywnosci,1,5050921,wiadomosc.html

To tak jakby żywność napromieniowaną zamiast zabezpieczyć, zwrócić producentom, niech dalej szkodzą.

Pozdrawiam serdecznie
Katarzyna