Smoleński "most" - Kropelka

avatar użytkownika Maryla

Jakie morderstwo jest prawie doskonałe?

Takie, które na pierwszy rzut oka wygląda jak samobójstwo. 

 

W przypadku katastrofy smoleńskiej tak właśnie "autorytety" każą nam na tę sprawę patrzeć  - złe warunki lądowania, niedoszkoleni piloci, jakaś wisząca w powietrzu atmosfera nieodpartego przymusu lądowania ze względu na „najważniejszą osobę na pokładzie”, czy naciski ze strony błąkającego się po kokpicie generała, którego sam oddech nad karkiem pilotów powoduje, że pilotom wysiadają bezpieczniki w logice myślenia, a cała wiedza i dotychczasowe doświadczenie w lotach, okazują się być nic nie warte... 

Walnęli w ziemię, więc mamy uwierzyć, że byli żółtodziobami, nie nadającymi się do odbywania takich lotów. 

 

Wszystko pasuje, prawda? Tylko jakieś oszołomy spod znaku „mohera” mogłyby się dopatrywać w tym jakichś tajnych działań ze strony tajnych służb, nieprzypadkowych „zbiegów okoliczności”, nie tylko w trakcie katastrofy, ale także w różnych „nagłych” śmierciach osób, które miały dostęp do tajnych informacji, których zawody i doświadczenie, mogłyby być pomocne, przy rozwiązywaniu tajemnicy przyczyn katastrofy.

 

Zatem co naprawdę się stało? 

 

Piloci – to samobójcy, co nie bali się sterować dużym pasażerskim samolotem, ale trzęśli portkami, przed generalskimi naszywkami? Mgła, która zgodnie ze „zwyczajem” tamtejszej okolicy „nagle” pojawia się w zagęstnionej postaci w słoneczny poranek, i jak szybko się pojawia, tak szybko się rozwiewa, gdyż na filmikach umieszczonych na Youtube, a kręconych już w kilkanaście minut po katastrofie, jej praktycznie nie widać? Mgła, której pojawienie się o godzinie 10.00, zdziwiło nawet tamtejszych mieszkańców?

 

Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa... ?

 

Dla przypomnienia:

 

- Samolot był rządowy a nie prezydencki, więc troska o bezpieczeństwo lotu spoczywała na ekipie pana Tuska.

 

- Lot był służbowy, organizowany przez kancelarię PREMIERA, a nie prywatny Prezydenta, więc tym bardziej Rząd powinien zadbać o bezpieczeństwo najważniejszej osoby w Państwie, udającej się do kraju, który często nie przestrzega norm bezpieczeństwa, oczekiwanych według standardów choćby europejskich. 

 

- Lot był wojskowy a nie cywilny, ale ponieważ uznano, że cywilny, więc NATO nie miało podstaw, aby się wtrącać do śledztwa w sprawie katastrofy.

 

- Od samego początku datą rozpoczęcia uroczystości organizowanych przez min. Przewoźnika był 10 kwietnia 2011 - to Tusk wybrał wylot 7 kwietnia po uzgodnieniu tego terminu z Putinem; oczywiście to był przypadek, że nie chciał uczestniczyć w uroczystościach organizowanych przez głowę własnego państwa, a wolał te zorganizowane przez zaprzyjaźnioną „głowę” kraju, którego władcy od wieków w przyjaźni z Polską nie byli.

 

- Nie było 4 prób podejścia do lądowania, więc pilot był pewny swego „kursu i ścieżki”, uzgadnianej z kontrolerem z wieży.

 

- Kapitan Protasiuk biegle władał rosyjskim, więc doskonale wiedział, jakie komunikaty w tym języku przekazuje mu strona rosyjska.

 

- Nie było prawidłowych kart podejścia (te, które otrzymali piloci miały złe usytuowanie radiolatarni). Oczywiście to był „przypadek”.

 

- Nie było zakazu lądowania wydanego przez rosyjskiego kontrolera, za to był nakaz jego zwierzchnika, aby samolot wylądował pomimo złych warunków.

 

- Nie był podany stan pogody przez stronę rosyjską PODCZAS lotu, pomimo iż nagle drastycznie się zmienił, było wystarczająco dużo czasu, aby o tym załogę poinformować i wydać zakaz lądowania, ale...… patrz wyżej.

 

- Prędkość samolotu na końcowym odcinku lotu, to nie było sugerowane przez Rosjan ok. 180 km/h, z tego względu, że lecieli wtedy na autopilocie, a prędkość utrzymywana przez autopilota, to ok. 288 km/h (80m/s). Różnica 100 km/h, to prawie 1/3 rzeczywistej prędkości. Taki „drobny” szczegół, ale jakże potrzebny MAK, aby wyjaśnić, dlaczego samolot przebył w ciągu 18,3 sekundy odcinek 950 m pomiędzy miejscem, gdy kontroler podał: "2 na kursie i ścieżce", co oznacza, że samolot znajduje się 2 km od pasa startowego, a momentem sygnału bliższej radiolatarni (NDB), odległej o 1,05 km od pasa. W ciągu tego czasu samolot przeleciał jednak 1464 m (80 m/s x 18,3 s), czyli o około pół kilometra więcej, (a przy uwzględnieniu innych parametrów obliczeń jest to najczęściej powtarzający się w różnych opracowaniach dystans 800 m) i takie też miał mniej więcej wydłużenie dystansu do progu pasa startowego, względem sugerowanego przez kontrolerów lotniska.

 

- Niezwykły odcinek 900 m, który samolot miał niby przebyć w zwolnionym tempie (pewnie ze względu na opór stawiany przez mgłę), to nie jedyny cud, który się dokonał nad Smoleńskiem. Na prostej do lądowania, na wysokości 350 m różnica pomiędzy wskazaniami wysokościomierza barycznego, a radarowego wyniosła bagatela… 160 m. MAK tłumaczył to „przypadkowym przełączeniem” dokonanym przez pilota. Pilot nie spostrzegł, że nagle przybyło mu 160 metrów? MAK twierdzi, że nie spostrzegł, bo nie śledził wysokościomierza barycznego a jedynie radarowy. Jeśli jednak śledził tylko wysokościomierz radarowy, to dlaczego nagle zjechał do ziemi na autopilocie? Samobójca?

 

- Komisja MAK sugerowała, że pilotów zmylił wąwóz przed lotniskiem. Ale mało kto wie, że takich zagłębień na trasie lotu było 6 (sześć!!), z czego dwa głębsze od „feralnego” wąwozu, więc przy posługiwaniu się jedynie wysokościomierzem radarowym samolot powinien lecieć po torze przypominającej sinusoidę.

 

- Czas przelotu przez marker NDB (wiązka fal radiowych o kształcie odwróconego stożka), zależy od wysokości na jakiej znajduje się samolot. Jeżeli na stenogramie czas przelotu przez pierwszy marker na wysokości 400 m wynosi 7,8 sekund, a przez drugi 2,1 sekundy, to podczas przelotu nad drugim markerem samolot musiał być na wysokości ok. 100 m, a nie, sugerowanej przez MAK – 20 m. Wynika z tego, że samolot odebrał ten sygnał wcześniej niż powinien. Pewnie z jakiejś radiolatarni na kółkach.

 

- Reflektory APM – o średnicy metra do półtora i mocy tysięcy Watów, które są widoczne w gęstej mgle, z pewnej wysokości z odległości paru kilometrów – były. Piloci nie narzekali na ich brak. Pewnie zbliżając się do lądowania, kierowali się na te jedyne widoczne punkty naziemnej nawigacji. A że one dostały nóg i uciekły trochę w bok od lotniska? Pewnie pobiegły za radiolatarniami…

 

- Stenogramy pokazują, że autopilot został wyłączony po 1 sekundzie od komunikatu nawigatora „20 metrów”. Biorąc pod uwagę, że teren wznosił się 5 m/s, komisja Mak zasugerowała, że autopilot został wyłączony na wysokości 10 m. Tymczasem przeprowadzony na przełomie VI/VII 2010 roku przez samą komisję MAK eksperyment na symulatorze wykazał, że nie da się wyłączyć autopilota na wysokości poniżej 20 m, ponieważ poskutkowałoby to natychmiastowym opadnięciem samolotu na ziemię. A przecież tak się nie stało – samolot poleciał dalej. Pewnie ta gęsta mgła podtrzymała samolot w powietrzu.

 

- W dniu katastrofy w relacji "na gorąco" rosyjska spikerka powiedziała: "Samolot zaczepił o korony drzew i spadł". http://www.youtube.com/watch?v=lZuEJ01yoes&feature=related „Korony drzew” przyczyną upadku? Korony drzew potrafią się pochylać przy każdym podmuchu wiatru, więc są najbardziej elastycznym elementem drzewa. Dziwne , że samolot o masie ok. 55 ton rozpadł się w wyniku kontaktu z czubkami drzew, przy czym na filmie Wiśniewskiego najgrubsze drzewa z okolicy katastrofy mają obwód co najwyżej męskiego uda. To tak, jakby przepiórka wleciała w zboże lecąc do gniazda. Może nadłamać parę ździebeł, ale przecież jej samej nawet piórka skrzydeł z tego powodu nie odlecą. 

 

- Brzoza nie mogła odłamać skrzydła samolotu, chyba, że brzoza była ze stali, a skrzydło z tektury, poza tym, okazuje się, że samolot w tym miejscu i momencie był kilkanaście metrów PONAD nią.

 

- Polski TU154M również nie przerwał linii elektrycznej, bo... był w tym czasie w zupełnie innym miejscu.

 

- Miejsce katastrofy, to parę oczek wodnych, mnóstwo krzaków, te niezbyt imponujące gabarytami drzewa, które były widoczne chociażby na filmie Wiśniewskiego. Zatem podłoże działające na opadające duże obiekty, przy osiąganiu przez nie poziomu gruntu, jak gąbczasty amortyzator, na którym samolot powinien się wręcz "ślizgać", wytracając swój pęd oraz ryjąc w nim głęboką bruzdę, niezależnie od tego, którą częścią samolotu by ostatecznie uderzył w ziemię – górną, dolną, bokiem, czy też stanął na niej jak świeczka, do góry ogonem (w tym przypadku powinien powstać krater). Czy ktoś na jakichkolwiek zdjęciach je zauważył, ale takich uczynionych w miejscu katastrofy? Te widoczne na jednym ze zdjęć, przy drodze, o które się bił Antoni Macierewicz, zostały dokonane PRZED ostatecznym upadkiem samolotu. PRZED, czyli do momentu zetknięcia się z koronami drzew, samolot był w całości.

 

- Samolot nie wykonał też „beczki”, więc nie mógł lądować "na plecach". Przynajmniej tak twierdzą niektórzy eksperci lotnictwa, ale oni na pewno się mylą, przecież na symulacji lotu wykonanej przez Rosjan i TVN wyraźnie widać, że tę „beczkę” zrobił po „ścięciu brzozy”.

 

- Na filmie "Saving the Day: Hero pilots, survivors describe jet's 'miracle' landing": http://www.youtube.com/watch?v=hzWCmyGqulQ&feature=watch_response o podobnej katastrofie Tu-154M w Rosji 7 września 2010 - również lądowanie w drzewach, po przekroczeniu pasa startowego. Na filmie jest symulacja lotu wraz ze ścinaniem drzew skrzydłami, które zachowały się prawie w nienaruszonym stanie. Im kontakt z wieloma drzewami nie zaszkodził, ale skrzydłom naszego samolotu tak. Oczywiście to przypadek.

 

- Nie było Lecha Kaczyńskiego w kokpicie,

 

- I wreszcie - okazuje się, że nie było gen Błasika w kokpicie, ani z butelką whisky, ani z odbezpieczoną bronią w ręce. „Wrzutka” mająca rozpalić opinię społeczną i skierować jej uwagę na poziom upojenia generała, a nie na poziom, na jakim samolot się znajdował w chwili przelotu nad brzozą, okazała się fałszywką.

 

- A żeby tego było mało – nie dopuszczono polskich specjalistów, zaraz po katastrofie, do sekcji zwłok ofiar, nie zabezpieczono należycie i nie oddano Polakom głównego dowodu – szczątków samolotu, nie oddano Polakom oryginałów czarnych skrzynek, a kokpit rozpłynął się w nicości...

 

Oczywiście to tylko „zbiegi okoliczności”, „nieszczęśliwe przypadki” i przecież nie wolno na podstawie takich przesłanek wnioskować o jakimś spisku, czy zamachu. Ktokolwiek taką insynuację by wysunął, narażony byłby w najlepszym wypadku na wyśmianie przez GW, albo dyżurnych redaktorów „Szkła kontaktowego”, czy innych, podobnych programów. Ten rechot jednak, przy bardziej wnikliwym przyglądaniu się sprawie, mógłby się jednak zmienić w groźny pomruk, który doprowadziłby dociekliwego do utopienia się w Wiśle, albo do wypadku samochodowego, albo samobójstwa, czego świadkami w minionych miesiącach byliśmy w przypadku dziwnych zgonów paru osób, mających pośredni związek z katastrofą.

 

Tylko dlaczego ciągle dręczy mnie myśl, że katastrofa smoleńska, to jednak nie był „przypadek”, a jeśli nawet, to ktoś skrzętnie wykorzystał "przypadkowe" okoliczności, aby doprowadziły one do katastrofy, która zaistniała?

 

Wystarczyło nie włączyć latarni na lotnisku, źle naprowadzić pilota i nie wydać polecenia zakazującego lądowania na tym, źle przygotowanym lotnisku. 

 

A może jednak to lotnisko było świetnie przygotowane? 
Na to, aby prawdopodobieństwo bezpiecznego lądowania samolotu było minimalne... Wcześniej przecież, usunięto z wieży nawigacyjnej szereg urządzeń

 

Morderstwo doskonałe... gdyż winą za śmierć można obarczyć zmarłych...

Można przecież tonącemu podać rękę, aby nie utonął, a można też przyglądać się jak tonie i... jak utonie obarczyć go winą, że znalazł się w wodzie... A znalazł się w niej, bo wcześniej specjalnie zepsuto most nad rwącą rzeką, który miał przejść o zmierzchu...

 

Szukanie teraz śladów po wyrwanych deskach, to naprawdę niebezpieczne zajęcie...

Kropelka

Fizyk z wykształcenia, informatyk z zawodu, webmaster z zamiłowania. Na topie: wiara katolicka, etyka, logika i polemika.

http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/smolenski_most_33289

Etykietowanie:

26 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. PiS czeka na reakcję

PiS czeka na reakcję premiera


Mariusz Błaszczak złożył wniosek o uzupełnienie porządku obrad Sejmu
o informację premiera ws. działań polskiej strony w celu zbadania
prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Tragedia Smoleńska stała się

Tragedia Smoleńska stała się sitem odsiewającym ziarno po plew. Sprawiła, że wiadomo, kto jest kim. Nie spuścimy was z oczu!

 

 

Na naszych oczach upadają kolejne filary smoleńskiego kłamstwa.

Wiemy już, że rządowy samolot z Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim na pokładzie przestał pracować 15 metrów nad ziemią.
Wiemy, że zapisy z rejestratorów pokładowych potwierdzają, że polscy
piloci wykonywali swoje obowiązki zgodnie z procedurami. Wiemy, że głos
odliczający wysokość nie należał do dowódcy Sił Powietrznych RP generała
Andrzeja Błasika, tylko do drugiego pilota, majora Roberta Grzywny.

wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-tomasza-rakowskiego/21619-tragedia-smolenska-stala-sie-sitem-odsiewajacym-ziarno-po-plew-sprawila-ze-wiadomo-kto-jest-kim-nie-spuscimy-was-z-oczu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Mordów doskonałych nie ma.
Ten smoleński węzeł zdrady narodowej, zostanie rozwiązany wcześniej czy później.
Czy winni zostaną ukarani? w to już nie wierze.
Mordy stanu wojennego tez nie zostały ukarane.

Jeżeli nawet mordercy nie zostaną osądzeni i ukarani, to może w końcu polactwo zmądrzeje

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Szanowny Panie Michale

Bardzo udane zdjecie. Gdybym byl partnerem Putina milosnie go sciskajacym, to historia bardzo nisko by mnie ocenila. Ot, zwykle powtorzenie: "I ty Brutusie przeciwko mnie?".
PS Do dzis dziwi mnie postawa sowieckich generalow. Stalin robil z nimi co chcial. I zaden nie zdobyl sie na czyn w stylu plk. Klausa von Stauffenberga. Jedyny odglos quasi-bohaterski jest taki, ze jak dostrzeglo najblizsze otoczenie, ze generalissimus ma sie niedobrze, to poczekali z wolaniem po lekarza. Onaki chyba mial "stroke".
A zydziaka Berie zalatwilo wojsko, bo kazal porywac mlode dziewczeta z ulicy i potem je gwalcil w swojej jaskini. akurat trafilo raz na corke pulkownika. No i Ziukow-bohater i morderca jednoczesnie, rozegral sprawe.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika RomanS

5. W obronie gen.Błasika

Dowody (rzeczowe,zdjęciowe,filmowe)tej zbrodni,zostały wystawione na widok publiczny.Dziwię się co niektórym,że nie dostrzegają tego o co można się przewrócić,ale starannie omijają te miejsca.Analizując kolejne ślady,nawet dzisiaj można jednoznacznie odnaleźć fizyczną przyczynę rozpadu TU154M.Porównując dostępne dowody,zauważamy iż gen.Błasik na pewno nie przebywał w kabinie pilotów.Siedział przypięty pasem w miejscu które zajął ( w okolicy środkowego skrzydła) wsiadając do samolotu i oczekiwał lądowania.Narracja z"pancerną brzozą"posłużyła tylko do wprowadzenia świata w błąd.W rzeczywistości ona nie była żadną przyczyną upadku samolotu.Gdy by jej nawet nie było, to samolot już i tak był stracony.Wszystko co tragiczne zaczęło się tuż obok BNDB,a więc sporo przed brzozą. >https://picasaweb.google.com/111398247821991260361/RoznePrzypadki?authkey=Gv1sRgCP3jvKabhvjPbQ#5699092246645090754

avatar użytkownika RomanS

6. (.)

(.)

Ostatnio zmieniony przez RomanS o czw., 19/01/2012 - 02:47.
avatar użytkownika Maryla

7. Ekspertyza biegłych z

Ekspertyza biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych nie tylko kwestionuje obecność gen. Andrzeja Błasika w kokpicie, ale także wykazuje, że TU-154M nie uderzył w drzewo - dowodzi Antoni Macierewicz (PiS). Dźwięku uderzenia w drzewo w ogóle nie odczytano - podkreśla.

Macierewicz podczas czwartkowej konferencji w Sejmie przytoczył odczyty przebiegu wydarzeń w kokpicie tuż przed katastrofą zawarte w raporcie MAK, raporcie komisji Jerzego Millera i analizie Instytutu Ekspertyz Sądowych.

W raporcie MAK - jak wynika z prezentacji, którą przedstawił - od godz. 8:40:59 do 8:41:04 widnieje zapis mówiący o "odgłosie zderzenia z drzewami". W raporcie Millera jest mowa o "odgłosie przypominającym stuknięcie" i "zmianie akustyki". Zaś w analizie Instytutu Sehna - przekonywał - od godz. 08:41:01 do końca nagrania jest mowa o "odgłosach przemieszczających się przedmiotów".

- Dźwięk odgłosu przemieszczających się przedmiotów, który zaczyna się przed momentem przypisywanym dotychczas uderzeniu w drzewo, trwa już do końca tej tragedii, a uderzenia w drzewo w ogóle nie ma. W odczytach Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna nie ma w ogóle dźwięku, któryby został określony jako uderzenie w drzewo - mówił Macierewicz.

- Cała konstrukcja propagandowo-polityczna mówiąca o uderzeniu w drzewo, opierająca się na wcześniejszym odczycie, została pogrzebana. Jest zupełnie inny dźwięk niż ten, który był dotychczas przypisywany drzewu, mianowicie odgłos przemieszczających się przedmiotów. Ten dźwięk trwa blisko 6 sek. do końca tragedii - kontynuował polityk PiS.

Macierewicz powiedział, że swoją prezentację dedykuje premierowi Donaldowi Tuskowi.

Tusk zapowiedział, że decyzję w sprawie ewentualnego wznowienia prac komisji Jerzego Millera, która badała przyczyny katastrofy smoleńskiej, podejmie w piątek po spotkaniu z członkami tej komisji. Premier nie widzi jednak na razie podstaw do ich wznowienia.

Macierewicz powiedział też, że wypowiedzi Millera w mediach wskazują, że komisja, której przewodniczył, twierdzi, że gen. Błasik był w kokpicie - jedynie na podstawie ustaleń MAK mówiących o tym, że ciało generała zostało znalezione w sektorze nr 1.

- Decyzja umieszczenia słów w usta pana Błasika nie była decyzją żadnego eksperta, nie była wynikiem badania przez żadną pracownię, laboratorium. Była samowolną decyzją komisji - mówił Macierewicz.

Zaznaczył, że w sektorze nr 1 znalazły się także części samolotu np. ze śródpłacia, a nie tylko z przedniej części maszyny.

- Żaden polski prokurator nie oglądał na miejscu tragedii ciała pana generała Błasika. Niech generał Parulski pokaże tego prokuratora, który tam na miejscu w sektorze nr 1 identyfikował ciało gen. Błasika - podkreślał polityk PiS.

W poniedziałek zaprezentowano opinię biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zawierającą odczyt czarnej skrzynki TU-154M. Nowe odczyty stenogramów nie zawierają słów przypisanych dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Słowa przypisywane mu w dwóch poprzednich zapisach rozmów w kabinie wypowiadają - według nowych ustaleń - członkowie załogi lub niezidentyfikowani rozmówcy.

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/macierewicz-tu-15...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika RomanS

8. Szanowna Pani Marylo

Brzoza jest tym elementem,który wprowadził ogromne zamieszanie w pewnych kręgach osób.Gdy by nie ona, nie wyszło by teraz,że był to zamach.Wiele dowodów zostało już starannie ukryte i prawie nie do odtworzenia.Ale,teraz,wypowiedź p.Macierewicza,dla mnie niesie kolejną niespodziankę.To ,że jednak brzoza padła-jest faktem,który jest bardzo łatwo udowodnić,ale najważniejsze>osoby które,podpisują się pod pewnymi dokumentami,nadal starają się omijać to drzewko.Istotny szczególik dla wtajemniczonych-Wszystkie dowody jakie znajdowały się na ziemi przed brzozą,na chwilę obecną zostały dokładnie zatarte!

avatar użytkownika RomanS

9. Szanowna Pani Marylo

W mojej ocenie,planowanie miejsce upadku samolotu było inne.Brzoza narobiła zamieszania.

Ostatnio zmieniony przez RomanS o czw., 19/01/2012 - 15:16.
avatar użytkownika Maryla

10. i ten człowiek był szefem MSWiA. Jaki pan, taki kram

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika RomanS

11. Szanowna Pani Marylo

.............................Dziękuję....................

avatar użytkownika Maryla

12. @RomanS

ciekawe, czy wrzutka, a jeżeli nie, to niezbity dowód, że dowody były ukrywane przed polską prokuraturą, a raport Anodiny i Millera można razem wrzucic do pieca.

http://wgadowski.salon24.pl/382844,patrzymy-w-twarz-zdrady

"Ile trzeba mieć w sobie strachu, aby wiedząc o tym, że polscy śledczy w pierwszych godzinach po tragedii zostali przez Rosjan zamknięci pod strażą w hangarze, odebrano im komórki – w tym czasie Rosjanie bezkarnie grasowali po polu śmierci, mogli do kokpitu podrzucić nawet usta Lenina z mauzoleum – aby w takiej świadomosci powoływać się na „rosyjskie ustalenia potwierdzone przez polską komisję”?!"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika RomanS

13. Szanowna Pani Marylo

Symboliczny "odprysk"z tego wydarzenia wstawiłem w mojej galerii(swego czasu).Wtajemniczeni,na pewno go odnajdą.Pozdrawiam serdecznie

Ostatnio zmieniony przez RomanS o czw., 19/01/2012 - 17:00.
avatar użytkownika RomanS

14. Tutaj nie chodzi już o kokpit...

Tylko ten szczegół,który był w kokpicie........

avatar użytkownika Maryla

15. kolejny "dziwny zbieg okoliczności"

L. Gągor: "...Tego zegarka (gen. F. Gągor) nigdy nie przestawiał. Miał zegarek, który zabierał w dłuższe podróże... Z dwoma malutkimi cyferblatami ustawionymi na czas polski i czas lokalny kraju, do którego leciał. Natomiast to był zegarek z jednym cyferblatem. Jestem przekonana, że to był czas polski (na tym zegarku). On go nigdy nie przestawiał. I zatrzymał się za dwie minuty dwunasta. I czasami, jak z Kają (córką) rozmawiamy, to tak się zastanawiamy może irracjonalnie, czy On o tej porze jeszcze żył, wiesz, czy..."

J. Racewicz: "A to dziwne, że ten zegarek zatrzymał się nie od uderzenia, no bo już było po."

LG: "Było po... Nie wiem."

JR: "Musiał go mieć na ręku cały czas."

LG: "Miał go chyba."

JR: "To był zegarek kwarcowy, nienakręcany, prawda?"

LG: "Tak. Ale od uderzenia się nie zatrzymał, nie popsuł się, po prostu chodził i stanął."

JR: "Strasznie dużo takich dziwnych zbiegów okoliczności."

fragment z ksiązki Joanny Racewicz za:

http://freeyourmind.salon24.pl/382860,samolot-zjechal-z-pasa

"Panie Kochanowskie dodają też, że otrzymały w Moskwie akt zgonu, na którym figuruje godzina 10.50 czasu moskiewskiego. Jako przyczynę śmierci podano obrażenia wewnętrzne, bez podania szczegółów. (...) Po podpisaniu aktu zgonu otrzymały szarą kopertę, w której była legitymacja, wizytownik, klucze, zegarek, który zatrzymał się na godzinie pierwszej dwadzieścia. Gdzieś zaginęły klucze do samochodu, komórka, karty kredytowe i portfel. - Zegarek był cały w błocie - wyjaśnia Marta Kochanowska - wyczyściłam go, założyłam na rękę i zaczął chodzić. Nie wiem, dlaczego zatrzymał się wcześniej i akurat o tej godzinie, bo nie był uszkodzony." J. Andrzejczak, "96 końców świata", s. 83.

Jak wiemy z relacji p. E. Błasik, zegarek śp. gen. A. Błasika zatrzymać się miał o 8.38, ale już np. zegarek śp. gen. F. Gągora zatrzymał się o 11.58 (relacja p. L. Gągor w książce J. Racewicz "12 rozmów o miłości. Rok po katastrofie", Warszawa 2011, s. 33), zegarek śp. W. Lubińskiego CHODZIŁ (p. B. Lubińska: "Chodził, jakby nic się nie stało. Tylko datownik pokazywał dzień wstecz", s. 114).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. W pobliżu pozostałości

W pobliżu pozostałości kokpitu Tu-154M odnaleziono nie tylko ciała załogi i generała Błasika. Znalazło się tam w sumie 13 ciał i ich fragmentów - ustalił "Wprost"

– Trzynaście osób nawet fizycznie nie zmieściłoby się w kabinie. Jedyne logiczne wytłuczenie jest takie, że drzwi do kokpitu były cały czas otwarte i po zderzeniu z ziemią część ciał po prostu trafiła w okolice kokpitu – mówi "Wprost" mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik wdowy po gen.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika RomanS

17. Szanowna Pani Marylo

>"Jak wiemy z relacji p. E. Błasik, zegarek śp. gen. A. Błasika zatrzymać się miał o 8.38"(Przeprzaszam.tyutaj użyłem jakichś znaków,które ucieły moją wypowiedź)brak widoczności z kabiny pilotów,oraz to,że te tragedie zawsze znalazły miejsce od strony południowej.Dlaczego?........Ja już to zauważyłem.(Wiem,że ujawniają już się osoby,które coraz głośniej zaczynają o tym mówić).Ten szczegół jest bardzo charakterystyczny dla "takich wypadków.
Chodziło mi o to,że ten wskazany czas jest bardzo bliski temu stanowi faktycznemu.

Ostatnio zmieniony przez RomanS o czw., 19/01/2012 - 18:13.
avatar użytkownika RomanS

18. Szanowna Pani Marylo

Samolot nie dotknął ziemi będąc w całości.On "Pękł jak balonik w powietrzu"!"Rozebrane ciała"pospadały dopiero na ziemię.Proszę popatrzeć na zdjęcia.Nie mam odwagi cywilnej tych zdjęć pokazywać i tego na pewno nie zrobię.Są dostępne w internecie.

avatar użytkownika RomanS

19. Szanowna Pani Marylo

Żadna z "tych pseudo komisji"nie podejmie dyskusji na ten temat.Od razu poproszą o pampersy>https://picasaweb.google.com/111398247821991260361/RoznePrzypadki?authkey=Gv1sRgCP3jvKabhvjPbQ#5639837546218686482

avatar użytkownika Maryla

20. Wildstein: haniebna karta dziennikarstwa III RP

http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/wildstein-haniebna-karta-dz...

Mimo nowych ekspertyz, dezawuujących tezę o nagranym w kokpicie tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku, głosie gen. Andrzeja Błasika, Jerzy Miller upiera się, że generał był obecny w kabinie pilotów. Co więcej, Agnieszka Kublik sugeruje nawet Millerowi w Gazecie Wyborczej, że w kokpicie obecny był również drugi generał, co ten skwapliwie podchwytuje, dodając, że tego elementu im właśnie brakowało. O komentarz do tej rozmowy portal Stefczyk.info zwrócił się do Bronisława Wildsteina.
Stefczyk.info: Dziennikarka podpowiada b. ministrowi linię obrony? O co tu chodzi?

Chodzi o to, żeby za wszelką cenę zmistyfikować rzeczywistość, zminimalizować te skandaliczne błędy, które nam były przedstawiane jako fakty - ten skandal śledztwa, które prezentowało nam nieprawdę jako prawdę. W związku z tym, należałoby te wszystkie wnioski zakwestionować. Bo jeżeli tak podstawowe rzeczy, w tak podstawowych sprawach - ten raport ministra Millera - mówi nam nieprawdę, to dlaczego mamy wierzyć mu w innych kwestiach?

Bo proszę zwrócić uwagę - tu same fakty mówią za siebie - mówi się, że gen. Błasik był w kabinie, a teraz okazuje się, że nie ma żadnych dowodów, że był - to zaczyna się jakąś groteskową mistyfikację, że nie ma dowodów, że go jednak nie było. To jest po prostu śmieszne. To jest o tyle śmieszne, że tak można każdego oskarżyć, że tam był i on teraz musi dowieść, że go tam nie było. To jest jak z dowodzeniem niewinności, to jest absurdalne. Nie mamy żadnych przesłanek, że gen. Błasik tam był.

Co więcej, z tego wynikają inne, niesłychanie ważne dla śledztwa sprawy. Otóż okazuje się, że piloci znali wysokość - jeden odczytywał wysokość z jednego wysokościomierza, a drugi z drugiego. Byli więc zorientowani - a więc teza o tym, że lecieli za nisko, bo błędnie odczytywali tę wysokość jest nieprawdziwa. Coś się stało, nie wiemy co. Dlaczego doszło do katastrofy, skoro oni wcale nie chcieli lądować. Chcieli zejść do odpowiedniej wysokości, a potem się oddalić. I kontrolowali maszynę, kontrolowali wysokość, więc właściwie wszystkie te wnioski okazały się zupełnie nieuprawnione. Dochodzi więc do sytuacji, któryś raz w tym śledztwie, że kwestionuje się dotychczasowe ustalenia. Więcej, każe nam się sądzić, że u początku śledztwa, polscy śledczy oparli się na danych rosyjskich, które były świadomie sfałszowane. Przypomnijmy sobie, tę propagandę rosyjską, która mówiła o trzy czy czterokrotnym schodzeniu do lądowania, że piloci nie znali rosyjskiego, itd., itd.

Ale dlaczego w tej mistyfikacji biorą udział dziennikarze, jaka jest tu rola mediów?".......

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika RomanS

21. Ufff....

Mediów?!.Pamiętam głośniczki "kołchozianne"instalowane w każdym lokalu Obywatela.Można było posłuchać muzyki i wujta.

avatar użytkownika niezapominajka

22. Maryla

"Im dalej w las - tym więcej drzew" - o łgarstwach można powiedzieć to samo.
Żeby nie wiadomo ile i jakich obrzydliwości się dopuszczą, nie zaczarują rzeczywistości.
Oni się po prostu boją i to zaczyna docierać także do tych, którzy chcieli wierzyć, że to była zwykła katastrofa lotnicza.

Pozdrawiam serdecznie;)))

avatar użytkownika RomanS

23. Szanowna Pani Marylo

I ja dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

24. Raport komisji Millera rozpada się na naszych oczach.

Jak
podaje strona
www.rp.pl, wojskowa prokuratura poinformowała "Rz" o tym,
gdzie znaleziono ciała członków załogi samolotu, który rozbił się 10
kwietnia pod Smoleńskiem:

Obalają one [nowe informacje] teorię według której w kabinie
oprócz załogi przebywał dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik.
Opierała się na rozpoznaniu jego głosu i miejscu znalezienia jego zwłok w
sktorze pierwszym, obok ciała nawigatora Artura Ziętka.

– W sektorze tym znaleziono także 12 ciał i fragmentów ciał
innych ofiar. Jedno z tych ciał należało do członka załogi (chodzi o
nawigatora - red.) –
poinformował „Rz" ppłk Zbigniew Rzepa,
rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Co więcej, okazuje się, że w
tym sektorze nie znaleziono zwłok pilotów Arkadiusza Protasiuka i
Roberta Grzywny oraz mechanika Andrzeja Michalaka.

– Ciała pozostałych członków załogi znaleziono w sektorach 2 i 3 – informuje Rzepa.

Co ważne szczególnie, obala to kolejną linię obrony Jerzego Millera, który tak mówi w dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej":

Wiadomo, czyje ciała znaleziono w kokpicie. Sektor pierwszy to kokpit. I wśród znalezionych tam ciał był gen. Błasik.

Miller odwołał się do miejsca znalezienia ciała gen. Błasika,
ponieważ okazało się, że inaczej niż twierdziła jego komisja - to nie
 dowódca sił powietrznych odczytywał dane z właściwego wysokościomierza,
ale członek załogi.
Co więcej - okazało się, że TO KOMISJA, a
nie EKSPERCI przypisała gen. Błasika konkretne słowa - na podstawie...
kontekstu, a nie analizy nagrania.

Teraz i ta wersja upadła. Bo skoro ciał było 12, to znaczy, że sektor
pierwszy nie opisuje kabiny pilotów, ale znacznie większy kawałek
samolotu.

W
rozmowie z portalem Stefczyk.info Antoni Macierewicz tak skomentował
twierdzenia ministra Millera o identyfkacji ciała gen. Błasika w
kokpicie:

Pan Jerzy Miller, co jest rzeczą zupełnie skandaliczną,
twierdzi, że ciało gen. Błasika było w kokpicie, a jako dowód na to,
wskazuje informacje Rosjan oraz fakt, że polscy prokuratorzy byli na
miejscu. Otóż oba te argumenty są trzeba powiedzieć wprost - po prostu
kłamliwe. Mówię kłamliwe, a nie nieprawdziwe, dlatego, że pan Jerzy
Miller po tylu dniach i tylu dowodach, bezspornych, musi wiedzieć, że
świadomie kłamie, a nie tylko myli się czy snuje hipotezy. Dlatego, że
ciało gen. Błasika nie zostało znalezione w kokpicie - zostało
znalezione w sektorze nr 1, w którym oprócz kokpitu były także inne,
ważne, istotne części samolotu. To oznacza, że gen. Błasik mógł być
równie dobrze w innej części samolotu - nie ma żadnego dowodu na to,
żadnego, ani przesłanki, że pan gen. był w kokpicie. To po pierwsze.


Po
drugie, pan Jerzy Miller świetnie wie z materiału dowodowego, że żaden
polski prokurator, powtarzam, żaden polski prokurator nie oglądał, nawet
nie mówię, że badał, nie identyfikował, ale nawet nie oglądał zwłok
świętej pamięci gen. Błasika w tym sektorze numer 1. Jest to absolutnie
pewna informacja.

W związku z tym, snucie takich hipotez, czy
przypuszczeń, domniemań, sugerowanie, że tak było, że to jest nie tylko
stanowisko rosyjskie, ale także stanowisko polskich prokuratorów, jest
po prostu czymś zupełnie niebywałym, po tylu miesiącach i latach badania
tego dramatu.

Potrzebny jest nowy raport. Raport komisji Millera rozpada się na naszych oczach.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/21771-smolensk-wersja-oficjalna-rozpada-s...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

25. Miller trzęsie portakami, bo kłamstwo się rozkłada

Teraz nadejdzie czas sprawiedliwości, lecz nie sąsiada
Tam mógłby zostać uznany jeszcze jednym bohaterem
U nas zostanie zdrajcą i zwykłym blagierem
Pozdrawiam

avatar użytkownika Maryla

26. ujawnione dzisiaj informacje wstrząsnęły nawet ONET

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/13-cial-w-sektorz...

typek_: CZY TYLKO JA MAM WRAŻENIE ŻE TA INFORMACJA TROCHĘ ZMIENIA SYTUACJE??? Bo już nie tylko nie ma żadnego dowodu że Błasik wywierał presję, już nie mówiąc o tym że cokolwiek mówił, ale wręcz wychodzi na to, że nie ma żadnego dowodu, aby był w kokpicie. Powyższa informacja wskazuje na to że przynajmniej 1/2 znalezionych osób nie mogła być w kokpicie, mimo że znaleziono tam ich ciała bo trudno sobie wyobrazić żeby zmieściło się tam więcej niż sześciu ludzi... innymi słowy równie dobrze w kokpicie mógł być ktokolwiek inny z osób które przebywały w przedniej części samolotu albo tylko piloci...

Podstawowe pytanie brzmi... kiedy prokuratura i politycy rządu posiedli tą wiedzę... bo jeżeli informacja ta była znana od 1,5 roku i dopiero teraz jest ujawniana i to przez gazetę, to był by to niebywały skandal i dowód na arogancje władzy i brak poszanowania obywateli z których robi się idiotów, manipulując udostępnianymi im informacjami. Tylu było ekspertów, tyle badań, pewnie byli po to, by zadeptywać takie dowody. W takiej sytuacji było by tylko jedno wyjście: szereg dymisji od premiera i rządu zaczynając, a na prokuraturze kończąc... zwiń

~KŁAMSTWA do ~Ansys: 1. Tu-154M cztery razy podchodził do lądowania, mimo że kontrolerzy nalegali, by odleciał na zapasowe lotnisko (Wprost.pl, 10.04.2010 r.). Kłamstwo. Samolot wykonał jedno próbne podejście do lądowania, uzgodnione z wieżą, a nawet wręcz przez nią zalecone.

2. Gen. Błasik był w kokpicie w trakcie podchodzenia do lądowania (Edmund Klich w radiu TOK FM). Kłamstwo, które obalili krakowscy biegli sądowi po analizie nagrań. Głos, przypisywany wcześniej generałowi, należał do drugiego pilota.

3. „Przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku na głębokości ponad 1 metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny” – minister Ewa Kopacz w Sejmie. Kłamstwo. Nie tylko nie dbano o szczątki poległych, ale wręcz niszczono wrak i miejsce katastrofy ciężkim sprzętem oraz zacierano ślady.

4. „To patrzcie, jak lądują debeściaki” – miał powiedzieć pilot Tu-154M po tym, jak dowiedział się o fatalnej pogodzie (dziennik „Polska. The Times”, 17.07.2010 r.). Kłamstwo. Kpt. Protasiuk w ogóle podobnych słów nie powiedział.

5. „Wkurzy się, jeśli...” – rzekomy fragment rozmowy załogi tupolewa miał być dowodem na presję, jakiej poddani byli piloci („Gazeta Wyborcza”, 12.01.2011). Kłamstwo. Tych słów w zwiń

JozefzLondynu: Co dalej?
Następne ustalenia Koszer Zeitung lub śledczych zWSI 24 będą takie, że generała Błasika nie było w kokpicie bo pilnował pilotów, którzy zostali skrępowani sznurówkami i zamknięci w toalecie. Samolotem sterował prezydent Kaczyński ze swojej salonki używając do tego pada od playstation.
Przepraszam za tą okrutną ironię, ale zakrawa na dowcip to co nam się prezentuje od blisko dwóch lat.
Panie Premierze, gdzie jest wrak, gdzie są czarne skrzynki, co z wątpliwościami wobec sekcji zwłok, co z przesiewaniem gruntu przez panią minister (nomen omen) Kopacz? Prawdziwy facet, który nie ma nic na sumieniu miałby odwagę cywilną wyjść do ludzi i odpowiedzieć na takie pytania, które społeczeństwo zadaje od długiego czasu. Problem w tym, że trzeba być prawdziwym mężczyzną i nie budować swojego wizerunku na kłamstwie i socjotechnice. Wtedy taki mężczyzna może aspirować do miana męża stanu.
Nasz premier i rząd zachowaliby się dokładnie jak kapitan statku, który zatonął w ostatnich dniach. Pasażerom czyli nam powiedziałby, że wszystko w porządku i nie ma się czym obawiać a sam cichaczem wodowałby szalupę ratunkową.
Jak ulał sytuacja naszej biednej Polski. Szkoda tylko, że nam z pomocą nie przyjdzie straż przybrzeżna. Raczej spodziewałbym się rekinów żerujących na rozbitkach.Kapitan z pierwszym oficerem na szczęście się uratują i opowiedzą jak to poszliśmy na dno z honorem i dumą Polaka. zwiń

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl