Wałęsa znalazł złoty róg?

avatar użytkownika Julia M. Jaskólska

 
Chciałbym zrobić film o Lechu Wałęsie. Kiedy szkalują naszych przyjaciół, ktoś musi stanąć w ich obronie. Wypadło na mnie” – zapowiedział z górą dwa lata temu Andrzej Wajda podczas festiwalu filmowego w Berlinie. Słowo się rzekło i w grudniu ruszają zdjęcia do filmu „Wałęsa”, którego bohater tytułowy jak wiadomo sam, w pojedynkę – on jeden, a nie dziesięć milionów ludzi zaangażowanych w zryw „Solidarności” – obalił komunizm.
 
Twórca socrealistycznego „Pokolenia”, nazywający siebie „kierowcą Wałęsy”, dumny z faktu, że mógł „pierwszego elektryka” wieźć samochodem, zapowiadał już wcześniej, że były przywódca „Solidarności” zostanie przedstawiony jako „bohater naszych czasów”. W ocenie Andrzeja Wajdy „do upadku muru berlińskiego nie doszłoby bez Lecha Wałęsy, bez Polaków, bez „Solidarności”. Zwróćmy uwagę na kolejność – najpierw Wałęsa, a na szarym końcu dopiero dziesięć milionów ludzi zaangażowanych w solidarnościowy zryw.
 
Lech Wałęsa ma być w filmie przedstawiony takim „jak go widzi świat” czyli w domyśle obiektywnie, a nie tak jak Polacy. „Tutaj go uplątali, umoczyli w jakieś sytuacje, które naprawdę nie mają żadnego znaczenia. Tym bardziej, że on się z tego wytłumaczył. I wszystko wskazuje na to, że to, co powiedział, jest prawdą” – powiada Wajda.
 
„Fakt, że robotnik mógł w naszym kraju zrobić to, co zrobił i odegrać taką rolę, jaką odegrał, to jest fantastyczne. Tegośmy czekali od »Wesela« Wyspiańskiego. Tam zgubili złoty róg, a go Wałęsa znalazł” (sic!) – zachwyca się reżyser swoim bohaterem. Nietrudno więc zgadnąć, że odpowiednimi źródłami nie mogły stać się publikacje historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. W końcu nie wynika z nich, że Wałęsa – jak chce Wajda – to dla Polski „postać opatrznościowa”.
 
Złudzeń nie pozostawia też jeden z głównych przywódców pierwszej „Solidarności”, Andrzej Rozpłochowski, który w sierpniu 1980 roku stanął na czele Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Huty Katowice, reprezentującego 1200 zakładów pracy i milion ludzi w nich zatrudnionych. Rozpłochowski, podobnie jak m.in. Jan Olszewski i bracia Kaczyńscy, był zwolennikiem „Solidarności” jako organizacji ogólnokrajowej, a nie federacji regionów. Wałęsa popierał tu władze PRL, dążących do ograniczania roli związku, który wówczas byłoby łatwiej rozbić. Rozpłochowski przypomina w tym kontekście zachowanie Wałęsy po tzw. wydarzeniach bydgoskich z marca 1981 r. – pobicia przez milicję działaczy związkowych, w tym Jana Rulewskiego – gdy przewodniczący związku był przeciwko strajkowi generalnemu. Rozpłochowskiemu, który domagał się natychmiastowego zwołania Komisji Krajowej „S”, której był członkiem, odpowiedział: ”Postawię ci szubienicę, a mnie tron…”.
 
Co jednak znaczą dokumenty IPN, czy relacja Rozpłochowskiego w porównaniu z zamówieniem politycznym salonu? Na ekranie zobaczymy więc retuszowaną biografię, pomijającą skrzętnie fakt współpracy „Bolka” z bezpieką. Tym bardziej, że reżyser swego czasu deklarował, że najbardziej chciałby zrobić film przeciwko IPN-owi, gdyż uważa, iż jest to „instytucja odgrywająca wyjątkowo złą rolę”. Dziś pewnie swoją deklarację podtrzymuje, szczególnie po tym jak nowy szef IPN, Łukasz Kamiński, nie dołączył do chóru obrońców tezy o kryształowej przeszłości „legendy Solidarności”.
Nie kto inny przecież jak Andrzej Wajda oburzał się otrzymaniem z Biura Lustracyjnego IPN zapytania, czy zgadza się na umieszczenie swojego nazwiska w spisie osób inwigilowanych przez organy bezpieczeństwa. „Fakt pominięcia Lecha Wałęsy w tym spisie wyprodukowanym przez IPN jest dla mnie nie do przyjęcia. W związku z tym oświadczam, że kategorycznie nie wyrażam zgody na figurowanie w spisach IPN, dopóki nie znajdzie się tam nazwisko pierwszego przewodniczącego NSZZ »Solidarność«, laureata pokojowej Nagrody Nobla, człowieka, dzięki któremu żyjemy w niepodległej Polsce – Lecha Wałęsy” – oświadczył reżyser w sierpniu 2008 roku.
 
Biorąc pod uwagę dokonania Wajdy na polu fałszowania historii, bynajmniej nie zdumiewa taka opinia na temat Instytutu odkłamującego najnowsze dzieje. To w końcu nie kto inny jak on próbował zrobić z polskiej kawalerii idiotów, pokazując w filmie „Lotna” scenę, w której we wrześniu 1939 r. walczy ona z niemieckimi czołgami, waląc szablami w ich pancerze! Jerzy Narbutt w felietonie „Bajdy pana Wajdy” przypomniał, że ta znana, absurdalna scena z „Lotnej” to powtórka z Goebbelsa, który – chcąc w opinii światowej ośmieszyć Polskę i Polaków – pierwszy puścił w obieg owo kłamstwo. „Czy pan Wajda musiał być tym drugim, który postanowił goebbelsowską fikcję kolportować dalej, widząc przecież, że niczego podobnego w Kampanii Wrześniowej nie było i być nie mogło, gdyż kawaleria polska nie składała się z idiotów?” – pytał Narbutt.
 
„Popiół i diament” Wajdy był z kolei filmem jednoznacznie antyakowskim, raz – że zestawiającym „dobrego” komunistę ze „złym” akowcem, a dwa – że uzasadniającym bezsens walki z nowym ustrojem. „Kanał” ukazywał dla odmiany – choć rutynowo już zgodnie z propagandą komunistyczną – głupotę decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego.
W tak rozreklamowanym „Katyniu” całkiem kłamliwie Wajda przedstawił postać rotmistrza Andrzeja, znakomicie zagranego przez Artura Żmijewskiego. Ponoć odmawia on ucieczki spod straży NKWD tylko dlatego, że zabrania mu tego rzekomo honor oficera polskiego. Tymczasem ucieczka z niewoli była wręcz obowiązkiem honorowym i regulaminowym wszystkich oficerów, także żołnierzy wszystkich armii, i jak tylko mogli, to uciekali albo przynajmniej próbowali uciekać z niewoli.
 
Mainstream zachwycał się, że „Katyń” został bardzo życzliwie przyjęty za naszą wschodnią granicą. Trudno się dziwić! Skoro w filmie nie pada ani jedno słowo o Stalinie, czy Berii, to czy nie wychodzi na to, że polskich oficerów mordowali anonimowi pijani enkawudziści, a „towarzysz Stalin, co usta słodsze miał od malin” nic o tym nie wiedział. Miał za co być wdzięczny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew odznaczając Wajdę „za twórczość” w 2010 r. Orderem Przyjaźni Federacji Rosyjskiej.
Wajda na swój film o „mędrcu Europy” dostanie solidny budżet. My zaś pewnie długo nie doczekamy się rzetelnego filmu o faktycznej bohaterce Sierpnia’80 – Annie Walentynowicz, którą w wykrzywionym zwierciadle przedstawił niemiecki reżyser Volker Schlondorff. Oczywiście, jest znakomita biografia „Anna Solidarność” Sławomira Cenckiewicza, no ale nie wydaje się, by ta publikacja stała się kanwą scenariusza obrazu innego niż kolejny „półkownik”.
 
Nie doczekamy się też długo produkcji poświęconej jednemu z największych bohaterów współczesnego świata – „ochotnikowi do Auschwitz”, czyli rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu; nie będzie pieniędzy na dokumenty o „żołnierzach wyklętych”, czy na rzetelny obraz o Powstaniu Warszawskim. W najlepsze żyć będą neopeerelowskie „półkowniki”, które dalej – zamiast w telewizji publicznej – będziemy oglądać na kameralnych pokazach filmowych, choćby takich jak Obywatelskie Konfrontacje Filmowe w Warszawie, gdzie pokazano m.in. „niepoprawny politycznie” film Piotra Zarębskiego „1980 Solidarność 1990 – 10 lat później”.
 
Po to spaliśmy na styropianie, by doczekać się drugiego „drugiego obiegu”.
 
Julia M. Jaskólska, Piotr Jakucki

 

 

10 komentarzy

avatar użytkownika Tamka

1. @autor

Powstania zaklamanego filmu nie powstrzymamy. Mozemy za to bojkotowac go nie idac do kin i namawiac znajomych, by tez nie szli i nie nabijali kasy manipulantom zaklamujacym polska historie.
T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Fałsz płynący z uśmiechu , w życiu trutnia

Pasuje do stalinowskich czasów i 1970 grudnia
Po palcu jak Michnik wszedłby chyba wszędzie
Byleby być na świeczniku i jakimś urzędzie
Takich figurantów w Polsce nigdy nie brakuje
Bo to są zwykłe kanalie i szuje
Pozdrawiam

avatar użytkownika Figa

3. @ Tamka

Filmu nie powstrzymamy i napewno rozumni ludzie nie poswięcą mu uwagi , ale od czego są szkoły zrobia spęd szkolny i jakoś to będzie ...:-P((

Figa

avatar użytkownika Figa

4. i jeszcze jedno..

filmu o ochotniku do Auschwitz się nie doczekamy to fakt, za to mamy szanse na czołobitny film o zwolnionym z Auschwitz ,ze względu na złe zdrowie-:-(( qbyeicxqxqqxqxq

Ostatnio zmieniony przez Figa o sob., 26/11/2011 - 20:57.

Figa

avatar użytkownika Maryla

5. a co znalazła Danka Wałęsa?

promocja rodu Wałęsów z oprawą godną Królowej Angielskiej. Tu ksiązka, tam film, znów książka, popiersie ze styropianu i sponsorowany przez PKO BP kolejny jubel byłego Mendrca Europy.

"Takiej promocji Danucie Wałęsie mógłby pozazdrościć każdy początkujący autor. Jacek Wójcicki dla niej śpiewał, a nawet z nią przez chwilę tańczył. A wszystkiemu przyglądał się z nieodgadnioną miną sam Sławomir Mrożek, obecny na tej promocji. W piątek wieczorem, gdański Dwór Artusa wypełniony był do ostatniego siedzącego, a nawet stojącego miejsca.
Obok byłych i obecnych polityków jak Katarzyna Hall, Sławomir Rybicki czy Tadeusz Fiszbach byli też prezydenci Paweł Adamowicz i Jacek Karnowski. Na promocję przyszedł dawny kapelan belwederski ks. Alfred Franciszek Cybula oraz dwoje dzieci pani prezydentowej Magda i Bogdan.
Spotkanie prowadził Jacek Żakowski, który zauważył, że wielu gości przyszło z dziećmi. A potem stwierdził:

- Jeżeli ktoś jest na sali, kto ma więcej dzieci, niż pani Danuta, niech krzyczy. Po chwili ciszy odezwał się głos - ja mam więcej dzieci. Okazało się, że to była Henryka Krzywonos-Strycharska. Sala wybuchła śmiechem.

Sama bohaterka wieczoru mówiła dość oszczędnie na temat swojej autobiografii (spisanej i opracowanej przez Piotra Adamowicza).

http://www.dziennikbaltycki.pl/wiadomosci/476398,gdansk-promocja-ksiazki...

jeden z komentarzy :

"Nie róbcie jaj...

gość (gość) 26.11.11, 18:58:02
Dajcie spokoj kobiecinie. Kto się urodzi wróblem -skowronkiem nigdy nie zastanie. Pewnie ,że życie wynusiło na niej ,że musiała się dostosować do sytuacji, podciągnąć się w obyciu, ubrać nauczyć jeść i we wszystkim innym. Ale co z tego? To, że jej mąż został preaydentem -to ewidentna pomyłka i ironia losu. Do tego był Bolkiem. Teraz to wyszło kolejny raz przy aferze gen.Gromosława. Tym, kto pomógł schować teczkę był właśnie generał. A tu feta z okazji wydania książki żony Bolka! Znowu odczytuję jako chichot losu ! Zenujące, naprawdę . Szkoda mi tej kobieciny. W TVP Info powiedziala, że pochodzi z takiego "zadupia'/zacytowałam/ jak z tego serialu" Siedlisko" . Cóż, była sobą ! Wydaje mi się, że ci ,którzy tę promocję wymyślili - ci kompromitują p. Wałęsową.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. to będzie film o "oburzonych" tak wynika ze scenariusza

"Zdjęcia do filmu "Wałęsa" rozpoczynają się 1 grudnia w Gdańsku. Pierwsze ujęcia będą dotyczyły czasów grudnia 1970 roku. Reżyser przyznał tylko, że Janusz Głowacki napisał bardzo błyskotliwą pierwszą scenę.

- Trzeba pokazać, z czego to wszystko się wzięło. Dlaczego ludzie wychodzą na ulicę? Bo jest nędza - opowiadał Wajda. A Głowacki dodał: - Musi być głód, nędza i upokorzenie. Bo z tego rodzi się bunt. I to trzeba pokazać. "

No proszę, wielokulturowi oburzeni :

"Musi być głód, nędza i upokorzenie. "

Zyłam w 1970 roku i żadnego głodu ani nędzy nie pamiętam.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

7. Niech ten ślizgacz zrobi objazdówkę większą

Zobaczy podobną biedę , a może cięższą
Bo teraz znowu bieda panuje swobodnie
Co nie dziwi bo nierządzący są przechodnie
Wzięli rządy z ręki jednej do drugiej
A ludzie pracują w większym trudzie
Pozdrawiam

avatar użytkownika intix

8. "szok i niedowierzanie"

Z niewolnika nie ma robotnika.
Znana aktorka włoska Monika Bellucci jest co najmniej zszokowana tym, jak ją potraktował nie mniej znany polski reżyser Andrzej Wajda. Najpierw bowiem zaproponował jej rolę w swoim powstającym właśnie filmie o Lechu Wałęsie, potem długo się z nią targowano, osiągając w końcu gażę najniższą w karierze tej gwiazdy filmowej, a na koniec zagrano jej na nosie, stwierdzając, że nawet na tak skromną sumę reżysera nie stać. Gdy Bellucci otrzymała tę dziwną informację, jej reakcją, jak opisuje to świadek zdarzenia, były "szok i niedowierzanie". Tym bardziej że znana aktorka ma wielki sentyment do Polski, a jak wynika z jej wypowiedzi dla mediów - bardzo cieszyła się na myśl, że wkrótce odwiedzi nasz kraj. Wielka szkoda, że nie odwiedzi... I to przez wiernego wyborcę Platformy Obywatelskiej Andrzeja Wajdę. Czyżby był zmuszony przyznać, że grecki kryzys dotarł już na "zieloną wyspę"?

Adam Białous
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=dd&dat=20111126&id=main

avatar użytkownika intix

9. Polska na filmach Wajdy


Fragment wykładu prof. dr hab. Piotra Jaroszyńskiego - "Współczesny antypolonizm w edukacji i kulturze ", Chicago 08.10.2009

avatar użytkownika Jacek Mruk

10. Monica Bellucci może przyjechać sama

Nie spotykając żadnego wajdy chama
Będzie mogła z boku na Polskę spojrzeć
Nie wdając się w gorszące towarzystwo Prawdę dojrzeć
Pozdrawiam cieplutko:))