Trafiła kosa na kamień - Lichocka i Mazurek

avatar użytkownika elig

  Mój "ukochany" dziennikarz Robert Mazurek ma zwyczaj publikowania w "PlusMinus", weekendowym dodatku do "Rzeczpospolitej" prowadzonych przez siebie wywiadów z różnymi ludźmi. Wydaje się, że ich głównym celem jest nabijanie się z rozmówców i pokazywanie, jak niesłychanie dowcipny i wybitny jest Mazurek w porównaniu z nieszczęsnymi istotami, co dały się skusić na rozmowę z nim. Ostatnio udawało się to osiągnąć bez trudu, gdyż rozmówcami byli parlamentarzyści Ruchu Palikota, Grodzka i Rozenek. Jednak w ostatnim numerze "PlusMinus" /14.01, dostępny SMS-em /TUTAJ// trafiła kosa na kamień. Tym razem bowiem red. Mazurek rozmawiał ze znaną autorką filmów dokumentalnych i publicystką Joanna Lichocką, która nie dała mu się "rozgrywać".

  Tytuł wywiadu brzmiał "Nie jesteśmy w rezerwacie", a dotyczył on t.zw "drugiego obiegu", czyli filmów, książek i publikacji ukazujących się poza mainstreamowyni mediami, przemilczanymi w telewizjach, ale mimo to zyskujących znaczna popularność , szczególnie ostatnio. Najpierw Mazurek wydziwiał nad pojęciem "wolni Polacy", nieustannie przy tym przypisując Lichockiej wypowiedzi Wencla i Rymkiewicza. Ona zaś spokojnie prostowała wszelkie nieścisłości i oświadczyła: "Uważam, że wprowadzanie podziału: wolni Polacy mający monopol na patriotyzm kontra cała niepatriotyczna, zdemoralizowana reszta, jest fałszywym postawieniem problemu. To nie takie proste. Podobnie jak nie zawsze pokrywa się z podziałem politycznym". Na prowokacyjne pytanie: "Potrafisz wyczytać wolność z twarzy?", odpowiedziała: "Ze sposobu bycia, mówienia, z samodzielności myślenia... Wolni Polacy nie powtarzają jak mantry, tego co przeczytali w jakiejś gazecie, ale próbują po swojemu zrozumieć świat. To jest wolność i niezależność. Im żaden autorytet, zwłaszcza "autorytet" w cudzysłowie, nie jest w stanie narzucić swojego sposobu widzenia świata." Później wprost zarzuciła Mazurkowi: "Bo dałeś się nabrać na narracje pragmatyków".

  Po porażce w kwestii wolności Mazurek zmienił temat i zaczął zarzucać twórcom "drugiego obiegu", ze zamykają się w rezerwacie i ustępuję pola lemingom. Lichocka na to: "Nie mam na to wpływu. Nie pracuje dla rezerwatu, tylko dla wolnych ludzi (...) na naszych oczach rodzi się społeczeństwo obywatelskie (...)Starają się stworzyć własne instytucje, ale w sensie obywatelskim, a nie budowania ratusza.". Na pytanie: "Robisz filmy dla pokrzepienia serc?" pada odpowiedź: "Robiąc "Przebudzenie nie chciałam pokrzepiać serc tych dwóch - trzech tysięcy osób, którzy co miesiąc chodzą pod Pałac Prezydencki składać kwiaty i znicze. Chciałam i ch tylko uczciwie pokazać, bo to nie są frustraci i faszyści. Miałam dosyć upokarzania ich i pokazałam, ze dominują wśród nich ludzie wykształceni, często z przeszłością opozycyjna w PRL. To nie jest banda wariatów!".

  Pod koniec Mazurek zapytał: "Wróciła cenzura?". Na to Lichocka: "Wolność słowa jest ograniczona, zwłaszcza w mediach elektronicznych. Koncesje dostały tylko media o jednym poglądzie na świat. TV Trwam nie dostała miejsca na multipleksie... To ma byc pluralizm opinii?. Naszym zadaniem jest go poszerzać.". "Usuwając się z głównego obiegu medialnego?" - pyta Mazurek.. "Jesteśmy stamtąd usunięci! Gdyby którakolwiek z telewizji chciała pokazać nasze filmy, natychmiast dzwonie do Tomka Sakiewicza i namawiam go, żebyśmy podrzucili im kopie i niech emitują film choćby jutro!". Z przytoczonych wyżej fragmentów wywiadu jasno wynika, ze Joanna Lichocka świetnie dała sobie radę z red. Mazurkiem i to ten ostatni wyszedł na durnia. Przeprowadzenie jednak takiej rozmowy i opublikowanie jej w prorządowej obecnie "Rzeczypospolitej" świadczy w każdym razie o tym, ze sukcesy "drugiego obiegu" zaczęły denerwować i niepokoić mainstream.

13 komentarzy

avatar użytkownika elig

1. Dalsze fragmenty tego wywiadu + Mazurek

Fragmenty pochodzą z początkowej części wywiadu. Mazurek zadaje pytanie:"Ilu jest w Polsce wolnych Polaków?". Lichocka odpowiada, że wg Jarosława Marka Rymkiewicza jest ich ok 30%. Mazurek drąży dalej:"A pozostałe dwie trecie Polaków to kto?". Odpowiedź Lichockiej: "Nie chcę rozdawać etykiet ani generalizować. Ale wiadomo że wśród nas są także ludzie którzy nie myślą w kategoriach wolnościowych, nie mają tej refleksji. Oni raczej troszczą się o to, jak spłacić kredyt, żyć spokojnie, wychowywać dzieci i jeździć na wakacje. Tacy ludzie mogą spokojnie kibicować R.Sikorskiemu w jego hołdzie berlińskim." Jest jednak ona niezrozumiała bez następnej wypowiedzi Lichockiej, która brzmi:"Zawsze tak było, że ta aktywna, wolnościowa część narodu była w mniejszości. I to było widać przy okazjach znacznie bardziej dramatycznych niż te, które teraz mamy, że wspomnę powstania czy Armię Krajową, bo przecież to nieprawda, że wszyscy Polacy byli w czasie wojny w podziemiu". Te dwie wypowiedzi opisują tylko oczywisty fakt, że naród nie może się składać w większości z bohaterów, bo by wyginął. To nie jest oskarżenie kogokolwiek. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że metoda działania red. Mazurka to prowokacja. Jego dalsze pytanie to: "Ta reszta, lemingi to potomkowie folksdojczów?". Pani Lichocka poradziła sobie z nim, powołując się na Kelusa.

Ostatnio zmieniony przez elig o pon., 16/01/2012 - 11:57.
avatar użytkownika kazef

2. @elig

Nie czytuję Mazurka od jakiegoś czasu.
Od dawna wiadomo, że to taki sam "prawicowiec" jak nie przymierzajac Janke.
Dośc przeczytać te Pani wyimki z wywiadu, żeby sobie wyrobić zdanie. On się zalicza to tych 2/3 i próbuje jakoś zdobyć uznanie Lichockiej. Nie udaje mu się, a pytania które zadaje, w gruncie rzeczy spychają Joannę Lichocką i poglądy jakie reprezentuje do pozycji, na których wolnych Polaków sytuuje tzw. mainstream.
"Robisz filmy dla pokrzepienia serc?"
"Potrafisz wyczytać wolność z twarzy?"
"Wróciła cenzura?"
To są wszystko pytania na granicy kpiny i obśmiewania, szpile wbijane w rozmówcę mające na celu zdeprecjonować sens jej wypowiedzi w oczach czytelnika-lemminga.

avatar użytkownika elig

3. @kazef

Zgadzam się całkowicie. Taką samą metodę stosował Mazurek wobec posłów Ruchu Palikota. Ten dziennikarz się zeszmacił. Trzeba jednak zauważyć, że tym razem poniósł klęskę. Joanna Lichocka poradziła sobie z nim i zdołała przedstawić swoje poglądy czytelnikom.

avatar użytkownika Unicorn

4. Lubię czytać ich wstawki a

Lubię czytać ich wstawki w URze ale za grosz im nie ufam. Dlaczego? 1. Mainstream, 2. Zawodowcy, 3. Zobowiązania. A gdy dodatkowo ktoś narodowców nazywa skinheadami, to niestety nie ma ani grama mojej sympatii. Mówię krótkie- won.
Napiszę coś bardziej prowokacyjnego- nie ufam praktycznie nikomu z tzw. dziennikarzy mniej czy bardziej określanych jako prawicowi, niezależni, itd. Dlaczego? Bo wielu stworzono dobrą legendę i jeśliby kiedykolwiek powstała lista "ABW" dziennikarzy zapewne byliby na niej wysoko :>

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika elig

5. @Unicorn

O Zalewskim się nie wypowiadałam. Jest on chyba mniej agresywny. Też im nie ufam.

avatar użytkownika guantanamera

6. Ponawiam propozycję

Wprowadzić pojęcie maintreason zamiast mainstream. Albo ostatecznie: mainstream czyli maintreason.

avatar użytkownika amica

7. Czy nie przesadzacie?

Lichocka przekonuje przekonanych, Mazurek, czy Warzecha -- nieprzekonanych. Atak Wentzla na Warzechę nie jest najlepszym pomysłem, zwłaszcza tak brutalny. A Lichocka z atakiem się solidaryzuje. Absurdalność propagandy i przekłamanie śledztwa smoleńskiego Warzecha lepiej ośmieszył niż bardziej zaangażowane i słusznie myślące osoby. Mazurek i Warzecha mają świetny warsztat dziennikarski i nie ulegają propagandzie, choć na tym tracą. Może by szanować ich za to co robią dobrze? A naprawdę wspomagają Wolnych Polaków, oburzają się na zło.

avatar użytkownika elig

8. @guantanamera

Zupełnie słusznie :)))

avatar użytkownika elig

9. @amica

Mnie chodziło o sposób prowadzenia wywiadu przez red. Mazurka. O odpowiedzi Wencla - niżej.

avatar użytkownika elig

10. @All

W dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie" /16.01/ ukazał się artykuł Wojciecha Wencla "Z życia szkoły" w którym omawia on wywiad red. Mazurka z Joanną Lichocką nie pozostawiając na dziennikarzu suchej nitki. Porównuje go do obrażonego uczniaka, który nie ma odwagi zmierzyć się ze sprawcą urazy i wobec tego molestuje jego najlepszą koleżankę. Wencel cytuje te same pytania Mazurka, co ja. Niezmiernie się cieszę, że tak wybitny poeta i publicysta podziela moje zdanie w sprawie postępowania red. Mazurka.

avatar użytkownika guantanamera

11. @elig

"Dzisiaj media maintreasonu twierdzą, że ..." jak to ładnie brzmi, prawda? :))

avatar użytkownika elig

12. @guantamera

Właśnie tak !!!

avatar użytkownika kazef

13. Wojciech Wencel: Mazurek, głupcze!

Oni chyba naprawdę wierzą, że elity mogą pełnić swoją funkcję bez narodu.

"Gazeta Polska Codziennie" 16 stycznia 2012

W podstawówce różnie bywa. Gdy przeciętny uczeń poczuje się urażony opinią kolegi z klasy, natychmiast wyzywa go na pojedynek. Najczęściej po lekcjach za boiskiem. W tym magicznym miejscu niejeden chłopak stracił już górną dwójkę, ale zachował godność. Są jednak i tacy, którzy szerokim łukiem obchodzą sprawcę swej urazy. Zamiast wygarnąć mu pretensje prosto w oczy albo zmierzyć się z nim na ubitej ziemi, na przerwie odciągają na bok jego najlepszą koleżankę i wrzeszczą jej do ucha: – Ale jesteś głupia, że się z nim zadajesz! Przecież to cham i bufon! Wiesz co o mnie powiedział?!

Ustawka

Z chłopaków, którzy swoje porachunki załatwiają po lekcjach za boiskiem, wyrastają porządni kibole, a czasem nawet odważni polemiści. Ci, którzy w szkole mszczą się na dziewczynach, w zasadzie kontynuują swoją taktykę w dorosłym życiu. Przykładem Robert Mazurek, który w ostatnim „Plusie Minusie” opublikował wywiad z Joanną Lichocką. Laureatowi nagrody Złotej Ryby nie spodobały się dwa teksty drukowane ostatnio w niniejszej rubryce. Najpierw z równowagi wyprowadził go Piotr Lisiewicz, który broniąc idei drugiego obiegu przed „realistycznymi” beneficjentami III RP, przywołał słowa pieśni Jana Krzysztofa Kelusa: „Tutaj warto zrobić historyczny przytyk, że co drugi folksdojcz był real-polityk”. Później na nerwach Mazurka zagrałem ja, porównując realizm krytyków drugiego obiegu do postawy chłopa, który w noweli Stefana Żeromskiego „Rozdziobią nas kruki, wrony” obdziera ze skóry konia pozostawionego przez zabitego powstańca.

Mazurek wytacza więc armaty przeciwko Lisiewiczowi i mnie, choć kieruje je w stronę kobiety. Dopiero gdy Lichocka oświadcza, że nie chce „ciągle odpowiadać za Wencla i innych”, publicysta nieco się reflektuje. Ale tłumione emocje muszą gdzieś znaleźć upust. Riposta: „A jak tam z twoim zdrowiem psychicznym?” niekoniecznie dobrze świadczy o kimś, kto pretenduje do roli następcy Macieja Rybińskiego. W każdym razie u nas, w świecie wolnych Polaków, takich odzywek się nie stosuje. Być może kolega z „Rzepy” przestraszył się mężczyzn, bo nas jest dwóch, a on jeden. W dodatku jesteśmy kibolami. W takim razie pragnę go uspokoić, że może liczyć na honorowe warunki. Jeden na jednego, gołe pięści, bez sprzętu.

Napinka

W całej tej kuriozalnej rozmowie Mazurka interesuje tylko jedno: manifestacja urażonej ambicji. Gdy Lichocka próbuje opowiadać o narodowym żywiole, o ludziach upominających się o prawdę, składających kwiaty i znicze pod Pałacem Prezydenckim albo prowadzących polskie życie na prowincji, on nieustannie wraca do jakichś środowiskowych relacji dziennikarskich. Jest wzburzony obiegową sugestią wobec „konserwatywnych” uczestników głównego nurtu, że piszą tak, jak piszą, bo muszą spłacać kredyty. Udaje, że nie widzi ekonomicznej różnicy między pozostawaniem w mainstreamie a pisaniem do „Gazety Polskiej”. A przecież problem polega nie na samym „zarabianiu na życie”, tylko na dążeniu do maksymalizacji zysków i wygód, które determinuje zawodowe wybory. Doskonale opisał ten mechanizm Józef Darski w tekście „Gdy niezależność kosztuje zbyt wiele”, drukowanym na tych łamach w ostatni piątek.

Unik

Na pogląd Lichockiej o istnieniu nieoficjalnej cenzury w stacjach telewizyjnych Mazurek odpowiada: „Chyba nie ma obowiązku emitowania twoich filmów?”. Tak jakby zjawisko banowania niepoprawnych reżyserów sprowadzało się do pojedynczego wypadku towarzyskiej niechęci. Ta dezynwoltura wobec potrzeb „zwykłych Polaków” i realnego ograniczania wolności słowa to cecha charakterystyczna „konserwatywnych” krytyków drugiego obiegu. Oni chyba naprawdę wierzą, że elity mogą pełnić swoją funkcję bez narodu, klucząc w labiryncie medialnych układów. Biedni, naiwni, oszukani nie tyle przez TVN48, ile przez siebie samych.

Autor: Wojciech Wencel