Bohater Antoni Żubryd „Zuch”. Zdrajca i zabójca Jerzy Vaulin. Kurtyka: Pamiętajmy o ofiarach i zbrodniach komunizmu

avatar użytkownika Maryla

Oddział Żubryda był najaktywniejszym polskim zgrupowaniem antykomunistycznej partyzantki w Bieszczadach i w Beskidzie Niskim. Poparcie udzielane mu przez miejscową ludność dobitnie pokazuje, po czyjej stronie stały wówczas sympatie bieszczadzkich Polaków.

"List do syna"

Jest takie miejsce w Bieszczadach, gdzie bardzo wyraźnie widać powikłanie polskich losów. Stoi tam głaz narzutowy z tablicą poświęconą pamięci funcjonariuszy UB, zamordowanych przez bandę Żubryda. Nieopodal zaś krzyż poświęcony temuż Żubrydowi, dowódcy oddziału partyzanckiego, walczącego z władzą ludową.

  Od lewej: historyk Jerzy Tarnawski, Janusz Niemiec (syn Żubrydów) oraz jego córka.


"Po pięćdziesięciu latach Janusz Niemiec (syn Żubrydów ) - noszący nazwisko przybranych rodziców - otrzymuje list od Jerzego Vaulina. W przeszłości towarzysz broni Żubryda, po wojnie reżyser filmów dokumentalnych w Wytwórni "Czołówka" i współpracownik służb bezpieczeństwa, które informował o nastrojach w środowisku filmowców, w tym liście - o formie i stylu utworu literackiego - opisuje swoje związki z Żubrydem i okoliczności, w których go zastrzelił. Jerzy Vaulin, po wielu rozmowach z Iwoną Bartólewską, zgodził się pojechać w Bieszczady na miejsce tamtego zabójstwa, zgodził się też spotkać z Januszem Niemcem. W ostatniej chwili wycofał się. Bartólewska, wykorzystując wcześniejsze nagrania, nakręciła jednak film, choć inny niż zamierzała."

Przez cały okres Polski Ludowej postać Antoniego Żubryda była uosobieniem reakcji, wszelakiego zaprzaństwa i faszyzmu. Uczyniono z niego niemalże sztandarowy symbol powojennego podziemia niepodległościowego w znaczeniu jak najbardziej pejoratywnym. Książki takie jak „Łuny w Bieszczadach”, „Na tropach Żubryda”, „Bieszczady w ogniu” czy też film „Ogniomistrz Kaleń” skutecznie wyryły jego obraz jako brutalnego zbrodniarza, zaś obraz jego ludzi jako bandę rzezimieszków i rabusi. Oczywiście opowieści te z jakąkolwiek prawdą miały niewiele wspólnego.


Mjr Antoni Żubryd "Zuch"

Urodził się 4 września 1918 r. w Sanoku. Po ukończeniu szkoły podoficerskiej w Śremie pozostał w wojsku. We wrześniu 1939 r. plutonowy Żubryd jako zastępca dowódcy plutonu w swoim macierzystym 40. PP Dzieci Lwowskich brał udział w obronie Warszawy. Jesienią 1939 r. uciekł z niemieckiej niewoli i wrócił do Sanoka. Schwytany przy próbie przejścia granicy niemiecko-sowieckiej w 1940 r. podjął współpracę z sowieckim wywiadem. W 1941 r. z tego powodu został aresztowany przez gestapo i skazany na karę śmierci. Ponoć uciekł prowadzony na egzekucję i związał się z AK.

Zapewne właśnie kontakty z sowieckim wywiadem przesądziły, iż po wkroczeniu Armii Czerwonej zgłosił się do służby w sanockim UB. Jak czytamy w materiałach UB: "Rozbieżności w ocenie przydatności Żubryda do pracy w aparacie Urzędu Bezpieczeństwa oraz braki w bliższym rozeznaniu jego przeszłości z okresu okupacji stały się przyczyną większego zwrócenia uwagi na jego osobę i ściślejszą inwigilację jego poczynań".

W efekcie w czerwcu 1945 r. zapadła decyzja o zwolnieniu Żubryda z resortu. Nim jednak do tego doszło, ten 8 czerwca 1945 r. razem z niektórymi pracownikami urzędu uwolnił część aresztowanych i przeszedł do podziemia. Dość szybko Żubrydowi udało się podporządkować okoliczne poakowskie grupy partyzanckie i stworzyć ponad 100-osobowe zgrupowanie, które przybrało nazwę Samodzielny Batalion Operacyjny Narodowych Sił Zbrojnych. Jak przyznawali sami komuniści, w podległych sobie oddziałach "wprowadził rygor wojskowy i rządy twardej ręki, które zjednały mu wśród członków autorytet i uznanie".


Janina Żubryd z domu Praczyńska, żona Antoniego Żubryda. Po zwolnieniu z aresztu UB stale przebywała w oddziale męża. Zastrzelona wraz z mjr. Żubrydem przez agenta UB Jerzego Vaulina 24 października 1946 we wsi Malinówka.

Sława Batalionu oraz jego dowódcy szybko obiegła cały kraj. Pośród huku wystrzałów i trzasku płonących zabudowań „Zuch” bezwzględnie rozprawiał się ze stalinowskim aparatem. Trup pośród funkcjonariuszy UB, MO, KBW, a także co bardziej gorliwych członków PPR ścielił się gęsto.
W maju 1946 roku „żubrydowcy” podziurawili kulami samochód komisji przesiedleńczej posyłając w zaświaty szefa sztabu 8. Dywizji Piechoty ppłk. Teodora Rajewskiego.
W tym samym miesiącu niedaleko Niebieszczan „Zuch” osobiście położył trupem szefa Wydziału Polityczno-Wychowawczego 8. DP mjr Abrahama Premingera*.
Ilu jeszcze UB-eków, NKWD-zistów, milicjantów i propagandzistów padło od kul żołnierzy majora Żubryda? Trudno to dzisiaj policzyć. Żubryd bez przerwy organizował na nich zasadzki, co i sam się z nich wymykał. Rozbijał konwoje i uwalniał więźniów politycznych. Strzelaniny, potyczki, gonitwy były codziennością dla żołnierzy Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ – jak brzmiała jego pełna nazwa. Oddział ochraniał również polską ludność przed UPA, a niekiedy przechwytywał aprowizację przygotowywaną przez Ukraińców dla swoich striłciw.
Ściśle współpracował też z innymi organizacjami niepodległościowymi między innymi sanockimi strukturami Stronnictwa Narodowego** i Młodzieży Wielkiej Polski***.

Co ciekawe świadkowie tamtych czasów relacjonują, iż „Zuch” poczynał sobie dość śmiało. Bywało, że nie niepokojony przez nikogo przebywał w Sanoku. Rzekomo miał też wizytować tutejsze koszary wojskowe. Z wojskiem zresztą żył w dobrej komitywie.
Wszystko to spowodowało, że dla władz Polski Ludowej major Antoni Żubryd stał się wrogiem publicznym numer jeden. Metody walki jakie narzucili komuniści, prócz publicznych egzekucji, podstępu i skrytobójstwa obejmowały jeszcze niezwykle kłamliwą propagandę. Żubrydowi przypisywano najbardziej haniebne czyny: rabunki, rozboje, morderstwa. Uporczywie tworzono mit pospolitego przestępcy.

 

Nie ulega wątpliwości, że działalność zgrupowania Żubryda cieszyła się dużą sympatią znacznej części okolicznej polskiej ludności, w tym wielu mieszkańców Sanoka. Szczególnie niechętna nowej władzy była inteligencja tego miasta oraz młodzież miejscowego liceum. Wiadomo, że uczniowie rozprowadzali ulotki z hasłem "Wstępujcie w szeregi NSZ. Hasłem naszym Bóg i Ojczyzna". Ciekawe, iż z polskim podziemiem sympatyzowało także wielu żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego z oddziałów stacjonujących w Bieszczadach. Niektórzy z oficerów spotykali się z podkomendnymi Żubryda w Sanoku niemal oficjalnie na suto zaprawianych wspólnych kolacjach, przy okazji dostarczając partyzantom broń.

Na przełomie maja i czerwca 1946 r. trzech schwytanych partyzantów Żubryda skazano w błyskawicznym procesie na karę śmierci, poczym stracono w dwóch publicznych egzekucjach na stadionie miejskim w Sanoku. Na stadion spędzono m.in. licealną młodzież. Wyrok wywołał powszechne oburzenie. Wiele osób zwracało uwagę, że "dotychczas nie widzieli żadnego publicznego wyroku i egzekucji na Ukraińcach, którzy często napadają, palą i mordują".

Śmierć Rajewskiego i zbliżający się termin zaplanowanego na 30 czerwca 1946 r. referendum skłoniły władze do zintensyfikowania wysiłków. W czerwcu Informacji Wojskowej udało się wprowadzić do zgrupowania Żubryda dwie grupy agentów udających dezerterów z wojska. Dzięki temu 22 i 23 czerwca 1946 r. 32. Pułk Piechoty przeprowadził aresztowania wśród partyzantów i ich współpracowników w rejonie Poraża, Pobiedna, Tarnawy Górnej i Niebieszczan. W efekcie dwóch partyzantów zginęło, a 21 zostało aresztowanych. Pod zarzutem współpracy z Żubrydem uwięziono m.in. komendanta posterunku MO w Wielopolu. W następnych dniach aresztowania kontynuowano. O ich skali świadczy fakt, że było nimi zaskoczone nawet ukraińskie podziemie. W sprawozdaniu OUN czytamy: "W miesiącu lipcu sanocki UBP aresztował wspólnie z MO około 300 Polaków i 40 Ukraińców. Aresztowania w sanockim powiecie doprowadziły do tego, że i polska ludność ze strachu przed UBP nie śpi po domach i ukrywa się. Aresztowanych częściowo puścili dobrowolnie, a częściowo za pieniądze".

Zuch” zrozumiał, że dalsza walka nie ma szans powodzenia. Wraz z żoną – która od początku istnienia batalionu stała u jego boku - postanowił przedostać się do Austrii. O zmierzchu 24 października 1946 oboje przybyli do Malinówki. Był z nimi towarzysz broni Jerzy Vaulin vel Mar. Vaulin, były żołnierz AK, posługiwał się w oddziale mjr. "Zucha" pseudonimem "Bronek", a w UB - "Mewa". „Zuch” pozostawił małżonkę i wraz Marem poszli sprawdzić dalszą trasę przemarszu. Kiedy obaj weszli do lasu Mar niepostrzeżenie wyjął z kabury swojego browninga – kal. 7,65 mm i strzałem w tył głowy zabił Antoniego Żubryda.

 



Zdjęcie wykonane przez UB we wsi Malinówka. Ciała mjr. Antoniego Żubryda "Zucha" i jego żony Janiny, zastrzelonych przez agenta UB Jerzego Vaulina.

Chwilę potem podstępem zwabił w to samo miejsce będącą w ósmym miesiącu ciąży Janinę Żubryd. Ją również zastrzelił na miejscu. Ani „Zuch”, ani tym bardziej jego żona nie przypuszczali, że Jerzy Valin jest agentem UB. Mordując ich wywiązał się z zadania powierzonego mu przez jego pryncypałów. Następnego dnia funkcjonariusze bezpieki zabrali zwłoki. Teściową i syna Żubrydów osadzono na zamku w Rzeszowie. Syn Janusz zmuszony był zmienić nazwisko. Ostatniego żołnierza Samodzielnego Batalionu NSZ „Zuch” aresztowano dopiero 1951 roku.

Po latach

Dnia 28 czerwca 1994 roku Sąd Wojewódzki w Rzeszowie unieważnił postanowienia Wojskowej Prokuratury Rejonowej z dnia 12 grudnia 1946 roku dotyczące między innymi umorzenia postępowania wobec śmierci Antoniego Żubryda. Jego zabójca Jerzy Vaulin zrobił karierę jako reżyser wojskowych filmów dokumentalnych. Do zabójstwa „Zucha” i jego żony przyznał się publicznie na łamach Gazety Wyborczej. W roku 1999 Sąd Okręgowy w Krośnie rozpoczął proces przeciwko niemu pod zarzutem zabójstwa dowódcy batalionu NSZ.  W 1999 r. skończył się proces uniewinniający Jerzego Vaulina ps. konspiracyjny „Warszawiak”, który dokonał ich egzekucji.

Sam Vaulin stwierdził, że: Nie czuję pokuty, jest to moje największe bojowe przeżycie, zakończone zwycięstwem.*

Jerzy Vaulin „Nie czuję pokuty”, „Zabiłem Janinę z miłości pewnie (...) mogę cynicznie mówić np. że lubię zabijać ludzi, ale to lubienie ulega przedawnieniu”

 

Nadal wyklęty.


Postać Żubryda także dziś wywołuje emocje i budzi pewne zakłopotanie, czego świadectwem jest pomijanie historii jego zgrupowania na różnych bieszczadoznawczych konferencjach. Wśród pojawiających się oskarżeń pod jego adresem jest m.in. sformułowany jeszcze przez Gerharda zarzut antysemityzmu. Najbardziej kontrowersyjną akcją oddziału było zabójstwo w czerwcu 1945 r. rodziny Propperów (ojca i córki). Choć nie możemy być całkowicie pewni, że zabicie Propperów było dziełem ludzi Żubryda, to niewątpliwie niechęć do Żydów i oskarżanie ich o współpracę z komunizmem było wśród nich silnie obecne. Zastępca Żubryda Mieczysław Kocyłowski w swoich wspomnieniach stwierdził, iż oddział prowadził walkę z "Sowietami ukrywającymi się pod polskimi mundurami i naszą rodzimą żydokomunistyczną, stalinowską bandą" (M. Kocyłowski "Byłem zastępcą Żubryda...", Sanok 1999). Tyle że podobne poglądy były obecne w wielu oddziałach partyzanckich działających w różnych regionach Polski. I pomimo to ich dzieje nie są pomijane milczeniem, lecz poddawane spokojnej analizie.

 

Być może niechęć do Żubryda u wielu osób wywołuje jego praca w sanockim UB. Zdaniem niektórych nawet jego ucieczka do podziemia była ubecką prowokacją. Jednak Żubryd nie był jedynym żołnierzem wyklętym, który przeszedł podobną drogę. 

Ostatni żołnierz Żubryda został aresztowany zimą 1950 we wsi Mrzygłód.

28 czerwca 1994 Sąd Wojewódzki w Rzeszowie unieważnił postanowienia Wojskowej Prokuratury Rejonowej z 12 grudnia 1946 roku dotyczące umorzenia postępowania wobec śmierci Antoniego Żubryda. W prowadzonym śledztwie Jerzy Vaulin przyznał się do zamordowania Antoniego i Janiny Żubrydów.

W roku 1999 Sąd Okręgowy w Krośnie umorzył postępowanie przeciwko Jerzemu Vaulinowi o zabójstwo małżeństwa Żubrydów z powodu przedawnienia.

Krzyż pamiątkowy obecnie

..i wjechał czołg (1996) Reżyseria Iwona Bartólewska

Opis Czas 42 minuty

Szeroka relacja z wypadku, który miał miejsce 9 października 1962 r. Czołg biorący udział w defiladzie wojskowej wjechał w tłum dzieci. Do dziś nie wiadomo, ile dokładnie osób wówczas zginęło. Świadkowie opowiadają o przygotowaniach do defilady, jej przebiegu, wypadku i jego następstwach. Zebrano relacje wielu osób, w tym poszkodowanych dzieci (dziś dorosłych), lekarzy, żołnierzy, dziennikarzy. Zarejestrowano cyniczną wypowiedź jednego z czołowych reżyserów współpracujących z władzami PRL-u – Jerzego Vaulina, filmującego defiladę. Reportaż pokazuje bezwzględny sposób, w jaki władza tuszowała (zarówno w prasie, jak i dokumentach szpitalnych) temu podobne tragiczne zdarzenia.
„Zobaczyłam zmiażdżoną masę ludzi”; Vaulin: „Bardzo żałowałem, że nie nakręciłem tych leżących butów”; „Zaczęto zwozić masę zwłok, wśród nich żywe dzieci. I masę, masę kończyn”; „Ostateczne sito stanowi cenzura”

wywiad z Januszem Kurtyką i kolejna informacja o zniszczeniu wystawy "Twarze bezpieki".

Niewygodna prawda

Już drugi raz w ciągu kilku ostatnich dni zniszczona została wystawa IPN w Tarnobrzegu pt. "Twarze rzeszowskiej bezpieki". W nocy z niedzieli na poniedziałek nieznani sprawcy zdewastowali osiem fotogramów z biogramami ubeków i esbeków. Kilka dni temu zniszczono trzy pierwsze tablice.

Wystawa została zorganizowana na wprost dawnej katowni komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa. Ekspozycja podsumowuje dotychczasowe badania historyków z IPN dotyczące funkcjonowania komunistycznego aparatu bezpieczeństwa w Polsce południowo-wschodniej w latach 1944-1989 i jak widać - mimo upływu lat - wciąż znajdują się ludzie, którym odkrywanie prawdy o czasach minionych się nie podoba.

Zbrodnie popełnione przez polskich komunistów, przy znaczącym wsparciu sowieckiego aparatu bezpieczeństwa zdają się być już szczegółowo opisane i upublicznione. Jest to jednak obraz pozorny i powierzchowny. Mechanizmy powstawania owych zbrodni, a przede wszystkim ich skala nie jest dokładnie przebadana, a wiedza na ich temat ogranicza się nadal do wąskiego kręgu, historyków i rodzin bezpośrednio dotkniętych traumą tragicznych w skutkach represji.

Od momentu ujawnienia w latach 1955-56 cząstki prawdy o owych zbrodniach władze komunistyczne skutecznie dbały o maksymalne jej zafałszowanie. W ten oto sposób zostało ukute i ugruntowane w odbiorze społecznym określenie "zbrodnie stalinowskie", a także przekonanie o winie za owe zbrodnie ograniczające się wyłącznie do pewnej grupy funkcjonariuszy resortu.


Zdjęcie wykonane przez UB we wsi Malinówka. Ciała mjr. Antoniego Żubryda "Zucha" i jego żony Janiny, zastrzelonych przez agenta UB Jerzego Vaulina.

Owa przedziwna pewność kierownictwa PZPR i MSW sprawowania wiecznej roli kierowniczej w Polsce spowodowała, iż porzucone i zapomniane przez ową władzę ślady zbrodni dotrwały w sporym procencie do roku 1989 r., dając unikalną wprost szansę na pełne odkrycie prawdy o tym zbrodniczym systemie.


W efekcie w latach 90. zniszczeniu bezpowrotnemu uległa większość substancji zabytkowej istniejącej jeszcze w katowniach komunistycznej bezpieki. Dotyczyło to zarówno terenu, jak i miejsc najbardziej znanych, wręcz symbolicznych, których ranga - z uwagi chociażby na skalę zbrodni - nie odbiegała od powszechnie uznawanej i niekwestionowanej pozycji - np. Pawiaka, czy siedziby gestapo przy al. Szucha.

 

Henryk Flame, Zabójstwo Bartka w gospodzie w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzic

Henryk Flame, Zabójstwo Bartka w gospodzie w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzico

 

W ten oto sposób bezpowrotnie stracono istniejące jeszcze ślady w areszcie śledczym przy ulicy Rakowieckiej – miejscu, w którym mordowano dowódców podziemia niepodległościowego, w sumie ponad tysiąc osób. Pięć lat temu - o czym warto wspomnieć - nieodnowione pozostawało nadal przejście podziemne do tzw. Pałacu Cudów, wraz z kotłownią, w której najprawdopodobniej wykonywano wyroki śmierci. W ramach kompleksowego remontu zniknęły ostatnie pozostałości poprzedniej funkcji Pałacu.

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=209&ShowArticleId=65786

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20071030&id=po54.txt

 

http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_070818/plus_minus_a_8.html

http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/4213031

http://podziemiezbrojne.blox.pl/2006/04/Mjr-Antoni-Zubryd-8222Zuch8221-1918-1946-czesc-2.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_%C5%BBubryd

26 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. 1 Marca - Dzień Pamięci ''ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH''

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Tadek Firma Solo- ROTMISTRZ WITOLD PILECKI

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Podręcznik IPN do nauczania

Podręcznik
IPN do nauczania historii - prawdziwy pomnik śp. Janusza Kurtyki,
wielkiego prezesa Instytutu - trafi bezpłatnie do szkół

Kurtyka szedł pod prąd, obcy był mu strach i koniunkturalizm, nie
ulegał naciskom i nie godził się na komisarzy politycznych w Instytucie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Hope Forever

4. My wiemy - musza wiedziec nasze dzieci!

Jedyna droga to edukacja mlodziezy - brawo IPN.

avatar użytkownika Maryla

5. KACI,MORDERCY,SĘDZIOWIE

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. cieszę się, że młodzi szukają wiedzy o Bohaterach

"Przez
cały okres Polski Ludowej postać Antoniego Żubryda była uosobieniem
reakcji, wszelakiego zaprzaństwa i faszyzmu. Uczyniono z niego niemalże
sztandarowy symbol powojennego podziemia niepodległościowego w znaczeniu
jak najbardziej pejoratywnym. Książki takie jak „Łuny w Bieszczadach”,
„Na tropach Żubryda”, „Bieszczady w ogniu” czy też film „Ogniomistrz
Kaleń” skutecznie wyryły jego obraz jako brutalnego zbrodniarza, zaś
obraz jego ludzi jako bandę rzezimieszków i rabusi. Oczywiście opowieści
te z jakąkolwiek prawdą miały niewiele wspólnego."

Dzisiaj
rozpoczął się IV Pieszy Rajd Śladami Żołnierzy Wyklętych Samodzielnego
Batalionu NSZ kpt. Antoniego Żubryda. Z tej okazji odsyłamy do ciekawego
tekstu poświęconego temu bohaterowi i jego żołnierzom.

http://blogmedia24.pl/node/55936

CZEŚĆ i CHWAŁA BOHATEROM!


"Przez cały okres Polski Ludowej postać Antoniego Żubryda była uosobieniem reakcji, wszelakiego zaprzaństwa i faszyzmu. Uczyniono z niego niemalże sztandarowy symbol powojennego podziemia niepodległościowego w znaczeniu jak najbardziej pejoratywnym. Książki takie jak „Łuny w Bieszczadach”, „Na tropach Żubryda”, „Bieszczady w ogniu” czy też film „Ogniomistrz Kaleń” skutecznie wyryły jego obraz jako brutalnego zbrodniarza, zaś obraz jego ludzi jako bandę rzezimieszków i rabusi. Oczywiście opowieści te z jakąkolwiek prawdą miały niewiele wspólnego."</p />
<p>Dzisiaj rozpoczął się IV Pieszy Rajd Śladami Żołnierzy Wyklętych Samodzielnego Batalionu NSZ kpt. Antoniego Żubryda. Z tej okazji odsyłamy do ciekawego tekstu poświęconego temu bohaterowi i jego żołnierzom.</p>
<p><a href=http://blogmedia24.pl/node/55936

CZEŚĆ i CHWAŁA BOHATEROM!" height="356" width="261">

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

7. Bezcenny tekst

Dzieki.

avatar użytkownika Tymczasowy

8. "Ciala spia, dusze czuwaja".

"Zubryd" osobiscie polozyl trupem szefa Wydzialu Pol-Wych. 8.DP mjr Abrahama Premingera. Sam bym to zrobil i nawet bym nie mial grzechu.
Pare polskich patriotow zastrzelil zdrajca nie w walce, tylko na drodze do Austrii.
Tak sobie mysle, Zolnierze Wykleci wzbudzaja tyle emocji, ze normalnym sie wydaje przejscie od zbrodni do czynow - zemsty. Cokolwiek by to mialo znaczyc. Mlodziez tak reaguje.
Zmartwychstanie Zolnierzy Wykletych jest dla mnie niezwyklym fenomenem. A to dopiero poczatek Wielkiego Segmentu Kultury Patriotycznej.
Jagiello i Sobieski, to bylo dawno. Jakies zbroje, jakies miecze.Natomiast Zolnierze Wykleci, to ludzie jak my. Potezny potencjal! To nowi Rycerze Giewontowi!

avatar użytkownika Maryla

9. Tymczasowy

po Marszu 11 listopada 2011 r. jestem tego pewna.

To oni poniosą sztandar "Żołnierzy Wyklętych" przez następne dziesięciolecia. W hołdzie „Żołnierzom Wyklętym” w całej Polsce.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Im bardziej michniki i inne wmawiają młodym nacjonalizm, który

równa się faszyzmowi i antysemityzmowi, wg ich chorej propagandy, tym bardziej rozkwita w całej Polsce, w najmniejszej nawet miejscowości PAMIĘĆ.
Młodzi chcą mieć korzenie, wzorce i pamięć. A pamięc w Polsce krzyżami się mierzy...

https://www.facebook.com/events/175044039353926/?ref_newsfeed_story_type...

Narodowa Skawina serdecznie zaprasza 1 listopada 2013 r. na wspólną modlitwę przy grobach upamiętniających bohaterów walczących o naszą wolność. W tym dniu będzie miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie- od połowy sierpnia wraz z grupą młodych sympatyków "odnawiamy" grób Nieznanego Żołnierza poprzez czyszczenie, odmalowanie krzyża, uporządkowanie starych zniczy oraz zastąpienie nowymi- kulminacyjnym punktem tych działań będzie złożenie wieńca na nagrobku właśnie we Wszystkich Świętych. Nasze działania były także skierowane na tablice pamiątkowej na budynku kaplicy Cmentarza Parafialnego oraz na nagrobku przy krzyżu Katyńskim, gdzie też dbamy o porządek.

1 listopada spotykamy się o godzinie 15 na parkingu przy placu targowym, prosimy aby każdy z przybyłych przyniósł znicz w kolorze białym lub czerwonym.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

11. Lobuzie

oddaj Teleranek. Budze sie w niedziele 13-go i tknelo mnie przeczucie. Wlaczam TV, a tam Jaruzelski raz po raz. No to ja luuu. Gdzie? Nikt nie zgadnie! Do domowego archiwum, gdzie znajdowaly sie zdjecia nagiej Boskiej Zony zrobione w akademiku. I zamiana w popiol.
Na konferencje juz nie wrocilem, choc ja wspolprowadzilem. Dotyczyla samorzadow robotniczych. Byli tam rozni ludzie uczeni, w tym pozniejsi ministrowie. Drugi dzien konferencji sie nie odbyl, tak czy inaczej.

avatar użytkownika Maryla

12. Tymczasowy


Zaproszenie: spotkanie z okazji 71. rocznicy utworzenia NSZ

©

Foxx
Tego wieczoru bar podzielił się na dwie części; w jednej, raz po raz
wybuchając śmiechem, piąteczek zaczynała tzw. warszawka. W drugiej te
same ogolone głowy, przed którymi przestrzega władza, media i każdy
przyzwoity człowiek, słuchały wykładu o Żołnierzach Wyklętych.

Adam Borowski, wydawca kapitalnego albumu o Wyklętych,
wraz z drem Piotrem Gontarczykiem mówili o tym, jak wyglądała
heroiczna, a zarazem beznadziejna walka niegodzących się na sowiecką
okupację, jak wybory tamtych ludzi wpływają na dzisiejszą
Rzeczpospolitą, jak wreszcie wyglądała próba upamiętnienia Wyklętych po
1989 roku. Nie brakowało anegdot, opowieści. Bardzo sympatyczny wieczór.

Wygraliśmy wojnę o pamięć

- cieszył się Borowski, podkreślając, że dziś historia niezłomnych wchodzi na stałe do przestrzeni publicznej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. (Brak tytułu)


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

14. Marylu

Dzieki za zdjecie przemarszu ze sztandarami kolo katowickiego "Spodka" i Pomnika. To krok od mojego dawnego wydzialu.
A morderca bohaterskiej pary w jakis nieznany mi sposob, zdolal uczynic czyn bohaterski z zastrzelenia kobiety w 8 miesiacu ciazy wycofujacej sie do Austrii, by to dziecko w wolnosci urodzic. I ten morderca byl inteligentem pelna zbrodnicza morda w Polsce Ludowej.
Ojciec Sw. oczywiscie mial racje. Prawdziwe pieklo jest tutaj, na ziemi. Ten Vaulin je przeszedlo. Nawet jesli udawal gieroja.

avatar użytkownika Maryla

15.  Dokładnie 52 lata temu na

 Dokładnie 52 lata temu na ekrany telewizji wszedł "Ogniomistrz Kaleń" -
komunistyczny propagandowy film, szkalujący żołnierzy NSZ i pana Majora
Antoniego Żubryda. A jak zginął ten bohater naprawdę?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Wróciła sprawa Żubryda

http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz%2Fwroci...
Jerzy
Vaulin (niekiedy spotykana jest również pisownia Wolen) - zabójca
Antoniego Żubryda oraz jego żony Janiny z d. Praczyńskiej. Proces
Vaulina został umorzony w roku 2002. W 2012 roku pion śledczy Instytutu
Pamięci Narodowej zajął się umorzeniem sprawy.

Kibicowaliśmy także procesowi zabójcy Żubryda i jego żony, który ruszył w 1999 r. przed Sądem Okręgowym w Krośnie. Na ławie oskarżonych zasiadł Jerzy Vaulin, któremu zarzucono zamordowanie małżeństwa Żubrydów. Z relacji sądowych dowiedzieliśmy się, że osobnik ten zrobił w Polsce Ludowej karierę. Po wyjeździe z Podkarpacia powrócił do Wrocławia i kontynuował studia na Politechnice Wrocławskiej. Ukończył też Akademię Nauk Politycznych w Warszawie i Państwową Wyższą Szkołę Teatralną i Filmową w Łodzi. Pracował jako dziennikarz w „Po prostu” , „Sztandarze Młodych”, „Trybunie Dolnośląskiej” i „Głosie Pracy”. Pracował też jako reżyser w Wytwórni Filmów „Czołówka”. Cały czas oczywiście współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Proces Vaulina zakończył się po trzech latach umorzeniem. Uzasadnienie wyroku zostało utajnione.- Gdy o ucieczce na Zachód nie było już mowy, musiałem się zastanowić, co robić dalej - wspomina Julian Kilar. - Po ogłoszeniu amnestii postanowiłem wrócić do Rymanowa i się ujawnić. Pozostali koledzy z „grupy rymanowskiej”, którzy przetrwali do amnestii na wolności, postanowili zrobić to samo. Pojechali do sanockiego Urzędu Bezpieczeństwa całą grupą. Ja się spóźniłem i musiałem na drugi dzień jechać sam. Zgłosiłem się do siedziby UB i przy wejściu powiedziałem, że przyszedłem się ujawnić. Kazano mi chwilę poczekać, a następnie poproszono mnie do biura. Przyjął mnie jakiś pan i pyta, co mnie sprowadza. Gdy poinformowałem go o celu mojej wizyty, zaczął mnie wypytywać o szczegóły mojej działalności w „grupie rymanowskiej”. Opowiedziałem mu oczywiście bardzo ogólnie, żeby nikomu nie zaszkodzić. Wtedy on wyciągnął z szuflady kartkę papieru i kazał mi to wszystko zapisać. Od tego się wymigałem prosząc, żeby to on spisał moje zeznania. Nie protestował. Gdy pokrótce przelał na papier to, co mu powiedziałem , dał mi to co spisał do przeczytania i kazał podpisać. Gdy to uczyniłem, dał mi dokument potwierdzający , że się ujawniłem, który mam do dziś. Potraktowany w urzędzie byłem bardzo dobrze.

Przygoda z Cynglem

- Nigdy nie zastanawiałem się nawet, jak się nazywał funkcjonariusz UB, który wtedy mnie przyjął. Dopiero po latach dowiedziałem się, że był to prawdopodobnie porucznik Cyngiel, postać trochę tajemnicza. Powiedział mi o tym Adam Zmarz, z którym wspominałem dawne dzieje. Jak mu pokazałem mój dokument o ujawnieniu, spojrzał tylko na widniejący pod nim napis i powiedział - przecież ty byłeś u Cyngla! – Spytałem go, kto to taki? - Opowiedział mi wtedy o swoich spotkaniach z owym Cynglem. Gdy myśmy wyjechali na Zachód, on z przyczyn rodzinnych pozostał w Rymanowie. Jakieś dwa tygodnie po naszym wyjeździe do Zmarza przyszła ekipa z Informacji Wojskowej i zrobiła rewizję. W jej trakcie znaleźli u niego ukryty pistolet i oskarżyli go o przynależność do organizacji podziemnej. Żadnych dowodów poza pistoletem na niego nie mieli i starali się biciem zmusić go do przyznania się i wydania kolegów. Zawieźli go do swojej siedziby w Krośnie i strasznie katowali. W trakcie trzymiesięcznego śledztwa wybito mu wszystkie zęby, połamano żebra i zaczęto zdzierać paznokcie, gdy z Rzeszowa do aresztu Informacji przyjechała inspekcja. W jej składzie był jakiś porucznik. Gdy wszedł do celi, w której siedział Zmarz zapytał się go, czy ten się na coś skarży.

Bo mnie zabiją

- On zaś poprosił go - panie poruczniku, niech mnie pan stąd zabierze, bo mnie tu zabiją! - Za trzy dni z Krosna przewieziono go do Rzeszowa. Dalej siedział w więzieniu na Zamku, ale tam go już nie bito. Dostał wyrok 6 lat, ale przeżył. Gdyby nie ten oficer, to w Krośnie zakatowano by go na śmierć. Gdy po wyjściu z więzienia Zmarz założył zakład fotograficzny i pojechał do Sanoka, żeby zapłacić podatek, to w stosownym urzędzie za biurkiem zobaczył tego oficera, który wyciągnął go z łap Informacji Wojskowej. Bez trudu ustalił, że ów urzędnik nazywał się Cyngiel. Następnym razem zawiózł mu jakiś „dowód wdzięczności”, koniak, czy inny alkohol, który wtedy był bardzo trudno dostępny. Włożył go do torby, którą ukradkiem ustawił przy jego biurku i wyszedł. Gdy po raz kolejny Zmarz pojawił się u tego urzędnika z podatkiem, ten od razu zagadnął go, co to mu zostawił poprzednim razem. Zmarz zaś od razu wypalił mu – panie poruczniku, pan mi życie uratował! - Ten aż do góry podskoczył, kazał mu ściszyć głos i szeptem, ale stanowczo powiedział - niech mnie pan nie tytułuje! - Ja najprawdopodobniej też temu Cynglowi mam coś do zawdzięczenia.

Nie wpisał mnie do akt

- Wygląda na to, że nie wpisał mojego ujawnienia do akt. W efekcie UB, a potem SB nigdy się mnie nie czepiało i nie byłem inwigilowany, co stało się udziałem praktycznie wszystkich żubrydowców aż do upadku PRL-u. Razem ze Zmarzem doszliśmy do wniosku, że porucznik Cyngiel był nie tylko człowiekiem, ale także wtyką którejś z podziemnych organizacji. Podobnie jak ten, który „Mundkowi” podstemplował lewe papiery, podrobione przez Zmarza, o czym już wcześniej mówiłem. Ja po ujawnieniu uznałem, że w Rymanowie nie ma co szukać i trzeba jechać na Śląsk. W efekcie tzw. Bitwy o handel, która się właśnie rozpoczynała w miasteczku, padały prywatne restauracje, sklepy i rzemiosła. Ludzie nie mieli z czego żyć i emigrowali na Zachód. Rymanów, stanowiący drugi ośrodek miejski w powiecie sanockim, zaczął ulegać degradacji. Bitwa o handel podcięła ekonomiczny byt miasta. Mój brat Dominik mieszkał wtedy w Kluczborku na Opolszczyźnie. Pojechałem do niego i zacząłem w tym mieście pracować w spółdzielni ogrodniczej. Jednocześnie jednak brałem udział w zajęciach kółka teatralnego przy Powiatowym Domu Kultury. Przygotowywaliśmy różne przedstawienia.

Aktorska przygoda

- Z Domu Kultury w Kluczborku dostałem skierowanie do Szkoły Instruktorów Teatralnych w Katowicach. Ukończyłem ją, połykając na dobre bakcyl teatralny. Gdy w Katowicach otwarto Studio Aktorskie, postanowiłem do niego wstąpić. Zdałem egzamin i zostałem przyjęty. Z dyplomem aktora zacząłem wędrówkę po teatrach. Zacząłem najpierw pracować w Grudziądzu. Później wróciłem do Katowic. Następnie przeniosłem się do Krakowa. Wiele lat przepracowałem też na deskach Sceny Polskiej w Czeskim Cieszynie. Nigdy jednak nie zapomniałem ani o Rymanowie, w którym odziedziczyłem dom, który po wojnie został odbudowany, ani też o dawnych towarzyszach broni. Mieszkając stale w Katowicach, zaangażowałem się też w tutejsze środowisko kombatanckie Armii Krajowej. Działam w nim już ponad 20 lat, wykorzystując swoje zawodowe umiejętności. Organizuję po prostu imprezy Koła Katowickiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, służące patriotycznemu wychowaniu młodzieży. Z dawnych członków „grupy rymanowskiej”, wchodzącej w skład oddziału Żubryda, oprócz mnie nie żyje już nikt. Zostałem sam. W 2000 r. zmarł Adam Zmarz, wielce przyzwoity i prawy człowiek. W naszej grupie była to dusza organizacyjna i złota rączka.

On zapłacił najwięcej

- On z kręgu moich najbliższych zapłacił najwięcej za niepodległościową działalność. Wrócił do Rymanowa jako strzęp człowieka. W więzieniu stracił nie tylko zęby, ale i głos. Zachorował też na gruźlicę. Był chudy jak szczapa. Na drugi dzień po powrocie do domu zaraz dostał wezwanie na komisję wojskową. Chciano go wcielić do armii i to pewnie do jakichś batalionów górniczych. Do nich kierowano bowiem ludzi, którzy wyszli z więzienia za działalność w podziemiu. Lekarz wojskowy okazał się jednak człowiekiem. Jak zobaczył rozebranego Zmarza , to od razu napisał niezdolny. Gdyby lekarz podjął inną decyzję i Zmarz poszedł do batalionów górniczych, to już dawno by nie żył. Zmarz wrócił z komisji do domu, ale nie był to koniec jego kłopotów. Nie mógł dostać żadnej pracy i nie miał z czego żyć. Poszedł więc do gminy, do jakiegoś urzędnika, którego znał wcześniej i liczył, że ten mu pomoże. Gdy zjawił się u niego powiedział, że wyszedł z więzienia i chciałby podjąć jakąkolwiek pracę, bo ma na utrzymaniu matkę, której w szpitalu właśnie odjęto nogę i siostrę studiującą rzeźbiarstwo na Akademii Sztuk Pięknych. Ten jego znajomy, którego nazwiska Zmarz nigdy nie chciał mi zdradzić, wyśmiał go. - Ty chcesz pracę? - drwił. - Przecież ty jesteś pozbawiony praw obywatelskich, tobie nie wolno chodzić po ulicach! - Adam Zmarz spuścił głowę i wrócił do domu.

Imał się różnych zajęć

- Imał się później różnych zajęć, wykorzystując swoje manualne zdolności. Dobrze żyć zaczął jednak dopiero, gdy zajął się fotografią i uruchomił zakład fotograficzny. Jeździł do Rymanowa-Zdroju, gdzie robił zdjęcia głównie zorganizowanym grupom dziecięcym, które przebywały w nim na leczeniu, czy wypoczynku. Do południa robił zdjęcia, po południu przyjeżdżał, wieczorem siadał w ciemni i wywoływał zdjęcia. Następnego dnia jechał i sprzedawał je chętnym. Nie brał oczywiście za swoje fotografie jakichś wygórowanych pieniędzy. Dlatego zawsze miał sporą grupę odbiorców. Odbudował dom, który w czasie wojny został spalony i prowadził spokojny tryb życia, nawet nie najgorszy. Bardzo serdecznie i blisko byłem z nim związany. Po latach w wolnej Polsce udało mi się namówić go, by wystąpił o unieważnienie wyroku, skazującego go za przynależność do „bandyckiej grupy Żubryda”. Adam nie bardzo chciał występować o to, uważał to za poniżające. W końcu jednak zgodził się. Dzięki temu dostał jakieś skromne odszkodowanie. Potem przyznano mu kartę inwalidy wojennego I grupy. Miał łatwiejszy dostęp do lekarza, co przy jego stanie zdrowia było bardzo ważne.

Byłem z nim do końca

- Do końca życia byłem przy nim. Ilekroć przyjeżdżałem do Rymanowa, zawsze do mnie przychodził na wspominki. Zazwyczaj przyjeżdżałem do Rymanowa w sobotę wieczorem i w niedzielę przed Mszą św. O godzinie dziesiątej do mnie zachodził i razem szliśmy do kościoła. Gdy wracaliśmy zachodził do mnie na kawę, gdzie rozmawialiśmy głównie o naszych młodzieńczych czasach. W wolnej Polsce przestaliśmy być „żołnierzami wyklętymi”. Choć też nie od razu. Przez wiele lat propaganda komunistyczna przedstawiała żubrydowców jako bandytów, członków rabunkowej bandy i morderców. Propaganda ta bardzo głęboko wryła się w świadomość tutejszych ludzi. Przełamywanie stereotypów upowszechnionych o oddziale Żubryda i nim samym okazały się bardzo trudne. Pierwsze kroki podjęli sami żubrydowcy w zdecydowanej większości żyjący poza Ziemią Sanocką, na którą po odsiedzeniu wyroków większość bała się wrócić i zamieszkała gdzie indziej. Zastępca Żubryda Kazimierz Kocyłowski „Wichura” wystąpił do prokuratury o wszczęcie dochodzenia, kto zabił Żubryda i jego żonę, i pociągnięcie go do odpowiedzialności. Wszyscy domyślali się, kto to zrobił, a gen. Władysław Pożoga szef wywiadu i kontrwywiadu w rozmowie z Henrykiem Piecuchem , które ukazały się w formie książkowej w 1987 r. przyznał, że zlikwidował go agent UB i przedstawił to jako wielki sukces pracy operacyjnej. Śledztwo wlokło się latami i wielu wątpiło, czy kiedykolwiek znajdzie ono sądowe zakończenie.

Uczczenie Żubryda

- Zaczęły też ponownie pojawiać się publikacje, powtarzające o Żubrydzie i jego ludziach stare komunistyczne tezy. Dopiero w 1998 r. nastąpił przełom. W Malinówce w pobliżu miejsca, gdzie zginął Żubryd wraz z żoną, odsłonięty został pomnik w formie krzyża, upamiętniający ofiary antykomunistycznego oporu. Towarzyszyła temu uroczystość, będąca wyrazem hołdu dla tych wszystkich , którzy zginęli w walce z komunizmem , a których tu uosabia Antoni Żubryd i jego żołnierze. Razem z Adamem Zmarzem braliśmy oczywiście udział w tym podniosłym i ważnym dla nas wydarzeniu. Kibicowaliśmy także procesowi zabójcy Żubryda i jego żony, który ruszył w 1999 r. przed Sądem Okręgowym w Krośnie. Na ławie oskarżonych zasiadł Jerzy Vaulin, któremu zarzucono zamordowanie małżeństwa Żubrydów. Z relacji sądowych dowiedzieliśmy się, że osobnik ten zrobił w Polsce Ludowej karierę. Po wyjeździe z Podkarpacia powrócił do Wrocławia i kontynuował studia na Politechnice Wrocławskiej. Ukończył też Akademię Nauk Politycznych w Warszawie i Państwową Wyższą Szkołę Teatralną i Filmową w Łodzi. Pracował jako dziennikarz w „Po prostu” , „Sztandarze Młodych”, „Trybunie Dolnośląskiej” i „Głosie Pracy”. Pracował też jako reżyser w Wytwórni Filmów „Czołówka”. Cały czas oczywiście współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.

Nie doczekał końca procesu

- Adam Zmarz nie doczekał końca procesu Vaulina. Gdy w końcu 2000 r. przyjechałem do Rymanowa dowiedziałem się, że jest chory i bierze zastrzyki. Postanowiłem sobie, że nazajutrz w niedzielę odwiedzę go po Mszy św. Specjalnie poszedłem na „dziewiątówkę” , żeby móc dłużej z nim pogadać. Gdy po Mszy św. Przyszedłem do niego, to pod jego domem stało już pogotowie. Gdy wszedłem do środka, Adam leżał na ziemi, a lekarze bezradnie rozkładali ręce. Reanimacja nie dala rezultatu. Uklęknąłem przy nim, podniosłem jego głowę, która była już bezwładna, przycisnąłem ją do siebie i wtedy Adam wydał ostatnie tchnienie. Zająłem się jego pogrzebem, a na cmentarzu podziękowałem wszystkim za przybycie na uroczystości pogrzebowe w imieniu rodziny, a na końcu pożegnałem go słowami wiersza Edmunda Odorkiewicza „Armia Krajowa”. Ilekroć jestem w Rymanowie, zawsze odwiedzam jego grób. Był to nie tylko przyjaciel, ale także wielki Polaki patriota, który dla Ojczyzny był gotów oddać życie. Proces Vaulina zakończył się po trzech latach umorzeniem. Uzasadnienie wyroku zostało utajnione. Jako ostatni żyjący członek oddziału Żubryda, starałem się też chociaż w skromny sposób przyczynić się do upamiętnienia miejsc pochówków towarzyszy broni, którzy zginęli w walce o wolną Polskę. Udało mi się odnaleźć siostrę Edwarda Czekańskiego, Stanisławę, która po wyjściu za mąż nosiła nazwisko Giemza.

Nie miał nawet grobu

- Wskazała mi ona grób swojego brata, w którym spoczywał on razem z „Mundkiem” Sawczynem. Opiekowała się nim cały czas. Gdy było to już możliwe, wystawiła mu nagrobek, ale tylko z jego nazwiskiem. Sawczyna bowiem nie znała. Mój dowódca nie miał więc nawet grobu. Z czasem cmentarz tak się rozszerzył, że grób Czekańskiego i Sawczyna znalazł się już na terenie cmentarza w którymś z kolejnych rzędów grobów. Na Wszystkich Świętych w 2011 r. własnym sumptem na ich grobie umieściłem tabliczkę z ich nazwiskami , pseudonimami i napisem: „Żołnierze antykomunistycznego podziemia, osaczeni przez Służby Bezpieczeństwa PRL, w dniu 20 września 1946 Roku w Targowiskach, polegli w walce w suwerenną i niepodległą polskę - wiernym synom ojczyzny - koledzy.

Odnaleziony grób

- Do tej pory nawet w opracowaniach historycznych można było przeczytać, ze nie wiadomo, gdzie Sawczyn jest pochowany i tylko sugerowali, że nie wykluczone, ze na cmentarzu w Targowiskach. Martwi mnie tylko, kto będzie opiekował się tym grobem. Siostra Edwarda Czekańskiego zmarła niestety w 2012 r. w wieku 81 lat. Mam nadzieję, że uda mi się zainteresować nim młodzież i grono nauczycielskie tutejszej szkoły. Znajduje się ona nieopodal cmentarza i opieka nad mogiłą Czekańskiego i Sawczyna nie sprawiłaby im szczególnego kłopotu. Grób Czekańskiego i Sawczyna to bez wątpienia dla Targowiska Miejsce Pamięci Narodowej, które powstało tylko dzięki odwadze siostry Czekańskiego, która poszła zobaczyć, gdzie UB pochowa jej brata. Gdyby nie ona, to dziś w miejscu pogrzebania Sawczyna i Czekańskiego byłby inny grób. Skoro przetrwał, to w wolnej Polsce nie powinien być zapomniany. Ci, którzy w nim spoczywają za nią oddali życie. Sawczyn miał 24 lata, a Czekański 22.

Marek A. Koprowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Niespodziewane „odwiedziny” u mordercy małżeństwa Żubrydów z NSZ

kibiceslaska.pl

kibiceslaska.pl

W 68. rocznicę morderstwa małżeństwa Żubrydów -
Antoniego ps. „Zuch”, który działał w Narodowych Siłach Zbrojnych na
terenach Podkarpacia, oraz jego żony, Janiny, będącej wtedy w 8 miesiącu
ciąży, Młodzież Wszechpolska postanowiła w niecodzienny przypomnieć o zbrodni.

Jak czytamy na ich profilu facebookowym, Wszechpolacy wraz z grupą kibiców udali się na warszawską Saską Kępę, gdzie odwiedzili zabójcę Żubrydów.

Zabójstwa dokonał Jerzy Vaulin vel Wolen (były współpracownik UB, ps. „Mewa”, „Moskit”, a potem SB - do 1968 r.)

— czytamy.

Z relacji wynika, że wizyta odbyła się spokojnie. Sam zainteresowany nie chciał rozmawiać i
zamknął Wszechpolakom drzwi - o zbrodniczej przeszłości sąsiada
zostali za to poinformowani jego sąsiedzi, którzy otrzymali szereg
ulotek z informacjami o działaniach NSZ, w tym małżeństwa Żubrydów.

W 1999 Sąd Okręgowy w Krośnie umorzył postępowanie przeciwko Jerzemu
Vaulinowi o zabójstwo małżeństwa Żubrydów z powodu przedawnienia.

W 2001 roku Iwona Bartólewska nakręciła film dokumentalny poświęcony losom Żubrydów, lecz jego wyświetlenie w telewizji zostało zablokowane przez Vaulina pod zarzutem wykorzystania „utworu literackiego” w postaci listu.

Pion śledczy IPN prowadzi w sprawie mordu osobne postępowanie.

Młodzież Wszechpolska - Warszawa dodał(a) 3 nowe zdjęcia.

Dziś
mija 68. rocznica brutalnego zabójstwa małżeństwa Żubrydów - Antoniego
ps. "Zuch", dowódcę istniejącego na terenie powiatów leskiego,
sanockiego oraz brzozowskiego Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ
oraz jego żony, Janiny, będącej wtedy w 8 miesiącu ciąży.

Zabójstwa dokonał Jerzy Vaulin vel Wolen (były współpracownik UB, ps. "Mewa", "Moskit", a potem SB - do 1968 r.)

W związku z tym, grupa Wszechpolaków oraz kibiców postanowiły odwiedzić
okolice jego zamieszkania na Saskiej Kępie i rozdać mieszkańcom jego
bloku oraz sąsiadom ulotki informujące o tym, kto mieszka obok nich.
Znając również nr mieszkania tej kanalii, udaliśmy się tam. Zastaliśmy
Wolena w mieszkaniu, który raczej nie spodziewał się tego typu wizyty.
Nie potrafił zbyt wiele powiedzieć na swoją obronę i wystraszony
zamknął drzwi, dlatego skupiliśmy się na odwiedzeniu jego sąsiadów i
dalszym informowaniu okolicznych mieszkańców.

Przysięga NSZ
obowiązuje cały czas, a my jako ich ideowi następcy mamy w obowiązku o
nich pamiętać i piętnować ich oprawców. Jeśli sądy III RP nie potrafią
skazać winnych, to zadbajmy chociaż o to, by sąsiedzi wiedzieli, że mają
po sąsiedzku mordercę, który nie dość, że zabił ciężarną kobietę, to na
dodatek twierdzi, iż: "Nie czuję pokuty, jest to moje największe bojowe
przeżycie, zakończone zwycięstwem" lub "(...) mogę cynicznie mówić np.
że lubię zabijać ludzi, ale to lubienie ulega przedawnieniu".

Dla
nas nie ma przedawnień. Bóg go osądzi, ale my zadbamy o to, by żyjący
wiedzieli o nim już teraz. Wszak już raz musiał zmieniać miejsce
zamieszkania.

Czołem Wielkiej Polsce!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Po 50 latach poznał mordercę swoich rodziców

(...)
Ale w tym momencie on skazany nie jest. Cały czas unika odpowiedzialności. Czy będzie pan w jakiś sposób próbował działać, by ta sprawa powróciła na drogę sądową?

My się nie pogodziliśmy z tym wyrokiem. Złożyliśmy apelację. Druga strona też - on uznał, że umorzenie sprawy jest dla niego krzywdzące. Chciał być uniewinniony. Sprawa znalazła się na wokandzie sądu apelacyjnego, który podtrzymał orzeczenie sądu wojewódzkiego. W tej sytuacji jestem bezradny. Zostałaby tylko sprawa w zagranicznych trybunałach, ale odstąpiliśmy od tego.

Na pewno pan się zastanawia, na ile pańscy rodzice byliby zadowoleni z tej Polski, w której dzisiaj żyjemy, z tych realiów. Z takiej Polski, w której coraz częściej mówi się o tym, że jesteśmy zmęczeni historią, mamy codzienne problemy, kwestionuje się zasługi pana ojca i jemu podobnych.

Przy zwłokach mojego ojca znaleziono zapiski osoby, która reprezentowała prawdopodobnie zarząd Narodowych Sił Zbrojnych z Krakowa. Tam były słowa: "Trzymajcie się, trzecia wojna już niedługo". Oni ciągle wierzyli, że walczą o słuszną sprawę, że nastąpi wejście Zachodu i złamanie stalinowskiego systemu... Te nieprzyjemności, które mnie teraz spotykają, różne wypowiedzi, one krzywdzą moich rodziców. Oni byli patriotami. Walczyli o taką Polskę, jaka była przed wojną.

Zastanawiam się, czy nie ma pan pewnego poczucia absurdu związanego z tym, jak historie Żołnierzy Wyklętych funkcjonują dzisiaj. Młodzi ludzie, którzy przychodzą na spotkania z panem najprawdopodobniej wiedzy na ten temat nie wynieśli ze szkoły. To jest wiedza, którą ciągle się albo uzyskuje w opozycji do tego, co podaje skupiająca się na testach i egzaminach szkołach, albo wynosi z domu, z książek. Czy to nie jest pewien absurd? Przecież nic nas nie krępuje i powinniśmy taką wiedzą się szczycić i dzielić.

Niestety, trudno się będzie przebić. Od lat zabiegamy o to, by zwykłą tablicę zamontować w Sanoku, poświęconą pamięci mojego ojca. Niestety, napotykamy na trudności bez przerwy. Po roku 1994, gdy ojciec został zrehabilitowany, a wokół Sanoka wszędzie były głazy poświęcone funkcjonariuszom UB, KB, milicjantom "zamordowanym przez bandę Żubryda". Ja złożyłem protest do władz z prośbą o natychmiastowe usunięcie takich tablic. Kierowałem się orzeczeniem sądu. W końcu je usunięto, ale do dzisiaj jest olbrzymia siła oporu przeciwko miłośnikom historii Żołnierzy Wyklętych. Trudno mi powiedzieć, co będzie dalej. Przykłady świadczą o tym, że nie jest łatwo.

My chyba nie jesteśmy w stanie w pełni docenić ich bohaterstwa, bo ciągle jeszcze nie jesteśmy w stanie nazwać odpowiednio drugiej strony w przestrzeni publicznej. Wszystko jest miękkie, niedookreślone i nie widać tego bohaterstwa. A przecież to byli fantastyczni ludzie, którzy mogliby być inspiracją.

Ma pan rację. Myślę, że przyjdzie czas i będą o nich filmy kręcone, oni będą mieli pomniki. Mam nadzieję, że tak będzie.

Więcej informacji o historii Janusza Niemca i jego ojca znajdziecie w książce "Wilczęta".

Maciej Nycz

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/news-po-50-latach-poznal-morderce-swoich-rodzi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. dziś odbył się pogrzeb zdrajcy i mordercy Jerzego Vaulina

Fot. Narodowe Siły Zbrojne/Facebook

Fot. Narodowe Siły Zbrojne/Facebook

Jerzy Vaulin, komunistyczny kat, który zamordował dowódcę oddziału partyzanckiego NZS „Zuch” Antoniego Żubryda i jego żonę, został pochowany na warszawskim Bródnie. Byłego współpracownika UB, a
potem reżysera propagandowej, sowieckiej wytwórni „Czołówka” żegnało
kilkanaście osób. W jego ostatniej drodze towarzyszyli mu także kibice,
którzy przypomnieli o ofiarach Vaulina.

Pogrzeb ubeckiego zbrodniarza. Morderca majora Żubryda pochowany bez honorów - niezalezna.pl

foto: Magdalena Piejko

Jak wskazuje niezalezna.pl, wbrew wcześniejszym informacjom medialnym
pogrzeb nie miał charakteru państwowego. Konduktowi towarzyszyła
milcząca grupa kibiców Legii Warszawa. Młodzi patrioci z
biało-czerwonymi opaskami przypominali zbrodnię, której Vaulin dopuścił
się na polskich bohaterach.

Zbrodnia Vaulina miała miejsce 24 października 1946 roku. We wsi Malinówka Jerzy Vaulin zastrzelił majora Antoniego Żubryda i jego żonę, która była wówczas w ósmym miesiącu ciąży.

Antoni Żubryd ps. „Zuch” był dowódcą działającego na terenie powiatów
leskiego, sanockiego i brzozowskiego Samodzielnego Batalionu
Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych.

Zdaniem przyjaciółki Vaulina Anny Mieczysławy Jerominek zmarły już poniósł konsekwencje swoich działań.

On już zapłacił za to swoją samotnością pod koniec życia,
miał trudny charakter, nie nam jest go osądzać, nie
pozwala nam na to nasza religia

-– tłumaczyła Jerominek.

Na te sugestie odpowiedzieli kibice.

Przyszliśmy tu w imieniu jego ofiar, bohaterów Polski Niepodległej. Chwała prawdziwym bohaterom!

-– odpowiedzieli kibice.

wrp


http://wpolityce.pl/polityka/237450-zamordowal-zucha-i-jego-ciezarna-zon...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Zabójstwo Żubrydów, zespół

Zabójstwo Żubrydów, zespół trzech i haki na działaczy "S". Ubecka kariera gen. Władysława Pożogi

W systemie Jaruzelskiego to MSW stopniowo przejmowało kontrolę
kolejnych obszarów funkcjonowania państwa. A Pożoga odpowiadał za oczy i
uszy Kiszczakowego resortu.

Droga czekisty
Pożoga był zaledwie dwa lata starszy od Czesława Kiszczaka. Podobnie jak
jego przyszły przełożony karierę w bezpieczeństwie rozpoczął tuż po
wojnie. O ile jednak Kiszczak nosił w Informacji Wojskowej zielony
mundur, o tyle Pożoga od początku wybrał barwy milicyjne. A ściśle
mówiąc: ubeckie. Rozpoczął służbę w WUBP w Rzeszowie, odpowiadał za
rejon, w którym wciąż toczyły się walki - zarówno z ukraińskim, jak i
polskim podziemiem.

Już w 1946 r. Pożoga znajduje swe miejsce w historii. To właśnie on jest
ubekiem, który bezpośrednio odpowiada za głośne do dziś bezwzględne
zabójstwo małżeństwa Żubrydów z NSZ. Choć wykonawcą "wyroku" był Jerzy
Woleń vel Vaulin (później przez długie lata resortowy reżyser
dokumentalista), to jego prowadzącym i wydającym mu polecenia ze strony
UB był nie kto inny, a Pożoga. Pierwsze dwie dekady PRL przyszły generał
mozolnie, ale skutecznie pnie się po kolejnych szczeblach
bezpieczniacko-milicyjnej kariery.

W grudniu 1970 r., podczas tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu, to właśnie
Pożoga nadzoruje SB w Gdańsku. Jest pierwszym zastępcą komendanta
wojewódzkiego MO, awansował na to stanowisko z funkcji drugiego zastępcy
- odpowiedzialnego bezpośrednio za esbecję. W 1973 r. trafił w końcu do
warszawskiej centrali. Szybko objął kierownictwo kontrwywiadu MSW
(Departamentu II MSW). A w 1980 r. został wiceministrem spraw
wewnętrznych.

W służbie Kiszczaka
Pożoga stał się podwładnym Kiszczaka, gdy ulubieniec gen. Jaruzelskiego
objął fotel szefa MSW. Kiszczak początkowo podchodził nieufnie do Pożogi
mianowanego wiceministrem jeszcze w czasach Mirosława Milewskiego, z
którym Kiszczak pozostawał w ciągłym, skrytym, ale poważnym konflikcie. W
dodatku przychodzący z wojska Kiszczak był generalnie sceptyczny wobec
swych nowych kolegów ze struktur milicyjnych. Szybko jednak przekonał
się do odziedziczonego po poprzedniku zastępcy.

Dokładnie 1 grudnia 1981 r., na niespełna dwa tygodnie przed
wprowadzeniem stanu wojennego, Pożoga awansuje na stanowisko, którego z
pewnością nie dostałby bez pełnego zaufania ze strony zarówno Kiszczaka,
jak i Jaruzelskiego - o Moskwie nie wspominając. Pozostając
wiceministrem, zostaje jednocześnie szefem Służby Wywiadu i Kontrwywiadu
MSW. W raz z Kiszczakiem rozpoczyna nową erę w dziejach resortu. Obaj
stopniowo rozszerzają zakres działania MSW. Samo szpiegowanie i
szkodzenie opozycji to dla nich zdecydowanie za mało.

Wywiad ponad esbekami
Szczególną rolę w wywiadzie MSW odgrywał Wydział XI - powołany w 1978 r.
do walki z "dywersją ideologiczną". Wydziałem kierował Aleksander
Makowski - który pod kierunkiem Pożogi i Kiszczaka uczynił ze swej
komórki odrębną od zwykłej SB strukturę do zwalczania opozycji. Choć
teoretycznie na ludzi Solidarności powinni byli polować wyłącznie zwykli
esbecy, zajmowali się tym także ludzie z Wydziału XI. To oni
przejmowali większość spraw dotyczących powiązań opozycji demokratycznej
z ośrodkami zagranicznymi, to oni próbowali łamać szyfry brukselskiego
biura "S", oni także prowadzili niejedno śledztwo wymierzone
bezpośrednio w opozycję.

W ten sposób w strukturach Departamentu I MSW powstała nadesbecja -
kontrolowana niemal wyłącznie przez Pożogę i wmontowana w struktury
wywiadu. Co ważne, o wszystkich ważniejszych działaniach i ustaleniach
Wydziału XI informowane jest na bieżąco KGB - to stałe łącze pozostaje
aktywne aż do końca PRL. Pożoga nieodmiennie cieszy się zaufaniem Moskwy
- podobnie zresztą jak jego szef - szczególnie ceniony przez samego
Jurija Andropowa.

Szukanie wroga wewnętrznego
W 1984 r. dotychczasowym mocodawcom wymyka się spod kontroli tajemnica
afery "Żelazo". To tajna operacja wywiadu MSW jeszcze z lat 70.,
prowadzona pod kierunkiem Mieczysława Milewskiego, w ramach której
kontrolowani przez wywiad zawodowi przestępcy (gang braci Janoszów)
dokonywali brutalnych napadów rabunkowych na Zachodzie Europy, a łupy
przekazywali swym patronom z MSW.

Dla Kiszczaka i Pożogi afera "Żelazo", niemieszcząca się nawet w
peerelowskich standardach działań służb specjalnych, jest idealnym
pretekstem do ostatecznej rozprawy z Milewskim. Z kolei dla
Jaruzelskiego - przydatnym narzędziem w wewnątrzpartyjnej kampanii
wymierzonej w ekipę Gierka. W MSW powstaje specjalna komisja do
wyjaśnienia afery pod osobistym kierownictwem Pożogi. Komisja wzywa na
przesłuchania dawnych podwładnych Milewskiego i jego samego. Dokumentuje
przestępstwa popełnione w trakcie operacji "Żelazo", łącznie z
morderstwami. Bezpośrednią odpowiedzialnością obciąża m.in. Służby
Wywiadu i Kontrwywiadu MSW, Wiesława Ociepkę i Mieczysława Milewskiego.
Ten ostatni jest w zasadzie skończony jako funkcjonariusz, Jaruzelski
wyrzuca go nawet z partii. Od tej chwili MSW należy już tylko do
Kiszczaka i Pożogi. Nie bez związku z tymi zasługami od 1986 r. Pożoga
jest już tytułowany pierwszym zastępcą ministra spraw wewnętrznych, co
podkreśla jego szczególną pozycję w resorcie.

Wywiad MSW - mózg PRL
W 1986 r. Pożoga wraz ze Stanisławem Cioskiem i Jerzym Urbanem znalazł
się w składzie tzw. zespołu trzech - tajnej grupy konsultacyjnej
powołanej osobiście przez Wojciecha Jaruzelskiego. Generał powierzył tym
ludziom szczególne zadanie: mieli opracować plan ratunku dla upadającej
PRL. To właśnie zespół trzech pracował nad wariantami możliwego
porozumienia się z opozycją, częściowego urynkowienia gospodarki,
stopniowej demokratyzacji. Pożoga znalazł się w tym składzie bynajmniej
nie przypadkowo. W rozkładającym się systemie MSW uzyskało status
aparatu w aparacie. Odpowiednie komórki analityczne w SB i wywiadzie
zajmowały się niemal wszystkimi możliwymi aspektami działania państwa. A
na biurku Jaruzelskiego regularnie pojawiały się kolejne opracowywane
przez ludzi z MSW raporty, analizy, memoranda i rekomendacje dotyczące
kwestii tak odległych od zwyczajowego obszaru zainteresowań służb jak
np. pomysł zorganizowania referendum mającego legitymizować drugi etap
reformy gospodarczej Jaruzelskiego. Ba, w MSW powstawały nawet - na
użytek nie tylko Jaruzelskiego, ale też Moskwy - kilkusetstronicowe
raporty o stanie państwa, bynajmniej niedotyczące wyłącznie kwestii
związanych z bezpieczeństwem. Jak ujął to swego czasu Jerzy Urban,
resort Kiszczaka u schyłku PRL był jedynym aparatem państwowym
funkcjonującym względnie sprawnie. Dlatego to ten resort stopniowo
przejmował funkcje innych instytucji państwa. A przy tym niemal
zmonopolizował myślenie koncepcyjne o ewentualnej przyszłości PRL.

Pożoga znalazł się więc w zespole trzech i jako reprezentant tego
peerelowskiego trustu mózgów, jakim stało się MSW, i jako szafarz
największych jego tajemnic, i jako namiestnik Czesława Kiszczaka. Zespół
trzech - na nasze szczęście - nie zdołał uratować PRL. Ale to w tym
gremium zrodziła się generalna koncepcja transformacji, zwieńczona
ostatecznie ustaleniami Okrągłego Stołu. Fakt, że nie wszystko po roku
1989 potoczyło się tak, jak zaplanowali Pożoga, Ciosek i Urban z
Jaruzelskim i Kiszczakiem w tle, zawdzięczamy przede wszystkim temu, że
po wejściu do parlamentu opozycja nie dotrzymała części okrągłostołowych
ustaleń. To tylko dzięki temu Pożoga i Kiszczak nie stali się
reżyserami pierwszych lat wolnej Polski.

(...)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Setki mogił w katowni UB w

Setki mogił w katowni UB w Rzeszowie. Wśród ofiar żołnierze wyklęci i działacze niepodległościowi






Szczątki majora Antoniego Żubryda ps. Zuch mogą znajdować się na terenie dawnego więzienia Urzędu...

Szczątki majora Antoniego
Żubryda ps. Zuch mogą znajdować się na terenie dawnego więzienia Urzędu
Bezpieczeństwa, które działało w latach 1944-56 na terenie Zamku w
Rzeszowie. Zmarło tam lub zostało zamordowanych ok. 400 działaczy
niepodległościowych i żołnierzy wyklętych. Takich miejsc potajemnych
pochówków ofiar komunistycznego reżimu może być w całej Polsce nawet
kilkaset.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. Badania georadarem są

Badania georadarem są obiecujące

Mam nadzieję, że uda się nam odnaleźć szczątki Antoniego
Żubryda i jego żony – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, kierujący pracami
archeologiczno-ekshumacyjnymi na terenie Zamku Lubomirskich

Z prof. dr. hab. Krzysztofem Szwagrzykiem,
pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru
komunistycznego, kierującym pracami archeologiczno-ekshumacyjnymi na
terenie Zamku Lubomirskich – dawnej siedziby Wojewódzkiego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie – rozmawia Mariusz Kamieniecki
Z jakimi nadziejami przystępuje Pan ze swoim zespołem do prac
poszukiwawczych ofiar zbrodni komunistycznych w Rzeszowie?

– Wszędzie tam, gdzie podejmujemy prace wykopaliskowe, prace ziemne,
robimy to z nadzieją, że miejsce wskazane w wyniku wcześniejszych badań
będzie tym, gdzie odnajdziemy szczątki Żołnierzy Wyklętych, Żołnierzy
Niezłomnych, ofiar komunizmu z lat 40. i 50. ubiegłego stulecia.
Podobnie jest i tym razem. Jesteśmy w tej chwili w miejscu szczególnym,
znajdujemy się w Rzeszowie na terenie Zamku Lubomirskich, gdzie obecnie
mieści się siedziba Sądu Okręgowego w Rzeszowie, a do 1981 r.
funkcjonowało tu więzienie, w latach 40. i 50. jedno z najcięższych
kaźni okresu stalinowskiego. Było to miejsce tortur tych Polaków, którzy
mieli odwagę zaprotestować przeciwko narzuconej przez Moskwę polityce.
Na dziedzińcu, gdzie aktualnie prowadzimy prace, zostało zamordowanych
ponad 400 osób. Wielu z nich to Żołnierze Niezłomni. Wiemy, że część
straconych w tym ubeckim więzieniu na Zamku chowano potajemnie w lasach
pod Rzeszowem, a część na lokalnym cmentarzu w dzielnicy Pobitno. Mówi
się też o pewnej liczbie ludzi – nie wiadomo, ilu konkretnie osób –
które pochowano tu na terenie jednego z bastionów przylegającego
bezpośrednio do terenu dawnego więzienia na Zamku Lubomirskich. Mamy
nadzieję, że w ciągu najbliższych dni uda się nam odnaleźć szczątki, a
tym samym potwierdzić relacje ludzi, którzy wskazali te miejsca. Jeżeli
chodzi o ten teren, to obiecujące są także badania georadarem.
Według ustaleń IPN pochówki żołnierzy Zrzeszenia „Wolność i
Niezawisłość” mogą się znajdować w różnych miejscach Rzeszowa. Oprócz
Zamku Lubomirskich, także w pobliżu Komendy Miejskiej Policji przy ul.
Jagiellońskiej, gdzie dawniej mieściła się siedziba UB, a także na
cmentarzu w Zwięczycy. To dość szerokie spektrum poszukiwań…?

– Na razie potwierdzam tylko, że pracujemy na terenie Zamku Lubomirskich
i dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa, w sąsiednim budynku, który
jest bezpośrednio przyległy do tego miejsca. O innych miejscach nie
chciałbym na razie rozmawiać. O ewentualnych kolejnych miejscach prac
archeologiczno-ekshumacyjnych na terenie Rzeszowa będziemy informować w
stosownym czasie. Póki co skupiamy się na pracach w obrębie Zamku
Lubomirskich.
Czy rozpoczynając prace w Rzeszowie, zakłada Pan odnalezienie szczątków
konkretnych osób?

– Owszem, tak. Mam nadzieję, że uda się nam odnaleźć – być może –
szczątki słynnego Antoniego Żubryda ps. „Zuch” i jego żony Janiny.
Wprawdzie nie dysponujemy dokumentami, ale znając sposób działania
ubeków w ówczesnej Polsce, wiemy, że ciała ludzi, którzy byli bardzo
groźni dla władzy ludowej, których zamordowano w terenie, przywożono do
więzień wojewódzkich Urzędu Bezpieczeństwa. Mamy prawo sądzić, że
podobnie było z Antonim Żubrydem i jego żoną Janiną zabitymi podstępnie
przez agenta UB w Malinówce, których ciała przywieziono na rzeszowski
Zamek. To są te osoby, których szczątki spodziewamy się odnaleźć. Jednak
o efektach prac oraz o tym, na ile nasze założenia okazały się słuszne i
na ile udało się je potwierdzić, będziemy mogli powiedzieć coś więcej
dopiero po ich zakończeniu.
Czy ekshumacje w Rzeszowie są trudne, a jeżeli tak, to pod jakim
względem?

– Każde miejsce, w którym prowadzimy prace ziemne, jest inne. Na
przykładzie tego, co robimy tutaj, w Rzeszowie, mogę powiedzieć, że od
rana mamy do czynienia z terenem, gdzie widać wielokrotnie ingerowano w
strukturę ziemi. Mamy całą masę różnego rodzaju gruzu, żelaza, śmieci,
przez które musimy się przebijać w głąb. Nie jest to jednak nic
nadzwyczajnego i stanowi pewną normę w miejscach, w których przychodzi
nam pracować. Nie jest to przecież las, ale teren użytkowany przez wiele
lat. Powoli, powoli przebijamy się przez poszczególne warstwy i – jak
wspomniałem – jest to pewna norma w działaniach, które podejmujemy.
Jak długo potrwają prace w Rzeszowie?

– Planujemy nasze prace na mniej więcej 10 dni, może nieco dłużej.
Wszystko będzie zależało od tego, jak będą one przebiegały. Jeżeli
zaistnieje potrzeba, to zostaniemy dłużej. Zanim przystąpiliśmy do
pracy, podobnie jak podczas wcześniejszych ekshumacji w innych miejscach
kraju, również i tym razem zwróciliśmy się w wydanym komunikacie do
ludzi, którzy utracili swoich bliskich, żeby oddali materiał genetyczny,
który posłuży do ewentualnych porównań odnalezionych szczątków. To
naturalna procedura w naszych pracach.
Zanim Pana zespół rozpoczął prace w Rzeszowie, zakończył prace w
Tarnowie. Jaki jest ich efekt?

– Na terenie cmentarza komunalnego w Tarnowie poszukiwaliśmy szczątków
człowieka, który został stracony w czerwcu 1948 r. – żołnierza WiN
Antoniego Trzepli ps. „Krakus”. Początkowo w wytypowanym miejscu, gdzie
miały spoczywać jego szczątki, natrafiliśmy na współczesny pochówek z
lat 70. Wkrótce jednak okazało się, że trumna ta została położona
bezpośrednio na szczątkach człowieka, którego, jak sądzę,
poszukiwaliśmy. Okazało się, że odnaleziona czaszka była przestrzelona,
ponadto wiele uszkodzeń w obrębie górnej części tułowia może wskazywać,
że są to szczątki Antoniego Trzepli. Czy nasze przypuszczenia są
słuszne, pokażą badania genetyczne, które – mam nadzieję – ostatecznie
to potwierdzą. Z całym zespołem jesteśmy zadowoleni z efektów poszukiwań
w Tarnowie. Cieszymy się, że kolejna osoba, o której chociażby po
opisanych wcześniej obrażeniach możemy powiedzieć, że jest to ofiara
komunizmu w Polsce, w niedługim czasie zostanie wydobyta z niepamięci.
Mamy obowiązek wobec obywateli, którym państwo polskie wyrządziło
ogromną krzywdę, mordując bliskich i pozbawiając ich rodziny informacji o
miejscu pochówku, aby pamięć o nich przywracać, odnajdywać ich doczesne
szczątki i oddać im należną cześć. Nie spoczniemy, dopóki nie
odnajdziemy ostatniego Żołnierza Niezłomnego. Jesteśmy to winni
bohaterom naszej wolności, którzy za niepodległą i wolną Polskę oddali
życie.
Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Kilka dni temu w miejscu

Kilka dni temu w miejscu zabójstwa odbyły się uroczystości rocznicowe.Na zdjęciu najmłodszy więzień polityczny
PRL - syn Antoniego i Janiny - Janusz Żubryd. Aresztowany i więziony
przez UB w wieku 5 lat...



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Reportaż: Historia Antoniego

Reportaż: Historia Antoniego Żubryda

Niezwykła historia Antoniego Żubryda – żołnierza niezłomnego, którego
pamięć została wyklęta przez komunistyczne władze PRL. Reportaż
przedstawia działalność bohatera walki o niepodległość Polski w świetle
faktów historycznych, dokumentów i relacji świadków. Wyjaśnia motywy
jego działalności podczas wojny i po jej zakończeniu, które rzutują na
ocenę postaci Antoniego Żubryda.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. Podwójna zbrodnia Niepokonany


Podwójna zbrodnia

Niepokonany Żołnierz Wyklęty. Bestialsko zamordowany wraz z żoną przez konfidenta bezpiekizdjęcie

Zostali zamordowani przez konfidenta UB.

Przybrany ojciec Antoniego Żubryda pracował jako starszy woźny w
Gimnazjum Męskim Królowej Zofii w Sanoku, w którym rodzina zajmowała
służbowe mieszkanie. Chłopak nie był wzorowym uczniem, a z powodu
swojego mocnego i nieustępliwego charakteru sprawiał nawet kłopoty
wychowawcze. Na czesne w gimnazjum nie było go stać, więc uczył się w
publicznej wieczorówce, ale krótko, bo w 1933 roku złożył podanie do
podoficerskiej szkoły dla małoletnich w Śremie. Ukończył ją w 1936 roku i
dostał przydział do 40. Pułku Piechoty „Dzieci Lwowskich” we Lwowie.
Przed wojną został plutonowym służby stałej.

W 1939 roku bronił mostów na Wiśle w Warszawie. Za męstwo w walce
awansował na sierżanta i dostał Krzyż Walecznych. Z niewoli niemieckiej
został zwolniony po kilku dniach i wrócił do Sanoka. Współpracował z
ZWZ, a utrzymywał się z przemytu przez niemiecko-sowiecką granicę. W
kwietniu 1940 roku uciekł z transportu na przymusowe roboty do Niemiec.

Wkrótce, namówiony przez kolegę, pod pseudonimem „Orłowski” zaczął
współpracować z wywiadem sowieckim, dostarczając za wynagrodzeniem dane o
niemieckich wojskach w rejonie Sanoka. Do siatki wywiadowczej wciągnął
także siostrę swojej żony Janiny, Jadwigę Praczyńską, która
nieoczekiwanie w maju 1941 roku zgłosiła się na komisariat policji
niemieckiej i opowiedziała o swojej współpracy z Sowietami. Na podstawie
jej zeznań w listopadzie 1941 roku został aresztowany Antoni. Po dwóch
latach śledztwa doczekał się wyroku śmierci, ale udało mu się uciec z
miejsca egzekucji w Mydlnikach pod Krakowem.
Postrach komunistów

Po wkroczeniu do Sanoka Armii Czerwonej, w sierpniu 1944 roku, Żubryd
zaoferował Sowietom dalszą współpracę. Najpierw został oficerem śledczym
i tłumaczem w NKWD, a potem w stopniu podporucznika śledczym i zastępcą
komendanta w PUBP w Sanoku. Jak twierdzą świadkowie, Żubryd porozumiał
się w tej sprawie z konspiracyjnym Stronnictwem Narodowym. W pracy
zajmował się głównie volksdeutschami, konfidentami Gestapo i członkami
UPA. Starał się natomiast pomagać więzionym Polakom, ostrzegał przed
aresztowaniami, ułatwiał ucieczki.

Po pewnym czasie przełożeni bardziej zainteresowali się pracą i
przeszłością Żubryda, co nie uszło jego uwadze. Na początku czerwca 1945
roku przejął rozkaz o swoim zwolnieniu i 8 czerwca „opuścił samowolnie
pracę”, zabierając ze sobą z aresztu w piwnicach budynku UB dziesięciu
więźniów, a z więzienia przy ul. Kościuszki dwie osoby. W Malinówce
czekała na niego żona i kilkunastu przyszłych partyzantów.

Jesienią 1945 roku Żubryd, występujący teraz pod pseudonimem „Zuch”,
podporządkował sobie większość oddziałów zbrojnych działających w
powiatach Brzozów, Krosno i Sanok. Przyjął zwierzchnictwo Stronnictwa
Narodowego, a jego oddział został nazwany Samodzielnym Batalionem
Operacyjnym NSZ. Komenda Główna awansowała go do stopnia kapitana.
Batalion kwaterował najczęściej w Niebieszczanach, gdzie miał magazyn
broni i zapasów żywności oraz prowizoryczny szpital polowy prowadzony
przez dwie siostry nazaretanki. Oddział cieszył się dużym poparciem
mieszkańców, bo chronił ich przed atakami sotni UPA i represjami aparatu
bezpieczeństwa. Jak to określiło UB, Żubryd, „pałając nienawiścią i
chęcią zemsty przede wszystkim do pracowników Urzędu Bezpieczeństwa,
organizował zasadzki i napady terrorystyczne”, rozbrajał i demolował
posterunki MO, niszczył dokumentację w urzędach gminnych i pocztowych,
organizował zasadzki i napady zbrojne na oddziały MO, UB, KBW„.

”Zuch„ był postrachem komunistów w Bieszczadach, a ponieważ dobrze znał
nie tylko teren, na którym działał, ale także większość pracowników i
współpracowników UB, a przede wszystkim ich metody, stawał się
nieuchwytny i niepokonany. A do tego potrafił być naprawdę zuchwały.
Mimo że polowały na niego wszystkie komunistyczne służby, lubił w
przebraniu przychodzić do Sanoka lub jeździć ciężarówkami po mieście.
Latem 1945 roku pozwolił sobie nawet z kilkoma partyzantami na
obejrzenie meczu piłki nożnej na stadionie w Sanoku, siedząc na burcie
studebackera. Pluton dowodzony przez samego majora wykonał samodzielnie
około 25 ataków zbrojnych.
Tajny agent

Po poważnych stratach zadanych oddziałowi ”Zucha„, w czerwcu 1946 roku
Żubryd zaczął się ukrywać i przygotowywać do wyjazdu do Austrii.
Przerzut nie doszedł do skutku, bo Żubrydowie zostali zamordowani przez
przyjętego do oddziału byłego akowca, ale zarazem konfidenta UB Jerzego
Vaulina vel Mara ”Mewę„. 25 października 1946 roku zgłosił się on do
Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krośnie i oświadczył, że
poprzedniego dnia około godz. 20.00 w lesie między wsiami Wolą
Orzechowską i Malinówką zastrzelił Antoniego Żubryda i jego żonę Janinę.

Według prokuratury, która w 1997 roku badała sprawę, Jerzy Vaulin
”dopuścił się tego czynu z inspiracji byłego Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego. Z polecenia UB w okresie od czerwca do września 1946 r.
rozpracował oddział, a następnie zabił Żubrydów. Pozbawił ich życia
strzałami w tył głowy z broni palnej typu Browning FN – kal. 7,65 mm.
Działał jako tajny agent wprowadzony do oddziału NSZ w celu jego
rozpracowania i fizycznej likwidacji dowództwa„. Vaulin przyznał się do
zabójstwa, ale utrzymywał, że działał w obronie koniecznej, i
kategorycznie zaprzeczył, że był tajnym agentem UB w oddziale ”Zucha„.

Miejsce pochowania Żubrydów nie jest znane. Istnieje przypuszczenie, że
znajduje się ono wokół zamku w Rzeszowie. Symboliczny grób postawiono
tam, gdzie znaleziono zwłoki zamordowanych. Niedaleko gajówki, z której
wyszli z mordercą, syn majora Janusz Niemiec ufundował stalowy krzyż z
ukrzyżowanym Chrystusem i tablicą poświęconą Antoniemu i Janinie
Żubrydom oraz wszystkim żołnierzom oddziału ”Zucha„.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Pamięci żołnierza,

Pamięci żołnierza, partyzanta, patrioty

W Sanoku i Malinówce na Podkarpaciu w sobotę i niedzielę upamiętniono 70. rocznicę śmierci Antoniego Żubryda ps. „Zuch”

zdjęcie

Z udziałem m.in. p.o. szefa Urzędu do Spraw
Kombatantów i Osób Represjonowanych Jana Józefa Kasprzyka w Sanoku i
Malinówce na Podkarpaciu w sobotę i niedzielę upamiętniono 70. rocznicę
śmierci Antoniego Żubryda ps. „Zuch”, dowódcę Samodzielnego Batalionu
Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych.

Antoni Żubryd ps. „Zuch” był podoficerem Wojska Polskiego, brał udział w
wojnie obronnej w 1939 r., prowadził też szkolenia w ramach Związku
Walki Zbrojnej. Aresztowany przez gestapo, skazany na karę śmierci
zbiegł. Wraz z wkroczeniem wojsk sowieckich na Rzeszowszczyznę został
skierowany do pracy w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w
Sanoku, gdzie udzielał pomocy uwięzionym tam członkom organizacji
niepodległościowych. Po ucieczce w 1945 r. obejmuje dowództwo nad
Samodzielnym Batalionem Operacyjnym Narodowych Sił Zbrojnych.

Jego podkomendni rekrutowali się głównie z szeregów byłych środowisk
AK-kowskich. Oddział Żubryda występował przeciwko „władzy ludowej”,
bronił ludność cywilną przed atakami sił sowieckich i ukraińskich
nacjonalistów. Komuniści aresztowali 5-letniego syna małżeństwa Żubrydów
– Janusza, który tym samym stał się najmłodszym więźniem PRL. W
retoryce ówczesnych komunistycznych władz Żubryda przedstawiano jako
bandytę, zdrajcę i kolaboranta. Antoni Żubryd i jego żona Janina zostali
podstępnie zamordowani 26 października w Malinówce przez Jerzego
Vaulina, byłego AK-owca i agenta Wydziału V WUBP we Wrocławiu. Ich ciała
następnie przywieziono najprawdopodobniej na rzeszowski Zamek
Lubomirskich, gdzie wówczas mieściła się siedziba Wojewódzkiego Urzędu
Bezpieczeństwa. Przypuszczano, że ich ciała zostały potajemnie pochowane
na terenie jednego z bastionów przylegającego bezpośrednio do terenu
dawnego więzienia na Zamku. Niestety prace archeologiczno-ekshumacyjne
na terenie Zamku Lubomirskich w Rzeszowie oraz na cmentarzu Pobitno
prowadzone we wrześniu 2015 r. przez zespół pod kierunkiem prof.
Krzysztofa Szwagrzyka nie potwierdziły tych przypuszczeń.

W sobotę na sanockim rynku złożono kwiaty przed tablicą upamiętniającą
trzech żołnierzy Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Narodowych Sił
Zbrojnych Antoniego Żubryda, których stracono w egzekucjach publicznych w
1946 r. Podczas uroczystej konferencji przywołującej pamięć Antoniego
Żubryda p.o. szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
Jan Józef Kasprzyk wręczył Medale „Pro Patria”. Zebrani w Sali
Gobelinowej sanockiego zamku wysłuchali wykładów dr. hab. Krzysztofa
Kaczmarskiego z IPN w Rzeszowie oraz Andrzeja Romaniaka z Muzeum
Historycznego w Sanoku, którzy przedstawili zakres działalności
antykomunistycznej oddziału partyzanckiego NSZ Antoniego Żubryda oraz
kulisy zamachu na ppor. Tadeusza Sieradzkiego, szefa PUBP w Sanoku. O
swoich rodzicach refleksją „Byłem dzieckiem »Wyklętego«” podzielił się
Janusz Niemiec, syn Antoniego i Janiny Żubrydów.

Głównym punktem niedzielnych uroczystości była Msza św. w kościele pw.
Najświętszego Serca Jezusowego w Malinówce w intencji Janiny i Antoniego
Żubrydów oraz dowodzonych przez niego żołnierzy Samodzielnego Batalionu
Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych. Uroczystości patriotyczne odbyły
się także na polanie przed Krzyżem Pamięci, a następnie modlono się i
zapalono znicze na symbolicznej mogile Żubrydów.

Mariusz Kamieniecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl