Sukces w Marszu do Niepodległości

avatar użytkownika wiktorinoc

Trzeba to jasno i wyraźnie powiedzieć: Polacy to cywilizowany zdyscyplinowany Naród, przywiązany do konstytuujących go wypisanych na sztandarach wartości: Honor i Ojczyzna. Dotyczy to wszystkich, nie tylko „matek z dziećmi” i „trzęsących się staruszków”, ale także, a może przede wszystkim tak poniżanych „środowisk kibicowskich”.



Od 1989 roku straszy się Polaków niebezpieczeństwem nacjonalizmu, którego dowodem miały być paramilitarne bojówki organizowane przez różnego rodzaju Tejkowskich i innych byłych agentów SB. Po zmianie ustroju kontynuowali oni swoją prowokacyjną działalność, lecz niestety Polacy są niezmiennie dalecy od jakichkolwiek skrajnych ideologii. Polacy nigdy masowo nie ulegli żadnym antyludzkim totalitarnym w swojej istocie pomysłom. To dlatego przecież na terenie Polski chronili się przed wiekami, szykanowani w całej Europie heretycy, Żydzi oraz inni innowiercy. Polacy okazali się przy tym na tyle przywiązani do swojej tradycji, że pomimo współistnienia z protestantami z jednej i prawosławnymi z drugiej, dziś w dalszym ciągu Polska jest katolicką wyspą otoczoną jak przed wiekami prawosławiem wschodu, protestantyzmem zachodu i ateizmem południa. Dotychczasowe próby złamania ducha narodu, najpierw poprzez fizyczna eksterminację, a następnie przez wieloletnia propagandę nie przyniosły spodziewanych rezultatów i dziś rozlewający się po Europie młodzi ludzie są cenionymi poszukiwanymi pracownikami, którzy swoją pracowitością i rzetelnością wzbudzają zawiść miejscowych robotników. Czy byłoby to możliwe bez przywiązania do wartości umożliwiających współdziałanie?

Tendencje oikofobiczne, przekonanie o niskiej wartości graniczące z nienawiścią do własnej nacji, są w medialnej propagandzie dziwnie skorelowane ze stopniem edukacji. Im wyższe wykształcenie tym częstsze przejawy pogardy do własnego narodu. Nieprzypadkowe jest przecież sformułowanie "młodzi, wykształceni z wielkich miast". Świadczy to jednak nie tylko o kreowanym wizerunku postawy, ale także o jakości edukacji, która oprócz przekazywania wiedzy i umiejętności ma przekazywać określony światopogląd. Wykształcenie jest przecież także czynnikiem warunkującym dostęp do władzy i nie jest przypadkiem, że im wyżej w państwowej urzędniczej hierarchii, ale też im bliżej publiczności szklanego ekranu, tym większe przekonanie o niskiej wartości ludzi mieszkających miedzy Bugiem a Odrą. A przecież - i trzeba to też powtarzać wyraźnie i głośno - takie przekonanie jest celem wbijanej nam co najmniej od 1945 roku do głowy komunistycznej propagandy.

Intencją blokady Marszu Niepodległości było nie tyle „powstrzymanie faszyzmu”, ile przede wszystkim kompromitacja idei niepodległościowych. Cała sytuacja zmierzała do sprowokowania zamieszek, by uwiarygodnić deklarowany strach przed demonami faszyzujących radykałów. Blokady w centrum miasta, informacje o zaproszeniu niemieckich bojówek, histeria antyfaszystowskich apeli, która wywoływała u większości Polaków odruch pukania się w czoło. To jednak nie zrażało funkcjonariuszy systemu propagandy i atmosfera absurdu nakręcała się coraz bardziej.

Intencją samego Marszu Niepodległości była zaś demistyfikacja propagandowego wizerunku oszołoma, jaki ze skutkiem udaje się przypiąć do każdego Polaka nie wstydzącego się swojej polskości. Stąd rezygnacja z partyjnych transparentów i znaków. Stąd nieustanne apelowanie o spokój, godność i nieuleganie prowokacjom. Stąd nieustanne próby wyciszenia skrajnych głosów i trzymanie do samego końca trasy Marszu w tajemnicy, by nie było okazji do konfrontacji, nad którą trudno będzie zapanować.

Po zeszłorocznym Marszu Niepodległości obie strony wyciągnęły wnioski. Gdy poprzednim razem zmieniono jego trasę, a kolejne nielegalne blokady były profesjonalnie pacyfikowane przez policję poprzez zablokowanie blokady, uczestnicy Marszu cierpliwie stali i czekali, aż policja puści ich nową trasą. W tym roku organizatorzy trzymali trasę przemarszu w tajemnicy, zaś druga strona wpuściła prowokatorów do środka Marszu. W efekcie udało się wywołać zamieszki w medialnych punktach: startu na pl. Konstytucji i docelowym na Rozdrożu. Znamienne, że rozruchy na Nowym Świecie w okolicach siedziby Krytyki Politycznej, która była współorganizatorem blokady przeszły w zasadzie bez medialnego echa. Znamienne, że gdy policyjny klin wszedł w sam środek tłumu na Rozdrożu, jedyna reakcja było skandowanie przez tenże tłum okrzyku "prowokacja! prowokacja!" Znamienne, że idący po ulicach Warszawy przez dwie godziny Marsz nie był rejestrowany przez żadną stację TV i nie towarzyszyła mu żadna eskorta policji. Wszyscy po prostu doskonale sobie zdawali sprawę, że podczas Marszu nie będzie żadnych zadym, bo przecież nie o zadymy w Marszu chodzi.

Nie chcę się zajmować prezentowaniem dowodów na prowokacje różnych stron, od lewackich bojówek, przez kompromitującą się policję, aż do bezmyślnych narwanych kiboli. To świetnie robią obecnie wszyscy komentatorzy. Chcę skupić się na innym aspekcie wydarzeń z 11 listopada 2011 roku.

Trzeba to jasno i wyraźnie podkreślić: Marsz Niepodległości 2011 odniósł spektakularny sukces na wielu polach. Polacy udowodnili sobie samym, że stać ich ciągle na samoorganizację, że siła dobrych idei jest ciągle żywa i jest silniejsza niż medialna propaganda nienawiści i podziałów. Pokazali sobie samym, że agresja nie jest sposobem na rozwiazywanie problemów, a Polska jest naszym wspólnym domem, o który wszyscy musimy dbać wspólnie, bo jeśli sami o niego nie zadbamy to nikt o niego nie zadba.

Wypunktowując trzeba stwierdzić, że:

  1. Udało się zdemaskować skalę medialnego kłamstwa, porównywalnego jedynie, jak to ujął prof. Żaryn ze stalinowska propagandą. Stało się tak dzięki masowemu ruchowi dziennikarzy obywatelskich, czyli zwykłych ludzi, którzy zabrali ze sobą na Marsz swoje kamery. Zebrane przez Nowy Ekran materiały były następnie wykorzystywane przez inne media, często bez podania źródła, co w kolejny sposób zdemaskowało złodziejski charakter tych instytucji. Zostały bowiem naruszone zarówno zbywalne jak i niezbywalne prawa autorskie prezentowanych materiałów. Efekty tej demistyfikacji przyjdą z czasem.
  2. Skala tzw. zamieszek po podsumowaniu strat jest w porównaniu z liczebnością tej pokojowej manifestacji marginalna i pomijalna. Wystarczy sobie uświadomić, że nawet jeśli przyjąć, że liczba awanturników przekroczyła 1 tys. to jest to mikroskopijny ułamek uczestników obu manifestacji, który według ostrożnych szacunków oscyluje w sumie w granicach 30-40 tys. osób. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że zatrzymanych osób było 210 to daje pół procenta uczestników. Jeśli uświadomimy sobie że prawie połowa z tych zatrzymanych to lewaccy obcokrajowcy, to okaże się, że burdy były nie były znacząco większe niż w codziennych policyjnych statystykach. Do przemocy wobec siebie nawzajem niechętni są zarówno prawicowi jak i lewicowi Polacy. To ważna konstatacja.
  3. Wobec powyższego faktu zupełnie inaczej należy spojrzeć na, jednak bardzo liczne, środowiska kibicowskie uczestniczące w Marszu Niepodległości. Okazuje się, że są w stanie masowo przyjąć do wiadomości apel o spokój i godne zamanifestowanie przywiązania do idei niepodległości, że wobec tej idei nie mają najmniejszego znaczenia podziały między wrogimi na co dzień klubami oraz, że są w stanie powstrzymać się od agresywnych reakcji na policyjne i lewackie prowokacje, jeśli wymaga tego potrzeba chwili. Udowodnili, że nie są bezmyślnym bydłem, jak chcą ich usilnie pokazać propagandowe media. Udowodnili sobie samym, że są godnymi ludźmi, przywiązanymi do wartości które wynieśli z domów, a które tak usilnie stara się zniwelować szkoła i medialna propaganda.

Po ostatnim 11 listopada, gdy minęła mi złość na medialne manipulacje i kłamstwa środowiska związanego z Krytyka Polityczną, zaczynam z optymizmem patrzeć w przyszłość. Kłamstwo działa dopóty, dopóki uchodzi za prawdę. Zdemaskowane kłamstwo przestaje być skuteczne. Ale tolerowanie kłamstwa w przestrzeni publicznej rozwala państwo. Jeszcze długo wielu ludzi będzie trwało przy serwowanej przez neostalinowską propagandę narracji, bo tego wymaga od nich psychologiczny mechanizm konsekwencji wobec samego siebie. Trudno jest się przed samym sobą przyznać do ulegnięcia. 15 lat od ujawnienia tego faktu przez Antoniego Macierewicza, Michał Boni w końcu przyznał się do współpracy z SB. Po 11 listopada 2011 skala manifestacji, jej wynikający z głębokiego zakorzenienia wyznawanych wartości spokój, powodują, że przełamane zostały kolejne lody narodowych podziałów. Spokojni biznesmeni, kombatantcy starcy, matki z dziećmi na wózkach, młodzi szalikowcy, ogolone karki, profesorowie, dziennikarze i posłowie szli razem czując się ze sobą dobrze i bezpiecznie. Zjednoczeni nie w abstrakcyjnym proteście, ale w afirmacji własnej tożsamości. Tożsamości eksterminowanej przez oba totalitaryzmy XX wieku:

Pod tym transparentem szła w Marszu Niepodległości Klubokawiarnia Republikańska i Ob-Ciach


Lepiej sobie nie wyobrażać, co by było gdyby te tłumy skrzyknęły się do protestu o porównywalnie „pokojowym” charakterze co środowisko kawiorowego lewactwa. To czego nie podają media dociera jednak do decydentów i dlatego prezydent Komorowski od razu wyraził "ogromny niepokój", że "ktoś mógł wpaść na pomysł, aby do Polski zapraszać ludzi spoza granic naszego kraju, którzy wyraźnie nie są zainteresowani świętowaniem polskiej niepodległości, a urządzaniem na polskich ulicach awantur i burd". "To narodowy polski wstyd." Donald Tusk z kolei podkreślał, że awantury tego dnia miały chuligański charakter, a nie polityczny. Zaś Tomasz Nałęcz wychodzi z propozycją zorganizowania w przyszłym roku wspólnego dla wszystkich środowisk Marszu Niepodległości, w którym znalazło by się "miejsce dla całego spektrum postaw - od profesora Jana Żaryna po Sławomira Sierakowskiego".

Te wypowiedzi świadczą o wypunktowanych przeze mnie elementach wielkiego sukcesu Marszu Niepodległości, poprzez który Polacy pokazali, że nie dadzą sobie zrobić wody z mózgu i są w stanie legalnymi pokojowymi metodami skutecznie działać w przestrzeni publicznej. Przekaz tego Marszu nie tylko pokazał coś obywatelom, ale realnie oddziałał na zabetonowane wydawałoby się władze. Pytanie czy obywatele uwierzą w tą nagłą zmianę narracji. Bo jest już chyba dla wszystkich jasne, że idące w zaparte środowisko Krytyki Politycznej popełniło spektakularne polityczne samobójstwo.

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @wiktorinoc

"Trzeba to jasno i wyraźnie podkreślić: Marsz Niepodległości 2011 odniósł spektakularny sukces na wielu polach. Polacy udowodnili sobie samym, że stać ich ciągle na samoorganizację, że siła dobrych idei jest ciągle żywa i jest silniejsza niż medialna propaganda nienawiści i podziałów. Pokazali sobie samym, że agresja nie jest sposobem na rozwiazywanie problemów, a Polska jest naszym wspólnym domem, o który wszyscy musimy dbać wspólnie, bo jeśli sami o niego nie zadbamy to nikt o niego nie zadba."

Też uważam, że Marsz był sukcesem nas, Polaków.
Pomimo medialnego zakłamania, które dotarło niestety do tych głów, które myslą mediami.
Ale emisariusze z całej Polski, którzy zjechali do Warszawy , nekani po drodze przez policje, spisywani jak bandyci przez policyjne patrole, zanieśli dobra nowinę do swoich środowisk.

Jeszcze Polska nie zginęła ! Dotknęli tej prawdziwej Polski w szerokim przekroju.
To my, Polacy, bylismy, jestesmy, będziemy Niepodległym Narodem.

Tego żadna władza nie jest w stanie ani wykorzystać do swoich celów, ani spacyfikować.
Naród znów się policzył i poczuł swoją siłę i więź.

I niech nikt nie manipuluje przy tej więzi , bo ona nie da się wykorzystać do zadnych innych celów jak mozolne odbudowanie po 20 latach niszczenia, swojej mocy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

2. 11 listopada

otworzył władzy przymrużone oczy. Nagle okazało się, że władza jest postrzegana mniej więcej tak, jak piąte koło u wozu, czyli zawadza. Jeszcze trochę i społeczeństwo odkręci te piąte koło, bo hamuje jazdę. Władza ma problem.

Ostatnio zmieniony przez Sierota o czw., 17/11/2011 - 00:45.
avatar użytkownika wiktorinoc

3. @Sierota

Ale nie stanie się to od razu. Jak pokazał wynik wyborów do pewnego momentu manipulacja była skuteczna. Ale narracja się posypała i oni już to wiedzą ;-)))) Lecz jestem przekonany, że mają narracje awaryjne... To tylko państwowy aparat jest niewydolny... bo taki ma być. Co wcale nie oznacza impotencji REALNEJ władzy...

Zajrzyj do źródła: http://wiktorinoc.blogspot.com

avatar użytkownika Sierota

4. @Wiktorinoc

Nie od razu. Ja wielokrotnie i znacznie wcześniej, na marginesie innych not, pisałem o trendzie i jego kolejnych falach, które umocniają trend.
Trend to kolektywne emocje. Trend to proces. Nie będziemy silić się na zbędne w tej chwili szczegółowe wyliczenia, ale z pobieżnej analizy widać, że jest to fala 2. Fala 3 będzie najpotężniejsza i najdłużej trwająca. To na niej zajdą zmiany. Trend można opóźniać, ale zmienić go jest niezwykle trudno i wręcz niemożliwe.

11 listopada wiarygodnie potwierdził umocniający się trend. Władza ma problem ;-) i ja na ich miejscu szukałbym na mapie zacisznego zakątka. Może przydać się.

avatar użytkownika wladysl

5. Sierota, Panie,

Przypominają mi się strajki w stoczni, chyba rok 1988 albo 1989.
W każdym razie nie zapomnę zdjęcia, na którym oni tak idą idą, świat patrzy, a na przedzie Mazowiecki spleciony z Wałęsą itd.
Proszę o jedno: nie zapominaj.

Pisanie o trendzie w tym przypadku powinno się zatrzymać na pytaniu: kto chce wykorzystać ten trend?

Ostatnio zmieniony przez wladysl o pt., 18/11/2011 - 21:52.
avatar użytkownika Sierota

6. wladysl

I jeszcze wcześniej. Mamy podobne odczucia, zresztą nie tylko my dwoje. Tego trendu nikt nie wykorzysta, poza tymi, ktorzy go spontanicznie tworzą i z czasem zwrócą się do JK o przejęcie steru, ale swolocz będzie  usiłować spowolniać trend infiltracją i prowokacjami. Stąd też pisze, aby nie dać się sprowokować, bo mamy do czynienia z desperatami, co już udowodnili Prowokacją Warszawską. Będzie ich więcej.

Tym razem nie będzie już okrągłych stołów i grubych kresek ;-) nie te czasy, a i świadomość społeczeństwa po 10 kwietnia 2010 zupełnie inna niż choćby po Grudniu '70, Lubiniu, czy Wujku...Tak mnie zdaje się, zupełnie na trzeźwo, że zbliżamy się do progu od którego rozpocznie się odbudowa kraju a nie pic-modernizacja, to widać po ludziach i jeżeli wykorzystają doświadczenia 1980 będzie dobrze. Tak to widzę.